14 lipca 2019

19. Prawdziwe zło nigdy nie udaje się na spoczynek


Na spotkanie ze Starszyzną naturalnie musiałem przyjść trochę spóźniony. Jakoś nie mogłem się zebrać, tak bardzo chwilowo nie było mi to na rękę. A może jednak nie chwilowo. Może jednak zawsze i wszędzie.
Shikamaru skrzywił się krytycznie na widok moich pomarańczowych dresów – albo tych fioletowych worów pod oczami, które zobaczyłem dziś rano w lustrze, nie wiem, nie wnikam – ale nie odważył się skomentować tego głośno. Już wcześniej dostrzegł mój entuzjazm, już na samym wejściu poznał, że coś było nie tak. I zapewne przyjdzie taki czas, kiedy zacznie pytać, ale nie teraz i nie tutaj.
Rada Konohy oczywiście musiała mieć swoje własne, imponujące centrum dowodzenia. Po zniszczeniu wioski przez Nagato wyłożyli grube pieniądze na nowy budynek, który obecnie mierzył sobie więcej niż sama siedziba Hokage i prezentował się stokroć dostojniej. Nie wiem, kogo te stare pryki próbowały oszukać, ale odstawili sobie tutaj taki pałac, że pomyślałby kto, że to oni mieli w Konoha ostatnie słowo. Niedoczekanie! Miałem je ja i zamierzałem dziś z niego skorzystać.
Shikamaru próbował mnie poganiać, ale mu się nie dałem. Spacerowym krokiem przemierzałem eleganckie korytarze, oświetlone tak jasno, by przypadkiem nie umknął mi żaden szczegół ich wystroju. Zdobienia, eleganckie zasłony i kafle, imitowane na złoto. Pałac, kurwa, mówiłem. A bynajmniej nie szedłem na spotkanie z kimś ważnym. Nawet sam Lordem Feudalny nie przejawiał takiej pychy.
Z niczym nie zamierzałem się więc spieszyć. Gdybym na wejściu nie pokazał tym starcom, kto tu rządzi, zjedliby mnie żywcem. Słaby był ze mnie aktor, ale co nieco swego czasu podpatrzyłem u Sasuke i miałem nadzieję, że na coś mi się to przyda. Serce waliło mi w piersi, dłonie pociły się niemiłosiernie, ale na ustach wykwitł skromny, pewny siebie uśmiech.
Kiedy wraz z Shikamaru dotarliśmy pod drzwi sali obrad, odetchnąłem raz jeszcze głęboko i nie zawracając sobie głowy pukaniem, wszedłem do środka.
Po śmierci Danzō trzyosobowa Starszyzna Konohy zmniejszyła się do dwuosobowej. Oczywiście zgodnie z niepisanym prawem na jego miejsce powinien zostać wybrany ktoś nowy, ale Homura i Koharu zawetowali ten pomysł. Tsunade nie należała do osób, które szybko się poddają, więc gdyby nie zbliżająca wojna, postawiłaby zapewne na swoim, ale sytuacja jej na to nie pozwoliła. A jeśli o mnie chodzi, to kiedy przypadł mi tytuł Szóstego Hokage, byłem jeszcze młody i naiwny, i zbyt szybko dałem się zwieść. Odpuściłem. Po latach to właśnie posłuszeństwo w tej kwestii i brak nacisku na wybór następcy po Danzō, uważałem za swój największy błąd.
Tylko czy teraz tym błędem nie powinien być przypadkiem Uchiha?
– Hokage, miło, że postanowiłeś nas jednak odwiedzić – powiedziała z przekąsem starsza kobieta.
Starsza? Jak na moje oko miała już ze sto pięćdziesiąt lat. I gdyby była zwykłą pocieszną staruszką, której celem życia jest rozpieszczanie wnuków i podrzucanie im po kryjomu lepiących się cukierków, nie stwierdziłabym właśnie w myślach, że w pewnym wieku czas umierać. To straszne, że istnieli na tym świecie ludzie, których śmierci wyczekiwałem, ale nic nie mogłem na to poradzić. Ta dwuosobowa Rada składała się z ludzi, którzy już dawno powinni ustąpić młodszym i pozwolić im działać. Byli zbyt starzy, by zrozumieć, że czasy się zmieniły i zbyt ograniczeni, by przyjąć inny punkt widzenia. Dyskusja nigdy nie wchodziła w grę.
I chyba pierwszy raz brakowało mi tego Wielmożny przed tytułem.
– O, a na którą byliśmy umówieniu? – Spojrzałem demonstracyjnie na zegarek. – Ach, faktycznie, chyba się troszkę spóźniłem. Ta praca…
Oczywiście nie wyglądali na chętnych, by okazać mi zrozumienie. A ja nie byłem skłonny do powiedzenia Przepraszam. Tym dziadom naprawdę się wydawało, że jak raz na jakiś czas zwoływali naradę i zrównywali z ziemią moje pomysły, to się szalenie napracowali i zasługiwali na pokłony. Emerytura? Chyba nie znali tego słowa. I tak dobrze, że takie wątpliwej przyjemności spotkania odbywały się stosunkowo rzadko. Ani oni nie mieli ochoty oglądać mnie, ani ja ich. A że zdrowie obojgu dopisywało, zaczynałem się nawet obawiać, że to ja się szybciej przekręcę i będą mieli jeszcze okazję podręczyć następnego Hokage.
Zająłem miejsce na tanim, składanym krzesełku, a po mojej prawej zasiadł Shikamaru. Gdyby nie to, że przyszedłem z nim, najprawdopodobniej czułbym się jak na przesłuchaniu. Od tego niewygodnego plastikowego oparcia już bolały mnie plecy, w dodatku ledwo byłem w stanie na tym usiedzieć, bo bałem się, że zaraz albo toto się połamie, albo spadnę. Brakowało tylko świateł umieszczonych na podwyższeniu za plecami tych dziadów, by mnie skutecznie oślepić. Obecność Nary dodawała mi otuchy.
– Jest jakiś konkretny powód tego nagłego spotkania?
– Spłonęło pół Konohy, naprawdę muszę o tym przypominać? – fuknęła Koharu.
Zamilkłem. Nie musiała.
– Bez przesady, że od razu pół – odburknąłem.
– I to naprawdę nie jest dla ciebie problemem, Hokage?
– Nie powiedziałem, że nie jest. Podjąłem stosowne kroki, by znaleźć sprawcę i dopilnuję, żeby za to odpowiedział. Nie uważam jednak, by była to sprawa na tyle nagląca i poważna, żeby zwoływać od razu naradę. Mam dużo pracy, a marnuję tu czas.
Koharu otworzyła usta, zamierzając powiedzieć coś jeszcze, ale przerwał jej Homura, unosząc dłoń.
– I zapewne nie masz pojęcia, kto mógł się tego dopuścić?
Poczułem, jak zalewa mnie zimny pot. Nie mogłem przed Starszyzną ukrywać faktu, że za tym wszystkim stoi Sasuke, ale z drugiej strony… gdybym to przyznał, nie daliby mi dojść do głosu i to spotkanie zamieniłoby się w krwawą jatkę. To ja powinienem wyjść z inicjatywą i przedstawić im sprawcę, a nie zostać przyciśniętym do ściany.
– Nie jest to coś, co chciałbym rozgłaszać, dopóki nie poznam wszystkich szczegółów – oznajmiłem dyplomatycznie.
– A właśnie, że jest to coś, co powinieneś rozgłaszać, drogi Hokage.
– Chciałbym najpierw ukończyć śledztwo.
– Jakie śledztwo? – warknęła Koharu, ponownie wtrącając się do rozmowy. – Sprawca jest znany, co próbujesz jeszcze ustalić?!
– Przyczynę i…
– To Uchiha – przerwał mi Shikamaru. Na mojej twarzy musiało malować się rozczarowanie, bo dodał szybko: – Ale jest wiele kwestii, które nie zostały wyjaśnione i które należałoby gruntowanie zbadać, zanim zaczniemy rzucać oskarżeniami.
– Jakich kwestii?! – piekliła się kobieta. – Jest niebezpieczny dla otoczenia! Kiedy wrócił do Konohy, trzeba była go zamknąć i podjąć wszelkie możliwe działania, by już więcej nie stanął nikomu na drodze! Ale ty, Hokage, uparłeś się, by puścić go wolno! Teraz Konoha płaci za ten błąd!
– Błąd? – Podniosłem nieznacznie głos. – Sasuke jest bohaterem wojennym! Gdyby nie on, tkwilibyśmy teraz wszyscy w tym przeklętym genjutsu! Bez jego pomocy nie pokonalibyśmy Madary. Ocalił nie tylko Konohę, ale cały nasz świat!
– I teraz próbuje go zniszczyć – zauważył Homura, ponownie nie dając Koharu dojść do słowa.
Wziąłem głęboki wdech, by znowu zacząć się kłócić, ale i ja zostałem uciszony. Mój rozum i opanowanie najwyraźniej wzięły sobie wolne, ale na szczęście miałem jeszcze Shikamaru.
– Dążymy do tego, by go schwytać – oznajmił ze spokojem, na który nie było mnie stać – ale nigdy nie uda nam się zaprowadzić pokoju w wiosce, jeśli nie zaczniemy pytać o przyczyny.
Koharu zupełnie go zignorowała.
– Gdybyś nas posłuchał, Hokage, nie miałbyś teraz problemu z psychopatami jego pokroju. Kiedyś takie sytuacje nie miały miejsca. Hiruzen potrafił słuchać głosu rozsądku i odróżnić przyjaciela od wroga.
Tego było już za wiele. Shikamaru położył mi ostrzegawczo rękę na ramieniu, a ja nie zarejestrowałem nawet momentu, kiedy moja własna wystrzeliła, by ją strzepnąć. Już nie zimny pot oblewał moje ciało, teraz była to zimna furia. Wstałem gwałtownie z miejsca, tylko cudem nie przewracając krzesła, na którym siedziałem. Gdyby któryś z tych dziadów postanowił się podnieść, nie mieliby takich problemów, bo fotele, na których siedzieli, przypominały raczej trony. A plecy na pewno ich od siedzenia nie bolały, nie, to co mnie i Shikamaru, na naszych plastikowych składanych krzesełkach dla plebsu.
– Nie no, pewnie! Gdybym zawczasu uciszył wszystkich, którzy mają coś do powiedzenia, nie byłoby problemu! Kilku skrytobójców i po problemie, prawda?
Jeśli myślałem, że w ten sposób ich zawstydzę, to bardzo się pomyliłem. Nie było sensu porównywać ich kręgosłupów moralnych z moim. Oni niczego nie żałowali, żadnego życia, które odebrali.
– Chcę to usłyszeć! No dalej, powiedźcie to!
– Naruto… – warknął cicho Shikamaru, próbując chwycić mnie za nadgarstek, ale mu się nie dałem. Moje ciało poruszało się samo, broniło przed atakami, powstrzymywaniem przed tym, czego oczekiwałem. A oczekiwałem odpowiedzi. Szczerej.
– Żałujecie, że nie przycisnęliście Danzō, że pozwoliliście mu dotrzymać obietnicy złożonej Itachiemu i pozostawić Sasuke przy życiu! Lepiej by było, gdyby zginął, prawda? Może ktoś inny ocaliłby świat, a może nie. Jesteście już starzy, macie to gdzieś. Ważne, że teraz nie sprawiałby problemów!
– Jak śmiesz! – Koharu zrobiła się aż czerwona na twarzy.
– Jak WY śmiecie wmawiać mi, że wprowadzanie terroru jest równoznaczne z pokojem! Dopóki JA jestem Hokage, żaden mord w tej wiosce nie będzie miał miejsca! Koniec z uciszaniem ludzi, którzy mają coś odmiennego do powiedzenia, rozumiemy się? Konoha ma być domem dla wszystkich. Rodziną! A rodzina powinna się wspierać i wspólnie rozwiązywać konflikty, nie uciekając się do takich brudnych i haniebnych… no.
– Postępków… – podpowiedział mi Nara.
– Wystarczy tego!
Koharu sięgnęła po dzwoneczek, spoczywający na szklanym stoliku i machnęła nim ze zdenerwowaniem. Dźwięk, który rozniósł się po pomieszczeniu, był cichszy, niż się spodziewałem. Nie przypominał standardowego wesołego dźwięczenia zwyczajnych dzwonków, takich jak w drzwiach niektórych sklepów, obwieszczających przybycie klienta, a coś głuchego i nieprzyjemnego dla ucha. Nie było w nim życia.
Ta stara wiedźma niczego więcej nie powiedziała. Przez ogromne wrota za jej plecami wszedł młody mężczyzna i podając jej rękę, pomógł wstać. Co to, u licha, miał być za cyrk? Wielka dama ułożyła swoją starą, pomarszczoną dłoń na jego przedramieniu i pozwoliła się poprowadzić. Pomimo wieku, przemierzała pomieszczenie z niebywałą gracją. Chyba naprawdę byłem w jakimś pałacu. Brakowało tylko czerwonego puszystego dywanu, po którym mogłyby stąpać nogi damy. Morderczyni bez sumienia!
Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, niespodziewanie wróciło do mnie opanowanie. Chyba naprawdę miałem alergię na tę okropną kobietę.
– Jesteś jeszcze młodym człowiekiem, Hokage. – Głos zabrał Homura, poprawiając okulary na nosie. Jego głos był spokojny i uświadomiłem sobie, że również on musiał odetchnąć po wyjściu tej starej diablicy. – Przyjdzie taki czas, kiedy pojmiesz, że nie da się uszczęśliwić wszystkich. Zawsze, niezależnie od tego, jak postąpisz, ktoś zostanie poszkodowany. Twoje ideały są pięknie, ale mydlą oczy, nic więcej.
Wychyliłem się do przodu i oparłem łokciami o kolana, splatając palce.
– Może i tak, ale to wcale nie oznacza, że nie wolno mi próbować. Jeśli poddam się od razu, nigdy się nie przekonam, jak daleko jestem w stanie zajść i co osiągnąć.
– Są jednak pewne kwestie, w których należałoby odpuścić.
– Pozwól, że o tym zdecyduję sam. – Zmarszczyłem brwi. – Coś jeszcze?
Homura wyglądał, jakby zjadł coś kwaśnego. Cytrynę. Nie miał w zwyczaju się krzywić i w tak ostentacyjny sposób, jak Koharu, okazywać mi, że się ze mną nie zgadza, ale tym razem jego niezadowolenie wygrało z opanowaniem. Mimo wszystko, jeśli kogoś z tej dwójki ceniłem, to właśnie jego. Był szczery i jeśli chciał, potrafił mówić otwarcie.
No właśnie, jeśli chciał.
– Hiruzen nie różnił się od ciebie tak bardzo, jak ci się wydaje.
– Wola ognia. – Pokiwałem głową. – Wszyscy ją czujemy, ale każdy rozumie ją nieco inaczej.
– Nie o tym mówię. – Machnął ręką, wygodniej układając plecy na miękkim oparciu fotela. – Hiruzen w młodości był przepełnionymi wspaniałymi ideałami, którymi potrafił zarażać innych. Wszyscy wierzyliśmy w jego wizję przyszłości, wszyscy dążyliśmy do tego, by ją spełnić, ale okazało się to niemożliwe. Myślisz, że podjęcie takiej, a nie innej decyzji, że skazanie tego czy innego klanu na śmierć, przyszło nam z łatwością? To nigdy nie było proste. To zawsze byli nasi rodacy, chcieliśmy dla nich jak najlepiej, ale dla dobra jednostki nie można poświęcić bezpieczeństwa ogółu.
Zmarszczyłem brwi. Nie wyglądał mi na kogoś, kto żałowałby wydania wyroku na klan Uchiha. Czy kiedykolwiek wyrzuty sumienia, że do tego dopuścił, nie pozwoliły mu zasnąć? Być może. Mówią, że czas leczy rany. Sam nie byłem pewny, czy chcę w to wierzyć. Ufałem swoim ludziom i starałem się nigdy nie podważać tego, co mówili, ale w tym przypadku pozostawałem sceptyczny. Gdybym ja kiedykolwiek dopuścił się takiej zbrodni, nigdy nie chciałbym o niej zapomnieć.
– Hiruzen nie miał wyjścia. Wojna wisiała nad Konohą. Jej groźba nie dobiegała tylko z dzielnicy Uchiha. Czasy nie były tak spokojne, jak dziś, zewsząd groziło nam niebezpieczeństwo. Gdyby się zawahał, prawdopodobnie byśmy tu dziś nie rozmawiali.
– Szanuję Trzeciego – zapewniłem pewnym siebie tonem. – Nigdy nie zwątpiłem w to, że zrobił to wszystko dla dobra Konohy. Nie mogę mieć do niego żalu, bo nie żyłem w czasach, w których on musiał zapewnić wiosce bezpieczeństwo, a kiedy miała miejsce… rzeź klanu Uchiha, miałem tylko siedem lat. Jak ja bym się zachował? Nie mam prawa go oceniać.
– Więc…
– I właśnie dlatego, będę uparcie trwał przy swoim.
Spojrzałem na niego z determinacją. Moje serce było nią wypełnione, płynęła w moich żyłach i mieszała się z krwią. Cały byłem nią wypełniony i wręcz emanowała z mojej skóry. Jak pot. Miałem ochotę roześmiać się na to kretyńskie porównanie, ale nie byłem w stanie. Czasem miałem wrażenie, że ta determinacja rozsadzi mnie od środka.
Nie nakręcaj się tak, Uzumaki. Niemal usłyszałem głos Sasuke. I dostrzegłem jego nikły uśmiech. Zawsze starał się nadać mu kpiącego wyrazu, ale z wiekiem nauczyłem się dostrzegać to, co kryło się pod nim. A było to tłumione ciepło i chęć, by dać się porwać moim marzeniom i uśmiechać do przyszłości wraz ze mną. Moja determinacja, moja energia, która nie pozwalała mi usiedzieć w miejscu i jemu dodawała skrzydeł. Zarażałem nią jak wszawicą.
– Czasy się zmieniły – kontynuowałem. – Pomiędzy Pięcioma Wielkimi Nacjami panuje pokój i nie trwa on tylko na papierze. Mamy wiele planów, wspólnych celów i wszystko jest na dobrej drodze, by spełnić marzenie Trzeciego. Moje, wasze, zapewne wielu mieszkańców Konohy. Być może jeszcze nie za mojego życia, ale drobnymi kroczkami zmierzamy ku lepszemu światu. To, co wy uczyniliście dla świata, nigdy nie zostanie wam zapomniane. Być może w tamtych trudnych czasach było to jedyne słuszne wyjścia. Może. Nigdy się tego nie dowiemy. Ale dziś byłby to tylko krok wstecz, na który nie możemy sobie pozwolić.
Zamilkłem, uśmiechając się szeroko. Byłem tak poruszony swoją przemową, że sam miałem ochotę bić sobie brawo. Ktoś powinien to uwiecznić, nagrać czy gdzieś zapisać. Dla potomności.
Oklaski nie nadeszły.
– Jak już mówiłem… – Homura odchrząknął. – Jesteś jeszcze młody i nie pojmujesz pewnych spraw. Dlatego właśnie tak zależało nam na tym, by o stanowisko Hokage mógł ubiegać się ktoś, kto przeżył na tym świecie co najmniej trzydzieści pięć, czterdzieści lat. Ktoś z doświadczeniem.
– Nie to miało być tematem dyskusji – zauważył Shikamaru, słusznie przeczuwając, że jeśli się nie wtrąci, to wymiana zdań między nami nie będzie miała końca. Bo, cholera, wiek nie miał tu nic do rzeczy! – Pomówmy o tym, co powinniśmy zrobić z Uchihą.
Mężczyzna siedzący po przeciwnej stronie stołu odchrząknął i zamilkł. W przeciwieństwie do Koharu, która uwielbiała wychodzić z inicjatywą, czegokolwiek sprawa by nie dotyczyła, on najpierw słuchał, a dopiero potem miażdżył moje pomysły. Jasne. Łatwiej było przygotować kontrargumenty niż zacząć.
I ja również nie zamierzałem odzywać się pierwszy. Powiedziałem już dość.
– Świetnie – podsumował Nara, wyciągając zapalniczkę z kieszeni. – Chyba trochę tu posiedzimy.
– Tu nie wolno palić.
Shikamaru spojrzał na zmarszczone brwi Homury i posłusznie schował paczkę papierosów z powrotem do kieszeni. Metalowa zapalniczka jednak pozostała w jego dłoni; trochę na kształt groźby.
– Uchiha zostanie pociągnięty do odpowiedzialności, to ja mogę zapewnić – dodał, bawiąc się zapalnikiem. – Jeśli zechce współpracować, pozwolimy mu się zrehabilitować.
– A jeśli nie będzie chciał tego zrobić?
– Wtedy będziemy musieli podjąć pewne środki ostrożności wobec niego. – Spojrzał na mnie uważnie, jakby obawiał się, że zaprotestuje.
Jakbym mógł? Zamierzałem go bronić, dowiedzieć się, co się stało i dlaczego dopuścił się przypalenia naszej pięknej zieleni, ale nie zmieniało to faktu, że był niebezpieczny i musiałem mieć na niego oko. Nie chciałem jednak wychodzić z inicjatywą i robić czegoś, do czego by mnie nie zmusił.
– Hokage? – zwrócił się do mnie Homura.
Pokiwałem głową.
– Tak.
– Niech więc tak będzie – rzekł, niezbyt z tego jednak zadowolony. – Mam nadzieję, że przypilnuje pan tego, panie Nara. Przez wzgląd na pamięć o pańskim ojcu, proszę zachować rozsądek.
Shikamaru zacisnął dłoń na zapalniczce. Powoływanie się na zmarłych, żeby kogoś utemperować, było poniżej pasa.
– Skoro to już wszystko…
– Skąd taki wniosek? – Homura zmarszczył brwi. – Obawiam się, że jest więcej spraw, które musimy niezwłocznie omówić.
– Taaa… – westchnąłem, osuwając się po plastikowym oparciu mojego wypasionego krzesełka. Machnąłem ponaglająco dłonią, bo co gorszego mogło mnie jeszcze czekać? – Miejmy to już za sobą.
Homura poprawił okulary i wydobył z wewnętrznej kieszeni białego płaszcza złożoną na cztery, papierową kartkę. Pamięć musiała mu już doskwierać, skoro przygotowując się na to spotkanie, musiał sporządzić notatki.
– Chciałbym poznać powód opuszczenia przez ciebie wioski, Hokage. Było to dokładnie… – I podał datę, która nic a nic mi nie mówiła. Pewnie w terminarzu powinienem mieć zapisane, co wtedy robiłem, ale nie wziąłem go ze sobą. – Jeżeli istniała jakaś sprawa, która wymagała twojej natychmiastowej interwencji, powinieneś nas o tym powiadomić.
I wtem mnie olśniło. Grudzień, tuż przed świętami. Opuściłem Konohę i zostawiłem wszystko pod bacznym okiem Shikamaru, żeby…
– Hehe – zaśmiałem się nerwowo. – Fałszywy alarm… – odburknąłem.
Czy muszę wspominać, że Homura wcale nie wyglądał na przekonanego moimi wyjaśnieniami? Powinien przecież rzec coś w stylu: A, okej, nie ma sprawy!, a zamiast tego wgapiał się we mnie wyczekująco.
No to słuchaj, poszedłem szukać tajemniczej jaskini, do której zdezerterował Sasuke, w której sądziłem, że go gwałcili, a potem już nie wiem, co myślałem. Niczego takiego jednak nie znalazłem, więc zapomnijmy o tej rozmowie. Widocznie Sasuke sfałszował raport, bo miał takie widzimisię, ale kto by się tym przejmował!
Spojrzałem błagalnie na Shikamaru. Miał łeb na karku, powinien bez problemu ruszyć głową i coś wymyślić! Coś wystarczająco przekonującego, by Homura przestał drążyć, a jednocześnie takiego, żeby…
– Chodziło o Uchihę.
C-co? Nie mogłem uwierzyć własnym uszom, Shikamaru mnie zdradził!
– Tak podejrzewaliśmy – odrzekł staruszek, splatając dłonie. – Długo to trwa? Długo sprawia problemy w wiosce? Ile czasu już go kryjesz, Hokage?
– Tak… nie… to znaczy, ugh! Do czasu tego pożaru, nie zrobił niczego… podejrzanego. Wynikły pewne problemy, ścigaliśmy szajkę przemytników, dostali go w swoje ręce i… i…
Blisko prawdy, ale nie za blisko. Nie skłamać, ale żeby też nie wyznać wszystkiego – nie byłem wcale dobry w takie zagrywki. Język powoli zaczynał mi się plątać i gdybym jeszcze choć raz otworzył buzię, zapewne od razu bym tego pożałował.
Gdzieś coś się rozłączyło, wypadła jakaś wtyczka, która łączyła mój mózg z ośrodkiem mowy i wszystko szlag trafił. Transmisja odbywała się okrężną drogą, a żeby i to dodatkowo skomplikować, każda dodatkowa chwila dzieląca ją od celu, zniekształcała przekaz. Efekty mogły być opłakane.
Homura przeniósł wzrok ze mnie na Shikamaru, oczekując, że przynajmniej od niego uzyska jakąś sensowną odpowiedź.
– Uchiha miał kłopoty, to prawda.
I cisza. Nara się nie wysilił, a ten przebrzydły dziad nie zamierzał odpuszczać. Zajrzał do swoich notatek, zmarszczył brwi i ponownie zwrócił swój wzrok w naszą stronę. Co tym razem, do licha?
– Na czym miała polegać interwencja Hokage? Moje źródła donoszą, że Uchiha był już w tym czasie w wiosce.
O ja pierdolę. Miałem w biurze kreta?
– Miejsce wymagało tego, by niezwłocznie zbadać je w Trybie Mędrca. Z wyjątkiem Naruto, nie mamy w Konoha nikogo, kto by to potrafił.
Homura zacisnął usta.
– A zostało to przed nami zatajone, ponieważ…?
– Bo sprawa jeszcze wtedy nie była poważna – odpowiedział ze spokojem mój doradca. – Prawda jest taka, że Naruto nie miał wystarczająco poważnych powodów, by się tam udać i był to akt samowolki z jego strony. Okazało się jednak, że przeczucie go nie myliło.
Homura spojrzał na mnie zza szkieł, jak na nieposłusznego dzieciaka, który znowu wywinął jakiś głupi numer. Pośrednio jego oczy miały rację.
– Nie mogę powiedzieć nic więcej, dopóki śledztwo trwa. W tej sprawie jest jeszcze wiele niejasności.
Nara uciszył prawdopodobnie kolejne oskarżenia, które miałby do nas Homura. Czasem dobrze było zdradzić coś dobrowolnie, by uśpić czujność przeciwnika.
– I może jeszcze mam rozumieć, że między jedną sprawą a drugą, nie ma żadnego związku? – spytał zimno, krzyżując ręce.
– Niewykluczone… – odparł Nara, walkowerem oddając to pole.
– Masz coś jeszcze do dodania, Hokage?
Czy miałem? Zawsze miałem!
– Tak. Marnujemy czas na gadanie, a zło nie śpi.
Homura prychnął, kręcąc głową nad moją głupotą. Może i byłem Hokage, w ułamku sekundy byłbym w stanie położyć go na łopatki i miałem poparcie większej części wioski, ale on wciąż uważał mnie za niemądrego dzieciaka, który osiągnął, co osiągnął, działając na oślep i polegając na intuicji, która nie mogła być dla mnie wiecznie łaskawa.
– W takim razie miejmy nadzieję, że akurat w tej chwili Uchiha zrobił sobie drzemkę.
– Nie jego miałem na myśli. A prawdziwe zło nigdy nie udaje się na spoczynek. Nigdy.

16 komentarzy:

  1. Nawet nie wiem kiedy zdołałam połknąć trzy notki w tak krótkim czasie. Czytałam, czytałam, nie mogłam oderwać wzroku, a tu nagle uświadomiłam sobie, że rozdziału osiemnastego jeszcze nie ma. Podkreślam; JESZCZE. Ja wiem, że niedługo zaszczycisz nas nowym chapterem!
    Aż sama nie wiem od czego zacząć. Przez te trzy notki wydarzyło się naprawdę dużo. Nie było żadnego momentu, który by jakoś odbiegał od napiętej akcji i dzięki temu mogę oznajmić, że fabuła opowiadania jest dla mnie mistrzostwem. Połączenie kanonu z własną wyobraźnią wyszło Ci znakomicie, i szkoda, że dużo ludzi jest sceptycznie nastawionych do yaoi. Gdyby nie ten fakt, Twoje SasuNaru z pewnością górowałoby na blogspocie. Jak dla mnie przoduje i wyróżnia się ze wszystkich 😊
    Zniknięcie dzieciaka dalej pozostaje zagadką. Wciąż jakiś głos podpowiada mi z tyłu, że to wszystko zaaranżował Uchiha, ale z drugiej strony jaki bym miał w tym cel? Zdrowy rozsądek nakazuje mi pozostać cierpliwą i spokojnie poczekać, aż wdrążysz nas w dalszą akcję, aczkolwiek tak trudno mi usiedzieć spokojnie, iż mam wrażenie że zaraz mnie rozniesie XD Ostrzegam, jestem osobą, która naprawdę dużo rzeczy przeżywa, a jeżeli chodzi o historię, w której wciąż widzę potencjał, i która w dalszym ciągu nie zdołała mnie zanudzić, tylko dalej sprawia, że utożsamiam się z bohaterami i czuje, jakbym doznawała to wszystko z nimi, to musisz wiedzieć, że być może będziesz miała kiedyś na sumieniu czytelniczkę, która poprzez swoje niezrównoważenie za bardzo weźmie do serca losy Uzumakiego i Uchihy <3 . Tak wiem, długie zdanie. Mam nadzieję, ze zrozumiałaś co miałam na myśli. Czasem ciężko mi zrozumiale przelać to co tkwi w mojej duszy.
    O proszę, czyżby nasz czarnowłosy nagle nie miał nic przeciwko stanąć twarzą w twarz z Hokage (a raczej kochankiem) w jego gabinecie? Uwielbiam jak się ze sobą nie dogadują. Mam wrażenie, że to ich przybliża i choć w naszym realnym świecie takie coś uchodziłoby za toksyczny związek, tak w opowiadaniach, filmach, serialach, książkach, etc. Widać, iż mają się ku sobie. I nie ważne w jaki sposób się do siebie odzywają, nie robią tego tylko i wyłącznie ze złości. Kieruje nimi troska o dobro bliskiej osoby. I wydaje mi się, że właśnie to chciałaś ukazać. Jeśli się nie mylę to żądam APLAUZ! Bo Ci wyszło 😊
    Nie spodziewałam się, że Naruto odważy się pokazać Sasuke zdjęcia. Według mnie postąpił dość… odważnie. Zważywszy na to co później rozegrało się w wiosce. Sasuke nigdy nie był, nie jest i będzie święty. Nie tylko dla Naruto jest trudno go rozgryźć. Z jednej strony wkurza się, kiedy się o niego martwi, z drugiej zaś nie ma nic przeciwko, aby się zobaczyć, ale mimo wszystko znajdzie jakąś przeszkodę, która te spotkanie uniemożliwi. Chociażby ów czwartek, podczas którego Uzumaki zamienia się w wujaszka i odwiedza Taichiego. Dzieciak również jest niczego sobie. Bardzo lubię z nim momenty, ponieważ troszeczkę rozluźniają atmosferę, ale również powodują, iż akcja w dalszym ciągu jest rozbudowana. Trochę mnie zszokowało, czemu miał zamiaru spotkać się wujaszkiem. Czyżby nasz per przystojny ponurak maczał w tym swoje paluszki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomnienia Uzumakiego pozwoliły mi ponownie powrócić do całego uniwersum stworzonego przez Kishimoto. Dzień wcześniej oglądałam „Boruto The Movie”, więc pogłębiłaś moją nostalgię XD
      Nie, nie, nie! Konoha nie może spłonąć! Na początku byłam pewna, że będzie po niej i odetchnęłam z ulgą, kiedy sytuacja została opanowana. I ponownie do głowy przychodzi mi Sasuke. On to chyba wiecznie będzie sprawcą wszystkiego co najgorsze XD Zastanawia mnie co Taichi robił w dzielnicy Uchiha. Dalej nie mamy pojęcia kto tak naprawdę jest jego ojcem. Czyżby Uchiha specjalnie go tam zostawił? A może jego klan ma coś wspólnego z jego egzystencją? Oj Haruno, coś ty odwaliła te parę lat temu!
      Ohoho, młody niezły jest! Skubany, zwrócił uwagę na znak, który Sasuke pisał w charakterystyczny sposób. Zrobiło mi się żal Naruto. Odwiedzał chłopaka od zawsze, a ten mimo wszystko wytknął mu, iż nigdy do niego nie przyszedł. Wiem, że pojawiał się jako inna osoba, jednakże próbowałam znaleźć się w podobnej sytuacji do niego i na jego miejscu byłoby mi naprawdę przykro. ” Słyszysz, Taichi? Przyjdę. Od teraz wszystko się zmieni. Obiecuję. Przyrzekam.” - te słowa złapały mnie za serce. Zwłaszcza, iż obwinia się za śmierć jego matki.
      Co do serca, te należące do Uzumakiego musiało stanąć! Kiba I Hanabi nieźle wywęszyli jego obecność z Sasuke w sypialni. O mały włos a wszystko by się wydało! Uchiha nie jest tylko sam w sobie kłopotliwy, stwarza kłopoty każdemu dookoła, a zwłaszcza tym, którzy go kochają.
      Odnalezione jakieś zdjęcia? Byłam ciekawa, co tym razem przedstawiały. Losy rodu Uchiha chyba na zawsze pozostaną dla mnie przykre… Ciężko jest pisać, czy mówić o nich jako szczęśliwym klanie. Ta rodzina była od samego początku skazana na porażkę. Łatwo nam oceniać, iż mogli to rozegrać w inny sposób. Trudno postawić się w czyjejś sytuacji, a zwłaszcza w sytuacji wykreowanego bohatera, który pomimo iż posiada wiele możliwości, tak naprawdę wybiera tę zgubną, ponieważ tak skonstruowane jest nasze życie. To pewien schemat, który się nam nie nudzi, ponieważ jest dla nas uzasadniony. Uchihowie są dla mnie najlepiej stworzoną rodzina z jaką kiedykolwiek się spotkałam. I w kanonie i u Ciebie. Kocham tak samo Sasuke jak Itachiego. W jakimś stopniu rozumiałam również Madarę, który należy do skur**nów numer jeden (PRZEPRASZAM ZA SŁOWNICTWO). Tak wiem była o nim tylko wzmianka, ale mam to do siebie, iż dodaje pewne anegdotki, jakie formułują się w mojej głowie. Czasem się sama sobie dziwię, że potrafię tak otwarcie wyrażać swoje zdanie XD
      Do czego więc zmierzam. Dodając motyw tego klanu powodujesz, iż czytelnicy czują się jakby ponownie wrócili do uniwersum. I wydaje mi się, że właśnie to sprawia, iż Twoje opowiadanie jest wyjątkowe. Niby o homoseksualistach, niby zgotowałaś ciężki los głównym bohaterom (czyt. Sakurze), ale wciąż powodujesz, że nie traktujemy tego opowiadania jako zwyczajnego fanfiction. I NAPRAWDĘ JESTEM PEŁNA PODZIWU, ŻE DAŁAŚ RADĘ COŚ TAKIEGO DOKONAĆ!

      Usuń
    2. Pora na ostatni fragment rozdziału 17. Mimo iż porwanie płyt mogło się okazać oczywiste, tak na coś takie nie wpadłam. A potrafię przewidzieć dalsze sytuacje, więc kolejne brawa 😊 Pomiędzy tymi aspektami skupiłam się na innych, również ważnych motywach, więc udało Ci się odwrócić moja uwagę. No i nasz Naruto chyba się trochę wkurzył. Jeszcze nigdy tak stanowczo nie rozkazał czegoś Shikamaru. Skoro ma wymienić zamki, to co nas dalej spotka? 😊
      Uzumaki ciągle tonie w swoich papierach. Tylko raporty, raporty i raporty. Przewalone, nie chciałabym być na jego miejscu. Wydaje się być fajnie głową wioski, posiadać władze oraz autorytet. Z obowiązkami niestety już jest gorzej. Widać, że przygniata to Naruto. Nasz dureń ledwo potrafi się skupić przez dwie minuty, a co dopiero ogarniać całe stosy papierzysk. Tak wiem, miła dla niego jestem, ale wiedz, że go kocham <3 Ale zaczął działać. I to mi się podoba!
      Wracając do Hokage – spadające twarze pierwszego, drugiego i trzeciego nie pozwalały mi pojąć, że to nie dzieje się naprawdę. Znowu myślałam, że to koniec i tym razem ważny zabytek wioski ucierpi. Oj Uchiha, nieźle męczysz swojego kochasia. On naprawdę powinien się zastanowić za co Naruto go darzy miłością XD Gra z nim w kotka i myszkę. Uważam, iż wstydzi się własnych uczuć, bądź nie jest gotowy wyjawić czegoś, co od dłuższego czasu na nim ciąży. Szuka innych rozwiązań, chce aby inni sami na to wpadli. Aczkolwiek nie zdaje sobie sprawy, że postępuje niewłaściwie. I to nie tylko Taichiego pochlania ciemność, mrok jest drugą naturą Sasuke. Trudno mi zliczyć ile razy Uzumaki popadł w jego iluzję. Sasuke ty cwany lisie! Wyznanie przez Uzumakiego namiętności wgniotło mnie w fotel. Nie miało w sobie przesłodzonych słów, było to szczere wyznanie, nawet krytykujące czarnowłosego. Naruto pokazał, że mu zależy, że pomimo tych utrapień i jego przeszłości wciąż go kocha. Zaiste, że miłość między obojgiem mężczyzn potrafi być bardziej czarująca niż między kobietą a mężczyzną <3 Nawet podczas snu się do niego dobierał! No i oczywiście wiemy, że Uchiha tak naprawdę nie chce tego zakończyć, w przeciwnym wypadku nie przyznałby się, iż wnet się spotkają ponownie <3
      Od zawsze nie przepadałam za starszyzną. Mam wrażenie, że przez własne ego robili z władców idiotów. Nawet przy nich Naruto nie stara się udawać zarozumiałego pana Konohy, tak trzymać nasz młotku! Choć fakt faktem, jeśli jakaś część wioski spłonęła, tak stanowi to dość poważny problem. Uzumaki bardzo dobrze im dowalił. Zaśmiałam się, kiedy Nara musiał mu podpowiedzieć jedno słówko XD Skojarzyło mi się to z dwójką moich ulubionych bohaterów powieści Ziemiańskiego „Achaji”. Uwielbiam takie komediowe sytuacje!
      Owszem, nie można uszczęśliwić wszystkich, ale właśnie to wyróżnia Naruto spośród reszty Kage. On kroczy własna drogą, a nie tą podyktowaną przez starszyznę. Nawet jeśli Hiruzen za młodu był podobny, tak jak każdy z nich posiadał swoje za plecami. Naruto podejmuje pochopnie decyzje, jednakże właśnie dzięki temu potrafi sobie poradzić z problemami. Jest to w sumie dość kontrowersyjny temat, w końcu powiązany w jakimś stopniu z polityką. Poniekąd Homura miał rację, podobnie jak Naruto. Można by w tej kwestii polemizować.

      Usuń
    3. No to Uzumaki wpadł. Powróciłam pamięcią do wcześniejszych rozdziałów i faktycznie o niczym nie wspomniał starszyźnie. Kage powinien prawie zawsze pozostawać w wiosce, więc nic dziwnego, że w końcu Homura zechciał wyjaśnień. Na początku miałam mieszane uczucia co do przyznania się Shikamaru, jednakże potem zdałam sobie sprawę, że nie mógł pozwolić, aby Naruto ponownie zrobił z siebie debila. Choć coś czuję, że narobi to niezłego kwasu między nimi, tak ktoś musiał postąpić słusznie. Od samego początku widać, iż starszyzna dalej nie może znieść istnienia ostatniego członka splamionego rodu. Uchiha jednak potrafi być sprytniejsi niż oni. Jak na razie to Uzumaki znajduje się w wielkiej czarnej dupie. W jaki sposób z tego wybrnie?
      Jak zawsze, będę czekać! Doskonale Cię rozumiem, co to znaczy prawie dwa tygodnie pracy jednym ciągiem. Przechodziłam przez coś takiego końcem czerwca, więc nie polecam. Cieszę się, że do końca wciąż pozostała masa rozdziałów. I mimo iż jesteś w połowie, to przez te 19 notek dużo nam zaserwowałaś ^^
      PS Komentarz zajął mi trzy i 2/3 czwartej strony w Wordzie. Ja pierdole, mój rekord XD <3

      Usuń
    4. Zatkało mnie. Autentycznie nie wiem, co odpisać, bo napisałaś mi tyle wiele wspaniałych rzeczy, że pierwszy raz od dawna czuję się onieśmielona. Jest mi bardzo, bardzo, bardzo miło, że podoba Ci się to, co stworzyłam! Pękam teraz trochę z dumy i puszę się jak paw, bo zaczęłam to pisać na NaNo 2016 i było dla mnie ogromnym wyzwaniem, by codziennie pisać około 1600 słów. Nie miałam fabuły, nie wiedziałam, do czego zmierzam, wszystko powstawało na już, teraz, bez planu, a często i świadomości, o co w tym tak naprawdę chodzi. Po prostu musiałam, to pisałam, bojąc się, co z tego wyjdzie i jak bardzo niespójne się to okaże (oczywiście było, aż tak wybitna nie jestem, by poszło gładko, więc sporo rzeczy później poprawiałam :D). Jednocześnie mam sporo obaw, bo... później jakaś bardzo niewielka część opowiadania powstawała sobie stopniowo w ciągu roku, a druga jej połowa na NaNo 2017. I teraz pytanie, czy po sklejeniu tego w jedno, faktycznie okaże się to całością? A mam obawy, że niestety nie i różnice będzie widać. Błagam nie rozczaruj się xD
      Przejdźmy dalej, bo na razie zamiast odpisywać, to marudzę, czego robić przecież nie powinnam, bo zasypujesz mnie tyloma komplementami, że to aż nieprzyzwoite :-)
      No właśnie, jaki Sasuke miałby w tym cel? Może z pozoru wydaje się, że żaden, a jakiś jednak jest, gdzieś głęboko, głęboko ukryty? Oj wredna jestem, wiem. Do zniknięcia Kazuo jeszcze wrócimy, choć nie w najbliższym czasie, więc oddziel chwilowo swoją egzystencję od jego losów. Wróćmy do Naruto, jemu się na razie nic nie dzieje ;-)
      Hehe, zacieram teraz rączki, bo w tej rozmowie jest coś takiego, czego na pewno nie zauważyłaś, bo nie mogłaś :D. Oczywiście dobro Sasuke zawsze jest dla Naruto bardzo ważne, może nie najważniejsze od kiedy nie jest pewien, czy może mu ufać, ale wciąż ważne. Ale o czym tak naprawdę myśli Sasuke, podczas tej rozmowy? No to już jest inna bajka :D.

      Usuń
    5. Naruto może nie tyle postąpił odważnie, co nierozważnie. Obiecał Shikamaru, że nie zdradzi Sasuke, co jest na kolejnej płycie, po której przestał wierzyć w gwałt, więc bezmyślnie wyskoczył z tym zdjęciem. Jest mocno niezdecydowany, bo z jednej strony już mu nie wierzy, a z drugiej wciąż chce go chronić i w dodatku proponuje wspólne pójście do Taichiego, jakby w mig zapominając o swoich podejrzeniach, że ze zniknięciem Kazuo Sasuke może mieć coś wspólnego. Skacze ze skrajności w skrajność i chyba sam nie wie, co powinien myśleć.
      Film „Boruto” był spoko, podobał mi się, ale nie wiem jak Ty, ale ja anime i mangi „Boruto” nie trawię. To jest tak spartaczone, że płaczę, jak to widzę. Z rozpaczy.
      Sasuke ma wiele na sumieniu i jeden pożar w tą, czy w tamtą chyba nie robi w jego życiorysie różnicy xD. A co do tego, co odwaliła Sakura – nie powiem. Za to dodam, że chociaż fizycznie nie pojawia się w tym opowiadaniu, to bardzo ją tu lubię :D. Raz, że jest martwa, a dwa, że nie napisałam o niej niczego złego, żeby mnie nie wkurzała podczas pisania xD.
      No i co tam robił Taichi? Co też było w tym liście? Hmmm… Chciałabym coś więcej zdradzić, w sumie to nawet nic jakoś szczególnie istotnego czy wielkiego, ale z racji tego, że ten wątek pojawia się w rozdziale 20, to nic nie powiem. Dostałam takiego kopa energii dzięki Tobie, że może ten rozdział wcale nie będzie wrzucony tak późno, jak mi się początkowo wydawało. Niemniej nic nie obiecuję.

      Usuń
    6. Tobie się włączają anegdotki, a mnie się teraz włączy taka dygresja, że mi miejsca pewnie nie starczy. Rozumiem Cię doskonale, bo ja też kocham wszystkich Uchiha (może poza Obito, on mi jakoś od samego początku nie pasował i mnie irytował). Sasuke całym serduszkiem na wieki wieków właśnie przez tę jego niedoskonałość, wybory, które podejmował i za które przez wielu był nienawidzony (zwłaszcza po śmierci Itachiego). Zawsze go rozumiałam, choć przecież jako bierny obserwator wiedziałam, że to co robi, nie przyniesie niczego dobrego. Mimo to byłam całym sercem z nim, kiedy się staczał (jak to brzmi). Kocham też Itachiego, choć uważam, że wbrew pozorom wcale nie był taki wspaniały, na jakiego go kreują, bo po głębszym namyśle w jego działaniach było sporo luk i nieprzemyślanych decyzji. Kocham Shisuiego, Fugaku, kocham ich wszystkich. Kiedy oglądałam „Naruto” nie brakowało mi spotkania Naruto z Kushiną czy Minato, tak naprawdę zawsze marzyłam, żeby przekonać się, jak wyglądałoby ponowne spotkanie Sasuke z ojcem. Widzę to spotkanie dokładnie w momencie, kiedy Sasuke przyłącza się do pokonania Madary. Po tym, kiedy młody Uchiha poznał już prawdę, co powiedziałby Fugaku? A co on powiedziałby jemu? Tak mnie to cholernie męczyło, że męczy mnie do dziś i bardzo często wracam do tego myślami. Tak strasznie mi tego zabrakło w mandze i anime, że kilkukrotnie sama próbowałam to sobie napisać, ale… nie potrafiłam. Oni są tak wspaniali w swojej ograniczonej wylewności i nieprzewidywalności, że nie potrafię przewidzieć przebiegu tego spotkania. Jakby zareagował Fugaku na drogę, którą obrał jego syn? Tyle pytań, tyle niewiadomych. Manga skończyła się tyle lat temu (a tak nawiasem, to ostatni chapter był w moje urodziny… nie dość, że to miał być koniec, to jeszcze dostałam SasuSaku prosto w twarz! To był cios… Najgorsze urodziny w moim życiu…), a ja się z tym nie pogodziłam i do tego ciągle wracam, dlaczego? Co też takiego mają jeszcze ci wszyscy Uchiha, że nie potrafią wyjść z głowy?
      Wrócę do komentarza, bo popłynęłam. Zgotowałam ciężki los Sakurze? :D Uśmierciłam ją, ma się teraz dobrze! xD Zobacz jak źle ma Naruto, który prawie wariuje z powodu sytuacji, no i Sasuke, któremu nie wiadomo w sumie co tak naprawdę jest. Ci to mają przekichane, a nie jakaś tam Sakura :D

      Usuń
    7. A tak na poważnie, to dziękuję. Piszę niby jakieś tam sobie gejowskie ff, ale biorę je wbrew pozorom bardzo na poważnie i chcę jak najwięcej z siebie wycisnąć i dać czytelnikom, więc Twoje słowa bardzo mnie uszczęśliwiają. Chciałam pisać dobrze, chciałam, żeby to nie było tylko zwykłe ff i strasznie się cieszę, że dostrzegłaś w nim coś więcej!
      Ha! Sasuke jest sprytny. Naruto pokazał mu zdjęcie, a on dopowiedział sobie resztę i się nie pomylił. Teraz ma już jedyne dowody i raczej nie ma dla niego znaczenia to, że bez komputera naszego Hokage nie będzie w stanie odtworzyć nagrań. Nie na tym mu przecież zależało. Ale, ale! Ciekawa jestem, czym odwróciłam Twoją uwagę? 
      Naruto jest uparty, więc jak się mocno, mocno zmobilizuje, to i z papierami da sobie radę. Ciekawe jest jednak to, że gdyby nie Shikamaru, to nie podołałby na stanowisku Hokage. Ma charyzmę, ma wielkie serce i chce wyplenić zło z serc mieszkańców, ale poza tym on się zupełnie do tego nie nadaje :D.
      Fragment, kiedy Shikamaru podpowiada Naruto jest jednym z moich ulubionych :D. Uzumaki to Uzumaki, musiał czegoś zapomnieć xD bez tego ta rozmowa byłaby stanowczo zbyt poważna. Co do Starszyzny – ja też ich nie lubię (biedny klan Uchiha…), ale z drugiej strony zgadzam się z tym, że Homura miał po części rację. Otóż ja nie lubię tworzyć bohaterów, którzy jej nie mają i popierają swoje argumenty na czymś, w czym również ani krzty sensu nie ma. W prawdziwym życiu nie zawsze argumentacja do nas przemówi, bo może tyczyć się np. poglądów religijnych, ale zawsze ma jakieś podłoże. Zły bohater, czy dobry, nieważne, on zawsze w jakiś sposób myśli i na czymś opiera swoje zdanie. Nie są to wyimaginowane poglądu z kosmosu, o czym często wiele osób zapomina.
      O nie, tylko nie Achaja. Jak ja nienawidzę tej książki xD
      Naruto jest pomiędzy młotem a kowadłem. Coraz bardziej dobro Konohy oddala się od dobra Sasuke. Te dwie sprawy już się nie łączą, nie przeplatają się. Wybierając jedno, skazuje drugie. Dla naszego Hokage to musi być straszne, prawda?
      Jeszcze raz strasznie Ci dziękuję za tak długi komentarz i tyle wspaniałych słów! Odpisywałam na niego po trochu przez… pół dnia xD. Ale musiałam, zależało mi by zrobić to porządnie, bo zwykłe dziękuję, to byłoby zbyt mało. Zmotywowałaś mnie, by poświęcić więcej uwagi drugiej połowie historii i na pewno postaram się doprowadzić to, co już mam, do jak najlepszego stanu. Miewam chwile, kiedy naprawdę strasznie się zniechęcam i mi się nie chce, ale to nie jest jedna z nich 
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Cieszę się z pojawienia nowego rozdziału(i to dwóch - podwójna porcja rozkoszy)!
    Bardzo podobał mi się ten sen Naruto i to co w nim robił. Nic dziwnego, że śni o papierach i Sasuke - to mu najbardziej zajmuje głowę, prawda?To o papierach zabrzmiało tak jakby podświadomość Uzumakiego wypomniała mu, że ma jeszcze bardzo dużo do zrobienia z nimi ale nie może bo śpi. I bardzo dobrze wypadł tu jego wyśniony, podświadomy Sasuke - pokaże się kiedy będzie chciał,to tak do niego podobne... i zapewne prawdziwy też tak zrobi jeśli tylko Naruto nie odnajdzie i nie dopadnie go wcześniej. Ta jego przemowa do niego - to było piękne i takie prawdziwe, szkoda tylko, że w podświadomości a nie realnie (choć podejrzewam, że Uchiha też by mógł tak zareagować), to jest naprawdę tutaj potrzebne!
    Nic dziwnego, że Naruto czuje się przemęczony biorąc pod uwagę to co się dzieje, ciągle się martwi i próbuje dojść co się dzieje a teraz nawet o tym śni.
    Rozmowa ze Starszyzną - świetne. Koharu jak dla mnie wypadła trochę nienaturalnie bo nigdy w kanonie nie wyrażała się tak ale to może dlatego, że wtedy był Danzou i/lub dlatego bo mówiła do Hiruzena, który był jej towarzyszem z drużyny lub Tsunade, którą szanowała za umiejętności i doświadczenie. Uważa go za dziecko i tak go potraktowała- kiedy miała dość wyszła(bo Naruto jest Hokage i z tego powodu to ona nie może go wyrzucić z pokoju). Homura wypadł tu o wiele lepiej - też uważa go za naiwnego chłopca, któremu ideały przysłaniają rzeczywistość ale go słucha i krytykuje go jak się wypowie a nie tylko jak wejdzie, na dobre o nim świadczyło też, że próbował załatwić z nim to co niezbędna a nie wyszedł tuż po tym jak Naruto pokazał, że nie da im sobą dyrygować. i tu Naruto zrobił prawie najlepszą rzecz(prawie- bo najlepsze byłoby odwołanie ich ze składu Starszyzna i zastąpienie osobami godnymi zaufania a nie żądnymi władzy intrygantami i też nie powinien tracić opanowania) - nie dał im na głowę wejść i sam opieprzył za ich zachowanie(bo to się przynajmniej tu Koharu należało).
    Jestem ciekawa jak się to dalej potoczy( i co się dzieje z Kozuo oraz czemu dosłał taką wiadomośc o Taichim).
    Pozdrawiam, Mei

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak często bywa, że śni nam się to, co najbardziej zaprząta nam głowę. Choć mnie ostatnio śni się owsianka i nie mam pomysłu, jak się to ma do mojego życia :D jem ją codziennie na śniadanie, czyżby za mało?
      Nigdy się nie zastanawiałam nad postacią Koharu, może dlatego nie wydaje Ci się taka, jak w kanonie. Mało o niej wiemy, nie odgrywała nigdy żadnej większej roli, więc i nie miałam konkretnego obrazu jej osoby, a była mi potrzebna jakaś wybuchowa i awanturnicza osóbka w tym gronie, padło na nią :-). Chociaż jak się nad tym dłużej zastanawiam, to przypominam sobie jak została przedstawiona Koharu we wspomnieniach Itachiego po walce z Kabuto, kiedy pokazywał Sasuke prawdę. Pamiętam, że Hiruzen musiał ją stopować, bo po usłyszeniu o planach Uchiha, od razu wyzwała ich od zdrajców i jako jedyna zareagowała gwałtownie. No nic, może trochę ją podkoloryzowałam :-)
      Dzięki za komentarz! Rozdział na pewno wrzucę dzisiaj :-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Bardzo poobał mi się poprzedni rozdział z tym tak realnym snem i dzisiejszy. Podobała mi się buntownicza postawa Naruto. :D Koharu należał się ten opieprz, a Shikamaru ładnie wybronił Naruto.
    Ta starszyzna zawsze mnie wkurzała - Naruto dobrze podsumował, że to ludzie, którzy żyją w innej epoce i wszelkie zmiany są solą w oczy. Cikawa jestem, co ty tm wymyśliłaś, bo w sumie niewiele się na razie wyjaśniło. :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wciąż niewiele się będzie wyjaśniać, bo starałam się trzymać wszystkie tajemnice głęboko ukryte aż do ostatniej linijki :D. No dobra, może nie aż tak ;-)
      Dzięki za komentarz!
      Pozdrawiam również :-)

      Usuń
  4. Cześć! Wpadnij do mnie:

    https://kuroshitsujizbior.blogspot.com/

    Anime się skończyło, a nowy rozdział mangi nieprędko? Czujesz niedosyt i nie wiesz, co robić? W takim razie idealnie trafiłeś!/aś! Zagłębij się w świat XIX wiecznej Anglii razem z Mrocznym Kamerdynerem i Psem Królowej! Na blogu znajdziesz opowiadania, od romansu przez erotykę i historyczne po kryminały. Nie zwlekaj, bo ominie cię jedno z najlepszych fanfiction Kuroshitsuji :P Naprawdę warto!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    to ja ;) spodziewałaś się mnie... przepraszam za mój brak odezwu, ale vo ja mogę powiedzieć kilka rzeczy które mnie przygniotły i nie ma się ochoty ns nic... choć po trochu to czytałam, aż w końcu jestem tutaj...
    opowiadanie jest fantastyczne, Sasuke i jego zachowanie, co naprawdę się wydarzyło tam i kto za tym stoi... a co z Kazuo gdzie zniknał...
    już nie mogę doczekać się następnych rozdziałów...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, fajnie Cię widzieć!
      Rozdzialik będzie już dziś, koniecznie daj znać, jak Ci się podobał ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Hejeczka,
    starszyzna mnie wkurza, może jakaś trucizna i już po problemie? choć jak widać z Homura to jeszcze normalnie można porozmawiać... czyżby to pod postacią Shikamaru krył się Uchiha, bo nie chcę aż wierzyć że Shika właśnie by potwierdzał, że Sasuke za tym stoi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń