19 lutego 2015

Rozdział 13.

Witam!
Na początek chciałabym podziękować za komentarze :-) cieszy mnie, że ktoś to jeszcze czyta i nie umarł po drodze z nudów, ani nie stracił cierpliwości, bo częstotliwość publikowania przeze mnie rozdziałów jest skandaliczna. Szczerze przyznam, że przed napisaniem nowego musiałam sobie przeczytać i przypomnieć, o czym ja w ogóle pisałam (przy okazji poprawiłam parę rażących błędów, ale to nieważne). Oczywiście druga historia też będzie kontynuowana. Coś mi się nawet już udało naskrobać ;-)
Póki co - zapraszam!
__________________________________________________________

Następnego dnia Sasuke czuł się znacznie lepiej. Nie dość, że pierwszy raz od dawna naprawdę porządnie się wyspał, to w sercu odczuł ulgę. Gdyby był wielbicielem wielkich słów, zapewne stwierdziłby, że oto zaczyna się nowy, lepszy etap w jego życiu. Jednak pomimo względnie dobrego nastroju, zachował resztki realizmu. Realizmu tylko jego zdaniem. Sakura niezmiennie twierdziła, że większego pesymisty w życiu jeszcze nie spotkała. Uchiha jednak nie potrafił się z nią zgodzić. Owszem, często widział świat w ciemniejszych barwach, ale gdyby faktycznie skatalogował swoje życie jako „stracone”, zapewne już dawno popełniłby samobójstwo. Nigdy natomiast takie myśli nie przeszły przez jego głowę. Mimo ogólnego poczucia beznadziei, gdzieś w głębi czuł, że jeszcze wszystko może się zmienić. Przekonywał sam siebie, że nie jest naiwny, a nadzieja już dawno go opuściła, chociaż podświadomie wiedział, że nic nie wie o samym sobie i chyba wiedzieć nie powinien. Póki był przekonany, że jest dokładnie takim człowiekiem, jak sobie wyobrażał, nie opuszczała go pewność siebie.
Przed wyjściem z domu, uprzątnął trochę bałagan na biurku, przy okazji zdając sobie sprawę z tego, że ostatnio niczego nie czytał. Postanawiając to zmienić, podszedł więc do półki z książkami i przyjrzał się paru powieściom, które zakupił jakiś czas temu. Wahał się chwilę pomiędzy dramatem psychologicznym, a fantasy, po czym pod wpływem względnie dobrego nastroju, postanowił skusić się tę drugą. Prawdę mówiąc Sasuke nawet nie pamiętał, kiedy kupił tę książkę i dlaczego w ogóle ją wybrał. Nie mówił mu nic ani autor, ani tytuł. Mogła stać na tej półce zarówno miesiąc, jak i trzy lata. Zagadka ta nie była jednak warta rozwiązania.
Na dworze okazało się chłodniej, niż można by przypuszczać, wyglądając przez okno. Znikąd pojawił się nieprzyjemny, wilgotny wiatr, a śnieg zaczynał topnieć, grożąc przemoczeniem butów. Sasuke omal na kogoś nie wpadł, starając się manewrować pomiędzy kałużami.
– Słabo to wygląda, co? – zagaił nieznajomy.
Uchiha uświadomił sobie, że doskonale zna ten głos, więc podniósł głowę. Naruto trzymał ręce głęboko wciśnięte w kieszenie kurtki i przyglądał mu się badawczo.
No to skończył się dobry nastrój Sasuke.
– To śmieszne, że przy dziesięciu stopniach mniej, temperatura odczuwalna byłaby wyższa, niż teraz.
Nie widzę w tym niczego zabawnego – odpowiedział w myślach Sasuke, po czym wyminął Uzumakiego i ruszył w stronę przystanku autobusowego. Tak jak też się spodziewał, blondyn podążył za nim.
Naruto po chwili zrównał swój krok z Uchihą. Chwilę zastanawiał się, jaki temat powinien teraz poruszyć, ale nic sensownego nie przyszło mu do głowy. A może by tak mówić, co mu tylko ślina na język przyniesie?
– Zdecydowałeś już, na jakie studia chcesz pójść? – zapytał, lecz nie doczekał się odpowiedzi. – Mnie to poniekąd ciągnie na budownictwo, ale nie jestem do końca pewny, czy to dobry wybór. Z rysunkiem technicznym, to by była jakaś masakra. Jak widzę ołówek i linijkę, to mi ciarki przechodzą po plecach. Zupełnie nie mam cierpliwości do takich rzeczy!
Naruto zaśmiał się cicho, nie spodziewając się, by Sasuke wykazał jakiekolwiek zainteresowanie jego monologiem. Nie zraził się tym jednak specjalnie.
– Z drugiej strony jest jeszcze matematyka, ale po tym, to perspektywy średnie. Nauczycielem bym być nie chciał, nie zdzierżyłbym. Inne posadki w sumie też nie zachwycają. Właściwie, to jak tak teraz o tym myślę, to budownictwo też jest całkiem przeciętne. A może jakaś mechatronika? To by było w sumie interesujące!
Przez chwilę między nimi zapanowała cisza. Uzumaki – chociaż gaduła – miał już poniekąd dość tej sztucznej „rozmowy”. Mówienie przychodziło mu z większym trudem, niż zazwyczaj. Zastanawiając się nad kolejnym tematem, rozejrzał się dookoła. Na trawnikach śnieg trzymał się nawet całkiem nieźle, jednak chodniki i ulice prezentowały się nienajlepiej.
Niespecjalnie mnie to interesuje. Ja się na żadne studia techniczne z pewnością nie wybieram – pomyślał Sasuke, przyspieszając krok. Nie robił tego już nawet z chęci zgubienia natręta. Zegarek na ręku uświadomił mu, że do autobusu nie zostało wiele czasu.
– Ja tam się w ogóle nie orientuję w tych kierunkach humanistycznych. Startujesz na coś związanego z pisaniem, czy jakieś malarstwo? Chociaż w sumie, to co po czymś takim robić? Masz jeszcze jakieś inne pasje?
Tak, samotność i święty spokój – Sasuke ledwo się powstrzymał przed powiedzeniem tego na głos.
– Bo ja to w sumie lubię robić naprawdę wiele rzeczy. Chyba bez sensu, bym ci to wszystko wymieniał. Ale wiesz, co lubię najbardziej? Spędzać czas z ludźmi. – Naruto rzucił w kierunku bruneta znaczące spojrzenie. – I wtedy nieważne, co razem robimy. Każdy jest inny i ma w sobie coś wyjątkowego. Gdybym poznał osobę, której największą pasją byłoby gotowanie, to chociaż sam tego nienawidzę, z ogromną przyjemnością towarzyszyłbym jej w kuchni. Bo wiesz co, Sasuke? W tym tkwi magia. Poznajesz świat, poznajesz tę drugą osobę właśnie poprzez próbowanie tego, co ona kocha najbardziej. I kiedy zdajesz sobie sprawę z tego, że rozumiesz, o co chodzi w te klocki, to dopiero wtedy stajesz się prawdziwie szczęśliwy.
Wielkie słowa – prychnął Sasuke w myślach. – I średnio dobrze ujęte. Napisałbym to lepiej.
