29 czerwca 2015

Rozdział 14.

Witam!
Zgodnie z założeniem, udało mi się skończyć rozdział przed środą. Tak się składa, że z początkiem lipca zaczynam staż, nie wiem więc, jak to będzie z pisaniem. No, u mnie to w sumie nigdy nic nie wiadomo. O samym rozdziale mogę wspomnieć tylko tyle, co już napisałam parę dni temu - chyba się wypalam.
Mimo wszystko życzę miłej lektury i zachęcam do komentowania :-)
Pozdrawiam
__________________________________________________________

Przez następne półtora tygodnia, Naruto regularnie zjawiał się pod blokiem Uchihy i wraz z nim szedł na przystanek. Był uparty, cholernie uparty. Nie zmieniał nastawienia, mimo jawnej ignorancji ze strony Sasuke, który w przeciągu tego całego czasu odezwał się do niego może dwa, trzy razy. Albo nie przeszkadzało mu, że Uchiha traktuje go jak powietrze, albo był po prostu bardzo pewny siebie. Regularnie przypominał mu, że nie odpuści, dopóki brunet z nim nie porozmawia. Oznajmiał mu to zawsze tuż przed tym, zanim rozstawali się przed budynkiem szkoły.
Naruto był straszną gadułą. Nie był oczytany, a jednak potrafił poruszyć naprawdę wiele kwestii i dzielić się swoimi spostrzeżeniami. Czasem mówił na tematy bardzo błahe, jak na przykład to, w jaki sposób wybiera owoce, kiedy Iruka wysyła go do sklepu. Innym razem dzielił się z nim swoimi poglądami dotyczącymi religii, czy funkcjonowania współczesnego świata. Miedzy tym wszystkim, nie zabrakło różnorodnych opowiastek z jego życia. Dzielił się z Sasuke swoimi wspomnieniami dotyczącymi pierwszego wyjścia do cyrku, pierwszej przejażdżki diabelskim młynem, pierwszą pochłoniętą watą cukrową. Prawie się rozkleił, opowiadając, kiedy Iruka po raz pierwszy mu powiedział, że traktuje go jak swojego syna. Nigdy jednak nie wspomniał, co się stało z jego rodzicami i dlaczego nie wychowywał się z nimi.
A Sasuke oczywiście o to nie zapytał.
Uzumaki wspomniał mu również pokrótce o swoich problemach z Shikamaru. O tym, jak nieświadomie spieprzył sprawę. Zwierzył się z tego, że nie do końca wie, jak powinien to naprawić, ale nie zamierza przestawać próbować. Wspomniał o zaufaniu, które odbuduje. Mówił o więziach, które sprawiają, że jest szczęśliwy.
A Sasuke oczywiście udawał, że tego wszystkiego nie słucha.
Uchiha nie był więc zdziwiony, kiedy kolejnego dnia, wychodząc z klatki, natknął się na Naruto kończącego właśnie śniadanie. Uzumaki machnął mu ręką na przywitanie, po czym zrównał z nim krok.
Sasuke nie przypominał sobie, by znał wcześniej kogoś, kto w środku zimy, z samego rana, obżerałby się na mrozie. Uzumakiemu jednak najwyraźniej nie przeszkadzało, że jego kanapka tonęła pod warstewką śniegu, który sypał z nieba. Kiedy już przełknął ostatni kęs chleba, oblizał skostniałe palce i schował dłonie do kieszeni w kurtce.
Dojście do przystanku zajęło im mniej, niż zazwyczaj, gdyż Sasuke z każdym dniem odzyskiwał sprawność w nodze i w najbliższym czasie miał wybrać się na kontrolę. Fizycznie nie odczuł żadnych z tych nieprawidłowości, o których wspominał mu lekarz, podejrzewał więc, że już niebawem będzie mógł poruszać się zupełnie swobodnie.
Sasuke zatrzymał się z dala od przystanku, zniechęcony widokiem tłumu, który zalegał pod wiatą. Jako, że ludzi było znacznie więcej, niż zazwyczaj, szybko wydedukował, że któryś z autobusów złapał opóźnienie bądź w ogóle nie zamierzał przyjeżdżać. O tej porze roku – norma.
Uzumaki, który chwilę wcześniej udał się by sprawdzić rozkład, podszedł do niego i wskazał palcem na ludzi.
– Podejrzewam, że czekają na dwójkę lub trzynastkę. No bo chyba nie staliby tu dłużej, niż czterdzieści minut, nie? Chociaż…
Otóż to, z ludźmi nigdy nic nie wiadomo – pomyślał Sasuke.
– Chociaż przecież mogą czekać na nasz autobus, bo wyjątkowo mają coś do załatwienia w tamtym rejonie – powiedział Uzumaki, posyłając mu delikatny uśmiech. Najwyraźniej był pewny, że ma rację.
Matoł…
Minuty mijały, mróz dawał się we znaki, a autobus coś nie raczył się zjawiać. Naruto tupał ze zniecierpliwienia i przeskakiwał z nogi na nogę. Sasuke zerknął po raz pierwszy na zegarek, kiedy opóźnienie wynosiło dwanaście minut. No, pięknie. Uchiha spojrzał na tłumek, który jeszcze w międzyczasie się rozrósł i powstrzymał westchnienie. Nie wyglądało to zbyt dobrze.
Po kolejnych czterech minutach, Uzumaki najwyraźniej nie zniósł tego stania i podszedł do wiaty, zagadując do paru osób. Śnieg wciąż uparcie sypał, ludzie więc ścisnęli się pod daszkiem jak pingwiny, żeby przypadkiem ich nie dosięgnął.
Uchiha wpatrywał się w płatki śniegu, które osiadały na jego rękawiczce. Podziwiał wymyślne kształty, zapamiętywał je, by później być w stanie je możliwie najdokładniej odtworzyć z pamięci i narysować. Oceniał przy okazji, które krawędzie będzie rysował którym ołówkiem. Przypomniał sobie, że w najbliższym czasie będzie się musiał wybrać po papier, bo powoli brakowało mu czystych kartek.
– Wyobraź sobie, że opóźnienie złapały wszystkie autobusy. Ten pan, o tam – wskazał palcem Uzumaki. – Powiedział, że czeka już godzinę. Wiesz, co ja myślę? Że stanie tu nie ma sensu.
Coś się musiało stać na drodze – pomyślał Sasuke.
Najchętniej wróciłby się do domu, jednak nie mógł tego akurat dziś uczynić. Gdyby nie pojawił się na sprawdzanie z matematyki, Kakashi by go zniszczył. Co prawda Sasuke i tak podejrzewał, że nie zda, ale przejść się i coś tam nazmyślać zawsze mógł. Wczoraj ambitnie przesiedział cały wieczór nad podręcznikiem, starając się jakoś zrozumieć materiał. Rozwiązał nawet parę zadań, jednak z dosyć miernym skutkiem. Matematyka to kosmos.
– Moglibyśmy się przejść kawałek na inny przystanek i sprawdzić, jak tam wygląda sytuacja.
Podejrzewam, że podobnie.
Naruto przez chwilę wpatrywał się w Uchihę, a kiedy ten wzruszył w odpowiedzi ramionami, ruszyli przed siebie. Śnieg zaczął jeszcze mocniej prószyć, co wywołało szerszy uśmiech na twarzy Uzumakiego i większy zachwyt u Sasuke, który kontemplował otoczenie.
W ciszy dotarli do następnego przystanku, na którym sytuacja prezentowała się podobnie. Ludzie uparcie tłoczyli się pod wiatą, mało kto rezygnował z czekania. Sasuke skrzywił się. Najgorsze w tym wszystkim było to, że większość tych ludzi kojarzył, bo widywali się regularnie i z tego, co pamiętał, połowa z nich przejeżdżała zaledwie jeden, dwa przystanki. Gdyby nie byli tak uparci, już dawno dotarliby do celu.
Naruto zaszczycił ich tylko przelotnym spojrzeniem, nawet się nie zatrzymując. Chyba będą musieli odbić trochę w bok. Być może jakaś inna linia autobusowa funkcjonowała normalnie i to nią mogliby kawałek podjechać. Wskazał Sasuke, by skręcili w lewo, on jednak zignorował ten gest i ruszył przed siebie.
– Ej, chciałem pójść tędy.
– Powodzenia – odparł brunet, nie zaszczycając Uzumakiego nawet krótkim spojrzeniem.
– Ranyyy, i co nam da, że pójdziemy prosto? Tam też nic pewnie nie jeździ.
Uzumaki przewrócił oczami i ruszył za Uchihą, kręcąc ze zrezygnowaniem głową. Niedługo później skręcili do parku, który ku zdziwieniu Naruto, stanowił idealny skrót i prowadził do tej części miasta, do której właśnie chciał się udać.
– Mogłeś powiedzieć, że znasz krótszą drogę – zagaił. – Mieszkam tu od niedawna i nie wiedziałem o istnieniu tego miejsca. Serio, Sasuke, nie musisz mnie lubić ani chcieć ze mną rozmawiać, ale jakbyś powiedział „znam skrót” – sparodiował go Uzumaki, naśladując jego oschły ton. – Zamiast „powodzenia”, to krzywda by ci się nie stała. Założę się, że brzmiałoby to równie mrocznie.
Sasuke go jednak nie słuchał, przypatrując się niewielkiej górce na lewo od nich. Przypomniał sobie śmiech Itachiego, który siadał za nim na sankach i asekurował go, żeby przypadkiem nie stała mu się krzywda. Czuł dłonie brata, który chwytał go w pasie, gdy poślizgnął się na śniegu. Widział jego skupioną minę, kiedy poprawiał mu niesforny szalik. I ten delikatny uśmiech, kiedy strzepywał mu śnieg z nosa. Itachi zawsze o niego dbał.
Sasuke poczuł ukłucie w sercu na myśl, że od tak dawna nikt nad nim nie czuwał. Wiedział, że gdyby Itachi żył, ich relacje nie wyglądałyby tak, jak kilka lat temu. Itachi by go nie przytulał, nie wycierał mu twarzy chusteczką po jedzeniu, nie czytał na dobranoc. I Sasuke wcale by tego nie pragnął. Wystarczyłaby mu świadomość, że gdyby coś się działo, zawsze mógłby znaleźć w nim oparcie. Cały świat mógłby się obrócić przeciwko niemu, ale Itachi zawsze stałby za nim murem.
Tyle, że Itachiego już nie było.
Przy następnym kroku, Sasuke nadepnął na lód i poślizgnął się. Próbował złapać jakoś równowagę, ale skończyło się na tym, że upuścił kulę i zatoczył się do tyłu, przy okazji kładąc zbyt duży nacisk na ranną stopę. Kiedy zamknął oczy i przygotował się na upadek, poczuł silne ręce obejmujące go w pasie. Momentalnie otworzył oczy, wpatrując się w twarz Naruto, na której malowało się jawne zaskoczenie.
– Kurwa. – Uchiha automatycznie odepchnął od siebie Uzumakiego, który zresztą wcale nie protestował.
– Lepiej by było się wyjebać, nie?
Uchiha poczuł, że momentalnie traci cierpliwość. Na masce, którą utrzymywał ostatnie kilka dni, pojawiły się rysy.
– Odpierdolisz się w końcu?! Nie dociera do ciebie w ogóle nic z tego, co mówię?!
Sasuke nerwowo otrzepał się ze śniegu, po czym schylił i podniósł kulę. Posłał Uzumakiemu mordercze spojrzenie i ruszył przed siebie. Naruto szybko go dogonił.
– Nie mówisz zbyt wiele, więc dociera wszystko. A do ciebie nie dociera, kiedy mówię, że się mnie tak łatwo nie pozbędziesz?
Uchiha zatrzymał się wpół kroku i odwrócił w stronę blondyna.
– O co ci, kurwa, chodzi?! W co ty pogrywasz i co chcesz osiągnąć? Po co ten cały cyrk?!
Naruto skrzywił się, ale opanował chęć zaciśnięcia pięści.
– Już ci to tłumaczyłem, Sasuke. Takiej samotności nie życzyłbym nawet najgorszemu wrogowi. Chcesz wiedzieć, co chcę osiągnąć? Chcę cię wyciągnąć z tego bagna. Ja wiem, co ty sobie myślisz. Że ja nic nie wiem, że niczego nie rozumiem. Wydaje ci się, że jesteś pępkiem świata i tylko ty doświadczyłeś czegoś, co można nazwać prawdziwym cierpieniem. – Sasuke prychnął, ale nie przerwał kontaktu wzrokowego. – Jeśli myślisz, że moje życie było usłane różami, to się mylisz. Trochę przeczytałem tych twoich wypocin i wiesz co? Jestem święcie przekonany, że jesteśmy tacy sami.
Uchiha milczał, nie spuszczając wzroku z Naruto. Wydawał się być taki szczery. Taki otwarty i empatyczny, że Sasuke wręcz odrzucało. Gdzież on niby dostrzegł to podobieństwo między nimi? Uzumaki interesował się światem. On biegał między tymi wszystkimi ludźmi, których zdołał poznać i usilnie starał się wszystkich sobie zjednać. Od paru dni próbował jakoś przekonać do siebie Temari, która reagowała na jego obecność bardzo agresywnie. Próbował się dogadać z Shikamaru, który rzadko pojawił się w szkole i częściej go zbywał, niż z nim rozmawiał. Ostatnio nawet zagadał do Sakury, która mimo początkowo wrogiego nastawienia, szybko zaczęła się śmiać i dobrze bawić w towarzystwie blondyna.
Jak on mógł uważać, że są tacy sami? Kłamstwo. To tylko pokazywało, jak bardzo Uzumaki nie znał i nie rozumiał Sasuke. Albo… jak bardzo Sasuke mylił się, zakładając, że o blondynie wie już wszystko.
Uchiha czuł, jak serce zaczyna mu mocniej walić w piersi. Jeżeli zaufa Uzumakiemu, a ten go złamie, to będzie koniec. Wyciągnięta w jego stronę dłoń była szansą. Gdyby ją uścisnął, trudno by mu było się wycofać, o ile w ogóle mógłby to jeszcze zrobić. Teraz, kiedy już uporządkował sobie życie, zaczął sobie jakoś dawać sobie radę z bólem, miałby to wszystko tak po prostu wystawić na próbę? Nie miał tyle siły, by po raz kolejny się podnieść. Nie po tym wszystkim.
Wiedział, że musi jak najszybciej coś zrobić. Jak najszybciej zniechęcić do siebie blondyna, by ten w końcu dał mu spokój. Najlepiej, gdyby na niego nawrzeszczał i go uderzył. Gdyby poszarpał się z nim trochę, kilkoma porządnymi ciosami wybił mu ten pomysł z głowy. Być może zerwałby tę więź, która nieświadomie zaczynała się między nimi rodzić. Uwolniłby się.
– Nie, Naruto – powiedział spokojnie, wbrew temu, co planował. – Zrozum, że to nie ma sensu i odpuść sobie wreszcie.
Uzumaki wytrzeszczył oczy.
Sasuke!
Chyba po raz pierwszy właśnie rozmawiał z prawdziwym Sasuke. I choć z jednej strony napawało go to dumą, bo w końcu udało mu się do niego dotrzeć, z drugiej poczuł się okropnie, słysząc ton jego głosu.
– Daj mi skończyć – dodał Uchiha, widząc, jak Naruto otwiera usta. – Koniec z gierkami. Wygrałeś. Nie zamierzam krzyczeć, przeklinać, szarpać się z tobą. Ale… – Sasuke spojrzał mu głęboko w oczy. – Chcę, żebyś uszanował moją decyzję. Przeczytałeś parę linijek tych moich wynurzeń, ale to wcale nie czyni cię znawcą tematu. Nic o mnie nie wiesz, Naruto. Potrafisz być uparty, owszem, ale na dłuższą metę na nic ci się to nie zda.
Uzumaki milczał, nie spuszczając wzroku z twarzy bruneta. Czy był sens oznajmiać mu, że się myli? Że jest tak cholernie zapatrzony w przeszłość, że nie dopuszcza do siebie przyszłości? Nie było. Milczał więc.
– Słuchaj. Niecały kilometr stąd jest przystanek. Pójdziemy tam, złapiemy jakiś autobus i dojedziemy wspólnie do szkoły. Ale kiedy tylko wysiądziemy, nasze drogi się rozejdą. Ty nigdy więcej po mnie nie przyjdziesz, nie zagadasz, nie będziesz ingerował w moje sprawy, a ja przestanę cię traktować jak wroga lub powietrze. Zgadzam się na pracę w grupach, jeżeli z takim pomysłem wyjdzie nauczyciel. Zaakceptuję to. Ale musisz zrozumieć i uszanować, że to, co robisz teraz, nie ma sensu. Czy możemy się tak omówić?
Naruto nawet nie drgnął. Co powinien zrobić? Krzyczeć? Uderzyć go? Czemu ten Sasuke był tak cholernie głupi!
Uchiha stał dalej, szukając odpowiedzi na twarzy Uzumakiego. Sekundy mijały. Żaden z nich nie odpuszczał, wpatrując się w tego drugiego. Śnieg wciąż sypał, powietrze stało się bardziej wilgotne. Pojedynek na upartość przerwało dopiero ciche kichnięcie. Uzumaki odruchowo sięgnął do kieszeni kurtki i podał Sasuke chusteczkę. Kiedy ten przetarł nos, ruszyli bez słowa w stronę przystanku.

***

Wbrew pozorom nie poczułem się wcale lepiej. Być może powinienem dać sobie czas, ponieważ tylko on potrafi udawać, że pomaga w gojeniu ran. Tak, czas wcale ich nie leczył. Rana, która się zabliźni, na zawsze pozostanie raną. Blizna stanie się złudą, bezpieczeństwem. Iluzja jednak znika, kiedy zostaniemy zranieni ponownie. Zdamy sobie wówczas sprawę z tego, jak bardzo sami siebie omamiliśmy. I choć będziemy mieć nadzieję, że przyzwyczailiśmy się do tego bólu, on uderzy ze zdwojoną siłą. Raz poranione serce, pozostanie wrażliwsze na ten ból już do samego końca.
Żałuję, że nie potrafię już sam sobie zaufać. Żałuję, że gdy zadziała mój instynkt obronny, gdzieś wewnątrz mnie pojawia się żal. Żal, że to wszystko musiało się tak skończyć. Skończyć, chociaż nawet nie zdążyło się zacząć.
Żałuję, że pomimo tylu lat, jakaś cząstka mnie wciąż jest gotowa zaufać komuś, ale nie mnie.
Chciałbym być taki, jakim wciąż widzi mnie Sakura. Człowiekiem doskonałym. Człowiekiem, który nie rozumie, jak to jest, kiedy targają nim sprzeczne uczucia. Człowiekiem, który nie musi za każdym razem zabijać części samego siebie. Chciałbym zdusić to wszystko. Chciałbym choć raz być pewien, że podjąłem słuszną decyzję.
Tymczasem jestem bardziej zepsuty, niż ktokolwiek by przypuszczał. Prawda jest taka, że nie potrafię zrozumieć nawet siebie. Nie potrafię rozgryźć, co leży mi na sercu i podjąć się działania, które zaprowadziłoby pokój. Jakże mam więc prawo uważać, że znam innych?
Zniszczony do cna, muszę się kiedyś z tego otrząsnąć.
Sasuke spojrzał na swoją drżącą dłoń, po czym odłożył na moment pióro. Musiał to z siebie wyrzucić. Jakże trudne to jednak było, po tym, jak zrobił w końcu jakiś krok do przodu i zamiast „on”, zaczął pisać „ja”. Niby jedno słowo, a tak dużo ciężej było mu przelewać emocje na papier. Ręce jednak niesamowicie go świerzbiły. Sięgnął więc po pióro ponownie.
Pierwszy krok jest zawsze najtrudniejszy – rzekł pewnego razu Itachi. Itachi był moim bratem, był kimś, kogo kochałem najmocniej. Obiecał mi kiedyś, że już zawsze będzie ze mną. Wierzyłem mu i wciąż w to wierzę. Czasem czuję jego obecność. Wydaje mi się, że jest gdzieś przy mnie i patrzy na każdy mój ruch. Obserwuje mnie i ocenia.
I jest niesamowicie rozczarowany.
Gdybym mógł go zobaczyć, założę się, że na jego obliczu malowałaby się przede wszystkim litość. Coś, czego nie chciałbym zobaczyć najbardziej. Nienawidzę współczucia.
Sasuke westchnął, czytając ostatnie linijki. A więc będzie musiał się jednak nauczyć pisać o uczuciach od nowa. Przypomniał sobie swoje pierwsze doświadczenia, pierwsze kroki. Będzie musiał przebyć tę drogę raz jeszcze. Zapomnieć o tym, że całkiem niedawno potrafił coś stworzyć. Uzbroić się w cierpliwość. Skoro przyznanie prawdy tyle go kosztowało, to trudno. Zacznie wszystko od początku.
Pisanie o Itachim szybko jednak go przerosło. Czuł, jak się cofa. Tworzenie nagle stało się zupełnie obce. Pisanie o bracie było jak skok na głęboką wodę. Albo się powiedzie albo nie. I nie powiodło się.
Chciałbym opowiedzieć o tym, jak bardzo sfrustrowany się czuję, jednak nie potrafię. I choć słyszę wewnątrz siebie głos „nigdy nie mówi nigdy!”, zaczynam się poddawać. Być może to nie jest po prostu dobry dzień, może być i tak. Może po tym wszystkim mam problemy z zebraniem myśli. Może powinienem najpierw odpocząć.
Tak, może.
Tyle, że dziś potrzebuję pisania bardziej, niż kiedykolwiek. Potrzebuję raz na zawsze wyrzucić to wszystko z siebie, by już nie wracać do przeszłości. Wiem, że nigdy się od niej nie odetnę i nie zapomnę, a jednak skupiając się tylko na niej, tracę coś naprawdę cennego. Tracę siebie i szansę na to, że coś się zmieni. Tak, chciałbym zacząć naprawdę żyć.
Nazywam się Uchiha Sasuke i jestem bliski obłędu. Zabija mnie wcześniej wspomniana przeszłość oraz sprzeczności, o których również starałem się napomknąć. Szkoda, że tak nieudolnie.
Nazywam się Uchiha Sasuke i chciałbym w końcu zacząć rozumieć. Przynajmniej na tyle, by być w stanie ograniczyć jakoś te więzy, które mnie krępują.
Chciałbym powiedzieć, że oto nastał dzień, kiedy zacznę naprawdę walczyć o samego siebie. Chciałbym, żeby stało się to prawdą. Chciałbym tego tak bardzo, że dziś, ze strachu przed zmianami, odrzuciłem dłoń, która być może pomogłaby mi to osiągnąć. Chciałbym tego tak bardzo, że kiedy następnym razem w moim życiu pojawi się kolejna taka okazja, bez wahania zrobię to ponownie.

8 komentarzy:

  1. Dzięki za kolejne części. Ale nie strasz nas z tym wypalaniem... W tym roku już za dużo autorek SasuNaru odeszło... Pojedziemy gdzieś po paliwo rakietowe... hehe
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Po przeczytaniu tego rozdziału mogę powiedzieć tylko jedno: NIESAMOWITE
    I Ty mówisz o wypalaniu się. Gdzie? Z której strony? Mam jednak nadzieję, że się nie poddasz i będziesz walczyć, bo wiem z doświadczenia, że takie przestoje się zdążają, ale na pewno miną.
    Nareszcie Sasuke zaczął się przełamywać. A to jak piszesz o uczuciach to po prostu wsadza w buty. Zazdroszczę Ci talentu.
    Liczę, że nie zostawisz nas na długo.
    Całuję i życzę duuuużo weny. Przyda sie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też po przeczytaniu tego rozdziału nie widzę tego, ani tym bardziej nie czuję. To co ukazałaś w tej części tylko podbiło wcześniejsze refleksje o losach bohaterów tego opowiadania. A to co napisał Saske, wstrząsnęło i trafiło mocno w serce ubogacając w nowe wrażenia i dlatego też tak ciężko jest wyobrazić sobie, że ten rozdział powstał przy uczuciu wypalenia, bo naprawdę był piękny. W każdym razie, dziękuję za niego i mam nadzieje, że bedziesz kontynułować tę historie - ogolnie pisać! Weny i wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomożecie?
    http://spisfanopoanime.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Pomożecie?
    http://spisfanopoanime.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, czytają też mężczyźni ;) No więc to już koniec? Dwa dni, tyle zajęło mi przeczytanie czternastu rozdziałów tego niestety niedokończonego opowiadania, a uwielbiam czytać już te skończone, żeby nie czekać potem i nie tracić wątku. Z jednej strony żałuję, że nie poczekałem z zagłębianiem się do ostatniego rozdziału, ale z drugiej? Dobrze się czytało, każdy rozdział wyzwalał różne emocje, a stylem, jakim to napisałaś jestem zachwycony, odurzony i zainspirowany. Ten, który rzadko daje komentarze, czyli Ja, anonimowy czytelnik płci męskiej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspaniały Naruto się nie podawał, szkoda, że odtrącił jego dłon, miałam ochotę aby Baru wykrzyczał mu o swojej przeszłości bo jak przypuszczam nie miał za ciekawej
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Trochę szkoda mi się zrobiło Naru, mam nadzieję, że Sasuke na prawdę ma zamiar zmienić swoje życie c: Nie umiem nawet sobie wyobrazić tkwić tyle czasu w mroku przeszłości, TAKIEJ przeszłości...

    OdpowiedzUsuń