Zamieć całkiem
niedawno się skończyła, a śnieg przyjemnie chrupał pod wpływem nacisku.
Skórzane, brązowe kozaczki w niewielkim rozmiarze powoli przedzierały się przez
śniegowe zaspy. Biały puch był wszędzie, zasypał całe miasto, zakrył ścieżki i
chodniki, pokrył także asfalt i lekko zahamował uliczny ruch. Wieczór był
naprawdę cudowny, temperatura wynosiła przyjemne minus pięć stopni Celsjusza.
Było ciepło, lecz nie na tyle, by świeży bialutki opad miał stopnieć. Latarnie
paliły się delikatnie, a w świetle owych lamp, przysypane drzewka wyglądały
bardzo nastrojowo. W powietrzu było czuć święta.
Zielonooka
panna, poruszają się wolnym kroczkiem przez tak wspaniale wyglądający park,
również je czuła. Zima była jej ulubioną porą roku. Tylko ona jedyna miała swój
charakter. Była ostra, acz piękna i nastrojowa. Ze wszystkich czterech
najchłodniejsza, jednakże sprawiała wielu ludziom tyle radości. Przynosiła
śnieg, który kojarzył się z jazdą na sankach i wspólnym lepieniem bałwana.
Właśnie ten przenikliwy chłód, potrafił tak jednać sobie ludzi i zachęcał do
wspólnej zabawy.
Sakura nigdy z
tego nie wyrosła. Z reguły była poważną, dojrzewającą kobietą, jednakże zima
zawsze potrafiła ją rozczulić i sprawić dziecięcą radość swym urokiem.
Dziewczyna odchyliła rękaw zielonej kurtki, spojrzała na różowy zegarek na
swoim nadgarstku i przyspieszyła kroku. Niestety z okazji śniegu czas się nie
zatrzymał. Doba w dalszym ciągu trwała jedynie 24 godziny. Haruno zaś
zamierzała wybrać się na łyżwy. Nie, nie sama. Ona nigdy nie rzucała słów na
wiatr, powiedziała Sasuke, że go ze sobą weźmie, to tak też zrobi. Już
postanowiła, jej upór potrafił czasem przewyższyć nawet jego, dlatego pewne
starcia z przyjacielem udawało jej się wygrać. Chociaż, czy „przyjaciel” to
odpowiednie słowo?
Sakura
zastanowiła się, co tak właściwie wie o tym chłopaku. Z grubsza niewiele więcej
niż ich znajomi ze szkoły. Sasuke był typem samotnika, ona też nie należała do
ludzi specjalnie kontaktowych i towarzyskich. Nie była również specjalnie
uprzejma jeśli nie miała na to ochoty. Trzymała się blisko Uchihy, gdyż uważała
go za całkiem interesującego człowieka. Miał ciekawy charakter, był
wszechstronny i skryty. Nie było to jednak wszystko, Haruno zdawała sobie
sprawę, że bardzo wielu rzeczy o brunecie nie wie. Nie była nawet pewna, czy w
ogóle chce o nim wszystko wiedzieć. Zapewne nie. Póki miał on swoje tajemnice,
był dla niej ciekawy i wzbudzał zainteresowanie. Gdyby stracił przed nią swoją
maskę, zapewne okazałby się równie niewart uwagi jak cała reszta. W końcu nikt
nie jest idealny. Nie chodziło jednak o to, by nie posiadać wad. Terminem
człowieka „idealnego” dziewczyna określała osoby, których wady harmonizowały
się z zaletami. Byli to ludzie, których osobowość można by porównać do pudełka
puzzli. Można było je ułożyć, a wszystkie idealnie do siebie pasowały. Każda
wada świetnie współgrała z zaletą, nie istniały słabe strony, które nie
pasowałyby do układanki. Negatywy, które absolutnie nie nadawały się do rodzaju
osobowości danej osoby.
Haruno bowiem
od zawsze wierzyła, że gdzieś na świecie istnieje taki człowiek doskonały,
którego charakteru nic nie zmąci, nie wypaczy. Sama przed sobą niestety musiała
przyznać, że do takiej doskonałości jej brakuje. Funkcjonowała jako zbiór
rozmaitych sprzeczności. Nawet nie próbowała sama się oszukiwać, już dawno
zaakceptowała ten fakt. Jej poszukiwania jednak trwały, tym razem padło na
Uchihę.
Dziewczyna
była niemal pewna, że posiada on taką cechę, która wykluczy go prędzej czy
później z jej gry, lecz postanowiła być pozytywnej myśli. Nigdy niczego nie
osiągnie, jeśli nie przyłoży się odpowiednio do tego zadania. Pracując zbyt
chaotycznie mogłaby przegapić tę idealną osobę. Bardzo ważne było skupienie i
samodyscyplina. Nie, dziewczyna nigdy nie zastanawiała się nad tym, po co
właściwie szuka tego swojego ideału. Nie był to bowiem sposób na zlokalizowanie
partnera życiowego. Sakura nie była wcale pewna, czy w ogóle ma ochotę na
założenie w przyszłości rodziny. Nie narzekała na samotność, dobrze jej było
tak, jak żyła do tej pory.
Z zamyślenia
wyrwał ją dzwonek telefonu, dostała nowego sms’a. Wiedząc, że to nic ważnego,
nawet nie pofatygowała się by wyjąc telefon z kieszeni spodni. Jej życie
towarzyskie było na tyle ubogie, że jedyną osobą, która mogłaby do niej pisać
był jedynie operator sieci, do której należała. Choć i on przecież nie robił
tego własnoręcznie. Dostała więc sms’a wysłanego przez zwyczajny komputer.
Kiedy
skończyła się nad tym tak dokładnie zastanawiać, znalazła się akurat na ulicy,
na której mieszkał Uchiha. Stanęła na chwilę przed niezbyt urokliwym
pomarańczowym blokiem i rozejrzała się dookoła. Przed budynkiem znajdował się
niewielki placyk. Parę ławek, piaskownica, kilkanaście mniejszych drzew oraz
większych drzewek i dość wysoka jak na dziecięce standardy zjeżdżalnia. W tym
momencie placyk był zupełnie opustoszały a wszystko pokrywała gruba warstwa
śniegu.
Sakura
doskonale zdawała sobie sprawę, gdzie się wszyscy znajdują. Dosłownie wczoraj
wieczorem spadł pierwszy w tym roku śnieg, to oczywiste, że dzieciom udało się
już wystarczająco wymęczyć swoich rodziców, by zabrali je na jedną z
najwyższych górek w mieście na sanki. Tak się składa, że miejsce to znajdowało
się niedaleko jej domu i właśnie tam zamierzała się jutro wybrać. Jutro, dziś w
planach są łyżwy. Zielonooka uśmiechnęła się do siebie i podeszła do jednej z
klatek. Otworzyła masywne drzwi i przekroczyła próg klatki schodowej.
***
Kiedy w
przedpokoju rozległo się donośnie pukanie do drzwi, właściciel domu nawet się
nie ruszył. Nie widział bowiem sensu. Skoro nikogo do siebie na dziś nie
zapraszał, to nikt nie miał prawa pojawiać się w jego drzwiach. Nieproszony
gość powinien więc zastanowić się nad tym, czy rzeczywiście ktoś go oczekuje i
ma ochotę oglądać.
Sasuke nie
planował się podnosić. Całkiem przyjemnie sączyło mu się zieloną herbatę.
Brunet siedział przy stole w kuchni. Jedna noga spoczywała bezwiednie na
podłodze, drugą zaś zgiętą w kolanie, wykorzystał jako podpórkę pod dłoń z
kubkiem. Chłopak siedział tak już od jakiegoś czasu. W jego głowie kłębiło się
pełno myśli, postanowił więc całą uwagę poświęcić wyłącznie im. Owszem,
posiadał podzielną uwagę, ale wszystko miało swoje granice. Myśląc o kilku
rzeczach na raz nie był już w stanie zajmować się czymś, co znajdowało się poza
obszarem jego głowy. Inaczej się rzecz miała w przypadku pojedynczej, ulotnej
myśli, niczym ona w innych pracach nie przeszkadzała. Natomiast takie
upierdliwe pukanie do drzwi potrafiło zburzyć wszystko.
Uchiha lekko
poirytowany postanowił przeczekać natręta i wrócić ponownie do swoich zajęć.
Trochę to jednak trwało, gdyż gość był uparty i poddał się dopiero po kilku
minutach. Sasuke ponownie przymknął oczy i podniósł kubek z gorącym napojem do
ust. Upił łyczek i odstawił tym razem na blat stołu.
Rzecz była
prosta, zgubił swoje najświeższe opowiadanie. Przede wszystkim nie potrafił
zrozumieć jak to się mogło stać. On, w pełni zorganizowany, czasem wręcz
pedantyczny młody mężczyzna, któremu nigdy nie przytrafiło się zgubienie
czegokolwiek, tym razem dopuścił się pozostawienia swojej własności,
prawdopodobnie, w miejscu publicznym.
Jedna część
jego mózgu, zastanawiała się nad tym, jak mógł być tak nieuważny, inna zaś
analizowała konsekwencje tego wypadku. Jeżeli kartki przepadły mu gdzieś w
drodze do domu, typu sklep, to straty były niewielkie. Przynajmniej pod
względem konsekwencji. Bo jakie by one mogły być? Jedynie utrata spisanej
historii. Gorzej, jeśli teczkę pozostawił w autobusie. Faktem bowiem było, że nie
on jeden dojeżdżał do szkoły komunikacją miejską. Siódemką nie podróżowało zbyt
wiele osób z jego otoczenia. Na nieszczęście jednak, tym razem Sasuke nie
podróżował akurat swoim autobusem. Pojazd numer siedemnaście, do którego
wsiadł, jak już mu się udało w międzyczasie zorientować, jechał w kierunku
największego osiedla w mieście.
Sasuke nie
chciał nawet myśleć, ile osób z jego szkoły mieszkało w tamtych okolicach.
Sprawa wyglądałaby beznadziejnie, gdyby teczkę znalazł ktoś, kto go znał i
wiedział, czym się zajmuje. Oczywiście szansa na to była niewielka, ale już
Sasuke sam najlepiej znał swoje szczęście. Nie uśmiechała się opcja, że ktoś
mógłby jego własne dzieło wykorzystać przeciwko niemu. Zaczął w końcu pisać
właśnie po to, by nikt niczego nie wiedział o jego życiu, by go nie kusiło do
zwierzeń. Absolutnie wszystko, co tylko potrafił, przelewał na papier. Były to
zarówno rzeczy ważne, jak i mniej istotne. Jedyną osobą, która miała
jakikolwiek wgląd do jego twórczości była Sakura. Wiedział, jaka była dumna, że
brunet powierza jej własne pracę. On jednak nie palił się do uświadamiania jej,
że tym, co otrzymywała były największe drobnostki z jego życia, w które nie
wkładał ani odrobiny serca i jakichkolwiek uczuć. Ale skoro dziewczynie te
teksty sprawiały przyjemność, to i on był zadowolony. Mimo wszystko towarzystwo
było mu czasem potrzebne. I właśnie w tym momencie, myśl ta go zdradziła.
Ponownie
rozległo się pukanie do drzwi. Tym razem było ono, choć może to dziwnie
zabrzmieć, dość złowrogie. Ktoś natarczywie próbował się do niego dostać, nawet
kosztem drzwi. Uchiha nie żył jednak zbyt długo w niepewności.
–
Sasuke! Otwieraj, do cholery! Wiem, że tam jesteś. – Głos Haruno nie był
już tak łagodny jak dziś rano. – Człowiek, który udaje, że nie ma go w domu,
gasi światło w kuchni!
Tyle
wystarczyło, by Uchiha westchnął i niechętnie podniósł się z krzesła. Już po
chwili Sakura stała razem z nim w jego kuchni i patrzyła, jak ten przygotowuje
sobie świeżą herbatę.
– Też
bym poprosiła, jeśli to nie problem – powiedziała, po czym usiadła na krześle
jeszcze przed chwilą przez niego zajmowanym.
–
Owszem, jest to pewien problem. Przeszkadzasz mi, chcesz czegoś
konkretnego? – Sasuke zmrużył oczu i splótł ręce na klatce piersiowej. – Gdybym
miał na to ochotę, to bym ci otworzył, czy jest w tym coś niejasnego?
– Gdybyś zaś
był lepiej wychowany, to byś mi otworzył i dopiero wtedy zakomunikował, że
niespecjalnie masz ochotę na towarzystwo.
– Przepraszam
w takim razie, że jestem źle wychowany, ale tam – Uchiha wskazał na drzwi
znajdujące się za plecami dziewczyny – są drzwi.
Sakura jednak
tylko uśmiechnęła się nieznacznie.
– A za
tobą okno. Coś jeszcze? – zapytała, ale uśmiech zniknął z jej twarzy. –
Posłuchaj, nie będę ci zawracać głowy. Po prostu pomyślałam sobie, że może
wybralibyśmy się na to lodowisko. Pamiętasz? Wspominałam o tym rano. –
Dziewczyna spojrzała znacząco na bruneta. – Ale widzę, że humor niespecjalnie
ci dopisuje. Rano byłeś bardziej znośny.
– Ale
już nie jestem – rzekł.
–
Zdążyłam zauważyć. Ciekawi mnie jednak, na kogo się złościsz i na kim
wyżywasz, gdy jesteś zupełnie sam. – Haruno zrobiła zamyśloną minę, następnie
uśmiechnęła się do swojego rozmówcy. – Bo jeśli w stosunku do samego siebie
zachowujesz się tak samo, jak traktujesz zazwyczaj innych, to się nie dziwię,
że gdy cię jesteś w takim humorze. Sam siebie nie potrafisz tak do końca
znieść.
– Może
tak, a może nie. Nie jest to jednak twoja sprawa – odparł chłodniej niż przed
chwilą Uchiha.
Patrzył przez
chwilę dziewczynie w oczy, po czym zabrał głos ponownie.
– Sakura, nie
mam nastroju na żarty i dogryzanie. Lodowisko? Ok, ale nie dzisiaj. Do
widzenia. – Chłopak odwrócił się tyłem do dziewczyny, sięgnął po naczynie z
nowym napojem i skupił wzrok na czymś za oknem.
Ona zaś
wiedziała, że rozmowa jest już zakończona. Niczego więcej nie osiągnie. Jak nie
z Uchihą, to sama pójdzie na łyżwy. Rozwiązując w ten sposób problem, wzruszyła
jedynie lekko ramionami i opuściła nieswoje mieszkanie. A mogli spędzić miło
czas, nic więcej.
***
–
Podzielimy się na małe, dokładniej dwuosobowe, grupki. Każda dostanie
zadania do rozwiązania, które będę zbierał pod koniec lekcji. I tak, to jest na
ocenę – dodał Kakashi widząc już gotowych do zadania tego pytania uczniów. –
Żeby nie było niepotrzebnej wrzawy i zamieszania, każda ławka stanowi grupę. –
zakończył swoją przemowę, po czym rozdał kartki z przykładami.
Szczęśliwy,
już po chwili rozsiadł się wygodnie w swoim fotelu i wyjął książkę z teczki.
Uwielbiał robić takie zajęcia.
Nie wszystkim
się jednak taki stan rzeczy spodobał. Sasuke spojrzał z kryjącym się w oczach
obrzydzeniem na przykłady do wykonania. Żeby on chociaż miał jakieś pojęcie, o
tych całych liczbach zespolonych. Bezsensowne wpatrywanie się w kartkę,
przerwał mu jednak siedzący obok Uzumaki.
– No ok.
Wiem, że nie bardzo masz na to ochotę, ale chyba będziesz musiał ze mną dziś
trochę powspółpracować - powiedział, po czym wyszczerzył się w uśmiechu.
Uchiha zmrużył
groźnie oczy, nie odezwał się jednak.
– Proponuję
byśmy robili wspólnie, unikniemy błędów i będziemy mogli wszystko na bieżąco
konsultować, pasuje?
Uchiha trawił
to przez chwilę. Takie rozwiązanie nie wchodziło w grę. Najchętniej odparłby
blondynowi, żeby spadał, i że mogą robić to całkiem oddzielnie, jako dwie różne
grupy. Opcja ta kusiła niesamowicie, jednak byłoby to zachowanie godne
pięciolatka, w dodatku nie spodobałoby się Kakashiemu.
– A ja
proponuję, byś ty zajął się pierwszymi trzema przykładami, a ja zrobię
pozostałe, do szóstego. Chociaż nie, ja nie proponuję, ja żądam. – Uchiha
wyraźnie podkreślił ostatnie słowo. – Tak, albo w ogóle.
– Co?
Może sugerujesz, że jestem za głupi, by móc z tobą współpracować? – Naruto
zmrużył oczy i odrobinę podniósł głos.
Patrzył przez
chwilę na bruneta, lecz po chwili wyraz jego twarzy wrócił do normy, a chłopak
wzruszył tylko ramionami.
– Jak
sobie chcesz, przynajmniej nie będę się musiał z tobą użerać – odparł tylko
blondyn i zabrał się za rozwiązywanie przykładów.
Oczywiście i
tym razem nie mógł darować sobie próby nawiązania rozmowy, tylko, że tym razem
dotyczyło to liczb. Najwyraźniej okazały się one lepszym rozmówcą, niż
Uchiha, gdyż już po chwili blondyn ćwierkał wesoło, szybkim tempem zapisując
linijkę pod linijką.
W tym samym
czasie Sasuke siedział nad swoimi zadaniami i dumał. z = x + iy - niewiele mu to jednak mówiło. Nie czepiając się,
uważał, że to dość nietrafiony dobór liter. Marnie wyglądały utworzone z nich
wyrazy. Nie chciał jednak komentować całości przykładu, był bowiem jeszcze marniejszą
kombinacją, która już w ogóle nie zasługiwała na komentarz.
|z + 2|i – Imz = 5i + 4. Brunet nawet
się nie zastanawiając, postanowił od razu przejść do następnego. –z2 + (3i – 2)z + 6i = 0.
Uchiha podrapał się lekko po głowie. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie może
tak siedzieć i po prostu patrzeć w kartkę jak zaczarowany, mając nadzieję, że
zadania same się rozwiążą. Trzeci przykład był jego ostatnią szansą, na
uniknięcie zupełnej kompromitacji. Już po chwili wiedział jednak, że i on go tu
nie ratuje. Zły sam na siebie, że niewystarczająco się przykłada do matematyki,
zerknął na siedzącego obok blondyna, który już był przy końcówce.
Czas mijał
nieustannie, Sasuke zaś nie posuwał się zbytnio do przodu. Udało mu się
wymyślić tylko pierwsze dwie linijki, które zagoniły go w kolejną ślepą
uliczkę. Krzyczały mu w głowie: „nareszcie cię dorwaliśmy Uchiha! Teraz nie
damy ci żyć!”. Brunet westchnął, czym, w jego mniemaniu, niestety, zwrócił na
siebie uwagę Uzumakiego.
– Ja już
skończyłem – rzekł po czym zerknął na kartkę bruneta. – Ty tak chyba nie do
końca.
Czarnooki
spodziewał się usłyszeć pogardę w głosie kolegi. Zdziwił się jednak, gdy jej
nie dosłyszał. Naruto zbliżył się i spojrzał mu przez ramię, na wykonane przez
niego działania.
– I już tutaj,
w drugiej linijce, masz błąd. Dwójka jest liczbą rzeczywistą, więc w module
wyląduje przy iksie, do tego, jak zresztą wiadomo, igrek do kwadratu – przerwał
na chwilę, zastanawiając się nad czymś jeszcze Uzumaki. – No ale to „i”, tutaj,
wskazuje ci na liczbę urojoną, więc nie możesz przyjąć przy układzie równań, że
jest to cztery. – Nie znajdując jednak zrozumienia w oczach bruneta, Naruto
wyrwał mu kartkę i sam zabrał się za rozwiązywanie pozostałych przykładów.
Udało mu się
je w ostatniej chwili skończyć, idealnie z dzwonkiem. Zanotował ostatnie
poprawki, podszedł do Kakashiego siedzącego sobie wygodnie z nogami na biurku,
i oddał kartkę z rozwiązaniami. Niebieskooki uśmiechnął się sam do siebie, po
czym wyszedł z klasy. Prawie wszyscy zdążyli się już dawno ulotnić. Większość
oddała niekoniecznie rozwiązaną kartkę już przed dzwonkiem i wyszła. Naruto
miał zamiar jeszcze poczekać Shikamaru i spytać, jak mu poszło. Nie zdążył
jednak zrobić nawet kilku kroków, kiedy ktoś chwycił go mocno za plecak i
odwrócił gwałtownie w swoją stronę. Blondyn ujrzał tylko parę wkurzonych,
ciemnych oczu i zawzięty wyraz twarzy.
–
Posłuchaj Uzumaki – odparł niskim i nie wróżącym niczego dobrego głosem
Sasuke, a jego pięść zacisnęła się na koszulce blondyna. – Jeśli myślisz, że jestem
ci teraz coś winien lub zamierzasz dzisiejszą sytuację wykorzystać potem
przeciwko mnie, to radzę ci dobrze, wrócić do Kakashiego i przepisz wszystko na
siebie. Uważaj, bo potrafię być naprawdę nieprzyjemny. – Żeby zaakcentować te
słowa, mocniej chwycił blondyna i przyciągnął bliżej siebie. – Nie rób sobie
wrogów. – Patrzył jeszcze przez chwilę w parę zdumionych oczu, po czym puścił
blondyna i już miał odejść, kiedy tym razem to on został wbrew własnej woli
pociągnięty w przeciwnym kierunku.
– To teraz
ty mnie posłuchaj Uchiha. – Głos Naruto nie był już taki przyjemny, jak
zazwyczaj. – Nie wiem, o co chodzi, dupku. Nie interesuje mnie, skąd się wzięła
ta twoja obsesja, ale wierz mi, nie każdego interesuje dla przyjemności
skopywanie twojego tyłka. Mam głęboko gdzieś całą twoją wspaniałą osobę. – Obaj
przez chwile patrzyli sobie głęboko w oczy, po czym brunet odepchnął Naruto i
jak gdyby nigdy nic ruszył przed siebie.
Uzumaki
odwrócił się i przez chwilę patrzył za odchodzącym chłopakiem. Następnie przeczesał
sobie ręką włosy i dopiero wtedy dostrzegł wychodzącego z klasy Shikamaru. Nara
miał znudzony wyraz twarzy i powstrzymywał ziewnięcie.
– Chyba
się zdrzemnąłem – rzekł – ominęło mnie coś?
– Czy
Chouji jest dobry z matematyki?
– Nie,
na matematyce zazwyczaj je. Przecież jemu, to właściwie wszystko kojarzy się z
jedzeniem. – Shikamaru przewrócił oczami i ziewnął. – A co?
– Nic
takiego, ale w takim razie nie licz na pozytywną ocenę z zadań, które dał do
rozwiązania Kakashi-sensei.
– Ech,
to takie upierdliwe... – westchnął już znudzony Shikamaru. Uzumaki przypatrywał
mu się jeszcze przez chwilę, po czym podjął decyzję.
– Ten
cały Sasuke... Byłeś świadkiem sytuacji sprzed chwili. Zawsze jest taki
nerwowy? Wkurzył mnie, dupek! Nie rozumiem, skąd taka nieufność i uprzedzenie,
przecież nawet go nie znam!
Blondyn
zacisnął mocno pięści, próbując zapanować nad złością. Następnie skrzyżował je
na klatce piersiowej.
– To ty
nic nie wiesz? – Shikamaru przybrał zdumiony wyraz twarzy. Wydawało się, że
nawet się trochę rozbudził. – Nikt ci jeszcze nic nie powiedział? – Nara
przyjrzał się uważnie koledze.
– Ale
czego? Nie obchodzi mnie ten dupek i wszystko, co z nim związane... – Zamilkł
na chwilę Naruto. - Ale jednak chciałbym wiedzieć.
–
Myślałem, że Kiba już opowiedział ci wszystkie najciekawsze klasowe
plotki.
Nara
przejechał dłonią po zaspanej twarzy i ponownie spojrzał na Uzumakiego.
– To
może byś opowiedział, o co chodzi?
–
Naruto, daj mi spokój. Opowiadanie takich rzeczy jest specjalnością
Inuzuki, jego poproś.
Blondyn nie
wydawał się jednak taką odpowiedzią usatysfakcjonowany. Shikamaru zaś ruszył
przed siebie korytarzem.
– A
prawda to chociaż? Ta plotka? – krzyknął za nim chłopak.
Nara zatrzymał
się na chwilę i zwrócił twarz w kierunku Naruto.
– Moim
zdaniem nie. Coś mi w całej tej historii nie pasuje…
UUU..
OdpowiedzUsuńNie powiem wielkim zaskoczeniem była dla mnie konfrontacja Sasuke-Naruto. Do końca (jeszcze) nie rozumiem, dlaczego Uchiha postąpił tak, jak postąpił.
Tym razem znalazłam parę błędów, aczkolwiek są one niewielkie i trudne do wyłapania :)
No i najważniejsze jak dla mnie. Chciałabym umieć tak opisywać sceny, dokładnie i rzeczowo, jak Ty.
Naprawdę wszystko to majstersztyk.
Dodatkowo ta kreacja Sasuke. Ja osobiście serio wyczuwam jego samotność i to, że jest zamknietym w sobie odludkiem. Mi zawsze wychodzi taki jakiś romantyczny :/
Świetnie, naprawdę.
Inata-chan.
zajebiste *.*
OdpowiedzUsuń