10 lipca 2014

Rozdział 11.

Witam!
No i jestem, tak, jak obiecałam. Sesja zdana, więc wrzesień mam wolny, a to już jakiś sukces. Oceny też nie najgorsze, choć moje ambicje sięgały nieco wyżej, ale nieważne. Bardzo ciężko było mi nagle wrócić do pisania, więc proszę o wyrozumiałość :-) powoli jednak rozkręcam się na nowo i jeśli wena dopisze, to może nawet nie będziecie musieli tak długo czekać na kolejny rozdział ;-)
Zapraszam!
__________________________________________________________

Sasuke dopiero teraz tak naprawdę zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo się zmienił przez te kilka lat. Kiedyś rozmowa z tym mężczyzną potrafiła przynieść mu ulgę. Charakter ich spotkań został dostosowany w taki sposób, że młody Uchiha zazwyczaj po bywał w lepszym nastroju. Czasem brało go na refleksje i musiał jeszcze raz przemyśleć sobie co poniektóre kwestie, innym razem rozmowa tak koiła jego nerwy, że do końca dnia nie myślał już o niczym przykrym. Cóż więc się z nim stało, że tym razem poczuł tylko większy ból? Nie zamierzał sam siebie okłamywać, mężczyzna rozmawiał z nim z grubsza tak, jak wówczas. Nie było mowy o pomyłce, on po prostu się zmienił.
W głowie kłębiło mu się tyle myśli, że nie potrafił się skupić na żadnej konkretnej. Czemu wcześniej nie zdał sobie sprawy z tego, kim się stał? Czyżby za bardzo przez te lata wyolbrzymiał swój ból i za bardzo skupiał się na przeszłości zapominając o tym, że żyje się tu i teraz? Choć w głębi siebie wiedział, że właśnie taka jest prawda, jakoś nie potrafił dopuścić do siebie tej myśli. Sięgając do wspomnień jakoś nie uważał, by zachowywał się przez cały ten czas przesadnie. Wręcz przeciwnie, przecież jeszcze ostatnio był w znacznie lepszej kondycji psychicznej. Choć ponure myśli raczej go nie opuszczały, to z reguły lepiej sypiał, a jego teksty nie brzmiały tak żałośnie smutno. Do tej pory po prostu w miarę normalnie żył.
Westchnął zdając sobie sprawę, że znowu próbuje sam siebie oszukać. Przecież doskonale wiedział, że głęboko w nim nastąpiła z pozoru niezauważalna, lecz drastyczna zmiana. Teraz pozostało mu tylko ustalić, co konkretnie i kiedy w nim pękło. Co uległo zmianie i jak bardzo różni się od tego Sasuke, którym był kiedyś. Wiedział już nawet, jak to sprawdzić.
Kiedy już zupa zaczynała kipieć, Sasuke nałożył sobie sporą jej ilość do talerza. Mimo, że nie czuł za bardzo głodu, wiedział, że musi jeść. Choć planował wyruszać natychmiast, w końcu, pierwszy raz od dawna, postanowił kierować się rozumem. Choć dni bywały krótkie, a ściemniało się dosyć szybko, w stanie, w jakim się obecnie znajdował i tak nie miał szans na dokonanie na miejscu jakichś większych porządków, pośpiech był więc zbędny. Po posiłku wyszykował się niespiesznie, po czym opuścił mieszkanie. Przy wyjściu zakodował sobie jeszcze, by wracając zajrzeć do piwnicy, gdyż bardzo prawdopodobne, że to właśnie tam wylądowały te wszystkie szpargały.
Na dworze było całkiem przyjemnie w porównaniu z kilkoma ostatnimi dniami. Sasuke nie porzucił jednak myśli, by na miejsce udać się autobusem. Jeśli już którąś stronę miał pokonać piechotą, to zdecydowanie wolał by padło na drogę powrotną.

