28 grudnia 2014

Rozdział 12.

Witam!

Tak, dosyć dawno mnie tu nie było. Nie zamierzam jednak za to przepraszać, gdyż w ostatnim czasie miałam naprawdę dużo na głowie. Co więcej, już na wstępnie chciałabym zaznaczyć, że jeżeli do 7 stycznia nie pojawi się na blogu nic więcej, to nie spodziewajcie się wpisu aż do połowy lutego. Sesja będzie w tym semestrze wyjątkowo koszmarna i już teraz wiem, że nie znajdę czasu na pisanie.

Dostałam trzy anonimowe maile z pretensjami, że rzadko piszę. Cóż, nie zamierzam się nikomu tłumaczyć. Pisanie, to moja pasja, nie obowiązek i na pewno nie priorytet w najbliższym czasie. Ja również nie lubię czekać miesiącami na kolejny rozdział, ale w obecnej sytuacji mogę albo tak albo w ogóle. Koniec tematu.

O samym rozdziale powiem tyle, że pisałam go... pół roku. Pierwsze strony powstały w połowie lipca, ostatnie zdania zaś w tym tygodniu. Mam nadzieję, że granica nie jest zbyt widoczna. Jeśli jest, to mogę tylko przeprosić, że nie udało mi się jeszcze na nowo wdrążyć w klimat tego opowiadania.

Na pocieszenie mogę napisać tylko tyle, że już wkrótce (mam nadzieję) będę miała za sobą najtrudniejszy semestr na tych studiach i teraz, przez ostatnie dwa, czeka mnie więcej luzu. Myślę, że pisanie pracy inżynierskiej nie pochłonie tyle mojego czasu, bym nie znalazła go na powrót do pisania. Niemniej póki co niczego nie obiecuję, żeby potem nie było ;p

Zapraszam wszystkich do czytania!

Ps. w najbliższym czasie zaktualizuję również pierwszy rozdział tej historii. Wspominałam o tym... dawno temu. Za resztę się póki co nie biorę, ale ten jeden już wystarczająco długo odstraszał mi czytelników ;-)
__________________________________________________________

Kiedy ostatni zakurzony karton wylądował na jasnych panelach, Sasuke w końcu odetchnął i zdjął buty. Jakieś pół godziny temu na jego osiedlu nastąpiła awaria światła, więc teraz chłopak przeszukiwał szafki w poszukiwaniu kilku świec. Przynajmniej znalazł sobie na wieczór zajęcie, które nie wymagało prądu. Kiedy już zapalił pierwszą z nich, wykorzystał trzymaną w dłoni zapałkę do podpalenia kuchenki. Pierwszy raz od dawna miał prawdziwą ochotę na zieloną herbatę, więc z pewnego rodzaju radością wyciągnął teraz kubek z szafki.
Kiedy już napój był gotowy, lekko kulejąc, gdyż kule zostawił przy drzwiach, wrócił do pokoju. Porozstawiał świece na podłodze w takiej odległości od siebie, by dawały wystarczająco dużo światła, po czym sięgnął po pierwszy karton. Nie przejmując się zbytnio tym, że nabrudzi, starł kurz z wieczka i odczytał datę. Zmarszczył lekko brwi, po czym zwrócił się w stronę dwóch pozostałych. Kiedy już zlokalizował najstarszy z nich, zrobił sobie nieco miejsca na podłodze i powoli wydobył jego zawartość. Jego oczom ukazały się w większości stare rysunki i paręnaście zapisanych kartek. Na odwrocie każdej z nich widniała dokładna data.
Brunet sięgną po kubek z herbatą, upił łyk, po czym przyjrzał się pierwszemu rysunkowi, który wpadł mu w ręce. Przedstawiał on ogromne szczerzące się słońce oraz zbiornik wodny, w którym pływały uśmiechnięte rybki. Większość z nich trzymała się za płetwy i tworzyły trochę kanciaste kółeczko. Pozostałe przyglądały się im z boku, a niektóre zerkały w stronę słońca wyraźnie zadowolone z jego obecności. Sasuke nie pamiętał, o czym wtedy myślał i co rysunek ten miał przedstawiać. Kiedy go rysował miał ledwo skończone trzy lata, więc nietrudno mu było zgadnąć, że dotyczyło to jakieś dziecięcej fantazji. Mimo to wpatrywał się w swoje dawne dzieło, doszukując się w tam jakiegoś ukrytego sensu. Rybki z całą pewnością były rodziną, a słońce ich wiernym przyjacielem. Być może świętowały z powodu jego obecności.
Chłopak potrząsnął głową przerywając rozmyślania, po czym odłożył obrazek na bok i przyjrzał się pozostałym. Zdziwił się lekko faktem, że niektóre z nich nawet rozpoznaje. Większość z tych prac inspirowana została opowieściami starszego brata, z których niektóre Sasuke pamiętał do dziś. Westchnął cicho próbując przegonić smutek, po czym przerzucił wszystkie te rysunki na jedną kupę, chcąc odciąć się od postaci starszego brata. Przeglądanie tych prac powodowało u niego szczególny ból, wrzucił je więc z powrotem do pustego kartonu i skupił się na tym, co pozostało.
Następną rzeczą, na którą zwrócił uwagę, było staranne pismo małego Itachiego, który pewnego dnia zobowiązał się spisać pierwszą opowieść, którą wymyślił Sasuke. Historia była infantylna, lecz przerażająca. Pewnego dnia, dawno temu, małe ptaszki wybrały się na basen, by nauczyć się pływać. Kiedy jednak zorientowały się, że tego nie potrafią, było za późno. Ptaszki topiły się, a jedyną osobą, którą mogły poprosić o pomoc był przebywający na terenie basenu Pan Dżdżownica. Jak się okazało, nie był on skory do pomocy, ponieważ ptaszki skonsumowały całą jego rodzinę i Pan Dżdżownica został na świecie całkiem sam. Jednak i jego zimne serce poruszył rozpaczliwy płacz małych ptaszków, w związku z czym uległ i ruszył w poszukiwaniu pomocy. Nie trwało to jednak długo, gdyż już po krótkiej chwili Pan Dżdżownica był z powrotem. W sercach ptaszków zagościła nadzieja, że może nie wszystko jeszcze stracone. Szybko jednak umarła, gdy ujrzały wyraz twarzy Pana Dżdżownicy. Winił się on za tę chwilę słabości i chęć niesienia pomocy. Wkrótce potem do uszu ptaszków doszedł niezwykle zimny głos Pana Dżdżownicy, przesiąknięty okrucieństwem. Cóż im powiedział? Oznajmił z nieskrywaną satysfakcją, że zabicie jego rodziny było ostatnią złą rzeczą, którą dokonały ptaszki, a on zgodnie z obietnicą uratuje ptaszki przed zagładą. Obiecał, że będzie walczył o ich brudne dusze w piekle, po czym roześmiał się głośno, przyglądając się tonącym zwierzaczkom.
Sasuke uśmiechnął się na samo wspomnienie, jakie to Itachi miał do niego po tym tekście pretensje o okrucieństwo. Tłumaczył mu ponad godzinę, że to złe, że zarówno zwierzątka jak i ludzie powinni sobie w takiej sytuacji pomagać i żeby brunet nigdy już tak nie myślał. Kwestię ratowania duszy w piekle wziął na siebie, gdyż zaledwie kilka dni wcześniej opowiadał młodszemu bratu o najróżniejszych religiach istniejących na świecie i najwyraźniej akurat ten fragment jego historii zapamiętał mały Sasuke. Mimo to, po tak długim czasie, brunet dostrzegł w ów tekście nawiązanie do jego aktualnego życia. To on był Panem Dżdżownicą, któremu zostało odebrane, to, co w życiu najcenniejsze – miłość i rodzina. To on nie był w stanie się wciąż po tym pozbierać i nie potrafił wybaczać ani ufać ludziom. Z tą różnicą, że dotyczyło to całego społeczeństwa, a nie tylko osoby odpowiedzialnej za ich śmierć. Itachi miał rację, Sasuke był pod tym względem okrutny i nie potrafił inaczej.
Chłopak przeleciał wzrokiem jeszcze raz po tekście, przyglądając się błędom popełnionym przez brata i zupełnie nieobecnym przecinkom. Mimo to uważał, że jak na swój wiek, Itachi radził sobie z pisaniem naprawdę dobrze. Zresztą upewnił się w tym chwilę później, przeglądając zawartość następnego kartonu, w którym piętrzyły się już własnoręcznie przez niego spisane prace. Czytając niektóre z nich, miał problem z odgadywaniem słów. Historie te nie były już tak nieprzyjemne, niemniej  często dopatrywał się rzeczy, o których chłopiec w jego wieku z pewnością pisać nie powinien. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że była to zasługa Itachiego, który w swoim krótkim życiu, nie na własnej skórze, ale miał do czynienia z dużą dozą najróżniejszych nieprzyjemności.
Niektóre napisane przez Sasuke opowiadania były jednak nadzwyczaj radosne i czasem wręcz cukierkowe. Chłopak zastanawiał się, o czym wówczas myślał, gdyż jego życie raczej nie składało się z nadmiaru radosnych momentów. Chociaż jako dziecko bywał raczej szczęśliwy, nie przypominał sobie chwil, w czasie których marzyłby o tęczowych jednorożcach, domku zbudowanych z samych słodyczy, czy o innych rzeczach, o których rozmyślały pozostałe znane mu dzieci.
W kartonie tym, rysunki zajmowały mniej więcej tyle samo miejsca, co napisane teksty. Były one znacznie staranniejsze i lepiej wykonane, choć i ich Sasuke w większości nie pamiętał. Przyglądał się kolorowym papugom, swoim dziadkom stojącym na szczycie góry Fuji, bratu, który zrywał żółte kwiatki, a te czerwone pomijał, oraz łące po której spacerowali trzymając się za ręce i karmiąc małe liski. W całym tym stosie zaledwie jeden obrazek przedstawiał jego rodziców.
Sasuke pociągnął spory łyk już letniej herbaty, przyglądając się twarzy matki. Kobieta wyglądała ponuro i niesympatycznie, czyli dokładnie tak, jak ją zapamiętał. Ojciec prezentował się nijako, choć była to raczej kwestia jeszcze w tamtym czasie kiepskich umiejętności chłopaka. Oboje byli ubrani na czarno i stali na całkowicie szarym tle. Całość prezentowała się dosyć smutno. Bruneta wcale to jednak nie dziwiło. Rodzice przecież nie dawali mu powodów, dla których miałby przedstawiać ich w radośniejszym świetle. To, co tu ujrzał stanowiło szczerą prawdę, choć jak podejrzewał, matce na pewno się ten rysunek nie spodobał i zapewne nie omieszkała się zwrócić synowi na to uwagi.
Brunet odrzucił kawałek papieru, po czym poprzerzucał jeszcze parę prac, starając się nie skupiać za bardzo na tych, które przedstawiały starszego brata. Kiedy zdał sobie sprawę, że przejrzał już całą zawartość drugiego kartonu, spojrzał na ostatni. W porównaniu do poprzednich, był on w kolorze czarnym i w blasku świec prezentował się zapewne równie mrocznie, co jego zawartość. Sasuke przesunął się do niego z lekkim wahaniem. Przez chwilę przypatrywał się wieczku, czując, jak serce przyspiesza mu w piersi. Poczuł, jak po plecach przechodzą mu ciarki, a wokół roztacza się pozornie niesamowity chłód. Spanikował i odsunął go od siebie, postanawiając najpierw zaopatrzyć się w jakiś koc.
Chwycił jedną ze świec, po czym udał się do sypialni w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Nie spieszyło mu się jednak tak bardzo do otwarcia przeklętego pudełka, więc zanim się za to zabrał zdążył jeszcze odnieść już pusty kubek do zlewu. Przy umywalce spędził chwilę czasu, zastanawiając się czy może jeszcze nie pozmywać. Przyjrzał się kroplom, które co rusz skapywały z nieszczelnego kranu, po czym zarzucając sobie tchórzostwo, zacisnął pięści i kulejąc wrócił do pokoju.
Kiedy już zasiadł z powrotem na podłodze, opatulił się szczelnie kocem i przysunął do siebie pudło. Pierwszą rzeczą, która go uderzyła po zdjęciu wieka, był chaotyczny rysunek przedstawiający rozbity samochód, niemal pływający w morzu krwi.
Sasuke poczuł, jak robi mu się przeraźliwie zimno, gdy przeglądał kolejne, przedstawiające ludzkie zwłoki, śmierć, pourywane kończyny i pełno innych samochodowych wraków. Niektóre narysowane przez niego auta płonęły, inne zostały zgniecione w niewyjaśnionych okolicznościach na miazgę. Parę prac przedstawiało trumny, a na kilku pojawili się nawet jego rodzice, a raczej ich zmasakrowane ciała. Żadnej z tych scen mały Sasuke nie widział na żywo, choć pamiętał, że jego dziadkowe mieli takie obawy po obejrzeniu niektórych dość autentycznych prac. Sam brunet starał się teraz nie zwracać uwagi na dramatyczne obrazy, które uwiecznił, a raczej na styl, jakim je stworzył. Jego rysunki stały się bardziej chaotyczne niż wcześniej. Sasuke tego nie pamiętał, ale podejrzewał, że każdy z nich powstawał w nadzwyczajnym pospiechu, by chłopiec mógł po chwili zabrać się za kolejny. W jego głowie musiało być tyle obrazów, że starał się je uwiecznić jak najszybciej, by nie uleciały.
Z początku karton pełen był tylko rysunków, a dopiero w połowie zaczęły pojawiać się i spisane teksty. Sasuke odczytał datę pierwszego z nich, uświadamiając sobie, że napisał to zaledwie miesiąc po śmierci najbliższych. Historia była bardzo chaotyczna i przepełniona bólem. Kartka była pognieciona w niektórych miejscach. Nie dało się też nie zwrócić uwagi na miejsca, na które prawdopodobnie skapywały łzy. Ślad po zmoczeniu był bardzo wyraźny, a pióro, które oddziedziczył po bracie, rozmazało się lekko w tamtym miejscu. Jednak najwięcej uwagi przykuwała sama końcówka, spisana niechlujnie dużymi literami, najwyraźniej w pośpiechu. Sasuke poczuł ukłucie w sercu, bo chociaż w żaden sposób tak napisany tekst nie wzbudzał emocji, to jednak dzięki niemu przypomniał sobie, jak się wtedy czuł. Pamiętał doskonale, jaką przykrość robił co rusz dziadkom, wykrzykując, że powinni umrzeć za jego rodziców i brata. Babcia szczególnie źle znosiła stratę ukochanego syna, a Sasuke dodatkowo dawał jej popalić, kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Buntował się, parę razy uciekł z domu, a kiedy próbował podpalić drzwi do ich sypialni gdy spali, wybrali się z nim do specjalisty. Dopiero ten krok znacznie mu pomógł i choć chłopak czuł się winny i żałował swojego postępowania, to nigdy ich nie przeprosił ani nie podziękował za wsparcie. Teraz kiedy tylko o tym myślał, miał do siebie żal. Wyrażanie uczuć nigdy nie przychodziło mu łatwo, a jednak dziadkowie zasłużyli sobie na to. Tak naprawdę, to Sasuke zdał sobie sprawę z tego, jak wiele dla niego znaczyli, dopiero po ich odejściu. Jednak teraz już nic nie mógł dla nich zrobić.
Kiedy jedna ze świec zaczęła przygasać, brunet podniósł się z paneli z zamiarem wzięcia nowej. Pstryknął na chwilę włącznik, chcąc sprawdzić, czy prąd wrócił, ale żarówka ani drgnęła. Pokręcił zniechęcony głową, po czym wyjął z szuflady przy oknie ostatnią posiadaną świecę. Zanim jednak zdecydował się ją zapalić, wyjrzał na chwilę na zewnątrz i przepadł. Wszędzie dookoła panowała ciemność. Miasto wyglądało niemalże na wymarłe. Jedynie w dali dostrzec można było pojedyncze światła. Sasuke uniósł wzrok i spojrzał na niebo, które wyglądało, jak gdyby ktoś wyjątkowo obsypał je gwiazdami. Niewielkie punkciki migotały wesoło, przypominając małe diamenty. Tak, widok ten potrafił oczarować. Mimo to brunet miał wrażenie, że piękno takich ulotnych chwil dawno przestało robić na nim wrażenie. Nie, obecnie nie potrafił się już cieszyć z takich drobnych rzeczy. Po raz kolejny tego wieczoru, przed oczami stanęła mu scena z przeszłości. Tym razem brat pokazywał mu gwiazdy, w noc taką ja ta, gdy chwilowo nie było prądu. Sasuke szybko pokręcił głową, chcąc wymazać to wspomnienie. Nie ociągając się więcej, z mocno zaciśniętymi ustami wrócił do dalszego przerzucania swoich starych prac. Gdy w kartonie nic już nie zostało, a Sasuke zdał sobie sprawę, że tym zajęciem zdołował się już wystarczająco, przełożył dalsze poszukiwania na później. Teraz najważniejszy był sen. Prawdziwy wypoczynek, którego brakowało mu już od dłuższego czasu.

***

Zanim dotarł do domu, minęło jeszcze trochę czasu. Prawda była taka, że Naruto nie bardzo miał na to ochotę. Był tak zafascynowany widokiem śniegu, że nawet fakt, że przemarzł, nie stanowił dla niego problemu. W powietrzu unosiła się taka prawdziwa, zimowa aura. Uzumaki nie potrafił wyjaśnić, na czym ów zjawisko polegało, ale w pełni zawładnęło jego sercem. Chłopak wybrał drogę, którą z pewnością nie można było nazwać skrótem, a więc przez wszystkie parki, które znajdowały się pomiędzy mieszaniem Uchihy, a jego domem. Obskoczył wszystkie ośnieżone murki i podeptał każdy nienaruszony wcześniej przez nikogo biały puch. Na jego ustach gościł delikatny uśmiech, choć myślami krążył wciąż wokół Sasuke.
Tak, Naruto uważał dzisiejszy dzień za udany. Może Uchiha jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy, ale powoli zaczynał się przed nim otwierać i coraz częściej gubić swoją maskę. I choć na niego nakrzyczał i niczego konkretnego mu nie powiedział, to Naruto był w pełni usatysfakcjonowany dzisiejszym spotkaniem. Bawiło go to teraz, choć przecież jeszcze niedawno kipiał ze złości i zupełnie nie wiedział, jak to wszystko rozegrać. Zyskiwał i tracił pewność siebie jak w kalejdoskopie. Uchiha był nieprzewidywalnym rozmówcą. Mimo to Naruto uważał, że odniósł dziś sukces. Teraz pozostawało mieć nadzieję, że będzie już tylko lepiej.
Kiedy Uzumaki dotarł wreszcie do siebie, była już późna noc. Tym bardziej zdziwił go fakt, że Iruka jeszcze nie spał. Mężczyzna siedział w kuchni z kubkiem gorącej herbaty w dłoni i walczył z co rusz opadającymi powiekami.
– Cześć – powiedział Uzumaki, przekraczając próg kuchni, rozwiązując przy tym szalik. – Czemu nie śpisz?
Iruka rzucił mu zmęczone spojrzenie, przy okazji zasłaniając dłonią usta, gdyż zebrało mu się na potężne ziewnięcie.
– Masz gościa.
Naruto spojrzał na niego pytająco, po czym przeniósł wzrok na drzwi prowadzące do jego pokoju. W pomieszczeniu paliło się słabe światło.
– Strasznie uparta dziewczyna. Mówiłem jej, że nie wiem, kiedy wrócisz i czy w ogóle dziś wrócisz, ale zupełnie mnie nie słuchała. Nie miałem serca jej wyrzucać, więc zaproponowałem, by poczekała. Przez jakiś czas starałem się dotrzymać jej towarzystwa, ale nie dałem rady. – Iruka wstał, po czym podszedł do zlewu, odstawiając pusty już kubek. – Prosiłem, byś się w nic głupiego nie wpakował…
– Ejże, stop! – krzyknął Uzumaki, przypatrując się zmartwionej minie swojego opiekuna. – Nie zapędzaj się z tymi interpretacjami. Pogadamy jutro, idź spać.
Blondyn poklepał Umino po ramieniu, po czym wciąż w kurtce i butach, z których powoli zaczynała skapywać woda, skierował się do swojego pokoju. Gdyby Iruka był bardziej przytomny, pewnie już zrobiłby mu awanturę, ale że nie był, Naruto postanowił wykorzystać okazję.
Kiedy Iruka zniknął już za progiem swojej sypialni, blondyn wciąż stał przed drzwiami swojej i zbierał siły. Jedna poważna rozmowa dzisiejszego dnia już w zupełności mu wystarczyła. Przed konfrontacją z Uchihą prosił raczej o odrobinę sprytu, by dobrze to rozegrać, teraz jednak potrzebna mu była przede wszystkim cierpliwość. Uśmiechnął się krzywo i pociągnął za klamkę. Temari jak gdyby nigdy nic rozłożyła się na jego łóżku, ubrana zaledwie w obcisłe legginsy i krótką bluzkę bez rękawów, która nie zasłaniała jej nawet pępka. Uzumaki skrzywił się lekko na ten widok, po czym bez słowa zaczął zdejmować z siebie przemoczone ubrania. Kurtka wylądowała niedbale na oparciu krzesła, buty w kącie obok. Dziewczyna obserwowała wszystko z błogim uśmieszkiem na ustach.
– Co tu robisz? Albo nie, nie odpowiadaj. Dość mam wrażeń na dzisiaj, więc mogę tak prosto z mostu, nie? Nie wiem, co zdążyła przekazać ci Ino i w jaki sposób to zrobiła, ale nie chcę być twoim chłopakiem, więc zakończmy ten związek teraz, dopóki się nawet dobrze nie zaczął. Nie mam natomiast nic przeciwko temu, byśmy zostali… dobrymi znajomymi. Rozumiem, że już wychodzisz? No to do jutra!
Uzumaki obrócił się tyłem do blondynki, nie chcąc nawet patrzeć na jej twarz. Podejrzewał, że zranił jej uczucia i sprawiało mu to przykrość, ale wiedział też, że z Temari nie można było postąpić inaczej. Usłyszał, jak dziewczyna podnosi się powoli z łóżka i kiedy był już pewien, że opuści jego pokój, ona jednym szybkim ruchem obróciła go w swoją stronę i wpiła w jego usta. Naruto dosyć szybko otrząsnął się z szoku i przerwał pocałunek, jednak w myślach już zganił się za kiepski refleks.
– Ino wspominała, że jesteś nieśmiały.
– Słucham? – Naruto wytrzeszczył oczy, nie będąc pewnym, czy dobrze usłyszał.
– Tak, tak, przekazała mi te wszystkie brednie, że rzekomo nie chcesz ze mną być, ale po krótkiej analizie obie doszłyśmy do wniosku, że to zwykła nieśmiałość.
Temari uśmiechnęła się zalotnie, krzyżując ręce na piersi. Widząc jednak rosnące zagubienie Uzumakiego, nabrała jeszcze więcej pewności siebie i uśmiechnęła się szerzej. Naruto był tak zupełnie skołowany, że aż zabrakło mu słów. Co te baby, do licha, znowu wymyśliły? Skąd w ogóle taki pomysł?
– Temari, posłuchaj mnie uważnie chociaż raz. Ja naprawdę nie jestem tobą zainteresowany!
W odpowiedzi blondynka pokiwała tylko głową, udając, że się zgadza. Jej wyraz twarzy nie uległ jednak żadnej zmianie. Stało się jednak coś gorszego, zrobiła krok w stronę Naruto.
– Słuchaj… - Uzumaki zaczął tak intensywnie myśleć, że aż zrobił się czerwony na twarzy. – Bo ja… ten, masz trochę racji, ale chyba należy ci się cała prawda. Zgadzam się z tym, że jestem nieśmiały. Tak cholernie nieśmiały, że wstyd mi było powiedzieć nawet najbliższym przyjaciołom, kim naprawdę jestem! Bo wiesz, co ci powiedział ten człowiek, z którym mieszkam? Zapewne coś w stylu, że jest moim opiekunem albo kimś tam takim, nie? Bo wiesz… taką wersję ustaliliśmy wspólnie. Tak naprawdę on jest moim… kochankiem.
Naruto poczerwieniał jeszcze bardziej, zdając sobie sprawę z tego, co właśnie powiedział. Jednakże dzięki temu nie musiał się specjalnie wysilać, bo już wyglądał wystarczająco wiarygodnie. Przekonał się o tym, kiedy dostrzegł grymas obrzydzenia na twarzy stojącej naprzeciw dziewczyny.
– W dzisiejszych czasach bycie homoseksualistą nie jest już zbrodnią, ale ja jestem na tyle nieśmiały, że przyznanie się do tego sprawia mi ogromną trudność. Ja wiem, co chcesz teraz powiedzieć! – krzyknął widząc, że dziewczyna otwiera usta. – No bo przecież się całowaliśmy na tej imprezie i w ogóle, nie? Bo ja… teraz mi jeszcze bardziej wstyd, bo ja cię pomyliłem z… Shikamaru. No wiesz, to przez te kucyki, on też się czasem tak czesze, pokazywał mi. I ten, gdybyś była tak miła i…
Nie dokończył, ponieważ poczuł piekący ból na policzku, a chwilę później zielona na twarzy Temari szybkim krokiem opuściła jego pokój. Uzumaki odetchnął jednak dopiero wtedy, kiedy usłyszał trzask drzwi do mieszkania. Powietrze automatycznie uleciało z niego, jak z dopiero co przebitego balonu.
Chłopak osunął się na łóżko, a na jego ustach pojawił się delikatny uśmieszek, który powoli zaczął wypierać wcześniejszy szok i zakłopotanie. Dawno już nie dokonał tyle, co tego jednego dnia! Niezależnie od tego, czy postąpił dobrze, czy źle, teraz należał mu się upragniony wypoczynek. Długi sen w miękkiej pościeli. Zanim jednak mógł zrealizować to marzenie, należało wymienić pościel. Długo bowiem nie musiał leżeć, by wyczuć zapach jej perfum. Temari wypsikała się tak, że nawet kogoś mocno zakatarzonego mogłaby bez trudu powalić intensywnością tego… aromatu.
Naruto przekradł się na palcach do przedpokoju, szybko żałując tego, że pozwolił sobie paradować w butach po całym mieszkaniu. Dwa razy wdepnął w zimną, mokrą plamę, raz omal się przy tym nie wywracając. Mimo to nie kusiło go, by po sobie posprzątać, więc kiedy tylko wymienił pościel na świeżą, zapomniał o całej sprawie i udał się do siebie. Przed snem musiał zrobić jeszcze tylko jedną ważną rzecz. Teraz go to zupełnie nie ruszało, jednak wiedział, że jutro czeka go z tego powodu zapewne wiele nieprzyjemności. Kiedy już ulokował się wygodnie w łóżku, sięgnął po telefon komórkowy i otworzył okno nowej wiadomości.
„Powiedziałem Temari, że jesteśmy parą gejów. Teraz już jesteśmy kwita, Shika.” – wysłał, po czym na wszelki wypadek wyciszył telefon. Teraz mógł już najspokojniej w świecie położyć się spać. 

5 komentarzy:

  1. Nie spodziewałam się nowej notatki, takie tam, rutynowe sprawdzanie blogów, a tu proszę! Taka miła niespodziewajka :3
    Pierwszy raz tutaj komentuję, ale wpadam od jakiegoś czasu. Bardzo lubię Twoje teksty, mam nadzieję, że jednak Ci się uda coś dodać przed sesją. A jeśli nie, to cóż, powodzenia życzę :D No i szczęśliwego 2015!
    A co do rozdziału... hahaha xD Naruto i jego sposoby na natrętne dziewczyny <3
    No i Sasuke i jego historia o ptaszkach... o.O
    Czy przewidujesz kontynuację "Jakie wariacje..."? Przyznam, że bardzo ciekawie się zapowiada :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mi oczywiście o "Jakie wariactwa...". Nie wiem dlaczego tak napisałam xd

      Usuń
  2. Twoje opowiadanie zauroczyło mnie od pierwszego rozdziału. Z każdym kolejnym to uczucie tylko pogłębiało się. Urzekł mnie sposób prowadzenia fabuły, taki wolny i zajmujący się z odpowiednią należytością obraną przez Ciebie tematyką. Do tego jeszcze Twój Sasuke jest niesamowity. Tak bardzo uderza w serce i pochłania bez reszty. Chce się bardzo poznać całą jego historię i zrozumieć. Jeszcze to jaki sposób pisze i rysuje podbija dodatkowo serce. Motyw z gwałtem intryguje jak nie wiem co i skupia myśli. Wyszedł genialnie i nawet mi przez myśl to nie przeszło. Szok całkowity. Ostatni rozdział znów mnie poruszył, niczym teksty Sasuke. Wspomnienia Uchihy i to przeglądanie, zbudowało taki cięższy i przyjemny klimat. Czytało się z największym oddaniem. Fantastyczny kawałek treści i czekam na dalsze części i życzę dużo weny do pisania tego skarbu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    ciekawy, Sasuke wiele przeżył w życiu, ale może w końcu Naruto uda się przebic przez ten mur, och dobrze że spławił Temari, choć powiem, ze jest idiotką jak nie potrafiła zrozumieć słowa „nie”
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hihi, uśmiałam się przy tym jak Naru spławił Temari, bomba! XD

    OdpowiedzUsuń