26 marca 2015

Jakie wariactwa może przynieść nam życie cz. 4

Witam!
Wracam nawet szybciej, niż przewidywałam. Następnym razem planuję wrzucić coś do głównego opowiadania (planuję, bo jeszcze nie mam napisanego nawet jednego zdania).
Jeśli chodzi o powiadamianie - niestety nie mam GG. Mail mile widziany. Zaraz z powrotem umieszczę odpowiednią zakładkę. Aaa, no i oczywiście witam wszystkich nowych czytelników :-)
Pozdrawiam i zapraszam do czytania!
__________________________________________________________

Kiedy opuścili budynek, Kiba odetchnął głęboko. Nic tak nie otrzeźwiało człowieka, jak świeże, mroźne powietrze. Oczywiście nie pozbyło się alkoholu z jego organizmu i świat wciąż wirował mu przed oczami, ale pozwoliło poczuć się lepiej. Kiba nie przyznał się bowiem, że zanim dotarł do Ino, wypił już jedno piwo w pobliskim pubie. Po trzech czuł się już nieźle wstawiony, a czwartym zapewne na dobre by się załatwił. Kto wie, czy nie zacząłby paplać o tym, co się naprawdę stało z jego związkiem.
Naruto zerkał ukradkiem w jego kierunku, jak gdyby obawiał się, że ten zaraz wywinie orła. Inuzuka zdawał sobie sprawę, że nie prezentuje się najlepiej, a jednak uważał, że aż tak źle z nim jeszcze nie było. Dobrze wiedział, że po procentach zawsze miał zaśpiew i z tego powodu zazwyczaj zdawał się być w gorszym stanie, niż faktycznie było.
– Ja skręcam do siebie – odparł Neji. – Jeszcze się pewnie kiedyś spotkamy. – Skinął głową w kierunku Kiby.
– No, cześć – odpowiedział nieprzytomnie Kiba, podając brunetowi rękę.
Naruto pożegnał się z przyjacielem szerokim uśmiechem. Neji ruszył żwawym krokiem przed siebie, po chwili znikając w budynku pobliskiego akademika.
– On tam mieszka?
– Ta. Tylko ja, jeśli mam ochotę się z nimi napić, muszę popylać taki kawał.
– Autobus?
– Nieee, co ty! Bilet w dwie strony kosztuje tyle, co jedno piwo. – Naruto spojrzał na niego z niedowierzaniem. No bo jak można o tym nie pomyśleć? – To już chyba lepiej się pomęczyć, nie?
Kiba uśmiechnął się do Uzumakiego, po czym poprawił kiepsko zawiązany szalik. W ciągu dnia temperatura była w porządku, ale wieczorem i w nocy robiło się naprawdę chłodno.
– Do abstynenta ci trochę daleko.
– Jestem studentem, o!
Po krótkiej chwili, skręcili w prawo, kierując się w stronę centrum. W uliczce, którą aktualnie przemierzali, było tak cicho, że jedynymi słyszanymi dźwiękami były odgłosy ich kroków.
– Gdzie dokładnie mieszkasz? – zapytał Naruto, chcąc podtrzymać jakoś rozmowę.
– W… – Urwał Kiba. – Teraz już z rodzicami – westchnął.
– Aaa, czyli była dziś i wielka wyprowadzka.
W odpowiedni Kiba tylko wzruszył ramionami. Przewiezienie wszystkich swoich rzeczy do domu rodzinnego zajęło mu trzy godziny. W mieszkaniu, w którym do dziś stacjonował wcale nie miał ich dużo, a jednak był na tyle rozkojarzony, że nie potrafił jakoś dobrze tego wszystkiego rozegrać i trzy razy krążył autobusem w jedną i w drugą. Oczywiście gdyby wysilił szare komórki, mógłby ze wszystkim zabrać się taksówką i nie dość, że by nie przepłacił, bo dojazd kosztowałby go tyle samo, co te kilka biletów, to zaoszczędziłby przy okazji sporo czasu i nerwów. Nerwów, ponieważ nie musiałby wysłuchiwać przy każdej kolejnej wizycie, że jest strasznie niezorganizowany i nie potrafi logicznie niczego rozplanować.
Zacisnął pieści, kiedy przypomniał sobie to ostatnie spotkanie.
– A ty?
– Z tatą, w tym bloku koło centrum fitness.
– Ale chyba nie sprowadzasz sobie tych wszystkich lasek do domu, co? – Kiba nie krył zdziwienia. – Twój ojciec musiałby być zachwycony…
W odpowiedzi Naruto tylko roześmiał się cicho, po czym klepnął Inuzukę w ramię.
– Co ty! Zawsze od razu zaznaczam, że ja zapewniam niezapomniane wrażenia, a one miejscówkę. – Naruto poruszył sugestywnie brwiami. – Ale jakbym się mocno uparł, to nawet do domu bym przyprowadził i raczej nie byłoby problemu.
– Chyba żartujesz!
– Hehe, nie. Mój tata też wcale święty w moim wieku nie był. Tak właściwie, to sypianie z połową miasta mam w genach. Jak on miał te dwadzieścia parę lat, to też hasał od pubu do pubu i wyrywał dziewczyny. Tak właśnie poznał moją matkę. – Naruto uśmiechnął się ciepło, po czym zerknął w stronę kolegi. – I to wcale nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Zaciągnął ją do łóżka, przespali się i zapewne nigdy więcej by się nie spotkali, gdyby nie to, że zaszła w ciążę. Oczywiście nie zostawił jej żadnego numeru telefonu, ba, nie podał jej nawet swojego nazwiska, ale ona była sprytna i z łatwością odnalazła go któregoś dnia w jakimś klubie, i pociągnęła do odpowiedzialności. Miłość pojawiła się z czasem. Pojawiłem się też i ja.
– Nie brzmi to specjalnie romantycznie.
– A czy życie takie jest? – Uzumaki roześmiał się ponownie, po czym rozpiął skórzaną kurtkę, bo zaczęło mu się robić za ciepło. – Ja tam wyznaję zasadę, że od seksu do miłości, nie odwrotnie. Oczywiście jak przedstawiłem tę teorię ojcu, to mnie pogonił, że nie powinienem wierzyć w coś, co spełniło się tylko w tym jednym, konkretnym przypadku, ale ja swoje wiem.
– Chłopie, zostaniesz ty starym kawalerem, mówię ci. – Kiba pokręcił z niedowierzania głową. – Twoje podejście do życia jest zadziwiające. Znam paru takich, co praktykują podobnie jak ty poznawanie dziewczyn na jedną noc, ale w życiu nie słyszałem, by ktoś coś takiego wygadywał o miłości.
– Przecież życie, to nie film, gdzie poznajesz kobietę, zakochujesz się, nagle wszystko inne traci dla ciebie sens, czerpiesz radość z każdej chwili z nią spędzonej, a pod koniec trafiacie do łóżka.
– To znaczy, ja zrozumiałem twoją poprzednią wypowiedź tak, że jesteś w stanie się zakochać dopiero poprzez seks. W sensie… – Kiba zawiesił na moment głos, zastanawiając się nad odpowiednim doborem słów. Bądź, co bądź, wciąż czuł się pijany i nie przychodziło mu to łatwo. – Chodzi o to, że nie zakochasz się, bo ci się podoba przebywanie z nią, znaczy jej towarzystwo, a wyłącznie seks.
Naruto przez chwilę przyglądał mu się badawczo.
– Bo tak uważam. Jak poznajesz laskę czarującą i pasującą do ciebie pod względem osobowości, to szybko się okazuje, że ten związek to klapa i nie ma przyszłości. No wiem, wiem, to dosyć nietypowo brzmi, a jednak ja mam tylko takie doświadczenia. Neji też mi mówi, żebym się walnął porządnie w łeb, to może rozum wróci, ale ja wierzę w to, co wcześniej powiedziałem.
– I tobie naprawdę się wydaje, że jak poznasz dziewczynę, z którą ci będzie świetnie w łóżku, to wszystko inne przestanie być ważne? Różnica wieku, charakterów, poglądów, planów na życie?
– No! – Uzumaki wyszczerzył się, po czym wskoczył na pobliski murek. – Moglibyśmy się kłócić dowoli i nienawidzić z całego serca, ale nie będziemy w stanie bez siebie żyć, bo w łóżku nam będzie razem nieziemsko.
– Ja pierdolę… – szepnął Kiba. – Masz rację, to nie komedia romantyczna. To tani pornol.
– Bez przesady – odparł Naruto krzywiąc się. – No ale dobra, może przesadziłem. Coś tam jeszcze się w związku liczy.
– „Coś tam”?
– No… jak już się dowiem, co, to ci powiem.
Inuzuka tylko przewrócił oczami.

***

W pokoju panowała ciemność. Kiba możliwie najzgrabniej starał się manewrować pomiędzy kartonami, które zalegały w jego pokoju jeszcze niewypakowane. Wmawiał sobie, że nie miał na razie do tego głowy, ale prawda była zgoła inna. Czuł się tu nieswojo, cholernie nieswojo. Nigdy by nie przypuszczał, że pół roku wystarczy, by przestał się czuć we własnym domu jak u siebie. I choć zdawał sobie sprawę z tego, jak głupio to brzmiało, to już zaczynał tęsknić. Myśl ta tak bardzo go przeraziła, że zakradł się do kuchni i zwędził piwo z lodówki. Pogodził się już z tym, że jutro będzie musiał funkcjonować na kacu. Albo w ogóle nie wstanie.
Otworzył puszkę i siadł na łóżku, opierając się plecami o ścianę. Gdyby miał piwo w butelce, zapewne bawiłby się w tym momencie etykietą. Nie wiedząc, na czym skupić wzrok, postanowił przymknąć na moment powieki.
Jak na zawołanie przed oczami stanęły mu najróżniejsze obrazy. Wspomnienia zarówno te dobre, jak i złe. Tych pierwszych nie było zbyt wiele, szybko więc przestał żałować swojej decyzji. Mimo to uczucie tęsknoty tliło się gdzieś w jego sercu.
Kiba otworzył oczy, nie mogąc już dłużej znieść coraz śmielszych myśli, które zaczęły już podsyłać mu obrazy z okolic łóżka. Do zrzuconych niedbale ubrań, które majaczyły mu przed oczami, dołączyło skrzypienie ich łóżka. W nozdrzach poczuł delikatny zapach potu dwóch ocierających się o siebie ciał. W uszach słyszał ciche jęki i prośby o więcej.
Stop.
Inuzuka pociągnął potężny łyk z butelki, po czym odstawił ją na stolik nocny i sięgnął po laptopa. Musiał zająć czymś myśli, by nie zwariować. A kiedy nie wiadomo, czym powinno się zająć, z reguły odwiedza się w pierwszej kolejności Facebook’a. Szybko poodrzucał zaproszenia od znajomych do jakichś dziwnych gierek, po czym postanowił przeczytać nowe wiadomości.
Piwo? – przeczytał Kiba, po czym spojrzał na nadawcę. Naruto Uzumaki, czterdzieści siedem minut temu. I wszystko jasne.
Inuzuka przez chwilę rozważał propozycję nowego znajomego, przy okazji oczywiście wertując jego profil. Na jego zdjęciu profilowym nie było właściwie nic widać, poza gigantycznym uśmiechem i rządkiem równiutkich białych zębów. A nie, było jeszcze piwo w rogu.
Przypominając sobie o swoim, pociągnął spory łyk, po czym ponownie odpalił zakładkę z wiadomościami.
Ok – odpisał. Następnie zamknął laptopa i schował go pod łóżkiem. Postanowił, że dopije piwo i położy się spać. Prześpi się z tym wszystkim, ochłonie, dojdzie do wniosku, że dobrze zrobił i może nawet posłucha porady Uzumakiego. Chociaż… to wcale nie było takie proste.

***

W poniedziałkowy poranek Naruto stał już grzecznie pod gabinetem Uchihy, czekając, aż ten łaskawie się pojawi.
W związku z panującą sesją, kurdupel znacznie skrócił godziny konsultacji, by dodatkowo utrudnić studentom życie. Co z tego, że Naruto miał egzamin dopiero o trzynastej, skoro Uchiha postanowił przyjmować od godziny siódmej trzydzieści do dziewiątej trzydzieści. Oczywiście to nie tak, że Uzumaki stawił się tu z samego rana, by na pewno z powodzeniem załatwić sprawę, o nie. Dochodziła godzina dziewiąta dwadzieścia cztery, co oznaczało, że blondyn tkwił pod gabinetem od… jakichś pięciu minut i nieziemsko się już niecierpliwił.
W międzyczasie zdążył się już oczywiście zorientować, że Uchiha przyszedł do pracy, tylko po prostu gdzieś wyszedł. Jeżeli ten wredny typ przyjdzie i mu oznajmi, że Naruto pojawił się po czasie, to chyba na dobre mu nerwy puszczą.
Chłopak po raz kolejny nerwowo zerknął na zegarek. Czas nieubłaganie leciał, a on musiał to dziś załatwić. To właśnie dzisiaj był ostateczny termin na oddanie rysunku, bo jutro system elektroniczny miał zostać zablokowany i wpisów będą mogli dokonywać już tylko prowadzący przedmioty ze statusem egzaminu. No, jakby nie patrzeć na „zaliczenia” był czas przed sesją.
– Pan do mnie? – Usłyszał za plecami Uzumaki, kiedy już na dobre stracił cierpliwość. Przestał nawet na moment przeskakiwać z nogi na nogę i odwrócił się w stronę mężczyzny.
– Dzień dobry.
– Witam – odpowiedział mu Uchiha, uśmiechając się łagodnie. – Zdążył pan, zapraszam.
Naruto korzystając z zaproszenia wkroczył do ciasnego gabinetu mężczyzny i nie czekając na pozwolenie rozwalił się na jednym z krzeseł.
– Widzę, że już się pan rozgościł – powiedział Uchiha, unosząc do góry jedną brew, po czym podszedł do swojego biurka i rozłożył na nim przyniesione papiery. Uzumakiemu wyglądały one na wykresy pików z chromatografii.
– Przyniosłem poprawiony projekt.
– Proszę pokazać.
Uzumaki niepewnie rozłożył rysunek na biurku przed mężczyzną, nie spuszczając oczu z jego twarzy. Jeżeli Uchiha uśmiechnąłby się choćby odrobinę szerzej, to koniec. Z niejaką ulgą przyjął więc fakt, że usta bruneta nawet nie drgnęły. Mimo to Naruto nie czuł się jeszcze pewnie, więc w dalszym ciągu wlepiał gały w twarz mężczyzny. Przyjrzał się dokładniej ciemnym oczom, wokół których pojawiły się już drobne zmarszczki, śladom po prawdopodobnie zgolonym dziś zaroście na szczupłych, bladych policzkach oraz wąskim, typowo męskim ustom. Chociaż pierwszą rzeczą, która rzuciła mu się w oczy było zmęczenie.
Naruto nawet nie spostrzegł, kiedy Uchiha również wlepił w niego spojrzenie.
– Słucha mnie pan? – zapytał, a uśmiech na jego ustach poszerzył się.
– Yyyy… – odpowiedział Uzumaki. – Mógłby pan powtórzyć?
– Powiedziałem tylko, że jest źle – odparł jak gdyby nigdy nic Uchiha. – Chyba pan już zapomniał, co mówiłem podczas naszego pierwszego spotkania.
– W sensie, że chodzi o te włazy, tak?
Mężczyzna uniósł pytająco brew, po czym pokręcił głową.
– To o co chodzi?
– Ja panu nie pomogę – powiedział Uchiha, uśmiechając się tak… życzliwie. – Nie lubię się powtarzać. Do widzenia.
– Zaraz, zaraz! – krzyknął spanikowany Uzumaki. – Ja to mogę szybko poprawić, serio, dwie minutki i zrobione, tylko…
– Panie Uzumaki – przerwał mu mężczyzna. – Chyba mnie pan nie zrozumiał.
– Ale proszę dać mi jeszcze jedną szansę! – Naruto ostatkiem silnej woli powstrzymał się, by nie złapać bruneta za ręce. – Niech mi pan da godzinę. Ja sobie to na spokojnie przeanalizuje i poprawię, co trzeba, dobrze?
Uchiha zastanawiał się nad tym chwilę, nie spuszczając wzroku z twarzy blondyna. Naruto przeszło przez głowę, że może powinien zatrzepotać rzęsami. Powstrzymał się jednak, dając sobie przy okazji mentalnego kopa. Już i tak wystarczająco poniżył się przed tym człowiekiem, prosząc go o kolejną szansę. Po tych wszystkich spotkaniach, kiedy to udowadniał, jak mało wie, jego ego mogło co najwyżej oscylować w okolicach podłogi. Jeszcze nigdy przed nikim się tak wielokrotnie nie ośmieszył i nie zamierzał teraz, na sam koniec, jeszcze tego potęgować.
– Panie Uzumaki, zasady obowiązują wszystkich, ALE – podkreślił, widząc, że Naruto już otworzył usta. – Ten jeden, jedyny raz zrobię dla pana wyjątek. Daję panu tę godzinę i proszę ją odpowiednio wykorzystać, bo więcej szans nie będzie. Jednakże oczekuję czegoś w zamian.
Naruto spojrzał nieufnie na mężczyznę, obawiając się, co też może chcieć. Zabrzmiało co najmniej groźnie.
– Co… mam dla pana zrobić?
– Tego póki co nie jestem w stanie panu powiedzieć. Jednak zapewniam, że nie będzie to nic, co w jakikolwiek sposób mogłoby być dla pana karą. Nie zażądam od pana niczego, co mogłoby przerosnąć pańskie możliwości.
Uzumaki przełknął ślinę. Pomimo łagodnego głosu mężczyzny, ta propozycja wcale nie brzmiała dobrze. Kobiecej intuicji wprawdzie nie posiadał, ale coś mówiło mu, że jeszcze pożałuje tej decyzji.
– Zgoda – odparł blondyn, po czym wyciągnął dłoń w kierunku Uchihy, czekając, aż ten ją uściśnie. Kiedy to nastąpiło, poczuł, jak ciarki przechodzą mu po plecach.
Mężczyzna szybko poskładał rozłożony na biurku projekt i wręczył go Uzumakiemu, przypominając, że ma godzinę i ani minuty dłużej. Naruto pokiwał głową, po czym skierował się do wyjścia. Kiedy jednak był już przy drzwiach, zatrzymał się i odwrócił w stronę wykładowcy.
– A czy ja już to poprzednio poprawiłem? Czy mam to źle od samego początku?
– Niech pan nie przegina – odpowiedział Uchiha, kręcąc z politowania głową. – Do zobaczenia za godzinę.

***

– Neji! Musisz tu natychmiast przyjść! – krzyknął Naruto do słuchawki telefonu, chodząc nerwowo wokół ławki. – Tak, to ważne, piekielnie ważne! Aaa... i weź swój stary projekt!
Blondyn przeczesał dłonią włosy, przymykając oczy.
– No wiem… ale… tak, tak, rozumiem… Dobra, ale przyjdziesz?
Po krótkiej chwili rozłączył się i podskoczył z radości. Hyuuga obiecał pojawić się w ciągu najbliższych dwudziestu minut. Póki co, Naruto mógł polegać jednak tylko na sobie. Rozłożył projekt na ławce, po czym otworzył książkę i zaczął ją kartkować, mając nadzieję, że go olśni. Że też nie wziął ze sobą poprzedniej wersji zbiornika! Zawsze istniała szansa, że chodziło jednak o coś, co już udało mu się poprawić i porównanie obu projektów może rozwiązałoby zagadkę.
Naruto niespokojnie bębnił palcami w blat, przyglądając się rysunkowi. Kiedy usłyszał odgłos czyichś kroków, uniósł głowę i przyjrzał się przechodzącemu korytarzem mężczyźnie. O zgrozo, Uchiha oczywiście. Brunet uśmiechnął się do niego lekko, po czym minął go i skierował się w stronę laboratoriów. Naruto zdał sobie sprawę z tego, że kiedy przyjdzie Neji, będą musieli się stąd ulotnić, żeby mężczyzna ich razem nie zobaczył. Tyle wstydu już sobie narobił, że chociaż teraz postanowił wyjść z tego z twarzą i udawać, że sam wpadł na poprawne rozwiązanie.
Tak jak się spodziewał, ślęczenie nad książką nie przyniosło za wiele pożytku. To nie tak, że wszystko było dokładnie tak, jak głosiło grube tomiszcze. Raczej wręcz przeciwnie – każdy element był nie taki, więc tym bardziej trudno było odnaleźć ten, który należałoby zmienić. Jednak mimo tego, że dostał tę szansę, Naruto wcale nie uważał, jakoby Uchiha ulitował się nad nim i okazał trochę zrozumienia. Gdyby nie jego wcześniejsze wredne zagrywki, nie miałby teraz takiego problemu. Tymczasem nie dość, że nie miał pewności, czy uda mu się poprawić ten błąd, to jeszcze przystał na podejrzaną propozycję tego faceta. Równie dobrze mógłby zawrzeć pakt z diabłem, o.
Sekundy dłużyły mu się niemiłosiernie, lecz w końcu dostrzegł Nejiego wchodzącego do budynku. Naruto zupełnie zignorował fakt, że chłopak był wkurzony do granic możliwości i zamiast wyjaśnić mu, o co konkretnie chodzi, wywlekł go szybko z powrotem poza budynek.
– Dokąd idziemy?
– Tam, gdzie ten kurdupel nas nie zobaczy.
Hyuuga zatrzymał się gwałtownie.
– Biblioteka wydziałowa. Nie zamierzam ci niczego tłumaczyć przy stoliku w McDonald's.
W odpowiedzi Naruto tylko przewrócił oczami, po czym ruszył za przyjacielem. Nie bez powodu puścił go przodem – Uzumaki bowiem nie bardzo wiedział, gdzie ta nieszczęsna biblioteka się znajduje i nie zamierzał się do tego przyznawać. O międzywydziałowej co nieco wiedział, bo mieli nawet wycieczkę na pierwszym roku, ale ta najbliższa stanowiła zagadkę.
Kiedy już byli na miejscu, Naruto starał się nie rozglądać zanadto, by Neji się domyślił, że to jego pierwszy raz. Zajęli miejsce przy stoliku w rogu, po czym blondyn rozłożył projekt.
– Powiedział ci coś konkretnego?
– No, że jest źle.
Neji uważnym wzrokiem zlustrował koślawy zbiornik, po czym wyjął z kieszeni swój rysunek. Rozwinął go sobie na kolanach, po czym zaczął porównywać poszczególne elementy. Po chwili kiwnął głową i spojrzał na Uzumakiego.
– Masz kołnierz szyjkowy zamiast kryzowego.
Naruto rozdziawił usta, po czym spojrzał na uszczelkę. Faktycznie! A przecież już to raz poprawiał. To znaczy  tatuś poprawiał. Będzie mu musiał wytknąć robienie ponownie tych samych błędów.
– Dzięki – powiedział, uśmiechając się do przyjaciela.
– Popraw to lepiej.
– Robi się!
Uzumaki chwilę walczył z ołówkiem i gumką, jednak w końcu udało mu się uzyskać coś, co w poprzednim życiu może przypominało ten nieszczęsny kołnierz kryzowy. Kiedy strzepnął z papieru resztki gumki do ścierania, zerknął na zegarek. Kiedy zdał sobie sprawę z tego, która jest godzina, porwał rysunek i pognał do gabinetu Uchihy.

5 komentarzy:

  1. Cześć :)
    Gratuluję pomysłu, sposobu prowadzenia bloga i w sumie wszystkiego, co wyszło spod Twojej ręki.
    Wpadłam tu już chwilę temu i w końcu zebralam sie na jakiś konentarz.
    Główna akcja jest pomysłowa, a jednocześnie przemyślana i dopracowana. Nic nie dzieje się za szybko, ani zbyt pochopnie. Wszystko jest w sam raz.
    Specjały i dodatki także są świetne. Z racji tego, że koma piszę pod taką a nie inną notką to też ją krótko podsumuję.
    Cała ta krótka historia jest świetna. Bardzo mi przypadła do gustu, a ten zrzedliwy profesor Uchiha po prostu wymiata. To jak gania biednego blondyna w tę i spowrotem rozwala. Chociaż z drugiej strony, szczerze współczuję Uzumakiemu. Mieć takiego upierdliwego, czepialskiego się wykładowcę to musi być masakra. Ale jestem ciekawa, co dalej z tego wyniknie.
    Czekam z niecierpliwością zarówno na kontynuację tego specjała jak i głównego opowiadania.
    Pozdrawiam gorąco i życzę duuuużo weny, bo jej nigdy za wiele i na pewno się przyda.

    P.S.
    Tak przy okazji, dla zainteresowanych także trochę innymi klimatami zapraszam do siebie:
    demoniczni-samurajowie-naruto.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdecznie witam!
    Zapraszam w podróż po wspomnieniach i myślach Sasuke, przekazanych wprost od Niego. Wszystkie niepowodzenia, błędy i pomysły ujawnią się, a jego serce zostanie poddane próbie.. czy warto żyć wciąż tak samo?

    www.before-we-die-ss.blogspot.com

    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Komentarze są jedyną (z pewnością są też inne, ale ja się tam nie znam, więc udawajmy, że jednak nie ma) możliwością podziękowania za przyjemność z czytania, jaka jest oferowana przez blogerów, a tu proszę, miesiąc mi zajęło, żeby coś naskrobać :( przepraszam :(
    Wracając jednak do opowiadania... a propos umowy, w jaką się wplątał Naruto: hahahaha:D Biedaczek, nie ma pojęcia, co go czeka, a z Sasuke to nie wiadomo (fakt, że ja też nie mam pojęcia trochę mniej mnie raduje.... piiiiiisz szybciej, błagaaaam). Mam tylko nadzieję, że Uchiha w swoim.... hm... odbieraniu zapłaty za dodatkową godzinę (?) nie okaże się jakimś perfidnym zboczuchem, czy coś.
    Czy w tym opowiadaniu pojawi się Itachi? Byłabym przeszczęśliwa, gdyby Naruto miał okazję porównać go z tą małą wredotą :D

    Przepraszam, jeżeli w tym komentarzu znajdą się rzeczy pozbawione sensu/smaku/poprawności (politycznej, ortograficznej, stylistycznej etc.). Zwalę to na stres przedmaturalny:)
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Słodkooo! Genialny rozdział xD mam nadzeiję że w miarę szybko pojawi się kolejny rozdziałe tego artystycznego Saska ^w^

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    o znów projekt jest zły, a Uchiha daje kolejną szansę, ciekawe jak teraz będzie, bo mam wrażenie, że jeszcze coś jest źle…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń