Witam!
Moja obecność tutaj świadczy o tym, że sesja dobiegła końca. Czy mam się jednak czym pochwalić? Może jedynie, że przeszłam na kolejny semestr, hura!
Jako, że na każdym kroku podkreślam, jak bardzo nie lubię krótkich form, sama postanowiłam zafundować wam kolejną jednopartówkę. O dziwo jednak, z tego tekstu jestem nawet zadowolona! Mimo to proszę się jednak na nie wiadomo co nie nastawiać :-)
Na koniec jeszcze jedna sprawa. Tym razem nikogo nie powiadamiam, bo zwyczajnie pogubiłam się już w tym, kogo i gdzie. Długa lista to nie była, a jednak problemy się pojawiły. Proszę więc wszystkich zainteresowanych o pozostawienie komentarza w specjalnie do tego stworzonej zakładce.
Miłego czytania :-)
__________________________________________________________
Kiedy po raz
kolejny rzucił okiem w stronę ogromnej elektronicznej tablicy znajdującej się
centralnie przed nim, upewniając się, że niestety,
ale nic nie uległo w między czasie zmianie, podziękował przynajmniej w myślach
za wygodne siedzenia. Nie bardzo wiedział, do kogo powinien te słowa skierować,
w związku z czym wyobraził sobie pokornego dziadziusia ubranego w szykowny
garnitur z lat sześćdziesiątych. Człowieka lekko przygarbionego, opierającego
się na drewnianej lasce pomalowanej na jasnobeżowy kolor. Dziadziusia wyposażył
w okulary o niesamowicie grubych szkłach, które optycznie powiększały jego
lekko zmęczone starością, choć wciąż zawierające wesołe iskierki, niebieskie
oczy. Starszy pan uśmiechnął się słysząc jego podziękowania, po czym w miarę
możliwości pochylił się lekko, jak gdyby chcąc się ukłonić.
Naruto
uśmiechnął się do swoim myśli, po czym ponownie zerknął w kierunku tablicy. Minęła
zaledwie minuta, a jednak on miał szczerą nadzieję, że dziwnym trafem dopisało
mu szczęście i zmienili w końcu ten przeklęty komunikat. Wystarczyła sekunda,
by przekonał się, że nie. Pech nie chciał go najwyraźniej opuścić w tym
przeklętym mieście, przylegając jak rzep do jego pleców. Nie, Naruto w tej
chwili nie chciał o tym myśleć. Choć miał… naprawdę sporo czasu, co nie trudno
było wywnioskować po informacji dobitnie wyświetlanej tuż przed jego nosem, nie
zamierzał tego znowu przerabiać. Ostatnie półtorej godziny spędził na słuchaniu
muzyki ze swojego przenośnego odtwarzacza, teraz jednak zapragnął rozruszać
nieco kości. I zapewne zrobiłby to, gdyby nie jego zerowa orientacja w terenie.
Nawet gdyby opuścił budynek i szedł cały czas prosto, po czym zawrócił, z całą
pewnością by się zgubił. O nie, on już nie raz to wszystko przerabiał. Ostatnim
razem, gdy mu się to przydarzyło – czyli zaledwie dwa tygodnie temu – obiecał
sobie, że już nigdy więcej nie będzie kusił losu. To niestety nie był jego
żywioł, a fakt, że znajdował się aktualnie w kraju, którego mieszkańcy, w jego
mniemaniu, posługiwali się językiem co najmniej dziwnym, dodatkowo go
zniechęcał. Owszem, miał przy sobie podręczny słowniczek z podstawowymi
zwrotami, jednak ten przerażał go. Ostatnim razem, gdy z niego skorzystał,
skończyło się na spoliczkowaniu i serii mało przyjemnych krzyków, których swoją
drogą nie zrozumiał. Nie, Naruto nie ufał już swojemu małemu tłumaczowi.
Krótkie
ziewnięcie wyrwało go z jego małej krainy wspomnień i rozmyślań, skierowało zaś
w stronę zegarka, który nowiusieńki dumnie prezentował się na jego prawym
nadgarstku. Cóż, godzina nie była najwcześniejsza, a że Uzumaki był niesamowitym
śpiochem, to i każde najmniejsze odstępstwo od normy jego organizm znosił
raczej kiepsko. Och tak, blondyn chętnie by się zdrzemnął, jednak czy było
gdzie? Fakt, lotnisko do zatłoczonych nie należało, a jednak jakoś trudno mu
było namierzyć miejsce, gdzie mógłby spokojnie przekimać. To, na czym aktualnie
spoczywał, choć było dosyć wygodne, niestety z powodu podpórki oddzielającej
każde następne siedzenie, się nie nadawało. Spanie na siedząco również nie
wchodziło w grę, gdyż budził się on za każdym razem, jak tylko głowa zaczynała
lecieć mu w dół. Przeżycie swoją drogą mało przyjemne, bo niestety zbyt często
towarzyszył mu wówczas sen o spadaniu, za którym
jakoś nie przepadał.
Kiedy to po raz
kolejny upewnił się, że jego lot na chwilę obecną został odwołany, postanowił
jednak zrobić sobie krótki spacer, chociażby po budynku, i przy okazji kupić
kawę w jakimś automacie. Najbliższy znajdował się jakieś pięć metrów od niego,
ten więc skreślił, udając, że najzwyczajniej w świecie go tu nie ma.
Zarzucił sobie
swoją pomarańczową torbę na ramię i wstał. Ręce wcisnął w kieszenie luźnych
dżinsów, po czym z uniesioną wysoko głową, ruszył przed siebie. Dość szybko
okazało się, że lotnisko to nie było wcale tak wyludnione, jak mu się z
początku zdawało. Im dalej szedł, tym więcej ludzi napotykał. Im przynajmniej
nie odwołali tak upragnionego lotu. Większość ciemnowłosa, o głowę od niego
niższa, niemal wszyscy poruszający się w sporym pośpiechu. Czy tylko on
cierpiał na taki nadmiar czasu?
Uzumaki z lekką
nieufnością podszedł do automatu z gorącymi napojami. Na szczęście ten nie
przerósł jego możliwości i bez większych problemów zaopatrzył się w kawę z
cukrem i śmietanką. Popijając ciepły napój i rozglądając się wokół, dopiero
dostrzegł to, o czym marzył zaledwie kilka chwil temu. Kanapa, duża i
prawdopodobnie wygodna. Ciemnobrązowe obicie, z daleka wyglądające na skórzane.
Niestety, kanapa nie była pusta.
Zanim Naruto
podszedł do, jak to określił w myślach, intruza, przyjrzał mu się dokładnie,
chcąc się mniej więcej zorientować, z kim właściwie ma do czynienia.
Ciemnowłosy, ciemnooki w ciemnym garniturze, czyli, jak już zdążył zauważyć
Uzumaki – nic nadzwyczajnego. Co drugi tutejszy wpadał właśnie w ten typ. Etap
obserwacji zakończył się więc niezbyt wieloma wyciągniętymi wnioskami.
Prawdopodobnie tubylec, prawdopodobnie pracujący w jakiejś firmie,
prawdopodobnie czeka na swój samolot. Ostatni wniosek tylko utwierdził blondyna
w przekonaniu, że czas spać.
Parę razu
puknął się w czoło, wziął głęboki wdech, po czym z szerokim uśmiechem podszedł
do nieznajomego.
– Hi! Do you
speak English? – spytał, starając się uśmiechnąć jeszcze szerzej, gdy mężczyzna
do tej pory czytający gazetę, spojrzał w jego kierunku. Naruto przez krótką
chwilę czekał na odpowiedź, nie uzyskawszy jej jednak odezwał się ponownie. –
Deutsch? Nein?
Przez krótką
chwilę, między nimi panowała cisza. Naruto przyglądał się mężczyźnie, który
również nie spuszczał wzroku. Sekundy, podczas których żaden z nich nie
przerywał kontaktu wzrokowego, mijały.
– Soshite,
wareware wa nihongo de hanasu koto ga dekiru?*
Naruto zamrugał
kilka razy, tym samym odrywając wzrok od nieznajomego. W porządku, plan „A” nie
wypalił. Facet nie znał żadnego z języków, zdaniem Uzumakiego, przystępnych. I
choć teraz powinien raczej zająć się opracowywaniem jakiegoś rozwiązania „B”,
on odtwarzając sobie w głowie przed chwilą usłyszaną wypowiedź, próbował
policzyć, ilu to właściwie słów użył brunet.
– Dobra,
rozumiem – powiedział po angielsku właściwie sam do siebie, gdyż mężczyzna
chwilę temu powrócił do czytania gazety. – Chyba się raczej nie dogadamy. Ja
tam tego no, chińskiego, to nie znam. Mam nawet przy sobie rozmówki, ale jak
tylko próbuję coś powiedzieć, to wszyscy uciekają albo mnie biją. Ale czekaj,
ty mi wyglądasz na bardziej cierpliwego!
Blondyn przysiadł
obok niego na kanapie, po czym zaczął grzebać w swojej torbie w poszukiwaniu
niewielkiej książeczki. Oczywiście jak to w takich chwilach bywa, zguba
znajdowała się na samym dnie, dobrze zakamuflowana między stosem innych,
niezwykle potrzebnych rzeczy. Na kanapie wylądowała między innymi szczoteczka
do zębów, kilka zupek pomidorowych w proszku, tablet, mocno już wymiętolona
koszulka, puste woreczki po kanapkach, starej czekoladzie, po chipsach oraz
elektryczna maszynka do golenia. Oczywiście między poszczególnymi stronami
książki zdążyły znaleźć się już jakieś papierki po cukierkach, ale Naruto
zbytnio się tym nie przejął, po prostu wrzucając je do kieszeni spodni.
– Dobra,
słuchaj uważnie. – Blondyn odchrząknął, po czym zmarszczył śmiesznie nos, przyglądając
się wybranemu zwrotowi. - Qǐngwèn, yǒu méiyǒu cèsuǒ? – wydukał po chwili.
Kiedy ponownie
podniósł wzrok, mężczyzna przyglądał mu się z lekkim zainteresowaniem. Uzumaki
pewien, że tym razem udało mu się znaleźć wspólny język z brunetem, przeżył kolejne
rozczarowanie, gdy jedna z brwi mężczyzny podniosła się znacząco do góry.
Czyżby jednak nie zrozumiał?
– Ech, to miało
być pytanie o toaletę. To z wami jest coś nie halo, czy to ja tak niewyraźnie
mówię? – spytał sam siebie, krzyżując ręce na piersi i krzywiąc się lekko.
Przez chwilę przyglądał się okładce krótkiego przewodnika, po czym ponownie
skierował wzrok na ciemnowłosego. – Ty czekaj… to ją rozmówki chińskie, a ja
jestem chyba w Japonii, nie? – Jakby sobie o czymś nagle przypominając, Naruto
wyciągnął z tylnej kieszeni spodni swój portfel, a grzebiąc w nim chwile, wyjął
w końcu potwierdzenie przelewu za bilet lotniczy. – Faktycznie! Ja jestem teraz
w Japonii!
Blondyn
uśmiechnął się szeroko, kiedy to nieznajomy znów spojrzał w jego stronę. Był
niemal pewien, że stało się tak za sprawą wypowiedzianego przez niego słowa
„Japonia”, którego jednak mężczyzna nie mógł nie zrozumieć. Bądź co bądź
angielski najpopularniejszym językiem na świecie, nie?
Przez chwilę
między nimi panowała cisza, w trakcie której Uzumaki postanowił schować z
powrotem swoje rzeczy do torby. Nie przejmował się on jednak tym, że upychając
wszystko jakkolwiek, sam tworzy nieporządek. W tej chwili jakoś mało go to
obchodziło, denerwować to on się będzie, dopiero kiedy znów trzeba będzie coś w
tej torbie odnaleźć.
Kiedy ponownie
podniósł wzrok, zauważył, że mężczyzna przestał się nim koncentrować i ponownie
zajął się czytaniem gazety. Naruto, którego specjalnie nie zniechęcił ten brak
zainteresowania, rozsiadł się wygodnie na kanapie, postanawiając wdrożyć w
życie plan „B”, który w między czasie sobie opracował. Nie bardzo wiedział, od
czego powinien właściwie zacząć, więc postanowił na start skupić się na tym, co
widzi. Później zawsze się coś wymyśli.
– Wiesz… nie
wyglądasz ty mi na takiego przeciętnego azjatę. Jak tak ci się z bliska teraz
przyglądam, to masz w sobie coś europejskiego. – Naruto pochylił się bardziej
do przodu, niemal zawisając nad brunetem. – Jeśli się mylę, to dziękuj swojemu
bogu, że oszczędził ci tych chińskich szparek zamiast oczu. No i odcień skóry
masz normalniejszy, taki bardziej ludzki, w sensie mniej żółty. Dobrze w sumie,
że mnie nie rozumiesz, bo wypadam tutaj jako jakiś rasista, ale nie bój, nie
jestem nim.
Naruto podrapał
się w tył głowy, po czym zdjął buty i władował stopy na kanapę.
– Kurcze,
ubrałem dwie różne skarpetki, no znowu! – krzyknął spoglądając na swoje nogi.
Gdy ponownie podniósł wzrok, brunet przyglądał mu się z miną nie wyrażającą
absolutnie żadnych emocji. – A ty wiesz co? Jesteś całkiem przystojny! Wybacz,
że nie zauważyłem tego wcześniej, ale skupiłem się bardziej na twoich
azjatyckich atrybutach. Lubię brunetów, więc powinienem zwrócić na to uwagę.
Naruto
dokładniej zlustrował całą sylwetkę wciąż wpatrującego się w niego mężczyzny.
– Ciało masz
też niczego sobie! Niby mawiają, że azjaci są raczej słabo wyposażeni, ale jak
tak na ciebie patrzę, to chyba musisz być jakimś odstępstwem od normy, nie? No
niby wprowadzili teraz te bokserki z push-upem, ale nie wyglądasz mi na
takiego, który by się pokusił, mam rację? Dobra, luz, wiem, że nie odpowiesz.
***
Jak się wkrótce
okazało, plan „B” oczywiście nie wypalił. Uzumakiego jakoś specjalnie to jednak
nie zasmuciło. Sam przed sobą musiał zaś przyznać, że prowadzony przez niego monolog,
sprawiał mu niesamowitą przyjemność. Choć pierwotnym celem było przepłoszyć
bruneta zagadując go na śmierć, ostatecznie Naruto stwierdził, że bardzo się
cieszy z faktu, iż ten sobie nie poszedł. Można by pomyśleć, że rozmowa z kimś,
kto niczego nie rozumie, nie należy do przyjemniejszych. Naruto też tak
pierwotnie myślał, a zdanie zmienił dopiero po kilkunastu minutach, gdy doszedł
do wniosku, że brunetowi może powiedzieć wszystko. Z jego strony nie usłyszał
do tej pory ani jednego kazania i nie spodziewał się już usłyszeć. Wyżalanie mu
się było pod tym względem bardzo przyjemne. Mężczyzna ani razu nie spojrzał na
niego z pogardą, nie wyśmiał go, nie opieprzył. Zerkał w jego stronę tylko raz
na jakiś czas, co tylko dodatkowo zachęcało blondyna, którego uszczęśliwiał
fakt, że jednak cieszy się z jego strony jakimś
zainteresowaniem. Nieznajomy rozumiał czy nie, zdarzało mu się jeszcze zwracać
na niego uwagę, a więc i prawdopodobnie nie wyłączył się tak do końca i czegoś
tam słuchał. Uzumaki wdzięcznie ukazywał mu szereg białych zębów, kiedy ten
ponownie zerkał się w jego stronę. Każdy, choćby najmniejszy przejaw
zainteresowania nagradzał uśmiechem.
– No i zgadnij,
jak to się skończyło. – Kontynuował swój monolog. – Matka tak bardzo kochała te
chińskie bajki, że postanowiła nazwać mnie na cześć głównego bohatera jednej z
nich. Mam na imię Naruto, rozumiesz to? Naruto… no gdyby nie to, że u nas w
Ameryce, to już dziwaczniejsze imiona rodzice dzieciom dawali, to chyba by mi
żyć w szkole nie dali. Patrz no, na rymy mi się nawet zebrało! – Blondyn
zamilkł na chwilę, przyglądając się wciąż czytającemu gazetę mężczyźnie. – A ty
jak masz na imię? A tak w ogóle to jesteś Chińczykiem czy Japończykiem? Bo
wiesz, dla mnie to wy wszyscy wyglądacie tak samo. No ciebie to bym pewnie
rozpoznał na ulicy, ale popatrz tylko na tych tutaj. – Naruto wskazał ręką na
niezorganizowany tłum pałętający się po budynku lotniska. – Przecież to jakieś
klony są, no. Jakby z Matrixa powyskakiwali! Ooo, albo z Gwiezdnych Wojen!
Oglądałeś? Mam na myśli tę armię klonów.
Brunet
przewrócił kolejną stronę gazety, tym razem nie zaszczycając Uzumakiego nawet
krótkim spojrzeniem.
***
– I właśnie po
tamtej nocy zdałem sobie sprawę, że kobiety mnie chyba raczej nie kręcą. Wiesz,
nawet teraz kiedy o tym myślę, po plecach przechodzą mi ciarki. Po tym
wydarzeniu odechciało mi się seksu na dobry miesiąc, haha. Potem w jednym
klubie poznałem takiego fajnego bruneta i ochota powróciła. Dopiero wtedy tak
naprawdę dowiedziałem się, jak dużą przyjemność można czerpać z seksu. Chciałem
by to trwało, by nigdy się nie kończyło, ale niestety nie dogadywaliśmy się,
więc i ten związek zakończył się dosyć szybko. Następne, cóż… również do
udanych raczej nie należały. Jakoś nie mam szczęścia do facetów, niestety. Ostatni
mnie zostawił, bo nie potrafiliśmy dojść do porozumienia, który z nas powinien
dominować w łóżku. No wybacz, ale ja się na pasywa nie nadaję! Raz na jakiś
czas mogę, no góra jestem w stanie się zgodzić na takie pół na pół, ale on mnie
chciał pod sobą zawsze, rozumiesz? Koleś był całkowicie bezkompromisowy! Mnie
matka natura urody nie poskąpiła, więc póki mam w czym wybierać, nie dam się
uwiązać jakiemuś terroryście. Przystojny był, to fakt, ale jak dla mnie zbyt
impulsywny. Ty tak na przykład na pierwszy rzut oka wydajesz się dosyć
spokojnym człowiekiem, a wyglądem to on ci nawet do pięt nie dorasta. Ech, no
jesteś w moim typie, wiesz?
***
– Nie, jednak
będzie ciężko, bo z wami to nigdy nic nie wiadomo! Ostatnio oglądałem taki
jeden program w telewizji. Był tam taki jeden Japończyk, który wyglądał jakby
był po dwudziestce, a pod koniec programu okazało się, że dobiegał
sześćdziesiątki! No ludzie, takie rzeczy to tylko w Azji! Jasne, u nas też
kobiety się wiecznie poddają wszelkim operacjom plastycznym i innym zabiegom,
żeby wyglądać na znacznie młodsze. No taki botoks na przykład.
Naruto widząc
niewiele rozumiejące spojrzenie czarnookiego, postanowił zademonstrować, o co
mu chodzi. Palce uformował w coś, co jego zdaniem przypominało strzykawkę, po
czym krzywiąc się niemiłosiernie, udawał, że wstrzykuje sobie coś w skórę na
policzku. Następnie zaczął intensywnie masować to miejsce, by na sam koniec
nabrać sporą ilość powietrza i wypełnić nią policzek. Wyobrażając sobie, jak to
musi wyglądać w rzeczywistości, zaśmiał się zwracając na sobie uwagę kilku
przechodzących nieopodal osób.
– No mniej
więcej powiedzmy, że to coś takiego. – Uśmiechnął się szeroko do bruneta, który
wraz z końcem tego przedstawienia powrócił do czytanej gazety. – Ale chyba
trochę odbiegłem od tematu! A no bo sprawa ma się tak, że w związku z waszym
nieco opóźnionym procesem starzenia, trudno jest mi stwierdzić, w jakim ty
możesz być teraz wieku. Moim amerykańskim okiem powiedziałbym, że podchodzisz
pod trzydziechę, ale w waszym chińsko-japońskim świecie to możesz mieć nawet
koło pięćdziesiątki. Ja sam niedawno skończyłem dwadzieścia osiem, więc mnie
osobiście bardziej do gustu przypada ta pierwsza wersja. To co, ile masz lat?
***
– Wiesz co…
chyba za dużo kawy wypiłem, serio. Mogłem się jednak ograniczyć do czterech, no
pięciu kubeczków, ale jak zwykle nie pomyślałem. Po sześciu zazwyczaj zachciewa
mi się seksu, no i dupa, stało się. Haha, ja wiem jak ta „dupa” dobrze brzmi w
tym kontekście, wiem. Trochę mi się na głupie, zupełnie nie śmieszne żarciki
zebrało.
Naruto zamilkł
ponownie przyglądając się całej sylwetce bruneta. Na każdym interesującym go
fragmencie zatrzymywał spojrzenie na dłużej, a na jego ustach pojawiał się
delikatny uśmiech.
– Szkoda w
sumie, że siedzisz do mnie bokiem, bo mam umiarkowany wgląd na twoje krocze.
Matko, jak to brzmi, chyba bym się zapadł pod ziemię, gdybyś rozumiał, co do
ciebie mówię. – Uzumaki zaśmiał się nieco nerwowo, po czym spojrzał na zegarek.
– Serio zabawiam cię rozmową już trzy godziny? Hej, a ty w ogóle czemu tu
jeszcze jesteś? Czyżby twój lot również był opóźniony? Może my nawet czekamy na
ten sam samolot. Pomyśl sobie tylko, gdybyśmy tak przypadkiem mogli siedzieć
obok siebie… mrugnąłbyś do mnie, po czym udał się do toalety. Ja udałbym się za
tobą i wtedy… Dobra, chyba przestałem myśleć głową, a zacząłem czymś innym.
Blondyn zamilkł
na moment, przyglądając się lekko zmarszczonym brwiom nieznajomego. Najwyraźniej
czytał akurat jakiś artykuł, który średnio mu się spodobał. Cóż, jeżeli
chodziło o politykę, to Uzumakiego wcale taka reakcja nie dziwiła. Nie miał co
prawda pojęcia o tym, co działo się w Japonii, jednak nawet on wiedział, że wszędzie
budziła one mniejsze lub większe niezadowolenie. Zawsze znajdował się ktoś, kto
uważał zupełnie inaczej i wyznaczał inne priorytety. Im więcej ludzi, tym
więcej różnych poglądów. Im więcej poglądów, tym więcej partii politycznych, a
co za tym idzie sporów o intryg.
– Cokolwiek tam
jest napisane tymi krzaczkami, proszę nie rób takiej miny, bo mam ochotę cię
przytulić. A wiesz, mimo wszystko wolałbym uniknąć dostania w gębę.
***
– Zawsze mnie
zastanawiało, jak to się dzieje, że po ośmiu kawach czuję się jak na dobrej
imprezie. Niewiele ogarniam, we łbie mi się kręci, przestaję panować nad tym co
mówię i robię. Wystarczy osiem, bym zaczął zachowywać się jak kompletnie
pijany, wiesz? A jakie myśli zaczynają mi wówczas chodzić po głowie! No tak na
przykład teraz, to wyobrażam sobie, że się z tobą bzykam na pasie startowym.
Serio, serio. Ale wiesz, jeśli przeszkadza ci miejsce, bo twardo, wietrznie,
czy coś, to zawsze możesz zaproponować inne. Ja jestem z reguły otwarty na
wszelkie możliwe propozycje. Mówiłem już, że lubię seks? A no właśnie. Seks bez
miłości jest średni, ale kto wie, może w tobie nawet byłbym w stanie się
zakochać. Wiesz, czego mi do szczęścia brakuje? Zrozumienia, tak, dokładnie,
bardzo dobrze słyszysz, ZROZUMIENIA. Ja w nauce języków jestem marny, ale może
chociaż ty? Gdybyś wiedział, co do ciebie mówię i mnie najzwyczajniej w świecie
wyśmiał, to przynajmniej miałbym pewność, że nic by z tego być nie mogło. A tak
to co, siedzę tutaj, wpatruję się w ciebie jak w obrazek i marzę o tym, byśmy
mogli zwyczajnie porozmawiać. Uznaj, że jestem głupi, ale wydaje mi się, że
jesteśmy sobie przeznaczeni, a to spotkanie nie było przypadkowe. – Naruto
westchnął, po czym oparł głowę na kolanach, które już jakiś czas temu wsunął
pod siebie. – Wiem, plotę już całkowicie bez sensu.
Zrezygnowany
Uzumaki postanowił w końcu zamilknąć i dać odpocząć uszom mężczyzny, którego
zamęczał przez ostatnie cztery godziny. Wiedział, że z każdym kolejnym
wypowiedzianym słowem, to co mówił będzie coraz bardziej żałosne. Cóż z tego,
że nieznajomy go nie rozumiał, kiedy on sam doskonale zdawał sobie sprawę z
tego, co wychodziło z jego ust. Brunet będzie to spotkanie wspominał jako
słowotok nawiedzonego amerykańca, Naruto zaś przed oczami stanie wizja tego,
jak to się pięknie pogrążał przed samym sobą.
Nie tylko
zrobiło się niesamowicie cicho, ale i pusto. Dopiero teraz blondyn zdał sobie
sprawę z tego, że już od jakiegoś czasu lotnisko jakby wyludniało. Czyżby tej
nocy nie miało być już żadnych lotów? Bardzo mało możliwe. Zanim jednak Naruto
zaczął wyciągać jakieś tylko sobie znane wnioski, tablica informacyjna drgnęła.
Mężczyzna obok niego poruszył się, gdy jego oczy przeczytały nowy komunikat.
Wszystko wskazywało na to, że będzie się zbierał, w końcu nadeszła i jego
kolej. Kiedy już spakował dawno przejrzaną gazetę do stylowej aktówki, wciąż
jednak nie ruszając się z miejsca, zwrócił się w stronę blondyna. Ich
spojrzenia ponownie się spotkały.
– Masz
niesamowite oczy, mówił ci to ktoś? – Zagadnął po raz ostatni Naruto. – Mam
nadzieję, że jak już kiedyś uda mi się znaleźć tego mojego księcia z bajki, to
będzie miał dokładnie takie same. – Blondyn uśmiechnął się, spuszczając nogi na
podłogę. – Żegnaj.
Brunet wstał
bez słowa, po czym poprawił krawat. Zrobił krok, następnie zatrzymał się. Uzumaki
patrzył jak osłupiały na mężczyznę, który odwrócił się, pochylił w jego
kierunku, po czym złożył na jego ustach czuły pocałunek. Nie śmiał przymykać
oczu, po prostu nie był w stanie się oderwać od tych hipnotyzujących ciemnych
tęczówek, które nie spuszczały z niego wzroku.
– Miło mi cię
poznać, Naruto – odezwał się mężczyzna, kiedy już odsunął się od Uzumakiego. –
Te „chińskie bajki” to anime, a ty faktycznie nie masz szczęścia do mężczyzn.
Mój ojciec jest Japończykiem, matka Amerykanką, tak więc miałeś rację. Cieszę
się, że ci się podobam, ale wszystko wskazuje na to, że lecimy w zupełnie inne
strony, więc raczej numer z toaletą nie przejdzie. Niedawno skończyłem
trzydzieści jeden lat. Wiem, o czym mówisz, też po kilku filiżankach kawy czuję
się czasem zupełnie inaczej, niż bym chciał.
Przez chwilę
obaj przypatrywali się sobie w całkowitym milczeniu. Uzumaki nawet nie próbował
zapanować nad szokiem, który malował się na jego twarzy. Był całkowicie
skołowany.
– Jeśli uważasz,
że to moje oczy są piękne, to spójrz w lustro – dodał po chwili brunet.
Cała jego
wypowiedź była tak niesamowicie płynna i poprawna językowo, że Naruto opuściły
wszelkie wątpliwości, czy może jednak mężczyzna miał choćby najmniejsze
problemy ze zrozumieniem jego czterogodzinnego monologu. Cóż, z pewnością
zrozumiał wszystko, więc pozostawało tylko zapaść się pod ziemię.
Brunet
uśmiechnął się do niego po raz ostatni, po czym ruszył pewnym krokiem przed
siebie. Gdy od Uzumakiego dzieliło go już jakieś dziesięć metrów, przystanął na
chwilę ponownie.
– Mam na imię
Sasuke. Uchiha Sasuke.
*Jestem całkowicie pewna, że translator mnie okłamał, a jednak wg niego oznaczać to powinno „A może
porozmawiamy po japońsku?”.
Rany, ale się uśmiałam. To takie podobne do Uzumakiego, że kupił złe rozmówki XD. Tak samo monolog do zupełnie nieznajomego mężczyzny. To było absolutnie boskie. Hehehehe tak się uzewnętrzniać ze swoimi pragnieniami i fantazjami do obcego. Naruto jaki kreatywny w zacieśnianiu więzi z brunetem, toaleta, pas startowy. Ale przecież go nie rozumiał, więc można sobie pomarzyć na głos XD. I na koniec niespodzianka, słuchacz rozumiał. Na miejscu Uzumakiego chyba bym umarła ze wstydu. Ale, ale... Sasuke go POCAŁOWAŁ i trzasnął komplementa. No, no... Aż szkoda, że nie lecieli jednym samolotem... :D. Dopiero by się działo :). Genialna jednopartówka i mam nadzieję, że machniesz takich więcej. Wspaniale się czytało, lekko, płynnie. To jak sesja zakończona, to mam nadzieję, że zasypiesz nas tekstami. Pozdrawiam i weny.
OdpowiedzUsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńGratuluję pomysłu. Serio, tekst jest po prostu świetny.
Kurczę pomysł z językami jest tak świetnie wykorzystany, że aż brakuje mi słów po przeczytaniu. Szkoda tylko, że zakończenie nie jest takie jakie podsuwała mi wyobraźnia w czasie czytania monologu Uzumakiego. Nie pogardziłabym spełnieniem chociaż jednej fantazji, którą opisywał xD.
Uśmiech miałam na ustach przez cały czas czytania, a niekiedy to zaśmiewałam się w głos! Rozterki jakie ma Naruto i jego szczerość oraz brak hamulców bo myśli, że dzieli ich bariera językowa są cudowne. Takie zupełnie w jego stylu. Proste ale dobitne.
Urzekł mnie ten tekst. Nawet zakończenie, mimo że każdy odchodzi w swoją stronę.
Pozdrawiam serdecznie i życzę Weny na więcej takich świetnych tekstów
Witam,
OdpowiedzUsuńhahaha wspaniały tekst, ubawiłam się przy nim.... co za fajtłapowaty Naruto, ma poważny problem z orientacją.... ten monolog do Sasuke był rewelacyjny, chociaż ciekawe czemu Sasuke nie wyprowadzał go przez te cztery godziny z błędu.... będą wJjaponi mieć ze sobą rozmówki chińskie, oj Naruto, Naruto.... no i to na końcu, jak się okazało Sasuke wszystko rozumiał, no i udzielił mu odpowiedzi.... no szkoda, że nie lecą tym samym samolotem....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Nie mam pojęcia gdzie mogę cie zaprosić do czytania swojego bloga więc robie to tu. Przepraszam jeśli cię to zdenerwuje. Mozesz usunąć mój komentaż też nie lubie gdy mi Spamóją w nieodpowiednim miejscu : )
OdpowiedzUsuń***
Chciała bym zaprosić cię do mnie na http://mokuteki-no-mai.blogspot.com/ Opowiadanie dotyczy losów Mai- Mołodej dziewczyny która trafia do równoległego świata ( tak świata Naruto) i zaczyna swoją drogę kunoichi w wiosce Liścia pod czujnym okiem dwóch młodych nauczycieli:D
Jeju, to było boskie! Choć muszę przyznać, że sama uczę się chińskiego i jeszcze do niedawna strasznie wkurzały mnie sytuacje, kiedy ludzie wszystko co azjatyckie sprowadzali właśnie do Chin, mówiąc np. "Murakami jest świetnym chińskim pisarzem" (oj! Gdyby na ulicy pomylili jakiegoś Chińczyka z Japończykiem, to od razu by się oduczyli). Dopiero ostatnio nabrałam dystansu, tłumacząc sobie cały czas w myślach "przecież nie każdy musi się znać". Mimo wszystko, świetnie ukazałaś niewiedzę i uprzedzenia statystycznego Amerykanina na temat Azji.
OdpowiedzUsuńNaruto oczywiście wykazał się intelektem. Dziwię się, że Sasuke potrafił tyle wytrzymać z taką poważną miną, zwłaszcza, kiedy blondyn mówił o ruchajle na pasie startowym. Czasem ze śmiechu nie wyrabiałam. Zakończenie jest świetne - "resztę dopowiedz sobie sam" - czyli najlepsze, jakie mogłaś wymyślić, bo happy endu w tej sytuacji sobie nie wyobrażam. Jesteś jedną z niewielu autorek, które właśnie nie przesadzają z tym całym "rzyganiem tęczą", tylko realnie ukazują sytuację (dobra, z realnością w tym shocie to akurat przesada, ale teraz uogólniam). Nie słodzisz, nie piszesz zbędnego "romantycznego pitolenia", czyli w MOIM (bo oczywiście nie każdy myśli jak ja) odczuciu jest perfekcyjnie. W każdym razie pozdrawiam i życzę dużo weny.
Witaj, Erroay!
OdpowiedzUsuńPo tygodniu ciężkiej racy w końcu mam czas, by nadrobić Twój jak i wiele innych blogów. Cieszę się, że już jesteś, a na temat semestru możemy pogadać, na mala niedługo powinnam odpisać. Także ten, najprawdopodobniej, jak się dzisiaj nie zawezmę, odpowiedź będzie jutro ;)
Jestem zadowolona, że przekonujesz się po cześci do krótszych form. Uważam, że wychodzą Ci one świetnie, czyta się je lekko na ogół i wciągają, jak nie wiem.
Ogólnie, nie mogę doczepić się do wykonania, bo było dobre, jak zawsze. Znalazłam co prawda parę błędów składniowych, ale nie są na tyle znaczące, byś musiała je zmieniać. Także - to tyle, z mojej krytyki, której wiem, że łakniesz ;p .
Napisałaś kiedyś, że chciałabyś, by czasem ktoś realnie wytknął Ci błędy, byś mogła się samodoskonalić. Być może masz rację, dzięki temu nie staniesz się próżna w tym aspekcie życia, niemniej jednak musisz mieć na uwadze, że jesteś jedną z najlepiej piszących yaoistek w całym polskim Internecie. i to nie tylko dlatego, że popełniasz mało błędów i piszesz poprawnie, ale i dlatego, że masz całkiem ciekawe, niebanalne pomysły. Krótko mówiąc - przyzwyczaj się do samych pochwał, bo, porównując Cię do co drugiej Autorki yaoi, naprawdę nie ma się o co czepiać.
Dobra, dość ględzenia nie na temat.
Powiem tak - zaskoczyłaś mnie. Po:
-pierwsze - formą "wypowiedzi - shot. W najśmielszych snach nie spodziewałam się tego u Ciebie.
-drugie - prostota pomysłu i złożonym wykonaniem. Niby takie nic, a w dobry sposób ukazałaś, że wystarczy chwila, by kogoś poznać. Parę mało znaczących godzin, a mimo to, między Sasuke i Naruto coś "wykwitło" i w żaden sposób nie mogę powiedzieć, by było to sztuczne.
-trzecie - kreacją bohaterów, a głównie Naruto. Jako, że Cię troszkę poznałam, nie wiem, czy to, co napszę teraz, będzie obiektywne. Zauważyłam, że większość Autorek dodaje coś od siebie do charakteru "grającego aktora". Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że w Naru zostawiłaś cząstkę siebie. Może to nadinterpretacja? Niemniej jednak dla mnie (dziewoja ze mnie rodem z epoki romantyzmu xD), niepojętym byłoby takie gadanie o seksie i tym podobnym, obcemu mężczyźnie. Jako kobieta - czułabym się z tym źle. A Naruto... Hmm, powalił mnie na kolana, wszystko.
Gdy o nim czytałam, miałam wrażenie, że ma... jakieś 17-20 lat. Nie przypuszczałabym, że może mieć prawie trzydziechę na karku. Całkiem trafnie odzwierciedliłaś jego charakter, choć jak na ten wiek, może brakło mu odrobiny dorosłości? - Chyba mam tu jakąś manię ostatnio.
Postać Sasuke nie wzbudziła we mnie żadnych głębszych odczuć. Jego milczenie i przysłuchiwanie się - całkiem do niego podobne. I powiem Ci, że poprzez wykorzystanie tej jego cechy, stworzyłaś coś bardzo dobrego i wciągającego.
A swoją drogą (dygresja?)... Drażni mnie trochę to, jak ktoś czepia się do charakteru Uchihy czy Uzumakiego, tak wiesz bo zabrakło trochę dupkowatości, ironii, ogłady.. . My wiemy, jacy oni są z M&A, niemniej są to wykreowane postaci, więc jacy naprawdę by byli, jakby się zachowali.. tego nie wiemy nigdy na 100 % .. Więc nie zawsze będą tacy sami. Oj, ja chyba już plotę...
Tak czy inaczej, podoba mi się to opowiadanie, od początku, do końca. Otwartość Naruto, bezkompromisowość, paplanie, pozorna bierność Sasuke i w ogóle... Jednym słowem, wyszło Ci fantastycznie... Nie, ja się zaraz pochlastam...
Jak mi dzisiaj to komentowanie nie idzie, to nie masz nawet pojęcia... Ech, pozostaje pozdrowić!
Inata Shinjitsu
I dodać, że ten pocałunek był po prostu wisienką na torcie!
OdpowiedzUsuńOd wczoraj zgrabnie pochlonelam calego Twojego bloga i naprawde jestem pod wielkim wrazeniem, zdecydowanie dolaczam do grona wielbicieli. Od Twoich tekstow po prostu nie mozna sie oderwac, ale to juz pewnie czytalas tu nie raz i ciesze sie, ze tu trafilam. Choc nie dodajesz szalenie czesto notek, to jednak warto na nie czekac :) No i rzeczywiscie, w glownym opowiadaniu malo SasuNaru, ale szczerze? Tu mi to ani troche nie przeszkadza, historia robi duze wrazenie.
OdpowiedzUsuńCo do tej jednopartowki. Usmiech z twarzy nie chcial zejsc podczas monologu Naruto i ostatecznej reakcji Sasuke. No mistrzostwo! A przy dzisiejszym bolu glowy to naprawde mila odmiana :)
Czekam na wiecej!
ps. wybacz za brak polskich znakow, na telefonie to dla mnie utrudnienie, no i mam nadzieje, ze komentarz doda sie z mojego konta a nie anonimowego (nie wszytko ogarnelam piszac nie z komputera)
Pozdrawiam, Hebi
Wiesz... Zakochałam się w Twoim opowiadaniu *-*! Jest boskie <3 :*
OdpowiedzUsuńCekam na nas. rozdział ;***
Ten tekst z oczami i lustrem to wooow!
OdpowiedzUsuńZa słodkie za słodkiezasłodkiezasłodkie!
Ojejku O.O W życiu nie czytałem tak słodkiego i wspaniałego opowiadania! Podziwiam Cię! To niesamowite xD Sam pomysł fabuły i w ogóle.... Dawno się tak nie uśmiałem przy jakiś tam literkach w monitorze!
OdpowiedzUsuńWięcej takich! O.O Jeszcze cały blog przede mną... jeśli to jest tylko przedsmak tego co tu zobaczę.... * zmyka czytać resztę *
I przyłączam się do komentarza poprzednika.... słoooodkosłodkosłodkosłodkosłodko....
Heheeh. Ja obecnie jestem w Niemczech i nie za bardzo umiem niemca. Za to gadam z nimi po angielsku...więc wiem jak to jest gdy ktoś cię nie rozumie. I musisz się basilica by cokolwiek powiedzieć itp...
OdpowiedzUsuńCo do opowiadania... no na co komu nauka języków skoro wszędzie można znaleźć swoich. Hehee genialne. Nie dziwi mnie ze naruto pomylił rozmówki. Gadać do kogoś przed 4 godziny i to bez przerwy wow. Ja bym słuchała muze. Słuchała muzykę, lub gadała do sb ( czyli to samo co naruto ).
Dzięki za opowadank. Arigatou.
Pozdrawiam-Shizu-chan
35 years old Software Engineer IV Jilly Shadfourth, hailing from Dolbeau-Mistassini enjoys watching movies like Nömadak TX and Cooking. Took a trip to La Grand-Place and drives a Jaguar C-Type. mozna zajrzec tutaj
OdpowiedzUsuń