Witam!
No i jestem, tak, jak obiecałam. Sesja zdana, więc wrzesień mam wolny, a to już jakiś sukces. Oceny też nie najgorsze, choć moje ambicje sięgały nieco wyżej, ale nieważne. Bardzo ciężko było mi nagle wrócić do pisania, więc proszę o wyrozumiałość :-) powoli jednak rozkręcam się na nowo i jeśli wena dopisze, to może nawet nie będziecie musieli tak długo czekać na kolejny rozdział ;-)
Zapraszam!
__________________________________________________________
Sasuke dopiero
teraz tak naprawdę zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo się zmienił przez te
kilka lat. Kiedyś rozmowa z tym mężczyzną potrafiła przynieść mu ulgę.
Charakter ich spotkań został dostosowany w taki sposób, że młody Uchiha zazwyczaj
po bywał w lepszym nastroju. Czasem brało go na refleksje i musiał jeszcze raz
przemyśleć sobie co poniektóre kwestie, innym razem rozmowa tak koiła jego
nerwy, że do końca dnia nie myślał już o niczym przykrym. Cóż więc się z nim
stało, że tym razem poczuł tylko większy ból? Nie zamierzał sam siebie
okłamywać, mężczyzna rozmawiał z nim z grubsza tak, jak wówczas. Nie było mowy
o pomyłce, on po prostu się zmienił.
W głowie
kłębiło mu się tyle myśli, że nie potrafił się skupić na żadnej konkretnej.
Czemu wcześniej nie zdał sobie sprawy z tego, kim się stał? Czyżby za bardzo
przez te lata wyolbrzymiał swój ból i za bardzo skupiał się na przeszłości
zapominając o tym, że żyje się tu i teraz? Choć w głębi siebie wiedział, że
właśnie taka jest prawda, jakoś nie potrafił dopuścić do siebie tej myśli.
Sięgając do wspomnień jakoś nie uważał, by zachowywał się przez cały ten czas
przesadnie. Wręcz przeciwnie, przecież jeszcze ostatnio był w znacznie lepszej
kondycji psychicznej. Choć ponure myśli raczej go nie opuszczały, to z reguły
lepiej sypiał, a jego teksty nie brzmiały tak żałośnie smutno. Do tej pory po
prostu w miarę normalnie żył.
Westchnął
zdając sobie sprawę, że znowu próbuje sam siebie oszukać. Przecież doskonale
wiedział, że głęboko w nim nastąpiła z pozoru niezauważalna, lecz drastyczna
zmiana. Teraz pozostało mu tylko ustalić, co konkretnie i kiedy w nim pękło. Co
uległo zmianie i jak bardzo różni się od tego Sasuke, którym był kiedyś. Wiedział
już nawet, jak to sprawdzić.
Kiedy już zupa
zaczynała kipieć, Sasuke nałożył sobie sporą jej ilość do talerza. Mimo, że nie
czuł za bardzo głodu, wiedział, że musi jeść. Choć planował wyruszać
natychmiast, w końcu, pierwszy raz od dawna, postanowił kierować się rozumem.
Choć dni bywały krótkie, a ściemniało się dosyć szybko, w stanie, w jakim się
obecnie znajdował i tak nie miał szans na dokonanie na miejscu jakichś
większych porządków, pośpiech był więc zbędny. Po posiłku wyszykował się niespiesznie,
po czym opuścił mieszkanie. Przy wyjściu zakodował sobie jeszcze, by wracając
zajrzeć do piwnicy, gdyż bardzo prawdopodobne, że to właśnie tam wylądowały te
wszystkie szpargały.
Na dworze było
całkiem przyjemnie w porównaniu z kilkoma ostatnimi dniami. Sasuke nie porzucił
jednak myśli, by na miejsce udać się autobusem. Jeśli już którąś stronę miał
pokonać piechotą, to zdecydowanie wolał by padło na drogę powrotną.
***
– Ooo,
wybierasz się gdzieś?
– Muszę
jeszcze coś załatwić.
– Podrzuciłbyś
mnie kawałek?
– Dobra, to
zbieraj się, bo trochę mi się śpieszy.
Naruto machnął
głową na znak, że rozumie i pognał z powrotem do swojego pokoju. Narzucił na
siebie to, co wpadło mu w ręce, spakował torbę i pognał za Iruką do samochodu.
– Jaką w ogóle
masz pewność, w którą jadę stronę, hm? – spytał mężczyzna, zapinając pasy i
podkręcając nieco ogrzewanie w aucie.
– Co…? A nie,
to nieważne. To mi akurat bez różnicy – odpowiedział beznamiętnie, rzucając
torbę na tylne siedzenie.
– Naruto, czy
coś się stało?
Blondyn
spojrzał na Irukę i siląc się na uśmiech, podrapał się po karku. Przez dobrą
chwilę zastanawiał się, co powinien powiedzieć. Nie zamierzał kłamać, ale nie
chciał też wdawać się w zbędną dyskusję dotyczącą jego postępowania.
Przemilczenie również nie wchodziło w grę, a więc Naruto miał mały dylemat. Nie
pomagał mu również fakt, że nie należał do ludzi, którym dobieranie
odpowiednich słów przychodziło z łatwością. Nie, prędzej już Uzumaki coś
palnie, niż wymyśli dyplomatyczną odpowiedź.
– Wiesz jak to
jest… - zaczął nie będąc jednak pewien, co właściwie zamierza powiedzieć. – Czeka
mnie trudna rozmowa. – Wzruszył lekko ramionami.
– Jaki to ma
związek z tym, że zupełnie obojętne ci, w którą stronę jadę?
Naruto
dziękował w myślach, że Iruka zajęty prowadzeniem, całkowicie skupiony na
drodze, nie spojrzał w jego kierunku. Chłopak nie miał w zwyczaju rumienić się,
zwłaszcza tak soczyście, zdarzało mu się to jednak, kiedy zaczynał coś kręcić.
– To
skomplikowane – odburknął tylko, niemal przyklejając się twarzą do szyby po
stronie pasażera.
Nie trwał to
jednak zbyt długo. W końcu znudzony widokami zza okna, sięgnął na tylne
siedzenie po swoją torbę, z której jednym sprawnym ruchem wyciągnął teczkę.
Ciesząc się z tego, że Iruka jak zwykle całą swoją uwagę poświęcił na
obserwowanie drogi prowadząc w pełnym skupieniu, wyciągnął plik kartek, szybko
odnajdując stronę, na której skończył.
I czasem złość ta rozchodziła się po całym
ciele, a on nie potrafił tego zatrzymać. Ręce mu drżały, żołądek z nieznanych
powodów podchodził niemal do gardła. Chodził wówczas w tę i we w tę, starając
się nie stracić kontaktu z rzeczywistością. Kiedy jednak popadał w szał, darł
się na całe gardło, dopóki nie zabrakło mu tchu. Wykrzykiwał wszystko to, co
siedziało mu na sercu. Nie martwił się doborem słów, one same płynęły, czasem
wręcz nieproszone. Po wszystkim dosłownie opadał z sił. Nogi uginały się pod
ciężarem szczupłego ciała, sprowadzając je na dół. Bywało też, że mdlał z
nadmiernego wysiłku. Nigdy jednak nie udało mu się ustalić, czemu organizm reagował
w ten sposób. Histeria, w którą popadał nie trwała bowiem długo. Mimo to jego
ciało błyskawicznie traciło energię, jakby ten nagły przypływ wylewności
odbierał mu siły do życia. Jak gdyby szczerość wiązała się z karą śmierci. Za
każdym razem, gdy bez sił spoczywał na twardej podłodze, przysięgał sobie, że
to był ostatni raz. Modlił się, by udało mu się wygrać ze słabością. Jednakże
po każdym kolejnym ataku, coraz mocniej nienawidził samego siebie. Drwił,
wiedząc, że do niczego go to nie zaprowadzi. Jakże można walczyć z winą, którą
sami sobie zarzucamy? Jak poradzić sobie z oskarżeniami? Nie potrafił jednak
zadać sobie tych pytań. Wiedział bowiem jedno – w walce z samym sobą odpieranie
ataków i podpieranie sensownymi argumentami nie miało sensu. Bliźniego można
przekonać do własnych racji gdy samemu nie do końca jest się ich pewnym, siebie
nie.
Lęk ogarnął jego umysł, starając się przejąć
kontrolę nad zmysłami. Te od dobrej chwili obumierały powoli. Tak, wiedział to,
choć brakowało mu w tej pustej przestrzeni zegarka, który mógłby wybijać jakiś
znany mu rytm. Nagle pojęcie czasu zyskało na niesamowitości. Nigdy nie
spodziewał się, że coś tak dobrze mu znanego, co towarzyszyło mu przez całe
życie, nagle stanie się zupełnie obce. Obce i nieznane, a co nieznane,
zazwyczaj traktowało się z nieufnością. Faktycznie, on już przestał wierzyć
upływowi czasu. I choć od dawna nie potrafił zaufać swojemu ciału, chwilowo nic
innego mu nie pozostawało. Wsłuchiwał się w rytm wybijany przez powoli gasnące
serce, czekając na koniec.
Blondyn
przeczesał ręką gęstą czuprynę, po czym głośnio wypuszczając powietrze, wcisnął
plik kartek z powrotem do teczki. Następnie pustym wzrokiem wyjrzał przez okno,
oceniając, w którym mniej więcej znajdują się miejscu. I choć nie miał pojęcia,
dokąd Iruka się udaje, sam też jeszcze nie był pewien, jaki ma plan.
Spoglądając ponownie na trzymaną w dłoni teczkę, ostatkiem sił powstrzymywał
się, by nie cisnąć ją na tylne siedzenia. Zaczął również wątpić w to, co
postanowił w związku z autorem tego tekstu. Sasuke przeskakiwał w swoim dziele
z tematu na temat i choć robił to sprawnie, Uzumaki przestał rozumieć, o czym
właściwie czyta. Uchiha włożył również w swoją pracę bardzo wiele uczuć, które
robiły z czytelnikiem, co tylko chciały. Naruto nie potrafił pogodzić się z
faktem, że za każdym razem bardzo poruszają go te nic nie znaczące słowa. Tak,
co do tego blondyn zdania nie zmienił. Cały ten tekst był jednym wielkim
stekiem bzdur. Mimo to serce biło mu mocniej, gdy przeskakiwał na każdą kolejną
linijkę, a po jakimś czasie tłukło się w piersi na tyle mocno, że musiał
przerwać. Czuł, jak gdyby miałoby mu ono wyskoczyć, jakby się zakochał. Myśl ta nawet lekko go
bawiła i za każdym razem nieco poprawiała humor, dzięki czemu i jego ciało szybciej
wracało do normalności.
– To gdzie cię
wysadzić? – Rozmyślania blondyna przerwał cichy głos kierowcy. – Ja już prawie
jestem na miejscu, chyba rozumiesz.
– A w sumie,
to może być tutaj.
Iruka skinął
głową i zjechał na pobliski parking mieszczący się koło supermarketu. Uzumaki
niespiesznie wpakował teczkę z powrotem do torby, odpiął pas i czekał aż
samochód stanie. Jednak kiedy już się to stało, jeszcze chwilę siedział i wpatrywał
się w przednią szybę.
– Dzięki za
podwózkę i… nie jestem pewien, o której dziś wrócę.
Umino
westchnął, opierając się o zagłówek. Przez chwilę panowała między nimi cisza.
– Zaufam ci,
ale postaraj się nie wpakować w jakieś kłopoty, dobrze?
Naruto skinął
głową w odpowiedzi, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. Poczekał, aż
mężczyzna odpowie mu tym samym, po czym wysiadł z samochodu.
***
Zaczęło lekko
prószyć, jednak miejsce takie jak to, nawet przyozdobione płatkami śniegu, nie
zaczynało wyglądać magicznie. Już prędzej pogrążało się w jeszcze większym
smutku. Sasuke automatycznie na myśl przyszła opowieść o dziewczynce z
zapałkami, którą niegdyś czytał mu starszy brat. Szczerze mówiąc chłopak nawet
nie zdziwiłby się, gdyby jakimś cudem ją tutaj spotkał. Nie musiało minąć
jednak zbyt wiele czasu, by zdał sobie sprawę, że się mylił. Dziś to chyba on
był tą dziewczynką, tak przynajmniej wnioskował po minach mijających go ludzi. Doskonale
zdawał sobie sprawę z tego, że nie wyglądał najlepiej. Nie dość, że cały
poobijany, to jeszcze ta nieszczęsna noga. Ludzie, których napotykał, rzucali
mu spłoszone lub smutne spojrzenia. Niektórzy z daleka schodzili mu z drogi,
jak gdyby brunet przynosił nieszczęście. Sasuke stawał się coraz bardziej
poirytowany i z ulgą przyjął fakt, że w uliczce, w którą właśnie skręcił, nie
było nikogo. Ludzie zdawali się nad nim litować, ale zapewne gdyby przysiadł
między dwoma nagrobkami i próbował ogrzać się za pomocą pudełka zapałek, które
nawiasem miał w kieszeni spodni, nikt nie odważyłby się wyciągnąć do niego
pomocnej dłoni. Tak, dlatego właśnie należało liczyć tylko na siebie.
Uchiha
uśmiechnął się lekko wyobrażając sobie siebie, jako dziewczynkę z zapałkami,
choć wizja ta wcale nie wydawała mu się zabawna, raczej ponura. Nie brakowało
mu jedzenia, dachu nad głową, ale mentalnie czuł się trochę jak to nieszczęsne
dziecko, któremu przyszło zamarznąć na mrozie. Jego serce już nawet samo powoli
zamieniało się w bryłę lodu.
Zatrzymał się, spoglądając na nagrobek,
któremu przydałoby się czyszczenie, czego jednak Sasuke nie był w stanie dziś
uczynić. Obiecał sobie jednak, że gdy tylko wróci do formy, pozbędzie się tej
nieprzyzwoitej już warstewki kurzu. Póki co, zajął się wymianą kwiatów na
świeże i zapaleniem kadzidła. Żadna modlitwa jednak nie cisnęła mu się na usta.
Ciemne oczy przesuwały się po wyrytych na nagrobku imionach, na dłużej
zatrzymując się na tym, należącym do jego brata. Dla Itachiego powinien to
zrobić, jednak jaki sens mają wymuszone modły? Zmarłym i tak nic to nie pomoże.
Kiedy kadzidło
przygasło, Uchiha bez mrugnięcia okiem odwrócił się i strzepując śnieg z
kurtki, ruszył z powrotem w stronę głównej alejki. Wydawało mu się, że w ciągu
tej chwili na dworze zrobiło się znacznie chłodniej. Ciemność, która zdążyła w
tym czasie na dobre zapanować specjalnie mu nie przeszkadzała, mróz ściskający
policzki już bardziej. W powietrzu unosiła się głucha cisza, przerywana jedynie
chłodnymi powiewami wiatru i chrzęszczeniem śniegu przy każdym kroku. Sasuke,
wpatrując się w ruch swoich stóp, zdawał się nie myśleć o niczym. Pierwszy raz
od dawna, w jego głowie zapanowała pustka, której nie potrafił obecnie
wypełnić. Człowiek bardzo często zastanawia się, jak to jest o niczym nie
myśleć. Czy w ogóle możliwe jest wyczerpanie wszelkich tematów, które wcześniej
chodziły nam po głowie?
Sasuke czuł
się zadziwiająco spokojnie. W ułamku sekundy przypomniał sobie, co wyrabiał na
tym cmentarzu zaledwie rok temu. Nie był już dzieckiem i nie zanosił się
histerycznym płaczem, nie będąc w stanie się oderwać od nagrobka jak bywało
niegdyś, jeszcze podczas życia jego dziadków, jednakże w ciągu ostatnich 3 lat,
każdej wizycie towarzyszył szereg retrospekcji, nad którymi Sasuke nie był w
stanie zapanować. Poruszał się automatycznie, gdyż jego myśli ciągle zaprzątały
jakieś obrazy. Itachi uczący go wiązać buty, porównujący sznurówki do zajęczych
uszu, Itachi robiący mu wymyślne kanapki, przypominające uśmiechnięte buzie,
domki, zwierzątka, Itachi, który często dzielił się z nim swoimi
spostrzeżeniami i najskrytszymi sekretami. Przytomność odzyskiwał dopiero po
opuszczeniu terenu cmentarza, niejednokrotnie zaniepokojony, że niczego nie
pamięta z dopiero co odbytej wizyty.
Rzadko kiedy
we wspomnieniach Sasuke pojawiali się rodzice. Kiedy był mały, nigdy nie
potrafił zrozumieć, dlaczego odnoszą się w stosunku do niego tak chłodno. Teraz
rzekłby po prostu, że go nie kochali. Tego oczywiście Sasuke nie mógł być
pewien, gdyż wszystkie te wspomnienia były zamglone, a zapewne również po takim
czasie przeinaczone, ale nie potrafił znaleźć lepszego wytłumaczenia. Z tego,
co pamiętał, Itachiego nie traktowali z taką rezerwą. Sasuke nie miał jednak
nigdy o to żalu, a teraz nie było już czego roztrząsać.
Chłopak
opatulił się cieplej szalikiem, rozkoszując się poniekąd faktem, że o tej porze
najwyraźniej na cmentarzu nikogo już nie było. Skoro tym razem obrazy nie
nawiedzały go same, próbował przywołać w myślach jakieś przyjemne wspomnienie,
wszystko okazywało się jednak bardzo zamglone.
***
Sasuke z ulgą
przyjął fakt, że dotarł już prawie na miejsce. Zauważył oczywiście, że jego
kondycja powoli wraca do normy, a mięśnie rąk nie męczą się tak bardzo jak
wcześniej, a jednak podróż powrotna była długa i zajęła mu naprawdę sporo
czasu. Dłonie powoli skostniały mu w rękawiczkach, a spodnie pod wpływem nieustannie
padającego śniegu stawały się już nieco wilgotne. Poczuł ulgę, kiedy rozpoznał
podwórko przed swoim blokiem. Żeby jeszcze skrócić sobie drogę, postanowił
przejść placem zabaw, zamiast chodnikiem. Zazwyczaj korzystał z tego rozwiązania
w ciągu dnia, kiedy dostrzegał któregoś z upierdliwych sąsiadów, którzy byli
zainteresowani jego życiem bardziej, niż by wypadało. Ludzi tych nie zrażało
nawet, gdy chłopak przestawał być uprzejmy, wyraźnie zaznaczając, że to jego
życie i nie powinno ich to obchodzić.
Tym razem na
dworze nie było nikogo. Ciszę przerywały tylko przejeżdżające ulicą samochody.
Poza tym nigdzie w oddali nie było słychać żadnych głosów, wieczór niemal
idealny. Sasuke uważnie przypatrywał się swoim stopom, mijając piaskownicę i
kilka drabinek. Wzrok podniósł dopiero, kiedy usłyszał ciche przystępowanie z
nogi na nogę po świeżym śniegu.
– Czego tu
chcesz?
– Porozmawiać
– odrzekł lekko zachrypnięty głos.
Sylwetka
opierającego się o wysoką zjeżdżalnię w cieniu latarni nie była zbyt wyraźna,
mimo to Sasuke rozpoznał ją bez problemu. Chłopak podszedł do Uchihy, starając
się nie skrzywić na widok wrogości wymalowanej na jego twarzy.
– Ile razy mam
ci powtarzać, żebyś spierdalał?
Wyraz twarzy
Uzumakiego nie zmienił się, mimo że Sasuke wyraźnie zmierzał do konfrontacji.
Naruto ostatkiem silnej woli powstrzymywał się, by nie wybuchnąć i nie zacząć
wrzeszczeć. Bądź, co bądź do najspokojniejszych ludzi nie należał. Szybko
tracił cierpliwość i średnio nadawał się do takich dyplomatycznych akcji. Jednak
tym razem jeśli nie on, to kto?
Uzumaki przez
chwilę obmyślał strategię, doskonale jednak zdając sobie sprawę z tego, że
nigdy nie był w tym dobry. Chwilę zastanawiał się, jak powinien się właściwie
zachować, żeby nie palnąć czegoś wyjątkowo głupiego. W końcu postawił na
stanowczą improwizację.
– Dobra,
słuchaj. Chcesz czy nie chcesz, będziesz musiał w końcu ze mną porozmawiać o… -
Naruto przerwał, po czym sięgnął do torby po teczkę. – Tym.
Sasuke przez
chwilę przyglądał się skoroszytowi, którym wymachiwał chłopak, po czym spojrzał
mu w oczy.
– Skąd to
masz?
– Nie ukradłem
ci tego, jeśli o to chodzi. Znalazłem to kilka dni temu w autobusie. Na
początku nie miałem pojęcia, że należy do ciebie. Dopiero niedawno skojarzyłem,
że znam ten charakter pisma.
Sasuke poczuł,
jak robi mu się gorąco. Nagle szalik i zimowa kurtka przystały być mu
potrzebne. Serce zaczęło bić mu mocniej na myśl, że ma aż takiego pecha. Dlaczego
Uzumaki musiał przeczytać akurat to? Wiedział, że chłopak mówi prawdę. Pamiętał
swoją podróż autobusem i po głębszym zastanowieniu, faktycznie chyba właśnie
wtedy po raz ostatni widział tę teczkę. Tylko dlaczego nie potrafił przypomnieć
sobie o tym wcześniej? Miał ochotę głośno westchnąć na myśl, że jego umysł
celowo wyparł tę informację z pamięci, by mieć tylko podłoże do ułożenia
jakiejś kolejnej teorii spiskowej. Zresztą, nie było się w sumie czemu dziwić.
–
Przeczytałeś?
– Próbowałem…
trochę. – Naruto skrzywił się, otwierając teczkę i zaglądając do środka. – Nie
dałem rady dobrnąć do końca. To jest… bardzo przykre, co piszesz.
Z każdym
kolejnym słowem twarz Uchihy stawała się coraz bardziej bez wyrazu. Usta
zwęziły się w wąską kreskę, poza tym chłopak zaprzestał mrugania, co nie
umknęło uwadze blondyna.
– Oddaję. –
Chłopak wyciągnął dłoń trzymającą teczkę w stronę Sasuke, nie przerywając
kontaktu wzrokowego.
Uchiha już po
krótkiej chwili trzymał ją w swojej, wciąż nieufnie wpatrując się w kolegę.
Najchętniej wyjąłby plik kartek od razu i zaczął liczyć, czy przypadkiem
jakiejś nie brakuje, jednak nie miało to za wiele sensu. Kontakt wzrokowy urwał
się dopiero, gdy pod wpływem mocniejszego wiatru ciemne włosy na chwilę
przysłoniły mu twarz.
– Jaką mam
pewność, że nie zrobiłeś miliona kopii i nie rozwiesiłeś tego już w całej
szkole?
– Nie masz. –
Chłopak uśmiechnął się lekko. – Możesz mi tylko zaufać.
Brunet
prychnął, chwytając teczkę pod pachę i starając się wyminąć chłopaka. Naruto
nie odsunął się jednak nawet na krok, wciąż wpatrując się w niego tymi swoimi
błękitnymi oczyma. Znajdowała się w nich aktualnie taka gama najróżniejszych
uczuć, że Sasuke nawet był gotów przez chwilę mu uwierzyć. Nie było w nich
bowiem pogardy ani nienawiści, nie na pierwszy rzut oka. Szybko jednak Uchiha
skarcił się za takie myślenie. Nikt normalny nie odczytuje intencji patrząc w
oczy. Kiedy już zdołał wyminąć chłopaka i oddalić się na pewną odległość,
ponownie dosłyszał jego głos.
– Nikomu nigdy
nie życzyłem, by był aż tak samotny, nawet najgorszemu wrogowi. Wielu ludzi ma
ochotę odciąć się od reszty świata, bo wydaje im się, że pragną samotności, ale
nie zdają sobie sprawy z tego, jak wielkie jest to przekleństwo. Człowiek nie
mający stałego kontaktu z drugim człowiekiem przestaje nim być, przestaje być
ludzki. Chyba nie tego chcesz, prawda?
Sasuke zacisnął
mocniej pięści.
– Przecież ja
to wiem, nie zapominaj, że co nieco tam jednak przeczytałem. Dramatyzujesz i
użalasz się nad sobą, a kiedy pojawia się okazja by coś zmienić, uciekasz.
Czego pragniesz, Sasuke?
– Skoro
przeczytałeś to i owo, to wiesz również, że nie raz próbowałem się uwolnić od
tego piekła. – Głos, który dochodził z jego własnych ust, zadawał się być tak
przepełniony jadem, że Uchiha ledwo był w stanie go rozpoznać. – Nie pieprz, bo
po przeczytaniu paru stron i tak gówno o mnie wiesz.
Chłopak
przyspieszył kroku, zły na siebie, że w ogóle zareagował. Nie poszło mu jednak
tak łatwo, gdyż po kilku kolejnych dopadł go Uzumaki, wyprzedzając i ponownie
zastępując drogę.
– Ciut więcej,
niż tylko parę stron, ale masz rację, ledwie liznąłem tego tekstu. Wolę nieco
weselsze historyjki. – Blondyn zrobił krok w przód, niemal zderzając się z
Uchihą. – A teraz ty mnie posłuchaj. Ja może nie wiem nic o tobie, ale wydaje
mi się, że ty o sobie również. Sam siebie oszukujesz. Przez cały czas piszesz
tylko „on” i „on”. Ani razu nie padło „ja”, chociaż to swoje uczucia
przelewałeś na papier, nie czyjeś. Dlaczego więc „on”?
Sasuke przez
chwilę wpatrywał się w twarz blondyna, która, rzekłby, zdradzała determinację.
Wszystko to jednak pozostawało w jego sferze domysłów na podstawie ludzkich
odruchów.
– Nie milcz,
tylko ze mną porozmawiaj. – Blondyn jęknął cicho, na chwilę tracąc wcześniejszą
pewność siebie. – Pamiętasz co powiedziałeś mi wtedy, u ciebie kiedy jak gdyby
nigdy nic piliśmy herbatę? Zadałem ci wtedy pytanie, a ty udzieliłeś mi bardzo
interesującej odpowiedzi. Pamiętasz jak ona brzmiała? To spójrz teraz na mnie i
zastanów się, co ja właśnie robię.
Spojrzenie
Uzumakiego prześlizgiwało się po twarzy Sasuke, doszukując się jakiejkolwiek
reakcji na swoje słowa. Z każdym kolejnym wypowiedzianym zdaniem angażował się
w to wszystko coraz bardziej i trudniej było mu to ukryć.
Uchiha czuł
przyspieszone bicie serca, ręce pocące się w rękawiczkach. Być może nigdy nie
powinien ulegać i mu tego mówić. Po raz kolejny zawiódł sam siebie, nie
potrafiąc dobrze ukryć własnych słabości, choć zdawało mu się, że wcześniej
nigdy nie miał z tym problemu. To Naruto tak na niego działał. Doprowadził do
tego, że Uchiha sam sobie jeszcze dołożył kłopotów.
– Pamiętam –
rzekł. – I nic z tego nie wynika. Zapomnij o tym i daj mi spokój.
– No patrz,
potrafisz czasem obejść się bez przekleństw.
Uzumaki nie
potrafił zatrzymać dla siebie tej uwagi, choć doskonale wiedział, że nie
polepszy ona sytuacji. Sasuke skrzywił się lekko, po czym wymijając go ruszył
ponownie przed siebie. Tym razem blondyn nie próbował go zatrzymać.
Kłaniam się, wirtualnie.
OdpowiedzUsuńHmm, mam ochotę Cię udusić, choć wiem, że pisanie dialogów jest dla Ciebie wyzwaniem. Z drugiej jednak strony domyślam się, że tak mało rozwinięta rozmowa między chłopakami będzie prowodyrem następnych wydarzeń. No cóż, wyobrażałam sobie to inaczej.
Czepiając się samego tekstu, chcę powiedzieć, że znów są niepotrzebne powtórzenia, a w drugiej wypowiedzi Sasuke powinno być raczej "powtarzać", a tak przynajmniej mi się wydaje. Błędy składniowe też są i interpunkcyjne, ale nie mą rolą jest ich wymienianie. Uświadamiam Cię tylko.
No, to przejdźmy do pozytywów, które jak zwykle są i to niepodważalnie. Czytało się na przemian lekko i ciężko, co w Twoich tekstach uwielbiam. Jestem zadowolona, jako, że wkleiłaś w ten rozdział kolejny kawałek książki Sasuke. I choć wiem, że to piszesz Ty, nie on, to wychodzi Ci to naprawdę prawdziwie. Wiele razy już Ci to pisałam. Jego, a zarazem Twoje rozmyślania na temat samotności są bardzo realne. Bardzo, Przesadzone względem postaci? Być może, choć podejrzewam, że takie myśli ma co drugi samotny człowiek.
Przyczepię się znów dialogu. Był dobry, choć brakuje mi tu tego czegoś. Sasuke wydał mi się taki... cholernie zrezygnowany. to pierwsze skojarzenie, jakie ciśnie mi się na usta. A Naruto z kolei za szybko odpuścił. Czuję niedosyt.
Tekst dobry, jak zawsze. Z małymi niedociągnięciami, co nie jest dziwne, skoro od tak dawna nie pisałaś. Cieszę się, że się zmotywowałaś.
A tak odbiegając, gratuluję zaliczenia! ;) Naprawdę się o to martwiłam, cholera. Ambicje schowaj w kieszeń i ciesz się tym, co masz, bo mogło być gorzej ;D .Przepraszam za brak maila, wytłumaczenia nie mam. Czasem moja aspołeczność i lenistwo mnie przeraża. ;p .
I.S.
Nie mam w zwyczaju odpisywać na komentarze, ale zrobię wyjątek. Nie chcę za wiele zdradzać, ale rozmowa jeszcze jakaś będzie, nawet niejedna ;-). Co za dużo, to nie zdrowo, Naruto odpuścił, bo za wiele by mu się już wyciągnąć z Uchihy nie udało, a Sasuke... nie wiedziałam, że wyszedł mi taki "zrezygnowany", ale to w sumie nawet lepiej, powody miał. Ogólnie przyjmuję to jako komplement :P
UsuńSzczerze przyznam, że ten tekst Sasuke pisałam osiemset razy, bo zupełnie nie mogłam się wczuć. Cieszę się, że się podoba, bo ja jestem z niego raczej niezadowolona. Odkąd piszę tę historię sama zmieniłam się na tyle, że momentami prowadzenie dalej tej historii sprawia mi ogromne problemy. Wyjątkiem są opisy o niczym - to wciąż tworzy mi się z lekkością.
Błędy... cóż... heh, no poprawi się. Wyłapywało mi się je trudniej, niż zazwyczaj, więc jak widać trochę mi ich umknęło. Na razie się za to nie zabieram, bo tekst znam na tyle dobrze, że będzie to zwykłe czytanie z pamięci, co nie ma za wiele sensu. Za jakiś czas na pewno jednak do tego wrócę.
Dziękuję za komentarz :-) coś tutaj pusto jakoś... Miałam nawet coś nowego opublikować, ale przy takiej frekwencji - nie :P potrzymam to sobie jeszcze na dysku, a co!
Oż Ty..... Jak długo zamierzasz trzymać na dysku, co? O, teraz to się zdenerwowałam. Ja chcę już.
UsuńA tam, wrócą. Przypomną sobie o Twoim blogu, ale czasem potrzeba trochę czasu na zaskok ;D. Ja mam przecież to samo ;p. Pisz, moja droga, pisz.
Nie jest bez sensu, a mnie bardzo cieszy, że się pojawił :D
OdpowiedzUsuńBardzo by mnie zdziwiło, gdybyś pamiętała co powiedział, bo tego w żadnym rozdziale nie było ;-) lubię irytować czytelników :D ale prędzej czy później zdradzę, cóż to było.
Twojego bloga znalazłam przez przypadek w spisie blogów o Naruto i miło zaskoczył mnie fakt, że opisuje on yaoi. Dawno już nie czytałam żadnego ff w tym wydaniu, dlatego też, mimo że to jest opowiadanie, skusiłam się je przeczytać. Miło jest wrócić do czegoś, co się kiedyś robiło wręcz nałogowo i aż żałuję, że nie mam już teraz zbyt dużo czasu na własną twórczość. Cholernie miło jest przeczytać tak dobre opowiadanie, mimo że o wiele bardziej wolę krótsze prace.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Sasuke i to on był moją pierwszą ulubioną postacią, jeśli chodzi o te anime. Później już na tym najwyższym miejscu pojawił się Itachi, a tuż za nim cała reszta z Akatsuki. Po prostu kocham te mroczne, wręcz tajemnicze charaktery, a Sasuke w Twoim opowiadaniu bardzo mi odpowiada. W dodatku ten motyw z cmentarzem, jego opowiadanie... kocham, naprawdę.
Twój styl... cholernie przyjemnie się czyta i już nie potrafię się doczekać kolejnego rozdziału. Błagam, pisz, bo się zakochałam. Bloga już obserwuję, więc z niecierpliwością będę czekać na dalsze części.
Pozdrawiam i życzę duuuużo weny i chęci do pisania.
Blackey.
Witam,
OdpowiedzUsuńjak ja się bardzo cieszę z tego rozdziału.. Sasuke odzyskał swoją teczkę... w zasadzie to chyba już o niej zapomniał...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Fantastycznie piszesz. Całe opowiadanie pochłonęłam w 2 dni (w końcu też trzeba spać ;) - w innym wypadku pewnie wyrobiła się w 1 dzień) Muszę przyznać, że to opowiadanko jest wspaniałe nie tylko dzięki stylowi pisania czy kreacji bohaterów. Dużą jego zaletą jest fabuła (tak rzadko spotykana w tekstach yaoi). Wciąga ona czytelnika, ktory chce poznać jej dalczy ciąg, który wciąż czuje jej niedosyt. Ponadto mało w ktorym tekście główni bohaterowie historii zbytnio się do siebie nie zbliżają mimo, że jest to już 11 rozdział (chodzi mi o to, że nie mają nawet kosmatych myśli o sb, ani nic w tym stylu- nie wliczam tu fragmentu powieści, którą napisal pod wpływem chwili Sasu). Nie uważam tego za wadę, wrecz przeciwnie. Sądzę, że taki zabieg dodaje smaczku temu opowiadanku oraz dodaje mu realizmu. W końcu nie tak łatwo dotrzeć do Uchihy, a co dopiero zaprzyjaźnić się z nim... o czymś wiecej niż kolezenstwo czy miłość graniczy z cudem prawie.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejną część. Mam nadzieję, że szybko ja dodasz. Pokladam wiarę także w to, że doprowadzisz do końca to opowiadanko i nie porzucisz go w pewnym momencie ( jest za dobre by spotkał je taki los jak porzucenie czy zawieszenie). Pozdrawiam i życzę dużo weny i czasu na misanie. Ania
Sorka maly błąd przy końcu komentarza. Chodziło mi oczywiście o pisanie :)
UsuńTo yaoi jest takie... inne. Jest w nim więcej przemyśleń i filozofowania. Z jednej strony to dobrze bo jest głębsza, z drugiej jednak cholernie trudno się to czyta. Przez to że jest względnie mało dialogów praca bywa czasem mało dynamiczna, ale masz naprawdę piękny styl pisania, oby tak dalej! Pozdrawiam i weny życzę ;)
OdpowiedzUsuń