***

– Ooo, wybierasz się gdzieś?
– Muszę jeszcze coś załatwić.
– Podrzuciłbyś mnie kawałek?
– Dobra, to zbieraj się, bo trochę mi się śpieszy.
Naruto machnął głową na znak, że rozumie i pognał z powrotem do swojego pokoju. Narzucił na siebie to, co wpadło mu w ręce, spakował torbę i pognał za Iruką do samochodu.
– Jaką w ogóle masz pewność, w którą jadę stronę, hm? – spytał mężczyzna, zapinając pasy i podkręcając nieco ogrzewanie w aucie.
– Co…? A nie, to nieważne. To mi akurat bez różnicy – odpowiedział beznamiętnie, rzucając torbę na tylne siedzenie.
– Naruto, czy coś się stało?
Blondyn spojrzał na Irukę i siląc się na uśmiech, podrapał się po karku. Przez dobrą chwilę zastanawiał się, co powinien powiedzieć. Nie zamierzał kłamać, ale nie chciał też wdawać się w zbędną dyskusję dotyczącą jego postępowania. Przemilczenie również nie wchodziło w grę, a więc Naruto miał mały dylemat. Nie pomagał mu również fakt, że nie należał do ludzi, którym dobieranie odpowiednich słów przychodziło z łatwością. Nie, prędzej już Uzumaki coś palnie, niż wymyśli dyplomatyczną odpowiedź.
– Wiesz jak to jest… - zaczął nie będąc jednak pewien, co właściwie zamierza powiedzieć. – Czeka mnie trudna rozmowa. – Wzruszył lekko ramionami.
– Jaki to ma związek z tym, że zupełnie obojętne ci, w którą stronę jadę?
Naruto dziękował w myślach, że Iruka zajęty prowadzeniem, całkowicie skupiony na drodze, nie spojrzał w jego kierunku. Chłopak nie miał w zwyczaju rumienić się, zwłaszcza tak soczyście, zdarzało mu się to jednak, kiedy zaczynał coś kręcić.
– To skomplikowane – odburknął tylko, niemal przyklejając się twarzą do szyby po stronie pasażera.
Nie trwał to jednak zbyt długo. W końcu znudzony widokami zza okna, sięgnął na tylne siedzenie po swoją torbę, z której jednym sprawnym ruchem wyciągnął teczkę. Ciesząc się z tego, że Iruka jak zwykle całą swoją uwagę poświęcił na obserwowanie drogi prowadząc w pełnym skupieniu, wyciągnął plik kartek, szybko odnajdując stronę, na której skończył.
I czasem złość ta rozchodziła się po całym ciele, a on nie potrafił tego zatrzymać. Ręce mu drżały, żołądek z nieznanych powodów podchodził niemal do gardła. Chodził wówczas w tę i we w tę, starając się nie stracić kontaktu z rzeczywistością. Kiedy jednak popadał w szał, darł się na całe gardło, dopóki nie zabrakło mu tchu. Wykrzykiwał wszystko to, co siedziało mu na sercu. Nie martwił się doborem słów, one same płynęły, czasem wręcz nieproszone. Po wszystkim dosłownie opadał z sił. Nogi uginały się pod ciężarem szczupłego ciała, sprowadzając je na dół. Bywało też, że mdlał z nadmiernego wysiłku. Nigdy jednak nie udało mu się ustalić, czemu organizm reagował w ten sposób. Histeria, w którą popadał nie trwała bowiem długo. Mimo to jego ciało błyskawicznie traciło energię, jakby ten nagły przypływ wylewności odbierał mu siły do życia. Jak gdyby szczerość wiązała się z karą śmierci. Za każdym razem, gdy bez sił spoczywał na twardej podłodze, przysięgał sobie, że to był ostatni raz. Modlił się, by udało mu się wygrać ze słabością. Jednakże po każdym kolejnym ataku, coraz mocniej nienawidził samego siebie. Drwił, wiedząc, że do niczego go to nie zaprowadzi. Jakże można walczyć z winą, którą sami sobie zarzucamy? Jak poradzić sobie z oskarżeniami? Nie potrafił jednak zadać sobie tych pytań. Wiedział bowiem jedno – w walce z samym sobą odpieranie ataków i podpieranie sensownymi argumentami nie miało sensu. Bliźniego można przekonać do własnych racji gdy samemu nie do końca jest się ich pewnym, siebie nie.
Lęk ogarnął jego umysł, starając się przejąć kontrolę nad zmysłami. Te od dobrej chwili obumierały powoli. Tak, wiedział to, choć brakowało mu w tej pustej przestrzeni zegarka, który mógłby wybijać jakiś znany mu rytm. Nagle pojęcie czasu zyskało na niesamowitości. Nigdy nie spodziewał się, że coś tak dobrze mu znanego, co towarzyszyło mu przez całe życie, nagle stanie się zupełnie obce. Obce i nieznane, a co nieznane, zazwyczaj traktowało się z nieufnością. Faktycznie, on już przestał wierzyć upływowi czasu. I choć od dawna nie potrafił zaufać swojemu ciału, chwilowo nic innego mu nie pozostawało. Wsłuchiwał się w rytm wybijany przez powoli gasnące serce, czekając na koniec.
Blondyn przeczesał ręką gęstą czuprynę, po czym głośnio wypuszczając powietrze, wcisnął plik kartek z powrotem do teczki. Następnie pustym wzrokiem wyjrzał przez okno, oceniając, w którym mniej więcej znajdują się miejscu. I choć nie miał pojęcia, dokąd Iruka się udaje, sam też jeszcze nie był pewien, jaki ma plan. Spoglądając ponownie na trzymaną w dłoni teczkę, ostatkiem sił powstrzymywał się, by nie cisnąć ją na tylne siedzenia. Zaczął również wątpić w to, co postanowił w związku z autorem tego tekstu. Sasuke przeskakiwał w swoim dziele z tematu na temat i choć robił to sprawnie, Uzumaki przestał rozumieć, o czym właściwie czyta. Uchiha włożył również w swoją pracę bardzo wiele uczuć, które robiły z czytelnikiem, co tylko chciały. Naruto nie potrafił pogodzić się z faktem, że za każdym razem bardzo poruszają go te nic nie znaczące słowa. Tak, co do tego blondyn zdania nie zmienił. Cały ten tekst był jednym wielkim stekiem bzdur. Mimo to serce biło mu mocniej, gdy przeskakiwał na każdą kolejną linijkę, a po jakimś czasie tłukło się w piersi na tyle mocno, że musiał przerwać. Czuł, jak gdyby miałoby mu ono wyskoczyć,  jakby się zakochał. Myśl ta nawet lekko go bawiła i za każdym razem nieco poprawiała humor, dzięki czemu i jego ciało szybciej wracało do normalności.
– To gdzie cię wysadzić? – Rozmyślania blondyna przerwał cichy głos kierowcy. – Ja już prawie jestem na miejscu, chyba rozumiesz.
– A w sumie, to może być tutaj.
Iruka skinął głową i zjechał na pobliski parking mieszczący się koło supermarketu. Uzumaki niespiesznie wpakował teczkę z powrotem do torby, odpiął pas i czekał aż samochód stanie. Jednak kiedy już się to stało, jeszcze chwilę siedział i wpatrywał się w przednią szybę.
– Dzięki za podwózkę i… nie jestem pewien, o której dziś wrócę.
Umino westchnął, opierając się o zagłówek. Przez chwilę panowała między nimi cisza.
– Zaufam ci, ale postaraj się nie wpakować w jakieś kłopoty, dobrze?
Naruto skinął głową w odpowiedzi, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. Poczekał, aż mężczyzna odpowie mu tym samym, po czym wysiadł z samochodu.

***

Zaczęło lekko prószyć, jednak miejsce takie jak to, nawet przyozdobione płatkami śniegu, nie zaczynało wyglądać magicznie. Już prędzej pogrążało się w jeszcze większym smutku. Sasuke automatycznie na myśl przyszła opowieść o dziewczynce z zapałkami, którą niegdyś czytał mu starszy brat. Szczerze mówiąc chłopak nawet nie zdziwiłby się, gdyby jakimś cudem ją tutaj spotkał. Nie musiało minąć jednak zbyt wiele czasu, by zdał sobie sprawę, że się mylił. Dziś to chyba on był tą dziewczynką, tak przynajmniej wnioskował po minach mijających go ludzi. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie wyglądał najlepiej. Nie dość, że cały poobijany, to jeszcze ta nieszczęsna noga. Ludzie, których napotykał, rzucali mu spłoszone lub smutne spojrzenia. Niektórzy z daleka schodzili mu z drogi, jak gdyby brunet przynosił nieszczęście. Sasuke stawał się coraz bardziej poirytowany i z ulgą przyjął fakt, że w uliczce, w którą właśnie skręcił, nie było nikogo. Ludzie zdawali się nad nim litować, ale zapewne gdyby przysiadł między dwoma nagrobkami i próbował ogrzać się za pomocą pudełka zapałek, które nawiasem miał w kieszeni spodni, nikt nie odważyłby się wyciągnąć do niego pomocnej dłoni. Tak, dlatego właśnie należało liczyć tylko na siebie.
Uchiha uśmiechnął się lekko wyobrażając sobie siebie, jako dziewczynkę z zapałkami, choć wizja ta wcale nie wydawała mu się zabawna, raczej ponura. Nie brakowało mu jedzenia, dachu nad głową, ale mentalnie czuł się trochę jak to nieszczęsne dziecko, któremu przyszło zamarznąć na mrozie. Jego serce już nawet samo powoli zamieniało się w bryłę lodu.
 Zatrzymał się, spoglądając na nagrobek, któremu przydałoby się czyszczenie, czego jednak Sasuke nie był w stanie dziś uczynić. Obiecał sobie jednak, że gdy tylko wróci do formy, pozbędzie się tej nieprzyzwoitej już warstewki kurzu. Póki co, zajął się wymianą kwiatów na świeże i zapaleniem kadzidła. Żadna modlitwa jednak nie cisnęła mu się na usta. Ciemne oczy przesuwały się po wyrytych na nagrobku imionach, na dłużej zatrzymując się na tym, należącym do jego brata. Dla Itachiego powinien to zrobić, jednak jaki sens mają wymuszone modły? Zmarłym i tak nic to nie pomoże.
Kiedy kadzidło przygasło, Uchiha bez mrugnięcia okiem odwrócił się i strzepując śnieg z kurtki, ruszył z powrotem w stronę głównej alejki. Wydawało mu się, że w ciągu tej chwili na dworze zrobiło się znacznie chłodniej. Ciemność, która zdążyła w tym czasie na dobre zapanować specjalnie mu nie przeszkadzała, mróz ściskający policzki już bardziej. W powietrzu unosiła się głucha cisza, przerywana jedynie chłodnymi powiewami wiatru i chrzęszczeniem śniegu przy każdym kroku. Sasuke, wpatrując się w ruch swoich stóp, zdawał się nie myśleć o niczym. Pierwszy raz od dawna, w jego głowie zapanowała pustka, której nie potrafił obecnie wypełnić. Człowiek bardzo często zastanawia się, jak to jest o niczym nie myśleć. Czy w ogóle możliwe jest wyczerpanie wszelkich tematów, które wcześniej chodziły nam po głowie?
Sasuke czuł się zadziwiająco spokojnie. W ułamku sekundy przypomniał sobie, co wyrabiał na tym cmentarzu zaledwie rok temu. Nie był już dzieckiem i nie zanosił się histerycznym płaczem, nie będąc w stanie się oderwać od nagrobka jak bywało niegdyś, jeszcze podczas życia jego dziadków, jednakże w ciągu ostatnich 3 lat, każdej wizycie towarzyszył szereg retrospekcji, nad którymi Sasuke nie był w stanie zapanować. Poruszał się automatycznie, gdyż jego myśli ciągle zaprzątały jakieś obrazy. Itachi uczący go wiązać buty, porównujący sznurówki do zajęczych uszu, Itachi robiący mu wymyślne kanapki, przypominające uśmiechnięte buzie, domki, zwierzątka, Itachi, który często dzielił się z nim swoimi spostrzeżeniami i najskrytszymi sekretami. Przytomność odzyskiwał dopiero po opuszczeniu terenu cmentarza, niejednokrotnie zaniepokojony, że niczego nie pamięta z dopiero co odbytej wizyty.
Rzadko kiedy we wspomnieniach Sasuke pojawiali się rodzice. Kiedy był mały, nigdy nie potrafił zrozumieć, dlaczego odnoszą się w stosunku do niego tak chłodno. Teraz rzekłby po prostu, że go nie kochali. Tego oczywiście Sasuke nie mógł być pewien, gdyż wszystkie te wspomnienia były zamglone, a zapewne również po takim czasie przeinaczone, ale nie potrafił znaleźć lepszego wytłumaczenia. Z tego, co pamiętał, Itachiego nie traktowali z taką rezerwą. Sasuke nie miał jednak nigdy o to żalu, a teraz nie było już czego roztrząsać.
Chłopak opatulił się cieplej szalikiem, rozkoszując się poniekąd faktem, że o tej porze najwyraźniej na cmentarzu nikogo już nie było. Skoro tym razem obrazy nie nawiedzały go same, próbował przywołać w myślach jakieś przyjemne wspomnienie, wszystko okazywało się jednak bardzo zamglone.

***

Sasuke z ulgą przyjął fakt, że dotarł już prawie na miejsce. Zauważył oczywiście, że jego kondycja powoli wraca do normy, a mięśnie rąk nie męczą się tak bardzo jak wcześniej, a jednak podróż powrotna była długa i zajęła mu naprawdę sporo czasu. Dłonie powoli skostniały mu w rękawiczkach, a spodnie pod wpływem nieustannie padającego śniegu stawały się już nieco wilgotne. Poczuł ulgę, kiedy rozpoznał podwórko przed swoim blokiem. Żeby jeszcze skrócić sobie drogę, postanowił przejść placem zabaw, zamiast chodnikiem. Zazwyczaj korzystał z tego rozwiązania w ciągu dnia, kiedy dostrzegał któregoś z upierdliwych sąsiadów, którzy byli zainteresowani jego życiem bardziej, niż by wypadało. Ludzi tych nie zrażało nawet, gdy chłopak przestawał być uprzejmy, wyraźnie zaznaczając, że to jego życie i nie powinno ich to obchodzić.
Tym razem na dworze nie było nikogo. Ciszę przerywały tylko przejeżdżające ulicą samochody. Poza tym nigdzie w oddali nie było słychać żadnych głosów, wieczór niemal idealny. Sasuke uważnie przypatrywał się swoim stopom, mijając piaskownicę i kilka drabinek. Wzrok podniósł dopiero, kiedy usłyszał ciche przystępowanie z nogi na nogę po świeżym śniegu.
– Czego tu chcesz?
– Porozmawiać – odrzekł lekko zachrypnięty głos.
Sylwetka opierającego się o wysoką zjeżdżalnię w cieniu latarni nie była zbyt wyraźna, mimo to Sasuke rozpoznał ją bez problemu. Chłopak podszedł do Uchihy, starając się nie skrzywić na widok wrogości wymalowanej na jego twarzy.
– Ile razy mam ci powtarzać, żebyś spierdalał?
Wyraz twarzy Uzumakiego nie zmienił się, mimo że Sasuke wyraźnie zmierzał do konfrontacji. Naruto ostatkiem silnej woli powstrzymywał się, by nie wybuchnąć i nie zacząć wrzeszczeć. Bądź, co bądź do najspokojniejszych ludzi nie należał. Szybko tracił cierpliwość i średnio nadawał się do takich dyplomatycznych akcji. Jednak tym razem jeśli nie on, to kto?
Uzumaki przez chwilę obmyślał strategię, doskonale jednak zdając sobie sprawę z tego, że nigdy nie był w tym dobry. Chwilę zastanawiał się, jak powinien się właściwie zachować, żeby nie palnąć czegoś wyjątkowo głupiego. W końcu postawił na stanowczą improwizację.
– Dobra, słuchaj. Chcesz czy nie chcesz, będziesz musiał w końcu ze mną porozmawiać o… - Naruto przerwał, po czym sięgnął do torby po teczkę. – Tym.
Sasuke przez chwilę przyglądał się skoroszytowi, którym wymachiwał chłopak, po czym spojrzał mu w oczy.
– Skąd to masz?
– Nie ukradłem ci tego, jeśli o to chodzi. Znalazłem to kilka dni temu w autobusie. Na początku nie miałem pojęcia, że należy do ciebie. Dopiero niedawno skojarzyłem, że znam ten charakter pisma.
Sasuke poczuł, jak robi mu się gorąco. Nagle szalik i zimowa kurtka przystały być mu potrzebne. Serce zaczęło bić mu mocniej na myśl, że ma aż takiego pecha. Dlaczego Uzumaki musiał przeczytać akurat to? Wiedział, że chłopak mówi prawdę. Pamiętał swoją podróż autobusem i po głębszym zastanowieniu, faktycznie chyba właśnie wtedy po raz ostatni widział tę teczkę. Tylko dlaczego nie potrafił przypomnieć sobie o tym wcześniej? Miał ochotę głośno westchnąć na myśl, że jego umysł celowo wyparł tę informację z pamięci, by mieć tylko podłoże do ułożenia jakiejś kolejnej teorii spiskowej. Zresztą, nie było się w sumie czemu dziwić.
– Przeczytałeś?
– Próbowałem… trochę. – Naruto skrzywił się, otwierając teczkę i zaglądając do środka. – Nie dałem rady dobrnąć do końca. To jest… bardzo przykre, co piszesz.
Z każdym kolejnym słowem twarz Uchihy stawała się coraz bardziej bez wyrazu. Usta zwęziły się w wąską kreskę, poza tym chłopak zaprzestał mrugania, co nie umknęło uwadze blondyna.
– Oddaję. – Chłopak wyciągnął dłoń trzymającą teczkę w stronę Sasuke, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Uchiha już po krótkiej chwili trzymał ją w swojej, wciąż nieufnie wpatrując się w kolegę. Najchętniej wyjąłby plik kartek od razu i zaczął liczyć, czy przypadkiem jakiejś nie brakuje, jednak nie miało to za wiele sensu. Kontakt wzrokowy urwał się dopiero, gdy pod wpływem mocniejszego wiatru ciemne włosy na chwilę przysłoniły mu twarz.
– Jaką mam pewność, że nie zrobiłeś miliona kopii i nie rozwiesiłeś tego już w całej szkole?
– Nie masz. – Chłopak uśmiechnął się lekko. – Możesz mi tylko zaufać.
Brunet prychnął, chwytając teczkę pod pachę i starając się wyminąć chłopaka. Naruto nie odsunął się jednak nawet na krok, wciąż wpatrując się w niego tymi swoimi błękitnymi oczyma. Znajdowała się w nich aktualnie taka gama najróżniejszych uczuć, że Sasuke nawet był gotów przez chwilę mu uwierzyć. Nie było w nich bowiem pogardy ani nienawiści, nie na pierwszy rzut oka. Szybko jednak Uchiha skarcił się za takie myślenie. Nikt normalny nie odczytuje intencji patrząc w oczy. Kiedy już zdołał wyminąć chłopaka i oddalić się na pewną odległość, ponownie dosłyszał jego głos.
– Nikomu nigdy nie życzyłem, by był aż tak samotny, nawet najgorszemu wrogowi. Wielu ludzi ma ochotę odciąć się od reszty świata, bo wydaje im się, że pragną samotności, ale nie zdają sobie sprawy z tego, jak wielkie jest to przekleństwo. Człowiek nie mający stałego kontaktu z drugim człowiekiem przestaje nim być, przestaje być ludzki. Chyba nie tego chcesz, prawda?
Sasuke zacisnął mocniej pięści.
– Przecież ja to wiem, nie zapominaj, że co nieco tam jednak przeczytałem. Dramatyzujesz i użalasz się nad sobą, a kiedy pojawia się okazja by coś zmienić, uciekasz. Czego pragniesz, Sasuke?
– Skoro przeczytałeś to i owo, to wiesz również, że nie raz próbowałem się uwolnić od tego piekła. – Głos, który dochodził z jego własnych ust, zadawał się być tak przepełniony jadem, że Uchiha ledwo był w stanie go rozpoznać. – Nie pieprz, bo po przeczytaniu paru stron i tak gówno o mnie wiesz.
Chłopak przyspieszył kroku, zły na siebie, że w ogóle zareagował. Nie poszło mu jednak tak łatwo, gdyż po kilku kolejnych dopadł go Uzumaki, wyprzedzając i ponownie zastępując drogę.
– Ciut więcej, niż tylko parę stron, ale masz rację, ledwie liznąłem tego tekstu. Wolę nieco weselsze historyjki. – Blondyn zrobił krok w przód, niemal zderzając się z Uchihą. – A teraz ty mnie posłuchaj. Ja może nie wiem nic o tobie, ale wydaje mi się, że ty o sobie również. Sam siebie oszukujesz. Przez cały czas piszesz tylko „on” i „on”. Ani razu nie padło „ja”, chociaż to swoje uczucia przelewałeś na papier, nie czyjeś. Dlaczego więc „on”?
Sasuke przez chwilę wpatrywał się w twarz blondyna, która, rzekłby, zdradzała determinację. Wszystko to jednak pozostawało w jego sferze domysłów na podstawie ludzkich odruchów.
– Nie milcz, tylko ze mną porozmawiaj. – Blondyn jęknął cicho, na chwilę tracąc wcześniejszą pewność siebie. – Pamiętasz co powiedziałeś mi wtedy, u ciebie kiedy jak gdyby nigdy nic piliśmy herbatę? Zadałem ci wtedy pytanie, a ty udzieliłeś mi bardzo interesującej odpowiedzi. Pamiętasz jak ona brzmiała? To spójrz teraz na mnie i zastanów się, co ja właśnie robię.
Spojrzenie Uzumakiego prześlizgiwało się po twarzy Sasuke, doszukując się jakiejkolwiek reakcji na swoje słowa. Z każdym kolejnym wypowiedzianym zdaniem angażował się w to wszystko coraz bardziej i trudniej było mu to ukryć.
Uchiha czuł przyspieszone bicie serca, ręce pocące się w rękawiczkach. Być może nigdy nie powinien ulegać i mu tego mówić. Po raz kolejny zawiódł sam siebie, nie potrafiąc dobrze ukryć własnych słabości, choć zdawało mu się, że wcześniej nigdy nie miał z tym problemu. To Naruto tak na niego działał. Doprowadził do tego, że Uchiha sam sobie jeszcze dołożył kłopotów.
– Pamiętam – rzekł. – I nic z tego nie wynika. Zapomnij o tym i daj mi spokój.
– No patrz, potrafisz czasem obejść się bez przekleństw.
Uzumaki nie potrafił zatrzymać dla siebie tej uwagi, choć doskonale wiedział, że nie polepszy ona sytuacji. Sasuke skrzywił się lekko, po czym wymijając go ruszył ponownie przed siebie. Tym razem blondyn nie próbował go zatrzymać.

9 komentarzy:

  1. Kłaniam się, wirtualnie.

    Hmm, mam ochotę Cię udusić, choć wiem, że pisanie dialogów jest dla Ciebie wyzwaniem. Z drugiej jednak strony domyślam się, że tak mało rozwinięta rozmowa między chłopakami będzie prowodyrem następnych wydarzeń. No cóż, wyobrażałam sobie to inaczej.

    Czepiając się samego tekstu, chcę powiedzieć, że znów są niepotrzebne powtórzenia, a w drugiej wypowiedzi Sasuke powinno być raczej "powtarzać", a tak przynajmniej mi się wydaje. Błędy składniowe też są i interpunkcyjne, ale nie mą rolą jest ich wymienianie. Uświadamiam Cię tylko.

    No, to przejdźmy do pozytywów, które jak zwykle są i to niepodważalnie. Czytało się na przemian lekko i ciężko, co w Twoich tekstach uwielbiam. Jestem zadowolona, jako, że wkleiłaś w ten rozdział kolejny kawałek książki Sasuke. I choć wiem, że to piszesz Ty, nie on, to wychodzi Ci to naprawdę prawdziwie. Wiele razy już Ci to pisałam. Jego, a zarazem Twoje rozmyślania na temat samotności są bardzo realne. Bardzo, Przesadzone względem postaci? Być może, choć podejrzewam, że takie myśli ma co drugi samotny człowiek.

    Przyczepię się znów dialogu. Był dobry, choć brakuje mi tu tego czegoś. Sasuke wydał mi się taki... cholernie zrezygnowany. to pierwsze skojarzenie, jakie ciśnie mi się na usta. A Naruto z kolei za szybko odpuścił. Czuję niedosyt.

    Tekst dobry, jak zawsze. Z małymi niedociągnięciami, co nie jest dziwne, skoro od tak dawna nie pisałaś. Cieszę się, że się zmotywowałaś.

    A tak odbiegając, gratuluję zaliczenia! ;) Naprawdę się o to martwiłam, cholera. Ambicje schowaj w kieszeń i ciesz się tym, co masz, bo mogło być gorzej ;D .Przepraszam za brak maila, wytłumaczenia nie mam. Czasem moja aspołeczność i lenistwo mnie przeraża. ;p .

    I.S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam w zwyczaju odpisywać na komentarze, ale zrobię wyjątek. Nie chcę za wiele zdradzać, ale rozmowa jeszcze jakaś będzie, nawet niejedna ;-). Co za dużo, to nie zdrowo, Naruto odpuścił, bo za wiele by mu się już wyciągnąć z Uchihy nie udało, a Sasuke... nie wiedziałam, że wyszedł mi taki "zrezygnowany", ale to w sumie nawet lepiej, powody miał. Ogólnie przyjmuję to jako komplement :P
      Szczerze przyznam, że ten tekst Sasuke pisałam osiemset razy, bo zupełnie nie mogłam się wczuć. Cieszę się, że się podoba, bo ja jestem z niego raczej niezadowolona. Odkąd piszę tę historię sama zmieniłam się na tyle, że momentami prowadzenie dalej tej historii sprawia mi ogromne problemy. Wyjątkiem są opisy o niczym - to wciąż tworzy mi się z lekkością.
      Błędy... cóż... heh, no poprawi się. Wyłapywało mi się je trudniej, niż zazwyczaj, więc jak widać trochę mi ich umknęło. Na razie się za to nie zabieram, bo tekst znam na tyle dobrze, że będzie to zwykłe czytanie z pamięci, co nie ma za wiele sensu. Za jakiś czas na pewno jednak do tego wrócę.
      Dziękuję za komentarz :-) coś tutaj pusto jakoś... Miałam nawet coś nowego opublikować, ale przy takiej frekwencji - nie :P potrzymam to sobie jeszcze na dysku, a co!

      Usuń
    2. Oż Ty..... Jak długo zamierzasz trzymać na dysku, co? O, teraz to się zdenerwowałam. Ja chcę już.
      A tam, wrócą. Przypomną sobie o Twoim blogu, ale czasem potrzeba trochę czasu na zaskok ;D. Ja mam przecież to samo ;p. Pisz, moja droga, pisz.

      Usuń
  2. Nie jest bez sensu, a mnie bardzo cieszy, że się pojawił :D
    Bardzo by mnie zdziwiło, gdybyś pamiętała co powiedział, bo tego w żadnym rozdziale nie było ;-) lubię irytować czytelników :D ale prędzej czy później zdradzę, cóż to było.

    OdpowiedzUsuń
  3. Twojego bloga znalazłam przez przypadek w spisie blogów o Naruto i miło zaskoczył mnie fakt, że opisuje on yaoi. Dawno już nie czytałam żadnego ff w tym wydaniu, dlatego też, mimo że to jest opowiadanie, skusiłam się je przeczytać. Miło jest wrócić do czegoś, co się kiedyś robiło wręcz nałogowo i aż żałuję, że nie mam już teraz zbyt dużo czasu na własną twórczość. Cholernie miło jest przeczytać tak dobre opowiadanie, mimo że o wiele bardziej wolę krótsze prace.

    Uwielbiam Sasuke i to on był moją pierwszą ulubioną postacią, jeśli chodzi o te anime. Później już na tym najwyższym miejscu pojawił się Itachi, a tuż za nim cała reszta z Akatsuki. Po prostu kocham te mroczne, wręcz tajemnicze charaktery, a Sasuke w Twoim opowiadaniu bardzo mi odpowiada. W dodatku ten motyw z cmentarzem, jego opowiadanie... kocham, naprawdę.

    Twój styl... cholernie przyjemnie się czyta i już nie potrafię się doczekać kolejnego rozdziału. Błagam, pisz, bo się zakochałam. Bloga już obserwuję, więc z niecierpliwością będę czekać na dalsze części.

    Pozdrawiam i życzę duuuużo weny i chęci do pisania.
    Blackey.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    jak ja się bardzo cieszę z tego rozdziału.. Sasuke odzyskał swoją teczkę... w zasadzie to chyba już o niej zapomniał...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastycznie piszesz. Całe opowiadanie pochłonęłam w 2 dni (w końcu też trzeba spać ;) - w innym wypadku pewnie wyrobiła się w 1 dzień) Muszę przyznać, że to opowiadanko jest wspaniałe nie tylko dzięki stylowi pisania czy kreacji bohaterów. Dużą jego zaletą jest fabuła (tak rzadko spotykana w tekstach yaoi). Wciąga ona czytelnika, ktory chce poznać jej dalczy ciąg, który wciąż czuje jej niedosyt. Ponadto mało w ktorym tekście główni bohaterowie historii zbytnio się do siebie nie zbliżają mimo, że jest to już 11 rozdział (chodzi mi o to, że nie mają nawet kosmatych myśli o sb, ani nic w tym stylu- nie wliczam tu fragmentu powieści, którą napisal pod wpływem chwili Sasu). Nie uważam tego za wadę, wrecz przeciwnie. Sądzę, że taki zabieg dodaje smaczku temu opowiadanku oraz dodaje mu realizmu. W końcu nie tak łatwo dotrzeć do Uchihy, a co dopiero zaprzyjaźnić się z nim... o czymś wiecej niż kolezenstwo czy miłość graniczy z cudem prawie.
    Czekam z niecierpliwością na kolejną część. Mam nadzieję, że szybko ja dodasz. Pokladam wiarę także w to, że doprowadzisz do końca to opowiadanko i nie porzucisz go w pewnym momencie ( jest za dobre by spotkał je taki los jak porzucenie czy zawieszenie). Pozdrawiam i życzę dużo weny i czasu na misanie. Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorka maly błąd przy końcu komentarza. Chodziło mi oczywiście o pisanie :)

      Usuń
  6. To yaoi jest takie... inne. Jest w nim więcej przemyśleń i filozofowania. Z jednej strony to dobrze bo jest głębsza, z drugiej jednak cholernie trudno się to czyta. Przez to że jest względnie mało dialogów praca bywa czasem mało dynamiczna, ale masz naprawdę piękny styl pisania, oby tak dalej! Pozdrawiam i weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń