Witam!
Na początek chciałabym podziękować za komentarze :-) cieszy mnie, że ktoś to jeszcze czyta i nie umarł po drodze z nudów, ani nie stracił cierpliwości, bo częstotliwość publikowania przeze mnie rozdziałów jest skandaliczna. Szczerze przyznam, że przed napisaniem nowego musiałam sobie przeczytać i przypomnieć, o czym ja w ogóle pisałam (przy okazji poprawiłam parę rażących błędów, ale to nieważne). Oczywiście druga historia też będzie kontynuowana. Coś mi się nawet już udało naskrobać ;-)
Póki co - zapraszam!
__________________________________________________________
Następnego
dnia Sasuke czuł się znacznie lepiej. Nie dość, że pierwszy raz od dawna
naprawdę porządnie się wyspał, to w sercu odczuł ulgę. Gdyby był wielbicielem
wielkich słów, zapewne stwierdziłby, że oto zaczyna się nowy, lepszy etap w
jego życiu. Jednak pomimo względnie dobrego nastroju, zachował resztki
realizmu. Realizmu tylko jego zdaniem. Sakura niezmiennie twierdziła, że
większego pesymisty w życiu jeszcze nie spotkała. Uchiha jednak nie potrafił
się z nią zgodzić. Owszem, często widział świat w ciemniejszych barwach, ale
gdyby faktycznie skatalogował swoje życie jako „stracone”, zapewne już dawno
popełniłby samobójstwo. Nigdy natomiast takie myśli nie przeszły przez jego
głowę. Mimo ogólnego poczucia beznadziei, gdzieś w głębi czuł, że jeszcze
wszystko może się zmienić. Przekonywał sam siebie, że nie jest naiwny, a
nadzieja już dawno go opuściła, chociaż podświadomie wiedział, że nic nie wie o
samym sobie i chyba wiedzieć nie powinien. Póki był przekonany, że jest
dokładnie takim człowiekiem, jak sobie wyobrażał, nie opuszczała go pewność
siebie.
Przed wyjściem
z domu, uprzątnął trochę bałagan na biurku, przy okazji zdając sobie sprawę z
tego, że ostatnio niczego nie czytał. Postanawiając to zmienić, podszedł więc
do półki z książkami i przyjrzał się paru powieściom, które zakupił jakiś czas
temu. Wahał się chwilę pomiędzy dramatem psychologicznym, a fantasy, po czym
pod wpływem względnie dobrego nastroju, postanowił skusić się tę drugą. Prawdę
mówiąc Sasuke nawet nie pamiętał, kiedy kupił tę książkę i dlaczego w ogóle ją
wybrał. Nie mówił mu nic ani autor, ani tytuł. Mogła stać na tej półce zarówno
miesiąc, jak i trzy lata. Zagadka ta nie była jednak warta rozwiązania.
Na dworze
okazało się chłodniej, niż można by przypuszczać, wyglądając przez okno. Znikąd
pojawił się nieprzyjemny, wilgotny wiatr, a śnieg zaczynał topnieć, grożąc przemoczeniem
butów. Sasuke omal na kogoś nie wpadł, starając się manewrować pomiędzy
kałużami.
– Słabo to
wygląda, co? – zagaił nieznajomy.
Uchiha
uświadomił sobie, że doskonale zna ten głos, więc podniósł głowę. Naruto
trzymał ręce głęboko wciśnięte w kieszenie kurtki i przyglądał mu się badawczo.
No to skończył
się dobry nastrój Sasuke.
– To śmieszne,
że przy dziesięciu stopniach mniej, temperatura odczuwalna byłaby wyższa, niż
teraz.
Nie widzę w tym niczego zabawnego –
odpowiedział w myślach Sasuke, po czym wyminął Uzumakiego i ruszył w stronę
przystanku autobusowego. Tak jak też się spodziewał, blondyn podążył za nim.
Naruto po
chwili zrównał swój krok z Uchihą. Chwilę zastanawiał się, jaki temat powinien
teraz poruszyć, ale nic sensownego nie przyszło mu do głowy. A może by tak
mówić, co mu tylko ślina na język przyniesie?
– Zdecydowałeś
już, na jakie studia chcesz pójść? – zapytał, lecz nie doczekał się odpowiedzi.
– Mnie to poniekąd ciągnie na budownictwo, ale nie jestem do końca pewny, czy
to dobry wybór. Z rysunkiem technicznym, to by była jakaś masakra. Jak widzę
ołówek i linijkę, to mi ciarki przechodzą po plecach. Zupełnie nie mam
cierpliwości do takich rzeczy!
Naruto zaśmiał
się cicho, nie spodziewając się, by Sasuke wykazał jakiekolwiek zainteresowanie
jego monologiem. Nie zraził się tym jednak specjalnie.
– Z drugiej
strony jest jeszcze matematyka, ale po tym, to perspektywy średnie.
Nauczycielem bym być nie chciał, nie zdzierżyłbym. Inne posadki w sumie też nie
zachwycają. Właściwie, to jak tak teraz o tym myślę, to budownictwo też jest
całkiem przeciętne. A może jakaś mechatronika? To by było w sumie interesujące!
Przez chwilę
między nimi zapanowała cisza. Uzumaki – chociaż gaduła – miał już poniekąd dość
tej sztucznej „rozmowy”. Mówienie przychodziło mu z większym trudem, niż
zazwyczaj. Zastanawiając się nad kolejnym tematem, rozejrzał się dookoła. Na
trawnikach śnieg trzymał się nawet całkiem nieźle, jednak chodniki i ulice
prezentowały się nienajlepiej.
Niespecjalnie mnie to interesuje. Ja się na
żadne studia techniczne z pewnością nie wybieram – pomyślał Sasuke, przyspieszając
krok. Nie robił tego już nawet z chęci zgubienia natręta. Zegarek na ręku
uświadomił mu, że do autobusu nie zostało wiele czasu.
– Ja tam się w
ogóle nie orientuję w tych kierunkach humanistycznych. Startujesz na coś
związanego z pisaniem, czy jakieś malarstwo? Chociaż w sumie, to co po czymś
takim robić? Masz jeszcze jakieś inne pasje?
Tak, samotność i święty spokój – Sasuke ledwo
się powstrzymał przed powiedzeniem tego na głos.
– Bo ja to w
sumie lubię robić naprawdę wiele rzeczy. Chyba bez sensu, bym ci to wszystko
wymieniał. Ale wiesz, co lubię najbardziej? Spędzać czas z ludźmi. – Naruto
rzucił w kierunku bruneta znaczące spojrzenie. – I wtedy nieważne, co razem
robimy. Każdy jest inny i ma w sobie coś wyjątkowego. Gdybym poznał osobę, której
największą pasją byłoby gotowanie, to chociaż sam tego nienawidzę, z ogromną
przyjemnością towarzyszyłbym jej w kuchni. Bo wiesz co, Sasuke? W tym tkwi
magia. Poznajesz świat, poznajesz tę drugą osobę właśnie poprzez próbowanie
tego, co ona kocha najbardziej. I kiedy zdajesz sobie sprawę z tego, że
rozumiesz, o co chodzi w te klocki, to dopiero wtedy stajesz się prawdziwie
szczęśliwy.
Wielkie słowa – prychnął Sasuke w
myślach. – I średnio dobrze ujęte.
Napisałbym to lepiej.
Kiedy doszli
na przystanek, Naruto zatrzymał się z dala od wiaty. Uchiha niewiele myśląc
zrobił to samo. Chwilę później już pluł sobie w brodę, że zwyczajnie nie olał
kolegi i nie poszedł dalej. Uwadze Uzumakiego nie umknął bowiem ten fakt.
Wyglądał on na trochę zaskoczonego i zadowolonego jednocześnie. Zauważając tę
zmianę, Sasuke jeszcze bardziej pożałował. Głupio by jednak było tak nagle po
prostu odejść, stał więc i udawał, że jego zachowanie jest zupełnie naturalne.
Gdyby ruszył się z miejsca, zwróciłby uwagę na swój wyjątkowo opóźniony refleks
i przyznałby się do porażki. Tymczasem wciąż mógł udawać, że stawał w tym
miejscu zawsze, a obecność Naruto nie robi na nim wrażenia.
Sam Naruto nie
odzywał się na razie więcej, zdając sobie sprawę, że jedno dodatkowe zdanie
mogłoby popsuć cały efekt. To, że Sasuke nie zostawił go przy pierwszej
możliwej okazji już było ogromnym sukcesem. Co za dużo, to niezdrowo.
Sukces ten
jednak tak nakręcił Uzumakiego, że już po zaledwie dziesięciu minutach nie był
w stanie się powstrzymać. Tym razem jednak „rozmowa” szła mu znacznie
swobodniej i nie czuł się tak skrępowany, jak poprzednio. Sasuke w dalszym
ciągu go ignorował, ba, nie zaszczycił go choćby jednym niepochlebnym
spojrzeniem, ale Naruto i tak czuł się jak zwycięzca.
– … ale
kompletnie nie rozumiem miłości do czytania. Uznaj, że jestem… w sumie to nie
wiem kim, ale nie znoszę czytać! Intelektualista ze mnie żaden. W sumie, to nie
wiem, czy nie powinienem dodać „niestety” na koniec zdania. Ani mnie nigdy nie
ciągnęło do książek, ani do zastanawiania się, czy to dobrze, czy źle. No bo
czy ludzie czytający są w czymś lepsi? Dla mnie, to jak lubić sport, a go nie
lubić. W sensie, że w telewizji, a nie uprawiać. No bo czy znając wynik meczu
jestem w czymś lepszy od kogoś, kto go nie zna?
Naruto
podrapał się po brodzie, drugą dłonią mocniej chwytając się poręczy w
zatłoczonym autobusie, który właśnie wjechał w zakręt.
Książki poszerzają słownictwo, głąbie.
Rozwijają wyobraźnię, poszerzają horyzonty. Zmieniają pogląd na niektóre sprawy,
problemy zarówno te codzienne, jak i nie. Ponadto naukowcy twierdzą, że ludzie,
którzy więcej czytają, mają dłużej dobry wzrok. Oczywiście nie dotyczy to czytania
questów w żadnej komputerowej gierce – pomyślał Sasuke, po czym przewrócił
stronę w trzymanej w dłoni książce. Prawda była jednak taka, że nie miał
pojęcia, o czym czyta.
– Bez sensu
gadam, wiem. Czytanie ma zapewne wiele zalet, ale nie mnie będzie dane je
poznać, bo czytać nie lubię. Cały życie mi podsuwano pod nos jakieś drętwe
książki, które mnie zupełnie nie interesowały i
tak to się skończyło. Mdli mnie na samą myśl, że miałbym coś przeczytać. No,
parę stron mogę, ale brak mi samozaparcia i cierpliwości, by przebrnąć przez
całość.
Przez myśl
Sasuke przeleciało, że bardzo go to cieszy. Bądź co bądź, ostatnią rzeczą jaką
czytał Uzumaki było jego własne opowiadanie. Chociaż nie miał pewności, czy
blondyn teraz zwyczajnie nie kłamał, by go do siebie przekonać, to jednak
założył, że mówi prawdę. Wytłumaczył to sobie oczywiście niskim ilorazem
inteligencji chłopaka, nie zaufaniem, które powoli zaczynało w nim kiełkować.
Kiedy dotarli
na miejsce, Naruto rzucił w jego kierunku krótkie „do zobaczenia”, po czym udał
się w stronę stojących nieopodal znajomych. Sasuke zaś w pośpiechu wszedł do
szkoły z zamiarem udania się na nieczynne piętro. Potrzebował chwili
samotności.
***
– Cześć, co
słychać? – zagaił Uzumaki, podchodząc do Chojiego i Shikamaru.
Następnie z
trudem zablokował cios, który został wymierzony w jego policzek. Akimichi z
wrażenia upuścił trzymaną w dłoni słodką bułkę.
– Mówiłem, że
jesteśmy kwita – wycedził przez zęby Naruto, odsuwając się od Nary.
Shikamaru
wziął głęboki oddech, po czym rozmasował pięść i wyprostował się. Z jego twarzy
nie zniknął jednak goszczący na niej od rana grymas.
– Powinienem
cię zabić.
– No już bez
przesady. Gejostwo chyba nie jest czymś aż tak strasznym, nie?
– Jak dla kogo
– odpowiedział chłopak, po czym ruszył w kierunku szkoły.
Naruto wraz z
Chojim ruszyli jego śladem. Akimichi przyglądał im się z zaciekawieniem,
kompletnie nic z tego nie rozumiejąc.
– Rany, Shika.
Ty sam pierwszy wpakowałeś mnie w to gówno. Coś mi się, kurde, w zamian należy.
Chłopak
zatrzymał się nagle, powodując tym samym, że Naruto wpadł na jego plecy.
– Serio ci się
wydaje, że pakując się ze mną w związek polepszasz swoją sytuację?
Naruto
westchnął cicho. Najwyraźniej teraz czekała go niezbyt przyjemna pogawędka na
temat tego, co uważa o związkach dwóch osób tej samej płci. Nie miał w zwyczaju
bronić homoseksualistów, ani pochwalać tego typu… relacji, ale to wcale nie
oznaczało, że nie był tolerancyjny. Nigdy nie oceniał nikogo po orientacji.
Gej, lesbijka, czy heteryk - co za różnica?
– A weź
popatrz na to pod innym kątem. Nikt cię nie będzie wytykał palcami, bo Temari w
życiu się nie przyzna, że obściskiwała się z gejem. Jak zacznie paplać, że
jesteśmy homo niewiadomo, to przecież sama sobie zrobi kuku.
– Naruto, nie
zrozumiesz – odpowiedział Shikamaru, po czym przyspieszył, by czym prędzej uwolnić
się od kolegi.
Blondyn nie krył
zdziwienia. Spojrzał pytająco w stronę Chojiego, który pokręcił zrezygnowany
głową.
– A temu co,
do cholery? – spytał Uzumaki. – Miałem go za inteligentniejszego faceta.
– Dobra… opowiem
ci wszystko. Masz czas po szkole?
***
Sasuke
przysiadł przy ścianie, całkowicie ignorując panujący wokół chłód. W pobliżu
nie było nikogo. Nie było się w sumie czym dziwić – wiatr był tak nieprzyjemny,
a budynek tak nieszczelny, że nie było specjalnej różnicy w temperaturze wewnątrz,
w porównaniu z tym, co panowało na dworze.
Uchiha
przyjrzał się książce, która aktualnie spoczywała na jego kolanach. Do tej pory
przeczytał dwadzieścia stron, a nie miał zielonego pojęcia, o czym to jest.
Uzumaki paplał mu nad uchem przez całą podróż i naprawdę nie dało się tego nie
słuchać. Najbardziej jednak Sasuke był zdziwiony tym, jakim człowiekiem okazał
się być blondyn. Przez całą podróż zdążył on poruszyć tyle tematów, że Uchiha
mógł sobie wyrobić o nim już jakąś opinię. Uzumakiego nie można było nazwać
człowiekiem głupim, ale też nie mądrym. Na jedno sensowne zdanie, które padło z
jego ust, przypadało jedno całkowicie pozbawione sensu. Tak więc Naruto
sprawiał na przemian wrażenie inteligentnego i skończonego kretyna. Każdemu
rozsądnemu wywodowi, towarzyszyła więc irracjonalna puenta nie poparta
absolutnie niczym. Do tego dołączyło również parę wywodów na tematy, o których
wstyd było nawet wspominać. Uzumaki przekonany o tym, że mówi coś sensownego,
paplał więc trzy po trzy, stwierdzając czasem rzeczy oczywiste lub zgadzając
się z czymś zupełnie nieprawdopodobnym. Sasuke momentami zupełnie nie nadążał
za tokiem rozumowania tego człowieka. Parę razy zapragnął pokiwać głową, na
znak, że się zgadza. Parę zdzielić go w ten pusty łeb i kazać mu się ogarnąć.
Nie mógł jednak zrobić nic. Inaczej. Mógł, ale nie był pewien, czy tego chce.
Spojrzał
jeszcze raz na tekst widniejący na otwartej stronie, po czym utwierdził się
tylko w przekonaniu, że nic mu on nie mówi. Z cichym westchnieniem wyciągnął
więc zakładkę i na powrót umieścił na pierwszej stronie. Nie ma co, będzie
musiał spróbować jeszcze raz.
***
Tak jak i
Naruto się spodziewał, Temari nie pojawiła się dzisiaj w szkole. Nie ukrywał,
że poczuł z tego powodu niemałą ulgę. Przestał być bowiem taki pewien, jak
dziewczyna się teraz zachowa. Najbardziej logicznym rozwiązaniem byłoby, gdyby
mu po prostu odpuściła i zapomniała o całej sprawie. Niestety, kobiety nie
zawsze postępują logicznie.
Uzumaki stał
pod szkołą już od jakichś pięciu minut i czekał. Po skończonych lekcjach, Choji
oznajmił mu, że musi coś jeszcze załatwić i chwilkę to potrwa. Naruto został
więc sam na sam z Shikamaru, który przez cały dzień zbywał go zdawkowymi
odpowiedziami. Tragedii, to może i nie było, ale między nimi nie panowała
najlepsza atmosfera. Naruto postanowił, że nie będzie poruszać tematu, dopóki
od Chojiego nie dowie się, o co konkretnie chodzi. Dlatego też nie protestował,
gdy Shikamaru pożegnał się z nim i
ruszył w stronę przystanku autobusowego. Okazja do przeproszenia go minęła.
– Poszedł? –
spytał podchodzący do niego Choji.
– Na to
wygląda. Gdzie idziemy?
Akimichi
zastanawiał się chwilę, po czym zaproponował odwiedzenie pobliskiej cukierni.
No tak, Naruto nie był tym specjalnie zdziwiony.
Kiedy już
Choji zaopatrzył się w parę różnorodnych słodkich bułeczek, a Naruto skusił się
na anpan*, ruszyli spacerowym krokiem w stronę centrum. Przez jakiś czas obaj
zajadali się nabytymi wypiekami, więc między nimi panowała cisza. Uzumaki w tym
czasie starał się ułożyć sobie w głowie listę pytań, o kwestie, które nie
dawały mu spokoju. Teraz tylko czekał, aż kolega dokończy posiłek.
– Nie potrafię
zrozumieć, czemu Shikamaru tak źle zareagował. – Zaczął, zwracając na sobie tym
samym uwagę Chojiego. – Fakt, wiedziałem, że nie będzie z tego powodu
zachwycony, ale myślałem, że… spodziewałem się, że ziewnie mi po prostu w twarz
i stwierdzi, że kiepsko to wygląda.
– Chodźmy tędy
– powiedział Choji, po czym pociągnął go w jedną z mniej uczęszczanych ulic.
– Myślałem, że
lepiej go znam, że więcej już o nim wiem.
– Naruto,
pewnie nie powinienem ci tego mówić, ale jeśli zachowam to dla siebie, to
ciężko ci będzie zrozumieć swój błąd, a tym bardziej go naprawić. Podejrzewam
zresztą, że Shikamaru domyślił się już, że zamierzam ci o tym powiedzieć.
Uzumaki
spojrzał na przyjaciela, który wyglądał w tej chwili, jakby dręczyły go okropne
wyrzuty sumienia. Już, chociaż jeszcze nic nie zrobił. Choji był człowiekiem o
naprawdę wielkim sercu i wrażliwej duszy. Blondyn postanowił nic nie mówić.
Pokiwał tylko głową i czekał na ciąg dalszy.
– W sumie, to
na pewno się domyślił. No a skoro tak… – Zaczął się zastanawiać Choji. – I
skoro nic nie powiedział, to tak jakby wyraził na to zgodę. Nie, to marne wytłumaczenie.
Naruto uparcie
milczał.
– Nie
chciałbym po prostu nikomu zaszkodzić.
Przez chwilę
szli w ciszy, podczas której Akimichi wciąż się namyślał. Doskonale rozumiał,
dlaczego Naruto na niego nie naciska. Zapewne w jego oczach sprawa wyglądała
naprawdę poważnie.
– Shikamaru
kocha się w Temari – wyrzucił z siebie na wdechu.
Uzumaki
skrzywił się lekko, po czym uderzył się otwartą dłonią w czoło.
– O rany…
– No.
– Ale i tak
nie rozumiem, jak tak mądry facet mógł się zakochać w takiej pustej
dziewczynie.
Skręcili w stronę
parku. Zimny wiatr sprawił, że aż Naruto się wzdrygnął. Choji przez chwilę
zastanawiał się, czy powinien mówić dalej. Powinien, jeśli chciał, by Uzumaki faktycznie
naprawił swój błąd.
– Shikamaru
jest w niej zakochany od paru ładnych lat. Znają się od dzieciństwa, kiedy byli
sobie bardzo bliscy. Ona nie zawsze była taka, jak teraz. Kiedyś ona i Gaara
mieli brata. Miał na imię Kankuro. Nie żyje od… sześciu lat? Po jego odejściu
Temari bardzo się zmieniła. Shikamaru czuł się, i zapewne wciąż czuje, odpowiedzialny
za jego śmierć. On doskonale zdaje sobie sprawę z tego, kim ona się stała. Nie
podoba mu się to, a jednak nie potrafi jej sobie odpuścić. Nie wiem, jaka jest
w tym naprawdę zasługa miłości, a ile stanowi zwykłe poczucie winy. Nie
potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
Obaj
przysiedli na pobliskiej ławce, zupełnie ignorując fakt, że jest wilgotna.
– Jak to się
stało?
– To była
zima, jakoś parę dni przed Sylwestrem. Jak już pewnie zdążyłeś zauważyć, Temari
mieszka poza miastem. W okolicy znajduje się las i jezioro. Shikamaru często do
niej przyjeżdżał. Byli właściwie nierozłączni, choć nigdy nie byli parą. Ona od
zawsze traktowała go jak przyjaciela. Zdarzało się, że spotykali się tylko we
dwójkę, jednak częściej chodzili gdzieś z Kankuro. Ja się raczej z nimi nie
spotykałem, bo chociaż przyjaźniłem się z Shikamaru, to trudno mi było znaleźć
wspólny język z pozostała dwójką. A już zwłaszcza z Kankuro, który zupełnie za
mną nie przepadał.
Choji zamilkł
na moment. Czubkiem buta zaczął rozgniatać topniejący śnieg.
– Kankuro to
był taki typowy cwaniaczek. Lubił się popisywać i być w centrum uwagi. Ja byłem
raczej nieśmiały i skryty, więc stanowiłem dla niego idealny cel. Unikałem jego
towarzystwa, bo chociaż nigdy nie gnębił mnie otwarcie, to jednak zawsze znajdował
jakiś sposób, by zmieszać mnie z błotem. Shikamaru oczywiście doskonale o tym
wiedział. Próbował z nim nawet rozmawiać, ale to nie przyniosło skutku.
Nieważne… zboczyłem z tematu. Shikamaru był wzorem dla Kankuro, więc ten przy
każdej możliwej okazji, starał się mu zaimponować. A jak już pewnie sam
zauważyłeś – na Shikamaru mało co robi wrażenie. Kankuro wymyślał więc coraz to
dziwniejsze sposoby, by się popisać. Tego dnia całą trójką wybrali się nad
jezioro. Już wcześniej parę razy tam chodzili, by się poślizgać, ale tylko
wtedy, gdy mieli pewność, że woda była zamarznięta. Tym razem jednak przymarzła
jedynie górna warstwa jeziora i nie było bezpiecznie. Kiedy więc dotarli na
miejsce, Shikamaru oznajmił, że nic z tego nie będzie. W tamtym czasie niezły
był z niego mądrala, więc wygłosił to pewnie takim umoralniającym tonem. Już
się pewnie domyśliłeś, że Kankuro nie posłuchał. Najwyraźniej doszedł do
wniosku, że to odpowiedni moment, by udowodnić Shikamaru, że się myli. Że lód
wcale nie jest taki cienki i że można się spokojnie poślizgać… Shikamaru do
dziś pluje sobie w brodę, że go wtedy nie zatrzymał. Powiedział mi, że jedyną
rzeczą, którą zrobił, było oznajmienie Kankuro, że jest kretynem. Oczywiście
jego to jeszcze bardziej nakręciło.
– Utonął? –
zapytał Uzumaki.
Choji pokiwał
tylko lekko głową.
– Doszedł
prawie na sam środek jeziora. Kiedy oddalił się bardziej, zaczęli go wołać. Niestety,
Kankuro wciąż to nakręcało. W pewnym momencie lód pękł. – Choji przełknął
ślinę, cały czas spoglądając na swoje stopy. – Zanim nadeszła pomoc, było już
za późno.
– Ja pierdolę
– wyszeptał Uzumaki, nie odrywając wzroku od kolegi. – Ale to nie była wina
Shikamaru…
– Nie była, a
jednak kto na jego miejscu nie czułby się winny?
– Masz rację.
Akimichi
podniósł się z ławki, dotknął swoich lekko wilgotnych spodni i skrzywił się
nieznacznie. Naruto poszedł w jego ślady.
– Mam
nadzieję, że teraz rozumiesz, jak ważne dla Shikamaru są kontakty z Temari. Być
może im obojgu najlepiej by zrobiło, gdyby się od siebie odcięli, ale Shika nie
chce o tym słyszeć.
– Powiedz mi,
czy oni wciąż się czasem spotykają? Bo ja nie zauważyłem, by coś ich jeszcze
łączyło. Serio. Nigdy bym nie pomyślał, że…
– Właściwie,
to nie wiem. Shikamaru nie chce na ten temat rozmawiać. Czasem zerkają w swoją
stronę porozumiewawczo, więc być może utrzymują jeszcze jakiś kontakt. Przyjrzyj
im się kiedyś dokładniej.
– Nie wiem,
czy będę miał jeszcze okazję – wyszeptał Naruto, po czym przeczesał palcem
włosy.
Całkowicie
stracił humor. Od porannej konfrontacji z Shiką go nie miał, ale teraz poczuł
się zupełnie zdołowany. Był na siebie potwornie wściekły. Nie dość, że niczego
nie zauważył, to jeszcze nieświadomie utrudnił życie przyjacielowi. Nie chciał
nawet myśleć, ile bólu mu już sprawił swoim zachowaniem.
Choji pożegnał
się z nim przy następnym zakręcie i zapewnił, że Shikamaru nie ma mu całej tej
sytuacji za złe. Jasne, gadanie.
– Kurwa! –
krzyknął Uzumaki, z całej siły kopiąc puszkę, która znalazła się na jego
drodze.
Tak, Naruto
czuł się okropnie.
*anpan - google mówi, że to słodka bułka z pastą z fasoli. Jako, że historia dzieje się w Japonii (chyba), a u mnie japońskości tyle, co nic, to chociaż pączka postanowiłam zastąpić czymś dla nas egzotycznym, hyhy.
Bardzo podoba mi się to opowiadanie, uważam nawet, że jest jednym z lepszych jakie czytałam. Fajne jest to, że już w 3 rozdziale nie było wielkich tró lofffów i sekszenia się po kątach. Akcja nie dzieje się za szybko, ale i nie ciągnie w nieskończoność. Do tego za nic nie mogę przewidzieć co zrobisz w następnym rozdziale przez co zawsze nie mogę się doczekać następnego rozdziału >.< ! Jedyny minus jest taki, że za krótkie~! Dopiero co zaczęłam cieszyć się, że coś wstawiłaś, a tu już koniec :c. Nie dodajesz wcale tak rzadko. Oczywiście najchętniej chciałabym dostawać nowy rozdział codziennie, ale masz też życie osobiste i trzeba to uszanować (no i wena to suka). Poza tym niektóre autorki wstawiają kolejne rozdziały po roku, więc jak wcześniej pisałam- dodajesz coś jeszcze w miare normalnych odstępach czasu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam oraz życzę weny i czasu~!
O, wrócił mój mistrz ;)
OdpowiedzUsuńWybacz, że się nie odzywam, niemnej jakiś czas temu opuściłam świat narutowskich internetów i nie mam zamiaru, ani chęci wracać. Wypaliłam się, szczególnie po tym, co Kishimoto wyprawia z anime. Ok, ale ja nie o tym chciałam.
Przyznam się, że już dawno widziałam poprzedni post, który dodałaś, a dziś ten. Weszłam na Twojego bloga, uśmiechnęłam się i chciałam wyjść, ale coś mnie skusiło i zaczełąm czytać. Ten rozdział jak i poprzedni, jest jedynym, jaki przeczytałam z NS przez ostatnie kilka miesięcy. Gratuluję, że mnie zatrzymałaś. ;)
Zacznę od tego, że widzę poprawę ;p . Przecinki czasem uciekają, ale coż, gramatyki nie ogarniesz, żyje często własnym życiem. No i zaczynasz apostrofą do czytelników - to w sumie też nowość, czyżbyś się otworzyła? Cieszy mnie ten fakt niezmiernie.
Wytknę Ci kilka błędów, bo wiem, że ich łakniesz. A przynajmniej kiedyś tak było. W myślach Sasuke o książkach nadużyłaś słowa "poszerzają". Powtórzenie niepotrzebne ;) .
Tak samo po myślach Uchihy na temat studiów, masz tam takie stwierdzenie: "pomyślał, przyspieszając krok". Nie powinno być kroku? ;d
Ok, dość już negatywnego osądu, bo przecież nikt tego nie lubi. Krytyce zadośćuczyniłam, czas na pochwały. Wyjątkowo łatwo wczułam się w klimat, mimo, iż nie czytałam rozdziałó tego opowiadania od dobrych kilku miesięcy. Rozbawiły mnie dogorywania Sasuke w myślach, fajnie to ujęłaś. Zaskoczyłaś mnie historią z Kankurou jak i Temari. Myślałam, że to pustak z natury, a Ty jednak znalazłaś dla niej jakieś wytłumaczenie :)
Jeśli pozwolisz , zamierzam gdy skończysz, wydrukować sobie to opowiadanie (wcześniej je, co oczywiste, kopiując) i zachować, tak jak to robę z kilkoma moimi notkami. Najlepsze bliskie memu sercu będę miała zawsze do dyspozycji ;)
Pozdrawiam Cię cieplutko, pisz dalej, ja będę wierną fanką ;)
Inata Shinjitsu
Niezłe rozwinięcie wątku z Temari, myślałam, że będzie ona postacią bardziej epizodyczną. Rozdział świetny, tylko krótki!! (ma normalną długość, ale mnie się nie zaspokoi, więc pomarudzić sobie muszę. zignoruj :P) Tylko... hm... czy aby Sasuke nie za szybko przekonuje się do Naruto? Nagle ktoś zaczyna go traktować przyjaźnie, mimo wiedzy o rzekomym gwałcie, a tu żadnych podejrzeń?
OdpowiedzUsuńBoże, kocham Twojego bloga! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńZapraszam także w moj świat yaoi: http://nakuizumi.blogspot.com/
Świetne opowiadanie *^* czekam na następny rozdział; 3
OdpowiedzUsuńAwww, jednak przeczytałam całość! I pragnę więcej. Mam nadzieję na kolejny rozdział w ciągu bieżącego miesiąca! ^ ^
OdpowiedzUsuńKomentuję!
OdpowiedzUsuńMiałam to zrobić od razu po przeczytaniu, ale jak zawsze. Wyszło jak wyszło. Ale w głowie cały czas miałam Twoją historię i maniakalnie odwiedzam Twojego bloga w nadziei na kolejny rozdział. Bo jest na co czekać! <3
Kankuro i jego historia totalnie pokiereszowały mi myśli. Było to przejmujące i uderzające. Znakomicie ukazałaś tę tragedie. Teraz gdy się patrzy przez jej pryzmat inaczej patrzy się na Temari. Całym sercem mam nadzieje, że jej i Shikamaru uda się naprawić to co było między nimi. Chociaż po czymś takim, to bardzo trudne. Rozgromiłaś emocjami.
Moment Naruto i Sasuke. Był taki ciepły. Czuło się z niego tą narutową determinacje i chciało się więcej. Urzeka cała postawa Uzumakiego i napawa nadzieją. Coś wspaniałego! <3 Jestem jeszcze bardziej ciekawa kolejnych kroków blondyna i tego jak będzie naprawiał świat Sasuke. <3
Wspaniały rozdział. Dziękuję i wysyłam wenę! :D
Hope
Witam,
OdpowiedzUsuńświetny, czy Naru się nie zniechęcił tym, że on cały czas gada a Sasuke milczy, aaa Shika zakochany w Temarii...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia