6 stycznia 2019

07. Ale nawet one były swego rodzaju obietnicą

Witam!
Udawajmy, że tej koszmarnie długiej przerwy pomiędzy rozdziałami nie było, dobrze? Postaram się, żeby to się już nie powtórzyło. Na życzenia świąteczne już trochę za późno, ale szczęśliwego 2019 mogę jeszcze życzyć :-)
Zapraszam do czytania!
____________________________________________________________

Kiedy nieco się uspokoiłem – a polegało to mniej więcej na tym, że przestałem chodzić nerwowo wokół własnego biurka – bez zastanowienia wyleciałem z gabinetu i nie przejmując się siąpiącym z nieba deszczem, pobiegłem w stronę dzielnicy Uchiha. I nie tylko nim się zresztą nie przejmowałem. Nie ruszyło mnie też to, że zostawiłem zapalone światło w gabinecie, nie wyłączyłam laptopa ani nie zamknąłem drzwi, więc w każdej chwili ktoś mógł wejść i dowiedzieć się więcej, niż powinien.
Ja po prostu biegłem, bo liczyło się tu i teraz. Liczyło się to, co było i co jest, zamiast tego, co będzie. Sasuke… Sasuke przez cały ten czas…
– Sasuke! – krzyknąłem, stając pod jego domem i, nie czekając na odpowiedź, zacząłem walić pięściami w drzwi. – Sasuke!
Ale drań nie otwierał. Nie wyjrzał nawet przez okno ani przez wizjer, żeby sprawdzić, kto to, bo zasłoniłem go ręką… Ale przecież raczej mnie słyszał.
– SASUKE!
Odpowiedziała mi cisza. Powoli zaczynałem czuć zimno bijące od przemoczonych ubrań. Czułem, że szczękam zębami, chociaż wewnątrz mnie wszystko płonęło. Jakby ktoś wbił mi rozżarzony do czerwoności sztylet w plecy, a gorąca krew zalała wnętrzności. Bolało, cholernie bolało.
– Nic mi nie powiesz, Sasuke?! A co z tym całym Z, z tym, brzmiącym jak zemsta?! Gdzie je…
– Gdzie je mam? – Uchiha otworzył niespodziewanie drzwi, patrząc na mnie obojętnie. – Jak się dowiedziałeś?
Zanim zdążyłem pomyśleć, spoliczkowałem go mocno, a potem wskoczyłem do środka i uchroniłem jego ciało przed upadkiem. W to uderzenie włożyłem naprawdę sporo siły, ale on nie złapał się nawet za policzek. Wydawał się w ogóle nie zauważać, że właśnie zrobiłem mu krzywdę. A skoro on tego nie zrobił, zrobiłem to ja. Przyłożyłem dłoń do zaczerwienionego miejsca, przejeżdżając po nim opuszkami palców.
Sasuke odtrącił moją rękę i odepchnął mnie, gwałtownie łapiąc powietrze. Teraz nie musiał już udawać. Zamknął oczy i wziął kilka głębokich wdechów, po czym spojrzał na mnie ponownie. Tymi samymi, bezbarwnymi oczyma.
– Czemu mi nie powiedziałeś?! – wrzasnąłem, czując, że tracę nad sobą kontrolę. Już bym wolał, żeby zapłakał. Żeby wyrzucił z siebie wszystko to, co siedziało mu na sercu i choć raz był ze mną całkowicie szczery. – Dlaczego to mnie zależy, co?! Czemu to ja się przejmuję, czemu nie ty?!
Krzyczałem wniebogłosy, po raz pierwszy doceniając to, że z wyjątkiem duchów nawiedzających tę posiadłość, nikt nie miał okazji nas usłyszeć. Nie chciałem, żeby rodzina Sasuke dowiedziała się o tym wszystkim, nie chciałem, by musieli słuchać tego, co miałem do powiedzenia, ale drań nie pozostawiał mi wyboru.
– Chodź za mną – oznajmił, ruszając w głąb domu.
Chciałem wykrzyczeć mu jeszcze tyle rzeczy! Uderzyć go jeszcze kilka razy i wymusić obietnicę, że już wszystko będzie dobrze i że nigdy więcej niczego przede mną nie zatai. Rozumiejąc jednak, że prowadzenie tej rozmowy w korytarzu na wycieraczce nie jest najlepszym pomysłem, postanowiłem zaczekać. I pójść za nim.
Schowaliśmy się więc przed rodzicami Sasuke, zamykając się w jego sypialni. O tym, że była użytkowana, świadczyła tylko świeżo rozkopana pościel i zapalona lampka w rogu. Żadnych ozdób, niczego, co nadawałoby temu pomieszczeniu jakiegoś wyrazu. Nie było tu ciepło czy przytulnie. Było za to bezosobowo i bezbarwnie, jakby przebywanie w takich warunkach mogło w czymkolwiek pomóc.
– Sasuke… – szepnąłem, kiedy drzwi się za nami zamknęły, a ja wreszcie miałem okazję przyjrzeć się jego sylwetce. Schudł, niewątpliwie. Może nie bardzo dużo, ale kilka kilogramów na pewno. Jego skóra wydawała się bledsza, niż zapamiętałam, a włosy czarniejsze. Sharingan na pewno swoim odcieniem przypominałby krew, ale wyjątkowo to nie na niego miałem okazję patrzeć. Ciemne oczy przewiercały mnie na wylot, a ja nie miałem żadnych wątpliwości, że wyglądam w tym momencie jak siedem nieszczęść.
– Jak się dowiedziałeś? – Powtórzył pytanie.
– Prezenty świąteczne. Dostałem… płytę.
Sasuke ani drgnął.
– Było na niej pewne nagranie. Na początku myślałem, że to film, ale obrazu nie było. Tylko dźwięki. Trzech zaśmiewających się skurwieli i… ty.
Czy ja miałem wrażenie, że zaczął płycej oddychać? Dokładnie tak – miałem wrażenie. A wyobraźnie miałem na tyle bujną, że jednym okiem dostrzegałem nawet, jak pada na kolana i głośno płacze, chociaż w rzeczywistości nie poruszył się ani o milimetr.
– Najpierw krzyczałeś, a potem płakałeś… A oni mówili coś o jakiejś zemście, o tatuażach, nie wiem… – zacząłem się plątać.
– To nie tatuaż, to blizna. Pokażę ci.
Kiwnąłem głową, obawiając się, że jeśli spróbuję coś powiedzieć, to głos odmówi mi posłuszeństwa. Sasuke w tym czasie zaczął się rozbierać.
Nie patrząc na mnie, niedbale zdjął przez głowę czarny golf, a potem odrzucił go na bok i powędrował dłońmi do gumki równie czarnych dresów, które miał na sobie. Jednak, zamiast skupić się na zsuwanych spodniach, ja wędrowałem wzrokiem po jego klatce piersiowej, w całości naznaczonej bliznami po długich, płytkich cięciach. Nie były to przypadkowe obrażenia zadawane podczas walki, a coś, co tworzy się z rozmysłem. Nie potrafiłem zrozumieć wzoru, bo być może wcale go nie było, ale cięć było tak wiele, że nie potrafiłbym ich policzyć. Kat z całą pewnością miał zabawę na kilka godzin.
Sasuke nie miał na sobie bielizny. Rozwiązał sznurek w pasie i pozwolił spodniom zsunąć się aż po kostki. Moim oczom ukazały się blade, owłosiony uda, również pozaznaczane płytkimi krechami, które w tym miejscu ciągnęły się aż po kolana, a niektóre nawet niżej. Nerwowo zerknąłem w stronę penisa Uchihy, ale był na swoim miejscu. Całe szczęście.
Kiedy już napatrzyłem się wystarczająco, odwrócił się tyłem do mnie. Plecy prezentowały się dokładnie w ten sam sposób, co reszta ciała. Nie poświęciłem im jednak specjalnie wiele uwagi, bo mój wzrok przykuło coś innego. Wielkie, złowrogie Z, które tkwiło na prawym pośladku, oszpecając go już na zawsze. Wszystkie pozostałe cięcia miały powodować chwilowe uczucie dyskomfortu i wywołać wstyd, ale ten symbol miał tam pozostać już na zawsze i przypominać o tym zdarzeniu, ilekroć Sasuke spróbowałby o nim zapomnieć.
Rana była na tyle wyrazista, że nóż musiał zatopić się naprawdę głęboko w jego ciele, a blizna babrała się i miała już nigdy nie zagoić.
Podszedłem do niego, a kiedy stanąłem tuż za jego plecami, wzdrygnął się. Powoli wyciągnąłem przed siebie dłonie i położyłem powoli na jego ramionach. Tym razem się nie odsunął, nie odepchnął mnie ani nie uciekł.
– Spokojnie – wyszeptałem, przejeżdżając palcami po skórze, starając się nie zwracać uwagi na strupy.
– Zmyj to ze mnie – powiedział cicho Sasuke, odwracając się przodem do mnie. – Zmyj, dobrze?
Pokiwałem głową, ponownie dotykając jego policzka. Moje dłonie były szorstkie, a jego skóra miękka, choć wyczuwałem już słabe kłucie odrastającego zarostu. Patrzył mi w oczy, kiedy ja dokładnie lustrowałem całą jego twarz. Ciemne kosmyki opadające na czoło, prosty, arystokratyczny nos, lekko skośne, ciemne oczy, porcelanową cerę i wąskie wargi, których śmiało dotykałem palcami. Skupiłem na nich wzrok i rozchyliłem kusząco, by w następnej chwili musnąć je własnymi.
Sasuke zatrząsł się pod wpływem tej pieszczoty, ale zanim zdążył się wycofać, chwyciłem go mocno za rękę i przyciągnąłem bliżej siebie. Wsłuchiwałem się w jego urywany oddech i wpatrywałem w półprzymknięte oczy, przejeżdżając językiem po jego wargach. Kiedy nieco się uspokoił, pozwoliłem sobie wsunąć język do wnętrza jego ust.
To był nasz pierwszy pocałunek. Pierwszy od czasu tego wypadku w Akademii, kiedy to niefortunnie zostaliśmy na siebie popchnięci, a nasze usta zetknęły się w czymś, co pamiętam jako bardzo nieprzyjemne i wilgotne doświadczenie. I chociaż teraz całowanie Sasuke jawiło mi się jako największa pasja mojego życia, wspomnienie tamtej chwili pozostało niezmienne. Byliśmy dzieciakami i zupełnie nie byliśmy przygotowani na coś takiego.
Sasuke drżał w moich ramionach, więc objąłem go ciaśniej i zmusiłem do tego, by zaczął współpracować. Pozostał jednak nieugięty w swojej bierności i porzucił ją dopiero wtedy, kiedy delikatnie położyłem go na łóżku. Zawisłem nad nim, a kiedy zaczął oddawać moje pocałunki, przeniosłem dłonie z jego ramion na klatkę piersiową i gładziłem wolnymi, kolistymi ruchami.
Bez pospiechu, bez tej gwałtowności, która towarzyszyła nam przez wszystkie poprzednie zbliżenia. Właściwie, to w tym momencie czułem się jak prawiczek i w pewnym sensie właściwie nim byłem. Badałem ciało Uchihy na nowo, odkrywając w sobie niebywałe pokłady czułości i delikatności, której zawsze mi brakowało.
Kiedy nieco rozluźnił się pod wpływem mojego dotyku, oderwałem się od jego ust i zahaczyłem kciukami o sutki, spoglądając mu głęboko w oczy. Czy był na to gotowy? W ciemnych oczach pojawiło się pożądanie, a jego ciało zareagowało na tę pieszczotę, poruszając się niespokojnie.
– Zmyjesz to, Naruto?
– Zmyję – potwierdziłem, wędrując ustami do jego szyi i pieszcząc ją językiem. Nie odważyłem się zrobić mu choćby jednej malinki, obawiając się, że skojarzy mu się ona z blizną, którą miał już na pośladku. Żadnego znakowania. I tak był już mój.
Z każdą minutą temperatura w pomieszczeniu rosła. I dobrze, bo Uchiha nie kwapił się do palenia w piecu i w domu panowało zimno porównywalne z tym na zewnątrz. Powoli zrzucałem z siebie kolejne, przemoczone ubrania, zmuszając Sasuke, żeby zaczął robić coś więcej, niż leżenie pode mną jak kłoda, ale ciężko go było namówić do współpracy.
Kiedy pieściłem jego podbrzusze, chwyciłem go za dłonie i umieściłem je w swoich włosach. Miałem nadzieję, że kiedy zbliżę się ustami do jego penisa, zareaguje odruchowo i mnie nakieruje, ale on tylko przez chwilę masował kciukami skórę głowy, po czym zabrał ręce.
Nie wierzgał na łóżku tak jak kiedyś, nie szarpał biodrami, kiedy robiłem mu loda i nie pieprzył moich ust, nie przejmując się tym, że czasem się dławiłem, kiedy jego fiut sięgał gardła. On tylko leżał, wpatrując się smutnymi oczami w sufit, dysząc nieco niespokojnie i tylko raz na jakiś czas zagryzając wargi, kiedy zasysałem się mocniej. Nie spojrzał na mnie ani razu, wydawał się wręcz taki nieobecny. Nawet planowałem do niego zagadać i zorientować się, czy aby przypadkiem nie odpłynął, ale… no, tak jakby miałem nieco zajęte usta.
I kiedy tak się zastanawiałem, jakby zwrócić na sobie jego uwagę, on po prostu otworzył usta i powiedział:
– Wystarczy.
Cofnąłem usta i spojrzałem na jego twarz, ale nie wyglądał mi na człowieka pogrążonego niemal w ekstazie.
– Już jesteś blisko? – Przejechałem dłonią po jego penisie, ale nie wydawał mi się tak twardy, jak powinien.
– Po prostu wystarczy, młotku.
Złapał mnie za dłoń i przysunął do twarzy. Nieśmiało wysunął język i polizał dwa palce, by po chwili pochłonąć je całe. Sapnąłem, czując dreszcz, który rozlał się po całym moim ciele. Wiedziałem, że nie robił tego po to, by sprawić mi przyjemność, a jednak była to pierwsza pieszczota, którą poddał jakąś część mojego ciała. Nawet jeśli były to tylko głupie palce.
Ale nawet one były swego rodzaju obietnicą.
– Sasuke… – westchnąłem, ledwo panując nad tym, żeby się o niego nie otrzeć.
Kontynuowałem pieszczenie jego szyi, a kiedy skończył nawilżać moje palce, musnąłem jeszcze jego usta i delikatnie rozsunąłem mu nogi.
– Poczekaj. – Zerwał się do siadu, odtrącając moją rękę. – Chcesz to robić w ten sposób?
– Po prostu chcę cię widzieć.
– Ale może ja nie chcę, co? – warknął, odpychając moją rękę, którą ponownie zawędrowałem pomiędzy jego rozchylone uda.
– Sasuke, czy oni cię… gwałcili?
Wzdrygnął się, odwracając wzrok. A potem prychnął jak gdyby nigdy nic.
– Nie jestem jakąś panienką, którą można by tak po prostu gwałcić – odparł zimno, wciąż ze wzrokiem wbitym w pościel.
– Mylisz się. – Chwyciłem go za podbródek, zmuszając do tego, by na mnie spojrzał. – Płeć nie ma tu nic do rzeczy.
Zanim zareagował, musnąłem jego wargi, by po chwili zatopić w nich język. Kiedy zaczął odpowiadać na pocałunek, zmusiłem go do tego, by się położył i ponownie zawędrowałem pomiędzy jego uda. Brakowało nam jakiegoś żelu, ponieważ palce nie były wystarczająco śliskie, ale jakoś pokonałem opór, jaki przez chwilę stawiało jego ciało i zatopiłem oba w jego ciasnym wnętrzu.
