12 grudnia 2012

Rozdział 2.

Zamieć całkiem niedawno się skończyła, a śnieg przyjemnie chrupał pod wpływem nacisku. Skórzane, brązowe kozaczki w niewielkim rozmiarze powoli przedzierały się przez śniegowe zaspy. Biały puch był wszędzie, zasypał całe miasto, zakrył ścieżki i chodniki, pokrył także asfalt i lekko zahamował uliczny ruch. Wieczór był naprawdę cudowny, temperatura wynosiła przyjemne minus pięć stopni Celsjusza. Było ciepło, lecz nie na tyle, by świeży bialutki opad miał stopnieć. Latarnie paliły się delikatnie, a w świetle owych lamp, przysypane drzewka wyglądały bardzo nastrojowo. W powietrzu było czuć święta.
Zielonooka panna, poruszają się wolnym kroczkiem przez tak wspaniale wyglądający park, również je czuła. Zima była jej ulubioną porą roku. Tylko ona jedyna miała swój charakter. Była ostra, acz piękna i nastrojowa. Ze wszystkich czterech najchłodniejsza, jednakże sprawiała wielu ludziom tyle radości. Przynosiła śnieg, który kojarzył się z jazdą na sankach i wspólnym lepieniem bałwana. Właśnie ten przenikliwy chłód, potrafił tak jednać sobie ludzi i zachęcał do wspólnej zabawy.
Sakura nigdy z tego nie wyrosła. Z reguły była poważną, dojrzewającą kobietą, jednakże zima zawsze potrafiła ją rozczulić i sprawić dziecięcą radość swym urokiem. Dziewczyna odchyliła rękaw zielonej kurtki, spojrzała na różowy zegarek na swoim nadgarstku i przyspieszyła kroku. Niestety z okazji śniegu czas się nie zatrzymał. Doba w dalszym ciągu trwała jedynie 24 godziny. Haruno zaś zamierzała wybrać się na łyżwy. Nie, nie sama. Ona nigdy nie rzucała słów na wiatr, powiedziała Sasuke, że go ze sobą weźmie, to tak też zrobi. Już postanowiła, jej upór potrafił czasem przewyższyć nawet jego, dlatego pewne starcia z przyjacielem udawało jej się wygrać. Chociaż, czy „przyjaciel” to odpowiednie słowo?
Sakura zastanowiła się, co tak właściwie wie o tym chłopaku. Z grubsza niewiele więcej niż ich znajomi ze szkoły. Sasuke był typem samotnika, ona też nie należała do ludzi specjalnie kontaktowych i towarzyskich. Nie była również specjalnie uprzejma jeśli nie miała na to ochoty. Trzymała się blisko Uchihy, gdyż uważała go za całkiem interesującego człowieka. Miał ciekawy charakter, był wszechstronny i skryty. Nie było to jednak wszystko, Haruno zdawała sobie sprawę, że bardzo wielu rzeczy o brunecie nie wie. Nie była nawet pewna, czy w ogóle chce o nim wszystko wiedzieć. Zapewne nie. Póki miał on swoje tajemnice, był dla niej ciekawy i wzbudzał zainteresowanie. Gdyby stracił przed nią swoją maskę, zapewne okazałby się równie niewart uwagi jak cała reszta. W końcu nikt nie jest idealny. Nie chodziło jednak o to, by nie posiadać wad. Terminem człowieka „idealnego” dziewczyna określała osoby, których wady harmonizowały się z zaletami. Byli to ludzie, których osobowość można by porównać do pudełka puzzli. Można było je ułożyć, a wszystkie idealnie do siebie pasowały. Każda wada świetnie współgrała z zaletą, nie istniały słabe strony, które nie pasowałyby do układanki. Negatywy, które absolutnie nie nadawały się do rodzaju osobowości danej osoby.
Haruno bowiem od zawsze wierzyła, że gdzieś na świecie istnieje taki człowiek doskonały, którego charakteru nic nie zmąci, nie wypaczy. Sama przed sobą niestety musiała przyznać, że do takiej doskonałości jej brakuje. Funkcjonowała jako zbiór rozmaitych sprzeczności. Nawet nie próbowała sama się oszukiwać, już dawno zaakceptowała ten fakt. Jej poszukiwania jednak trwały, tym razem padło na Uchihę.
Dziewczyna była niemal pewna, że posiada on taką cechę, która wykluczy go prędzej czy później z jej gry, lecz postanowiła być pozytywnej myśli. Nigdy niczego nie osiągnie, jeśli nie przyłoży się odpowiednio do tego zadania. Pracując zbyt chaotycznie mogłaby przegapić tę idealną osobę. Bardzo ważne było skupienie i samodyscyplina. Nie, dziewczyna nigdy nie zastanawiała się nad tym, po co właściwie szuka tego swojego ideału. Nie był to bowiem sposób na zlokalizowanie partnera życiowego. Sakura nie była wcale pewna, czy w ogóle ma ochotę na założenie w przyszłości rodziny. Nie narzekała na samotność, dobrze jej było tak, jak żyła do tej pory.
Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek telefonu, dostała nowego sms’a. Wiedząc, że to nic ważnego, nawet nie pofatygowała się by wyjąc telefon z kieszeni spodni. Jej życie towarzyskie było na tyle ubogie, że jedyną osobą, która mogłaby do niej pisać był jedynie operator sieci, do której należała. Choć i on przecież nie robił tego własnoręcznie. Dostała więc sms’a wysłanego przez zwyczajny komputer.
Kiedy skończyła się nad tym tak dokładnie zastanawiać, znalazła się akurat na ulicy, na której mieszkał Uchiha. Stanęła na chwilę przed niezbyt urokliwym pomarańczowym blokiem i rozejrzała się dookoła. Przed budynkiem znajdował się niewielki placyk. Parę ławek, piaskownica, kilkanaście mniejszych drzew oraz większych drzewek i dość wysoka jak na dziecięce standardy zjeżdżalnia. W tym momencie placyk był zupełnie opustoszały a wszystko pokrywała gruba warstwa śniegu.
Sakura doskonale zdawała sobie sprawę, gdzie się wszyscy znajdują. Dosłownie wczoraj wieczorem spadł pierwszy w tym roku śnieg, to oczywiste, że dzieciom udało się już wystarczająco wymęczyć swoich rodziców, by zabrali je na jedną z najwyższych górek w mieście na sanki. Tak się składa, że miejsce to znajdowało się niedaleko jej domu i właśnie tam zamierzała się jutro wybrać. Jutro, dziś w planach są łyżwy. Zielonooka uśmiechnęła się do siebie i podeszła do jednej z klatek. Otworzyła masywne drzwi i przekroczyła próg klatki schodowej.

***

Kiedy w przedpokoju rozległo się donośnie pukanie do drzwi, właściciel domu nawet się nie ruszył. Nie widział bowiem sensu. Skoro nikogo do siebie na dziś nie zapraszał, to nikt nie miał prawa pojawiać się w jego drzwiach. Nieproszony gość powinien więc zastanowić się nad tym, czy rzeczywiście ktoś go oczekuje i ma ochotę oglądać.
Sasuke nie planował się podnosić. Całkiem przyjemnie sączyło mu się zieloną herbatę. Brunet siedział przy stole w kuchni. Jedna noga spoczywała bezwiednie na podłodze, drugą zaś zgiętą w kolanie, wykorzystał jako podpórkę pod dłoń z kubkiem. Chłopak siedział tak już od jakiegoś czasu. W jego głowie kłębiło się pełno myśli, postanowił więc całą uwagę poświęcić wyłącznie im. Owszem, posiadał podzielną uwagę, ale wszystko miało swoje granice. Myśląc o kilku rzeczach na raz nie był już w stanie zajmować się czymś, co znajdowało się poza obszarem jego głowy. Inaczej się rzecz miała w przypadku pojedynczej, ulotnej myśli, niczym ona w innych pracach nie przeszkadzała. Natomiast takie upierdliwe pukanie do drzwi potrafiło zburzyć wszystko.
Uchiha lekko poirytowany postanowił przeczekać natręta i wrócić ponownie do swoich zajęć. Trochę to jednak trwało, gdyż gość był uparty i poddał się dopiero po kilku minutach. Sasuke ponownie przymknął oczy i podniósł kubek z gorącym napojem do ust. Upił łyczek i odstawił tym razem na blat stołu.
Rzecz była prosta, zgubił swoje najświeższe opowiadanie. Przede wszystkim nie potrafił zrozumieć jak to się mogło stać. On, w pełni zorganizowany, czasem wręcz pedantyczny młody mężczyzna, któremu nigdy nie przytrafiło się zgubienie czegokolwiek, tym razem dopuścił się pozostawienia swojej własności, prawdopodobnie, w miejscu publicznym.
Jedna część jego mózgu, zastanawiała się nad tym, jak mógł być tak nieuważny, inna zaś analizowała konsekwencje tego wypadku. Jeżeli kartki przepadły mu gdzieś w drodze do domu, typu sklep, to straty były niewielkie. Przynajmniej pod względem konsekwencji. Bo jakie by one mogły być? Jedynie utrata spisanej historii. Gorzej, jeśli teczkę pozostawił w autobusie. Faktem bowiem było, że nie on jeden dojeżdżał do szkoły komunikacją miejską. Siódemką nie podróżowało zbyt wiele osób z jego otoczenia. Na nieszczęście jednak, tym razem Sasuke nie podróżował akurat swoim autobusem. Pojazd numer siedemnaście, do którego wsiadł, jak już mu się udało w międzyczasie zorientować, jechał w kierunku największego osiedla w mieście.
Sasuke nie chciał nawet myśleć, ile osób z jego szkoły mieszkało w tamtych okolicach. Sprawa wyglądałaby beznadziejnie, gdyby teczkę znalazł ktoś, kto go znał i wiedział, czym się zajmuje. Oczywiście szansa na to była niewielka, ale już Sasuke sam najlepiej znał swoje szczęście. Nie uśmiechała się opcja, że ktoś mógłby jego własne dzieło wykorzystać przeciwko niemu. Zaczął w końcu pisać właśnie po to, by nikt niczego nie wiedział o jego życiu, by go nie kusiło do zwierzeń. Absolutnie wszystko, co tylko potrafił, przelewał na papier. Były to zarówno rzeczy ważne, jak i mniej istotne. Jedyną osobą, która miała jakikolwiek wgląd do jego twórczości była Sakura. Wiedział, jaka była dumna, że brunet powierza jej własne pracę. On jednak nie palił się do uświadamiania jej, że tym, co otrzymywała były największe drobnostki z jego życia, w które nie wkładał ani odrobiny serca i jakichkolwiek uczuć. Ale skoro dziewczynie te teksty sprawiały przyjemność, to i on był zadowolony. Mimo wszystko towarzystwo było mu czasem potrzebne. I właśnie w tym momencie, myśl ta go zdradziła.
Ponownie rozległo się pukanie do drzwi. Tym razem było ono, choć może to dziwnie zabrzmieć, dość złowrogie. Ktoś natarczywie próbował się do niego dostać, nawet kosztem drzwi. Uchiha nie żył jednak zbyt długo w niepewności.
–  Sasuke! Otwieraj, do cholery! Wiem, że tam jesteś. – Głos Haruno nie był już tak łagodny jak dziś rano. – Człowiek, który udaje, że nie ma go w domu, gasi światło w kuchni!
Tyle wystarczyło, by Uchiha westchnął i niechętnie podniósł się z krzesła. Już po chwili Sakura stała razem z nim w jego kuchni i patrzyła, jak ten przygotowuje sobie świeżą herbatę.
–  Też bym poprosiła, jeśli to nie problem – powiedziała, po czym usiadła na krześle jeszcze przed chwilą przez niego zajmowanym.
–  Owszem, jest to pewien problem. Przeszkadzasz mi, chcesz czegoś konkretnego? – Sasuke zmrużył oczu i splótł ręce na klatce piersiowej. – Gdybym miał na to ochotę, to bym ci otworzył, czy jest w tym coś niejasnego?
– Gdybyś zaś był lepiej wychowany, to byś mi otworzył i dopiero wtedy zakomunikował, że niespecjalnie masz ochotę na towarzystwo.
– Przepraszam w takim razie, że jestem źle wychowany, ale tam – Uchiha wskazał na drzwi znajdujące się za plecami dziewczyny – są drzwi.
Sakura jednak tylko uśmiechnęła się nieznacznie.
–  A za tobą okno. Coś jeszcze? – zapytała, ale uśmiech zniknął z jej twarzy. – Posłuchaj,  nie będę ci zawracać głowy. Po prostu pomyślałam sobie, że może wybralibyśmy się na to lodowisko. Pamiętasz? Wspominałam o tym rano. – Dziewczyna spojrzała znacząco na bruneta. – Ale widzę, że humor niespecjalnie ci dopisuje. Rano byłeś bardziej znośny.
–  Ale już nie jestem – rzekł.
–  Zdążyłam zauważyć. Ciekawi mnie jednak, na kogo się złościsz i na kim wyżywasz, gdy jesteś zupełnie sam. – Haruno zrobiła zamyśloną minę, następnie uśmiechnęła się do swojego rozmówcy. – Bo jeśli w stosunku do samego siebie zachowujesz się tak samo, jak traktujesz zazwyczaj innych, to się nie dziwię, że gdy cię jesteś w takim humorze. Sam siebie nie potrafisz tak do końca znieść.
–  Może tak, a może nie. Nie jest to jednak twoja sprawa – odparł chłodniej niż przed chwilą Uchiha.
Patrzył przez chwilę dziewczynie w oczy, po czym zabrał głos ponownie.
– Sakura, nie mam nastroju na żarty i dogryzanie. Lodowisko? Ok, ale nie dzisiaj. Do widzenia. – Chłopak odwrócił się tyłem do dziewczyny, sięgnął po naczynie z nowym napojem i skupił wzrok na czymś za oknem.
Ona zaś wiedziała, że rozmowa jest już zakończona. Niczego więcej nie osiągnie. Jak nie z Uchihą, to sama pójdzie na łyżwy. Rozwiązując w ten sposób problem, wzruszyła jedynie lekko ramionami i opuściła nieswoje mieszkanie. A mogli spędzić miło czas, nic więcej.

***

–  Podzielimy się na małe, dokładniej dwuosobowe, grupki. Każda dostanie zadania do rozwiązania, które będę zbierał pod koniec lekcji. I tak, to jest na ocenę – dodał Kakashi widząc już gotowych do zadania tego pytania uczniów. – Żeby nie było niepotrzebnej wrzawy i zamieszania, każda ławka stanowi grupę. – zakończył swoją przemowę, po czym rozdał kartki z przykładami.
Szczęśliwy, już po chwili rozsiadł się wygodnie w swoim fotelu i wyjął książkę z teczki. Uwielbiał robić takie zajęcia.
Nie wszystkim się jednak taki stan rzeczy spodobał. Sasuke spojrzał z kryjącym się w oczach obrzydzeniem na przykłady do wykonania. Żeby on chociaż miał jakieś pojęcie, o tych całych liczbach zespolonych. Bezsensowne wpatrywanie się w kartkę, przerwał mu jednak siedzący obok Uzumaki.
–  No ok. Wiem, że nie bardzo masz na to ochotę, ale chyba będziesz musiał ze mną dziś trochę powspółpracować - powiedział, po czym wyszczerzył się w uśmiechu.
Uchiha zmrużył groźnie oczy, nie odezwał się jednak.
– Proponuję byśmy robili wspólnie, unikniemy błędów i będziemy mogli wszystko na bieżąco konsultować, pasuje?
Uchiha trawił to przez chwilę. Takie rozwiązanie nie wchodziło w grę. Najchętniej odparłby blondynowi, żeby spadał, i że mogą robić to całkiem oddzielnie, jako dwie różne grupy. Opcja ta kusiła niesamowicie, jednak byłoby to zachowanie godne pięciolatka, w dodatku nie spodobałoby się Kakashiemu.
–  A ja proponuję, byś ty zajął się pierwszymi trzema przykładami, a ja zrobię pozostałe, do szóstego. Chociaż nie, ja nie proponuję, ja żądam. – Uchiha wyraźnie podkreślił ostatnie słowo. – Tak, albo w ogóle.
–  Co? Może sugerujesz, że jestem za głupi, by móc z tobą współpracować? – Naruto zmrużył oczy i odrobinę podniósł głos.
Patrzył przez chwilę na bruneta, lecz po chwili wyraz jego twarzy wrócił do normy, a chłopak wzruszył tylko ramionami.
–  Jak sobie chcesz, przynajmniej nie będę się musiał z tobą użerać – odparł tylko blondyn i zabrał się za rozwiązywanie przykładów.
Oczywiście i tym razem nie mógł darować sobie próby nawiązania rozmowy, tylko, że tym razem dotyczyło to  liczb. Najwyraźniej okazały się one lepszym rozmówcą, niż Uchiha, gdyż już po chwili blondyn ćwierkał wesoło, szybkim tempem zapisując linijkę pod linijką.
W tym samym czasie Sasuke siedział nad swoimi zadaniami i dumał. z = x + iy - niewiele mu to jednak mówiło. Nie czepiając się, uważał, że to dość nietrafiony dobór liter. Marnie wyglądały utworzone z nich wyrazy. Nie chciał jednak komentować całości przykładu, był bowiem jeszcze marniejszą kombinacją, która już w ogóle nie zasługiwała na komentarz.
|z + 2|i – Imz = 5i + 4. Brunet nawet się nie zastanawiając, postanowił od razu przejść do następnego. –z2 + (3i – 2)z + 6i = 0. Uchiha podrapał się lekko po głowie. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie może tak siedzieć i po prostu patrzeć w kartkę jak zaczarowany, mając nadzieję, że zadania same się rozwiążą. Trzeci przykład był jego ostatnią szansą, na uniknięcie zupełnej kompromitacji. Już po chwili wiedział jednak, że i on go tu nie ratuje. Zły sam na siebie, że niewystarczająco się przykłada do matematyki, zerknął na siedzącego obok blondyna, który już był przy końcówce.
Czas mijał nieustannie, Sasuke zaś nie posuwał się zbytnio do przodu. Udało mu się wymyślić tylko pierwsze dwie linijki, które zagoniły go w kolejną ślepą uliczkę. Krzyczały mu w głowie: „nareszcie cię dorwaliśmy Uchiha! Teraz nie damy ci żyć!”. Brunet westchnął, czym, w jego mniemaniu, niestety, zwrócił na siebie uwagę Uzumakiego.
–  Ja już skończyłem – rzekł po czym zerknął na kartkę bruneta. – Ty tak chyba nie do końca.
Czarnooki spodziewał się usłyszeć pogardę w głosie kolegi. Zdziwił się jednak, gdy jej nie dosłyszał. Naruto zbliżył się i spojrzał mu przez ramię, na wykonane przez niego działania.
– I już tutaj, w drugiej linijce, masz błąd. Dwójka jest liczbą rzeczywistą, więc w module wyląduje przy iksie, do tego, jak zresztą wiadomo, igrek do kwadratu – przerwał na chwilę, zastanawiając się nad czymś jeszcze Uzumaki. – No ale to „i”, tutaj, wskazuje ci na liczbę urojoną, więc nie możesz przyjąć przy układzie równań, że jest to cztery. – Nie znajdując jednak zrozumienia w oczach bruneta, Naruto wyrwał mu kartkę i sam zabrał się za rozwiązywanie pozostałych przykładów.
Udało mu się je w ostatniej chwili skończyć, idealnie z dzwonkiem. Zanotował ostatnie poprawki, podszedł do Kakashiego siedzącego sobie wygodnie z nogami na biurku, i oddał kartkę z rozwiązaniami. Niebieskooki uśmiechnął się sam do siebie, po czym wyszedł z klasy. Prawie wszyscy zdążyli się już dawno ulotnić. Większość oddała niekoniecznie rozwiązaną kartkę już przed dzwonkiem i wyszła. Naruto miał zamiar jeszcze poczekać Shikamaru i spytać, jak mu poszło. Nie zdążył jednak zrobić nawet kilku kroków, kiedy ktoś chwycił go mocno za plecak i odwrócił gwałtownie w swoją stronę. Blondyn ujrzał tylko parę wkurzonych, ciemnych oczu i zawzięty wyraz twarzy.
–  Posłuchaj Uzumaki – odparł niskim i nie wróżącym niczego dobrego głosem Sasuke, a jego pięść zacisnęła się na koszulce blondyna. – Jeśli myślisz, że jestem ci teraz coś winien lub zamierzasz dzisiejszą sytuację wykorzystać potem przeciwko mnie, to radzę ci dobrze, wrócić do Kakashiego i przepisz wszystko na siebie. Uważaj, bo potrafię być naprawdę nieprzyjemny. – Żeby zaakcentować te słowa, mocniej chwycił blondyna i przyciągnął bliżej siebie. – Nie rób sobie wrogów. – Patrzył jeszcze przez chwilę w parę zdumionych oczu, po czym puścił blondyna i już miał odejść, kiedy tym razem to on został wbrew własnej woli pociągnięty w przeciwnym kierunku.
–  To teraz ty mnie posłuchaj Uchiha. – Głos Naruto nie był już taki przyjemny, jak zazwyczaj. – Nie wiem, o co chodzi, dupku. Nie interesuje mnie, skąd się wzięła ta twoja obsesja, ale wierz mi, nie każdego interesuje dla przyjemności skopywanie twojego tyłka. Mam głęboko gdzieś całą twoją wspaniałą osobę. – Obaj przez chwile patrzyli sobie głęboko w oczy, po czym brunet odepchnął Naruto i jak gdyby nigdy nic ruszył przed siebie.
Uzumaki odwrócił się i przez chwilę patrzył za odchodzącym chłopakiem. Następnie przeczesał sobie ręką włosy i dopiero wtedy dostrzegł wychodzącego z klasy Shikamaru. Nara miał znudzony wyraz twarzy i powstrzymywał ziewnięcie.
–  Chyba się zdrzemnąłem – rzekł – ominęło mnie coś?
–  Czy Chouji jest dobry z matematyki?
–  Nie, na matematyce zazwyczaj je. Przecież jemu, to właściwie wszystko kojarzy się z jedzeniem. – Shikamaru przewrócił oczami i ziewnął. – A co?
–  Nic takiego, ale w takim razie nie licz na pozytywną ocenę z zadań, które dał do rozwiązania Kakashi-sensei.
–  Ech, to takie upierdliwe... – westchnął już znudzony Shikamaru. Uzumaki przypatrywał mu się jeszcze przez chwilę, po czym podjął decyzję.
–  Ten cały Sasuke... Byłeś świadkiem sytuacji sprzed chwili. Zawsze jest taki nerwowy? Wkurzył mnie, dupek! Nie rozumiem, skąd taka nieufność i uprzedzenie, przecież nawet go nie znam!
Blondyn zacisnął mocno pięści, próbując zapanować nad złością. Następnie skrzyżował je na klatce piersiowej.
–  To ty nic nie wiesz? – Shikamaru przybrał zdumiony wyraz twarzy. Wydawało się, że nawet się trochę rozbudził. – Nikt ci jeszcze nic nie powiedział? – Nara przyjrzał się uważnie koledze.
–  Ale czego? Nie obchodzi mnie ten dupek i wszystko, co z nim związane... – Zamilkł na chwilę Naruto. - Ale jednak chciałbym wiedzieć.
–  Myślałem, że Kiba już opowiedział ci wszystkie najciekawsze klasowe plotki.
Nara przejechał dłonią po zaspanej twarzy i ponownie spojrzał na Uzumakiego.
–  To może byś opowiedział, o co chodzi?
–  Naruto, daj mi spokój. Opowiadanie takich rzeczy jest specjalnością Inuzuki, jego poproś.
Blondyn nie wydawał się jednak taką odpowiedzią usatysfakcjonowany. Shikamaru zaś ruszył przed siebie korytarzem.
–  A prawda to chociaż? Ta plotka? – krzyknął za nim chłopak.
Nara zatrzymał się na chwilę i zwrócił twarz w kierunku Naruto.
–  Moim zdaniem nie. Coś mi w całej tej historii nie pasuje…

2 komentarze:

  1. UUU..

    Nie powiem wielkim zaskoczeniem była dla mnie konfrontacja Sasuke-Naruto. Do końca (jeszcze) nie rozumiem, dlaczego Uchiha postąpił tak, jak postąpił.

    Tym razem znalazłam parę błędów, aczkolwiek są one niewielkie i trudne do wyłapania :)

    No i najważniejsze jak dla mnie. Chciałabym umieć tak opisywać sceny, dokładnie i rzeczowo, jak Ty.
    Naprawdę wszystko to majstersztyk.
    Dodatkowo ta kreacja Sasuke. Ja osobiście serio wyczuwam jego samotność i to, że jest zamknietym w sobie odludkiem. Mi zawsze wychodzi taki jakiś romantyczny :/

    Świetnie, naprawdę.

    Inata-chan.

    OdpowiedzUsuń