24 grudnia 2013

Bo pieczenie jeszcze nigdy nie było tak przyjemne!

Witam!
Nie, to nie nowy rozdział. Choć nie przepadam, postanowiłam napisać jakąś jednopartówkę. Jak nie trudno się domyślić, będzie świątecznie :-)
Bez zbędnego gadania: życzę wszystkim Wesołych Świąt!
Uwaga! Tekst właściwie nie był sprawdzany, napisany dziś, na szybko. Niektóre powtórzenia są zabiegiem celowym, inne (bo zapewne są) znalazły się w tekście zupełnie przypadkowo.
Mimo to miłego czytania :-)

__________________________________________________________

– Ile to, kurwa, jest szklanka pieprzonego cukru?!
Sasuke zamaszystym ruchem odłożył trzymany w ręku kubek, robiąc przy tym dość dużo hałasu. Przy okazji zahaczając rękawem o rozsypaną na blacie mąkę, zrzucił trochę białego proszku na podłogę. Nie to go jednak tak mocno rozzłościło. Fakt, że jego nowa czarna koszula ubrudzona jest już żółtkiem, do którego przylegała teraz dosyć ściśle mąka, wyprowadził go z równowagi dużo bardziej.
– Hmm, a zaraz sprawdzę! – krzyknął wesoło Naruto, po czym pobiegł do pokoju po laptopa.
Uchiha w tym czasie podłączył pieprzony mikser, do pieprzonego gniazdka. Odpalił to pieprzone urządzenie i zabrał się za miksowanie pieprzonej brei w pieprzonej misce. Wszystko to odbywało się w zaiste popieprzonej atmosferze, w rytm  w jego mniemaniu  równie popieprzonych świątecznych piosenek na kolejne pieprzone święta. Pieprzona choinka stała ubrana w ich pieprzonym salonie, nieszczęśnie zasłaniając pieprzony telewizor, przez co nie dało się oglądać nawet tych popieprzonych świątecznych programów. Atmosfera zaiste błoga.
– Sasuke! W Internecie pisze, że szklanka cukru to około dwustu gramów!
– Zaraz to „pisze” wyląduje w twojej dupie – odkrzyknął chłopak, przygryzając dolną wargę.
– Ha, chciałbyś!
W ciągu chwili Uzumaki znalazł się tuż przy nim, chichocząc mu przy tym do ucha.
– Najpierw musiałbyś zasłużyć. Tymczasem przez ciebie od dwóch godzin tkwimy nad garami, bo zachciało ci się jakiegoś bananowca!
– No tak, bo ty byś wolał zrobić nudnego makowca, jakiś sernik i z głowy! Litości, to takie monotonne!
Naruto uwiesił się na ramieniu Uchihy, który zupełnie się tego nie spodziewając, rozlał trochę mleka na i tak już brudny blat. Nie trzeba było wiele czasu, by płyn znalazł się i na podłodze, mocząc przy okazji czarne bambosze bruneta.
– Kurwa!
Sasuke zamachnął się, uderzając ręką w stół. Ten zachwiał się pod naciskiem jego dłoni, i jakby tego było mało, dał jajkom idealną okazję do sturlania się. Jedno z nich rozbiło się na stopie Uzumakiego, drugie skończyło żywot na zgiętym kolanie Uchihy, który z braku lepszego pomysłu próbował te jajka  jeszcze złapać. Z marnym skutkiem, jak już zdążyliśmy zauważyć.
– Ej, Sasu, no nie denerwuj się. – Naruto położył dłoń na ramieniu purpurowego już na twarzy chłopaka. – W sumie, to jest całkiem zabawne!
Brunet rozejrzał się po kuchni, szukając najwyraźniej tego całego „zabawne”, dostrzegając jedynie porozrzucane wszędzie składniki do ciasta, walające się puste opakowania od galaretek, gotowej masy krówkowej, masy karpatka. Kuchnia wyglądała, jakby co najmniej przeszło przez nią tornado. A ponoć to mężczyźni są najlepszymi kucharzami na świecie.
Uchiha zacisnął mocno dłonie na blacie, powstrzymując nadchodzący wybuch. Jest Wigilia, na świecie powinna panować zgoda, miłość, ciepło.
– Pieprzę to wszystko! – krzyknął. – Mam po dziurki w nosie tych świąt! Może leci chociaż jakiś ciekawy mecz. – Wyrwał się jednym zgrabnym ruchem z uścisku Uzumakiego, po czym wyszedł z pomieszczenia, porzucając po drodze różowy fartuszek.
– Czekaj, Sasuke, ej!
Chłopak w ciągu chwili znalazł się przy brunecie, ciągnąć go za rękę w stronę kuchni, ignorując przy tym fakt, że ten zamierzał najwyraźniej wygodnie rozsiąść się na kanapie przed telewizorem.
– A jeśli obiecam ci, że otrzymasz stosowną nagrodę? – Spojrzenie Sasuke, zdradzające jego zaciekawienie, sprawiło, że postanowił mówić dalej. – Pamiętasz… była taka rzecz, którą chciałeś zrobić, a na którą się nie zgadzałem. Powiedzmy, że mógłbym ciut zmienić zdanie. – Blondyn wyszczerzył się w uśmiechu.
Sasuke odłożył trzymanego już w ręku pilota, po czym jednym zgrabnym ruchem wstał z kanapy, stając tuż przed odrobinę od niego niższym Uzumakim.
– Powiedzmy, że sobie przypominam. Co proponujesz?
Ciepły oddech bruneta owiał z lekka twarz Naruto. Blondyn wyczuł zapach niedawno palonych papierosów.
– Miałeś rzucić.
– Ciii…  Uchiha przytknął palec do ust chłopaka, po czym jeszcze bardziej przybliżył swoją twarz do jego. – Powrót do kuchni w zamian za trzy razy – szepnął, patrząc mu prosto w oczy.
– Trzy? Ale pod rząd?
– Nie, trzy w dowolnie wybranych przeze mnie momentach. Stoi? – Uchiha wyciągnął dłoń w stronę chłopaka, czekając aż ten ją uściśnie.
Blondyn zastanawiał się chwilę. Gdzieś tu musiał być haczyk, innej opcji nie było. Sasuke był zbyt cwany, by zaproponować coś, co opłacałoby im się mniej więcej w równym stopniu. Coś musiało być na rzeczy.
Nieufnie przyjrzał się wyciągniętej w jego kierunku dłoni. Następnie swoje niebieskie oczy skierował w stronę twarzy chłopaka, doszukując się na niej jakiegoś podstępu. Co do tego, że jakiś istniał, nie miał najmniejszych wątpliwości. Teraz tylko pytanie brzmiało, jak bardzo cwany okazał się tym razem Uchiha i cóż takiego znowu wymyślił.
Przed oczami Naruto przeleciała wizja braku słodkości na świątecznym stole. Nieobecności pięknie pachnących ciast, lukru, bakalii. Cóż to za święta bez słodyczy?! Przełknął cicho ślinę i zaciskając zęby, żeby się czasem nie odezwać i nie skomentować jakoś przebiegłości Sasuke, uścisnął mocno jego dłoń. Co jak co, ale Uzumaki Naruto nie boi się niczego!
– W porządku – powiedział beznamiętnie brunet, kierując swe kroki z powrotem do kuchni.
Podniósł z ziemi fartuszek i zupełnie ignorując fakt, że jest on cały w mące i białku z rozbitych jaj, włożył go na siebie. Następnie spokojnym krokiem udał się do blatu, przy którym wcześniej pracował i zerknął w stronę paru pogniecionych kartek z tajemniczą recepturą bananowca.
– Mam teraz lepić ciasto, tak? – spytał zerkając ukradkiem na Uzumakiego, który bez słowa wyciągnął z lodówki kilka bananów, z zamiarem pokrojenia ich.
– A czy ja wyglądam na przepis?
– Dobrze, w takim razie ugniotę, ale potrzebuje skrawka wolnej powierzchni. Gdzie ja mam to u licha zrobić, skoro wszędzie się coś wala?
– Nie mój problem. – Naruto wyszczerzył się w uśmiechu, ignorując zupełnie foszenie Uchihy i wracając do swoich zajęć.
– Zaraz się okaże, czy tylko mój.
Sasuke nie tracąc czasu, oderwał się od blatu i starając się robić to jak najciszej, zaszedł zupełnie zajętego sobą Naruto od tyłu. Chwycił go za ramiona i nim ten zdołał zaprotestować, brunet ułożył go na brudnej posadce, szybkim ruchem zdejmując z oszołomionego chłopaka koszulkę. Następna na liście była mąka. Tylko, gdzie ona mogła być? Uchiha jedną ręką trzymał blondyna, który protestując próbował raz po raz wstać, drugą zaś sięgnął na blat, szukając na ślepo plastikowego pojemnika, w którym trzymali biały proszek. O tym, że zrzucił go przez nieuwagę, dowiedział się w chwili, gdy wszystko wokół, wraz z nim samym, pogrążyło się w bieli.
– Patrz, prawie jak śnieg – powiedział, po czym zbierając trochę mąki z podłogi, rozprowadził ją na torsie wciąż szamoczącego się blondyna.
– Kurwa no, co ty do cholery robisz?! – wrzasnął chłopak, przekładając całą posiadaną energię w krzyk. Nie było rady, na ucieczkę i tak już było za późno. Pozostało mu już tylko ogłuszenie napastnika.
– Wyrabiam ciasto.
Brunet tym razem świadomie zrzucił ze stołu miskę z przygotowaną wcześniej breją, po czym rozprowadził ją po brzuchu Uzumakiego. W kuchni słychać było już tylko ciche chichoty chłopaka.
– Przestań, to łaskocze!
Naruto wił się pod nim, co rusz zrzucając ugniatane na nim ciasto. Uchiha zaś pracował w zupełnej ciszy, a jego mina nie wyrażała niczego, prócz powagi i całkowitego spokoju.
Z każdą chwilą, dźwięczny śmiech Uzumakiego zadawał się być głośniejszy, aż w końcu brunet nie wytrzymał i wetknął mu w usta kawałek niepokrojonego jeszcze banana. Przyniosło to oczekiwany skutek, gdyż jego ofiara umilkła.
– No, no, szkoda, że to tylko banan. – Po raz pierwszy dziś na jego wąskich ustach pojawił się szczerzy, choć delikatny uśmiech. – Dużo tego ciasta się zrobiło. Przydałoby się więcej powierzchni – powiedział, po czym zaczął odpinać guziki w spodniach blondyna. Nie napotykając oporu ze strony chłopaka, szybko pozbawił go zarówno spodni, jak i świątecznej bielizny. – Tych nie widziałem. Czy to renifery? – szepnął spoglądając na twarz Uzumakiego, a szczególnie na jego błyszczące się z podniecenia oczy.
Ręce Uchihy, wciąż ugniatające ciasto, powędrowały niżej. Naruto przestał chichotać, teraz przypatrując się spod lekko przymrużonych powiek brunetowi.
– W tym roku wigilijne ciasta mogą być aż nazbyt słodkie. – Sasuke sięgnął na stół po atomizer z bitą śmietaną, po czym rozprowadził puszystą piankę na cieście i przy okazji całym ciele Uzumakiego. – Chyba, że nie chcesz, by bananowiec wyszedł tak słodki? Wówczas będę zobowiązany pozbyć się części tej słodyczy – powiedział spoglądając w niebieskie oczy, oblizując jednocześnie wargi.
Kiedy tylko Naruto pokiwał lekko głową, usta bruneta znalazły się na jego klatce piersiowej, wylizując ją z resztek mąki pomieszanej z bitą śmietanką. Gdy zaś uchihowy czerep znalazł się niżej, Uzumaki odchylił lekko głowę i uchylił usta, nawet nie starając się powstrzymywać cichych jęków. Jego dłonie w ekspresowym tempie znalazły się w ciemnych włosach, narzucając chłopakowi odpowiedni rytm.
W krótkim czasie na podłodze znalazły się zarówno koszula, jak i spodnie należące do Sasuke, z blatu pospadały jajka rozbijając się na ich gorących nagich ciałach, a bita śmietana zakończyła swój żywot.  W ruch poszło nawet roztopione masło, które okazało się być idealnym źródłem upragnionego poślizgu. Pieczenie minęło im w niezwykle gorącej, a przede wszystkim bliskiej atmosferze. I choć za oknem nie było nawet śladu bieli, kuchnia wypełniona w całości porozrzucaną mąką, w zupełności wystarczyła, by obaj poczuć mogli świąteczny klimat. A wypieki! Te okazały się być w tym roku wyjątkowo słodkie i udane.

7 komentarzy:

  1. Hej ;)

    Kurcze ;) mordka mi się cieszy ;p ten shot bardzo przypadł mi do gustu z powodu wielu rzeczy.

    Po pierwsze - pomysł z tym całym świątecznym syfem i tym, żeby to Uchiha piekł. Jajka skojarzyłam sobie z bombkami, mąkę że śniegiem, ciasto z... kurcze, nie mogę powiedzieć, ale.. no cóż, z moimi nieudanymi eksperymentami ;d . Boziu, jak mi się ten rozpiździaj podobał i ten wkurwiony Uchiha! ;D nie masz nawet pojęcia.

    Po drugie -no.. to wiesz.. ;) wyrabianie ciasta ;) wpadłaś na świetny pomysł, ja bym tego nigdy nie wymyśliła.. Ciekawie byłoby samemu to przeżyć ;p. Super ;)

    No i na koniec opis sceny.. no, erotycznej. Fajnie, że nie.była wulgarna, ani wiesz taka.. typowo erotyczna. Wszystko, od początku do końca działa na umysł czytelnika motywująco ;) trzeba się domyślać, jak to mogło wyglądać.. hmm, po prostu świątecznie zajebiście ;E przepraszam, za wyrażenie.

    Krótko mówiąc: jeeeej! ;)

    Pozdrawiam,
    Inata - chan

    OdpowiedzUsuń
  2. No i powiedz, cóż ja znów robię? ;D znów odpisuję i śmiece ;p

    Cieszę się, że Ci tak no gustu przypadło,, serio ;) . Naprawdę się starałam z tym shotem (pisałam go taK wiesz, co jakiś czas, jakieś zdanko, może dwa na x czasu, czyli jakieś... 3 miesiące? ). Ale ja nie w tej sprawie.

    Chciałabym poruszyć kwestie zakończonia. To nie jest tak do końca że wiesz nie chciało mi się pisać zwierzeń. Po prostu pomyślałam, że nie będę się powtarzać. Wiecie z poprzednich zdań, jaka jest przeszłość jednego i drugiego, więc po co powtarzać? Pomyślałam, że tą tam kwestią o tym że zmienił się sen Sasuke, dręczący go od lat, jak i o tym że Naruto znalazł idealnego partnera pełnego głównie zrozumienia i ciepła, dam Wam jakaś zawoalowaną wskazówke, że sobie wszystko wyjaśnili i się w pełni zaakceptowali ;)

    No, to wyjawiłam mą całą koncepcję ;d. I zastanawia mnie, co Ty teraz w tym moim rozumowaniu myślisz , o.

    No, i wyszło na to że z niecierpliwością czekałam na Twój komentarz. Ale wiesz, co? Tak, przyznaję się, czekałam, o ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. I znów jestem ;) hmm, moją zacną propozycją jest kontakt mailowy ;) możesz, jeśli będzie Ci tak wygodnie, napisać na mojego g-maila ;) /inatachan1993@gmail.com/ .

    A w sumie zapomniałam o jeszcze jednej kwestii, którą poruszyłas ;d otóż wiek Minato. Szczerze powiedziawszy, Naruto z ojcem dzieli co najmniej 30 lat. Wiesz, narzuciłam taką różnice, bo chciałam z Namikaze zrobić takiego właśnie starca w końcowej scenie.starego zmęczonego, schorowanego człowieka, złego do szpiku kości i niezmiennego. Większość, która już przeczytała shota, spodziewała się pewnie, że Naruto i Minato się pogodzą. A tu zaskoczenie, Namikaze pozostał złym ojcem i nie miał wyrzutów sumienia do końca.

    Hmm,w Twojej wypowiedzi zaciekawił mnie jednak fakt. Napisałaś, że w życiu więcej myślisz, niż mówisz.. No, to mamy coś wspólnego, poza fascynowaniem się SasuNaru, bo ja również należę do takich osób.;)

    No i co sobie w głowie dopowiedziałaś? ;d czekam za odpowiedzią. ;)

    I co, znów Cię mam pozdrowić? ;p chyba nie mam wyjścia, pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ekhem... jakby to wyrazić, żebyś mnie dobrze zrozumiała? A tak...
    Zacznij pisać pornole, mówię Ci, będziesz miała branie.
    Nawet nie chodzi mi o to, jak zajebiście to wszystko opisałaś, wyraziłaś i ogółem dałaś temu ręce i nogi. Chodzi mi o tak bardzo oryginalny pomysł. Naprawdę, w internecie jest mnóstwo shit'u, który ktoś od kogoś plagiatuję, a Ty zrobiłaś coś... innego.
    Bardzo cenię sobie właśnie inne pomysły, a tutaj, niby tak banalny wątek świąteczny, pichcenie i wgl, a tu po prostu bomba! Ja naprawdę, podziwiam Cię, bo nie każdy, co ja gadam, niewiele osób umie wymyślić coś nowego.
    Teraz wszyscy wszystko zgapiają, a tutaj miła niespodzianka.
    Samo wykonanie także bardzo imponujące. Świetne porównania, epitety, wszystko.
    Jedyne do czego mogę się doczepić, to słowo "Usuratonkachi". Ja naprawdę mam jakiegoś bzika na punkcie japońskiego... Jedną reprymendę zrobiłam już Inacie, ale naprawdę nie chcę tego powtarzać także u Ciebie...
    Ech, powiem tylko tyle, że te japońskie wstawki urozmaicają opowiadanie, ale użyte w dobrym tego słowa znaczeniu. Poczułam się, jakby Sasuke powiedział do Naruto takie coś :
    " Patrz, ty nic nie znaczący, bezwartościowy śmieciu, prawie jak śnieg!"
    Naprawdę, mając mnie za Czytelniczkę, trzeba się pilnować z tym japońskim, bo zhejtuję. Miałabym prośbę. Jeśli już wstawiasz takie wyrazy, to spróbuj sformułwać jakieś zdanie, lub wyrażenie? Nie każę Ci się uczyć japońskiego, ale na przykład skorzystać z Google Tłumacz?Takie zdania naprawdę dodają tej szczyptę magii notce.
    Oczywiście w Twoich notkach nigdy tej magii nie brakowało. Po prostu ja bardzo cenię sobie ten język i co tu dużo gadać, to moja taka Stopa Achillesa. Nie lubię, gdy ktoś umyślnie lub nieumyślnie, wprowadza błędną część mowy do notki. Niby 'Usuratonkachi' tłumaczy się jako "młotek", ale w innym odniesieniu, niż niektóre Autorki myślą. Dają temu określeniu taki "przesłodziaczny, słodziuchny" przydomek, czy pieszczotliwe przezwisko. Dlatego proszę Cię, uważaj na japoński, bo to porypany język.
    Ogółem, wracając bardziej do notki, trochę mało mi tego... Zostawiłaś tutaj ten niedosyt. Chciałoby się wiedzieć co dalej, a tutaj w bardzo sprytny sposób zmuszasz Czytelników, by myśleli nad dalszą częścią. Cwanie ;)

    Wiesz, bardzo się cieszę, że dodałaś jednopartówkę. Mimo, że wolę nieco dłuższe teksty, to i tak jestem bardzo zadowolona, że to przeczytałam. Aż chcę się uśmiechać ;)
    Trochę po czasie, ale ja także chciałabym złożyć Ci szczęśliwych Świąt c;

    Pozdrawiam bardzo gorąco i życzę od groma weny c;

    Kaja Jelonek

    OdpowiedzUsuń
  5. Hey,
    Tan świąteczny one-shot jest... ojeju... brak mi słów. Powiedzmy, że stwierdziłabym, iż może i ciasto jest nazbyt słodkie, jednak reszta dań jest wyjątkowo pikantna :D
    Dziwię się nawet, że mimo tego, iż tekst jest krótki, to jednak całkowicie mnie usatysfakcjonował - genialny ;)
    Co do ciasta... ekhmm... mam nadzieje, że nie będą mieli gości, bo ja osobiście nie chciałabym zjeść wypieku, który przygotowywany by był na czyjejś klacie :D
    Kurcze, jakoś nie mam dziś weny na komentarze... lenistwo poświąteczne - tak przynajmniej sądzę ;)
    Ale skoro nie było mi dane życzyć ci wesołych świąt, to przynajmniej złożę przedwczesne życzenia z okazji szczęśliwego nowego roku.
    Weny, uśmiechu i wielu wspaniałych chwil w nowym roku, spełnienia marzeń i realizacji zamierzanych celów, aby 2014 rok był najlepszy z możliwych ;)
    Pozdrawiam,
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    Sasuke piecze ciasta? Ach wspaniale wypada w tej roli ;] no i na pewno takie pieczenie to mu się dopiero spodobało....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku tyle tu obszernych komentarzy, że głupio zostawiać mi mój ._. Strasznie mi się spodobało opowiadanie! To moje pierwsze na tym blogu! Mimo że za oknem upały, słoneczko przypieka a lato w pełni, dało się poczuć magię świąt! Uwielbiam Takie opowiadania! Zwykłe, o życiu codziennym ^^ idealnie pod mój gust! Już kocham tego bloga!
    Pozdrawiam~~ Luca!

    OdpowiedzUsuń