Sasuke mnie ugryzł, więc uwolniłem jego usta, przyglądając się jego twarzy spod przymrużonych powiek. On w tym czasie spojrzał w moje, ale ta chwila niczym nie przypominała tych z tanich romansów. Nie patrzyliśmy na siebie z uczuciem, nie zrodziła się pomiędzy nami nić porozumienia, nic z tych rzeczy.
Nie wiem, czego szukał, patrząc mi tak głęboko w oczy i nie wiem, czy to znalazł. Ja sam nie wiedziałem, czego szukałem w jego, ale nie potrafiłem przerwać kontaktu wzrokowego, na kilka chwil zaniechując mrugania.
Nie wiem, jaki wyraz odmalował się na jego twarzy, kiedy wysunąłem palce, bo przestałem patrzeć. Parę razy przejechałem dłonią po swoim twardym członku i nakierowałem biodra Sasuke w taki sposób, żeby jak najłatwiej wejść. Jego ciało było spięte, dlatego sięgnąłem dłonią do jego penisa, który malał w oczach.
– Wejdź już, młotku. – Usłyszałem stłumiony głos.
Spojrzałem zaskoczony w stronę jego twarzy, ale nakrył ją szczelnie poduszką. Westchnąłem, zaprzestając pieszczenia go.
– Sasuke, może powinniśmy z tym zaczekać…
– WEJDŹ, DO CHOLERY!
No, to już usłyszałem całkiem wyraźnie. Ten rozkazujący ton też był mi doskonale znany. I zanim zdążyłem się zastanowić, czy faktycznie powinienem go posłuchać, wszedłem. Z gardła Sasuke nie wydobył się żaden dźwięk, a ja zorientowałem się, że jestem w środku, tylko po tym, że coś przyjemnie zacisnęło się wokół mojego fiuta. O ja pierdole, co to było za uczucie!
Pochyliłem się nad nim, chcąc zdjąć mu poduszkę z twarzy, ale trzymał mocno.
– Zabierz to, chcę cię pocałować.
– Pierdol się. – Usłyszałem stłumione słowa zza poduszki.
– Ciebie będę pierdolił. Ale dopiero, kiedy zabierzesz to cholerstwo. Jeśli tego nie zrobisz, to wychodzę. – Blefowałem. Było mi tak cholernie dobrze, że nikt nie zmusiłby mnie, żebym opuścił teraz to gorące ciało. Chyba że…
Nie dając mu możliwości w żaden sposób zareagować, szarpnąłem z całej siły i zrzuciłem poduszkę z jego twarzy. Zamrugałem gwałtownie, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że ma przyspieszony oddech, ale nic poza tym.
– Bałem się, że… – Nie dokończyłem, bo uderzył mnie tak mocno, że na moment pociemniało mi przed oczami.
– Co myślałeś, kurwa?! Że ryczę?! Nie jestem jakąś pierdoloną ciotą!
Kiedy odzyskałem wzrok, w jego oczach płonął sharingan.
– Nie – jęknąłem, wychodząc z niego i siadając obok. – Sorry, nie dam rady.
W następnej chwili poczułem dłoń zaciskającą się na moim gardle. Sasuke pchnął mnie z powrotem na materac, a potem usiadł na moich biodrach, wciąż próbując zmiażdżyć mi krtań.
– Możesz, Uzumaki – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Możesz, ale wolisz się nade mną rozczulać, traktując jak zwykłą pizdę, którą nie jestem. Weź się w garść!
– A widzisz ty siebie? – spytałem, łapiąc go za biodra i z powrotem nakierowując na swojego penisa. Sasuke nie kiwnął palcem, żeby mi pomóc, a kiedy ponownie się w nim zatopiłem, nawet nie pisnął, o innych dźwiękach nie wspominając. – Zgrywasz twardziela, ale leżysz pode mną jak kłoda. Twój fiut to parodia, bo nawet nie stoi jak należy. Drżysz, kiedy cię dotykam, uciekasz, chowasz się. – Wyliczałem, masując jego kości biodrowe. – Chcesz, żebym cię zerżnął, ale twoje ciało mówi coś zupełnie innego.
– Po prostu to zrób – odpowiedział, odchylając głowę do tyłu.
– Nie, ty to zrób. Proszę bardzo, ujeżdżaj mnie, jeśli potrafisz.
Sasuke spojrzał na mnie z wyrzutem. Boże, jaką ja miałem ochotę, żeby przewrócić go teraz na plecy i pieprzyć do utraty tchu. Silny w gębie, słaby w środku. Jedynym, co mnie powstrzymywało, było jego chore pragnienie, by samemu sobie zrobić jeszcze większą krzywdę. Czy moje dłonie, mój oddech, moja sperma, faktycznie mogły zmyć dotyk tamtych? Być może, ale było na to jeszcze stanowczo za wcześnie. I doskonale wiedzieliśmy o tym obaj.
– No dalej – zachęciłem go, układając się wygodniej i czekając na jakiś jego ruch. – Zgwałć samego siebie, a potem płacz w kącie, że twoje życie nie ma sensu. Zrób to, droga wolna.
Na jego twarzy pojawił się taki grymas, że przez chwilę się nawet zastanawiałem, czy mnie nie uderzy. Dłonie miałem w pogotowiu jakby co, ale Sasuke był ode mnie szybszy, więc pewnie i tak na niewiele by się w pierwszej chwili zdały. Na szczęście nie miał takiego zamiaru. Odwrócił wzrok i powoli podniósł się do góry, uwalniając mojego członka z raju. Chciałem westchnąć, ale to by mogło zostać źle odebrane, więc milczałem.
Sasuke położył się obok, tyłem do mnie. Obrażony, czy co? Z nim wszystko było możliwe. Chciałem go nawet przeprosić za to, że tak się nad nim roztkliwiam, chociaż on wcale tego nie potrzebuje, ale wiedziałem, że to nieprawda. Gdzieś tam w środku był chłopiec, który czuł się bardzo skrzywdzony i potrzebował tego wsparcia. Siedział tam skulony i łkał w ręce, którymi osłonił twarz, by nikt już więcej nie mógł spojrzeć mu w oczy.
Może ten gruboskórny Sasuke, który leżał obok mnie, jeszcze nie zdawał sobie sprawy z jego istnienia, ale nadejdzie taki czas, kiedy ten chłopiec wyjdzie na pierwszy plan i doceni wszystko to, co dla niego zrobiłem.
– Nie chcesz… porozmawiać? – spytałem, chociaż wiedziałem, że prędzej wybije mi wszystkie zęby, niż zwierzy się z tego, co się wydarzyło.
Milczał. Obróciłem się w jego stronę i położyłem mu dłoń na ramieniu, sunąc nią po karku, aż do drugiego i z powrotem. Kiedy znudziło mi się to zajęcie, zacząłem kreślić ósemki na jego plecach.
– Daj sobie z tym spokój – odezwał się po jakimś czasie.
– Z czym?
– Obaj wiemy, o czym właśnie myślisz. Nie drąż, nie zagłębiaj się w to i nie próbuj ich szukać.
– Co? – Zdziwiłem się, na moment zaprzestając wykonywanej czynności. – Słyszysz, co mówisz? Miałbym tak po prostu zignorować, że ktoś wyrządził ci krzywdę i udać, że nic się nie stało? I mówisz to ty, pierwszy i największy mściciel w Konoha?
– To była zemsta – wyjaśnił, jakby zmieniało to postać rzeczy, jakby niwelowało problem. – A co, jeśli mi się należało?
No nie wierzę w to, co słyszę! Wiecznie nieomylny, jedyny pokrzywdzony przez cały wszechświat pan Uchiha Sasuke twierdzi, że coś mogło mu się należeć! Świat chyba oszalał.
– Nie no, jasne. – Przewróciłem oczami. – Nie zaprzeczam, że zrobiłeś w życiu wiele złego, ale nawet ty nie zasłużyłeś sobie na coś takiego.
– Zemsta ma to do siebie, że powinna być słodka i okrutna.
– A twoje wrzaski, kiedy kwiczałeś jak zarzynana świnia, to pewnie był balsam dla ich uszu. Słodkie, niesamowicie.
Prychnął, a ja wróciłem do przesuwania dłonią po jego plecach. Drugą podłożyłem sobie pod głowę i obserwowałem swoje poczynania. Starałem się nie wodzić po cięciach, które zdobyły całe jego ciało, a ledwie je przecinać, tworząc palcami swoją własną, oryginalną ścieżkę. Obrysowywanie ich nie byłoby raczej zbyt mądrym pomysłem.
Sunąłem palcem w dół, aż dotarłem do pośladków. Całe szczęście leżałem w jakiejś odległości od Sasuke, bo inaczej wyczułby, że znowu zaczynałem się podniecać. Dla bezpieczeństwa przeniosłem dłoń na jego biodro i głaskałem teraz jego bok.
Nawet nie wiem, kiedy zapadłem w sen. Ostatnią rzeczą, którą zapamiętałem, był miękki koc, który ktoś narzucił mi na ramiona i zimna dłoń we włosach.

***

Pierwszą rzeczą, którą zauważyłem po przebudzeniu, była ciemność. Drugą, że jakoś ciężko mi się oddycha i coś puchatego łaskocze mnie w nos. Odchyliłem koc, którym miałem przykrytą głowę i zobaczyłem… ciemność.
Leżałem na twardym łóżku i ledwie dostrzegałem jego granice, bo wszystkie okna były szczelnie pozasłaniane. Odrzuciłem przykrycie i szybko tego pożałowałem, bo w pomieszczeniu było cholernie zimno. Drań się chyba lubował w arktycznych klimatach, bo w swojej kawalerce też nigdy nie raczył odkręcić kaloryfera.
Stanąłem bosymi stopami na zimnej podłodze i w podskokach pozbierałem porozrzucane ubrania, uprzednio oczywiście zapalając lampkę.
Na korytarzu nie było wcale lepiej. Ciekawe, czy w tym lodowatym domu przynajmniej wodę w kranie miał ciepłą, czy czekał mnie lodowaty prysznic.
Przewiesiłem sobie ciuchy przez ramię i biegałem od drzwi do drzwi, szukając łazienki. Robiłem przy tym tyle hałasu, że Sasuke – gdziekolwiek był – na pewno mnie słyszał, ale nie raczył pofatygować się, by mi pomóc.
Woda na całe szczęście okazała się mieć odpowiednią temperaturę, a wanna być na tyle duża, że spokojnie mogłem się wyciągnąć, delektując odrobiną zasłużonego ciepełka. Ręcznika oczywiście żadnego nie namierzyłem, a moje ubrania i tak okazały się mokre od wczoraj, więc rzuciłem je w kąt i wyszedłem z pomieszczenia zupełnie nagi.
W pierwszej chwili poszedłem do sypialni Sasuke, ale oczywiście żadnej szafy na ubrania nie znalazłem, to by było zbyt proste.
– Sasuke! – krzyknąłem w głąb mieszkania, ale odpowiedziała mi cisza.
Powoli zaczynałem na nowo trząść się z zimna, więc z braku lepszego wyboru ubrałem jednak te wilgotne łachy i rozpocząłem zwiedzanie. Przeczucie podpowiadało mi, że Uchiha nie przyjmie ze spokojem mojego kręcenia się po jego domu rodzinnym i powstrzyma mnie, zanim pozaglądam do wszystkich pokoi, ale najwyraźniej się myliłem.
Zawędrowałem do dawnej sypialni jego rodziców, już w progu modląc się, by nie mieli mi tego za złe, do Itachiego, który na szczęście zmarł gdzieś indziej i pewnie nawiedzał tamte terytoria, zwiedziłem gabinet jego ojca (tutaj też się pomodliłem o wybaczenie), a na końcu zaszedłem do pokoju Sasuke. Tego właściwego, z dzieciństwa.
Drań chyba ani razu do niego nie zajrzał, odkąd wrócił do Konohy. Inaczej zapewne pochowałby ramki ze zdjęciami ze szczenięcych lat, które stały porozstawiane na szafce i biurku. Tak, na pewno by to zrobił.
Sasuke wyniósł się stąd jako ośmiolatek. Wkrótce po tragedii, jaka miała miejsce w dzielnicy Uchiha, Trzeci Hokage przeniósł go do znacznie przytulniejszego miejsca. Nie wiem, kiedy to dokładnie było, ale Sasuke przez jakiś czas po tym wszystkim pomieszkiwał jeszcze w tym domu. Przecież to musiało być… makabryczne. Codziennie przechodzić po podłodze, na której jeszcze kilka dni wcześniej spoczywały martwe ciała członków rodziny. Pamiętać, jak siadali co rano przy tym samym stole i co jedli śniadanie. Czuć ich zapach i patrzeć, jak powoli kurzą się miejsca, do których jeszcze do niedawna byli tacy przywiązani.
Kiedy odwiedziłem jeszcze kuchnię (i pustą lodówkę), przekonałem się, że w całym domu nikogo nie było. Uchiha zniknął, a co najgorsze, zniknęły również wszystkie jego rzeczy.
Nie wiem, czy bardziej byłem wściekły, czy zmartwiony, ale naprawdę ciężko było mi stłumić chęć, by przez cały dzień biegać po wiosce i desperacko wykrzykiwać jego imię w nadziei, że może ktoś go widział.
Kurwa, spokojnie, Uzumaki, jesteś Hokage, czy nie?
Jeszcze raz dokładnie przetrząsnąłem całą rezydencję, ale po Sasuke nie było ani śladu. Ani niteczki na podłodze, ani włoska na wycieraczce.
Kiedy wychodziłem, na szczęście już nie padało. Rozejrzałem się po pustej ulicy, czując się coraz bardziej bezradny.

6 komentarzy:

  1. Jak miło zobaczyć rozdział ^^ Ehhh....gdybym była fanką NaruSasu pewnie przez cały rozdział miałabym fangirla, lecz jestem za SasuNaru, więc dość ciężko było z tym fangirlem. Biedny Sasuke :/ mam nadzieję że się skończy happy endem :3 Kiedy przeczytałam to, że Uchiha się wyniósł, a następnie spojrzałam na obrazek z Twojego bloga na tle poczułam taki prawdziwy smutek "Nie tym razem Naru, nie tym razem".
    Życzę Ci weny, czasu i chęci. I już trochę spóźnione, ale szczęśliwego Nowego Roku ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię doskonale, bo ja jeszcze kilka (właściwie, to kilkanaście... dokładnie 13, matko) lat temu też byłam fanką tylko i wyłącznie SasuNaru. NaruSasu nie trawiłam, ale z czasem to się zmieniło ;-). I przykro mi, że Cię rozczaruję, ale to opowiadanie będzie właśnie z tym pairingiem. W planach mam jeszcze jedno i to też niestety będzie NaruSasu :D
      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  2. Nie ma sprawy z tą przerwą, najważniejsze, że rozdział jest!
    I nareszcie ze sobą porozmawiali na ten temat(choć mam wrażenie, że nie wszystko zostało tu wyjaśnione)ale nie poprawiło to ich sytuacji a zniknięcie Uchihy pod koniec...jestem bardzo ciekawa jak to będzie szło dalej.
    Weny i wolnego czasu życzę oraz Tobie też szczęśliwego Nowego Roku!
    Pozdrawiam, Mei

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystko zostało wyjaśnione, a może... nic nie zostało wyjaśnione? ;-). Bardzo bym chciała coś zdradzić, pewien szczególik, który zmienia pogląd na wszystko, ale no... nie mogę :D.
      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  3. No,teraz czuję się nieco zaspokojona. :D
    Rozowa nie do końca im się kleiła to widać. Sasuke ma problemy ze swoimi emocjami i wyraźnie nie umie o nich rozmawiać. :x I oczywiście jeszcze na koniec musiał się zawinąć i zwiać. No brawo, Uchiha. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    o tak fantastycznie, mimo że postawa Sasuke krzyczy "nic mnie nie rusza" to jednak cieri, boli go to co się stało... ale postawa Naruto fantastyczna, takie razsądne podejscie, delikatnie podejście, i och Naruto dominujący... :)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń