Witam!
Udawajmy, że tej koszmarnie długiej przerwy pomiędzy rozdziałami nie było, dobrze? Postaram się, żeby to się już nie powtórzyło. Na życzenia świąteczne już trochę za późno, ale szczęśliwego 2019 mogę jeszcze życzyć :-)
Zapraszam do czytania!
____________________________________________________________
Kiedy nieco się
uspokoiłem – a polegało to mniej więcej na tym, że przestałem chodzić nerwowo
wokół własnego biurka – bez zastanowienia wyleciałem z gabinetu i nie
przejmując się siąpiącym z nieba deszczem, pobiegłem w stronę
dzielnicy Uchiha. I nie tylko nim się zresztą nie przejmowałem. Nie ruszyło
mnie też to, że zostawiłem zapalone światło w gabinecie, nie wyłączyłam laptopa
ani nie zamknąłem drzwi, więc w każdej chwili ktoś mógł wejść i dowiedzieć się
więcej, niż powinien.
Ja po prostu biegłem,
bo liczyło się tu i teraz. Liczyło się to, co było i co jest, zamiast tego, co
będzie. Sasuke… Sasuke przez cały ten czas…
– Sasuke! –
krzyknąłem, stając pod jego domem i, nie czekając na odpowiedź, zacząłem walić
pięściami w drzwi. – Sasuke!
Ale drań nie
otwierał. Nie wyjrzał nawet przez okno ani przez wizjer, żeby sprawdzić, kto
to, bo zasłoniłem go ręką… Ale przecież raczej mnie słyszał.
– SASUKE!
Odpowiedziała mi
cisza. Powoli zaczynałem czuć zimno bijące od przemoczonych ubrań. Czułem, że
szczękam zębami, chociaż wewnątrz mnie wszystko płonęło. Jakby ktoś wbił mi
rozżarzony do czerwoności sztylet w plecy, a gorąca krew zalała wnętrzności.
Bolało, cholernie bolało.
– Nic mi nie powiesz,
Sasuke?! A co z tym całym Z, z tym,
brzmiącym jak zemsta?! Gdzie je…
– Gdzie je mam? –
Uchiha otworzył niespodziewanie drzwi, patrząc na mnie obojętnie. – Jak się
dowiedziałeś?
Zanim zdążyłem
pomyśleć, spoliczkowałem go mocno, a potem wskoczyłem do środka i uchroniłem
jego ciało przed upadkiem. W to uderzenie włożyłem naprawdę sporo siły, ale on
nie złapał się nawet za policzek. Wydawał się w ogóle nie zauważać, że właśnie
zrobiłem mu krzywdę. A skoro on tego nie zrobił, zrobiłem to ja. Przyłożyłem
dłoń do zaczerwienionego miejsca, przejeżdżając po nim opuszkami palców.
Sasuke odtrącił moją
rękę i odepchnął mnie, gwałtownie łapiąc powietrze. Teraz nie musiał już
udawać. Zamknął oczy i wziął kilka głębokich wdechów, po czym spojrzał na mnie
ponownie. Tymi samymi, bezbarwnymi oczyma.
– Czemu mi nie powiedziałeś?!
– wrzasnąłem, czując, że tracę nad sobą kontrolę. Już bym wolał, żeby zapłakał.
Żeby wyrzucił z siebie wszystko to, co siedziało mu na sercu i choć raz był ze
mną całkowicie szczery. – Dlaczego to mnie zależy, co?! Czemu to ja się
przejmuję, czemu nie ty?!
Krzyczałem wniebogłosy,
po raz pierwszy doceniając to, że z wyjątkiem duchów nawiedzających tę
posiadłość, nikt nie miał okazji nas usłyszeć. Nie chciałem, żeby rodzina
Sasuke dowiedziała się o tym wszystkim, nie chciałem, by musieli słuchać tego,
co miałem do powiedzenia, ale drań nie pozostawiał mi wyboru.
– Chodź za mną –
oznajmił, ruszając w głąb domu.
Chciałem wykrzyczeć
mu jeszcze tyle rzeczy! Uderzyć go jeszcze kilka razy i wymusić obietnicę, że
już wszystko będzie dobrze i że nigdy więcej niczego przede mną nie zatai.
Rozumiejąc jednak, że prowadzenie tej rozmowy w korytarzu na wycieraczce nie
jest najlepszym pomysłem, postanowiłem zaczekać. I pójść za nim.
Schowaliśmy się więc
przed rodzicami Sasuke, zamykając się w jego sypialni. O tym, że była użytkowana, świadczyła tylko świeżo rozkopana pościel i zapalona lampka w rogu. Żadnych
ozdób, niczego, co nadawałoby temu pomieszczeniu jakiegoś wyrazu. Nie było tu
ciepło czy przytulnie. Było za to bezosobowo i bezbarwnie, jakby przebywanie w
takich warunkach mogło w czymkolwiek pomóc.
– Sasuke… –
szepnąłem, kiedy drzwi się za nami zamknęły, a ja wreszcie miałem okazję
przyjrzeć się jego sylwetce. Schudł, niewątpliwie. Może nie bardzo dużo, ale
kilka kilogramów na pewno. Jego skóra wydawała się bledsza, niż zapamiętałam, a
włosy czarniejsze. Sharingan na pewno swoim odcieniem przypominałby krew, ale
wyjątkowo to nie na niego miałem okazję patrzeć. Ciemne oczy przewiercały mnie
na wylot, a ja nie miałem żadnych wątpliwości, że wyglądam w tym momencie jak
siedem nieszczęść.
– Jak się
dowiedziałeś? – Powtórzył pytanie.
– Prezenty
świąteczne. Dostałem… płytę.
Sasuke ani drgnął.
– Było na niej pewne
nagranie. Na początku myślałem, że to film, ale obrazu nie było. Tylko dźwięki.
Trzech zaśmiewających się skurwieli i… ty.
Czy ja miałem
wrażenie, że zaczął płycej oddychać? Dokładnie tak – miałem wrażenie. A
wyobraźnie miałem na tyle bujną, że jednym okiem dostrzegałem nawet, jak pada
na kolana i głośno płacze, chociaż w rzeczywistości nie poruszył się ani o
milimetr.
– Najpierw
krzyczałeś, a potem płakałeś… A oni mówili coś o jakiejś zemście, o tatuażach,
nie wiem… – zacząłem się plątać.
– To nie tatuaż, to
blizna. Pokażę ci.
Kiwnąłem głową,
obawiając się, że jeśli spróbuję coś powiedzieć, to głos odmówi mi
posłuszeństwa. Sasuke w tym czasie zaczął się rozbierać.
Nie patrząc na mnie,
niedbale zdjął przez głowę czarny golf, a potem odrzucił go na bok i powędrował
dłońmi do gumki równie czarnych dresów, które miał na sobie. Jednak, zamiast
skupić się na zsuwanych spodniach, ja wędrowałem wzrokiem po jego klatce
piersiowej, w całości naznaczonej bliznami po długich, płytkich cięciach. Nie
były to przypadkowe obrażenia zadawane podczas walki, a coś, co tworzy się z
rozmysłem. Nie potrafiłem zrozumieć wzoru, bo być może wcale go nie było, ale
cięć było tak wiele, że nie potrafiłbym ich policzyć. Kat z całą pewnością miał
zabawę na kilka godzin.
Sasuke nie miał na sobie
bielizny. Rozwiązał sznurek w pasie i pozwolił spodniom zsunąć się aż po
kostki. Moim oczom ukazały się blade, owłosiony uda, również pozaznaczane
płytkimi krechami, które w tym miejscu ciągnęły się aż po kolana, a niektóre
nawet niżej. Nerwowo zerknąłem w stronę penisa Uchihy, ale był na swoim
miejscu. Całe szczęście.
Kiedy już napatrzyłem
się wystarczająco, odwrócił się tyłem do mnie. Plecy prezentowały się dokładnie
w ten sam sposób, co reszta ciała. Nie poświęciłem im jednak specjalnie wiele
uwagi, bo mój wzrok przykuło coś innego. Wielkie, złowrogie Z, które tkwiło na prawym pośladku,
oszpecając go już na zawsze. Wszystkie pozostałe cięcia miały powodować
chwilowe uczucie dyskomfortu i wywołać wstyd, ale ten symbol miał tam pozostać już na zawsze i przypominać o tym zdarzeniu, ilekroć Sasuke spróbowałby o nim
zapomnieć.
Rana była na tyle wyrazista, że nóż musiał zatopić się naprawdę głęboko w jego ciele, a blizna
babrała się i miała już nigdy nie zagoić.
Podszedłem do niego,
a kiedy stanąłem tuż za jego plecami, wzdrygnął się. Powoli wyciągnąłem przed
siebie dłonie i położyłem powoli na jego ramionach. Tym razem się nie odsunął,
nie odepchnął mnie ani nie uciekł.
– Spokojnie –
wyszeptałem, przejeżdżając palcami po skórze, starając się nie zwracać uwagi na
strupy.
– Zmyj to ze mnie –
powiedział cicho Sasuke, odwracając się przodem do mnie. – Zmyj, dobrze?
Pokiwałem głową,
ponownie dotykając jego policzka. Moje dłonie były szorstkie, a jego skóra
miękka, choć wyczuwałem już słabe kłucie odrastającego zarostu. Patrzył mi w
oczy, kiedy ja dokładnie lustrowałem całą jego twarz. Ciemne kosmyki opadające
na czoło, prosty, arystokratyczny nos, lekko skośne, ciemne oczy, porcelanową cerę i wąskie wargi, których śmiało dotykałem palcami. Skupiłem na nich wzrok i
rozchyliłem kusząco, by w następnej chwili musnąć je własnymi.
Sasuke zatrząsł się
pod wpływem tej pieszczoty, ale zanim zdążył się wycofać, chwyciłem go mocno za
rękę i przyciągnąłem bliżej siebie. Wsłuchiwałem się w jego urywany oddech i
wpatrywałem w półprzymknięte oczy, przejeżdżając językiem po jego wargach.
Kiedy nieco się uspokoił, pozwoliłem sobie wsunąć język do wnętrza jego
ust.
To był nasz pierwszy
pocałunek. Pierwszy od czasu tego wypadku w Akademii, kiedy to niefortunnie
zostaliśmy na siebie popchnięci, a nasze usta zetknęły się w czymś, co pamiętam
jako bardzo nieprzyjemne i wilgotne doświadczenie. I chociaż teraz całowanie
Sasuke jawiło mi się jako największa pasja mojego życia, wspomnienie tamtej
chwili pozostało niezmienne. Byliśmy dzieciakami i zupełnie nie byliśmy
przygotowani na coś takiego.
Sasuke drżał w moich
ramionach, więc objąłem go ciaśniej i zmusiłem do tego, by zaczął
współpracować. Pozostał jednak nieugięty w swojej bierności i porzucił ją
dopiero wtedy, kiedy delikatnie położyłem go na łóżku. Zawisłem nad nim, a
kiedy zaczął oddawać moje pocałunki, przeniosłem dłonie z jego ramion na klatkę
piersiową i gładziłem wolnymi, kolistymi ruchami.
Bez pospiechu, bez
tej gwałtowności, która towarzyszyła nam przez wszystkie poprzednie zbliżenia.
Właściwie, to w tym momencie czułem się jak prawiczek i w pewnym sensie
właściwie nim byłem. Badałem ciało Uchihy na nowo, odkrywając w sobie niebywałe
pokłady czułości i delikatności, której zawsze mi brakowało.
Kiedy nieco rozluźnił
się pod wpływem mojego dotyku, oderwałem się od jego ust i zahaczyłem kciukami
o sutki, spoglądając mu głęboko w oczy. Czy był na to gotowy? W ciemnych oczach
pojawiło się pożądanie, a jego ciało zareagowało na tę pieszczotę, poruszając
się niespokojnie.
– Zmyjesz to, Naruto?
– Zmyję –
potwierdziłem, wędrując ustami do jego szyi i pieszcząc ją językiem. Nie
odważyłem się zrobić mu choćby jednej malinki, obawiając się, że skojarzy mu
się ona z blizną, którą miał już na pośladku. Żadnego znakowania. I tak był już
mój.
Z każdą minutą
temperatura w pomieszczeniu rosła. I dobrze, bo Uchiha nie kwapił się do
palenia w piecu i w domu panowało zimno porównywalne z tym na zewnątrz. Powoli
zrzucałem z siebie kolejne, przemoczone ubrania, zmuszając Sasuke, żeby zaczął
robić coś więcej, niż leżenie pode mną jak kłoda, ale ciężko go było namówić do
współpracy.
Kiedy pieściłem jego
podbrzusze, chwyciłem go za dłonie i umieściłem je w swoich włosach. Miałem
nadzieję, że kiedy zbliżę się ustami do jego penisa, zareaguje odruchowo i mnie
nakieruje, ale on tylko przez chwilę masował kciukami skórę głowy, po czym
zabrał ręce.
Nie wierzgał na łóżku
tak jak kiedyś, nie szarpał biodrami, kiedy robiłem mu loda i nie pieprzył
moich ust, nie przejmując się tym, że czasem się dławiłem, kiedy jego fiut
sięgał gardła. On tylko leżał, wpatrując się smutnymi oczami w sufit, dysząc nieco
niespokojnie i tylko raz na jakiś czas zagryzając wargi, kiedy zasysałem się
mocniej. Nie spojrzał na mnie ani razu, wydawał się wręcz taki nieobecny. Nawet
planowałem do niego zagadać i zorientować się, czy aby przypadkiem nie
odpłynął, ale… no, tak jakby miałem nieco zajęte usta.
I kiedy tak się
zastanawiałem, jakby zwrócić na sobie jego uwagę, on po prostu otworzył usta i
powiedział:
– Wystarczy.
Cofnąłem usta i
spojrzałem na jego twarz, ale nie wyglądał mi na człowieka pogrążonego niemal w
ekstazie.
– Już jesteś blisko?
– Przejechałem dłonią po jego penisie, ale nie wydawał mi się tak twardy, jak
powinien.
– Po prostu
wystarczy, młotku.
Złapał mnie za dłoń i
przysunął do twarzy. Nieśmiało wysunął język i polizał dwa palce, by po chwili
pochłonąć je całe. Sapnąłem, czując dreszcz, który rozlał się po całym moim
ciele. Wiedziałem, że nie robił tego po to, by sprawić mi przyjemność, a jednak
była to pierwsza pieszczota, którą poddał jakąś część mojego ciała. Nawet jeśli były to tylko głupie palce.
Ale nawet one były
swego rodzaju obietnicą.
– Sasuke… –
westchnąłem, ledwo panując nad tym, żeby się o niego nie otrzeć.
Kontynuowałem
pieszczenie jego szyi, a kiedy skończył nawilżać moje palce, musnąłem jeszcze
jego usta i delikatnie rozsunąłem mu nogi.
– Poczekaj. – Zerwał
się do siadu, odtrącając moją rękę. – Chcesz to robić w ten sposób?
– Po prostu chcę cię
widzieć.
– Ale może ja nie
chcę, co? – warknął, odpychając moją rękę, którą ponownie zawędrowałem pomiędzy
jego rozchylone uda.
– Sasuke, czy oni
cię… gwałcili?
Wzdrygnął się,
odwracając wzrok. A potem prychnął jak gdyby nigdy nic.
– Nie jestem jakąś
panienką, którą można by tak po prostu gwałcić – odparł zimno, wciąż ze
wzrokiem wbitym w pościel.
– Mylisz się. –
Chwyciłem go za podbródek, zmuszając do tego, by na mnie spojrzał. – Płeć nie
ma tu nic do rzeczy.
Zanim zareagował,
musnąłem jego wargi, by po chwili zatopić w nich język. Kiedy zaczął odpowiadać
na pocałunek, zmusiłem go do tego, by się położył i ponownie zawędrowałem
pomiędzy jego uda. Brakowało nam jakiegoś żelu, ponieważ palce nie były
wystarczająco śliskie, ale jakoś pokonałem opór, jaki przez chwilę stawiało
jego ciało i zatopiłem oba w jego ciasnym wnętrzu.
Sasuke mnie ugryzł,
więc uwolniłem jego usta, przyglądając się jego twarzy spod przymrużonych
powiek. On w tym czasie spojrzał w moje, ale ta chwila niczym nie przypominała
tych z tanich romansów. Nie patrzyliśmy na siebie z uczuciem, nie zrodziła się
pomiędzy nami nić porozumienia, nic z tych rzeczy.
Nie wiem, czego
szukał, patrząc mi tak głęboko w oczy i nie wiem, czy to znalazł. Ja sam nie
wiedziałem, czego szukałem w jego, ale nie potrafiłem przerwać kontaktu
wzrokowego, na kilka chwil zaniechując mrugania.
Nie wiem, jaki wyraz
odmalował się na jego twarzy, kiedy wysunąłem palce, bo przestałem patrzeć.
Parę razy przejechałem dłonią po swoim twardym członku i nakierowałem biodra
Sasuke w taki sposób, żeby jak najłatwiej wejść. Jego ciało było spięte,
dlatego sięgnąłem dłonią do jego penisa, który malał w oczach.
– Wejdź już, młotku.
– Usłyszałem stłumiony głos.
Spojrzałem zaskoczony
w stronę jego twarzy, ale nakrył ją szczelnie poduszką. Westchnąłem,
zaprzestając pieszczenia go.
– Sasuke, może
powinniśmy z tym zaczekać…
– WEJDŹ, DO CHOLERY!
No, to już usłyszałem
całkiem wyraźnie. Ten rozkazujący ton też był mi doskonale znany. I zanim
zdążyłem się zastanowić, czy faktycznie powinienem go posłuchać, wszedłem. Z
gardła Sasuke nie wydobył się żaden dźwięk, a ja zorientowałem się, że jestem w
środku, tylko po tym, że coś przyjemnie zacisnęło się wokół mojego fiuta. O ja
pierdole, co to było za uczucie!
Pochyliłem się nad
nim, chcąc zdjąć mu poduszkę z twarzy, ale trzymał mocno.
– Zabierz to, chcę
cię pocałować.
– Pierdol się. –
Usłyszałem stłumione słowa zza poduszki.
– Ciebie będę
pierdolił. Ale dopiero, kiedy zabierzesz to cholerstwo. Jeśli tego nie zrobisz,
to wychodzę. – Blefowałem. Było mi tak cholernie dobrze, że nikt nie zmusiłby
mnie, żebym opuścił teraz to gorące ciało. Chyba że…
Nie dając mu
możliwości w żaden sposób zareagować, szarpnąłem z całej siły i zrzuciłem
poduszkę z jego twarzy. Zamrugałem gwałtownie, kiedy zdałem sobie sprawę z
tego, że ma przyspieszony oddech, ale nic poza tym.
– Bałem się, że… –
Nie dokończyłem, bo uderzył mnie tak mocno, że na moment pociemniało mi przed
oczami.
– Co myślałeś,
kurwa?! Że ryczę?! Nie jestem jakąś pierdoloną ciotą!
Kiedy odzyskałem
wzrok, w jego oczach płonął sharingan.
– Nie – jęknąłem,
wychodząc z niego i siadając obok. – Sorry, nie dam rady.
W następnej chwili
poczułem dłoń zaciskającą się na moim gardle. Sasuke pchnął mnie z powrotem na
materac, a potem usiadł na moich biodrach, wciąż próbując zmiażdżyć mi krtań.
– Możesz, Uzumaki –
wycedził przez zaciśnięte zęby. – Możesz, ale wolisz się nade mną rozczulać,
traktując jak zwykłą pizdę, którą nie jestem. Weź się w garść!
– A widzisz ty siebie?
– spytałem, łapiąc go za biodra i z powrotem nakierowując na swojego penisa.
Sasuke nie kiwnął palcem, żeby mi pomóc, a kiedy ponownie się w nim zatopiłem,
nawet nie pisnął, o innych dźwiękach nie wspominając. – Zgrywasz twardziela,
ale leżysz pode mną jak kłoda. Twój fiut to parodia, bo nawet nie stoi jak należy. Drżysz, kiedy cię dotykam, uciekasz, chowasz się. – Wyliczałem, masując
jego kości biodrowe. – Chcesz, żebym cię zerżnął, ale twoje ciało mówi coś
zupełnie innego.
– Po prostu to zrób –
odpowiedział, odchylając głowę do tyłu.
– Nie, ty to zrób.
Proszę bardzo, ujeżdżaj mnie, jeśli potrafisz.
Sasuke spojrzał na
mnie z wyrzutem. Boże, jaką ja miałem ochotę, żeby przewrócić go teraz na plecy
i pieprzyć do utraty tchu. Silny w gębie, słaby w środku. Jedynym, co mnie
powstrzymywało, było jego chore pragnienie, by samemu sobie zrobić jeszcze
większą krzywdę. Czy moje dłonie, mój oddech, moja sperma, faktycznie mogły
zmyć dotyk tamtych? Być może, ale było na to jeszcze stanowczo za wcześnie. I
doskonale wiedzieliśmy o tym obaj.
– No dalej –
zachęciłem go, układając się wygodniej i czekając na jakiś jego ruch. – Zgwałć
samego siebie, a potem płacz w kącie, że twoje życie nie ma sensu. Zrób to,
droga wolna.
Na jego twarzy
pojawił się taki grymas, że przez chwilę się nawet zastanawiałem, czy mnie nie
uderzy. Dłonie miałem w pogotowiu jakby co, ale Sasuke był ode mnie szybszy,
więc pewnie i tak na niewiele by się w pierwszej chwili zdały. Na szczęście nie
miał takiego zamiaru. Odwrócił wzrok i powoli podniósł się do góry, uwalniając
mojego członka z raju. Chciałem westchnąć, ale to by mogło zostać źle odebrane,
więc milczałem.
Sasuke położył się
obok, tyłem do mnie. Obrażony, czy co? Z nim wszystko było możliwe. Chciałem go
nawet przeprosić za to, że tak się nad nim roztkliwiam, chociaż on wcale tego
nie potrzebuje, ale wiedziałem, że to nieprawda. Gdzieś tam w środku był
chłopiec, który czuł się bardzo skrzywdzony i potrzebował tego wsparcia.
Siedział tam skulony i łkał w ręce, którymi osłonił twarz, by nikt już więcej
nie mógł spojrzeć mu w oczy.
Może ten gruboskórny
Sasuke, który leżał obok mnie, jeszcze nie zdawał sobie sprawy z jego istnienia,
ale nadejdzie taki czas, kiedy ten chłopiec wyjdzie na pierwszy plan i doceni
wszystko to, co dla niego zrobiłem.
– Nie chcesz…
porozmawiać? – spytałem, chociaż wiedziałem, że prędzej wybije mi wszystkie
zęby, niż zwierzy się z tego, co się wydarzyło.
Milczał. Obróciłem
się w jego stronę i położyłem mu dłoń na ramieniu, sunąc nią po karku, aż do
drugiego i z powrotem. Kiedy znudziło mi się to zajęcie, zacząłem kreślić
ósemki na jego plecach.
– Daj sobie z tym
spokój – odezwał się po jakimś czasie.
– Z czym?
– Obaj wiemy, o czym
właśnie myślisz. Nie drąż, nie zagłębiaj się w to i nie próbuj ich szukać.
– Co? – Zdziwiłem
się, na moment zaprzestając wykonywanej czynności. – Słyszysz, co mówisz?
Miałbym tak po prostu zignorować, że ktoś wyrządził ci krzywdę i udać, że nic
się nie stało? I mówisz to ty, pierwszy i największy mściciel w Konoha?
– To była zemsta –
wyjaśnił, jakby zmieniało to postać rzeczy, jakby niwelowało problem. – A co,
jeśli mi się należało?
No nie wierzę w to,
co słyszę! Wiecznie nieomylny, jedyny pokrzywdzony przez cały wszechświat pan Uchiha
Sasuke twierdzi, że coś mogło mu się należeć! Świat chyba oszalał.
– Nie no, jasne. –
Przewróciłem oczami. – Nie zaprzeczam, że zrobiłeś w życiu wiele złego, ale
nawet ty nie zasłużyłeś sobie na coś takiego.
– Zemsta ma to do
siebie, że powinna być słodka i okrutna.
– A twoje wrzaski,
kiedy kwiczałeś jak zarzynana świnia, to pewnie był balsam dla ich uszu.
Słodkie, niesamowicie.
Prychnął, a ja
wróciłem do przesuwania dłonią po jego plecach. Drugą podłożyłem sobie pod
głowę i obserwowałem swoje poczynania. Starałem się nie wodzić po cięciach,
które zdobyły całe jego ciało, a ledwie je przecinać, tworząc palcami swoją
własną, oryginalną ścieżkę. Obrysowywanie ich nie byłoby raczej zbyt mądrym
pomysłem.
Sunąłem palcem w dół,
aż dotarłem do pośladków. Całe szczęście leżałem w jakiejś odległości od
Sasuke, bo inaczej wyczułby, że znowu zaczynałem się podniecać. Dla
bezpieczeństwa przeniosłem dłoń na jego biodro i głaskałem teraz jego bok.
Nawet nie wiem, kiedy
zapadłem w sen. Ostatnią rzeczą, którą zapamiętałem, był miękki koc, który ktoś
narzucił mi na ramiona i zimna dłoń we włosach.
***
Pierwszą rzeczą,
którą zauważyłem po przebudzeniu, była ciemność. Drugą, że jakoś ciężko mi się
oddycha i coś puchatego łaskocze mnie w nos. Odchyliłem koc, którym miałem
przykrytą głowę i zobaczyłem… ciemność.
Leżałem na twardym
łóżku i ledwie dostrzegałem jego granice, bo wszystkie okna były szczelnie
pozasłaniane. Odrzuciłem przykrycie i szybko tego pożałowałem, bo w
pomieszczeniu było cholernie zimno. Drań się chyba lubował w arktycznych
klimatach, bo w swojej kawalerce też nigdy nie raczył odkręcić kaloryfera.
Stanąłem bosymi
stopami na zimnej podłodze i w podskokach pozbierałem porozrzucane ubrania,
uprzednio oczywiście zapalając lampkę.
Na korytarzu nie było
wcale lepiej. Ciekawe, czy w tym lodowatym domu przynajmniej wodę w kranie miał
ciepłą, czy czekał mnie lodowaty prysznic.
Przewiesiłem sobie
ciuchy przez ramię i biegałem od drzwi do drzwi, szukając łazienki. Robiłem
przy tym tyle hałasu, że Sasuke – gdziekolwiek był – na pewno mnie słyszał, ale
nie raczył pofatygować się, by mi pomóc.
Woda na całe
szczęście okazała się mieć odpowiednią temperaturę, a wanna być na tyle duża,
że spokojnie mogłem się wyciągnąć, delektując odrobiną zasłużonego ciepełka. Ręcznika
oczywiście żadnego nie namierzyłem, a moje ubrania i tak okazały się mokre od
wczoraj, więc rzuciłem je w kąt i wyszedłem z pomieszczenia zupełnie nagi.
W pierwszej chwili
poszedłem do sypialni Sasuke, ale oczywiście żadnej szafy na ubrania nie
znalazłem, to by było zbyt proste.
– Sasuke! –
krzyknąłem w głąb mieszkania, ale odpowiedziała mi cisza.
Powoli zaczynałem na
nowo trząść się z zimna, więc z braku lepszego wyboru ubrałem jednak te
wilgotne łachy i rozpocząłem zwiedzanie. Przeczucie podpowiadało mi, że Uchiha
nie przyjmie ze spokojem mojego kręcenia się po jego domu rodzinnym i
powstrzyma mnie, zanim pozaglądam do wszystkich pokoi, ale najwyraźniej się
myliłem.
Zawędrowałem do
dawnej sypialni jego rodziców, już w progu modląc się, by nie mieli mi tego za
złe, do Itachiego, który na szczęście zmarł gdzieś indziej i pewnie nawiedzał
tamte terytoria, zwiedziłem gabinet jego ojca (tutaj też się pomodliłem o
wybaczenie), a na końcu zaszedłem do pokoju Sasuke. Tego właściwego, z
dzieciństwa.
Drań chyba ani razu do niego nie zajrzał, odkąd wrócił do Konohy. Inaczej zapewne pochowałby ramki ze
zdjęciami ze szczenięcych lat, które stały porozstawiane na szafce i biurku.
Tak, na pewno by to zrobił.
Sasuke wyniósł się
stąd jako ośmiolatek. Wkrótce po tragedii, jaka miała miejsce w dzielnicy
Uchiha, Trzeci Hokage przeniósł go do znacznie przytulniejszego miejsca. Nie
wiem, kiedy to dokładnie było, ale Sasuke przez jakiś czas po tym wszystkim
pomieszkiwał jeszcze w tym domu. Przecież to musiało być… makabryczne.
Codziennie przechodzić po podłodze, na której jeszcze kilka dni wcześniej
spoczywały martwe ciała członków rodziny. Pamiętać, jak siadali co rano przy
tym samym stole i co jedli śniadanie. Czuć ich zapach i patrzeć, jak powoli
kurzą się miejsca, do których jeszcze do niedawna byli tacy przywiązani.
Kiedy odwiedziłem
jeszcze kuchnię (i pustą lodówkę), przekonałem się, że w całym domu nikogo nie
było. Uchiha zniknął, a co najgorsze, zniknęły również wszystkie jego rzeczy.
Nie wiem, czy
bardziej byłem wściekły, czy zmartwiony, ale naprawdę ciężko było mi stłumić
chęć, by przez cały dzień biegać po wiosce i desperacko wykrzykiwać jego imię w
nadziei, że może ktoś go widział.
Kurwa, spokojnie,
Uzumaki, jesteś Hokage, czy nie?
Jeszcze raz dokładnie
przetrząsnąłem całą rezydencję, ale po Sasuke nie było ani śladu. Ani niteczki
na podłodze, ani włoska na wycieraczce.
Kiedy wychodziłem, na
szczęście już nie padało. Rozejrzałem się po pustej ulicy, czując się coraz
bardziej bezradny.
Jak miło zobaczyć rozdział ^^ Ehhh....gdybym była fanką NaruSasu pewnie przez cały rozdział miałabym fangirla, lecz jestem za SasuNaru, więc dość ciężko było z tym fangirlem. Biedny Sasuke :/ mam nadzieję że się skończy happy endem :3 Kiedy przeczytałam to, że Uchiha się wyniósł, a następnie spojrzałam na obrazek z Twojego bloga na tle poczułam taki prawdziwy smutek "Nie tym razem Naru, nie tym razem".
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci weny, czasu i chęci. I już trochę spóźnione, ale szczęśliwego Nowego Roku ^^
Rozumiem Cię doskonale, bo ja jeszcze kilka (właściwie, to kilkanaście... dokładnie 13, matko) lat temu też byłam fanką tylko i wyłącznie SasuNaru. NaruSasu nie trawiłam, ale z czasem to się zmieniło ;-). I przykro mi, że Cię rozczaruję, ale to opowiadanie będzie właśnie z tym pairingiem. W planach mam jeszcze jedno i to też niestety będzie NaruSasu :D
UsuńDziękuję za komentarz!
Nie ma sprawy z tą przerwą, najważniejsze, że rozdział jest!
OdpowiedzUsuńI nareszcie ze sobą porozmawiali na ten temat(choć mam wrażenie, że nie wszystko zostało tu wyjaśnione)ale nie poprawiło to ich sytuacji a zniknięcie Uchihy pod koniec...jestem bardzo ciekawa jak to będzie szło dalej.
Weny i wolnego czasu życzę oraz Tobie też szczęśliwego Nowego Roku!
Pozdrawiam, Mei
Nie wszystko zostało wyjaśnione, a może... nic nie zostało wyjaśnione? ;-). Bardzo bym chciała coś zdradzić, pewien szczególik, który zmienia pogląd na wszystko, ale no... nie mogę :D.
UsuńDziękuję za komentarz!
No,teraz czuję się nieco zaspokojona. :D
OdpowiedzUsuńRozowa nie do końca im się kleiła to widać. Sasuke ma problemy ze swoimi emocjami i wyraźnie nie umie o nich rozmawiać. :x I oczywiście jeszcze na koniec musiał się zawinąć i zwiać. No brawo, Uchiha. :D
Hejka,
OdpowiedzUsuńo tak fantastycznie, mimo że postawa Sasuke krzyczy "nic mnie nie rusza" to jednak cieri, boli go to co się stało... ale postawa Naruto fantastyczna, takie razsądne podejscie, delikatnie podejście, i och Naruto dominujący... :)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza