6 listopada 2013

Rozdział 9.

Witam!
Jak tak patrzę na daty ostatnich publikacji, to dochodzę do wniosku, że tym razem jakoś szybko się uwinęłam. Mam nadzieję, że to nie wpłynęło na jakość rozdziału, ale to ocenicie sami. Chciałabym podziękować za wszystkie komentarze, które do najkrótszych nie należą i bardzo przyjemnie się je czyta :-)
Nie mam w zwyczaju odpisywania każdemu z osobna, ale muszę się odnieść do tego, co napisała Kaja Jelonek. Ja również cierpię tu na niedobór SasuNaru. Jeśli już coś mnie w związku z tym opowiadaniem prześladuje i męczy, to właśnie to. Niemniej jednak nie mogę za szybko poruszyć tego wątku, biorąc pod uwagę fakt, w co wkopałam Sasuke. Gwałt? No Naruto tego tak szybko chyba nie przełknie. Mimo to obiecuję, że akcja się rozkręci... kiedyś :D
Zapraszam do czytania :)
__________________________________________________________

Stał naprawdę blisko. Całą swoją uwagę skupiał na ciągu cyfr i znaków, które znajdowały się centralnie przed jego oczami. To zadziwiające, ale mógł przysiąc, że jego nozdrza wyłapują ulotny zapach szkolnej kredy. Odruchowo zaczął się zastanawiać, czy kiedykolwiek wcześniej stojąc tu, doznawał takich wrażeń. Czuł się jak w transie. Niewielkie, białe litery falowały po powierzchni tablicy, jakby chcąc uciec i uchronić się przed jego wzrokiem. Kiedy już doliczył się dwudziestu, kolejne cyfry rozpoczęły migrację, mieszając mu w głowie i przerywając liczenie. Przy następnym, uspokajającym wdechu znowu to poczuł. Mógłby przysiąc, że kreda znajdująca się w jego ręku pachniała niezwykle intensywnie. Zaciągnął się powoli, starając się panować nad szalejącymi w tym momencie zmysłami. A przecież niczego nie brał. Krucha biała kreda znajdująca się w jego dłoni, poruszyła się nieznacznie, ocierając tym samym o jego smukłe palce. Oczy zaszły mgiełką i choć z całej siły starał się wybudzić, czuł, że i tę bitwę przegra z kretesem. Kiedy ponownie uchylił powieki, cyfry zaprzestały wędrowania po tablicy. Biorąc głęboki oddech i ignorując uzależniający zapach kalcytu i gipsu, podniósł dłoń wyżej, i przykładając tę mieszankę do tafli tablicy, zapisał pierwszy ciąg równania. Jego zmysły szalały, gdy kreda zmieniła się w drobny pył i omiotła całą jego postać. Zatonął w białym puchu, który skutecznie przysłonił mu całą widoczność i porwał go w krainę wszechobecnej bieli.
– Masz coś jeszcze do dodania? – spytał nauczyciel, starając się opanować stukanie palcami w blat biurka, spowodowane rosnącym zniecierpliwieniem.
Uchiha momentalnie powrócił do rzeczywistego świata i spojrzał najpierw na lekko poirytowanego Kakashiego, po czym ponownie przeniósł wzrok na tablicę. Była niemal pusta. Prócz równania zapisanego przez nauczyciela, znajdowało się na niej niewiele więcej. Parę niedorobionych, chaotycznych kresek, które musiał postawić będąc w małym amoku.
Czarne tęczówki skierowały się w stronę dłoni, w której trzymał kawałek kredy. Nie mówiła, nie poruszała się również. Co więcej, podejrzewał, że wcale nie pachniała na tyle, by był w stanie ją wyczuć.
– Uchiha, zadałem ci pytanie. Jeśli to wszystko, to skończ marnować mój czas. – Głos Hatake był niespotykanie zimny, co zadziwiło pozostałych uczniów. Jednak Sasuke nie był tym ani odrobinę zdziwiony. Po tym, jak go ostatnio potraktował, mógł się tego spodziewać.
– To wszystko – odpowiedział, odkładając przy okazji kredę na miejsce. Odwrócił się przodem do klasy i nie czekając na werdykt, ruszył na swoje miejsce, przy okazji starając się nie potknąć o plecaki kolegów porozrzucane po całej sali, co było dosyć trudne przy manewrowaniu kulami.
– Doskonale – rzekł nauczyciel, pochylając się nad dziennikiem. – Twoja sytuacja się nie poprawia, Uchiha.
Sasuke, który właśnie usiadł z powrotem w swojej ławce, starał się wyglądać na zupełnie tym faktem nieprzejętego. Jednak gdy Hatake zażyczył sobie, by wszyscy wyciągnęli karteczki, bo napiszą sobie małą kartkóweczkę, nie mógł się powstrzymać przed zaciśnięciem mocno pięści pod ławką. Kakashi chciał go zniszczyć.
Brunet całkowicie zapomniał o Uzumakim, który był dziś wyjątkowo cichy i, zdawać by się mogło, nieprzytomny. Kiedy nauczyciel zbliżał się do ich ławki, a blondyn w dalszym ciągu leżał głową na blacie stołu, Uchiha postanowił go szturchnąć łokciem. Starając się to robić względnie lekko, uderzył chłopaka w ramie. Nie doczekał się jednak żadnej większej reakcji, prócz cichego „mphg”, które wydobyło się z uchylonych warg wciąż leżącego na ławce blondyna. Twarz Uchihy stężała, a jego usta zwęziły się w wąską kreskę. Do trzech razy sztuka? Nie, do dwóch. Tym razem brunet delikatność porzucił na rzecz siły, o czym miał doskonale okazje przekonać się młody Uzumaki, który w efekcie aż podskoczył na krześle. Stłumił w ustach jęk bólu i przeklinając w myślach bruneta, rzucił mu mordercze spojrzenie. Nie dane mu było jednak nic powiedzieć, gdyż po chwili tuż przed jego nosem wylądowała jedna z kartek z przykładami, które rozdawał Kakashi.
Naruto spojrzał po raz ostatni  w stronę bruneta, rzucając mu lekko zniesmaczone spojrzenie, po czym szybko wyrywając czysty kawałek papieru z zeszytu, rzucił okiem na swoje zadanie. Łeb bolał go niemiłosiernie, jednak dokonując pospiesznych obliczeń w głowie, doszedł do wniosku, że powinien sobie spokojnie z tym poradzić nawet będąc w takim stanie. Sięgnął do niewielkiego piórnika w kształcie puchatej owcy po długopis, po czym ignorując ogarniające go otępienie, zabrał się do roboty.
Zupełnie inaczej miały się odczucia Sasuke, co do zadanej pracy. Chłopak zmrużył brwi, przyglądając się przykładowi, który w jego mniemaniu nie prezentował się zbyt interesująco. Jedno szybkie spojrzenie w bok wystarczyło, by utwierdził się w przekonaniu, że kolega z ławki choć ma inny, to jednak podobny. Niby niewiele, lecz brunet postanowił wykorzystać nawet tak drobny fakt. Po pochyleniu się możliwie jak najbardziej nad swoją pracą i upewnieniu, że Hatake aktualnie go nie obserwuje, rzucił szybkie spojrzenie w bok, przyglądając się koślawym znaczkom stawianym przez Uzumakiego. Następnie skierował wzrok z powrotem do swojego przykładu i wyciągając wnioski z tego, co dostrzegł, zapisał pierwszą linijkę obliczeń.
Sasuke nie miał zbyt dużo czasu na zastanawianie się. Wiedział, że kartkówki u matematyka trwają góra pięć minut i jeśli się szybko za to nie zabierze, straci jedyną szansę. Wykorzystywał każdą możliwą okazję, by rzucić okiem na pracę kolegi i zrozumieć tok jego myślenia. Zdolności matematycznych nie posiadał, ale to nie pozbawiło go również umiejętności logicznego myślenia. Choć robił to na trochę zwolnionych obrotach, analizował i z całych sił starał się wyciągnąć odpowiednie wnioski. Uzumaki porządkował wyrazy podobne, Uzumaki sumował, Uzumaki wyciągał wspólny czynnik przed nawias, Uzumaki porównywał jedną stronę równania z drugą, Sasuke zaś pospiesznie robił zupełnie to samo ze swoim przykładem.
Pióro, którym od niepamiętnych czasów pisał, zatrzymało się nagle w połowie drogi i nic nie wskazywało na to, by miało kontynuować swoją podróż. Schody pojawiły się dopiero wówczas, gdy Naruto z nieznanych brunetowi powodów, zaczął wyliczać deltę i choć wyszła mu ona ujemna, pierwiastkował i zapisywał coś dalej.
Uchiha niespiesznie położył dłoń na głowie, chcąc zamaskował przed Kakashim spojrzenie skierowane w stronę nie swojej pracy. W tym celu osłonił twarz ręką, powoli drapiąc się po czubku głowy. Myślenie logiczne na tym etapie odmówiło posłuszeństwa i chłopak nie był już pewien, co powinien dalej robić. Z lekkim wahaniem zaczął coś całkiem intuicyjnie zapisywać. Trochę zgubił go fakt, że jemu delta wyszła dodatnia i w tym momencie już całkowicie zaprzestał liczenia. A co jeśli w takim wypadku liczy się to dalej zupełnie inaczej? Lepiej było oddać zadanie zrobione zaledwie w połowie, niż wkurzać Kakashiego i wypisywać dalej jakieś głupoty, za które nauczyciel prawdopodobnie jeszcze odjąłby mu punkty i zaprosił ponownie pod tablicę.
Oddał swoją pracę ani na chwilę nie zerkając w stronę Hatake.

***

– Zrobi wszystko, żeby mnie tylko udupić – szepnął brunet krzywiąc się lekko.
– Dziś był wyjątkowo wkurwiony. – Sakura zatrzymała się podchodząc do wysokiego okna, znajdującego się na końcu wąskiego korytarza, na najwyższym piętrze. – Coś się między wami wydarzyło? – zapytała, siadając przy okazji na parapecie i obserwując życie, które toczyło się poza murami szkoły.
– Nawrzucałem mu i kazałem się odpierdolić, kiedy odwoził mnie do domu po akcji z Kibą i omal nie spowodował wypadku.
W powietrzu rozległ się głośny śmiech Haruno, którego dziewczyna za nic nie potrafiła opanować. Histeryczny podźwięk rozniósł się po całym, niemal pustym korytarzu i nie ustawał, dopóki nie zabrakło jej tchu i zmusiło do uspokojenia się.
– Masz przesrane – rzekła szczerząc się do Uchihy, którego wzrok w innej bajce mógłby prawdopodobnie zabijać.
Brunet przysiadł na parapecie, lecz w przeciwieństwie do dziewczyny, on postanowił omieść wzrokiem ciemny korytarz. Wraz z Sakurą znajdowali się właśnie na ostatnim piętrze budynku, który zaledwie w tamtym roku został wyłączony i nie odbywały się na nim już żadne zajęcia. Nie oznaczało to jednak, że był opuszczony. Wielu odludków i wygnańców takich, jakimi byli oni sami, przychodziło tu, by w spokoju przetrwać przerwę.
Ta część budynku zapomniała, czym jest światło i przyjemne dla ciała ciepło. Wraz z zamknięciem tego fragmentu szkoły, poznikały tu wszelkie żarówki, a kaloryfery zostały odcięte od źródła ogrzewania. Ludzie spędzali tu czas w półmroku, a jedyne, co im towarzyszyło, to para wydobywająca się z ust przy każdym, nawet najmniejszym oddechu. Gdyby nie ogromne okiennice znajdujące się na samym końcu korytarza, mogliby zapomnieć, że znajdują się na szczycie, a nie w wilgotnych piwnicach. Jednak mało kto miał ochotę wyglądać przez oszkloną taflę, dającą jedyne, nikłe źródło światła. Większość wykluczonych ze społeczeństwa uczniów kryła się gdzieś po kątach, spożywając śniadanie lub paląc papierosy. Mimo iż nie zawarli między sobą żadnej umowy, każdy wiedział, czyj kąt należał do kogo i nie próbował wchodzić mu w drogę. Okno z widokiem na ogromny park znajdujący się tuż obok szkoły, jednocześnie będące jedynym obszarem, z którego można było dokładnie obserwować cały korytarz, było miejscówką Haruno i Uchihy.
Sakura poprawiła intensywnie zielony szalik, którym oplotła szyję i sięgnęła do kieszeni w poszukiwaniu paczki papierosów. Już po chwili jej szczupła dłoń ubrana jedynie w czarną rękawiczkę bez palców, wyjęła kartonowe pudełko, szybko wdzierając się do środka. Haruno skrzywiła się, widząc, że zostały jej jedynie cztery fajki. Mimo to nie potrafiła zrezygnować z zapalenia.
– Rzuć to – rzekł brunet, którego twarz po chwili zniknęła w gęstym, szarym dymie. – To obrzydliwe – dodał, widząc jak dziewczyna zaciąga się z przyjemnością. Zamachał dłonią, gdy kolejne kłęby znalazły się wokół niego. – Zgaś to. – Jego głos przybrał na sile.
– Przestań jęczeć. – Dziewczyna westchnęła, po czym po raz kolejny zaciągnęła się papierosem, którego żywot, w jej mniemaniu niestety, dobiegał końca. – Gaszę – powiedziała, po czym rozgniotła peta o parapet obok siebie.
– Przerwa się kończy, wracajmy.

***

Przeklinał ten dzień, w którym zachciało mu się imprezować. Przeklinał z całych sił, wykorzystując do tego dosłownie wszystkie epitety, które zdołał poznać w swoim nastoletnim życiu. Miał już dzisiejszego dnia po dziurki w nosie. Od porannego kaca zaczynając, na upierdliwej sytuacji, w której się znalazł, kończąc. Nie spodziewał się, że tak szybko będzie zmuszony zawieść się na nowych kolegach.

***

Blondyn czuł się dziś wyjątkowo kiepsko. Miał tyle pytań, wątpliwości, tylu rzeczy chciałby się dowiedzieć, a jak się okazało nie bardzo miał z kim na ten temat pogadać. Ból głowy nie ustępował, a kac moralny rósł z każdą chwilą. Rano, tuż po wstaniu wydawało mu się, że to nic takiego. Zdanie zmienił dopiero przekraczając próg szkoły. Shikamaru patrzył na niego krzywo i nie miał ochoty z nim rozmawiać, nieważne ile razy blondyn próbował zmusić go do choćby krótkiej wymiany zdań. Brunet zwyczajnie postanowił się obrazić, co w jego przypadku objawiało się unikaniem i ignorowaniem kolegi. Kiedy już Uzumakiemu udało się go dopaść, ten odpowiadał półsłówkami i ulotnił się, kiedy tylko nadarzyła się okazja.
Prawdę mówiąc Naruto niewiele pamiętał z wczorajszej imprezy. Przez głowę przelatywały mu wyłącznie pojedyncze obrazy. Wszystko zdawało się być takie rozmazane i nierzeczywiste, lecz on sam dobrze wiedział, że coś wydarzyć się musiało. Z jakiegoś powodu jego dobry kolega, ba, niemal przyjaciel, unikał go. Niektórzy rzucali mu zagadkowe spojrzenia, ni to szydząc, ni naśmiewając się. Zdawał sobie sprawę, że część z nich na pewno spowodowana jest akcją ratowania Uchihy, jednak naprawdę nie sądził, by temat ten stał się aż tak popularny. Coś zdecydowanie musiało być na rzeczy. Mgliste wspomnienia dotyczące nagiej, kobiecej piersi i namiętnych pocałunków gdzieś na stole, wcale mu nie pomagały. Szczerze mówiąc chłopak miał nadzieje, że to wszystko to tylko zwykły sen. Łudził się, że może wspólnie oglądali jakiś film pornograficzny, choć w głębi serca czuł, że było zupełnie inaczej.
Gdy tylko udało mu się nieco wytrzeźwieć, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Chciał do tego celu wykorzystać przerwę obiadową, jednak przez wrodzony brak cierpliwości, w końcu postanowił inaczej. Kiedy tylko geografia dobiegła końca, Uzumaki zaczaił się na swoją ofiarę w pobliżu szkolnego sklepiku. Właśnie skończyła się ich trzecia na dzisiaj lekcja, a co się z tym wiązało, należało uzupełnić zapasy niezbędnego do życia pokarmu. Kiedy tylko Choji pojawił się na horyzoncie, blondyn chwycił go za ramie i pociągnął w stronę jakiegoś ustronnego miejsca. Ciekawość Naruto dodatkowo wzrosła, gdy ujrzał zmieszaną twarz kolegi, na której obliczu pojawiły się delikatne rumieńce. Musiał się natychmiast dowiedzieć, o co chodzi.
– Mówisz mi wszyściuteńko tu i teraz, ale już! – Dłonie blondyna wylądowały na ramionach kolegi, potrząsając nim lekko.
W odpowiedzi Akimichi zrobił się tylko bardziej czerwony. Już wydawać by się mogło, że nie zabierze głosu, jednak niebieskie tęczówki Uzumakiego wpatrujące się w niego wyczekująco zrobiły swoje.
– Ale co? – odpowiedział niezbyt mądrze, sięgając do kieszeni po czekoladowego batonika, którego miał zamiar zachować na później, jednak stresująca sytuacja wymagała spożycia go teraz, natychmiast.
– Ale wszystko – powiedział z determinacją blondyn. – Dlaczego prawie nic nie pamiętam z tej imprezy? Co tam się wydarzyło? Dlaczego Shikamaru nie chce ze mną rozmawiać?
– Ała – szepnął szatyn krzywiąc się lekko na samą myśl. – Wiesz, że oberwie mi się, jeśli chociaż spróbuję się wygadać? – Chłopak wahał się przez chwilę, po czym włożył do ust niemal całego batona na raz. – Ja chciałem wytłumaczyć, że to niegrzeczne, ale nawet nie dały mi dojść do głosu. – Mówił z pełnymi ustami.
– Kto? – Uzumaki położył ręce na biodrach i pochylił się nad kolegą. Jego oczy wyrażały złość mieszającą się z determinacją.
– Ino i Temari. Postanowiły cię upić, by było zabawniej. Potem, gdy już byłeś całkiem pijany, sam zacząłeś sobie nalewać.
– I pozwoliliście na to?! – Blondyn krzyknął odrobinę głośniej, niż zamierzał, czym zwrócił uwagę grupki osób stojącej nieopodal.
Choji skulił się w sobie. Jeśli czegoś z całego serca nienawidził, to właśnie awantur. Nie przewidział jednak, że jeśli nie pokłóci się o to z dziewczynami, będzie zmuszony przeżyć starcie z Uzumakim. Chłopak cały chodził. Trząsł się ze złości, a jego pięści zacisnęły się same, całkiem nieświadomie. Niebieskie tęczówki pociemniały i przybrały odcień granatu.
– Przepraszam. – Jedynie tyle zdążył powiedzieć szatyn, zanim Naruto nie odszedł szybkim krokiem.

***

To było takie cudowne uczucie. Życie w ciągu chwili stawało się filmem. Co w tym jednak było najpiękniejsze? Że by przeobrazić się w jednego z aktorów, naprawdę nie trzeba było wiele. Wrażenie to, przypominało odrobinę zamroczenie alkoholem. Widok był lekko zamazany, wszystko przelatywało w zwolnionym tempie, nie po to jednak, by widz mógł zwrócić uwagę na detale. W głowie zachowany został jeden obraz, a oczy rozglądając się wokół poszukiwały tylko tego jednego, na inne rzeczy zupełnie nie zwracając uwagi.
Gdyby nie jego aktualny stan, zapewne czerpałby dziecięcą radość z tego doświadczenia. Bywało tak zawsze, gdy wpadał w ten trans pod wpływem radości. Czasem miał jej pod dostatkiem tyle, że nie sposób było gromadzić ją całą wewnątrz siebie. Właśnie wówczas wpadał w stan częściowego odrętwienia, a ogarniające go szczęścia wręcz można było dostrzec wokół. Niejednokrotnie wydawało mu się, że pozytywne odczucia, które go wypełniają, mają odcień pomarańczy. Wszystko wokół zachodziło delikatną mgiełką i ogrzewało go od środka, jak gdyby właśnie przed chwilą połknął słońce. Kochał ten stan, gdy świat ukrywał się pod miodową kalką, a wszystko zdawało się być równie radosne, jak w tej chwili i on sam.
Hipnoza, w której się aktualnie znajdował nieco różniła się od tego przyjemnie błogiego stanu. Wpadał w nią równie często i zazwyczaj charakteryzowała się tym, że krótko po tym wpadał w kłopoty. Logiczne myślenie ustępowało emocjom, których zaś nadmiar ulatywał z niego pod postacią zupełnie innej barwy. Nigdy jednak nie określił, jaka ona była. Głowę aż przepełnioną miał od niebezpiecznych myśli, a uczucia wręcz buchały z niego wraz z parą z uszu. Zamroczenie to nie pozwalało mu się cieszyć tą dziwną mgiełką, sprawiało, że czasem wręcz jej nie dostrzegał.
Na ziemię wracał jednak równie szybko, jak z niej uciekał. Zazwyczaj wystarczył mały gest, spojrzenie, krótki oddech, a on tracił tę ogarniającą go siłę i z powrotem znajdował się w świecie zwanym rzeczywistością. Tym razem podświadomość postawiła na wzrok. Jedno spojrzenie przestraszonych, błękitnych oczu, a umysł zwyciężył. Walka o dominację zakończyła się, mózg przejmował stery, przy okazji szybko starając się zorientować w sytuacji.
Dziewczyna patrzyła na niego lekko zszokowana, nie bardzo wiedząc, co z siebie wydusić. Z jednej strony towarzyszyło jej oburzenie spowodowane zachowaniem blondyna, z drugiej zaś strach, wywołany z grubsza tym samym. W jej postawie pojawiło się jednak coś jeszcze, czyżby subtelna nutka zmartwienia?
– Naruto, w porządku? – spytała siląc się na spokojniejszy ton. – Co cię tak zdenerwowało?
Chłopak mimo iż zdołał się już opanować, wciąż był lekko nabuzowany i spoglądał na towarzyszkę z lekko zmarszczonymi w złości brwiami. Nie bardzo pamiętał, jak się tutaj znalazł, jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że w tej rozmowie nikt nie będzie im przeszkadzał. Przeciągnął dziewczynę przez pół szkoły, by znaleźć się w jednym z niewielu ustronnych i cichych miejsc. Aktualnie stali przy schodach prowadzących na ostatnie piętro szkoły, od jakiegoś czasu już nieczynne. Wejść można było już jedynie na półpiętro, gdyż reszta została odcięta grubymi deskami. Nie trzeba było stać tuż przy nich, by czuć ten chłód z górnej części pomieszczenia. Uzumaki wzdrygnął się, gdy po jego karku przepłynęło mroźne, zimowe powietrze.
– Ino, nie jest w porządku. Po co to zrobiłyście? Nie miałem nastroju do picia, więc nie piłem, proste! – Jego usta zeszły się w wąską linię. Spojrzał blondynce prosto w oczy.
Dziewczyna przez chwilę zdawała się być lekko zmieszana zaistniałą sytuacją, jednak szybko odzyskała rezon.
– Chyba zamiast się wściekać, powinieneś mi podziękować! – Yamanaka skrzyżowała ręce na piersi, jej mina zaś wyrażała jawne oburzenie. – I to nazywasz wdzięcznością?
– Słucham? – Skołowany Uzumaki, starał się zebrać myśli. – Podziękować? Wdzięczność? Ale za co? Za upijanie mnie i pakowanie do łóżka z jakąś dziewuchą?
Naruto sporo zaryzykował. Skutki tego, poczuł na własnym policzku po zaledwie chwili. Jego twarz odleciała nieznacznie w bok, a on złapał się odruchowo za piekący policzek. Po chwili, której potrzebował na ogarnięcie się, spojrzał w kierunku wściekłej dziewczyny.
– To moja przyjaciółka! Jak śmiesz tak mówić o Temari?!
Chłopakowi co nieco zaświtało w głowie. Całkowicie ignorując wściekłą dziewczynę, podrapał się po karku. By się maksymalnie nie rozpraszać, spojrzenie przeniósł w górę. Zgonił się jednak szybko za te poczynania, nic go tak bowiem nie denerwowało jak biały sufit.
– Ino, ja niewiele pamiętam – rzekł, starając się o spokój. – Cokolwiek się między nami wydarzyło, nie chciałem tego, rozumiesz? Jeśli uważasz, że uszczęśliwiłyście mnie tym, to się mylisz.
– Ale dzięki mnie jesteście parą.
– Powiedz mi. – Chłopak pochylił się maksymalnie do przodu, znajdując się tym samym bardzo blisko blondynki. – Czy ja z nią spałem?
– Żartujesz sobie? Ona nie jest taka łatwa! – Widząc jednak niedowierzające spojrzenie Uzumakiego, szybko dodała. – Nie chciałeś.
Naruto poczuł, jak szybko uchodzi z niego całe napięcie. Ulżyło mu tak bardzo, że musiał podtrzymać się rękoma kolan, by nie upaść. Temu wszystkiemu towarzyszyło jeszcze głośne „uff”, które niekontrolowanie wydobyło się z jego ust. Chłopak poczuł, jak odruchowo na jego twarzy pojawia się uśmiech. Prostując się wytarł jeszcze kropelki potu, które zebrały się na jego czole, po czym zwrócił twarz w kierunku naburmuszonej blondynki. Mimo tego, jak bardzo go wkurzyła, jakoś uśmiech nie potrafił zejść mu z twarzy.
– Dobra, to teraz jeszcze to odkręć i może ci wybaczę – powiedział nawet nie siląc się na poważny ton. – Mówię serio. – Dodał dla pewności.

***

Sakura przyglądał się temu wszystkiemu z niemałym zaciekawieniem. Co jakiś czas z jej ust wydobywał się cichy chichot świadczący o tym, że najwyraźniej bawi ją cała ta zaistniała sytuacja.
– Ale jaja – szepnęła odwracając się w stronę bruneta, który siedział nieopodal na szczycie schodów. – Słyszałeś?
– Tak i nie rozumiem, czym się tak ekscytujesz.
Uchiha sięgnął po szalik, który wciąż zapleciony miał wokół szyi, z zamiarem zdjęcia go. Niepożądana dwójka już się oddaliła, o czym zdołała poinformować go już Haruno, która przez cały ten czas wyglądała przez dziurkę w jednej z desek i obserwowała rozwój wydarzeń.
– Fakt, nie interesują mnie ich problemy, ale nawet zabawnie było tego posłuchać. Taka klasowa telenowela.
– Oni chyba innych problemów, niż związanych z nadmiernym piciem, nie posiadają – rzekł brunet, postanawiając w końcu się podnieść. – Tylko mogli sobie znaleźć lepsze miejsce na załatwianie ich.
Sakura tylko skinęła głową, po czym ponownie zaczęła rozglądać się przez niewielki otwór. Kiedy tylko upewniła się, że nikogo wokół nie ma, starając się to robić możliwie jak najciszej, zaczęła przesuwać poluzowane deski. Gdy już utworzyło się małe przejście, Uchiha podszedł i przytrzymał drewno, by dziewczyna mogła spokojnie się wydostać. Następnie podał jej swoje kule i przecisnął się sam. Niby to zaledwie kilka desek, w dodatku nieszczelnych, a jednak różnica temperatur była niemal powalająca. Brunet skrzywił się lekko, gdy zrobiło mu się niesamowicie duszno. Jednak doskonale rozumiał, za co tak bardzo kocha zimę.

7 komentarzy:

  1. Ohajo :)

    Wybacz, że dopiero teraz. Niemal od razu widziałam, że wrzuciłas coś nowego (super, że tak szybko), ale nie miałam ochoty, żeby zabrać się za czytanie. Nie mogłam się zmusić. Problemy zabiły we mnie resztki siły, energii i wiary w siebie. Najlepiej, to bym się gdzieś zamknęła i przespała z rok , jednocześnie zapominając. Co nie znaczy, że nie cenie Twojego opowiadania i mi się mniej podoba.

    Nie, nie, w tym względzie nie zmieniłam zdania.

    Powiem nawet więcej. Ja się cieszę, że jest tak mało SasuNaru, bo przez to opowiadanie jest bardziej szczegółowe, zawieraw w nim mega wielką gamę uczuć i możemy poznać naszych bohaterów z każdej strony. Ja opisuje szczegółowo sytuacje, Ty targające ludźmi uczucia i chwala Ci na to :)

    Rozdział, jak zwykle świetny, zero błędów jak dla mnie, napisany ładnym językiem, bogatym i interesującym, dojrzałym.

    Naruto i jego sytuacja. Powiem szczerze, że Shika nie ma prawa go winić i zachowuje się troszkę.. dziecinnie? Żal mi trochę Chojiego, bo w sumie trochę oponował przed planem dziewczyn, aczkolwiek wiem też, że nie jest do końca taki niewinny.

    Sasuke i Sakura. Właśnie przez Twój stosunek do tej dziewczyny i ich przyjaźni obustronnej, bardziej lubie i cenię Twoje opowiadanie. Oczywiście szanuję , że każdy ma swoje zdanie, czy gusta, ale jednocześnie mam dość po dziurki w nosie hejtowania Haruno i wrogiego stosunku do niej. I bardzo mi się podoba, że Twoja twórczość nie jest kolejną , która ją neguje. Mega duży + dla Ciebie za to. Powiem Ci jeszcze, że Twój 'wzór' przyjaźni między Sakurą, a Sasuke inspiruje mnie do pewnego projektu, ale to się jeszcze zobaczy :) . Oczywiście Twój pomysł bym wykorzystała, mając Twoją zgodę.

    Matematyka. Mimo, że opisałaś lekcję bardzo wzniośle, że tak to ujmę, oraz te 'logiczne umiejętności' Uchihy, ja nazywałabym to po prostu zrzynaniem (zżynaniem?), bądź ściąganiem :)

    Jestem jak zwykle zachwycona Twoim rozdziałem, oraz umiejętnościami pisarskimi :)

    Mam nadzieję, że z kolejną notką uwiniesz się równie szybko.
    pozdrawiam serdecznie, życząc weny:
    Inata-chan :* .

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej! W końcu, mam czas, by skomentować ten rozdział. Szczerze, to już kilka godzin po dodaniu go przeczytałam, ale byłam tak zawalona nauką, odrabianiem zadań, że zeszło mi tak aż do teraz.
    Dobra, zacznę od tego, że ja za długo się nie musiałam naczekać na coś nowego c; Opublikowałaś coś wcześnie - super! Ale na pewno to wcześniejsze dodanie nie wpłynęło negatywnie na rozdział. Pfu! Co ja mówię? Takiego tekstu nic by nie zepsuło!
    Może nieco bardziej się rozdrobnię i powiem coś o relacjach ukazujących się tutaj.
    Sakura i Sasuke. Ciekawie, że zrobiłaś z nich przyjaciół. Ja tam za bardzo za Sakurą nie przepadam, ale Ty wykreowałaś ją na tyle oryginalnie, że jej postać mnie zaciekawiła.
    Shikamaru "strzelił focha" - tego jeszcze nie było! Zwykle taki znudzony wszystkich teraz unika blondyna. Według mnie bezpodstawnie, bo gdyby Naruto był trzeźwy, ani na sekundę nie obejrzałby się za Temari. Jezu, i jeszcze Ino... Przysłowiowa blondynka. A Naru mógł jej przywalić, a co!

    No, ja jestem w szoku. Twój styl pisania... Zakochałam się w nim. Opisujesz uczucia bardzo szczegółowo, co dodaje rozdziałowi kolorów, wszystko jest idealnie ze sobą uzupełnione i żywe, nawet jeśli opisujesz sceny tragiczne lub smutne. To jak piszesz jest po prostu tak realne, nie zawiera ani grama sztuczności! I na pewno Twoje teksty wywołują u Czytelnika różne emocje. Poprzez smutek, przygnębienie, radość, i humor (Naru mówiący do swoich zadań z matematyki - kocham <3). I ta Twoja dojrzałość. Umiesz zmaterializować na kartce (klawiaturze?) powszechne, a jednak tak rzadko opisywane problemy. Nie mówiąc już o tym, że jak zaczniesz jakiś temat, to umiesz pisać o nim prawie non-stop, co jest dużym plusem. Widać jak dużą masz wyobraźnię, jak dobrze umiesz wprowadzić uczucia do tekstu.
    No, napomnę także, że niewiele osób pisze tak uczuciowo i charakterystycznie jak Ty. Oprócz Ciebie, znalazłam chyba tylko jedną autorkę, która pisała podobnie, tylko, że ona już dawno porzuciła swojego bloga.
    Akcja. Kolejny plus z mojej strony. Fabuła, nie jest banalna, wciąga, zmusza do głębszej interpretacji notki.
    Naprawdę, wiedząc, że tak jak Inata, zaliczasz się do osób powyżej dwudziestki, czuję się jak jakiś bachor.
    I wiesz co, zwracam honor i zgadzam się z Inatą, całkiem fajnie, że jest jeszcze tak mało SasuNaru. Można najpierw poznać bohaterów, wymyślić swoją własna opinię na ich temat i dopiero powoli ich zacząć do siebie przybliżać.
    Jeju, jeszcze raz mówię, ale piszesz to wszystko tak płynnie, tak czysto, że sprawiasz wrażenie, jakby pisanie tego rozdziału sprawiało Ci radość (taką przynajmniej mam nadzieję, że sprawiało Ci to radość ;])
    Chyba tylko u Ciebie stawiam tak mało emotikonów... Ale mam na to wyjaśnienie. Po prostu nie chcę zaśmiecać komentarza jakimiś bezwartościowymi minkami, bo chcę, żebyś zrozumiała, że piszesz obłędnie!
    Jeszcze raz: Jesteś wyjątkowa.
    Jejusiu, ile ja słodzę xD Ale cóż, taka prawda, szczere moje poglądy c;
    Mam nadzieję, że nie zaczekam na coś nowego za długo c;
    Życzę Ci mnóstwo weny, która będzie Cię zalewała, aż wypłynie przez uszy. Jeszcze więcej pomysłów i czasu na pisanie.
    I pamiętaj. Nie liczy się ilość wyrazów w tekście, ale ilość uczuć w nich zawartych c; (chyba czymś się musiałam za mocno sztachnąć, że takie filozoficzne rzeczy mówię ;-;)
    Pozdrawiam gorąco i życzę jeszcze więcej tak boskich tekstów ;)
    Kaja Jelonek

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohayo, kochana!
    Bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam wiadomość o nowym rozdziale u ciebie. Pierwsze co sobie pomyślałam to: co? tak szybko? Muszę przeczytać! Tak więc jestem, tym razem nieco szybciej. ;3
    Zastanawiam się co mogę ci właściwie napisać, bo nic poza tak zwanym słodzeniem chyba mi nie pozostaje. :3 Zacznę od twoich opisów, których, przyznam szczerze, zazdroszczę. Są na prawdę świetne i mega wciągają, jednocześnie nie są puste, to jest są w nich zawarte emocje. Choćby pierwszy akapit, przy którym Sasuke odpowiada przy tablicy. Niby sytuacja banalna i teoretycznie zwyczajna i mało ciekawa, a ty stworzyłaś z niej cos fantastycznego. Jestem pełna podziwu. :3 Swoją drogą, zawsze układam sobie w głowie, że Sasuke jest ideałem pod każdym względem, a Naruto jest jego przeciwieństwem. Ty ten mój tok myślenia nieco zburzyłaś, ale muszę przyznać, że twój pomysł bardzo mi się podoba. Generalnie cały ten wątek "Sasuke i gwałt", nie mogę się doczekać, aż co nieco się wyjaśni! Na tą chwilę nie potrafię cię rozgryźć, co ty tam planujesz, jednak czuję, że wcale to nie będzie takie oczywiste.
    Sakura - postać, której w anime nie znoszę. U ciebie... Wręcz przeciwnie. Podoba mi się ten powiedziałabym, niecodzienny wątek przyjaźni jej i Sasuke. Po za tym nasza różowo włosa w twoim opowiadaniu jest fajną dziewczyną, która jak na razie jak najbardziej przypadła mi do gustu. :3
    Rozbawiła mnie ta sytuacja, w jaką został wrobiony Naruto. Po części cieszę się, że ja nie mam przyjaciół z tak chorymi pomysłami. ;D
    Kochana, życzę ci standardowo weny, ale przede wszystkim tego, żebyś pisała jak najwięcej takich wspaniałych tekstów i dodawała ja równie często jak ostatnio. :))
    Buziaki. ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,

    Chciałabym zacząć od tego, że to mój pierwszy komentarz na twoim blogu, bo i odkryłam go zaledwie kilka dni temu. Jakoś przypadkiem kliknęłam na avatara w jednym z twoich komentarzy na innym blogu - ale to nieistotne.
    W każdym bądź razie postanowiłam przeczytać i zapoznać się z twoją twórczością i muszę przyznać iż nie żałuję.
    Co ja mówię - wybacz. Jest wręcz przeciwnie. Jestem zauroczona głębią jaką do się wyczuć prawie w każdym zdaniu. Jednym słowem historia bardzo ambitna, a sposób opisywania przez ciebie uczuć bohaterów wręcz poruszający. Chociaż nie wiem czy to słowo w pełni oddaje to co chciałam przekazać. Mam jednak nadzieje, że chociaż po części mi się to udało.
    Ogólnie opowiadanie do mnie przemawia, chociaż muszę przyznać iż momentami czułam się przytłoczona ciężarem uczuć Uchihy. Wymyśliłaś mu naprawdę trudny żywot. Chciałabym się jednak dowiedzieć czegoś więcej o tym, co było do tej pory tylko napomknięte, a mianowicie, co się działo w przeszłości Naruto.
    Podoba mi się także, że relacje pomiędzy Sasu i Naru przebiegają tak a nie inaczej, to coś nowego.
    Co do wątku gwałtu - w winę Uchihy oczywiście nie wierzę - to jednak nie podobało mi się jedno (mam nadzieje, że nie urażę), ale Naturo zbyt szybko uwierzył w winę Sasuke (przynajmniej takie sprawiał pozory). Wydaje mi się, że znając wersję tylko jednej strony nie można osądzać innych, ale to moje zdanie.
    Ale już nie marudząc - z góry przepraszam - chciałabym pogratulować talentu! Tak moja droga, uważam, że masz naprawdę talent do pisania, dlatego z niecierpliwością będę czekać na kolejne rozdziały twojej historii. Oczywiście nie ukrywam, że niecierpliwy ze mnie człowiek, więc częstotliwość dodawania przez Ciebie rozdziałów trochę mnie martwi, ale przeżyję :D
    A wracając do opowiadania to muszę przyznać, że o ile nie przepadam za Sakurą - zresztą chyba nie ja jedyna - to jednak tutaj tą postać da się lubić. Od razu dało się wyczuć, że nie jest ona żadnym pustostanem, wręcz przeciwnie i chociaż jej relacja z Uchihą jest dość specyficzna, żeby nie powiedzieć dziwna, to jednak jako jedyna nie osądziła ona naszego bohatera po tym tzw. "incydencie". Można nawet powiedzieć iż jest nawet bardziej "dorosła" niż jej rówieśnicy, a już na pewno w porównaniu z Ino, której wybryk na imprezie mnie zniesmaczył, a jej późniejszy tekst do Naturo, że ma być jej za to wdzięczny? Ja chyba mam jakiś nielogiczny sposób myślenia, bo jak dla mnie to on jej powinien sprać tyłek :D (oczywiście bez żadnych aluzji, proszę).

    W każdym bądź razie nie przedłużam, zamiast tego serdecznie pozdrawiam i życzę dużo weny, Lena.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    wspaniały rozdział.. biedny Uchiha, cudnie opisałaś te jego zmagania z matma na kartkówce.... dziewczyny nie ładnie się zachowały, tak upijać Naruto i go wkręcać w takie sytuacje.... Shikamaru nie bocz się na Naruto to nie jego wina, a poza tym trzeba było nie pozwolić go upić...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Twoje zgłoszenie zostało zaakceptowane i opublikowane. Bardzo dziękuję za dołączenie swojego bloga do Lapidarium Narutowskiego. Pozdrawiam i zachęcam do zgłaszania nowych rozdziałów!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej. Postanowiłam od razu odpowiedzieć na Twój komentarz, bo.. a nie wiem, jakoś czuję z Tobą pewną dziwną, niewytłumaczalną więź. Zresztą idą święta, a ja lubię sobie czasem tak popisać... ;p

    Wątek Nejiego będzie królował od następnego rozdziaŁu. Po części chciałam, żebyście o nim 'zapomnieli', bo łatwiej mi będzie Was zaskoczyć.

    A jeśli chodzi o wyświetlenie, to chyba wiem co się stało. Z niewyjaśnionych przyczyn blogger wyświetla Wam wersję dla komórek na komputerach. Trzeba wtedy przewinąć na sam dół strony i wyłączyć tą wersję. Nie wiem właśnie dlaczego tak się dzieje, ani jak to naprawić, ale wolałam Ci wyjaśnić bo zapewne i następny rozdział czy shot się tak ukaże. A jako , że nienajlepiej Ci się czytało, postanowiłam napisać, co możesz wtedy zrobić, dopóki, rzecz jasna, ja nie dojdę do tego, jak to naprawić ;/

    Bardzo dziękuję na komentarz, tym bardziej dlatego , że znalazłaś czas, mimo obowiązków domowych. Jednocześnie przepraszam, że komunikuję się z Tobą w taki sposób i zaśmiecam Ci komentarze.

    Pozdrawiam, życząc Wesołych Świąt ;)

    Inata -, chan

    OdpowiedzUsuń