14 marca 2015

Jakie wariactwa może przynieść nam życie cz. 3

Witam!
W miarę szybko (jak na mnie) pojawiam się z nowym rozdziałem. Gdyby nie to, że podczas pisania tego tekstu czułam, jakbym się powoli wypalała (chociaż nie pisałam niczego na siłę), to byłabym nawet z siebie dumna. Bardzo mnie cieszy widok nowych czytelników i mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej :-)
Jeśli chodzi o kwestię przekonywania się Sasuke do Naruto (w opowiadaniu głównym), to bez obaw. Owszem, chcę trochę przyspieszyć akcję (bo jak tak dalej pójdzie, to przez następne 3 lata nie uda mi się doprowadzić choćby do pocałunku bohaterów), ale planuję to zrobić w odpowiednim tempie. Ich ostatnia rozmowa, to jeszcze nie to ;>. A gdybym się przypadkiem zapędziła pod wpływem chwili, to proszę mnie po prostu trzasnąć. Chyba tyle w temacie.
Może jeszcze się pochwalę, że w drugim terminie zdałam cholerstwo, które w snach prześladowało mnie już od wakacji. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek zdanie egzaminu przyniosło mi tyle radości ;-)
Zapraszam!
__________________________________________________________

Sobota była dniem magicznym. Niezależnie od tego, czy trwała właśnie sesja, czy też nie, tego dnia Uzumaki czuł się w pełni zrelaksowany i niczym się nie przejmował. Nie, żeby w inne dni drżał ze strachu na myśl o zbliżających się egzaminach, ale w sobotę ulatywał z niego nawet ten najmniejszy dyskomfort spowodowany myśleniem o uczelni.
Naruto niemal wbiegł do galerii handlowej, w której umówił się z Hyuugą, przy okazji zerkając na zegarek. O tak, miał co najmniej trzydzieści minut opóźnienia, Neji będzie zachwycony! Kiedy tylko wparował do środka, zaczął niezdarnie zrzucać z siebie odzienie wierzchnie, gdyż jak to bywało w tego typu miejscach, ogrzewanie było podkręcone do maksimum.
Chłopak w ciągu krótkiej chwili znalazł się na ruchomych schodach i ze zniecierpliwieniem pukał palcem w poręcz. Dlaczego to zawsze tak wolno jedzie?! Gdyby nie fakt, że przed nim kłębił się tłum ludzi, zapewne wbiegłby po prostu na górę, by nie marnować czasu. Zamiast tego jednak postanowił skupić się na czymś innym, na przykład na zniewalającym zapachu jedzenia, który docierał do niego z najwyższego piętra. Nic bowiem nie pachniało tak cudownie, jak fast food. Zapach frytek smażonych na głębokim tłuszczu, kotletów, które nie miały nic wspólnego z mięsem, bułek z modyfikowanej genetycznie pszenicy i sałaty, która nigdy nie miała kontaktu z ziemią. Tyle dobra w jednym miejscu!
Kiedy już Uzumaki znalazł się na górze, rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu przyjaciela. Uśmiechnął się dostrzegając go w samym rogu, maksymalnie oddalonego od tych wszystkich restauracji serwujących śmieciowe żarcie. Tak, jakby to mogło cokolwiek zmienić. Naruto i tak zamierzał objeść się tak, żeby aż było mu niedobrze.
– Siemka! – krzyknął, uśmiechając się szeroko i zupełnie ignorując fakt, że Hyuuga znowu zaczytywał się w jakiejś dziwacznej książce. Kusiło go, by to skomentować, ale postanowił się powstrzymać. Bądź, co bądź, on w końcu się spóźnił.
– Lecę po żarcie – dodał nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony przyjaciela.
Po niespełna pięciu minutach był z powrotem z tacą pełną zawiniętych w papierowe torebki kanapek. Rozsiadł się wygodnie naprzeciwko Hyuugi i zabrał się za pałaszowanie.
– Co tam? – zapytał z ustami pełnymi jedzenia.
Neji odłożył na bok książkę, po czym spojrzał na niego. Naruto od razu domyślając się, o co chodzi, zburzył potężną kupkę składającą się z hamburgerów i wyjął shake’a truskawkowego. Podał go brunetowi, który podziękował skinieniem głowy.
Parę lat temu – może trzy, może cztery – kiedy po raz kolejny Naruto spóźnił się na umówione spotkanie, Neji postanowił ustalić z nim jakieś zasady i konsekwencje ich nieprzestrzegania. Ojciec Naruto nie przywiązywał wagi do punktualności, więc chłopak nigdy nie zwracał na to uwagi. Jednakże dla Nejiego, który pochodził z konserwatywnej rodziny, takie zachowanie było nie do przyjęcia. Zaczęło się od próśb. Z czasem jednak prośby te zaczęły przypominać rozkazy, a to dlatego, że Naruto nie był na tyle uprzejmy, by je spełniać. Rozkazy i groźby jednak też nie przynosiły pożądanego efektu, więc w końcu postanowili zawrzeć umowę. Na piśmie, żeby żaden nie mógł się jej później wyprzeć. Każde spóźnienie Uzumakiego równało się z postawieniem Nejiemu shake’a truskawkowego, do których brunet miał słabość. Na to obaj zgodzili się od razu. Jednakże taka umowa nie przynosiła Naruto żadnych korzyści, zaczął więc negocjować dodatkowe warunki. Neji absolutnie nie zgadzał się na to, by stawiać piwo Uzumakiemu za każde pojawienie się punktualnie, więc skończyło się na tym, że stawiał je tylko wówczas, gdy sam nie zjawiał się o czasie. Umowa obowiązywała od lat i do tej pory Uzumaki wydał majątek na mleczne napoje, natomiast Neji spóźnił się… raz.
– O czym chciałeś porozmawiać? – spytał Neji, ignorując wcześniejsze pytanie.
– Chciałem się komuś pożalić i wyciągnąć na piwo.
– A sesja zdana?
– No… tak nie do końca – odpowiedział, po czym podrapał się ze zdenerwowania po głowie. – Zdałem dwa na cztery egzaminy, czyli muszę jeszcze ogarnąć coś na te dwie poprawki, no i… projekt.
Hyuuga westchnął cicho, po czym pociągnął łyk napoju przez słomkę.
– Co tym razem?
– A weź nawet nie pytaj! Poszedłem do niego w czwartek. Daję mu to chujstwo i mówię, że poprawiłem. No to ten się uśmiechnął, popatrzył i uśmiechnął się szerzej. Już wtedy wiedziałem, że mnie znowu uwali, ale nie, nie wyjdę. Pierdzieli mi coś o jakimś zaworze bezpieczeństwa, że nie w tym miejscu. No to ja mu łub! Książka na stół. Wiedziałem, że coś się święci, więc ją wziąłem ze sobą. I tu naliczyłem sobie punkt, bo się mocno zdziwił. Otwieram mu to na odpowiedniej stronie i pokazuję, a ten co? Zaczął się śmiać!
Naruto urwał na chwilę, ze zdenerwowania wciskając sobie od razu całą kanapkę do ust. Neji nie zdradzając zainteresowania dalszym ciągiem historii, upił łyczek napoju, delektując się jego truskawkowym smakiem.
– Ja jun malem taie nelly zle go njelyt upejemie sy…
– Przełknij.
Naruto pokiwał tylko głową, po czym dokończył jeść, zlizując sos cieknący mu po dłoni.
– Ja już miałem takie nerwy, że go niezbyt uprzejmie spytałem, o co mu tym razem chodzi. Ogarnął się, spojrzał na mnie i uśmiechnął tak… życzliwie. Oho, no to wiedziałem, że teraz dopiero się zacznie. Patrzy na mnie chwilę, patrzy, ja czekam i czekam. Kiedy już miałem ponowić pytanie, to ten mi wyskakuje, że faktycznie, pomylił się. Stary, myślałem, że mi szczęka opadnie do ziemi! Już zaczynałem zacieszać, a ten mi nagle wyskakuje z tekstem, że przeprasza, ale wcześniej nie zwrócił uwagi, że mam zbiornik na wodę, a nie na gaz. No i że gdybym czytelniej pisał w tym zeszycie z obliczeniami, to by mi wcześniej powiedział, że… słuchaj teraz! Że cały pieprzony zbiornik mam nie taki, bo on powinien być pionowy, a nie poziomy! Kurwa! No myślałem, że mnie trafi. A ten kurdupel się jeszcze mocniej wyszczerzył i powiedział, że nawet by mi zaliczył to, co mu dziś przyniosłem, ale skoro podstawy mam złe, to on nic nie może na to poradzić i mam wypierdalać… znaczy się wyjść.
Hyuuga nie mogąc już wytrzymać, zaniósł się głośnym śmiechem. Naruto aż się zapowietrzył ze złości, widząc, ile radości sprawił przyjacielowi swoją opowieścią. Nie no, zero wsparcia!
– Z czego rżysz? – wycedził przez zęby. – Aż takie to zabawne?
– Szczerze mówiąc, to nie – odpowiedział Neji, ścierając łzy, które popłynęły mu ze śmiechu po policzkach. – To jest załamujące. Chłopie, czy ty myślisz?
Ton bruneta w jednej chwili przeistoczył się z rozbawionego w poirytowany.
– Nie no, kurwa, w książce było odwrotnie! To też mu wytknąłem, a ten na to, że on na pierwszych wykładach mówił, że to jest błąd i będziemy rysować odwrotnie.
– Gdzie byłeś na pierwszym wykładzie?
– To nie ma nic do rzeczy! Miałeś mnie wesprzeć i powiedzieć, że Uchiha jest wrednym chujem, a nie dołować. Mam za swoje, okej? Oszczędź mi tej pogadanki.
Naruto skrzyżował ręce na piersi, po czym nadął śmiesznie policzki. Na znak protestu, zaprzestał nawet na moment konsumpcji. Hyuuga przez chwilę przyglądał mu się z zaciętym wyrazem twarzy, po czym postanowił odpuścić. Pogadankę i tak mu zrobi, ale dopiero wtedy, kiedy Uzumaki ochłonie.
– Dobra, może być piwo dziś wieczorem.
Uzumaki wyszczerzył się w odpowiedzi i ponownie zaczął pałaszować hamburgery.
– Luz, tylko powiem ojcu, że dziś zdany jest na siebie. Ufam, że sobie poradzi.
Neji przyjrzał się uważnie przyjacielowi, już niestety domyślając się, o co chodzi.
– Bo ten… on zdecydowanie ładniej to narysuje. – Zaczął się bronić Uzumaki, widząc spojrzenie, jakim zaszczycił go brunet.
Następnie pół godziny minęło im na drobnej kłótni. Neji nie potrafił się powstrzymać przed wygłoszeniem wykładu, że to Naruto zamierza skończyć te studia i coś z nich wynieść, a nie jego ojciec. Uzumaki przez cały ten czas kręcił głową i bronił się zawzięcie, twierdząc, że to i tak mu się do niczego w życiu nie przyda. Kiedy już wygłosił monolog o tym, że on ma zamiar takie rzeczy (jeśli już faktycznie będzie musiał) projektować na komputerze, nie czekając na odpowiedź Nejiego, zaczął kolejny.
–… i tak, dobrze słyszysz! Jak już będzie ta wojna i wszystko zostanie zniszczone przez broń atomową, a ludzie będą zamieszkiwać pod ziemią, to wtedy raz, że zbiorniki ciśnieniowe nie będą nikomu potrzebne, a dwa, że i tak zawsze ktoś znajdzie sposób, by skombinować trochę prądu, więc najwyżej odpalę kompa i coś tam zaprojektuję.
– Czy ty siebie człowieku słyszysz? – odpowiedział Hyuuga, który już od dobrych paru minut wisiał nad stolikiem, opierając głowę na dłoniach.
– Noo… jak tak teraz o tym myślę, to czemu my te zbiorniki mamy robić na papierze, a nie możemy w AutoCADzie*?
– Idź spytaj Uchihę. I opowiedz mu przy okazji swoją postapokaliptyczną wizję przyszłości. Dodaj, że papier będzie trzeba oszczędzać, żeby było się czym podcierać i w związku z tym, ty chcesz to zaprojektować na kompie. A jak nie, to tatuś ci to będzie musiał narysować.
– Pff… bardzo śmieszne! – prychnął Uzumaki.

***

– Więc mówisz, że to koniec? – spytał znudzonym tonem Uchiha, sącząc przy tym kawę.
– I tylko tyle masz mi do powiedzenia?
Uchiha wzruszył ramionami, po czym oparł głowę na dłoni, przyglądając się od niechcenia swojemu rozmówcy.
– Chyba sobie, kurwa, żartujesz?! Naprawdę tylko tyle znaczył dla ciebie nasz związek? Z tobą się nie da żyć!
Sasuke powstrzymał ziewnięcie, które cisnęło mu się na usta, po czym wziął kolejny łyk kawy. To była już trzecia dzisiaj, a jemu wciąż chciało się spać. Fakt, pogoda była dziś nieco senna, ale bez przesady. Zegarek wskazywał ledwo wpół do piątej.
– Jesteś nienormalny człowieku, słyszysz?! Nigdy tak naprawdę nie rozmawialiśmy, więc nie masz czemu się dziwić, że cię zostawiam!
– Nie mówiłem, że się dziwię – odpowiedział, na powrót przypominając sobie o osobie, która siedziała naprzeciwko.
– Nienawidzę cię! Zniszczyłeś mi życie! To koniec, a jednocześnie początek. Początek mojego nowego szczęśliwszego, bez ciebie!
Sasuke uśmiechnął się, bawiąc się łyżeczką.
– Nikt cię przy mnie nie trzymał.
– Mógłbyś chociaż raz na mnie spojrzeć?!
Uchiha podniósł wzrok, nie kryjąc znudzenia zaistniałą sytuacją. W następnej chwili poczuł uderzenie i odruchowo złapał się za piekący policzek. Jego twarz nie wyrażała jednak ani zaskoczenia, ani tym bardziej smutku z powodu zaistniałej sytuacji. Spojrzał z rezygnacją na osobę naprzeciwko, która mamrocząc coś pod nosem, zaczęła upychać swoje rzeczy do sportowej torby, by w następnej chwili mocno trzasnąć drzwiami.
Cóż, zdarza się. Sasuke wzruszył ramionami, po czym pociągnął kolejny łyk kawy.

***

Jedno piwo szybko przerodziło się w trzy, towarzystwo poszerzyło się o jedną rozgadaną Ino, a impreza przeniosła do jej pokoju w akademiku. Nie chcąc zakłócać innym nauki do sesji, muzyka została puszczona względnie cicho, a towarzystwo zalęgło przed komputerem. A właściwie, to Ino przykleiła się niemal do ekranu, zawzięcie stukając w klawisze, podczas gdy Naruto wraz z Nejim oblegali niewielką kanapę, która stała w rogu pokoju. Prowadzili dosyć luźną rozmowę na temat ostatnich hitów kinowych, dopóki Yamanaka nie dostała smsa, po którym dorwała się do laptopa i od tej pory jedynie przytakiwała, gdy któryś z nich coś mówił.
– Ino, mogłabyś zostawić ten komputer w spokoju? – zapytał Uzumaki, bawiąc się swoją butelką. – Neji by powiedział, że to niekulturalne, ale niekulturalnym byłoby zwracać ci uwagę, więc tego nie zrobi. Ale ja ci powiem, więc słuchaj – to niekulturalne.
– Wybaczcie, serio. To wyjątkowa sytuacja.
– Wszystko w porządku?
Yamanaka potaknęła, po czym ponownie zaczęła stukać w klawisze.
– Po prostu mój przyjaciel od pół godziny jest singlem i nienajlepiej się trzyma.
– To może… – Uzumaki przerwał na chwilę, zerkając w stronę Hyuugi. – Zaproś go tutaj? Napije się z nami i mu się polepszy.
Naruto wyszczerzył się szeroko, sięgając ręką do miski z chipsami. Ino przez chwilę się nad tym zastanawiała.
– A nie będziecie mieli nic przeciwko?
– A gdzie tam! – odpowiedział Uzumaki, wygodniej rozwalając się na kanapie. – Prawda, Neji?
Hyuuga tylko kiwnął głową na znak, że się zgadza. Yamanaka uśmiechnęła się do nich, po czym sięgnęła po komputer. Po chwili oznajmiła im, że przyjaciel się zgodził, a że był akurat w pobliżu, to powinien za chwilę się pojawić.
Naruto wyciągnął z reklamówki wszystkie butelki, które im zostały i zaczął wyliczać, po ile przypadnie. Cóż, zakupy zrobili na bogato, więc doliczając dodatkową osobę, wyszło im po pięć na głowę. Żyć nie umierać.
Po niecałych pięciu minutach, ktoś zapukał do drzwi. Blondynka wpuściła gościa z szerokim uśmiechem na twarzy.
– Neji, Naruto, poznajcie Kibę.
Chłopak uśmiechnął się do nich niepewnie, po czym podał każdemu z osobna dłoń. Kiedy już zakończyli część oficjalną, chłopak siadł na pufie, która znajdowała się na środku pokoju.
– Trzymaj – powiedział Uzumaki, wciskając mu piwo.
– Co się stało? – spytała Ino, kładąc chłopakowi dłoń na ramieniu. – Nie wspominałeś, że wam się nie układa.
Inuzuka skrzywił się lekko, po czym pociągnął spory łyk alkoholu. Następnie wykrzywił się jeszcze mocniej i przyjrzał dokładniej etykietce znajdującej się na butelce. No tak, studenci lubowali się w tanich, wysokoprocentowych piwach.
– Powinienem dostać medal za to, że wytrzymałem aż pół roku – prychnął chłopak.
– To… – zaczął zmieszany Uzumaki. – Nie jest ci przykro?
– Co ty! Jestem wściekły na siebie, że nie zrobiłem tego wcześniej. Czemu ja się w ogóle łudziłem, że to wszystko może się udać? Jestem idiotą.
Kiba przechylił butelkę, wypijając na raz całą jej zawartość. Odstawił ją na podłogę, a następnie przyjął kolejną z rąk Ino.
– Czekaj, to znaczy, że to ty z nią zerwałeś? – spytała, po czym zabrała dłoń z jego ramienia i usiadła na krześle przy biurku. – Myślałam, że jesteś zdołowany, bo cię rzuciła.
Inuzuka pokręcił przecząco głową, po czym zabrał się za podważanie kapsla kluczem.
– To super, bo już się martwiłem, że będziesz nam się wypłakiwał – powiedział Uzumaki, za co został zaraz zdzielony łokciem przez Nejiego.
Kiba roześmiał się tylko, po czym pociągnął kolejny łyk z butelki, rejestrując przy okazji, że powoli zaczyna mu wirować świat przed oczami. No tak, jak się ma słabą głowę, a dodatkowo dudli się jedno piwo za drugim, to można się naprawdę szybko wstawić.
– Zawsze mogę się jeszcze rozkleić z innego powodu. Na twoim miejscu nie czułbym się tak pewnie.
– Dobra, cicho. Powiesz, o co poszło? – Ino nie kryła swojego zainteresowania całą sprawą.
– Ile czasu mogłabyś być z kimś, kto traktuje cię jak kogoś gorszego i się wiecznie wymądrza? Z kimś, kto ci ciągle wypomina porażki i krytykuje twoje wybory? Po prostu okazało się, że wszystko we mnie jest nie takie!
– To dlaczego wcześniej tego nie zakończyłeś? – Po raz pierwszy od przyjścia Kiby odezwał się Hyuuga.
– Bo byłem naiwny. Ślepo wierzyłem, że może jeszcze wszystko się zmieni. Że mi zaufa i może nawet… pokocha? Śmiać mi się chce, jak sam siebie słucham. Nigdy dobrego słowa na swój temat nie usłyszałem.
Inuzuka odstawił piwo na podłogę, po czym podparł twarz na dłoniach.
– Hej, hej, spokojnie. – Interweniował Naruto, który nie miał najmniejszej ochoty na pocieszanie chłopaka, gdyby ten jednak zapragnął się rozkleić. – Ale już jesteś wolny, nie? To chyba raczej powinniśmy to świętować, a nie się użalać.
– Kochałeś ją? – spytała Ino.
Kiba pokręcił głową, po czym podniósł wzrok. Następnie opróżnił do dna drugą dziś butelkę. Zaczęło porządnie szumieć mu w głowie.
Neji patrzył na chłopaka z dobrze skrywanym współczuciem. Doskonale pamiętał, jak on sam trzymał się po ostatnim rozstaniu. Nie było mu przykro, nie tęsknił za nią, a jednak targało nim tyle emocji, że spił się do nieprzytomności i zasnął Uzumakiemu na kolanach. Obiecał sobie, że to był pierwszy i ostatni raz.
– Wyobraźcie sobie, że nawet mój kierunek studiów stanowił problem. Co z tego, że interesowałem się tym całe życie! Powinienem iść na coś ambitniejszego, bo przynoszę wstyd.
– A co studiujesz?
– Zoofilię… znaczy zootechnikę! – Szybko poprawił się chłopak.
Naruto wybuchnął głośnym śmiechem i tym razem nie uciszyło go nawet dźgnięcie łokciem.
– A wy? – spytał niespecjalnie tym zainteresowany Kiba, dobierając się do kolejnej butelki.
– Naruto jest ze mną na roku. Neji ten sam kierunek, tyle, że kończy drugi stopień.
– Wasz kierunek z pewnością bardziej by się spodobał – odparł z przekąsem.
Na chwilę zapanowała cisza. Naruto kiwał głową w rytm piosenki, która akurat leciała w radiu, a Ino wpatrywała się w swoje piwo. Kiba w końcu otworzył butelkę, podniósł ją do ust, ale w pewnym momencie skrzywił się i odstawił na podłogę.
– Nie drążmy może już więcej tematu mojego związku. Jak jest z wami?
– Raczej… nie mamy o czym opowiadać – odpowiedział Uzumaki, po czym wskazał palcem na Nejiego. – Ten tu jest singlem z wyboru, bo  wszystkie na niego lecą, ale on żadnej nie chce. A ja raczej nie szukam nikogo na dłużej, niż jedną noc.
– U mnie też bez zmian – westchnęła Ino.
– Czemu tylko na jedną noc Na… Naruto, tak?
Blondyn kiwnął głową, po czym upił trochę piwa.
– Bo kobiety są irytujące. Sorry, Ino. – Dodał widząc pochmurne spojrzenie koleżanki. – Wiecznie potrzebują uwagi, chcą zapewnień o miłości, zaproszeń do kina na jakieś denne filmy, do restauracji, no i w ogóle. Nigdy nie byłem w żadnym związku dłużej niż miesiąc. Nie, to nie dla mnie.
– Wiesz, że nie wszystkie kobiety są takie?
– Wiem, Ino, wiem. Jak już znajdę tę odpowiednią, to na pewno się z nią zwiążę i cię o tym poinformuję. – Uzumaki wyszczerzył się do blondynki, po czym spojrzał na Kibę. – Stary, może też powinieneś zakosztować takiego życia? Wiesz, ile cudownych laseczek można spotkać w dobrym klubie? Wszystkie są chętne… i bez zobowiązań.
Naruto poruszył sugestywnie brwiami. Wyraz twarzy Yamanaki wyraźnie stężał. Nie odezwała się jednak, już nie raz to przerabiali.
– Wiesz, ja nie znoszę monotonii, a seks co tydzień z inną laską pomaga mi jej skutecznie uniknąć. – Uzumaki nachylił się bardziej w kierunku Kiby, ściszając głos. – Nawet nie przypuszczałem, że seks może się tak bardzo od siebie różnić, nawet, jeśli preferuję głównie jedną pozycję. Mówię ci, wtedy dopiero sobie uświadamiasz, co cię tak naprawdę kręci. Jak się bzykasz ciągle z jedną laską, to tak jakby stoisz w miejscu. Zrób krok z stronę poznania samego siebie i prześpij się z kilkoma.
Ino z hukiem odłożyła butelkę na blat biurka.
– Uzumaki, zapomniałeś chyba, że bardzo ci się spieszy do domu.
Naruto zaśmiał się nerwowo, po czym podrapał z zakłopotaniem po karku. Wstał i szybko opróżnił zawartość swojej butelki do dna. Wiedział, że z dziewczyną nie ma żartów.
– Masz rację, zasiedziałem się troszkę. Sorry za kłopot. Neji, idziesz też?
Przyjaciel kiwnął mu tylko głową, po czym sam wstał i zaczął ubierać kurtkę. Yamanaka tymczasem nie spuszczała blondyna z oczu.
Kiba tępym wzrokiem wpatrywał się w swoje dłonie. Co prawda właściwie dopiero przyszedł, ale jakoś nie miał ochoty zostawać sam na sam z Ino. Powiedział już to, co leżało mu na sercu i nie czuł potrzeby, by jeszcze coś dodawać. Dziewczynie zapewne wydawało się, że jak jej znajomi wyjdą, to on dopiero tak naprawdę się otworzy i wyrzuci z siebie, co się naprawdę stało. Otóż nie. Towarzystwo jej kolegów nie robiło mu specjalnej różnicy i gdyby chciał powiedzieć coś jeszcze, to zrobiłby to przy nich. Szkoda tylko, że dziewczynie tak trudno to będzie zrozumieć. Co więc powinien teraz zrobić? Ależ oczywiście uniknąć sytuacji, z której wynikną tylko nieporozumienia.
– Ja już chyba też będę się zbierał – burknął Kiba, po czym z trudem podniósł się z pufy. Lekko kręciło mu się w głowie, ale postanowił to zignorować.
– W którym kierunku idziesz? – zapytał Uzumaki, szarpiąc się z szalikiem.
– Na plac kwietniowy.
– Super! Mieszkam w okolicy, więc przejdę się z tobą.
Naruto wyszczerzył się do Inuzuki, po czym postanowił pożegnać z Ino. Kiedy jednak zobaczył jej wyraz twarzy, postanowił ograniczyć się do machnięcia jej ręką. Kibie troszkę świat wirował, więc również darował sobie wykonywania niepotrzebnych ruchów. Jedynie Neji okazał się być na tyle odważny i kulturalny, by należycie pożegnać się z dziewczyną.
– Zobaczymy się po sesji! – rzucił jeszcze Uzumaki w drzwiach, po czym zatrzasnął je i wraz z pozostałą dwójką skierował się w kierunku windy.


*AutoCAD – program komputerowy do projektowania różnych takich. Po szczegóły odsyłam do google.

4 komentarze:

  1. Hm, czyżby nowy rozdział jako prezent z okazji wczorajszego dnia pi? :D Ale Sasuke jest draniem w tym opowiadaniu, nie lubię go :/ I nie takim Narutowym draniem, tylko takim drańskim draniem... eh, myślę, że łapiesz o co chodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny ten rozdzial. Dopiero dzis znalazlam to opowiadanie a i tak mi sie bardzo podoba ogolnoe duzo dobrze napisnych blogow na ten temat nie ma lecz twoj jest bardzo dobtry. Nie wiem czy sa bledy czy nie sama nie jestem z tego orlem wiec nie krytykuje . Sama notak jest dobrze napisana. Wole to op od glownego jest bardziej (hym) zywe. Jesli moge prosic to powiadamiaj na gg 36296629. Dzieki :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    on tak świetne, Kiba chodził z Sasuke, ciekawe co by było jak by powiedział z kim chodził
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń