Witam!
No i mamy nareszcie nowy rozdział. Wiem, trochę to trwało. Cóż mogę powiedzieć, ciężkie jest życie dojeżdżającego studenta. Jednak nie piszę tego, by się teraz tłumaczyć. Nawaliłam i tyle. Mam nadzieję, że nowy rozdział jakoś wam to zrekompensuje :-)
Zapraszam do czytania!
No i mamy nareszcie nowy rozdział. Wiem, trochę to trwało. Cóż mogę powiedzieć, ciężkie jest życie dojeżdżającego studenta. Jednak nie piszę tego, by się teraz tłumaczyć. Nawaliłam i tyle. Mam nadzieję, że nowy rozdział jakoś wam to zrekompensuje :-)
Zapraszam do czytania!
__________________________________________________________
Zagwizdał
cicho i po raz kolejny sięgnął po kubek z parującym napojem. W pomieszczeniu
panował półmrok. Słabo paliła się jedynie lampka, stojąca na zawalonym różnymi
rzeczami biurku. Stos papierów, kolorowych długopisów i papierków od jego
ulubionych cytrynowych cukierków. Jednak na brak odnalezienia się nie mógł
narzekać. Mimo piętrzącej się wokół sterty najróżniejszych rzeczy, on doskonale,
w mig odnajdywał to, czego akurat było mu trzeba. Z miliona walających się
kartek, był w stanie wyłonić akurat tę, która aktualnie go interesowała. Nie
towarzyszyło mu przy tym pełno chaotycznych ruchów, przerzucanie rzeczy z
miejsca na miejsce i zupełna dezorientacja. Bałagan panujący na jego niewielkim
biurku był w pełni uporządkowany według jego własnej koncepcji.
Blondyn łyknął
odrobinę ulubionej malinowej herbaty i sięgnął po kolejny świstek. Drobne,
zwarte i lekko pochylone pismo pokrywało maczkiem całą objętość strony. Litery
wyglądały schludnie, jednocześnie mając w sobie ten charakterystyczny pośpiesz,
który ściga natchnionego autora.
Opowieść nie
straciła ani trochę na swojej mroczności i nucie pesymizmu. Nastrój
nie poprawił się jak dotąd i nic nie wskazywało na to, by miało się coś w
najbliższej przyszłości zmienić.
Naruto
wzdrygnął się, gdy przez całe jego ciało przeszedł charakterystyczny chłód.
Zimno towarzyszące każdej, nawet najmniejszej samotności. Im była głębsza, tym
temperatura niższa. W takich warunkach niezwykle ciężko było trzymać się na
nogach i nie zasypiać, choć zmęczenie tak do tego ciągnęło. Tak bardzo trudno
było po prostu żyć dalej i nie uleć pokusie zakończenia tego w dosłownie jednej
chwili. Zarówno serce, jak u umysł ogarniało odrętwienie. Mróz przeszywał całe ciało,
które nie będące już w stanie dłużej się bronić, oddawało się urokowi lodu,
powolnej śmierci.
Blondyn
szczelniej otulił się zielonkawym kocem, który jakiś czas temu zarzucił sobie
bezwładnie na ramiona. Następnie ponownie sięgnął po kubek z parującą herbatą,
tym razem opróżniając go do dna. Całą uwagę skupił na ulotnym smaku malin, tak
przez niego upragnionych w trakcie tej zimy. Niestety, do sezonu pozostało
jeszcze dużo czasu i Uzumaki będzie zmuszony zadowolić się jedynie pseudo
malinowym napojem.
Z zamyślenia
wyrwał go dźwięk przekręcania klucza w zamku. Chłopak od razu wstał i ruszył w
kierunku drzwi, by przywitać wchodzącego mężczyznę.
Szatyn
uśmiechnął się do Uzumakiego i odwieszając kurtkę na wieszak, zabrał się za
rozwiązywanie masywnych zimowych butów.
– Witaj w
domu, Iruka! – Chłopak uśmiechnął się do mężczyzny, opierając się o framugę
drzwi prowadzących do kuchni.
– Jak ci minął
dzień, Naruto? – Mężczyzna odstawił obuwie do szafki na buty, po czym ponownie
skupił wzrok na Uzumakim – Co powiesz na ramen? Jadłeś już kolację?
Blondyn
uśmiechnął się szeroko, podchodząc do mężczyzny, który trzymał w ręku siatki z apetycznie
pachnącym jedzeniem. Zabrał je z rąk Umino i pognał z nimi do kuchni. Już po
chwili stół został nakryty, a obaj siedzieli i pałaszowali gorące danie. Przez
cały ten czas jedli w całkowitym milczeniu. Iruka najwyraźniej delektując się
chwilą odpoczynku po ciężkim dniu w pracy, Naruto bujając z obłokach, myślami
będąc gdzieś na drugim końcu świata.
– Co dziś taki
nieprzytomny jesteś? – zagaił szatyn, zbierając naczynia ze stołu i kierując
się do zlewu.
– Eee, to nic
takiego. – Uzumaki podrapał się z zakłopotaniem po głowie, wzruszając przy tym
nieznacznie ramionami. – Pomóc ci?
– Nie trzeba. Powiedz
lepiej co cię gryzie, Naruto.
Blondyn
westchnął, opierając łokcie na stole i wpatrując się przy tym gdzieś w martwy
punkt na ścianie przed nim. Nie bardzo wiedział, co ma powiedzieć swojemu
opiekunowi. Ufał mu, owszem, ale ta rozmowa do niczego go nie zaprowadzi. Po
raz kolejny wrócą do przeszłości i tego, co zdarzyło się już w krótkim życiu
Uzumakiego.
– To naprawdę
nic ważnego.
Umino, który
skończył właśnie wycierać talerze, podszedł do swojego wychowanka i usiadł naprzeciwko
niego, przypatrując mu się uważnie.
– No dobra –
westchnął niezadowolony i opierając się na krześle, zaczął mówić. – W mojej
klasie jest taki chłopak. – Przerwał na chwilę, niepewny, co właściwie chce
powiedzieć. – Tak się składa, że siedzimy w jednej ławce. Kilka razy próbowałem
do niego zagadać, no wiesz, po koleżeńsku, ale on strasznie nieprzyjemnie mnie
potraktował.
Brew Umino
uniosła się pytająco do góry.
– Iruka, to
dopiero początek, nie spodziewaj się już puenty. – Blondyn sięgnął po szklankę
z sokiem i upił dość spory łyk. – Na początku stwierdziłem, że nie, to nie, ja
się z tym gościem przyjaźnić nie muszę. Nadęty buc może się cieszyć swoją
samotnością i ja mu w tym nie zamierzam przeszkadzać. Poznałem w końcu wielu
innych, wartościowych ludzi. Jest Shikamaru, Chouji, Sai i dziewczyny.
Uzumaki zrobił
krótką pauzę, wpatrując się pustym wzrokiem w blat stołu
– Szybko zdążyłem się zorientować, że nie
tylko ja nie miłuję Pana Nadętego. Widocznie nie tylko dla mnie był taki miły.
Jednak coś mi zaczęło nie pasować w tym wszystkim. Potem jeszcze dodatkowo
namieszał mi Shikamaru, który wspominał coś o jakiejś plotce, nie zdradzając
przy tym czego ona konkretnie dotyczy. Trochę o tym myślałem, ale szybko
przestało mnie to interesować. Nadęty buc bowiem prawie wdał się ze mną w
bójkę, bo nie potrafił rozwiązać prostego zadania z matematyki i ja mu w tym
pomogłem. – Blondyn skrzywił się lekko. – Dziwny sposób okazywania
wdzięczności, nie powiem.
Umino kiwnął
tylko głową, nie odrywając wzroku od nastolatka.
– Potem, a
raczej wcześniej, zdarzyło się coś dziwnego. Jechałem autobusem i zauważyłem,
że ktoś zgubił teczkę. Zabrałem ją więc do domu ze sobą. Okazało
się, że to jakieś opowiadanie, książka czy coś w ten deseń. Koło setki drobno
zapisanych kartek. Długo to tak samo sobie nie poleżało, bo z ciekawości zacząłem czytać. Jeśli chcesz, to mogę ci pożyczyć i sam zobaczysz. To jest strasznie
pesymistyczne i pełne bzdur. Na początku strasznie się zdenerwowałem czytając
to, potem mi się niestety udzielił poniekąd ponury nastrój. Autor wypisał tam
okropne rzeczy o wiecznej samotności, bólu, duszeniu się i takie tam pierdoły.
Wszystko było ok, dopóki nie zdawałem sobie sprawy z tego, kto to napisał.
Ostatnio mnie jednak olśniło.
Naruto sięgnął
ponownie po szklankę z sokiem, tym razem opróżniając ją do samego dna.
– Szukałem czegoś w plecaku, aż tu nagle wpadła mi w ręce kartka z ostatniej pracy grupowej na matmie. Tak się składa, że Kakashi podzielił nas ławkami, a że siedzę z tym gburem... nieważne. To było
tylko parę linijek, ale coś mi zaczęło świtać, kiedy przyjrzałem się temu pismu. No i dość szybko zdałem sobie sprawę, że to ten
sam charakter, co w tym mrocznym opowiadaniu, które znalazłem. No i się nie myliłem. Porównałem oba teksty i nawet taki ślepak jak ja,
dostrzegł ogromne podobieństwo.
Naruto
przerwał na chwilę, rysując palcem jakiś kształt na blacie stołu. Czuł na sobie
spojrzenie Iruki, który oczekiwał dalszej części opowieści, jednocześnie już
doskonale wiedząc, do czego to wszystko zmierza.
– Ja chcę mu
pomóc…
– Naruto…
– Dam radę! –
Blondyn podniósł wzrok na opiekuna. Jego niebieskie oczy były pełne
determinacji. – Tak jak ty uratowałeś mnie, ja uratuję z tych męczarni jego.
– Naruto, to
wspaniale, że chcesz pomóc temu chłopakowi, ale pamiętaj, że nie każdemu pomóc można.
Ja nie chcę, byś się zawiódł.
– Iruka, ja
nie jestem już tym samym dzieckiem, co kiedyś. Ba, ja w ogóle przestaję już być
dzieckiem. – Uzumaki wstał od stołu i opierając dłonie o blat, wpatrywał się w
mężczyznę. – Nie jestem taki słaby jak kiedyś, nie złamie się, nie poddam, nie
ulegnę negatywnym emocjom. Wiem, że chcesz mnie chronić, ale mój koszmar się
już skończył, a teraz ja postaram się, by skończył się on nie tylko dla mnie.
Chłopak uderzył pięścią w drewno, a na jego
ustach pojawił się uśmiech. Umino wpatrywał się w niego bez słowa,
następnie skinął lekko głową, uśmiechając się przy tym naprawdę delikatnie.
***
Wydarzenia
minionego dnia nie pozwalały mu spokojnie zasnąć. Raz po raz zaciskał pięści,
po czym ponownie je rozluźniał. Za nim było tyle nieprzespanych nocy, że nie
mógł pozwolić sobie i tym razem odpłynąć w krainę fantazji, przelewając swe
emocje na papier w jakiejkolwiek postaci. Był zbyt wykończony, potrzebował snu,
natychmiast. Tym samym pozostał sam ze swoimi mrocznymi myślami, które
rozsadzały mu głowę. Już dawno sam się z nimi nie mierzył. Zazwyczaj od razu
uciekał w swój własny świat, pozwalając im spokojnie ulecieć. Jednak jedyną
rzeczą, którą czuł, gdy było już po wszystkim, była pustka. Stawał się
całkowicie wypruty z jakichkolwiek emocji. Wszystko co odczuwał, znajdowało się
wówczas na papierze, a on spokojnie powracał do rzeczywistości, po raz kolejny
uciekając przed problemem.
Przewrócił się
na drugi bok. Czarne włosy rozsypały się w większości po poduszce, niektóre
jednak opadły zgrabnie na czoło. Pustym wzrokiem wpatrywał się w ścianę,
starając się opanować szybkie bicie serca i narastający w nim ból. Szybko łapał
oddech. Wdech i wydech, wdech i wydech. Przymknął powieki, starając się
uspokoić we własnej wyobraźni. Przed oczyma stawały mu jednak same
najczarniejsze scenariusze jego dotychczasowego życia. Już nawet nie
towarzyszył mu smutek, to był czysty, przeszywający całe jego ciało, strach.
Zacisnął zęby i mocno pięści na poduszce, starając się nie krzyczeć.
***
Od samego
ranka miło spędzał czas w towarzystwie Shikamaru, które jak już zdążył
zauważyć, można by trafnie określić „upierdliwym”. Jednak na tę odmianę
upierdliwości był odporny i ani trochę mu nie przeszkadzała. Między mini
panowała cisza, bo albo Nara akurat przysypiał, albo mówienie stawało
się dla niego nazbyt kłopotliwe.
Blondynowi jednak było to dziś jak najbardziej na rękę. Od wczoraj bujał bowiem w obłokach
i myślał nad tyloma rzeczami na raz, że nie sposób było znaleźć jeszcze czas i
energię na towarzyskie pogaduchy. Chouji był co prawda lekko zmartwiony, że w
Uzumakim nie znajdzie dziś bratniej duszy, lecz jakoś udało mu się to strawić,
dojadając świeżutkimi pączkami.
Naruto obudził
się dopiero, kiedy nadeszła lekcja matematyki. Nagle ogarnęła go adrenalina i jak to miał w zwyczaju, rozpoczął rozmowę z własnym zeszytem. Nie
potrafił tego jednoznacznie wyjaśnić, jednak odkąd pamiętał, zdarzało mu się
mówić do przykładów, czy też całych zadań. Im były one trudniejsze, tym większą przyjemność sprawiło mu prowadzenie monologu, który w teorii skierowany był właśnie
do liczb. W praktyce zazwyczaj to ludzie musieli go słuchać i krzywili się
niemiłosiernie na myśl o każdej kolejnej lekcji matematyki.
Z czasem nic
się jednak nie zmieniło. I tym razem Naruto rozpoczął cichą dyskusję z
napisanymi w zeszycie liczbami, która dotyczyła wczorajszego zadania domowego.
Najpierw blondyn wygłosił im małe przemówienie na temat tego, z której strony
planowo zamierzał się za nie brać, potem zaś zszedł na temat podchwytliwych
przykładów, gratulując im samym pomysłowości.
Lekcja minęła
dosyć szybko, przynajmniej dla Uzumakiego. Pod jej koniec, Kakashi
ogłosił, że ma wyniki ich ostatniej pracy w grupach. Nauczyciel przeszedł się
dość szybko po klasie, rozdając prace, czemu towarzyszyły głównie jęki niezadowolenia.
– Zdecydowanie
nie mogę powiedzieć, bym był z was zadowolony. Praca wyszła wam fatalnie.
Sasuke, który
od rana nie odezwał się ani słowem i miał głęboko w poważaniu cały świat, nawet
nie zerknął na kartkę, którą podał blondynowi Hatake. Nawet w najmniejszym
stopniu nie interesowała go ocena, którą dostali, a raczej Naruto dostał.
Brunet z
przykrością stwierdził, że głowa boli go mocniej, niż wcześniej. Przez noc
prawie nie zmrużył oka. Przewracał się z boku na bok, tylko czasem zapadając w
krótką drzemkę. Rano nawet przez chwilę zastanawiał się, czy nie zostać w
łóżku, jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że każdą, nawet najmniejszą
nieobecnością, zainteresuje się opieka społeczna. A gdyby tak udało im się przy
okazji odkryć, że w trakcie ostatniego miesiąca chłopak sobie w ogóle nie radzi,
mogłoby się to dla niego źle skończyć. Jak najdłużej musiał grać
odpowiedzialnego, niezwykle samodzielnego nastolatka, którym w gruncie rzeczy
jest, a przynajmniej jeszcze niedawno był.
Z zamyślenia
wyrwał go dzwonek na przerwę. Uchiha bez pośpiechu podniósł się ze swojego
krzesła i zaczął pakować swoje rzeczy.
– Uzumaki,
zostań na chwilę! – krzyknął nauczyciel, którego ledwo było słychać pośród
rozwrzeszczanej młodzieży.
Sasuke
przeczekał, aż hałaśliwy tłum opuści pomieszczenie i dopiero wówczas skierował
się w kierunku wyjścia z sali. Tuż przed nim wlekł się zaspany Shikamaru, za
nim został jedynie Naruto, wezwany zapewne w jakiejś ważnej sprawie przez
Kakashiego, który nie miał w zwyczaju prowadzenia zbędnych pogaduszek. Ostatnią
rzeczą, jaką usłyszał wychodząc, był cichy głos nauczyciela.
– Chciałbym z
tobą porozmawiać o Sasuke.
Brunet
automatycznie przystanął i ciasno przylgnął do ściany, tuż za otwartymi na
oścież drzwiami do klasy.
– O co chodzi
Kakashi-sensei? – usłyszał głos blondyna.
– Uchiha nigdy
orłem z matematyki nie był. Co więcej, odkąd pamiętam ledwo udaje mu się ją
zdać i zastanawiam się, czy w tym roku, biorąc pod uwagę, że to w tej szkole ostatni,
również powinienem go od tak przepuścić.
Brunet
zacisnął mocno pięści, czując jak robi mu się gorąco.
– Zadałem wam
do zrobienia pracę w grupach, słyszysz Naruto? W grupach. A tutaj nie mam
wątpliwości, że całą robotę odwaliłeś zupełnie sam. Jako grupa dostaliście
ocenę bardzo dobrą. W rzeczywistości powinienem postawić Sasuke niedostateczną.
Jednak nie mogę tego zrobić ot tak, muszę mieć potwierdzenie, że tak
właśnie było. Naruto, czy całą pracę wykonałeś sam?
Sasuke poczuł,
jak zaczyna się trząść. Na tej piątce mu nie zależało. Drażniła go jednak myśl,
że w tym roku Kakashi zrobi wszystko, by go usadzić. Znał nauczyciela nie od
dziś. Skoro postanowił porozmawiać na ten temat z Uzumakim, mogło to oznaczać
tylko jedno. Tego mu właśnie do szczęścia brakowało. Nie wystarczająco miał
problemów, teraz dojdzie mu jeszcze poprawka z matematyki. Z całą pewnością
umknie to opiece społecznej. Nie zwrócą na ten fakt najmniejszej uwagi, o na
pewno.
– Nie,
Kakashi-sensei, Sasuke pracował razem ze mną. – Brunet usłyszał zdeterminowany głos
blondyna. – Proszę nie wstawiać
mu jedynki. Zasłużył na tę ocenę.
Brunet mógł
tylko wyobrazić sobie minę Hatake. Nawet do głowy mu nie
przyszło, by się wychylić i spojrzeć, jak się ma sytuacja. Na wpadkę nie mógł
sobie pozwolić.
– Rozumiem. –
W powietrzu uniósł się drętwy głos nauczyciela, który najwyraźniej nie był
zadowolony z takiego obrotu sprawy.
Sasuke
wiedząc, że rozmowa jest zakończona, szybkim ruchem wydostał się zza drzwi i
ruszył korytarzem przed siebie. Nieco utrudniały mu to kule, w które zaopatrzył
go szpital, ale nie było tak najgorzej, radził sobie z nimi całkiem sprawnie.
Od samego rana
starał się nie zwracać najmniejszej uwagi na posyłane mu spojrzenia. Uchiha sam
w sobie zawsze wywoływał wzburzenie wśród ludzi. Kiedy jednak znienawidzony
przez nich brunet pojawił się w szkole o kulach, towarzystwu znacznie
polepszyły się nastroje. Wszyscy patrzyli na niego z politowaniem i
satysfakcją. Co nieliczni – niby przypadkiem – próbowali podstawić mu nogę na
korytarzu. Sasuke jednak nie pozostawał dłużny. Najgorszą rzeczą, którą mógłby
w tej sytuacji zrobić, to uciec z podkulonym ogonem. Nie byłaby to już tylko
przegrana bitwa, oznaczałoby to jego osobistą klęskę w całej tej wojnie.
Jako, że
matematyka była ich ostatnią lekcją, Uchiha skierował się do szatni i głównego
wyjścia ze szkoły. Ubrał się prędko i opuścił budynek. Na szkolnym zegarze
wybiła piętnasta, co w zimie, oznaczało powolne
ściemnianie się.
Na boisku
nikogo nie było. Sasuke w spokoju, bez
towarzyszących mu pełnych pogardy spojrzeń innych, mógł skierować się w stronę
najbliższego przystanku autobusowego. W takim stanie nie było nawet mowy o
powrocie na piechotę, co wcześniej czasem mu się zdarzało.
Kiedy
czarnooki znalazł się w pewnej odległości od głównego budynku, w jednym z
ciemniejszych zaułków przy bocznej bramie, usłyszał drwiące śmiechy za plecami.
Starając się nie okazywać zdenerwowania, odwrócił się powoli. Tuż za nim stała
grupka chłopaków, którym przewodził ten głupi Kiba Inuzuka. Uchiha nie rozpoznawał
wszystkich. W oczy rzucił mu się jeszcze tylko Neji Hyuuga i Gaara. Pozostali
dwaj byli dla niego zagadką. Nie to jednak teraz zaprzątało jego myśli. Było
ciemno, on w tej chwili funkcjonował jako kaleka, a za przeciwników miał pięciu
w pełni sprawnych chłopaków. Uchiha nie łudził się bowiem, że chcą po prostu
pogadać. Sytuacja robiła się bardzo nieciekawa.
– No, no, kogo
my tu mamy – zaczął Inuzuka. – Co też złego ci się przytrafiło Uchiha, biedaku?
Chłopak
zaśmiał się głupkowato, zerkając na swoich towarzyszy. Sasuke zaś zacisnął
niezauważalnie pięści na kulach, nieświadomie przyjmując pozycję obronną.
– Zjeżdżaj
kundlu – rzekł najchłodniej jak tylko potrafił.
– Lepiej nie
podskakuj chodząca niedorajdo!
– Kiba, nie
daj się wyprowadzić z równowagi. Nie przyszliśmy tutaj po to, by z nim
dyskutować. – Hyuuga położył uspokajająco dłoń na ramieniu kolegi.
– Racja, Neji. –
Kiba skrzyżował ręce na piersi i podszedł bliżej bruneta. – Doszły nas słuchy,
że niczego się nie nauczyłeś po ostatnim razie i znowu próbujesz tego samego.
Sasuke
zacisnął mocniej ręce na kulach, starając się tak zminimalizować zdenerwowanie.
Jego twarz pozostała jednak całkowicie obojętna.
– Odpierdol
się, Inuzuka. – Uchiha chcąc przerwać wymianę zdań, postanowił po prostu
wyminąć grupkę chłopaków i mimo iż początkowo planował opuścić teren szkoły
bocznym wyjściem, teraz zamierzał skierować się z powrotem w kierunku budynku.
Nie zrobił
jednak nawet paru kroków, gdyż szatyn wymierzył mu nieoczekiwany cios w brzuch.
Uchiha zachwiał się lekko, po czym wziął zamach, by uderzyć chłopaka trzymaną w
ręku kulą. Zrobił to jednak zbyt wolno, gdyż Kiba odsunął się na bok. W tym
czasie Neji podstawił mu nogę, co spowodowało upadek bruneta.
– Kurwa –
szepnął Sasuke, kiedy grupka chłopaków zaczęła go bez żadnych oporów kopać.
Automatycznie
zasłonił rękoma twarz i głowę, starając się chociaż tyle ochronić przed atakiem.
Nie wiedział, ile czasu trwało, zanim nie usłyszał gdzieś w oddali krzyku. Przynajmniej
wydawało mu się, że to nie był jego własny krzyk.
***
Naruto po
rozmowie z Kakashim, udał się jeszcze do toalety, a dopiero potem skierował do
drzwi. Do domu mu się specjalnie nie spieszyło, Iruki tak jeszcze w nim nie
zastanie. Jego prawny opiekun był dość zapracowanym człowiekiem i zazwyczaj
wracał do domu bardzo późno, gdyż często zostawał po godzinach. Blondyn jednak
nigdy nie narzekał na brak towarzystwa. Mężczyzna bez przeszkód był w stanie
pogodzić życie rodzinne z pracą i zawsze, jeśli tylko Uzumaki tego potrzebował,
był w stanie znaleźć dla niego trochę czasu.
Blondyn
zawdzięczał Iruce bardzo wiele. Mężczyzna uratował go przed samym sobą,
zapewnił mu dom, zaadoptował i zaufał. O uczuciach nigdy nie rozmawiali, ale
podejrzewał też, że mężczyzna go kocha. To było takie niesamowite. Jako, że
nigdy wcześniej nie zaznał miłości, teraz było to dla niego takie uczucie,
które napełniało go bezgranicznym szczęściem.
Na dworze
zrobiło się już dosyć ciemno, dlatego chłopak postanowił od razu udać się na
przystanek i całą drogę do domu przebyć autobusem. Zazwyczaj robił sobie
chociaż jakieś krótkie spacerki, ale nie dziś. Był zmęczony i ogarnęła go chęć
poleniuchowania w domu przed telewizorem.
Skierował swe
kroki w stronę głównego wyjścia, kiedy nagle usłyszał krzyk. Szybko odwrócił
się w tamtym kierunku. Zaledwie jakieś pięćdziesiąt metrów od niego, grupka
chłopaków kopała innego, leżącego na twardym betonie.
Uzumaki nie
zastanawiając się nawet przez moment, puścił się biegiem, szybko znajdując się
w centrum wydarzeń. Po kulach rzuconych na ziemię, od razu rozpoznał Sasuke,
który krzyczał przy każdym mocniejszym kopnięciu zaserwowanym mu przez
chłopaków. Wśród napastników zaś szybko dostrzegł Kibę, który zachowywał się w
całej grupie najagresywniej.
– Kurwa, przestańcie!
– krzyknął blondyn, zwracając tym samym na sobie uwagę całej bandy. – Pojebało was?!
Chłopak szybko
podleciał do Inuzuki, odciągnął go gwałtownie od bruneta i uderzył w twarz.
Szatyn pod wpływem uderzenia zachwiał się lekko i spojrzał nic nie rozumiejącym
wzrokiem w zdenerwowane, błękitne tęczówki.
– Uzumaki, do
jasnej cholery, co ty odpierdalasz?!
Naruto szybko
stanął pomiędzy nim, a wciąż leżącym na ziemi Uchihą, gotów w każdej chwili go
obronić.
– Mogliście go
zabić! Nie obchodzi mnie, co on wam zrobił, ale na pewno nie zasłużył na to,
coście mu tutaj zgotowali! – Krzyki chłopaka roznosiły się po całym boisku, ba,
pewnie było go teraz słychać w całej szkole. – Kiba, taki jesteś mocny, ale nie
potrafisz się bić jak równy z równym! Nie dość, że on chodzi o kulach, to
jeszcze postanowiłeś załatwić sobie obstawę?!
– Nie pierdol
Uzumaki, bo nie masz pojęcia o czym mówisz – warknął na niego Neji. – Myślisz,
że ta dziewczyna, którą wtedy zgwałcił miała z nim równe szanse?!
Naruto poczuł
jak robi mu się zimno od środka. Automatycznie zamilkł, nieświadomie
wytrzeszczając oczy.
– Tak, kurwa,
to zwykły gwałciciel! – wrzasnął Kiba. –
Miał o to sprawę w sądzie, ale zabrakło dowodów i go wypuścili! Zniszczył tej
dziewczynie życie!
Blondyn
przełknął głośno ślinę i odwrócił się w kierunku wciąż leżącego na ziemi
Sasuke. Brunet wbrew pozorom nie wyglądał wcale tak źle. Widocznie kiedy
Uzumaki tu wpadł, oni nie zdążyli się jeszcze na dobre rozkręcić.
Uchiha splunął
krwią, nie starając się nawet podnieść. Naruto przyglądał mu się bez słowa, a
jego oczy znacznie pociemniały.
Uzumaki nawet nie
zauważył, kiedy myślami odpłynął. Ocknął się dopiero, kiedy zdał sobie sprawę,
że dookoła niego coś się dzieje. Kiba i reszta banda zaczęli przed czymś
uciekać. Chłopak odwrócił się w tamtym kierunku i dostrzegł Kakashiego, który
żwawym krokiem zbliżał się do nich.
Sasuke
zbierając siły, podniósł się do siadu, chwycił kule i zaczął powoli wstawać. Tego
mu jeszcze brakowało, żeby Hatake postanowił go teraz wysłać na pogotowie.
Niedoczekanie, poradzi sobie sam i postara się sprawiać jak najlepsze wrażenie.
Po raz kolejny
zerknął na stojącego tuż obok niego blondyna. Teraz już był pewien, że
chłopak nic wcześniej nie wiedział. Dlatego był dla niego miły, dlatego
zapewnił mu dobrą ocenę z matematyki, dlatego nie patrzył na niego tak, jak
inni. Teraz jednak jego spojrzenie zmieniło się. Było puste. Jego zazwyczaj
jasnoniebieskie oczy, teraz przybrały barwę granatu.
– Nie gap się
tak, tylko spierdalaj stąd!
Uchiha poczuł
narastającą irytację. Nienawidził, kiedy ludzie tak na niego patrzyli, zwyczajnie nie potrafił tego znieść.
– Ale…
– Odpierdol
się ode mnie! Nie słyszałeś?!
Uzumaki
jeszcze chwilę wpatrywał się pustym wzrokiem w trzęsącego się bruneta, po czym
bez słowa skierował się w kierunku bramy.
Historia strasznie mi się podoba. Nie jest banalna. Do tego technicznie dobrze pisana. Nic tylko czekać na resztę:) Choć byłoby przykro jakby na kolejną część trzeba było czekać 2 miesiące.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam eQ.
Jak ty cudownie piszesz! Uwielbiam cię i twoje pomysły!
OdpowiedzUsuńZwykle nie przepadam na historiami które dzieją się w takim bardziej naszym świecie niż tym z anime, ale jak tu u ciebie nie zrobić wyjątku? Nie mam słów po prostu, cholernie mi się to podobało! Jestem ciekawa co teraz zrobi Naruto, kiedy wszystkiego się dowiedział? I jak jest na prawdę, bo podejrzewam, że w tym wszystkim jest jakiś haczyk. Zazdroszczę ci talentu, na prawdę. :3
Obowiązkowo proszę mnie powiadamiać o nowych notkach na moim blogu w zakładce spam : sasuke-i-erin.blog.pl ! :3
Pozdrawiam i życzę dużo weny i czasu na pisanie. Czekam na kolejny rozdział. ;*
Ps. Dodaję do linków. :3
UsuńTwój blog został pomyślnie dodany do spisu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :
Eta-chan
swiat-blogow-narutomania.blogspot.com