Kiedy doszli na przystanek, Naruto zatrzymał się z dala od wiaty. Uchiha niewiele myśląc zrobił to samo. Chwilę później już pluł sobie w brodę, że zwyczajnie nie olał kolegi i nie poszedł dalej. Uwadze Uzumakiego nie umknął bowiem ten fakt. Wyglądał on na trochę zaskoczonego i zadowolonego jednocześnie. Zauważając tę zmianę, Sasuke jeszcze bardziej pożałował. Głupio by jednak było tak nagle po prostu odejść, stał więc i udawał, że jego zachowanie jest zupełnie naturalne. Gdyby ruszył się z miejsca, zwróciłby uwagę na swój wyjątkowo opóźniony refleks i przyznałby się do porażki. Tymczasem wciąż mógł udawać, że stawał w tym miejscu zawsze, a obecność Naruto nie robi na nim wrażenia.
Sam Naruto nie odzywał się na razie więcej, zdając sobie sprawę, że jedno dodatkowe zdanie mogłoby popsuć cały efekt. To, że Sasuke nie zostawił go przy pierwszej możliwej okazji już było ogromnym sukcesem. Co za dużo, to niezdrowo.
Sukces ten jednak tak nakręcił Uzumakiego, że już po zaledwie dziesięciu minutach nie był w stanie się powstrzymać. Tym razem jednak „rozmowa” szła mu znacznie swobodniej i nie czuł się tak skrępowany, jak poprzednio. Sasuke w dalszym ciągu go ignorował, ba, nie zaszczycił go choćby jednym niepochlebnym spojrzeniem, ale Naruto i tak czuł się jak zwycięzca.
– … ale kompletnie nie rozumiem miłości do czytania. Uznaj, że jestem… w sumie to nie wiem kim, ale nie znoszę czytać! Intelektualista ze mnie żaden. W sumie, to nie wiem, czy nie powinienem dodać „niestety” na koniec zdania. Ani mnie nigdy nie ciągnęło do książek, ani do zastanawiania się, czy to dobrze, czy źle. No bo czy ludzie czytający są w czymś lepsi? Dla mnie, to jak lubić sport, a go nie lubić. W sensie, że w telewizji, a nie uprawiać. No bo czy znając wynik meczu jestem w czymś lepszy od kogoś, kto go nie zna?
Naruto podrapał się po brodzie, drugą dłonią mocniej chwytając się poręczy w zatłoczonym autobusie, który właśnie wjechał w zakręt.
Książki poszerzają słownictwo, głąbie. Rozwijają wyobraźnię, poszerzają horyzonty. Zmieniają pogląd na niektóre sprawy, problemy zarówno te codzienne, jak i nie. Ponadto naukowcy twierdzą, że ludzie, którzy więcej czytają, mają dłużej dobry wzrok. Oczywiście nie dotyczy to czytania questów w żadnej komputerowej gierce – pomyślał Sasuke, po czym przewrócił stronę w trzymanej w dłoni książce. Prawda była jednak taka, że nie miał pojęcia, o czym czyta.
– Bez sensu gadam, wiem. Czytanie ma zapewne wiele zalet, ale nie mnie będzie dane je poznać, bo czytać nie lubię. Cały życie mi podsuwano pod nos jakieś drętwe książki, które mnie zupełnie nie interesowały i tak to się skończyło. Mdli mnie na samą myśl, że miałbym coś przeczytać. No, parę stron mogę, ale brak mi samozaparcia i cierpliwości, by przebrnąć przez całość.
Przez myśl Sasuke przeleciało, że bardzo go to cieszy. Bądź co bądź, ostatnią rzeczą jaką czytał Uzumaki było jego własne opowiadanie. Chociaż nie miał pewności, czy blondyn teraz zwyczajnie nie kłamał, by go do siebie przekonać, to jednak założył, że mówi prawdę. Wytłumaczył to sobie oczywiście niskim ilorazem inteligencji chłopaka, nie zaufaniem, które powoli zaczynało w nim kiełkować.
Kiedy dotarli na miejsce, Naruto rzucił w jego kierunku krótkie „do zobaczenia”, po czym udał się w stronę stojących nieopodal znajomych. Sasuke zaś w pośpiechu wszedł do szkoły z zamiarem udania się na nieczynne piętro. Potrzebował chwili samotności.

***

– Cześć, co słychać? – zagaił Uzumaki, podchodząc do Chojiego i Shikamaru.
Następnie z trudem zablokował cios, który został wymierzony w jego policzek. Akimichi z wrażenia upuścił trzymaną w dłoni słodką bułkę.
– Mówiłem, że jesteśmy kwita – wycedził przez zęby Naruto, odsuwając się od Nary.
Shikamaru wziął głęboki oddech, po czym rozmasował pięść i wyprostował się. Z jego twarzy nie zniknął jednak goszczący na niej od rana grymas.
– Powinienem cię zabić.
– No już bez przesady. Gejostwo chyba nie jest czymś aż tak strasznym, nie?
– Jak dla kogo – odpowiedział chłopak, po czym ruszył w kierunku szkoły.
Naruto wraz z Chojim ruszyli jego śladem. Akimichi przyglądał im się z zaciekawieniem, kompletnie nic z tego nie rozumiejąc.
– Rany, Shika. Ty sam pierwszy wpakowałeś mnie w to gówno. Coś mi się, kurde, w zamian należy.
Chłopak zatrzymał się nagle, powodując tym samym, że Naruto wpadł na jego plecy.
– Serio ci się wydaje, że pakując się ze mną w związek polepszasz swoją sytuację?
Naruto westchnął cicho. Najwyraźniej teraz czekała go niezbyt przyjemna pogawędka na temat tego, co uważa o związkach dwóch osób tej samej płci. Nie miał w zwyczaju bronić homoseksualistów, ani pochwalać tego typu… relacji, ale to wcale nie oznaczało, że nie był tolerancyjny. Nigdy nie oceniał nikogo po orientacji. Gej, lesbijka, czy heteryk - co za różnica?
– A weź popatrz na to pod innym kątem. Nikt cię nie będzie wytykał palcami, bo Temari w życiu się nie przyzna, że obściskiwała się z gejem. Jak zacznie paplać, że jesteśmy homo niewiadomo, to przecież sama sobie zrobi kuku.
– Naruto, nie zrozumiesz – odpowiedział Shikamaru, po czym przyspieszył, by czym prędzej uwolnić się od kolegi.
Blondyn nie krył zdziwienia. Spojrzał pytająco w stronę Chojiego, który pokręcił zrezygnowany głową.
– A temu co, do cholery? – spytał Uzumaki. – Miałem go za inteligentniejszego faceta.
– Dobra… opowiem ci wszystko. Masz czas po szkole?

***

Sasuke przysiadł przy ścianie, całkowicie ignorując panujący wokół chłód. W pobliżu nie było nikogo. Nie było się w sumie czym dziwić – wiatr był tak nieprzyjemny, a budynek tak nieszczelny, że nie było specjalnej różnicy w temperaturze wewnątrz, w porównaniu z tym, co panowało na dworze.
Uchiha przyjrzał się książce, która aktualnie spoczywała na jego kolanach. Do tej pory przeczytał dwadzieścia stron, a nie miał zielonego pojęcia, o czym to jest. Uzumaki paplał mu nad uchem przez całą podróż i naprawdę nie dało się tego nie słuchać. Najbardziej jednak Sasuke był zdziwiony tym, jakim człowiekiem okazał się być blondyn. Przez całą podróż zdążył on poruszyć tyle tematów, że Uchiha mógł sobie wyrobić o nim już jakąś opinię. Uzumakiego nie można było nazwać człowiekiem głupim, ale też nie mądrym. Na jedno sensowne zdanie, które padło z jego ust, przypadało jedno całkowicie pozbawione sensu. Tak więc Naruto sprawiał na przemian wrażenie inteligentnego i skończonego kretyna. Każdemu rozsądnemu wywodowi, towarzyszyła więc irracjonalna puenta nie poparta absolutnie niczym. Do tego dołączyło również parę wywodów na tematy, o których wstyd było nawet wspominać. Uzumaki przekonany o tym, że mówi coś sensownego, paplał więc trzy po trzy, stwierdzając czasem rzeczy oczywiste lub zgadzając się z czymś zupełnie nieprawdopodobnym. Sasuke momentami zupełnie nie nadążał za tokiem rozumowania tego człowieka. Parę razy zapragnął pokiwać głową, na znak, że się zgadza. Parę zdzielić go w ten pusty łeb i kazać mu się ogarnąć. Nie mógł jednak zrobić nic. Inaczej. Mógł, ale nie był pewien, czy tego chce.
Spojrzał jeszcze raz na tekst widniejący na otwartej stronie, po czym utwierdził się tylko w przekonaniu, że nic mu on nie mówi. Z cichym westchnieniem wyciągnął więc zakładkę i na powrót umieścił na pierwszej stronie. Nie ma co, będzie musiał spróbować jeszcze raz.

***

Tak jak i Naruto się spodziewał, Temari nie pojawiła się dzisiaj w szkole. Nie ukrywał, że poczuł z tego powodu niemałą ulgę. Przestał być bowiem taki pewien, jak dziewczyna się teraz zachowa. Najbardziej logicznym rozwiązaniem byłoby, gdyby mu po prostu odpuściła i zapomniała o całej sprawie. Niestety, kobiety nie zawsze postępują logicznie.
Uzumaki stał pod szkołą już od jakichś pięciu minut i czekał. Po skończonych lekcjach, Choji oznajmił mu, że musi coś jeszcze załatwić i chwilkę to potrwa. Naruto został więc sam na sam z Shikamaru, który przez cały dzień zbywał go zdawkowymi odpowiedziami. Tragedii, to może i nie było, ale między nimi nie panowała najlepsza atmosfera. Naruto postanowił, że nie będzie poruszać tematu, dopóki od Chojiego nie dowie się, o co konkretnie chodzi. Dlatego też nie protestował, gdy Shikamaru pożegnał się z nim  i ruszył w stronę przystanku autobusowego. Okazja do przeproszenia go minęła.
– Poszedł? – spytał podchodzący do niego Choji.
– Na to wygląda. Gdzie idziemy?
Akimichi zastanawiał się chwilę, po czym zaproponował odwiedzenie pobliskiej cukierni. No tak, Naruto nie był tym specjalnie zdziwiony.
Kiedy już Choji zaopatrzył się w parę różnorodnych słodkich bułeczek, a Naruto skusił się na anpan*, ruszyli spacerowym krokiem w stronę centrum. Przez jakiś czas obaj zajadali się nabytymi wypiekami, więc między nimi panowała cisza. Uzumaki w tym czasie starał się ułożyć sobie w głowie listę pytań, o kwestie, które nie dawały mu spokoju. Teraz tylko czekał, aż kolega dokończy posiłek.
– Nie potrafię zrozumieć, czemu Shikamaru tak źle zareagował. – Zaczął, zwracając na sobie tym samym uwagę Chojiego. – Fakt, wiedziałem, że nie będzie z tego powodu zachwycony, ale myślałem, że… spodziewałem się, że ziewnie mi po prostu w twarz i stwierdzi, że kiepsko to wygląda.
– Chodźmy tędy – powiedział Choji, po czym pociągnął go w jedną z mniej uczęszczanych ulic.
– Myślałem, że lepiej go znam, że więcej już o nim wiem.
– Naruto, pewnie nie powinienem ci tego mówić, ale jeśli zachowam to dla siebie, to ciężko ci będzie zrozumieć swój błąd, a tym bardziej go naprawić. Podejrzewam zresztą, że Shikamaru domyślił się już, że zamierzam ci o tym powiedzieć.
Uzumaki spojrzał na przyjaciela, który wyglądał w tej chwili, jakby dręczyły go okropne wyrzuty sumienia. Już, chociaż jeszcze nic nie zrobił. Choji był człowiekiem o naprawdę wielkim sercu i wrażliwej duszy. Blondyn postanowił nic nie mówić. Pokiwał tylko głową i czekał na ciąg dalszy.
– W sumie, to na pewno się domyślił. No a skoro tak… – Zaczął się zastanawiać Choji. – I skoro nic nie powiedział, to tak jakby wyraził na to zgodę. Nie, to marne wytłumaczenie.
Naruto uparcie milczał.
– Nie chciałbym po prostu nikomu zaszkodzić.
Przez chwilę szli w ciszy, podczas której Akimichi wciąż się namyślał. Doskonale rozumiał, dlaczego Naruto na niego nie naciska. Zapewne w jego oczach sprawa wyglądała naprawdę poważnie.
– Shikamaru kocha się w Temari – wyrzucił z siebie na wdechu.
Uzumaki skrzywił się lekko, po czym uderzył się otwartą dłonią w czoło.
– O rany…
– No.
– Ale i tak nie rozumiem, jak tak mądry facet mógł się zakochać w takiej pustej dziewczynie.
Skręcili w stronę parku. Zimny wiatr sprawił, że aż Naruto się wzdrygnął. Choji przez chwilę zastanawiał się, czy powinien mówić dalej. Powinien, jeśli chciał, by Uzumaki faktycznie naprawił swój błąd.
– Shikamaru jest w niej zakochany od paru ładnych lat. Znają się od dzieciństwa, kiedy byli sobie bardzo bliscy. Ona nie zawsze była taka, jak teraz. Kiedyś ona i Gaara mieli brata. Miał na imię Kankuro. Nie żyje od… sześciu lat? Po jego odejściu Temari bardzo się zmieniła. Shikamaru czuł się, i zapewne wciąż czuje, odpowiedzialny za jego śmierć. On doskonale zdaje sobie sprawę z tego, kim ona się stała. Nie podoba mu się to, a jednak nie potrafi jej sobie odpuścić. Nie wiem, jaka jest w tym naprawdę zasługa miłości, a ile stanowi zwykłe poczucie winy. Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
Obaj przysiedli na pobliskiej ławce, zupełnie ignorując fakt, że jest wilgotna.
– Jak to się stało?
– To była zima, jakoś parę dni przed Sylwestrem. Jak już pewnie zdążyłeś zauważyć, Temari mieszka poza miastem. W okolicy znajduje się las i jezioro. Shikamaru często do niej przyjeżdżał. Byli właściwie nierozłączni, choć nigdy nie byli parą. Ona od zawsze traktowała go jak przyjaciela. Zdarzało się, że spotykali się tylko we dwójkę, jednak częściej chodzili gdzieś z Kankuro. Ja się raczej z nimi nie spotykałem, bo chociaż przyjaźniłem się z Shikamaru, to trudno mi było znaleźć wspólny język z pozostała dwójką. A już zwłaszcza z Kankuro, który zupełnie za mną nie przepadał.
Choji zamilkł na moment. Czubkiem buta zaczął rozgniatać topniejący śnieg.
– Kankuro to był taki typowy cwaniaczek. Lubił się popisywać i być w centrum uwagi. Ja byłem raczej nieśmiały i skryty, więc stanowiłem dla niego idealny cel. Unikałem jego towarzystwa, bo chociaż nigdy nie gnębił mnie otwarcie, to jednak zawsze znajdował jakiś sposób, by zmieszać mnie z błotem. Shikamaru oczywiście doskonale o tym wiedział. Próbował z nim nawet rozmawiać, ale to nie przyniosło skutku. Nieważne… zboczyłem z tematu. Shikamaru był wzorem dla Kankuro, więc ten przy każdej możliwej okazji, starał się mu zaimponować. A jak już pewnie sam zauważyłeś – na Shikamaru mało co robi wrażenie. Kankuro wymyślał więc coraz to dziwniejsze sposoby, by się popisać. Tego dnia całą trójką wybrali się nad jezioro. Już wcześniej parę razy tam chodzili, by się poślizgać, ale tylko wtedy, gdy mieli pewność, że woda była zamarznięta. Tym razem jednak przymarzła jedynie górna warstwa jeziora i nie było bezpiecznie. Kiedy więc dotarli na miejsce, Shikamaru oznajmił, że nic z tego nie będzie. W tamtym czasie niezły był z niego mądrala, więc wygłosił to pewnie takim umoralniającym tonem. Już się pewnie domyśliłeś, że Kankuro nie posłuchał. Najwyraźniej doszedł do wniosku, że to odpowiedni moment, by udowodnić Shikamaru, że się myli. Że lód wcale nie jest taki cienki i że można się spokojnie poślizgać… Shikamaru do dziś pluje sobie w brodę, że go wtedy nie zatrzymał. Powiedział mi, że jedyną rzeczą, którą zrobił, było oznajmienie Kankuro, że jest kretynem. Oczywiście jego to jeszcze bardziej nakręciło.
– Utonął? – zapytał Uzumaki.
Choji pokiwał tylko lekko głową.
– Doszedł prawie na sam środek jeziora. Kiedy oddalił się bardziej, zaczęli go wołać. Niestety, Kankuro wciąż to nakręcało. W pewnym momencie lód pękł. – Choji przełknął ślinę, cały czas spoglądając na swoje stopy. – Zanim nadeszła pomoc, było już za późno.
– Ja pierdolę – wyszeptał Uzumaki, nie odrywając wzroku od kolegi. – Ale to nie była wina Shikamaru…
– Nie była, a jednak kto na jego miejscu nie czułby się winny?
– Masz rację.
Akimichi podniósł się z ławki, dotknął swoich lekko wilgotnych spodni i skrzywił się nieznacznie. Naruto poszedł w jego ślady.
– Mam nadzieję, że teraz rozumiesz, jak ważne dla Shikamaru są kontakty z Temari. Być może im obojgu najlepiej by zrobiło, gdyby się od siebie odcięli, ale Shika nie chce o tym słyszeć.
– Powiedz mi, czy oni wciąż się czasem spotykają? Bo ja nie zauważyłem, by coś ich jeszcze łączyło. Serio. Nigdy bym nie pomyślał, że…
– Właściwie, to nie wiem. Shikamaru nie chce na ten temat rozmawiać. Czasem zerkają w swoją stronę porozumiewawczo, więc być może utrzymują jeszcze jakiś kontakt. Przyjrzyj im się kiedyś dokładniej.
– Nie wiem, czy będę miał jeszcze okazję – wyszeptał Naruto, po czym przeczesał palcem włosy.
Całkowicie stracił humor. Od porannej konfrontacji z Shiką go nie miał, ale teraz poczuł się zupełnie zdołowany. Był na siebie potwornie wściekły. Nie dość, że niczego nie zauważył, to jeszcze nieświadomie utrudnił życie przyjacielowi. Nie chciał nawet myśleć, ile bólu mu już sprawił swoim zachowaniem.
Choji pożegnał się z nim przy następnym zakręcie i zapewnił, że Shikamaru nie ma mu całej tej sytuacji za złe. Jasne, gadanie.
– Kurwa! – krzyknął Uzumaki, z całej siły kopiąc puszkę, która znalazła się na jego drodze.
Tak, Naruto czuł się okropnie.



*anpan - google mówi, że to słodka bułka z pastą z fasoli. Jako, że historia dzieje się w Japonii (chyba), a u mnie japońskości tyle, co nic, to chociaż pączka postanowiłam zastąpić czymś dla nas egzotycznym, hyhy.

8 komentarzy:

  1. Bardzo podoba mi się to opowiadanie, uważam nawet, że jest jednym z lepszych jakie czytałam. Fajne jest to, że już w 3 rozdziale nie było wielkich tró lofffów i sekszenia się po kątach. Akcja nie dzieje się za szybko, ale i nie ciągnie w nieskończoność. Do tego za nic nie mogę przewidzieć co zrobisz w następnym rozdziale przez co zawsze nie mogę się doczekać następnego rozdziału >.< ! Jedyny minus jest taki, że za krótkie~! Dopiero co zaczęłam cieszyć się, że coś wstawiłaś, a tu już koniec :c. Nie dodajesz wcale tak rzadko. Oczywiście najchętniej chciałabym dostawać nowy rozdział codziennie, ale masz też życie osobiste i trzeba to uszanować (no i wena to suka). Poza tym niektóre autorki wstawiają kolejne rozdziały po roku, więc jak wcześniej pisałam- dodajesz coś jeszcze w miare normalnych odstępach czasu.
    Pozdrawiam oraz życzę weny i czasu~!

    OdpowiedzUsuń
  2. O, wrócił mój mistrz ;)

    Wybacz, że się nie odzywam, niemnej jakiś czas temu opuściłam świat narutowskich internetów i nie mam zamiaru, ani chęci wracać. Wypaliłam się, szczególnie po tym, co Kishimoto wyprawia z anime. Ok, ale ja nie o tym chciałam.

    Przyznam się, że już dawno widziałam poprzedni post, który dodałaś, a dziś ten. Weszłam na Twojego bloga, uśmiechnęłam się i chciałam wyjść, ale coś mnie skusiło i zaczełąm czytać. Ten rozdział jak i poprzedni, jest jedynym, jaki przeczytałam z NS przez ostatnie kilka miesięcy. Gratuluję, że mnie zatrzymałaś. ;)

    Zacznę od tego, że widzę poprawę ;p . Przecinki czasem uciekają, ale coż, gramatyki nie ogarniesz, żyje często własnym życiem. No i zaczynasz apostrofą do czytelników - to w sumie też nowość, czyżbyś się otworzyła? Cieszy mnie ten fakt niezmiernie.

    Wytknę Ci kilka błędów, bo wiem, że ich łakniesz. A przynajmniej kiedyś tak było. W myślach Sasuke o książkach nadużyłaś słowa "poszerzają". Powtórzenie niepotrzebne ;) .

    Tak samo po myślach Uchihy na temat studiów, masz tam takie stwierdzenie: "pomyślał, przyspieszając krok". Nie powinno być kroku? ;d

    Ok, dość już negatywnego osądu, bo przecież nikt tego nie lubi. Krytyce zadośćuczyniłam, czas na pochwały. Wyjątkowo łatwo wczułam się w klimat, mimo, iż nie czytałam rozdziałó tego opowiadania od dobrych kilku miesięcy. Rozbawiły mnie dogorywania Sasuke w myślach, fajnie to ujęłaś. Zaskoczyłaś mnie historią z Kankurou jak i Temari. Myślałam, że to pustak z natury, a Ty jednak znalazłaś dla niej jakieś wytłumaczenie :)

    Jeśli pozwolisz , zamierzam gdy skończysz, wydrukować sobie to opowiadanie (wcześniej je, co oczywiste, kopiując) i zachować, tak jak to robę z kilkoma moimi notkami. Najlepsze bliskie memu sercu będę miała zawsze do dyspozycji ;)

    Pozdrawiam Cię cieplutko, pisz dalej, ja będę wierną fanką ;)
    Inata Shinjitsu

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezłe rozwinięcie wątku z Temari, myślałam, że będzie ona postacią bardziej epizodyczną. Rozdział świetny, tylko krótki!! (ma normalną długość, ale mnie się nie zaspokoi, więc pomarudzić sobie muszę. zignoruj :P) Tylko... hm... czy aby Sasuke nie za szybko przekonuje się do Naruto? Nagle ktoś zaczyna go traktować przyjaźnie, mimo wiedzy o rzekomym gwałcie, a tu żadnych podejrzeń?

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, kocham Twojego bloga! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! <3

    Zapraszam także w moj świat yaoi: http://nakuizumi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne opowiadanie *^* czekam na następny rozdział; 3

    OdpowiedzUsuń
  6. Awww, jednak przeczytałam całość! I pragnę więcej. Mam nadzieję na kolejny rozdział w ciągu bieżącego miesiąca! ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  7. Komentuję!
    Miałam to zrobić od razu po przeczytaniu, ale jak zawsze. Wyszło jak wyszło. Ale w głowie cały czas miałam Twoją historię i maniakalnie odwiedzam Twojego bloga w nadziei na kolejny rozdział. Bo jest na co czekać! <3

    Kankuro i jego historia totalnie pokiereszowały mi myśli. Było to przejmujące i uderzające. Znakomicie ukazałaś tę tragedie. Teraz gdy się patrzy przez jej pryzmat inaczej patrzy się na Temari. Całym sercem mam nadzieje, że jej i Shikamaru uda się naprawić to co było między nimi. Chociaż po czymś takim, to bardzo trudne. Rozgromiłaś emocjami.

    Moment Naruto i Sasuke. Był taki ciepły. Czuło się z niego tą narutową determinacje i chciało się więcej. Urzeka cała postawa Uzumakiego i napawa nadzieją. Coś wspaniałego! <3 Jestem jeszcze bardziej ciekawa kolejnych kroków blondyna i tego jak będzie naprawiał świat Sasuke. <3

    Wspaniały rozdział. Dziękuję i wysyłam wenę! :D

    Hope

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    świetny, czy Naru się nie zniechęcił tym, że on cały czas gada a Sasuke milczy, aaa Shika zakochany w Temarii...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń