31 grudnia 2013

Rozdział 10.

Witam!
Pewnie nikt się nie spodziewał rozdziału jeszcze przed końcem roku, a tu niespodzianka! Jest! Dobra wiadomość, prawda? Cóż, będzie też i zła. Prawdopodobnie (tak na 90%) nie pojawi się nic tak do... połowy lutego? Może nawet końca. Powód? Kolokwia, zaliczenia, a potem sesja. Nie znajdę raczej czasu, by coś sensownego napisać.
Dobra, no to życzenia: udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku! Wiem, oryginalnie mi to wyszło.
Pozdrawiam :-)
__________________________________________________________

 Zdawała się nad wyraz czysta i przejrzysta. Spływała delikatnym strumieniem po gładkiej powierzchni umywalki. Tak, woda. Z pozoru mogła wydawać się chłodna, jednak w dotyku przyjemnie dopieszczała zmarznięte dłonie. Sam nie wiedział dlaczego, ale sprawiała wrażenie niedostępnej. Chciał rzec, że wręcz surowej. Czy może właśnie z tego powodu przybliżał do niej dłoń z taką nieufnością? Czy tym było spowodowane jego lekkie wahanie w wykonaniu tak prostej czynności? Z pozoru tak wroga, w obyciu tak delikatna i przyjemna. Przyjaźnie ujmowała jego dłonie, masując je z lekka, jakby chciała utworzyć między nimi jakąś dłuższą, głębszą więź. Stapiała tę niewyraźną osłonę, oddzielającą go od świata, starając się dotrzeć jak najgłębiej. Jednak czy zwyczajna woda jest w stanie osiągnąć coś takiego?
Pochylił się bardziej nad umywalką, nabrał odrobinę wody w dłonie, po czym ochlapał sobie nią twarz. Czynność tę powtórzył jeszcze kilkakrotnie, mając nadzieję, że sprawi to, że na dobre się wybudzi. Kiedy doszedł do wniosku, że wystarczy, nabrał w płuca powietrza, nie mając jednak zamiaru na razie się prostować. Nie wiedział, ile czasu minęło, zanim postanowił spojrzeć w lustro. Sekundy mijały, a on wsłuchiwał się w dźwięk skapujących z kranu kropel. Wczuwał się całym sobą w mokre pocałunki, które muskały jego szyję wraz z cieknącą po niej strużką wody. Z każdą chwilą ciepło, które dopiero co pieściło jego skórę, ulatniało się. Mokra warstewka szczelnie okrywająca jego twarz, została schłodzona przez mroźne powietrze dostające się do pomieszczenia przez uchylone okno. Paraliż, którego zaczął doświadczać, przyjemnie koił nerwy. Mięśnie twarzy zastygały w bezruchu, a uczucie, które temu towarzyszyło drażniło i uspokajało jednocześnie. Nie potrafił powiedzieć, dlaczego, lecz kojarzyło mu się to ze snem. Z błogim snem, który pozwalał zregenerować się zmęczonemu ciału i duszy, przygotowując tę dwójkę na pojedynek z kolejnym dniem.
Uchiha wyprostował się powoli, przy okazji zerkając na swoje odbicie w nieskazitelnie czystym lustrze. Twarz, którą ujrzał nie prezentowała się najlepiej. Przystojna, acz wyraźnie przemęczona urokami dnia codziennego. Gdyby był przynajmniej odrobinę opalony, może z cieplejszym odcieniem skóry prezentowałby się lepiej. Jednak odkąd pamiętał lico miał chłodne, mlecznobiałe. Nawet w lepszych momentach swojego życia zdarzało mu się wyglądać anemicznie, nie była to jednak żadna utarta reguła.
Dotknął smukłą dłonią policzka, a palce sprawnym ruchem powędrowały w okolice ciemnych jak noc oczu, otoczonych ciemnymi rzęsami. Limo wraz z upływem nocy nabrało jeszcze intensywniejszych kolorów, przy okazji nieco ożywiając jego twarz. Szkoda, że w tak niekorzystny sposób. Jedyna zaleta, której zdołał się doszukać, to fakt, że dzięki niemu cienie pod oczami zdawały się mniej widoczne. Uroda przeogromnej śliwy przyćmiła całą resztę drobnych niepowodzeń ostatnich dni. Odciągała nawet uwagę od rozciętej z prawej strony wargi, która również wnosiła odrobinę koloru do posępnej postaci. Jego usta nie dość, że zdawały się pełniejsze, stały się również bardziej czerwone, jak gdyby chłopak pokusił się zastosować jakąś szminkę, w cieplejszym, subtelnym odcieniu.
Sasuke przeczesał włosy dłonią, rejestrując przy okazji, że nie ma zbyt wiele czasu. Planował jeszcze zrobić sobie krótki wypad na świeże powietrze, zanim przerwa obiadowa dobiegnie końca. Przetarł twarz jednorazowym ręcznikiem, po czym wyszedł z łazienki nie chcąc tracić już więcej czasu. Czekała na niego ławka, jego ławka w jego parku.

***

Rozpoczął się odwieczny wyścig. Kto pierwszy, temu przypadnie lepsza miejscówka. Zdawać by się mogło, że wraz z zakończeniem edukacji w szkole podstawowej, takie rzeczy nie będą miały dłużej miejsca. Problem ten nie ustał jednak, czemu dziwili się nawet uczniowie, pewni, że w pewnym wieku takowe zachowanie im minie. Gdy tak sięgali myślami do przeszłości, dochodzili do wniosku, że niegdyś zupełnie inaczej wyobrażali sobie siedemnasto- i osiemnastolatków. Z punktu widzenia większości dzieci, taki wiek wskazywał na osobę niemal dorosłą, a co za tym idzie, już bardzo dojrzałą, a nawet mającą w najbliższym czasie zamiar się ustatkować. Jakże wielkie było ich zdziwienie, gdy sami dorośli do tego wieku i bynajmniej nie uważali się za odpowiedzialnych, gotowych do założenia rodziny.
Tak, grupa niemal dorosłych młodych ludzi wpychała się właśnie na siłę do niewielkiej, dosyć ciasnej szatni. Każdemu zależało na dobrym miejscu, by móc się komfortowo rozsiąść i przygotować do lekcji wychowania fizycznego. Niestety szkoła nie dysponowała odpowiedniej wielkości pomieszczeniami, przez co część uczniów była skazana przebierać się na podłodze, w którymś z kątów, a w bardziej licznych klasach, zdarzało się, że chłopcy zajmowali całą podłogę.
Zajęcia te odbywały się tuż po długiej przerwie obiadowej, w czasie której większa część uczniów znajdowała się na stołówce pałaszując ciepły posiłek, dlatego też umownie zostało ustalone, że wyścig do szatni rozpoczyna się dopiero wraz z dzwonkiem ogłaszającym początek lekcji. Gdy chwila ta nadeszła, a nadeszła właśnie teraz, większość grupki poczęła na chama wpychać się do środka, walcząc z drzwiami i kolegami z klasy.
Uzumaki, któremu samopoczucie poprawiło się po dwóch talerzach ciepłej zupy, wparował do pomieszczenia jako czwarty, z uśmiechem rzucając się na sam środek jednej z niewielu ławeczek. W ciągu najbliższych dwóch sekund, zostały pozajmowane i pozostałe miejscówki, więc nie było już nawet mowy o ewentualnej zmianie.
Blondyn szybko się przebrał, po czym omiótł wzrokiem całe pomieszczenie, przyglądając się głównie chłopakom z innej, równoległej klasy, z którymi mieli zajęcia. Niektórych już nawet zaczynał powoli kojarzyć, nie mając jednocześnie pojęcia, jakie który z nich nosił imię. Odkąd pamiętał z jego pamięcią pod tym względem nie było za dobrze. Nawet imion wszystkich osób ze swojej klasy jeszcze nie zdołał tak do końca przyswoić.
– Pogadamy? – Rozmyślania blondyna przerwał znudzony męski głos, którego właściciel stał tuż przed chłopakiem.
Naruto spojrzał uważnie na Shikamaru, którego mina wyrażała jawne znudzenie, po czym przeniósł wzrok na zmieszanego Choujiego, zapychającego się dla odmiany jakimiś klejącymi cukierkami. Szatyn wyglądał na nieco zestresowanego i najwyraźniej musiał zajeść swoje zdenerwowanie, mimo iż zaledwie kilka minut temu spożył dwudaniowy obiad wraz z pokaźną dokładką. Uzumaki wzruszył lekko ramionami, uśmiechając się przy tym łagodnie do kolegów. Wstał ze swojego miejsca i wraz z nimi opuścił szybko szatnię.
– Sorry za wczoraj – burknął Nara, gdy byli już sami. – Gdybym wiedział, że tak to się skończy, na pewno poparłbym Choujiego.
– Dlaczego tego nie zrobiłeś? – Blondyn zmarszczył lekko brwi, wciąż przyglądając się lekko znudzonej twarzy bruneta. – Prawda, nie mogłeś wiedzieć, jak to się potoczy, ale czemu w ogóle nie zaprotestowałeś wiedząc, że nie mam ochoty na picie?
Między nimi na chwilę zapadła krępująca cisza. Shikamaru podrapał się z wolna po czole, wpatrując się w sufit, jak gdyby właśnie na nim szukał odpowiedzi.
– Prawdę mówiąc… – zaczął, po czym spojrzał z powrotem w kierunku Uzumakiego. – Źle oceniłem sytuację. Byłeś trochę spięty, zdenerwowany po całej z akcji Uchihą. – Chłopak po raz kolejny zrobił krótką przerwę. Wokół panowała cisza, przerywana jedynie mlaskaniem stojącego obok szatyna, który do tej pory nie odważył się odezwać. – Doszedłem do wniosku, że może alkohol nieco cię rozluźni. No cóż, myliłem się. – Chłopak wzruszył ramionami, jak gdyby nie stało się nic takiego.
– Naruto, nie gniewaj się już na nas – szepnął cicho Akimichi, połykając przy okazji ostatnią krówkę, którą miał w plastikowym woreczku. – Może zaprosimy cię na ramen w zadośćuczynieniu?
– Właściwie złość mi przeszła, kiedy tylko porozmawiałem sobie z Ino. – Blondyn uśmiechnął się szeroko, jednak po chwili się opamiętał i ponownie spojrzał nieufnie na Shikamaru. – Wyjaśnij mi jeszcze jedną rzecz. – Zmrużył oczy, po czym pochylił się w stronę kolegi, krzyżując ręce na piersi. – Po co było to obrażanie się, za co w ogóle, i jaki to miało sens, skoro i tak planowaliście mnie przeprosić?
Na twarzy Nary, jak na zawołanie, pojawiło się lekkie zdziwienie.
– Obrażanie się? Ja? Kiedy? – Brunet zamyślił się na moment. – Masz na myśli to, że nie chciałem z tobą rozmawiać rano? Wybacz, Naruto, ale wiedziałem, że będziesz chciał pytać o wczoraj, a tłumaczenie ci tego byłoby zbyt upierdliwe.
Chouji pokiwał głową, jak gdyby było to niemal oczywiste, Uzumaki zaś niemal zakrztusił się… powietrzem, zupełnie nie spodziewając się akurat takiej odpowiedzi.
– Czekaj! Olewałeś mnie cały ranek, bo nie chciało ci się najlepszemu koledze wytłumaczyć, w co się wpakował z twojej winy?! – Blondyn zaczął krzyczeć na pół korytarza, czym wzbudził zainteresowanie reszty chłopaków, która jakiś czas temu opuściła szatnię, teraz czekając już tylko na nauczyciela.
– Nie wrzeszcz, Uzumaki – odparł Shikamaru, a na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech. – Kto ci głąbie powiedział, że jesteś moim najlepszym kolegą, co? Dobra, nic już nie mów i chodź.
Chłopak nadął tylko policzki i wraz z przyjaciółmi ruszył w stronę nauczyciela, który wzywał ich na salę gimnastyczną.

***

Zdjął z szyi szalik i nie zatrzymując się nawet na chwilę, by go schować, szedł dalej. Bardzo lubił ten czas. Ten, w którym wszystkie korytarze były niemal całkowicie wyludnione. Pusto. Chwila samotności i błoga cisza, unosząca się wokół. Jedynym dźwiękiem, który było obecnie słychać, był jego własny oddech i stukot ciężkich zimowych butów. Nie trudno było zgadnąć, że przeważał jednak ten drugi.
Zerknął ostatni raz na zegarek, chcąc się zorientować, ile jest spóźniony, po czym otworzył szerokie drzwi prowadzące na salę. Tak jak się i spodziewał, chłopcy grali w znienawidzoną przez niego siatkówkę, ciesząc się przy tym z każdego najdrobniejszego błędu drużyny przeciwnej. Kilku błaznów przy odbieraniu piłki zamiast skupić się na przebiciu, postanowiło wbić ją do kosza. Czasem ktoś odbił nogą, gdyż nie chciało mu się schylać. Inni znów stawiali na główkę, w końcu podnoszenie rąk do góry potrafi niesamowicie zmęczyć. W grupie pojawiło się też kilku zapalonych graczy, którzy nie zważali w ogóle na miejsce, w którym aktualnie stali i biegali po całym boisku, wprowadzając zamieszanie i utrudniając grę pozostałym.
Sasuke skrzywił się nieznacznie, po czym skierował kroki w stronę stojącego nieopodal nauczyciela. Zupełnie zignorował zszokowaną minę mężczyzny, który dopiero teraz zauważył, w jakim stanie chłopak się znajduje. Chcąc mieć to jak najszybciej za sobą, brunet przeprosił za spóźnienie, po czym wręczył nauczycielowi, na razie, dwutygodniowe zwolnienie lekarskie. Nie spodziewając się jakiegokolwiek odzewu, poszedł w kierunku ławki stojącej przy drzwiach na salę.

***

– Uzumaki! Do niczego się dzisiaj nie nadajesz! Schodź z boiska i pozwól tu na chwilę! – Donośny głos nauczyciela rozniósł się po pomieszczeniu, co tylko zachwiało i tak niedoskonałą, i chaotyczną grą chłopaków.
Chłopak posłusznie opuścił pozycję, w głębi duszy oddychając z ulgą. W trakcie zajęć kac dawał o sobie znać boleśniej, niżeli się tego spodziewał. Jego stan, co prawda znacznie się poprawił, nie na tyle jednak, by czuł się dobrze na sali, na której co rusz musiał wykonywać niezliczoną ilość gwałtownych ruchów. Jak na złość dziś wszystkie piłki kierowane były na niego. Taka złośliwość losu, że gdy zazwyczaj w czasie zajęć wuefu dopraszał się, by koledzy dali mu okazję się bardziej wykazać, całą godzinę spędzał na staniu, zmianie pozycji przy przejściu i serwowaniu. No, czasem zdarzało mu się odbić jakąś piłkę, która zagubiona, dziwnym trafem leciała prosto na niego. Co z tego, że Uzumaki bywał dzieckiem szczęścia, gdy zawsze musiał dopaść go jakiś większy lub mniejszy pech. Po dzisiejszym występie i dokładnym zaprezentowaniu swoich umiejętności siatkarskich był już pewien, że od dziś przy wybieraniu składów będzie zostawał raczej na sam koniec wraz z Choujim. Teraz, to dopiero kapitanowie będą mieli dylemat. Uzumaki czy Akimichi? Który w tym meczu okaże się być mniejszym złem?
Naruto poczłapał do nauczyciela, nie spiesząc się zanadto i ignorując zniecierpliwienie malujące się na twarzy mężczyzny.
– Dawno nie widziałem, by ktoś tak grał i wprowadzał w rozgrywkę aż taki harmider. – Mężczyzna westchnął, siląc się na łagodny ton. – Nieczęsto przez salę gimnastyczną przechodzi nam huragan.
– Wie pan, jeśli to miało być krytyczne stwierdzenie, to chyba nie wyszło. Lubię jak ktoś docenia mój wybuchowy styl bycia.
– No nie dało się ciebie dziś nie zauważyć. Szkoda, że nie zwróciłeś na siebie uwagi w bardziej pozytywny sposób. – Nauczyciel zmarszczył brwi, przyglądając się chłopakowi. – Do końca zajęć zostało jeszcze trochę czasu. No powiedz, co ja mam teraz z tobą zrobić? Do gry już cię na pewno nie dopuszczę.
Blondyn wzruszył lekko ramionami, starając się nie kipieć radością z tegoż powodu. Dziś zapewnił już wystarczająco dużo rozrywki kolegom z drużyny, kilku przy tym o mało nie zabijając rozpędzoną piłką.
– To ja może ten no, pójdę do szatni, a potem sobie tutaj spokojnie posiedzę do końca? – zapytał z nadzieją w głosie.
Mężczyzna westchnął ponownie, zgadzając się na prośbę chłopaka. Poszukał kluczy w kieszeni dresów, po czym wręczył je blondynowi, wpatrując się w niego podejrzliwie.
– Jeżeli szatnia będzie wyglądała, jakby przeszło przez nią tornado, osobiście znajdę dla ciebie taką dyscyplinę sportu, w której nie będziesz w stanie zniszczyć wszystkiego dookoła i zmuszę, byś czerpał z jej uprawiania satysfakcję.
– Tak, tak, zapamiętam! – krzyknął Uzumaki, kierując się w stronę wyjścia z sali.
Chłopak dopiero teraz spostrzegł, że na lekcji pojawił się i Uchiha. Nie zwracając uwagi na otoczenie, siedział on na jednej z ławek przy wejściu na salę i, jak Uzumaki podejrzewał, szkicował coś w niewielkim notatniku o formacie góra A4. Już na pierwszy rzut oka widać było, że brunet jest zupełnie nieobecny. Naruto co prawda nie miał okazji bliżej przyjrzeć się jego oczom, podejrzewał jednak, że te pełne były emocji, którym chłopak dawał ujście płynnymi ruchami kreśląc coś na kartce.
Uzumaki wzruszył lekko ramionami i starając się nie wyrywać bruneta z jego małego transu, spokojnym krokiem ruszył w kierunku wyjścia. Choć niejednokrotnie kusiło go, by spojrzeć w jego stronę, dzielnie trzymał się, uwagą obdarowując otaczające go zewsząd ściany. Nie wyglądało to, co prawda zbyt naturalnie, ale blondyn spoglądał raz to w jedną, raz w drugą stronę. Dopiero, gdy dotarł już do wysokich, podwójnych drzwi, spojrzał w kierunku Sasuke, który w tej chwili siedział do niego tyłem. Naruto nie potrafił powstrzymać wrodzonej ciekawości, wytężając z całej siły wzrok i starając się tym samym dostrzec, co też tym razem rysuje Uchiha. To, co ujrzał przeszło nawet jego najśmielsze oczekiwania. I choć przyglądał się temu z pewnej odległości, szkic wykonywany przez bruneta był na tyle wyraźny, że Naruto mógł przyjrzeć się dziełu, dostrzegając niemal wszystkie szczegóły.
Przełknął cicho ślinę, a w jego sercu zagościła nutka czystego smutku. Choć chłopak nigdy nie widział żadnego zdjęcia Uchihy z dzieciństwa, bez trudu rozpoznał jego podobiznę na szkicowanym rysunku. Prócz małego Sasuke znajdował się na nim jeszcze jeden młody chłopak. Między nimi istniała jakaś głęboka więź, na pewno. Choć był to tylko zwykły szkic, biło od niego siłą, całą gamą najróżniejszych emocji. Uzumaki nie musiał się długo nad tym zastanawiać, by dojść do wniosku, że brunet najwyraźniej z czymś się zmaga. Lecz czy akurat jego powinno to interesować? Odwracając szybko wzrok w przeciwnym kierunku, wyszedł z sali.

***

Sasuke czuł, że dzień ten nie będzie taki sam, jak inne. Nie będzie nawet do nich podobny. Choć wszystko to brzmiało tak niewiarygodnie, wręcz śmiesznie, on czuł, że w tej chwili, w tymże czasie, znajduje się gdzieś indziej. Wszystko wokół zdawało się być z pozoru takie samo, on jednak czuł się tu obco. I nie chodziło nawet o jego kontakty z innymi ludźmi, nie, Sasuke miał na myśli otaczającą go rzeczywistość. Być może zbyt wiele się w swoim czasie naczytał, ale zdawało mu się, że przeszedł w inny wymiar. Inny, równoległy świat, w którym, być może, przyszło mu czerpać dalszą energię do życia. Podświadomie wiedział, że to, co sobie wmawiał jest zwyczajnie głupie, jednak nie powstrzymało go to od wyobrażania sobie swojej kruchej duszy, otoczonej nikła powłoczką, dzięki której w tej chwili czuł zarówno niepokój, jak i siłę. To wszystko było takie odległe i ulotne, jak trans. Zepchnął gdzieś w głąb siebie logikę, która podpowiadała mu, że to tylko jego umysł próbuje się bronić przed nadmiarem cierpień, których w końcu brunet zapewne nie byłby w stanie znieść. Póki co postanowił trwać w tym wymyślnym świecie, pełnym ulotnej nadziei, że nie wszystko jeszcze było stracone.
Ostatni raz takie myśli nachodziły go po przeczytaniu „Kroniki ptaka nakręcacza” jego ulubionego pisarza – Murakamiego. Nie wiedział wprawdzie, czy to przez poniekąd jego utożsamianie się z głównym bohaterem, czy zbyt mocne wczucie się w opowiadaną historię, ale przeżył wówczas, po raz pierwszy, takie swoje niewielkie, osobiste katharsis. Przez pewien czas sam zastanawiał się, czy przypadkiem, choć tego nie pamiętał, nie wszedł do jakiejś studni. Wiedział jedno, na pewien czas książka ta go oczyściła.
Tym razem było podobnie, choć na swój sposób wszystko odbywało się inaczej. W głębi siebie wiedział, że to zwykła bzdura, serce jednak wolało zabrnąć w to głębiej, by choć na chwilę się uwolnić. Myślami odleciał gdzieś bardzo daleko, nie zwracając najmniejszej uwagi na otaczający go świat. Chciał polecieć, tak naprawdę nauczyć się latać. Wzbić się wysoko i móc spojrzeć na świat z nieco innej perspektywy. Czy z góry wszystko zdawałoby się prostsze? Nie chciał jednak o tym myśleć. Ważne było to, co tu i teraz. To już nie był ten sam zimny świat. Chwilowo przebywał w jego alternatywnej wersji, ciesząc się w głębi serca, że opuściło go to przenikliwe zimno, gorsze od najboleśniejszego wspomnienia. Tylko, czy taki stan rzeczy mógł trwać? Świat, światem, lecz wszędzie panowało zarazem dobro, jak i zło. Pozostało mu tylko czekać, aż takowe się pojawi i tym razem, spróbować tę walkę wygrać.
Wyrwany z własnych rozmyślań, do rzeczywistości wrócił, gdy ktoś położył mu rękę na ramieniu. Sasuke starając się nie wyglądać na całkowicie zaskoczonego, nie spiesząc się, podniósł głowę do góry przyglądając się osobie, która śmiała mu przeszkodzić. Gdy ujrzał znajomą, poharataną już lekko zmarszczkami twarz, serce zabiło mu szybciej. Zauważając jednak, że mężczyzna nie patrzy na niego, a na plik kartek, który niezmiennie trzymał w dłoni, podążył za jego spojrzeniem. Nie zdziwił go specjalnie fakt, że nieświadomie przez cały ten czas rysował. To nie był pierwszy taki raz, kiedy robił coś, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy.
Szybko zamknął niewielki notatnik, po pierwsze nie chcąc, by mężczyzna dłużej oceniał jego dzieło, po drugie samemu nie mogąc znieść uśmiechniętej na rysunku twarzy Itachiego. Tym razem udało mu się oddać jej charakter aż za dobrze.
Podniósł wzrok na niespodziewanego gościa, który przysunął sobie drugą z ławeczek tak, by teraz siedzieć naprzeciw niego. Jego przenikliwe spojrzenie lustrowało całą postać bruneta, dłużej zatrzymując się na jego twarzy, usilnie starając się coś z niej wyczytać. Mężczyzna widząc, że Sasuke marszczy brwi, uśmiechnął się lekko.
– Widzę, że doskonalisz swój talent.
– Talentu nie można doskonalić, umiejętności owszem, ale talent albo się ma, albo nie. Nie można go w sobie wyrobić – odpowiedział spokojnie Sasuke, nie spuszczając wzroku z wciąż uśmiechniętego oblicza mężczyzny.
– Inteligentny i jak zawsze ma swoje zdanie, nic się nie zmieniłeś.
– Przejdźmy może do rzeczy. Przecież nie po to pan tutaj przyszedł, prawda?
– Bezpośredni również. – Wyciągnął dłoń w stronę bruneta, układając ją na jego ramieniu. – Jak się czujesz? – Mężczyzna pochylił się do przodu, przenikliwym spojrzeniem lustrując każdy, choćby najmniejszy ruch na twarzy młodego Uchihy.
Ten, zastanawiając się przez chwilę, po prostu wzruszył lekko ramionami.
– A jak miałbym się czuć? Taki dzień raczej większość ludzi znosi podobnie – rzekł wymijająco, z całych sił walcząc ze sobą, by przypadkiem nie odwrócić wzroku. Kłamał.
– Sasuke, nie zapomniałem, że ty nie jesteś wspomnianą „większością”. Mnie nie oszukasz. – Mężczyzna westchnął, na chwilę przerywając ich kontakt wzrokowy. – Myślałeś o tym, by kontynuować terapię?
– Czuję się dobrze – warknął chłopak w odpowiedzi, marszcząc przy tym brwi jeszcze mocniej. – Skąd pomysł, że mogłoby być inaczej? Kto pana tu ściągnął?

***

– Czy moglibyśmy przeprowadzić tę rozmowę na spokojnie? – usłyszał Naruto, pojawiając się ponownie przed drzwiami na salę gimnastyczną.
– Uważam, że nie mamy, o czym rozmawiać.
Głos Sasuke, który usłyszał, był zimny i nieprzyjemny. Chłopak poczuł jak po plecach przechodzą mu z wolna ciarki. Chłód ten był wręcz niewyobrażalny.
– Tym bardziej odbębnijmy to i miejmy już za sobą. Sasuke, wiesz, że ja nie odpuszczę. Jestem uparty jak mało kto. Oczywiście wiem, że ty również, ale jesteś jednocześnie rozsądnym chłopakiem i jeśli chcesz się ode mnie prędko uwolnić, raczej będziesz zmuszony zamienić ze mną teraz parę słów.
Uzumaki przysunął się bliżej drzwi, nawet przez chwilę nie zawracając sobie głowy tym, że podsłuchuje. Wychowanie co prawda mówiło mu, że nie powinien, ale pal licho z nim. Choć nie widział postaci Sasuke, oczyma wyobraźni dostrzegł, jak ten zaciska pięści ze złości.
– Jakie masz plany na dzisiejszy dzień? – Ponownie dosłyszał ten nieznany mu męski głos.
– Kupię kwiaty, kadzidła i pójdę na cmentarz. Nic nadzwyczajnego. – Głos Sasuke stracił trochę na sile, jak gdyby jego właściciel postanowił się poddać. Naruto lekko zdziwiła ta nagła zmiana w jego barwie i tonie.
– Nie spożywasz alkoholu, więc się nie upijesz. Z narkotykami też nigdy nie miałeś i zapewne do czynienia mieć nie będziesz. – Mężczyzna przerwał na chwilę. Naruto zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem nie został wykryty. Odetchnął jednak z ulgą, gdy ten ponownie zaczął mówić. – Jak cię znam, zapewne nie prześpisz nocy i będziesz rysował do skutku. Chociaż… – Ponownie zawiesił głos. – Robisz to od wczoraj. Świadczą o tym cienie pod oczami i fakt, że ledwo trzymasz się na nogach. Prawdopodobnie i niewiele od tej pory jadłeś. Przejrzałem twój plan zajęć, i z tego co się orientuję, zostały ci jeszcze dziś dwie lekcje. Może wybierzemy się później na obiad i przy okazji spokojnie porozmawiamy?
– Nie – odpowiedział stanowczym głosem Sasuke.
– Rozumiem. Jesteś pewien, że nie chcesz znów zacząć przychodzić? Sasuke, wiem jak trudno jest ci się przyznać do słabości. Jednak rozumiem też, że strata całej rodziny to wcale nie jest sprawa lekka. Jesteś silnym człowiekiem, ale nawet silnego uroki życia mogą prędzej czy później złamać. Jestem od tego, by cię wspierać, podać rękę i pomóc stanąć na nogi.
Naruto wziął głęboki wdech, a jego pięść zacisnęła się na trzymanym w dłoni kluczu. Poczuł jak metal wbija mu się nieprzyjemnie w rękę, raniąc przy tym skórę. Raz po raz próbował uspokoić przyspieszony oddech, z marnym jednak skutkiem.
W powietrzu ponownie dało się słyszeć cichy głos bruneta. Tym razem jednak był on jednak niespotykanie pusty i bez wyrazu.
– Wie pan, jak to jest tak nagle stracić wszystko? Przeżył pan coś takiego, czy po prostu raczy mnie podręcznikowymi zwrotami? „Wiem, jak to jest” czy też „rozumiem, co czujesz” naprawdę łatwo jest powiedzieć. Myśli pan, że naprawdę tak trudno jest wyczuć, czy wypowiedziane słowa są szczere, czy nie? Uważam, że jest pan naiwny.
– Wiesz… jest to raczej kwestia do omówienia na dłuższą rozmowę. Powiedz mi, Sasuke, piszesz jeszcze? – spytał mężczyzna, zmieniając tym samym temat. Uchiha jednak doskonale znał takie chwyty. Typowa próba podejścia rozmówcy z nieco innej strony.
– Tak.
– O czym piszesz?
– O różnych rzeczach.
– Może podrzuciłbyś mi coś kiedyś? Mam znajomego, który pracuje w wydawnictwie. Raz do roku prowadzone są konkursy dla młodych pisarzy, którzy marzą by zadebiutować. Zwycięska powieść zostaje wydana w niemałym nakładzie. To chyba dobry sposób, by się wybić, nie sądzisz?
– Nie jestem zainteresowany – odpowiedział niemal natychmiast Sasuke, na tym, miał nadzieję, kończąc tę rozmowę. Jednocześnie przed oczyma przeleciała mu wizja, właśnie tak debiutującego Murakamiego.
– Cóż, gdybyś przypadkiem zmienił zdanie, to wiesz, gdzie mnie szukać. Poradnia znajduje się dokładnie w tym samym miejscu, co kiedyś. Pamiętaj również, że nie jesteś z tym wszystkim sam. – Ostatnie słowa, mężczyzna niemal wyszeptał.
Naruto czując, że to już koniec, bez zastanowienia oderwał się od drzwi i przebiegł parę kroków z powrotem w kierunku szatni. Gdy wysoki mężczyzna, prawdopodobnie koło pięćdziesiątki opuszczał salę, blondyn z całych sił walczył ze sobą, by na niego nie patrzeć.
Lekcja powoli dobiegała końca. Na korytarzu powoli zaczęli pojawiać się jego koledzy, prowadząc wesołe rozmowy na temat dzisiejszego meczu. Zdawać by się mogło, że żaden z nich nie zwrócił uwagi na stojącego z dosyć niewyraźną miną Naruto, który nie odezwał się do nikogo, by chociaż zapytać o wynik dzisiejszej gry.
Niebieskie oczy niezmiennie skierowane były w kierunku drzwi na salę, wyczekując pojawienia się w nich tylko tej jednej osoby. Chłopak nie zarejestrował nawet, komu podał klucz do szatni, o który już kilka razy został poproszony. Kiedy zaś w drzwiach pojawiła się ciemna czupryna, nie odwrócił wzroku. Ich spojrzenia spotkały się. To była właśnie ta chwila, w której Uzumaki podjął decyzję. Wystarczyło jedno spojrzenie tych ciemnych, smutnych oczu, by zdał sobie sprawę, co tak naprawdę musi zrobić.

7 komentarzy:

  1. No to jestem po raz drugi, albo i trzeci i dopiero teraz pisze komentarz. Zaznaczę tylko, że dzisiaj, przed zaśnięciem, napiszę jeden, po zaśnięciu i obudzeniu się, drugi. W tym drugim wymienię błędy, a Ty, jak chcesz, zdecyduj czy ma to być tutaj, czy na mail.

    Jak zawsze, podobało mi się. Początek rozdziału, z opisem wody.. głęboki, ciekawy. Podobnie ma się rzecz z opisem charakteru 17/18latków.

    Mało było tragicznego Sasuke, ale powiem Ci, że fajnie sobie od niego 'odpocząć'. Oczywiście chwila, w której rysował.. świetna. (znów niedobrane przymiotniki, wybacz, to ta pora).

    Dialogi. Wyszły Ci bardzo dobrze, choć spodziewałam się ich mniej. Jednak obecność większej liczby działa na +.

    Hmm, Naruto podsłuchał rozmowę z tajemniczym terapeuta i już mniej więcej wie, co gnębi Sasuke. Super, bo teraz tylko pozostaje nam czekać na dalszy rozwój akcji.

    Znów napisane bogatym językiem, ze smakiem i lekkością. Nie wiem kiedy zaczęłam, a po chwili już kończyłam ;)

    także , do później ;) i wiem, zawiodłam, miała być konstruktywna krytyka, a będą tylko wytknięte błędy ;p

    Pozdrawiam ;)
    Inata - chan
    P.S. I w końcu spać ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpadłam i skomciam. Twórczy Ssuke to coś co lubię. Z łatwością wyobrażam sobie jak siedzi skupiony nad katką i coś bazgroli. Lubię go w roli artysty. Podsłuchujący Naruto to coś co mnie nie zaskoczyło, ten typ tak ma. Tym bardziej jak sprawa dotyczy Uchihy. Strasznie mało mi tu relacji pomiędzy Sasuke, a Nruto. Czuję taki niedosyt. Nie umiem pisać długich komentarzy, w zasadzie to wcale nie umiem pisac komentarzy, ale to już szczegół. Wiedz, że czytam i jestem na bierząco. Pozdrawiam i weny.

    P.S. Błagam, wyłącz weryfikację obrazkową. Nie ma nic gorszego, niż rozszyfrowywanie tych bohomazów.

    OdpowiedzUsuń
  3. W kwestii komentowania przepraszam za lenistwo, bo bardzo bym chciała pisać pod każdym rozdziałem, ale cóż. Nie chce mi się. A powinnam, bo bardzo lubię tę historię i umieszczenie jedynie jednego komcia pod którymśtam rozdziałem wygląda jak ignorancja z mojej strony. No tak się nie godzi po prostu.

    Do rzeczy: jeśli nie będzie to dużym występkiem, to napiszę najpierw wrażenie ogólne, potem przejdę do komentowania stricte tej części. Może kiedyś zbiorę tyle reiatsu, że napiszę i pod poprzednimi.

    Nie pamiętam co pisałam wcześniej (a na pewno pisałam!), ale wiedz, że fabuła mi się strasznie podoba. Wydarzenia nie są dodatkiem do romansu, ale to romans jest dodatkiem do akcji. To się ceni. Lubię Sasuke jako artystę i zdecydowanie trafia do mnie takie przedstawienie postaci. Chociaż chcąc być wnikliwym, taki portret Uchihy absolutnie i zupełnie nie pasuje do kanonu. Sztuka nie pasuje Uchihom, bo jest zbyt... mało konkretna? Chyba właśnie tak. Ale to nieważne, bo robiąc z niego pisarza/rysownika/czy kim tam on się jeszcze okaże masz możliwość ukazać jego wnętrze. Ujmuje mnie to, bo uwielbiam emocje w każdym wydaniu. Niestety czasem mam wrażenie, że przesadzasz z dramatyzmem. Tragedia tragedią, ale Sasu nie jest osobą, która poddałaby się po utracie rodziny. Osobiście wydaje mi się, że dopiero jakby Sasuke stracił dosłownie WSZYSTKO to wtedy by zamknął się na świat. Póki co ma swój mały świat i to go trzyma na powierzchni. Ot, taka mała dywagacja.

    Zadziwia mnie jak stworzyłaś postacie poboczne: Shikę, Choujiego, Kibę i laski. Szokuje mnie postać Kiby, który z wiecznie rozwydrzonego lekkoducha staje się u Ciebie symbolem zepsucia młodzieży (OMG, to brzmi jakbym była niesamowicie stara-.-”). Ogólnie większość postaci męskich, w tym Kakashi i inni nauczyciele wywołują u mnie bardzo, ale to bardzo negatywne odczucia. To chyba dobrze, bo nadaje to historii realizmu. Nie wiem czemu, ale tak kreując świat mam przed oczyma obraz małomiasteczkowej społeczności, która uwielbia z buciorami wchodzić w życie innych. I to mi się bardzo podoba. A dziewczyny, hmmm. Gdyby nie to, że sama jesteś, jakby nie patrzeć laską, to posądziłabym się o zapędy mizoginiczne. Poza Sakurą, wszystkie laski są zepsute, złe, puste i głupie. Taki obraz obecnego pokolenia. I to chyba nie jest pozytyw. Tak, wiem, za daleko odbiegam od tematu, ale to świadczy tylko o tym, że problemy tu przedstawione są na tyle uniwersalne, że można je odnieść do życia. Potraktuj to jak najlepszy komplement (owszem, to coś w stylu personalnego „jesteś idealna będąc sobą”).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jednak wrażenie, że czasem zbyt wiele rzeczy niepotrzebnie rozwlekasz, wnikając w małoistotne szczegóły. Opisy są dobre (nawet bardzo!) ale nadużywane spowalniają akcje i zanudzają. Po prostu. Właśnie tutaj tak jest: nie mogłam przebrnąć przez ten fragment o wodzie. Był bez potrzeby rozdmuchany, patetyczny/żałosny i przesadzony. Nie potrafiłam znaleźć żadnej alegorii w tym opisie, nie wiem czemu został zawarty i dlatego – w moim odczuciu – jest zupełnie niepotrzebny. Co więcej! Skojarzył mi się z motywem Haru x woda z „Free!”, a to raczej nie jest właściwe skojarzenie, biorąc pod uwagę, że opis miał w zamierzeniu wprowadzić w jakiś taki przygnębiający nastrój. No po prostu nie.

      Nie mogę rozgryźć Shikamaru – niby taki obojętny, stoi z boku ws. Uchihy, ale jak przychodzi co do czego to nic nie robi. Nie wiem czy tak powinien się zachowywać przyjaciel (ew. zastępczy przyjaciel) ale to jak potraktował Naruto jest dziwne. Co najmniej. Nie podoba mi się to jak się zachowuje. I właśnie to mi się podoba, że mi się to nie podoba, bo tak wykreowany jest nieprzewidywalny, bardziej męski i skomplikowany (błagam, powiedz, że zrozumiałaś to zdanie!).

      Przyczepię się do jeszcze jednej rzeczy – gustów muzycznych/literackich/kulinarnych/łotewa. Osobiście uważam za słabe wszczepianie w postacie swoich gustów. Nie w sensie ogólnym, bo to jest ok, tylko w kwestii szczegółów. Chodzi mi o to, że pisząc o tym, że Sasuke czyta od razu piszesz co on czytuje. Jakbyś ogólnie napisała, że czytuje kryminały/romanse czy co tam, to byłoby dobrze, ale rzucając nazwisko pisarza i tytuły książek, wg psujesz trochę postać. Bo wtedy za bardzo go identyfikujesz ze sobą. To samo tyczy się podawania nazw prawdziwych zespołów muzycznych czy marki kawy. Wg mnie jest to irytujące i jakieś takie... no nie wiem. Nie potrafię dokładnie tego określić. Oczywiście to tylko sugestia, ale pomyśl czy podawanie takich detali nie za bardzo identyfikuje postać fikcyjną z autorem. A to jest oznaka nieumiejętności pisarza, chyba. Ty nie jesteś nieumiejętna i wydaje mi się, że potrafisz tworzyć postacie w oderwaniu od własnych gustów.

      I sam finał: zdecydowanie TAK! Naruto wreszcie ogarnął swoją misje życiową i weźmie się w garść. A raczej weźmie w garść Sasuke. Tym mnie ujęłaś, bo Uzumaki jest chyba najbardziej szczerą i pozytywną postacią w tym teksćie. Niby nie można się przyczepić ani do Sakury, ani do Iruki/Jiraiyi (przepraszam, ale nie pamiętam który z nich mieszka z Naru:( ) ale to blondyn jest tą postacią, która od samego początku chciała podać Sasu rękę. Nie po to aby nie czuł się samotny czy coś, ale po to aby go wyciągnąć z tego bagna w którym tkwi. Aby go przywrócić dla świata. Teraz będę niecierpliwie czekać na ciąg dalszy, bo coś mi się widzi, że jeszcze daleko do jakichś przebłysków szczęścia u Sasu. Mam nadzieję, że zachowasz poziom, bo końcówka jaką zostawiłaś jest świetnym wstępem do koncertowego zepsucia historii i spłycenia fabuły. Nie w sensie, że zespułaś końcówkę, tylko w sensie, że teraz możesz wybrać prostszą drogę i zatracić charaktery chłopaków. Ale wierzę, że tego nie zrobisz :)

      Maleńka wycieczka prywatna: cokolwiek bym nie myślała o Tobie jako osobie i o Twoich gustach, to nie ma dla mnie znaczenia. Patrzę na Ciebie tylko i wyłącznie przez pryzmat tekstów jakie piszesz i odrzucenie Twojej twórczości przez jakieś moje przekminy natury osobistej byłyby śmieszne. Lubię to co tworzysz i bez względu na wszystko chciałabym podejść do tego profesjonalnie/poważnie i chciałabym żebyś wiedziała, że bardzo sobie cenię tę historię. Tyle.

      Usuń
  4. Witam,
    bardzo mi się rozdział spodobał, biedny Sasuke, ale Naruto już coś o nim wie, choć zdobył te informacje podsłuchując to i tak mu pomoże....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawno mnie tu nie było ;) Pomyślałam, że wpadnę i podziękuję za komentarz ;d

    A z tymi szpilkami.. Oj, wiem, to raczej niemożliwe, ale czy chodzenie po wodzie też nie jest takie? ;p po prostu, sama marzę by umieć w takich fikać ;D

    Jak już jestem, to powiem, że u mnie dość... Osobista miniaturka, i zapewne, w wolnej chwili, czytając, zauważysz nawiązanie do naszego któregoś wątku ;)

    Pozdrawiam!
    Inata Shinjitsu

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzisiaj "wpadłam" zupełnie przypadkiem na twojego bloga i muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona. Pierwszy raz spotykam się z takim stylem pisania. Świetnie piszesz i oby tak zostało.
    Nie umiem pisać komentarzy, więc nie będę Cię zanudzać. Weny życzę i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział.
    Pozdrawiam i (jeszcze raz) życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń