Witam
Wróciłam! Wiem, trochę to trwało. Doznałam małego załamania, potrzebowałam odpoczynku, a potem najzwyczajniej w świecie musiałam wyjechać. Weszłam tu i co widzę? Ilu nowych obserwatorów i ile komentarzy! Szok :-)
Wróciłam! Wiem, trochę to trwało. Doznałam małego załamania, potrzebowałam odpoczynku, a potem najzwyczajniej w świecie musiałam wyjechać. Weszłam tu i co widzę? Ilu nowych obserwatorów i ile komentarzy! Szok :-)
Doprowadziłyście do tego (nie jestem pewna, czy są wśród czytelników jacyś mężczyźni?), że dodaję rozdział właściwie urwany w połowie. Planowo miał byś sporo dłuższy, ale jako, że nie wiem kiedy uda mi się go skończyć, postanowiłam jednak rozłożyć to wszystko na dwa oddzielne. Gdybym wcześniej na to wpadła, to notka pojawiłaby się już w połowie lipca, ale cóż, nie można mieć wszystkiego i główka czasem szwankuje.
Zapraszam do czytania!
__________________________________________________________
W porównaniu
do przenikliwego chłodu panującego za oknem, w samochodzie panowało przyjemne
ciepełko. Ogrzewanie zostało podkręcone do idealnej temperatury. Na pewno nie
można było powiedzieć, by w pojeździe panowała duchota i nadmierne gorąco.
Temperatura była wręcz idealna do pozbycia się wierzchniego odzienia.
Sasuke, mimo
przeszywającego go gorąca, postanowił jednak pozostać w swojej grubej, zimowej
kurtce i nie ulegając namowom kierowcy, uparcie trwał przy swoim. Czuł, jak pot
spływa mu po plecach, jednak nie zamierzał nic z tym zrobić. Nie planował
również w czasie całej tej podróży się odzywać, o nie, milczenie nie bez powodu
było nazywane złotem.
Brunet
przejrzał się swojemu odbiciu w szybie auta i z całych sił postarał się nie
skrzywić. Nie potrzebował lustra, by stwierdzić, że wygląda naprawdę okropnie.
Twarz miał lekko opuchniętą, rozwalona warga wciąż krwawiła, a oko było podbite
i nie reprezentowało się najlepiej. Jednak nie po raz pierwszy jego twarz była
w takim stanie. Wcześniej to samo zdarzyło się jeszcze dwa razy, wtedy jednak
był w stanie się w miarę możliwości bronić. Dziś był niestety zdany jedynie na
ich łaskę. Mimo to – nie było się co oszukiwać – napastnicy zawsze mieli
przewagę liczebną, a on był sam. Nawet wówczas, gdy spacerował z Sakurą,
dziewczyna nie mogła zbyt wiele zrobić i skończyło się na krzykach i drobnej
szarpaninie. Mimo tego, że odkąd pamiętał, Haruno stała po jego stronie, mimo
że z tego powodu była nienawidzona w klasie i otoczeniu, żaden z chłopaków nie
miał zamiaru podnosić na nią ręki. Między nim, a nią była bowiem spora różnica –
do tej dziewczyny ludzie mieli jeszcze szacunek, który Uchiha już dawno
utracił.
Śnieg zaczął
mocniej prószyć, utrudniając tym samym widoczność kierowcom. Samochód znacząco
zwolnił, by z pośpiechu nie tracić na czymś dużo ważniejszym – bezpieczeństwie.
Sasuke przeniósł wzrok ze swojego odbicia na świat znajdujący się za szybą.
Przyglądał się głównie przechodniom, których największym zmartwieniem był
prawdopodobnie padający śnieg. On sam marzyłby, by mieć tylko takie problemy.
Nie miał pojęcia, czym sobie zasłużył na taki marny los i gdyby tylko miał
kogo, z pewnością by o to zapytał. Z braku lepszych zajęć zaczął się
zastanawiać, jaka odpowiedź by go usatysfakcjonowała. Z reguły nie narzekał na
swoje życie i nie przeżywał wielokrotnie, jaki to on jest biedny, jednak
zdarzały się takie momenty, kiedy nie pozostawało już nic prócz marnowania
czasu na użalanie się nad sobą. Żałosne, wiedział o tym doskonale. Jednak na najbliższych
kilka dni nie widział innego rozwiązania. Będzie to robił przynajmniej od
powrotu do domu. Nie było bowiem mowy o opuszczeniu choć jednej lekcji, potem
nie daliby mu żyć. Nie mógł się złamać, nie mógł pokazać, że tyle to zmienia.
Kiedy tak dłużej się nad sobą zastanawiał, doszedł do wniosku, że do jakichś
wybitnych wrażliwców, to on nie należał. Nienawidził się przyznawać do gorszych
chwil, ale prawda była taka, że miał do nich pełne prawo. Wiele osób na jego
miejscu byłoby w dużo gorszym stanie psychicznym, on mimo wszystko jeszcze
jakoś się trzymał.
Powracając do
rzeczywistości, zaczął rozglądać się, gdzie się aktualnie znajdują. Zupełnie
zignorował spojrzenia Kakashiego, który co chwilę zerkał na niego w lusterku,
tak, jakby Uchiha nie wiadomo co miał zaraz zrobić. Chcąc nie chcąc poczuł się
dokładnie jak wtedy w radiowozie, kiedy policja zawoziła go na komendę. Hatake
również patrzył na niego, jak na najgorszego kryminalistę.
Dość długą
chwilę zastanawiał się, czy nie powiedzieć nauczycielowi, co o nim myśli,
jednak gdy tylko otworzył usta, zrezygnował z tego pomysłu. Szczerość
szczerością, ale o własny interes też jako tako należałoby dbać, a podpadanie
Hatake na pewno miałoby wpływ na jego późniejszą matematyczną karierę, która póki
co nie zapowiadała się owocnie. Wszystko jednak zmieniło się w chwili, gdy
mężczyzna nie zauważył skręcającego z bocznej uliczki wozu i o mało nie doszło
do zderzenia. Kakashi skręcił ostro na chodnik, o mało przy tym nie wywracając
wozu. W powietrzu uniósł się głośny pisk opon, a już po chwili zapanowała
zupełna cisza. Siwowłosy mężczyzna z wytrzeszczonymi oczami wpatrywał się
prosto przed siebie. Jakiś metr przed maską rosło potężne drzewo, w które gdyby
uderzyli z odpowiednią prędkością, na pewno nie miałoby dla nich taryfy
ulgowej.
– Kurwa! – Z
zamyślenia wyrwał go głośny krzyk, a następnie odgłos zatrzaskiwanych drzwi.
Sasuke
spostrzegł, że ręce mu się trzęsą chyba jak nigdy wcześniej. Starając się
opanować ich drżenie, w ekspresowym tempie ewakuował się z samochodu. Chyba nic
gorszego nie mogło go już dziś spotkać. Bez jakichkolwiek obrażeń, ale przed
chwilą przeżył dokładnie to samo, co jego rodzina już tak dawno temu. Nie bez
powodu przez całe życie nienawidził samochodów i nigdy nie miał zamiaru ubiegać
się o prawo jazdy.
– Wracaj do
samochodu! – krzyknął za nim Kakashi. – I nie używaj przy mnie takich słów.
Uchiha czuł,
jak powoli puszczają mu nerwy. Dawno nie był aż tak zdenerwowany, tak
roztrzęsiony. Gdyby mógł, to najchętniej mocno przyłożyłby nauczycielowi. Z
całych sił starał się powstrzymać rosnącą w nim agresję. Bez słowa odwrócił się
i starając się zupełnie ignorować mężczyznę, ruszył przed siebie. Kiedy ten po
raz kolejny za nim zawołał i najwyraźniej chciał dogonić swojego wychowanka,
Uchiha kazał mu się pieprzyć i na tym rozmowa się zakończyła.
***
Nie trzeba
było wiele czasu, by cała zawartość jego szafy wylądowała na podłodze. Już był
wystarczająco spóźniony. Ledwo wparował do domu, kiedy zadzwonił pierwszy
telefon.
– Gdzie
jesteś? – rozbrzmiał męski głos w słuchawce.
– Już lecę –
odpowiedział.
Naruto nie
zwracając specjalnej uwagi na piętrzący się przed nim stos, wyłowił to, w co
miał ochotę się ubrać i pognał do łazienki. Posprzątać przecież zawsze można
było później, prawda? Wziął prysznic, umył zęby, spryskał się pierwszą lepszą
wodą toaletową, która wpadła mu w rękę i w ekspresowym tempie wypadł z
pomieszczenia.
Blondyn rzucił
okiem na zegarek, pakując do kieszeni spodni telefon wraz z kluczami. Na
spotkanie z Shikamaru był spóźniony zaledwie dwadzieścia pięć minut, nie było
wcale tak źle. Chłopak wyjątkowo cieszył się z nieobecności w domu jego opiekuna,
gdyż przynajmniej nie musiał tracić czasu na tłumaczenie się, gdzie wychodzi.
Iruka za rzadko bywał w domu, by Uzumaki mógł wspominać mu jednorazowo o
wszystkim. Takim też sposobem mężczyzna nie został poinformowany o przyjęciu
urodzinowym jednej z jego nowych koleżanek.
Zamknął drzwi
na klucz i przemknął na drugą stronę ulicy. Na szczęście nie umówili się
daleko. Naruto przeczesał włosy dłonią i założył, że szybkim krokiem powinien
dotrzeć na miejsce w jakieś siedem minut. Nie było się więc nad czym dłużej
zastanawiać, chłopak przyspieszył kroku i pognał pod najbliższy supermarket, na
którego parkingu mieli się spotkać. Przecenił jednak nieco swoje siły, gdyż
zdyszany dotarł na miejsce w jedenaście.
– Jesteś
niemożliwy – westchnął Shika, opierając się plecami o maskę dość wiekowej
hondy. – Gdzie byłeś tyle czasu?
Naruto
wyszczerzył się w krzywym uśmiechu i przeczesał włosy dłonią.
– Miałem mały
wypadek i jakoś się tak złożyło.
– Masz na
myśli swoje bohaterstwo przy ratowaniu Uchihy? – Shikamaru przyjrzał się twarzy
blondyna, na której malował się autentyczny szok. – Oj daj spokój, Kiba już
zdążył wszystkim się pochwalić na facebooku.
– Wszystkim?
Przecież Sasuke może go teraz oskarżyć o napad. – Uzumaki oparł się o samochód,
bacznie przyglądając się koledze.
– Ale tego nie
zrobi i wszyscy doskonale o tym wiedzą. – Nara oderwał się plecami od maski i
skierował w stronę drzwi do auta. – Wskakuj, nie mamy czasu na pogawędki.
Blondyn skinął
głową i starając się przywrócić swojej twarzy normalny wyraz, zajął miejsce
pasażera. Nara nie ruszył jednak, wciąż uważnie przypatrując się jego minie.
– Twoje
zdenerwowanie jest wywołane faktem, że narobiłeś sobie wrogów, czy może
świadomością, że rzekoma prawda o Sasuke jest okrutniejsza, niż mogłoby się
zdawać? – Chłopak widząc jednak świdrujące go, nieufne i zimne spojrzenie,
zaprzestał dalszego drążenia tematu. – Ok, nieważne, jedźmy już.
Naruto oparł
się głową o okno, starając się udawać, że nie odzywa się tylko z powodu
hałasującego silnika, który i tak zagłuszyłby jego głos. Tak, to było bardzo
dobre wytłumaczenie przed samym sobą. Było tak rewelacyjne, że jeszcze chwila,
a nawet byłby skłonny w to naprawdę uwierzyć.
Prawdę mówiąc
po całej tej historii z Sasuke, odeszła mu ochota na imprezy. Blondyn czuł się
zwyczajnie rozczarowany i zawiedziony. Już nawet powoli zaczynał lubić tego
drania, a tu taka heca. Nie, z tym walczyć nie potrafił. Wiedział, że nieważne
jak bardzo by się starał, kogoś z taką przeszłością nie byłby w stanie
zaakceptować. Nie potrzebował znać żadnych szczegółów. Nieważnym było, kim była
ta dziewczyna. Jakkolwiek wyglądała, zachowywała się, w cokolwiek wierzyła -
nie zasłużyła sobie na coś takiego.
Naruto
przyglądał się drzewom, które co rusz przelatywały mu przed oczami, starając
się odegnać negatywne myśli. Bądź co bądź, nie była to jego sprawa, jego
problem. Uchiha okazał się większym dupkiem, niż przypuszczał i koniec kropka.
Przynajmniej teraz nie miał na głowie jego osoby i nie musiał się zastanawiać,
jakby mu tu pomóc. Mimo to, jego twarz niejednokrotnie stanęła mu jeszcze przed
oczami. Nie był to jednak obraz, który Uzumaki miał w zwyczaju oglądać.
Ukazywała mu się ta strona osobowości Sasuke, która cierpiała. Ta, która nie
mogąc znaleźć ujścia, żaliła się, tworząc coś nowego. Talent, który brunet
najwyraźniej posiadał, sprawiał, że to, co pisał było jak najbardziej
autentyczne i wpływało na czytelnika. Jednak, jak sam Naruto podejrzewał,
chłopak nie miał okazji się o tym przekonać, gdyż prawdopodobnie nikt nigdy
wcześniej nie mógł rzucić okiem na jego chaotyczny pamiętnik. Uzumaki nie
należał do najlepszych psychologów, ale miał na tyle oleju w głowie, by dojść
do tak oczywistego wniosku. Chłopak najzwyczajniej w świecie w taki sposób znalazł
ujście dla emocji.
***
Z zamyślenia
wyrwał go odgłos gasnącego silnika oraz cichy głos kolegi.
– Jesteśmy –
powiedział Shikamaru, parkując przy jakimś domku poza miastem.
Uzumaki nie
odzywając się nawet słowem, wysiadł z wozu i ruszył za chłopakiem. Domek
wydawałby się pewnie i całkiem przytulny, gdyby nie panująca wokół ciemność i
podejrzane odgłosy wydobywające się z pobliskiego lasu. Naruto aż się wzdrygnął
słysząc wycie.
– Jak w
horrorze – szepnął, niemal wtulając się z plecy idącego przed nim chłopaka.
Shikamaru nie zwracając na to najmniejszej uwagi, podszedł do dużych drzwi z
ciemnego drewna i dwukrotnie nacisnął dzwonek. Po krótkiej chwili, drzwi
otworzyły się i ukazała się w nich uśmiechnięta twarz. Blondynka zaprosiła
gości gestem do środka. W mieszkaniu było dosyć ciemno. Słychać było głównie
rozmowy i muzykę dobiegającą z salonu.
Uzumaki zdjął
kurtkę i buty, po czym udał się za resztą w głąb domu. Wszystkie światła były
powyłączane, przez co nowym gościom na początku trudno było stwierdzić, kogo
mijają idąc korytarzem. Dookoła rozbrzmiewały tylko stłumione śmiechy i chichy.
Niektórzy rzucali im jakieś zagadkowe spojrzenia, inni szeptali coś swoim
towarzyszom na ucho. Blondyn jednak zupełnie ignorując tę część towarzystwa,
udał się za Shikamaru do stolika, przy którym znajdowała się już znaczna
większość jego nowych znajomych.
– Hej, hej –
wyszczerzył się w krzywym uśmiechu i zajął miejsce obok Nary.
– Oj Naruto,
nie udawaj, wszyscy już wiedzą! – Ino siedząca po jego prawej stronie,
nieoczekiwanie klepnęła chłopaka w ramie, uwieszając się na nim jednocześnie. –
Stałeś się prywatnym obrońcą księżniczki Uchihy!
Prawie całe towarzystwo
zaśmiało się głośno. Prawie, gdyż ani Chojiemu, ani Shikamaru nie było zbytnio
do śmiechu. Ten pierwszy nie należał do zwolenników okrucieństwa i nie
angażował się w nękanie Uchihy, ten drugi zaś miał swoje, dokładnie dwa powody.
Targało nim lekkie niedowierzanie w winę bruneta. W historii tej najzwyczajniej
w świecie coś mu nie pasowało, jednak z drugiej strony, znacznie silniejszej,
po prostu zwyczajnie mu się nie chciało w to mieszać. Nikt jednak nie zwracał
specjalnie uwagi na obu panów. Dawno już pogodzono się z ich biernością i
brakiem zainteresowania mrocznym młodzieńcem z ciekawą przeszłością.
– Serio!
Niezłe zrobiłeś wejście! Teraz już na pewno zna cię cała szkoła. Przygotuj się
na to, że przestaniesz być anonimowy – odezwał się ktoś z drugiego końca stołu.
Na twarzy blondyna
pojawił się lekki grymas. Chłopak podrapał się po głowie.
– Nie obchodzi
mnie, że teraz ludzie będą gadać. Czegokolwiek się kiedyś dopuścił, ja nie będę
stał bezczynnie i patrzył jak ktoś próbuje go zatłuc nie przejmując się, że
może zrobić to i na śmierć.
Kilka osób
automatycznie ucichło, a w pokoju dało się słyszeć głównie muzykę głośno
rozbrzmiewającą z potężnego głośnika. W tle słychać było jeszcze ciche rozmowy
i chichy zza ściany, gdzie przeniosła się część imprezy. Wszyscy wpatrywali się
z nowo przybyłego gościa. Na twarzach niektórych malował się szok pomieszany z
niedowierzaniem, inni patrzyli na niego z lekkim powątpieniem, lecz znalazło
się i kilku takich, których miny wyrażały wyłącznie skruchę.
– Naruto ma
rację, to było bardzo niegrzeczne ze strony Kiby i reszty – odezwał się Choji,
który do tej pory tylko wpychał w siebie chipsy, nie zabierając głosu.
– Hehe,
oczywiście – rzekła Ino jeszcze bardziej uwieszając się na Uzumakim. – Myśmy
tak tylko sobie żartowali.
Mimo tego,
Naruto nie poczuł się ani odrobinę mniej spięty. Zaczął się powoli zastanawiać,
co on tu właściwie robi. Po tym wszystkim nie zamierzał nawet próbować
zrozumieć Uchihy, jednak musiał tolerować jego obecność. Żył jak każdy inny
człowiek i nikt nie miał prawa próbować tego zmieniać. To, jak poważne błędy
popełnił w przeszłości, nie tłumaczyły wcale jego teraźniejszych oprawców.
Osoby, które miały coś na sumieniu należało po prostu pozostawić samym sobie.
Brak zrozumienia, życzliwości i tolerancji ze strony innych ludzi powinno być
wystarczająco surową karą.
– Hej, to komu
polać? – Temari, która to obchodziła dziś urodziny, sięgnęła po do połowy już
opróżnioną butelkę wódki, unosząc ją do góry i wymachując znacząco po kolei
każdemu przed twarzą. – Naruto?
– Nie, dzięki,
ja nie piję. Przepraszam na chwilę. – Blondyn wstał i na ślepo, nikogo nie
pytając, udał się w poszukiwaniu toalety.
Shikamaru
westchnął i położył się na stole. Ino przyglądała mu się przez chwilę, po czym
zerknęła w kierunku, w którym udał się blondyn. Nie tylko ona jednak patrzyła
za odchodzącym chłopakiem, Temari również wlepiała w niego spojrzenie z lekko
zdezorientowaną miną.
– Dobra,
pijemy! – krzyknął ktoś z drugiego końca stołu.
– Hej, hej, a
może dolejemy Uzumakiemu do coli? – Ino uśmiechnęła się dumna ze swego pomysłu.
– Jest strasznie sztywny, można by go tak trochę rozluźnić. Jak zrobimy to z
wyczuciem, to się nawet nie zorientuje!
Yamanaka
upewniając się, że chłopaka nie ma w zasięgu wzroku, sięgnęła po jego szklankę
i podsunęła Temari. Ta zaś wahała się zaledwie chwilę, zanim zdecydowała się
uatrakcyjnić napój Uzumakiego. Przy stoliku rozbrzmiał lekki chichot, jednak
nie wszystkim najwyraźniej podobał się ten pomysł. Młody Akimichi otworzył
buzię, by coś powiedzieć, jednak widząc piorunujące spojrzenie Ino, postanowił
zapełnić ją chrupkami serowymi. Następnie spojrzenie blondynki powędrowało na
leżącego już na stole Shikamaru.
– Ciebie
również się to tyczy! Ani słowa!
Chłopak zdążył
zaledwie westchnąć, zanim do stołu powrócił Uzumaki – już wydawać by się mogło –
w lepszym humorze. Uśmiechnął się od ucha do ucha i zajął swoje miejsce.
Uwielbiam twojego bloga, szkoda tylko, że jest taki krótki rozdział. Czekam na next Pozdro !
OdpowiedzUsuńBardzo oryginalny pomysł. Piszesz w taki sposób, że nie mogę się oderwać i mam ochotę na jeszcze. Po prostu uwielbiam i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ohayo. :3
OdpowiedzUsuńDziękuję, że mnie powiadomiłaś. Bardzo się ucieszyłam, że nareszcie wstawiłaś coś nowego. Rozdział przeczytałam migiem i nie miałam ochoty sie od niego odrywać choćby na chwilę. Uwielbiam twój pomysł na to opowiadanie, będą go chwalić za każdym razem, aż do znudzenia. :D Cały czas męczy mnie ta sprawa z Uchihą, wydaje mi się, że przypuszczenia Shikamaru są słuszne i coś tu nie pasuje... Nie mogę się doczekać, aż uchylisz rąbka tajemnicy.
Teraz przechodząc do Naru, jestem bardzo ciekawa jak potoczy się dalej ta impreza. Przeczucie mi mówi, że stanie się coś ciekawego. Z pewnością wpłynie na to alkohol w napoju Uzumakiego. ;D
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, mam nadzieję, że napiszesz go szybko. :3 Pozdrawiam cię serdecznie i życzę mnóstwa weny. ;**
Ohayo!~~ ( ^^)
OdpowiedzUsuńPatrząc na obserwatorów, chyba jestem najnowszą czytelniczką Twojego bloga. Zaczęłam go czytać od wczoraj i muszę Ci powiedzieć, że piszesz świetnie!Zazwyczaj moja ocena jeśli chodzi o bloga, jest pozytywna, ale na innych niekiedy coś mi nie pasuje. Jednak tutaj, nie ma czego krytykować, bo opowiadanie jest jak ostatnia,piękna, rubinowa wisienka na torcie. Jest po prostu zachwycające, twój styl pisania, bardzo mi odpowiada. Naprawdę, rzadko kiedy spotyka się kogoś, kto tak bardzo dba o stylistykę. Miło się to czyta i z ogromną przyjemnością. Rozumiem Cię, jeśli chodzi o komentarze, mam tak samo, z innym blogiem :) Zaczęłam się interesować Naruto i oglądać dopiero niedawno. Musisz wiedzieć, że jestem nieposkromioną yaoistką, tak więc natychmiast w mojej małej główce zaczęły się roić fantazje o Naruto i Sasuke. Jak wpadłam na Twojego bloga, to po prostu oniemiałam. Jestem w takim pozytywnym szoku, co do Twojego talentu pisarskiego, że tylko bić brawa i wysłać Ci kwiaty.Co do rozdziału, bardzo tajemniczo napisany. Podoba mi się ta nutka niepewności, którą skrywasz w każdym z rozdziałów.Najlepsze jest to, że nie wyjechałaś od razu z seksem, jak to w większości blogów yaoi mają w zwyczaju. Jestem zadowolona, że akcja dzieje się tak, a nie inaczej. Łatwiej jest poznać bohaterów od twojej strony i ich uczucia. Jednak, jako młoda yaoistka muszę przyznać, że po nocach wymyślam jakie byś mogła wstawić fragmenty nieco erotyczne z S&N. Ciekawość mnie po prostu zżera, co do następnego rozdziału i tego jak się będzie zachowywał Naruciak po alkoholu. Miło byłoby przeczytać jakąś ,,akcje'' między Naruto a Uchihą :3. Jakoś nie chce mi się wierzyć, w ten cały ,,gwałt'', ale cóż! To tym bardziej czyni opowiadanie wyjątkowym, bo nie wiesz co jest prawdą, a co nie, oraz, och! Ta niepewność i tajemniczość! Możesz mnie zaliczyć jako kolejną fankę, blog jest po prostu świetny! Miło byłoby mieć z Tobą jakiś kontakt! :) Oczekuje z niecierpliwością kolejnego rozdziału! Życzę weny i ,,kolorowych'' snów z Uzumakim i Uchihą! ^^ ~~ Elain/
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Awards
OdpowiedzUsuńWięcej info na http://akumairi-sasunaru.blogspot.com/
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo mi się podobał... oj Ino trochę przesadziła... mam nadzieję, że to najbardziej w jakimś stopniu odbije się na nich....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia