19 lipca 2014

Jakie wariactwa może przynieść nam życie cz. 1

Witam!
Dość szybko powracam z nowym tekstem, ponieważ... nie jest on znowu taki nowy. Nie będzie to kolejny rozdział głównego opowiadania (ale bez obaw, on również się pisze), a coś całkiem nowego. Tekst powstał niemal w całości w kwietniu tego roku, a nie pojawił się na blogu, gdyż pierwotnie w ogóle nie miał być publikowany. Dwukrotnie porzucałam myśl o dalszym prowadzeniu tej historii i dwukrotnie znowu zmieniałam zdanie. Ostatecznie, jak widać, tekst się pojawi. Wydaje mi się, że nie trzyma poziomu, ale to pewnie (w sumie to mam nadzieję ;p) kwestia mojego przyzwyczajenia do długich opisów i małej liczby dialogów. Zaraz będziecie mieli okazję się przekonać, że tutaj jest wręcz na odwrót. Co poza tym... tło historii zerżnęłam sobie z otaczającej mnie rzeczywistości. Nie stanowiło to problemu, póki pisałam to tylko dla własnej przyjemności. Teraz jednak muszę zaznaczyć, że tyczy się to wyłącznie tła. Reszta została (i jeszcze zostanie) w całości wymyślona przeze mnie. Jeśli chodzi o tytuł, to nie wiem nawet, czy będzie on adekwatny do opowiadania, ale jakoś mi zapadł w pamięć i nie chciał wyjść, więc niech już tak będzie.
Zapraszam do czytania :-)
Ps. postanowiłam zabrać się za poprawianie pierwszych rozdziałów głównego opowiadania. Zmieni się jednak tylko zapis, sens pozostanie ten sam.
__________________________________________________________

– Tato! Czas leci!
– Ale daj mi jeszcze chwilkę…
– No nie mamy czasuuu! Tatooo!
– Uzumaki Naruto, najpierw zostawiasz tak ważny projekt na ostatnią chwilę, a potem poganiasz własnego ojca, który nawet nie ma obowiązku tego robić, a wynika to jedynie z jego dobrej woli. Apeluję do ciebie, abyś się uspokoił, drogi chłopcze.
Chłopak przystanął, na chwilę przestając się wydzierać i siać panikę wokół. Przyjrzał się chwilę wymuszonej, srogiej minie ojca, po czym wrócił do nerwowego chodzenia wokół stołu.
– Skończyłeś?
Starszy mężczyzna westchnął cicho i przerywając mieszanie gulaszu, zgasił palnik i rozsiadł się wygodnie przy blacie, na którym już spoczywał dosyć ubogi zestaw przyborów, które będą musiały mu wystarczyć. Nie było już bowiem mowy o skoczeniu do sklepu i zaopatrzeniu się w lepszy, cieńszy ołówek. Naruto chyba by go na miejscu zabił.
– Co mam robić? – Mężczyzna rozluźnił się lekko, widząc delikatny uśmiech, który zagościł na ustach jego młodszej wersji. – Będziesz mi musiał wszystko po kolei tłumaczyć i pokazywać. W końcu to ty chodziłeś na te zajęcia, nie ja.
– Ty naprawdę myślisz, że ja coś z tego jego bełkotu zrozumiałem?! – Na ustach chłopaka pojawiła się mina pełna powątpienia. – Chyba żartujesz! Będziemy improwizować i mieć nadzieję, że nam to przyjmie i zaliczy.
– Wiesz co, synu? Nie brzmi to specjalnie zachęcająco. – Minato nieco zrezygnowany, położył głowę na blacie. – Czemu ty się musiałeś wdać w matkę? Wszystko, co najgorsze masz po niej. Czemu to zawsze te złe geny muszą okazywać się dominujące?
– Ej! Nie poddawaj się, poradzimy sobie! Optymizm też mam po mamie i jest luz! – Naruto wyszczerzył się do ojca, po czym sięgnął po wymiętolony plik kartek. – Dobra, to jest tak, że dane do rysunku mamy niby wziąć z tych obliczeń, które mu wcześniej oddawałem, a które mi tak straszliwie pokreślił.
– Poprawiłeś je?
– Nie, no co ty. Nie chciał mi powiedzieć, co konkretnie jest źle i dlaczego. Ja tam tego w ogóle nie czaję, ale nie martw się, może nie pamięta o tym i nie zauważy, jak się posłużymy tymi wynikami.
– Naruto, dziecko drogie…

***

Naruto pociągnął łyk zimnej herbaty nie spuszczając oczu z pracującego ojca, któremu już niemal pot spływał z czoła.
 – Wiesz co, tato? Chyba nam trochę nie idzie… – Blondyn pochylił się nad kartką i przyjrzał lekko koślawemu zbiornikowi. – To już wygląda, jakby przeżyło wojnę.
– Nigdy ci nie przyszło do głowy, że talent do rysowania odziedziczyłeś po ojcu? Trzeba było poprosić kogoś innego.
Minato po raz setny dziś sięgnął po gumkę do ścierania i starając się nie zrobić dziury w papierze, wymazał krzywe zaokrąglenie. Następnie zerknął na bazgroły wykonane przez syna, które w teorii miały mu służyć jako pierwowzór, w praktyce jednak na niewiele się przydawały. Drżącą dłonią sięgnął po cyrkiel i starając się robić to z jak największą precyzją, zaokrąglił dno.
– Teraz może być?
– No ujdzie.
Minato przyjrzał się swojej pracy, cudem powstrzymując się przed wydaniem jęku rozpaczy.
– I tym oto akcentem mamy za sobą najprostszą część projektu.
– Mówiłem, żebyś nie dramatyzował – odpowiedział Naruto, po czym marszcząc zabawnie brwi, zaczął przeglądać własne notatki, chcąc zorientować się, co właściwie powinni robić teraz. – Więc może eee… zbiornik chyba powinien mieć jakiś właz.
Blondyn podsunął ojcu pod nos obrazek przedstawiający ów właz, siląc się na możliwie najszerszy uśmiech. Zrezygnowany i już do granic możliwości wykończony Minato przyjął schemat z rąk chłopaka. Wystarczyło jedno spojrzenie, by jeszcze bardziej zapadł się w krzesło.
– Przypomnij mi proszę, synu, dlaczego ja to za ciebie rysuję?
– Bo mnie kochasz? – Naruto posłał mu swój najlepszy uśmiech, po czym klepnął lekko w ramię. – Do roboty!
Mężczyzna przez moment przyglądał się uważnie rysunkowi, starając się zdecydować, od czego właściwie powinien zacząć. Zamierzał raczej wzorować się na książkowym schemacie, nie szkicu wykonanym przez syna. Z niego niezbędne były mu tylko dane, a i z odczytaniem poszczególnych wielkości miał już problem. Nie chciał tego mówić Naruto, ale jego rysunek nawet w najmniejszym stopniu nie przypominał tego z podręcznika.
Minato poczuł, jak robi mu się słabo, gdy przewrócił kartkę i spostrzegł masę innych, znacznie bardziej skomplikowanych elementów zbiornika. Największe przerażenie wywołał u niego ciśnieniomierz. Poczuł, jak zaczynają trząść mu się dłonie.
– Naruto… daj kielicha.
Chłopak przyjrzał mu się lekko zaniepokojony, po czym wzruszył ramionami i podszedł do stojącego w rogu kuchni barku. Po chwili wrócił z butelką i maleńkimi kieliszkami. Ojciec spiorunował go wzrokiem dostrzegając więcej niż jeden, ale nic nie powiedział.

***

W takich chwilach jak ta, wszystko inne przestawało być ważne. Miejsce to jakimś magicznym sposobem odcinało człowieka od rzeczywistości, starając się zaserwować mu  jak najwięcej relaksu. Tak przynajmniej uważał Naruto – największy wielbiciel klubów w mieście. We wszystkich w odległości kilku kilometrów od domu doskonale go znano, a ten należał do jego absolutnie ulubionych. Tanie piwo, masa studentów i ten wyjątkowo tandetny wystrój. Na ścianach różowe kafelki, na podłodze limonkowe, a na suficie neonowa kula dyskotekowa. Kelnerki chadzające w strojach spider-mana, barman, który ubierał się w sztywny elegancki garnitur, jak gdyby pracował w poważnej korporacji, nie klubie. Do tego dochodziły trójkątne plastikowe stoliki w kolorze soczystej pomarańczy. Dla Uzumakiego – raj.
Naruto nie rezygnując z bezsensownego monologu, nie odrywał oczu od nowej kelnerki, która właśnie przechodziła obok jego stolika. Jednak gdyby zamiast podziwiać jej zgrabne pośladki, przyjrzał się rozmówcy, wiedziałby, że przez swoje paplanie niebezpiecznie zbliża się do granic jego cierpliwości.
– Czy mógłbyś się choć na chwilę zamknąć?
– Nie mów, że przyszedłeś poszukać tu spokoju? W tym hałasie? Przecież ledwo mnie w ogóle słyszysz.
– To fakt – odpowiedział Neji, po czym upił łyk zimnego piwa. – Ale przeszkadzasz mi w delektowaniu się muzyką.
– Jak można delektować się takim techno? Hyuuga, posłuchaj co mówisz! – Naruto popukał się w czoło, nie rezygnując jednak z szerokiego uśmiechu, który od początku wieczoru gościł na jego ustach. – Sesja ci chyba mózg wyżarła.
– Uzumaki, ona się nawet jeszcze nie zdążyła zacząć. – Neji pokręcił zrezygnowany głową. – Wszystko przed nami.
– Dajże spokój, no. Kto to widział tyle egzaminów w jeden tydzień robić. No kiedy my się mamy niby tego nauczyć?!
– Miałeś na to cały semestr.
– A wiesz, ja trochę zajęty jestem, no. A w ogóle, to zmień temat!
Hyuuga przewrócił tylko oczami, po czym wziął niewielki łyk ze stojącego przed nim kufla. To, że on sączył dopiero pierwsze piwo wcale nie oznaczało, że Uzumaki również. Naruto przed chwilą skończył pić czwarte i teraz obmacywał portfel w poszukiwaniu pieniędzy na następne. Czasem postrzegał swoją mocną głowę jako ogromną wadę. Teraz, by się upić musiał się znacznie bardziej wysilić.
Kiedy w końcu udało mu się uzbierać drobne, z ogromnym uśmiechem na ustach ruszył w stronę baru. Po drodze puścił jeszcze oczko jakiejś atrakcyjnej pannie, a następnie na dobre uwalił się na ladzie.
– Piwa, piwa, piwa, piiiwaaaa, bo zwariuję!
Blondyn zaniósł się głośnym śmiechem, kiedy kilka najbliżej stojących osób zaszczyciło go mało przychylnym spojrzeniem. Na barmana jednak zadziałało od razu, gdyż mężczyzna szybko napełnił mu kufel i zakazał zawracania głowy. Naruto cały w skowronkach udał się do stolika, przy którym Neji akurat zaczytywał się w jakiejś książce.
– Okumo-san obsłużył cię bez kolejki?
– Się wie – odpowiedział Uzumaki, po czym na raz wydudlił połowę złocistej cieczy. – A ty co?
Hyuuga podniósł spojrzenie znad książki i przyjrzał się przyjacielowi, który zdążył już odstawić piwo i zawisnąć nad stolikiem.
– „Promieniowanie o częstości radiowej uzyskuje się z krystalicznego oscylatora o dużej stabilności. Zakres częstości radiowych nadajnika zależy od wartości natężenia pola magnetycznego. Im wyższe jest natężenie pola magnetycznego, tym większa czułość spektrofotometrów NMR i tym lepsza ich zdolność rozdzielcza.”* – Naruto jęknął. – Kurde, chłopie! Przyszliśmy tu się wyluzować, a nie uczyć.
Blondyn rzucił się do przodu, niemal kładąc na stole, by pozbawić bruneta książki. Hyuuga był jednak szybszy i jednym płynnym ruchem wrzucił ją do torby. Jedno spojrzenie wystarczyło, by blondyn grzecznie usiadł na swoim krześle.
– Naruto, uciekanie nie rozwiąże problemu, dobrze o tym wiesz.
– Przypominanie sobie o nim w każdej wolnej chwili też nie.
Neji po raz kolejny tego wieczoru westchnął, po czym nachylił się bardziej nad blatem, gdyż na życzenie jednego z gości muzyka grała już znacznie głośniej. Brunet od razu rozpoznał tę dyskotekową melodię, najnowszy hit.
– Przywlekłeś mnie tu, próbujesz się spić i robisz wszystko, by tylko nie drążyć tematu studiów. Co uwaliłeś?
Naruto oparł się wygodniej i podrapał ze zdenerwowania po karku. Omiótł spojrzeniem stolik, po czym chrząknął cicho i zerkając niepewnie w stronę przyjaciela, nachylił się w jego kierunku.
– Projekt… no wiesz, ten zbiornik taki.
Neji zagwizdał cicho.
– Jak za pierwszym razem ci tego nie przyjął, to będzie już tylko gorzej. Facet przy każdym kolejnym wymaga więcej.
– Rany! No wiem przecież, już mi to mówiłeś – oburzył się Uzumaki. – A jaką chorą satysfakcję on z tego miał! Ten złośliwy uśmiech mu ani na moment z twarzy nie zszedł. Miałem ochotę mu dopomóc.
Neji pokręcił zrezygnowany głową i upił łyk piwa, zastanawiając się nad jakąś radą.
– Ja myślałem, że on tak traktuje tylko wysokie laski, ale ja nie jestem laską!
– Dziwisz się? – Brunet prychnął. – Jakbyś miał niecały metr siedemdziesiąt, to też byś pałał nienawiścią do wszystkich wyższych, no a już zwłaszcza do kobiet. Prawdziwy cios dla mężczyzny.
Uzumaki zaśmiał się na głos, chociaż marnym wzrostem wykładowcy poprawiając sobie na moment humor. Jego spojrzenie ponownie zawędrowało w stronę baru w poszukiwaniu szczuplutkiej brunetki, którą dostrzegł ostatnim razem. Skoro Neji nie zamierzał mu poprawić nastroju, to może chociaż ona. Musiałby tylko wyśledzić ją w tym tłumie, co wcale nie było łatwe. A może by tak zawędrował po kolejne piwo? Przeszedłby się samym środkiem i trochę porozglądał. Jednak zanim zdążył sięgnąć po kufel, by opróżnić go do dna, przechwycił go Neji.
– Chcesz skończyć z przypadkową dziewczyną w łóżku?
– To wcale nie byłoby takie złe rozwiązanie – odburknął pod nosem blondyn.
– Znam lepsze. – Hyuuga zmarszczył brwi. – Po tym piwie wrócisz grzecznie do domu i korzystając z okazji, że tym razem nie udało ci się spić do nieprzytomności, sięgniesz po książkę i poczytasz co nieco o tym projekcie.
– Fantastyczny pomysł! – zakpił Uzumaki, wywracając przy tym oczami.
– Widzisz? Ja mam zawsze dobre pomysły. No to już, zbieraj się.
Naruto przyjrzał się dokładniej przyjacielowi. Ton jego głosu nie tolerował sprzeciwu i blondyn doskonale o tym wiedział, ale zawsze pozostawała możliwość, by może jakoś go udobruchać.
– Uzumaki Naruto…
– No już idę! Daj mi skończyć, rany…
Blondyn jednym haustem opróżnił kufel, po czym sięgnął po zawieszoną na oparciu krzesła skórzaną kurtkę i pożegnał się szybkim machnięciem ręki.

***

Naruto wszedł niechętnie do domu, cudem powstrzymując chęć, by jednak z niego zaraz nie wybiec. Jak nie ten klub, to inny, Neji przecież nie da rady go pilnować non stop. I chociaż blondyn doskonale wiedział, że przyjaciel robi to dla jego dobra, czasem trudno mu było się z tym pogodzić.
Z Hyuugą znali się od dziecka. Brunet był od niego starszy o trzy lata, a że dzielili, powiedzmy, podobne zainteresowania i pasje, zawsze był w stanie udzielić pomocy lub rady młodszemu koledze. Poza tym Neji odgrywał również rolę jego… matki. Tak, odkąd pani Uzumaki zmarła, chłopak poczuł się zobowiązany, by czasem strzec małego Naruto. Wraz z upływem lat to się nie zmieniło, a że blondyn nauczył się słuchać przyjaciela, Neji miał nad nim w pewnym sensie władzę.
Blondyn zapalił lampkę przy łóżku i rozsiadł się na nim wygodnie, niechętnie spoglądając w stronę książek leżących na biurku. On sam osobiście nie wypożyczył z uczelnianej biblioteki żadnej z nich. Wszystkie dostał od Nejiego, który siłą przymuszał go, by czasem do którejś zajrzał. Uzumaki był leniem, strasznym leniem. Był tak leniwy, że poszedł na te same studia co Hyuuga dla darmowych notatek i pytań na niektóre egzaminy. Poza tym dostawał gotowe sprawozdania, a i jakąś wiedzę o prowadzącym dany przedmiot posiadał. U kogo mógł ściągać, czego się mógł spodziewać na zaliczeniu, i co najważniejsze – czy ten ktoś miał poczucie humoru.
Naruto uśmiechnął się wspominając, jak to ostatnim razem zdał ustny egzamin z materiałoznawstwa na czwórkę, bo zagadał profesora. Kilka dowcipów, historyjek, lanie wody na temat odkształceń plastycznych i stopów żelaza z węglem , kolejne żarty i zaliczenie murowane. Śmiał się potem przez dobre pół godziny, widząc jak ta część jego znajomych, z którymi się w ogóle nie dogadywał, zaciska pięści ze złości. Uzumaki nie bywał wredny, chyba, że ktoś sobie na to zasłużył.
– Już wróciłeś? – Rozmyślania przerwał mu ojciec, który zajrzał do pokoju. – Tak szybko?
– Neji mnie pogonił.
Minato uśmiechnął się szeroko, nic sobie nie robiąc ze zmarszczonych brwi syna.
– Jak to dobrze, że ten chłopak nad tobą czuwa. Nawet nie wiesz, jak dużo lepiej sypiam z tego powodu.
Chłopak naburmuszył się automatycznie, ale swoje pretensje dotyczące braku zaufania ze strony ojca postanowił zachować dla siebie. Zamiast tego podniósł się z łóżka i podszedł do biurka w poszukiwaniu książki, o której wcześniej wspominał Neji. Postanowił udowodnić Minato, że jest odpowiedzialnym i dojrzałym człowiekiem. Nie zwracając uwagi na zaskoczone spojrzenie mężczyzny, ponownie rozsiadł się wygodnie w pościeli. Dla zachowania pozorów, że to nie jego pierwsza styczność z tą książką, otworzył od razu w połowie, udając zafascynowanie. Oderwał jednak wzrok od wzorów i dziwacznych schematów, słysząc jak ojciec zanosi się głośnym śmiechem.
– I z czego się cieszysz, co?!
Minato wytarł łzy z kącików oczu, po czym łapiąc się za bolący od śmiechu brzuch, spojrzał na rozzłoszczonego syna.
– Naruto, dziecko drogie, dwa dni temu zmusiłeś mnie do rysowania zbiornika, podsunąłeś mi tę książkę i nie miałeś pojęcia, co i gdzie w niej jest, więc twoja wyśmienita gra aktorska na nic się nie zda, skoro pamięć już nie ta.
– Dobra, idźże już!
Chłopak odwrócił się tyłem do ojca, cofając się na pierwszą stronę książki. Nie zareagował na chichot, który dobiegał zza jego pleców, a po zaledwie chwili, zza drzwi pokoju.
Warto wspomnieć, że jeżeli Uzumaki się na coś uparł, to nigdy się nie poddawał. Minato więc wcale się nie zdziwił, gdy zaglądając do pokoju syna wpół do dziewiątej, zastał Naruto czytającego. Chłopak zrezygnował ze śniadania, jak wspomniał, na rzecz nauki. Powiedział, że w życiu każda chwila jest ważna i najwięcej człowiek jest w stanie zyskać, gdy poświęci ją na doskonalenie samego siebie. Mężczyznę to jednak wcale nie zaniepokoiło, gdyż Naruto co jakiś czas miewał takie ataki. Szeroki uśmiech pojawił się na jego ustach dopiero, gdy w porze obiadu zastał syna smacznie śpiącego, a książkę rzuconą w kąt.



*Fragment pochodzi z książki W. Szczepaniaka „Metody instrumentalne w analizie chemicznej”. Nie, jeszcze jej nie czytałam ;p

6 komentarzy:

  1. Witam! Zapraszam do zapoznania się ze szczegółowymi informacjami wakacyjnego konkursu na blogu Świat Blogów Narutomania.

    Pozdrawiam!

    http://swiat-blogow-narutomania.blogspot.com/2014/07/wakacyjny-konkurs-rozdanie-tematow.html#more

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekaj, czekaj,...

    Ja Ci to mailu skomentowalam, nie? Bo nie mogę sobie przypomnieć, a brak mojego komentarza mnie zaniepokoił...

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    hahha tekst świetny, Naruto całkowicie wdał się w swoją matkę z charakteru, jak dobrze mieć takiego kumpla jak Neji, który zawsze czuwa...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak najwięcej Naruto w opowiadaniach!

    OdpowiedzUsuń