3 maja 2013

Rozdział 5.

Witam!
No i mamy nareszcie nowy rozdział. Wiem, trochę to trwało. Cóż mogę powiedzieć, ciężkie jest życie dojeżdżającego studenta. Jednak nie piszę tego, by się teraz tłumaczyć. Nawaliłam i tyle. Mam nadzieję, że nowy rozdział jakoś wam to zrekompensuje :-)
Zapraszam do czytania!
__________________________________________________________

Zagwizdał cicho i po raz kolejny sięgnął po kubek z parującym napojem. W pomieszczeniu panował półmrok. Słabo paliła się jedynie lampka, stojąca na zawalonym różnymi rzeczami biurku. Stos papierów, kolorowych długopisów i papierków od jego ulubionych cytrynowych cukierków. Jednak na brak odnalezienia się nie mógł narzekać. Mimo piętrzącej się wokół sterty najróżniejszych rzeczy, on doskonale, w mig odnajdywał to, czego akurat było mu trzeba. Z miliona walających się kartek, był w stanie wyłonić akurat tę, która aktualnie go interesowała. Nie towarzyszyło mu przy tym pełno chaotycznych ruchów, przerzucanie rzeczy z miejsca na miejsce i zupełna dezorientacja. Bałagan panujący na jego niewielkim biurku był w pełni uporządkowany według jego własnej koncepcji.
Blondyn łyknął odrobinę ulubionej malinowej herbaty i sięgnął po kolejny świstek. Drobne, zwarte i lekko pochylone pismo pokrywało maczkiem całą objętość strony. Litery wyglądały schludnie, jednocześnie mając w sobie ten charakterystyczny pośpiesz, który ściga natchnionego autora.
Opowieść nie straciła ani trochę na swojej mroczności i nucie pesymizmu. Nastrój nie poprawił się jak dotąd i nic nie wskazywało na to, by miało się coś w najbliższej przyszłości zmienić.
Naruto wzdrygnął się, gdy przez całe jego ciało przeszedł charakterystyczny chłód. Zimno towarzyszące każdej, nawet najmniejszej samotności. Im była głębsza, tym temperatura niższa. W takich warunkach niezwykle ciężko było trzymać się na nogach i nie zasypiać, choć zmęczenie tak do tego ciągnęło. Tak bardzo trudno było po prostu żyć dalej i nie uleć pokusie zakończenia tego w dosłownie jednej chwili. Zarówno serce, jak u umysł ogarniało odrętwienie. Mróz przeszywał całe ciało, które nie będące już w stanie dłużej się bronić, oddawało się urokowi lodu, powolnej śmierci.
Blondyn szczelniej otulił się zielonkawym kocem, który jakiś czas temu zarzucił sobie bezwładnie na ramiona. Następnie ponownie sięgnął po kubek z parującą herbatą, tym razem opróżniając go do dna. Całą uwagę skupił na ulotnym smaku malin, tak przez niego upragnionych w trakcie tej zimy. Niestety, do sezonu pozostało jeszcze dużo czasu i Uzumaki będzie zmuszony zadowolić się jedynie pseudo malinowym napojem.
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk przekręcania klucza w zamku. Chłopak od razu wstał i ruszył w kierunku drzwi, by przywitać wchodzącego mężczyznę.
Szatyn uśmiechnął się do Uzumakiego i odwieszając kurtkę na wieszak, zabrał się za rozwiązywanie masywnych zimowych butów.
– Witaj w domu, Iruka! – Chłopak uśmiechnął się do mężczyzny, opierając się o framugę drzwi prowadzących do kuchni.
– Jak ci minął dzień, Naruto? – Mężczyzna odstawił obuwie do szafki na buty, po czym ponownie skupił wzrok na Uzumakim – Co powiesz na ramen? Jadłeś już kolację?
Blondyn uśmiechnął się szeroko, podchodząc do mężczyzny, który trzymał w ręku siatki z apetycznie pachnącym jedzeniem. Zabrał je z rąk Umino i pognał z nimi do kuchni. Już po chwili stół został nakryty, a obaj siedzieli i pałaszowali gorące danie. Przez cały ten czas jedli w całkowitym milczeniu. Iruka najwyraźniej delektując się chwilą odpoczynku po ciężkim dniu w pracy, Naruto bujając z obłokach, myślami będąc gdzieś na drugim końcu świata.
– Co dziś taki nieprzytomny jesteś? – zagaił szatyn, zbierając naczynia ze stołu i kierując się do zlewu.
– Eee, to nic takiego. – Uzumaki podrapał się z zakłopotaniem po głowie, wzruszając przy tym nieznacznie ramionami. – Pomóc ci?
– Nie trzeba. Powiedz lepiej co cię gryzie, Naruto.
Blondyn westchnął, opierając łokcie na stole i wpatrując się przy tym gdzieś w martwy punkt na ścianie przed nim. Nie bardzo wiedział, co ma powiedzieć swojemu opiekunowi. Ufał mu, owszem, ale ta rozmowa do niczego go nie zaprowadzi. Po raz kolejny wrócą do przeszłości i tego, co zdarzyło się już w krótkim życiu Uzumakiego.
– To naprawdę nic ważnego.
Umino, który skończył właśnie wycierać talerze, podszedł do swojego wychowanka i usiadł naprzeciwko niego, przypatrując mu się uważnie.
– No dobra – westchnął niezadowolony i opierając się na krześle, zaczął mówić. – W mojej klasie jest taki chłopak. – Przerwał na chwilę, niepewny, co właściwie chce powiedzieć. – Tak się składa, że siedzimy w jednej ławce. Kilka razy próbowałem do niego zagadać, no wiesz, po koleżeńsku, ale on strasznie nieprzyjemnie mnie potraktował.
Brew Umino uniosła się pytająco do góry.
– Iruka, to dopiero początek, nie spodziewaj się już puenty. – Blondyn sięgnął po szklankę z sokiem i upił dość spory łyk. – Na początku stwierdziłem, że nie, to nie, ja się z tym gościem przyjaźnić nie muszę. Nadęty buc może się cieszyć swoją samotnością i ja mu w tym nie zamierzam przeszkadzać. Poznałem w końcu wielu innych, wartościowych ludzi. Jest Shikamaru, Chouji, Sai i dziewczyny.
Uzumaki zrobił krótką pauzę, wpatrując się pustym wzrokiem w blat stołu
 – Szybko zdążyłem się zorientować, że nie tylko ja nie miłuję Pana Nadętego. Widocznie nie tylko dla mnie był taki miły. Jednak coś mi zaczęło nie pasować w tym wszystkim. Potem jeszcze dodatkowo namieszał mi Shikamaru, który wspominał coś o jakiejś plotce, nie zdradzając przy tym czego ona konkretnie dotyczy. Trochę o tym myślałem, ale szybko przestało mnie to interesować. Nadęty buc bowiem prawie wdał się ze mną w bójkę, bo nie potrafił rozwiązać prostego zadania z matematyki i ja mu w tym pomogłem. – Blondyn skrzywił się lekko. – Dziwny sposób okazywania wdzięczności, nie powiem.
Umino kiwnął tylko głową, nie odrywając wzroku od nastolatka.
– Potem, a raczej wcześniej, zdarzyło się coś dziwnego. Jechałem autobusem i zauważyłem, że ktoś zgubił teczkę. Zabrałem ją więc do domu ze sobą. Okazało się, że to jakieś opowiadanie, książka czy coś w ten deseń. Koło setki drobno zapisanych kartek. Długo to tak samo sobie nie poleżało, bo z ciekawości zacząłem czytać. Jeśli chcesz, to mogę ci pożyczyć i sam zobaczysz. To jest strasznie pesymistyczne i pełne bzdur. Na początku strasznie się zdenerwowałem czytając to, potem mi się niestety udzielił poniekąd ponury nastrój. Autor wypisał tam okropne rzeczy o wiecznej samotności, bólu, duszeniu się i takie tam pierdoły. Wszystko było ok, dopóki nie zdawałem sobie sprawy z tego, kto to napisał. Ostatnio mnie jednak olśniło.
Naruto sięgnął ponownie po szklankę z sokiem, tym razem opróżniając ją do samego dna.
– Szukałem czegoś w plecaku, aż tu nagle wpadła mi w ręce kartka z ostatniej pracy grupowej na matmie. Tak się składa, że Kakashi podzielił nas ławkami, a że siedzę z tym gburem... nieważne. To było tylko parę linijek, ale coś mi zaczęło świtać, kiedy przyjrzałem się temu pismu. No i dość szybko zdałem sobie sprawę, że to ten sam charakter, co w tym mrocznym opowiadaniu, które znalazłem. No i się nie myliłem. Porównałem oba teksty i nawet taki ślepak jak ja, dostrzegł ogromne podobieństwo.
Naruto przerwał na chwilę, rysując palcem jakiś kształt na blacie stołu. Czuł na sobie spojrzenie Iruki, który oczekiwał dalszej części opowieści, jednocześnie już doskonale wiedząc, do czego to wszystko zmierza.
– Ja chcę mu pomóc…
– Naruto…
– Dam radę! – Blondyn podniósł wzrok na opiekuna. Jego niebieskie oczy były pełne determinacji. – Tak jak ty uratowałeś mnie, ja uratuję z tych męczarni jego.
– Naruto, to wspaniale, że chcesz pomóc temu chłopakowi, ale pamiętaj, że nie każdemu pomóc można. Ja nie chcę, byś się zawiódł.
– Iruka, ja nie jestem już tym samym dzieckiem, co kiedyś. Ba, ja w ogóle przestaję już być dzieckiem. – Uzumaki wstał od stołu i opierając dłonie o blat, wpatrywał się w mężczyznę. – Nie jestem taki słaby jak kiedyś, nie złamie się, nie poddam, nie ulegnę negatywnym emocjom. Wiem, że chcesz mnie chronić, ale mój koszmar się już skończył, a teraz ja postaram się, by skończył się on nie tylko dla mnie.
 Chłopak uderzył pięścią w drewno, a na jego ustach pojawił się uśmiech. Umino wpatrywał się w niego bez słowa, następnie skinął lekko głową, uśmiechając się przy tym naprawdę delikatnie.

***

Wydarzenia minionego dnia nie pozwalały mu spokojnie zasnąć. Raz po raz zaciskał pięści, po czym ponownie je rozluźniał. Za nim było tyle nieprzespanych nocy, że nie mógł pozwolić sobie i tym razem odpłynąć w krainę fantazji, przelewając swe emocje na papier w jakiejkolwiek postaci. Był zbyt wykończony, potrzebował snu, natychmiast. Tym samym pozostał sam ze swoimi mrocznymi myślami, które rozsadzały mu głowę. Już dawno sam się z nimi nie mierzył. Zazwyczaj od razu uciekał w swój własny świat, pozwalając im spokojnie ulecieć. Jednak jedyną rzeczą, którą czuł, gdy było już po wszystkim, była pustka. Stawał się całkowicie wypruty z jakichkolwiek emocji. Wszystko co odczuwał, znajdowało się wówczas na papierze, a on spokojnie powracał do rzeczywistości, po raz kolejny uciekając przed problemem.
Przewrócił się na drugi bok. Czarne włosy rozsypały się w większości po poduszce, niektóre jednak opadły zgrabnie na czoło. Pustym wzrokiem wpatrywał się w ścianę, starając się opanować szybkie bicie serca i narastający w nim ból. Szybko łapał oddech. Wdech i wydech, wdech i wydech. Przymknął powieki, starając się uspokoić we własnej wyobraźni. Przed oczyma stawały mu jednak same najczarniejsze scenariusze jego dotychczasowego życia. Już nawet nie towarzyszył mu smutek, to był czysty, przeszywający całe jego ciało, strach.
Zacisnął zęby i mocno pięści na poduszce, starając się nie krzyczeć.

***

Od samego ranka miło spędzał czas w towarzystwie Shikamaru, które jak już zdążył zauważyć, można by trafnie określić „upierdliwym”. Jednak na tę odmianę upierdliwości był odporny i ani trochę mu nie przeszkadzała. Między mini panowała cisza, bo albo Nara akurat przysypiał, albo mówienie stawało się dla niego nazbyt kłopotliwe.
Blondynowi jednak było to dziś jak najbardziej na rękę. Od wczoraj bujał bowiem w obłokach i myślał nad tyloma rzeczami na raz, że nie sposób było znaleźć jeszcze czas i energię na towarzyskie pogaduchy. Chouji był co prawda lekko zmartwiony, że w Uzumakim nie znajdzie dziś bratniej duszy, lecz jakoś udało mu się to strawić, dojadając świeżutkimi pączkami.
Naruto obudził się dopiero, kiedy nadeszła lekcja matematyki. Nagle ogarnęła go adrenalina i jak to miał w zwyczaju, rozpoczął rozmowę z własnym zeszytem. Nie potrafił tego jednoznacznie wyjaśnić, jednak odkąd pamiętał, zdarzało mu się mówić do przykładów, czy też całych zadań. Im były one trudniejsze, tym większą przyjemność sprawiło mu prowadzenie monologu, który w teorii skierowany był właśnie do liczb. W praktyce zazwyczaj to ludzie musieli go słuchać i krzywili się niemiłosiernie na myśl o każdej kolejnej lekcji matematyki.
Z czasem nic się jednak nie zmieniło. I tym razem Naruto rozpoczął cichą dyskusję z napisanymi w zeszycie liczbami, która dotyczyła wczorajszego zadania domowego. Najpierw blondyn wygłosił im małe przemówienie na temat tego, z której strony planowo zamierzał się za nie brać, potem zaś zszedł na temat podchwytliwych przykładów, gratulując im samym pomysłowości.
Lekcja minęła dosyć szybko, przynajmniej dla Uzumakiego. Pod jej koniec, Kakashi ogłosił, że ma wyniki ich ostatniej pracy w grupach. Nauczyciel przeszedł się dość szybko po klasie, rozdając prace, czemu towarzyszyły głównie jęki niezadowolenia.
– Zdecydowanie nie mogę powiedzieć, bym był z was zadowolony. Praca wyszła wam fatalnie.
Sasuke, który od rana nie odezwał się ani słowem i miał głęboko w poważaniu cały świat, nawet nie zerknął na kartkę, którą podał blondynowi Hatake. Nawet w najmniejszym stopniu nie interesowała go ocena, którą dostali, a raczej Naruto dostał.
Brunet z przykrością stwierdził, że głowa boli go mocniej, niż wcześniej. Przez noc prawie nie zmrużył oka. Przewracał się z boku na bok, tylko czasem zapadając w krótką drzemkę. Rano nawet przez chwilę zastanawiał się, czy nie zostać w łóżku, jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że każdą, nawet najmniejszą nieobecnością, zainteresuje się opieka społeczna. A gdyby tak udało im się przy okazji odkryć, że w trakcie ostatniego miesiąca chłopak sobie w ogóle nie radzi, mogłoby się to dla niego źle skończyć. Jak najdłużej musiał grać odpowiedzialnego, niezwykle samodzielnego nastolatka, którym w gruncie rzeczy jest, a przynajmniej jeszcze niedawno był.
Z zamyślenia wyrwał go dzwonek na przerwę. Uchiha bez pośpiechu podniósł się ze swojego krzesła i zaczął pakować swoje rzeczy.
– Uzumaki, zostań na chwilę! – krzyknął nauczyciel, którego ledwo było słychać pośród rozwrzeszczanej młodzieży.
Sasuke przeczekał, aż hałaśliwy tłum opuści pomieszczenie i dopiero wówczas skierował się w kierunku wyjścia z sali. Tuż przed nim wlekł się zaspany Shikamaru, za nim został jedynie Naruto, wezwany zapewne w jakiejś ważnej sprawie przez Kakashiego, który nie miał w zwyczaju prowadzenia zbędnych pogaduszek. Ostatnią rzeczą, jaką usłyszał wychodząc, był cichy głos nauczyciela.
– Chciałbym z tobą porozmawiać o Sasuke.
Brunet automatycznie przystanął i ciasno przylgnął do ściany, tuż za otwartymi na oścież drzwiami do klasy.
– O co chodzi Kakashi-sensei? – usłyszał głos blondyna.
– Uchiha nigdy orłem z matematyki nie był. Co więcej, odkąd pamiętam ledwo udaje mu się ją zdać i zastanawiam się, czy w tym roku, biorąc pod uwagę, że to w tej szkole ostatni, również powinienem go od tak przepuścić.
Brunet zacisnął mocno pięści, czując jak robi mu się gorąco.
– Zadałem wam do zrobienia pracę w grupach, słyszysz Naruto? W grupach. A tutaj nie mam wątpliwości, że całą robotę odwaliłeś zupełnie sam. Jako grupa dostaliście ocenę bardzo dobrą. W rzeczywistości powinienem postawić Sasuke niedostateczną. Jednak nie mogę tego zrobić ot tak, muszę mieć potwierdzenie, że tak właśnie było. Naruto, czy całą pracę wykonałeś sam?
Sasuke poczuł, jak zaczyna się trząść. Na tej piątce mu nie zależało. Drażniła go jednak myśl, że w tym roku Kakashi zrobi wszystko, by go usadzić. Znał nauczyciela nie od dziś. Skoro postanowił porozmawiać na ten temat z Uzumakim, mogło to oznaczać tylko jedno. Tego mu właśnie do szczęścia brakowało. Nie wystarczająco miał problemów, teraz dojdzie mu jeszcze poprawka z matematyki. Z całą pewnością umknie to opiece społecznej. Nie zwrócą na ten fakt najmniejszej uwagi, o na pewno.
– Nie, Kakashi-sensei, Sasuke pracował razem ze mną. – Brunet usłyszał zdeterminowany głos blondyna. – Proszę nie wstawiać mu jedynki. Zasłużył na tę ocenę.
Brunet mógł tylko wyobrazić sobie minę Hatake. Nawet do głowy mu nie przyszło, by się wychylić i spojrzeć, jak się ma sytuacja. Na wpadkę nie mógł sobie pozwolić.
– Rozumiem. – W powietrzu uniósł się drętwy głos nauczyciela, który najwyraźniej nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy.
Sasuke wiedząc, że rozmowa jest zakończona, szybkim ruchem wydostał się zza drzwi i ruszył korytarzem przed siebie. Nieco utrudniały mu to kule, w które zaopatrzył go szpital, ale nie było tak najgorzej, radził sobie z nimi całkiem sprawnie.
Od samego rana starał się nie zwracać najmniejszej uwagi na posyłane mu spojrzenia. Uchiha sam w sobie zawsze wywoływał wzburzenie wśród ludzi. Kiedy jednak znienawidzony przez nich brunet pojawił się w szkole o kulach, towarzystwu znacznie polepszyły się nastroje. Wszyscy patrzyli na niego z politowaniem i satysfakcją. Co nieliczni  niby przypadkiem  próbowali podstawić mu nogę na korytarzu. Sasuke jednak nie pozostawał dłużny. Najgorszą rzeczą, którą mógłby w tej sytuacji zrobić, to uciec z podkulonym ogonem. Nie byłaby to już tylko przegrana bitwa, oznaczałoby to jego osobistą klęskę w całej tej wojnie.
Jako, że matematyka była ich ostatnią lekcją, Uchiha skierował się do szatni i głównego wyjścia ze szkoły. Ubrał się prędko i opuścił budynek. Na szkolnym zegarze wybiła piętnasta, co w zimie, oznaczało powolne ściemnianie się.
Na boisku nikogo nie było. Sasuke w spokoju, bez towarzyszących mu pełnych pogardy spojrzeń innych, mógł skierować się w stronę najbliższego przystanku autobusowego. W takim stanie nie było nawet mowy o powrocie na piechotę, co wcześniej czasem mu się zdarzało.
Kiedy czarnooki znalazł się w pewnej odległości od głównego budynku, w jednym z ciemniejszych zaułków przy bocznej bramie, usłyszał drwiące śmiechy za plecami. Starając się nie okazywać zdenerwowania, odwrócił się powoli. Tuż za nim stała grupka chłopaków, którym przewodził ten głupi Kiba Inuzuka. Uchiha nie rozpoznawał wszystkich. W oczy rzucił mu się jeszcze tylko Neji Hyuuga i Gaara. Pozostali dwaj byli dla niego zagadką. Nie to jednak teraz zaprzątało jego myśli. Było ciemno, on w tej chwili funkcjonował jako kaleka, a za przeciwników miał pięciu w pełni sprawnych chłopaków. Uchiha nie łudził się bowiem, że chcą po prostu pogadać. Sytuacja robiła się bardzo nieciekawa.
– No, no, kogo my tu mamy – zaczął Inuzuka. – Co też złego ci się przytrafiło Uchiha, biedaku?
Chłopak zaśmiał się głupkowato, zerkając na swoich towarzyszy. Sasuke zaś zacisnął niezauważalnie pięści na kulach, nieświadomie przyjmując pozycję obronną.
– Zjeżdżaj kundlu – rzekł najchłodniej jak tylko potrafił.
– Lepiej nie podskakuj chodząca niedorajdo!
– Kiba, nie daj się wyprowadzić z równowagi. Nie przyszliśmy tutaj po to, by z nim dyskutować. – Hyuuga położył uspokajająco dłoń na ramieniu kolegi.
– Racja, Neji. – Kiba skrzyżował ręce na piersi i podszedł bliżej bruneta. – Doszły nas słuchy, że niczego się nie nauczyłeś po ostatnim razie i znowu próbujesz tego samego.
Sasuke zacisnął mocniej ręce na kulach, starając się tak zminimalizować zdenerwowanie. Jego twarz pozostała jednak całkowicie obojętna.
– Odpierdol się, Inuzuka. – Uchiha chcąc przerwać wymianę zdań, postanowił po prostu wyminąć grupkę chłopaków i mimo iż początkowo planował opuścić teren szkoły bocznym wyjściem, teraz zamierzał skierować się z powrotem w kierunku budynku.
Nie zrobił jednak nawet paru kroków, gdyż szatyn wymierzył mu nieoczekiwany cios w brzuch. Uchiha zachwiał się lekko, po czym wziął zamach, by uderzyć chłopaka trzymaną w ręku kulą. Zrobił to jednak zbyt wolno, gdyż Kiba odsunął się na bok. W tym czasie Neji podstawił mu nogę, co spowodowało upadek bruneta.
– Kurwa – szepnął Sasuke, kiedy grupka chłopaków zaczęła go bez żadnych oporów kopać.
Automatycznie zasłonił rękoma twarz i głowę, starając się chociaż tyle ochronić przed atakiem. Nie wiedział, ile czasu trwało, zanim nie usłyszał gdzieś w oddali krzyku. Przynajmniej wydawało mu się, że to nie był jego własny krzyk.

***

Naruto po rozmowie z Kakashim, udał się jeszcze do toalety, a dopiero potem skierował do drzwi. Do domu mu się specjalnie nie spieszyło, Iruki tak jeszcze w nim nie zastanie. Jego prawny opiekun był dość zapracowanym człowiekiem i zazwyczaj wracał do domu bardzo późno, gdyż często zostawał po godzinach. Blondyn jednak nigdy nie narzekał na brak towarzystwa. Mężczyzna bez przeszkód był w stanie pogodzić życie rodzinne z pracą i zawsze, jeśli tylko Uzumaki tego potrzebował, był w stanie znaleźć dla niego trochę czasu.
Blondyn zawdzięczał Iruce bardzo wiele. Mężczyzna uratował go przed samym sobą, zapewnił mu dom, zaadoptował i zaufał. O uczuciach nigdy nie rozmawiali, ale podejrzewał też, że mężczyzna go kocha. To było takie niesamowite. Jako, że nigdy wcześniej nie zaznał miłości, teraz było to dla niego takie uczucie, które napełniało go bezgranicznym szczęściem.
Na dworze zrobiło się już dosyć ciemno, dlatego chłopak postanowił od razu udać się na przystanek i całą drogę do domu przebyć autobusem. Zazwyczaj robił sobie chociaż jakieś krótkie spacerki, ale nie dziś. Był zmęczony i ogarnęła go chęć poleniuchowania w domu przed telewizorem.
Skierował swe kroki w stronę głównego wyjścia, kiedy nagle usłyszał krzyk. Szybko odwrócił się w tamtym kierunku. Zaledwie jakieś pięćdziesiąt metrów od niego, grupka chłopaków kopała innego, leżącego na twardym betonie.
Uzumaki nie zastanawiając się nawet przez moment, puścił się biegiem, szybko znajdując się w centrum wydarzeń. Po kulach rzuconych na ziemię, od razu rozpoznał Sasuke, który krzyczał przy każdym mocniejszym kopnięciu zaserwowanym mu przez chłopaków. Wśród napastników zaś szybko dostrzegł Kibę, który zachowywał się w całej grupie najagresywniej.
– Kurwa, przestańcie! – krzyknął blondyn, zwracając tym samym na sobie uwagę całej bandy. – Pojebało was?!
Chłopak szybko podleciał do Inuzuki, odciągnął go gwałtownie od bruneta i uderzył w twarz. Szatyn pod wpływem uderzenia zachwiał się lekko i spojrzał nic nie rozumiejącym wzrokiem w zdenerwowane, błękitne tęczówki.
– Uzumaki, do jasnej cholery, co ty odpierdalasz?!
Naruto szybko stanął pomiędzy nim, a wciąż leżącym na ziemi Uchihą, gotów w każdej chwili go obronić.
– Mogliście go zabić! Nie obchodzi mnie, co on wam zrobił, ale na pewno nie zasłużył na to, coście mu tutaj zgotowali! – Krzyki chłopaka roznosiły się po całym boisku, ba, pewnie było go teraz słychać w całej szkole. – Kiba, taki jesteś mocny, ale nie potrafisz się bić jak równy z równym! Nie dość, że on chodzi o kulach, to jeszcze postanowiłeś załatwić sobie obstawę?!
– Nie pierdol Uzumaki, bo nie masz pojęcia o czym mówisz – warknął na niego Neji. – Myślisz, że ta dziewczyna, którą wtedy zgwałcił miała z nim równe szanse?!
Naruto poczuł jak robi mu się zimno od środka. Automatycznie zamilkł, nieświadomie wytrzeszczając oczy.
– Tak, kurwa, to zwykły gwałciciel! – wrzasnął Kiba. – Miał o to sprawę w sądzie, ale zabrakło dowodów i go wypuścili! Zniszczył tej dziewczynie życie!
Blondyn przełknął głośno ślinę i odwrócił się w kierunku wciąż leżącego na ziemi Sasuke. Brunet wbrew pozorom nie wyglądał wcale tak źle. Widocznie kiedy Uzumaki tu wpadł, oni nie zdążyli się jeszcze na dobre rozkręcić.
Uchiha splunął krwią, nie starając się nawet podnieść. Naruto przyglądał mu się bez słowa, a jego oczy znacznie pociemniały.
Uzumaki nawet nie zauważył, kiedy myślami odpłynął. Ocknął się dopiero, kiedy zdał sobie sprawę, że dookoła niego coś się dzieje. Kiba i reszta banda zaczęli przed czymś uciekać. Chłopak odwrócił się w tamtym kierunku i dostrzegł Kakashiego, który żwawym krokiem zbliżał się do nich.
Sasuke zbierając siły, podniósł się do siadu, chwycił kule i zaczął powoli wstawać. Tego mu jeszcze brakowało, żeby Hatake postanowił go teraz wysłać na pogotowie. Niedoczekanie, poradzi sobie sam i postara się sprawiać jak najlepsze wrażenie.
Po raz kolejny zerknął na stojącego tuż obok niego blondyna. Teraz już był pewien, że chłopak nic wcześniej nie wiedział. Dlatego był dla niego miły, dlatego zapewnił mu dobrą ocenę z matematyki, dlatego nie patrzył na niego tak, jak inni. Teraz jednak jego spojrzenie zmieniło się. Było puste. Jego zazwyczaj jasnoniebieskie oczy, teraz przybrały barwę granatu.
– Nie gap się tak, tylko spierdalaj stąd!
Uchiha poczuł narastającą irytację. Nienawidził, kiedy ludzie tak na niego patrzyli, zwyczajnie nie potrafił tego znieść.
– Ale…
– Odpierdol się ode mnie! Nie słyszałeś?!
Uzumaki jeszcze chwilę wpatrywał się pustym wzrokiem w trzęsącego się bruneta, po czym bez słowa skierował się w kierunku bramy.

4 komentarze:

  1. Historia strasznie mi się podoba. Nie jest banalna. Do tego technicznie dobrze pisana. Nic tylko czekać na resztę:) Choć byłoby przykro jakby na kolejną część trzeba było czekać 2 miesiące.
    Pozdrawiam eQ.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ty cudownie piszesz! Uwielbiam cię i twoje pomysły!
    Zwykle nie przepadam na historiami które dzieją się w takim bardziej naszym świecie niż tym z anime, ale jak tu u ciebie nie zrobić wyjątku? Nie mam słów po prostu, cholernie mi się to podobało! Jestem ciekawa co teraz zrobi Naruto, kiedy wszystkiego się dowiedział? I jak jest na prawdę, bo podejrzewam, że w tym wszystkim jest jakiś haczyk. Zazdroszczę ci talentu, na prawdę. :3
    Obowiązkowo proszę mnie powiadamiać o nowych notkach na moim blogu w zakładce spam : sasuke-i-erin.blog.pl ! :3
    Pozdrawiam i życzę dużo weny i czasu na pisanie. Czekam na kolejny rozdział. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Twój blog został pomyślnie dodany do spisu :)

    Pozdrawiam :
    Eta-chan

    swiat-blogow-narutomania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń