3 września 2014

Jakie wariactwa może przynieść nam życie cz. 2

Naruto stanął przed budynkiem wydziału i westchnął. Od rana zbierał siły, by w końcu koło południa się tu zjawić. Odwlekał to możliwie jak najdłużej, jednocześnie mając świadomość, że nie może się poddać i musi jeszcze dziś spróbować to załatwić.
Kiedy wklepał w uczelnianą wyszukiwarkę nazwisko wykładowcy i okazało się, że facet przyjmuje do zaledwie trzynastej, Uzumaki zerwał się, nie zastanawiając się ani chwili dłużej. Jako, że do uczelni miał piętnaście minut piechotą, zjawił się pod nią już po krótkim czasie i dopiero teraz dopadły go kolejne wątpliwości.
Przeczesał ręką włosy, po czym spojrzał na trzymany w drugiej dłoni papier. Ten nieszczęsny projekt. Naruto zjawił się dziś tutaj tylko z tego powodu, modląc się, by tym razem otrzymać zaliczenie i jednocześnie mając świadomość, że prawdopodobnie znowu się wygłupi. Fakt, że trochę sobie poczytał na niewiele się zdał, gdyż język jakim został napisany ten nieszczęsny podręcznik zdecydowanie do niego nie przemawiał. Niby coś tam do niego dotarło, ale nie do końca wiedział co, i jak tę wiedzę powinien wykorzystać.
Uzumaki potrząsnął zniechęcony głową, przygotowując się na kolejne starcie z tym irytującym człowiekiem, po czym wszedł po masywnych schodach i otworzył stare, drewniane drzwi. W budynku panował przyjemny chłód i… to by było na tyle. Poza tym miejsce to nie kojarzyło się blondynowi z niczym dobrym i za każdym razem kiedy przekraczał próg uczelni, stawał się jakiś nerwowy. Zwłaszcza teraz, tuż przed sesją, kiedy jego dalszy rozwój w tym miejscu zależał od niego samego, a Naruto nienawidził, kiedy coś zależało od niego. Przynajmniej nie wtedy, gdy chodziło o postępy w nauce. Na jego oceny zazwyczaj wpływ miało szczęście, a gdy go akurat nie miał, to cóż, jakoś starał się pogodzić z niepowodzeniem i dopiero wówczas czuł parcie, by wziąć się za siebie.
Z krzywym uśmiechem na ustach ruszył przed siebie, już po zaledwie chwili docierając do kolejnych schodów. Kiedy już znalazł się na pierwszym piętrze, skręcił w korytarz po lewej stronie i przekraczając drzwi do niewielkiej poczekalni, dostrzegł koło dziesięciu osób, które teraz wpatrywały się w niego. No oczywiście, nie on jedyny miał problem z zaliczeniem u tego dupka. Uśmiechnął się i pomachał w stronę siedzącej na rozpadającym się fotelu Ino, po czym podszedł do koleżanki i przysiadł na podłokietniku.
– Siemka!
Ino tylko pokiwała głową, nie odrywając spojrzenia od trzymanego w dłoni schematu. Naruto bez problemu rozpoznał zbiornik, z którym i on się przecież wciąż męczył.
– Wiesz już, co jest źle?
Blondynka pokręciła głową, po czym spojrzała na tabelę umieszczoną w rogu, sprawdzając zapis poszczególnych elementów konstrukcyjnych.
Naruto zdając sobie sprawę z tego, że za wiele nie pogada, ruszył w stronę gabinetu, chcąc się zorientować, jak wygląda sytuacja. W ciasnym pokoiku, w którym i tak ledwo mieścił się niewielki wykładowca, stał tłum zdesperowanych studentów. Uzumaki przyjrzał się wiecznie uśmiechniętej facjacie mężczyzny, który najwyraźniej właśnie odrzucał po raz kolejny czyjąś pracę. Jego rozmówca wcale nie wyglądał na zadowolonego.
Uzumaki odwrócił się i nie mając ochoty na to dalej patrzeć, wrócił do Ino, która skończyła już analizować swój projekt i w końcu okazała się bardziej skora do prowadzenia bezsensownej pogawędki.
Trochę podyskutowali sobie o wczorajszej imprezie, dzisiejszej i tej, która miała odbyć się za tydzień, i nawet nie spostrzegli, kiedy nadeszła  ich kolej. Naruto, który ustawił się w kolejce za blondynką, przyglądał się teraz mężczyźnie, który z wrednym uśmieszkiem wypowiadał się właśnie na temat nierozgarniętych studentów, przy okazji zerkając na pracę jego koleżanki.
Wykładowca był wyjątkowo niskim mężczyzną, gdyż mierzył zaledwie koło metra sześćdziesięciu pięciu. Ponadto charakteryzował się bardzo szczupłą sylwetką, przez co nawet przy niższych studentkach posturą nie grzeszył. Wiek. Naruto niejednokrotnie zastanawiał się, ile ten facet może mieć właściwie lat. Dumał nad tym tyle czasu, że postanowił po prostu wypytać o to starszych znajomych. Niestety, dopóki Neji nie został rasowym plotkarzem, a i nie przyjaźnił się z nikim tego pokroju, wiek wykładowcy pozostawał wielką tajemnicą. Naruto podejrzewał, że mężczyzna jest przed czterdziestką, a co za tym idzie, jest maksymalnie dwa razy starszy od niego samego. Tym bardziej nie potrafił pojąć, jak ktoś tak młody może być aż taki szujowaty. Facet nie potrafił wykazać choćby odrobiny zrozumienia w stosunku do studentów! A ponoć to tylko starsi ludzie mieli z tym problemy, gdyż „za ich czasów” studiowanie wyglądało zupełnie inaczej. Tak, przecież to oni dawno pozapominali, co wyczyniali za młodu, zrzucając wszystko na nieustannie zmieniający się świat. Zmierzający ku zagładzie, warto wspomnieć.
 Tymczasem tutaj trafił im się przypadek, który w ciągu zaledwie kilku lat zapomniał, jak to jest być młodym, głupim i nierozgarniętym. I choć mężczyzna zawsze był uśmiechnięty i w miarę sensownie przekazywał posiadaną wiedzę, to wymagał jak cholera, a nawet bardziej. I wyszło szydło z worka. Okazało się, że za tą niewinnie wyglądającą osóbką kryje się prawdziwy demon, który tylko czyha na to, by wszystkich kolokwialnie mówiąc udupić.
Naruto czuł, jak mimowolnie zaciska pięści, przysłuchując się rozmowie Ino z mężczyzną, który pozornie życzliwie oznajmił jej, że przekroczyła termin oddawania prac i bardzo mu przykro, ale nie może złamać regulaminu i projektu nie przyjmie. Koniec kropka, do widzenia. Blondynka jeszcze chwilę próbowała walczyć o swoje, więc wykładowca oznajmił jej, że poza tym ma źle złożoną pracę, więc i tak by jej nie przyjął.
– Do widzenia – wysyczała dziewczyna, po czym wymijając Uzumakiego, opuściła pomieszczenie.
Mężczyzna spojrzał teraz na blondyna, a jego uśmiech tylko się poszerzył. Naruto przez chwilę opracowywał strategię, po czym sam wyszczerzył się mocno ukazując rządek białych zębów.
– Dzień dobry – powiedział. – Przyniosłem poprawiony projekt.
– Ooo, czyli już się pan dowiedział, co jest źle?
Mężczyzna przeczesał palcami swoje kruczoczarne włosy, nie spuszczając wzroku z Uzumakiego. Nie wyciągnął również dłoni po wyciągnięty w jego stronę projekt.
– Eee... no wydaje mi się, że tak.
– Mnie też się czasem wydaje bardzo wiele rzeczy. – Brunet zaśmiał się. – Niewiele jednak z tego wynika.
Naruto przygryzł lekko dolną wargę, zupełnie przestając sobie zawracać głowę tym, że już nie wygląda tak pogodnie, jak miał zamiar.
– Tak, już wiem, co było źle.
– To wspaniale. Cóż takiego?
Mężczyzna stanął obok niego i gestem wskazał mu, by rozłożył projekt na biurku. Kiedy wykładowca zaśmiał się ponownie, Uzumaki utwierdził się w przekonaniu, że wcale swojej pracy nie poprawił. Mimo to postanowił tak łatwo nie rezygnować .
– Jest dobrze – rzekł brunet kiwając głową, po czym spojrzał ponownie na Naruto. – Ale jest źle. Co pan poprawił?
– Kołnierz szyjkowy na kołnierz kryzowy w uszczelce. – Blondyn wskazał po kolei na oba króćce. – Takie chyba było założenie projektu.
– Cieszę się, że w końcu pan do tego doszedł. – Wykładowca uśmiechnął się, klaszcząc przy okazji w dłonie. – A wspominałem o tym na zajęciach nie raz i nie dwa. Ale to i tak niewiele zmienia, bo umknęły panu inne kwestie, o których mówiłem.
Naruto podrapał się nerwowo po karku, przyglądając się swojej pracy. Niestety, nic więcej nie przyszło mu do głowy. Ani wczoraj, ani dzisiaj. Zapewnie za miesiąc też by go nie olśniło. Spojrzał więc pytająco na mężczyznę, licząc na jakąś podpowiedź, chociaż najchętniej to by faceta po prostu strzelił.
– Nie wie pan? Skoro tak uważnie prześledził pan założenia projektowe, to na pewno jest pan w stanie mi odpowiedzieć na pytanie, ile króćców powinien mieć pański zbiornik? No i pozostaje jeszcze kwestia umiejscowienia zaworu bezpieczeństwa. To zdecydowanie najprostszy z możliwych projektów, a pan ma z nim problem? Wie pan, nie wszyscy muszą zostawać inżynierami.
Chłopak nie spuszczał wzroku z uśmiechniętego oblicza mężczyzny, którego nawet ton głosu brzmiał życzliwie i był pełen wsparcia. Szkoda, że słowa, które wydostawały się z jego wąskich, bladych ust całkowicie temu zaprzeczały. Małe jest wredne. Teraz Uzumaki był już tego pewien.
– Jak nie dwa, to ile? W książce czytałem tylko o dwóch.
– Panie Uzumaki, nie bez powodu prosiłem, by uczęszczać na moje zajęcia. Niech pan wróci, gdy już się pan tego dowie.
– A nie może mi pan tego po prostu powiedzieć? – Naruto warknął cicho, jednak szybko się opanował, zdając sobie sprawę, że to jego ostatnia deska ratunku. – Panie doktorze, tak będzie szybciej i nie będę już musiał panu więcej głowy zawracać, no nie?
Mężczyzna zaśmiał się cicho, kręcąc głową. Następnie spojrzał blondynowi prosto w oczy.
– Panie Uzumaki, ja mam wystarczająco dużo czasu i myślę, że te kilka spotkań więcej mi nie zaszkodzi. Nie musi się pan martwić o mój czas.
– Ale zaczynam się martwić o swój.
– Cóż, to już pański problem. – Mężczyzna uśmiechnął się szerzej, nie spuszczając wzroku z coraz mniej pogodnej miny Uzumakiego. – Prosiłem, by projekty oddawać do grudnia, a wie pan jaki mamy miesiąc? Tak, już luty. Czyżby nie zakupił pan w tym roku kalendarza? Szkoda, trzeba było poprosić Mikołaja.
– Poproszę zajączka wielkanocnego – wycedził blondyn przez zaciśnięte zęby.
– I słusznie.
Mężczyzna odwrócił się tyłem do niego i zaczął sprzątać z biurka, odkładając wszystkie przyjęte dziś prace na półkę z tyłu. Naruto nie ruszył się jednak, wciąż uparcie wpatrując się w plecy wykładowcy. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie bardzo wiedział co. Poczucie humoru tego faceta znacznie różniło się od jego i każda próba zażartowania kończyła się na przekręceniu jego żartu w taki sposób, że odechciewało się śmiać. Absolutna powaga również nie przynosiła efektu, jak więc powinien się teraz zachować?
– Em… a pan projektował jakiś zbiornik będąc na studiach?
Brunet odwrócił się, uśmiechając się tym razem dość niepewnie. Bingo?
– Oczywiście. I to nie tylko zbiornik.
– I jak panu poszło za pierwszym razem?
Naruto rozsiadł się wygodnie na krześle dla gości na wszelki wypadek, gdyby facet chciał go stąd wyrzucić.
– Jeśli pyta pan o to, czy zawracałem głowę swojemu wykładowcy i błagałem o zaliczenie, to nie. Było parę spraw, które chciałem dodatkowo omówić bądź wyjaśnić, ale w granicach rozsądku.
Mężczyzna sięgnął po kubek, pociągając z niego spory łyk kawy, po czym złożył projekt Uzumakiego i wręczył mu go z powrotem. Chyba jednak nie bingo.
– No widzi pan, ja właśnie też chciałem wyjaśnić parę niejasności.
Wykładowca roześmiał się, siadając naprzeciwko blondyna.
– Panie Uzumaki, chyba się nie zrozumieliśmy. To, o co pan pyta, to nie jakieś szczegóły do dopracowania, a podstawowe założenia projektu, które absolutnie każdy student z zaliczeniem powinien znać. Niestety nie mogę panu pomóc. Przepraszam, ale jestem trochę zajęty.
Naruto przyjrzał się życzliwemu spojrzeniu mężczyzny, po czym wstał.
– A ponoć ma pan czas.
– Niech pan wreszcie zrozumie, że ta rozmowa donikąd nie prowadzi. Dla studentów, którzy pragną się czegoś dowiedzieć zawsze znajdę czas, ale takie pogawędki można prowadzić w czasie wolnym, na przykład przy kawie.
Uzumaki zdając sobie sprawę z tego, że więcej osiągnąć nie zdoła, opuścił gabinet wykładowcy. Kiedy zamknęły się za nim drzwi, spojrzał ostatni raz na tabliczkę z nazwiskiem, która wisiała dokładnie na wysokości jego oczu. Dr inż. Uchiha Sasuke. Czy Naruto się tylko zdawało, czy facet naprawdę przy wzmiance o kawie puścił do niego oczko?

***

Neji nie cieszył się spokojem tak długo, jakby tego chciał. Zaraz po ustnym egzaminie z technologii wody, podczas którego pod gabinetem profesora tkwił panikujący tłum, udał się do swojego pokoju w akademiku, w którym znów zastał swojego współlokatora w dość intymnej sytuacji z sąsiadką z góry. Święty spokój miał zaledwie od jakichś piętnastu minut. Zdążył zaledwie zrobić sobie herbatę, jakieś kanapki i otworzyć książkę do elektrotechniki, kiedy rozległo się donośne pukanie. Nie, Neji nie miał żadnych wątpliwości - to Uzumaki. Tylko on walił w drzwi tak, jakby od siły tych uderzeń zależało jego życie. Brunet zwrócił mu nawet kiedyś na to uwagę, ale Naruto nie miał pojęcia, o czym on do niego mówi. Cóż, nieświadoma niszczycielska natura.
Hyuuga westchnął, po czym zaczął się zastanawiać, czy udawanie, że go nie ma przyniesie pożądany skutek. Zapewne nie, gdyż Naruto obleciałby w tym czasie pokoje ich wspólnych znajomych, którzy prędko by go wydali. A zresztą nie musiał, wiadomym bowiem było, że w czasie sesji Neji całe dnie poświęca na naukę.
– Wpuść mnie! Wiem, że tam jesteś. – Zza drzwi rozległ się zniecierpliwiony głos.
Brunet podszedł do drzwi, nie spiesząc się jednak zanadto, po czym wpuścił Uzumakiego do pokoju. W ułamku sekundy gość znalazł się na jego łóżku, moszcząc sobie wygodne siedzisko z jego poduszek.
– Dasz mi się trochę pouczyć? Jutro mam kolejny egzamin.
– Ile króćców powinien mieć zbiornik? – Naruto chwycił jedną z kanapek, które malowniczo leżały sobie na talerzu, po czym wpakował od razu połowę do buzi.
Neji chwycił krzesło, które spoczywało w kącie pokoju, przysunął sobie, po czym usiadł. Następnie zgarnął talerz z resztą kanapek i odstawiał go na drugi koniec biurka. Uzumaki niemiałby oporów, by wszystkie w siebie wsunąć.
– Nie masz innych zmartwień? A chemia organiczna, procesy jednostkowe, operacje technologiczne? Wszystko to już zaliczyłeś, że przejmujesz się tylko tym projektem?
Naruto spochmurniał nieco, przy okazji kończąc przełykać ostatni kęs kanapki.
– Nie, nie zaliczyłem. Ale cholera! Facet mnie co rusz zbywa i chce mi udowodnić, że jestem kretynem. Ja mu tej satysfakcji nie dam! Najpierw zaliczę to, a potem wezmę się za resztę. Bez spiny, są drugie terminy, nie?
Hyuuga westchnął, kiedy blondyn pochwycił kolejną kanapkę, przy okazji niemal kładąc się na biurku. Patrząc jak chłopak przełyka, zdążył zrezygnować z wybicia mu tego idiotycznego pomysłu z głowy. Uzumaki nie miał pięciu lat i sam powinien wytyczać sobie priorytety. Co z tego, że zawali studia, jeśli uda mu się zaliczyć chociaż ten jeden przedmiot! Tak, logika Uzumakiego. Najważniejsze, by udowodnić kurduplowi, że się myli, prawda?
– To ile było tych włazów?
– Króćców…
– No tak, króćców. Ile?
Neji podrapał się po głowie, po czym pokazując chłopakowi, by chwilę poczekał, podszedł do szafy z ubraniami, na dnie której trzymał wszystkie swoje prace i zeszyty z poprzednich semestrów. Chwilę mu to zajęło, lecz wkrótce dokopał się do swojego starego projektu, który zdążył się już nieco zakurzyć. Chłopak rozłożył na podłodze pracę, przyglądając się jej uważnie. Nawet nie spostrzegł, gdy znalazł się przy nim Uzumaki, co rusz zaglądając mu przez ramię.
– Wychodzi na to, że cztery.
– Jesteś pewien?
– Tak. – Hyuuga uśmiechnął się lekko przypatrując się projektowi, dumny z dokładności, z jaką go wykonał. Precyzyjnie wykonany schemat cieszył oko.
Naruto pokiwał głową na znak, że przyjął do wiadomości, po czym wpychając w siebie ostatnią kromkę z serem, wstał z podłogi, kierując się do wyjścia.
– Idziesz już? – zdziwił się brunet.
– Noo… muszę dorobić te włazy i mu to jutro oddać.
– Króćce – poprawił go Hyuuga. – Jestem w szoku, naprawdę ci na czymś zależy.
Naruto odwrócił się do bruneta i zacisnął mocno dłonie w pięści.
– Żebyś ty słyszał, jak on dziś ze mną rozmawiał! Zrobił ze mnie większego idiotę, niż jestem. Jemu się chyba wydaje, że jest bogiem i wszystko mu wolno. Niby uśmiechnięty, życzliwy, a taka szuja! Ino doprowadził niemal do płaczu. Wiesz, jaka ona jest, jak się mocno zdenerwuje, to jest ryk. A ja nienawidzę, kiedy baby moczą mi koszulkę. Zupełnie nie wiem, jak się wtedy zachować.
– Podrywać potrafisz, ale pocieszać już nie?
– Taaa… myślisz, że to dziwne?
Hyuuga pokręcił głową, przy okazji sięgając po kubek z herbatą. Chociaż tego nie zdążył mu sprzątnąć sprzed nosa Uzumaki.
– Myślę, że to całkiem normalne. Kobiece łzy potrafią odebrać człowiekowi rozum.
Przez chwilę obaj siedzieli w milczeniu. Neji wspominał sobie swoją pierwszą randkę, kiedy to dziewczyna, którą zaprosił do kina zupełnie się rozkleiła, jak się później okazało, zupełnie bez powodu.  Naruto zaś obiecywał sobie, że skończy prędko ten projekt, by już nigdy więcej nie musieć użerać się z tym facetem.
– Dobra, spadam. Chcę mieć to za sobą jak najszybciej.
– Na twoim miejscu skupiłbym się raczej na przedmiotach wyżej punktowanych, bo… – Neji nie wytrzymał.
– Wiem, wiem – przerwał mu Uzumaki, uśmiechając się cwaniacko. – Jak nawalę z resztą, to mnie wyrzucą. Spokojna głowa, bez drobnych pomocy naukowych na żaden egzamin nie pójdę. Życz mi szczęścia!
Naruto wyszczerzył się, widząc zrezygnowaną minę przyjaciela. Machnął Nejiemu na pożegnanie, po czym wyszedł na korytarz akademika.

5 komentarzy:

  1. Witam, witam, kłaniam się nisko ;)

    Cieszę się, że wprowadzasz nas nadal do tej historii, tym bardziej, że ja znam jej zalążki. Jestem, krótko pisząc, usatysfakcjonowana i czuję niedosyt. Ale cóż, nie byłabym sobą, gdybym nie napisała paru słów więcej ;p

    Sasuke Uchiha kurduplem? Osz, tu mnie masz, mówiąc szczerze. Podejrzewałam, że Naruto spotka bruneta gdzieś tam, bo mają problem z zaliczeniem u tego belfra, ale nie tego, że tym wykładowcą jest właśnie on. Kurczę, no... Niby to takie oczywiste było, ale... zaskoczyłaś mnie. Sposób, w jakim się ten człowiek wyrażał... Jak na razie, zabrakło mi tej iskry, dlatego nie podejrzewałam, że nauczycielem jest Uchiha. Biję brawo.

    A nie miało być dialogów... A jednak są ;) to oczywiście na plus, bo jakże mogłoby być inaczej. Sytuacja w pokoju Nejiego mogłaby być bardziej rozwinięta, moim skromnym zdaniem.

    Nie mogę się doczekać następnego chaptera, bo zapowiada się przynajmniej obiecująco, ot co. innymi słowy: więcej, więcej, chcę więcej..

    .....

    Odskakując od tego opowiadania, tęsknię za tym pierwszym, naprawdę tęsknię. Chciałabym poczytać o tamtym Sasuke, bo Twoje opowiadanie zawsze napełniało mnie weną i coś tam napisałam. Taki załamany Sasuke i waleczny, nieustępliwy, mądry Naruto.. Ach, no jest to moje ówcześnie ulubione opo i nic z tym nie zrobię

    Pozdrawiam i przepraszam, że nie odpisałam na maila, mam problem ze znalezieniem czasu i o zgrozo, chęci. Wybacz.

    Inata Shinjitsu

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    no i co, tym wrednym profesorem okazał się sam Sasuke Uchiha.... czyżby trochę inaczej z nim rozmawiał bo jest nim zainteresowany... już się nie mogę doczekać dalszego ciągu...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Łaa, dopiero przeczytałam! Już komciam. Będzie krótko i chaotycznie i ogólnie, ale chcę, żebyś wiedziała, że czytam i proszę o więcej! :D

    Czyli jednak ten niski, chamowaty wykładowca to Uchiha. O widzisz. I ma 1,65 m! Kurde, co za krasnal xD. Uchiha taki niski, nie mogę xD. Ale noo, dobry rozdział, dobry! Mój ulubiony fragment to to "Prosiłem, by projekty oddawać do grudnia, a wie pan jaki mamy miesiąc? Tak, już luty. Czyżby nie zakupił pan w tym roku kalendarza? Szkoda, trzeba było poprosić Mikołaja.
    – Poproszę zajączka wielkanocnego – wycedził blondyn przez zaciśnięte zęby." xD mistrzostwo :D.

    Weny, kobieto! I wrzucaj jak najprędzej kolejny kąsek do czytania :D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha, Naru jednak ma gadane. Ale z tą kawą, oh biedny Naruto, nic nie zajarzył. A tam cała masa propozycji była! Cała nadzieja w poprawionym projekcie...który Sasu uzna za zły i zaproponuje blondynowi korepetycje przy kawie, ha! To jeden z najbardziej nieogarniętych komentarzy jakie napisałam o.O Sedno jest takie, że mi się bardzo podoba i nie mogę się doczekać kolejnwgo rozdziału. Życzę weny i cieplutko pozdrawiam!
    Dark Night

    OdpowiedzUsuń
  5. No cóż... bardzo rychło w czas komentuję, ale ważne, że jednak to robię, nie?
    Zabiłaś mnie tym, że tym wrednym, niskim wykładowcą jest Uchiha. Serio, nigdy nie wyobrażałam go sobie jako niskiego, a Ty go tak z metra cięłaś... no dobra, trochę wyżej niż z metra, ale i tak xD.
    Dialogi genialne. Sasuke idealnie się zadaje na takiego sukinkota wykładowce, którego ma się ochotę udusić na dzień dobry.
    I wreszcie coś za co mam ochotę Cię wycałować po rękach, Neji jako przyjaciel Naruto <3. Tak zdecydowanie Cię kocham :*. Pisz mi tak dalej :"3. Pozdrawiam i życzę morza weeeeny.

    OdpowiedzUsuń