Witam!
Tak, wiem, nawaliłam. To raz.
Dwa - wrzucam zapewne nie to, na co większość miałaby ochotę. Trudno. Rozdział w drodze, tym razem serio.
Wydaje mi się, że się wypalam - trzy. Zarówno dzisiejszy wpis, jak i ten, który zaplanowałam skończyć w ciągu tygodnia (hehe, marzenia), powstał/powstaje w męczarniach. Tak nie powinno być - z tym się chyba każdy zgodzi. Niczego jednak nie zawieszam ani nie porzucam, nie, nie. Tak bardzo nie lubię niedokończonych historii, że choćbym miała stanąć na głowie, doprowadzę swoje do końca, o.
Pozdrawiam
__________________________________________________________
Sasuke gasząc
światło w sypialni, udał się z laptopem do pomieszczenia, które odgrywało w
jego mieszkaniu rolę salonu połączonego z kuchnią. Rozsiadł się wygodnie na
kanapie, na udach kładąc sobie komputer.
Właśnie
zaczytywał się w artykule o świeżo opatentowanym katalizatorze na bazie tlenków
kobaltu, który świetnie sprawdził się w
procesie syntezy amoniaku. Tak, fascynujące. Przynajmniej tak właśnie uważał
Sasuke, dla którego wszelkie takie nowinki były równie interesujące, jak dla nieprzeciętnego czytelnika dobrze napisana powieść. Pochłaniał więc każdą linijkę,
błyskawicznie przyswajając i uporządkowując informacje. Nie bez powodu był nazywany
geniuszem. Szybko piął się po szczebelkach kariery, nie oglądając się za siebie.
Nie przejął się nawet zbytnio tym, że nikt za nim nie nadążał.
Kiedy doczytał
artykuł do końca, sięgnął po kubek z kawą, czując, że zmęczenie znowu daje mu
się we znaki. Prócz nauki, to właśnie od kawy był uzależniony. Wypijając od
razu połowę zawartości czerwonego kubka, szybko włączył kolejny artykuł, tym
razem o katalitycznych właściwościach żywic jonowymiennych. A wydawać by się
mogło, że już nic nie można w tym temacie odkryć!
Sasuke
przejechał wzrokiem po pierwszej linijce tekstu, automatycznie przerzucając się
z angielskiego na francuski. Niestety, załączniki dołączone do artykułu były w
języku hiszpańskim, którego Sasuke nie znał. Na szczęście po krótkim szperaniu
w bazach danych, natknął się na wersję po niemiecku. Bingo.
Kiedy był
mniej więcej w połowie przeglądania załączników, usłyszał dźwięk telefonu.
Niechętnie podniósł się z wygodnej kanapy i udał w stronę drzwi wejściowych,
obok których zawsze na stoliczku zostawiał komórkę. Skrzywił się lekko
spoglądając na wyświetlacz, jednak po chwili postanowił odebrać.
– A witam,
witam. – Przełożył telefon do drugiej ręki, po czym udał się do kuchni,
wstawiając wodę na kolejny kubek kawy. – To miło z twojej strony, ale niestety
nie będę miał obecnie na to czasu. Muszę przygotować się do konferencji, która
odbędzie się za trzy tygodnie. – Sasuke wypił resztę chłodnego już napoju z kubka,
by następnie wsypać do niego dwie pokaźne łyżeczki rozpuszczalnej. – Nie, nie
ma mnie w tej chwili w domu, ale…
Zanim zdążył
dokończyć zdanie, usłyszał dzwonek do drzwi, a następnie głos w słuchawce,
który zapewnił go, że jego komórkę słychać również na klatce schodowej. Nie
ociągając się, Sasuke zakończył połączenie, po czym otworzył gościowi drzwi.
Uścisnął dłoń
bratu i wpuścił go w głąb mieszkania.
– Napijesz się
czegoś?
– Pamiętasz,
jak w tamtym roku dałem ci w prezencie opakowanie herbaty owocowej, bo jedyne,
co miałeś mi do zaproponowania, to kawa? No to właśnie napiłbym się teraz tej
herbaty. – Itachi ruszył za bratem w kierunku kuchni, z zaciekawieniem
przyglądając się wydrukom, które zalegały praktycznie wszędzie. Sasuke musiał
wydawać majątek za tusz i papier. – Czym się obecnie zajmujesz, braciszku?
– Naprawdę cię
to interesuje?
Itachi siadł
na krześle przy niewielkim stole i pokręcił przecząco głową, a na jego usta
wkradł się uśmiech. Sasuke dolał więcej wody do czajnika, po czym stanął
naprzeciwko niego, opierając się plecami o ścianę.
– Aktualnie
zajmuję się badaniami nad modyfikacją katalizatora wanadowego do syntezy kwasu
siarkowego. Konkretnie, to do utleniania dwutlenku siarki metodą kontaktową.
Najlepszymi katalizatorami są oczywiście kontakty platynowe osadzone na
azbeście, a jednak przy tym bardzo wrażliwe na zatrucia, dlatego częściej w
przemyśle stosuje się właśnie wanadowe, które są nieco tańsze, ale mają gorsze
właściwości katalityczne. Póki co, zajmuję się kwestią doboru aktywatorów,
później przerzucę się na nośnik katalizatora.
– To…
fascynujące – powiedział Itachi, z trudem powstrzymując ziewnięcie. – Domyślasz
się, dlaczego tu jestem?
– Matka nie
daje ci spokoju?
– Bingo. Prosiła
mnie, żebym się z tobą spotkał i porozmawiał. Parę razy ją zbywałem, ale nie
przynosiło to długotrwałego efektu. Przez dwa miesiące nie odbierałeś od niej
telefonów, a jak już odebrałeś, to stwierdziłeś, że nie przyjedziesz na
czterdziestą rocznicę ich ślubu. Nie no, Sasuke, serio? Nawet tyle nie możesz
dla niej zrobić?
– Jestem
zajęty.
– Dwa dni
wolnego chyba wygospodarujesz. A jeśli już mowa o rodzinie, to Ushio i Tetsu
dopytują, kiedy wpadnie ich ukochany wujek. Ledwo pamiętają, jak wyglądasz.
Sasuke oderwał
się od ściany, by wyłączyć ogień pod czajnikiem, po czym zaczął szperać w
szafce w poszukiwaniu jakiegoś kubka dla Itachiego. Czuł, że brat nie spuszcza z
niego wzroku i teraz wlepia spojrzenie w jego plecy. Faktycznie, dosyć sporo
czasu minęło od jego ostatniego spotkania z dziećmi Itachiego. Niestety, ale
miał w życiu nieco inne priorytety i niańczenie bratanicy oraz słowne potyczki
z bratankiem musiały poczekać w kolejce. Są rzeczy ważne i ważniejsze.
Kiedy Sasuke
wyłożył na blat dodatkową szklankę, zdał sobie sprawę, że nie wie, gdzie włożył
tę przeklętą herbatę. Poszperał chwilę w szafce z kawą, po czym dostrzegł ją na
górnej półce, wciśniętą między resztkę jakiegoś makaronu, a sos w słoiku.
Poczuł lekki uścisk w żołądku.
Itachi
odwrócił wzrok, widząc jak jego brat podstawia sobie krzesło, żeby dosięgnąć do
pudełka. Nie patrzył, ponieważ czuł, że nie powinien tego robić. On sam nie
miałby problemu z dosięgnięciem, ponieważ mierzył ponad metr osiemdziesiąt,
jednak Sasuke nie miał tyle szczęścia i przestał rosnąć osiągając zaledwie metr
sześćdziesiąt cztery, czyli będąc o cały centymetr niższy od matki i ponad
dziesięć od ojca.
Podczas, gdy
Sasuke mocował się z krzesłem, Itachi uparcie wpatrywał się w drzewo za oknem,
starając się wyglądać przy tym możliwie najnaturalniej, by nie sprawić bratu
dodatkowego dyskomfortu. Był od niego sześć lat starszy i już w swoim życiu napatrzył
się na to, jak jego brat zmienia się pod wpływem swojego jedynego, lecz
uciążliwego kompleksu. Wszystkie próby rozmowy spełzły na niczym. Temat, pomimo
tylu lat, pozostawał w sferze tabu. Itachi wiedział, że nie mógł nic na to
poradzić. Stał więc z boku i patrzył. Patrzył, jak Sasuke próbuje jakoś
dźwignąć się na nogi. Starania te nie poszły jednak w najlepszym kierunku.
– Mam tę twoją
herbatę – odpowiedział Sasuke, posyłając bratu delikatny uśmiech. Następnie
postawił kubek przed nim i stanął naprzeciwko, od razu pociągając spory łyk
kawy.
– Nic nie
powiesz?
Sasuke tylko
wzruszył ramionami.
– Co mam ci
powiedzieć? Nie mam czasu, jestem zajęty.
– Wiesz… w
życiu liczy się coś więcej, niż tylko kariera.
– Itachi, już
o tym rozmawialiśmy – powiedział Sasuke, po czym postanowił jednak siąść
naprzeciwko brata. Czuł się zmęczony.
– I co z tego,
skoro ta rozmowa nic nie dała? Jeśli o mnie chodzi, to mam zamiar ją powtarzać
do czasu, aż przyniesie jakieś efekty.
Sasuke zakrył
usta, tłumiąc ziewnięcie, po czym uśmiechnął się do brata. Taka reakcja tylko
bardziej zdenerwowała Itachiego. Nic jednak nie powiedział, ponieważ zdawał
sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie nic dziś z niego nie wyciągnie. Sasuke
skrył się w swojej skorupie i nie było najmniejszych szans na jakiekolwiek
zwierzenia z jego strony. Itachi zamierzał przypuścić następny atak, kiedy
obrona brata nieco osłabnie. Najlepsze efekty przynosiło upojenie Sasuke
alkoholem, ale taka okazja trafiała się tylko wówczas, gdy jeździli wspólnie do
rodziców lub gdy młodszy wpadał do niego na obiad. Sasuke jednak skutecznie
takich sytuacji unikał od ostatniego takiego spotkania, na którym Itachi
wyciągnął z niego zdecydowanie zbyt wiele. Człowiek uczy się na błędach.
– Od ilu dni
nie sypiasz? – spytał Itachi.
Sasuke przez
chwilę przyglądał mu się uważnie, po czym lekceważąco wzruszył ramionami.
– Dzisiaj się wyśpię,
bo już mam zebrane niemal wszystkie materiały. Pozostało mi parę tłumaczeń,
sformułowanie i przeanalizowanie wniosków, konsultacja z kierownikiem instytutu,
przygotowanie prezentacji i powtórne wykonanie paru badań. Spokojnie się
wyrobię w ciągu tygodnia.
– A gdzie
będzie ta konferencja?
– W Leuven.
– Belgia?
– Tak.
Itachi pokiwał głową. Dobrze pamiętał, że
Sasuke już raz czy dwa tam był. Jedna konferencja tu, druga tam, staż w USA, znowu
paromiesięczne badania w najlepszym centrum badawczym w Niemczech. Kolejna
konferencja, kolejny medal, wyróżnienie, astronomiczne sumy na nowy projekt,
dotacje z Unii. Potem paręnaście wizyt, jedna po drugiej, w urzędzie
patentowym. Znowu konferencja i znowu staż. Sasuke w swoim trzydziestosiedmioletnim
życiu zwiedził już pół świata.
– A kiedy planujesz jakiś urlop?
Usłyszał tylko ciche parsknięcie, a następnie
ujrzał poszerzający się uśmiech na ustach brata.
– Mam dosyć napięty grafik, ale nie martw
się. Praca to czysta przyjemność.
Itachi w odpowiedzi tylko cicho westchnął. Od
ilu to już lat nie potrafili ze sobą normalnie rozmawiać?
***
– Uzumaki!
Ino ruszyła
biegiem w stronę kolegi, kiedy ten po raz kolejny jej nie usłyszał. Miał
słuchawki w uszach, więc nie dziwiło jej to specjalnie. Zauważył jej obecność
dopiero, kiedy wskoczyła mu na plecy.
– O, hej.
– Idziesz na
wykład?
Naruto
uśmiechnął się tylko, po czym popukał palcem w czoło.
– Tak
myślałam. Ale proszę, chodź, muszę ci coś pokazać!
Ino poruszyła
sugestywnie brwiami, po czym chwyciła Uzumakiego za łokieć i pociągnęła w
stronę sali wykładowej. Naruto opierał się przez jakąś chwilę, twierdząc, że
przecież pogadać mogą później, ale w końcu odpuścił i dał się poprowadzić.
Audytorium
było otwarte, weszli więc i zajęli miejsce na końcu sali, strategicznie
siadając pomiędzy dwoma większymi grupkami. W tłumie nie będą rzucać się tak w
oczy. Do wykładu pozostało jeszcze jakieś pięć minut, więc Naruto postanowił
wrzucić coś na ząb. Pozwolił Ino mówić, podczas gdy sam przeżuwał kanapkę,
którą gwizdnął Nejiemu godzinę temu.
– Chciałam,
żebyśmy porozmawiali natychmiast, ponieważ na decyzję nie zostało nam dużo
czasu. Słuchaj, weszłam wczoraj na stronę wydziału i natknęłam się na
informację, że za trzy tygodnie w Belgii odbywa się jakaś konferencja naukowa.
Tematem przewodnim jest kataliza, więc raczej nudy, ale to nieważne. Jest
informacja, że poszukują grupy studentów, dobrze znającej język angielski, do
streszczenia przedstawianych prezentacji i w skrócie zaprezentowaniu ich
pozostałym zainteresowanym studentom na wydziale. Uczelnia sponsoruje przejazd,
nocleg, wyżywienie, a ponadto można zdobyć dodatkowe punkty do stypendium
naukowego. No i…
Ino przerwała
widząc niedowierzające spojrzenie Uzumakiego, który połykał właśnie ostatni kęs
kanapki.
– Nie
przerywaj! Pomyślałam sobie, że moglibyśmy się wybrać. Konferencja odbędzie się
w Leuven i potrwa pięć dni. Co myślisz?
– Ino, czy ty uderzyłaś się w głowę? Nie
wiem, czy uda mi się dotrwać do końca tego wykładu, a ty chcesz, żebym przez
pięć dni słuchał jakiegoś przynudzania o katalizatorach?
– Ranyyy... – Yamanaka przewróciła oczami. –
Ty w ogóle nie myślisz. To przecież darmowa wycieczka! Pomęczysz się tyle, co
na tych paru wystąpieniach, które ci zlecą do streszczenia, a przez pozostałe
będziesz mógł leczyć kaca, którego nabawisz się wieczorami, kiedy będziemy
szaleli w mieście.
Naruto zmarszczył brwi, zastanawiając się nad
taką opcją. W sumie, to pomysł niegłupi. Pięć dni zwolnienia z zajęć na rzecz
zwiedzania, chlania i… no dobra, streszczania paru wystąpień. Darmowe punkty do
stypendium go jakoś nie kusiły, ponieważ ze swoimi wynikami w nauce i tak nie
miałby najmniejszych szans. Musieliby chyba przyznawać to stypendium za
czarujący uśmiech.
– I co myślisz? – spytała szeptem Yamanaka,
kiedy do sali wszedł wykładowca.
– Muszę pomyśleć – odpowiedział, po czym
wyjął telefon z kieszeni i zaczął wyszukiwać informacje na temat Leuven.
Internet mówił przede wszystkim o niebywałej
liczbie zabytków, kościołów i innych staroci, którymi Uzumaki z pewnością
zainteresowany nie był. Natknął się również na odrobinę historii. W IX wieku
armia wikingów została w tym miejscu pokonana przez Germanów. Ble, ble. Potem
coś o handlu od XI do XIV wieku. Fascynujące. O! Ale w XVIII wieku w
Leuven założono browar! Chyba jednak z tą historią nie było aż tak źle. Pojawił
się pierwszy powód, dla którego faktycznie warto byłoby tam pojechać. Dalej. W
XV wieku powstał jakiś tam uniwersytet. Dno. A potem w wieku XX była wojna
światowa. Jedna, a potem druga. I coś tam zostało zniszczone. No, fajnie. Nudy.
Naruto zamknął zakładkę, przy okazji
powstrzymując ziewnięcie. Czas na bardziej zaawansowane wyszukiwanie.
Gdzie
sie napic leuven – wpisał w
odpowiednie okienko. Niestety, prócz różnorodnych blogów podróżniczych i
hoteli, znalazł jedynie informację o tym, że w Leuven w pożarze zginęła
dziewiętnastolatka, która pojechała tam w ramach Erasmusa. Dupa. Z braku
lepszych pomysłów postanowił więc obejrzeć jakieś fotki w grafice.
Kiedy rozziewał się na dobre, zrezygnował z
dalszego podziwiania zabytków i rzeźb, które wyglądały, jakby się miały rozpaść
pod wpływem słabszego podmuchu wiatru.
– Ino, a co ty chcesz tam zwiedzać?
Yamakana nie
odpowiedziała, tylko machnęła ręka i wróciła do robienia notatek. Przynajmniej
już wiedział, od kogo będzie mógł je przed sesją skserować. – Bo wiesz, jak tak
przeglądam Internet, to wątpię, czy będziemy mieli czym wywołać tego kaca.
Chyba, że nawalimy się winem mszalnym. Kościołów tam mają pod dostatkiem.
– Panie
Uzumaki, czy ja panu przeszkadzam?
Naruto
automatycznie poderwał głowę i spojrzał na wykładowcę. Dobrze wiedzieć, że to z
Uchihą mieli zajęcia. Mimowolnie się skrzywił i zacisnął szczękę. Z tego, co
pamiętał z listy Nejiego, to ten przedmiot miał prowadzić jakiś Hatake. Co więc
tu robił ten kurdupel?
– Tak… znaczy
się nie – odpowiedział.
Uchiha uniósł
pytająco jedną brew.
– Panie
Uzumaki, jeżeli chciał pan coś powiedzieć na temat kinetyki reakcji
drugorzędowych, a ja panu przerwałem, to przepraszam. Może pan już zabrać głos.
Na przyszłość jednak polecam podnieść rękę.
Naruto zmarszczył
czoło, kiedy na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech. Spokojnie, im mocniej się
będzie krzywić, tym większą frajdę sprawi temu kurduplowi. Zmusił się więc do
koślawego uśmiechu.
– Przeprosiny
przyjęte, ale pan już i tak powiedział to, co planowałem, więc może pan
kontynuować.
Przez ułamek
sekundy Uchiha zdawał się być zbity z tropu, szybko jednak odzyskał rezon.
– Cieszę się,
że mnie pan słucha. Dobrze, że ostatnie niepowodzenia czegoś pana nauczyły i
tym razem zamierza się pan czegoś dowiedzieć.
– Panie
doktorze, a może wrócilibyśmy do tematu wykładu? – spytał ktoś z przodu. Naruto
nie miał pojęcia, jak nazywał się ten chłopak, pamiętał tylko, że to któryś z tych
kujonków.
Uchiha na
szczęście odwrócił się tyłem do blondyna i zaczął ponownie przechadzać się po
sali, jak to miał w zwyczaju. Naruto nawet przez moment go słuchał. Uchiha albo wkuł tę swoją prezentację na pamięć, albo ta kinetyka faktycznie go
interesowała. Uzumakiemu na samą myśl ciarki przeszły po plecach. Przerażające.
Niestety nie mógł już swobodnie szperać w telefonie, gdyż wykładowca co jakiś
czas zerkał w jego kierunku, a kiedy ich spojrzenia się spotykały, posyłał mu
niewinny uśmiech.
Kiedy wykład
dobiegł końca, Naruto pospiesznie wyszedł na korytarz, nie czekając na Ino, która
zmuszona była znowu za nim biec.
– Coś ty mu
zrobił? – spytała.
– Ja? – Naruto
zatrzymał się skołowany i spojrzał na koleżankę. – Co JA zrobiłem JEMU? Serio?
– Oddawałam
projekt pięć razy i nie zauważyłam, żeby się do kogokolwiek odnosił tak, jak do
ciebie.
– Masakra, to
świetnie, że uwziął się akurat na mnie.
Uzumaki
przewrócił oczami, po czym ruszył przed siebie. Yamanaka jednak prędko go
dogoniła.
– Przemyślałeś
moją propozycję?
– Podaj mi
choć jeden powód, dla którego miałbym się zgodzić. Nie, nie żadne zwiedzanie,
picie i tym podobne. Według Google, to miasto to jakaś ruina.
Ino zamyśliła
się. Po chwili jednak na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
– Dobra, to
słuchaj! W tym tygodniu, z którego będziemy zwolnieni, mamy dwa razy zajęcia z
Uchihą. Wtorkowe i czwartkowe labki.
– Wchodzę w
to.
***
Kiba siedział
właśnie na parapecie i przyglądał się ludziom, którzy przechadzali się ulicą,
kiedy zadzwonił telefon. Jedno szybkie spojrzenie na wyświetlacz wystarczyło,
by serce zaczęło mu mocniej bić w piersi. Odebrać? Jeżeli dzwoni, by błagać o
wybaczenie, to już za późno. Chociaż… gdyby tak właśnie było, Kiba zacząłby się
pakować w biegu. Wprawdzie nie zrobił jeszcze porządku ze swoimi rzeczami i
duża część z nich zalegała wciąż w walizce, ale powoli zaczynał godzić się z sytuacją i część już powyjmował. No,
powiedzmy.
Jakby tego
było mało, zaczęły mu się pocić ręce, w których trzymał wibrujący telefon. Katastrofa.
Gdyby odebrał i przypadkiem usłyszał nie to, co chciałby usłyszeć, mogłoby się
skończyć na histerycznym płaczu.
Inuzuka
odłożył telefon na drugi koniec parapetu, obie dłonie przyciskając do ust. Cholera,
sam to sobie zrobił. Gdyby wiedział, że będzie tak ciężko, to…
Kiedy telefon
przestał w końcu dzwonić, na wyświetlaczu pojawił się komunikat o nowej wiadomości
sms. Wciąż drżącymi dłońmi, chwycił komórkę i kliknął na skrzynkę odbiorczą.
Gdybyś najpierw myślał, a dopiero później
robił, nie wrzuciłbyś do pralki tej sterty brudnych skarpetek, która wcześniej zalegała
pod łóżkiem. Chyba, że niepotrzebnie zakładam, że decyzję, by się
wyprowadzić, podjąłeś zanim mi to oznajmiłeś. Masz czas do jutra, by je stąd
zabrać. Pojutrze je wyrzucę. – odczytał.
To marzenie, że może jednak zatęskni i przeprosi było naiwne. Jednak równie naiwna okazała się jego
wiara w to, że się nie zakochał.
Jak widać - mamy i Itachiego. Okami spytała o niego, kiedy akurat o nim pisałam :-)
Jak widać - mamy i Itachiego. Okami spytała o niego, kiedy akurat o nim pisałam :-)
O proszę proszę kto to do nas wrócił! Witamy wśród żywych.
OdpowiedzUsuńA tak na serio to całkiem fajny rozdział, ale brakowało mi konfrontacji Naru vs Sasu. Ale coś czuję, że nadrobią na wyjeździe haha
Nie mogę się doczekać kontynuacji głównego opowiadania, więc proszę Cię pisz szybkiej i nie każ na siebie tyle czekać.
Weny!!!
Hej,
OdpowiedzUsuńoj, Naru, Naru nie ciesz się tak bardzo nie będziesz miał żadnego wolnego od niego, za to będziesz go miał codziennie a i pewnie na dodatek jak zauważy Ciebie i, że masz spisywać co jest mówione, to na zajęciach będzie wymagał od Ciebie tej wiedzy… a ta rozmowa Sasuke z Itachim boska, to było naprawdę dobre, stoi za drzwiami i dzwoni, tak nie dało się wymagać od rozmowy z bratem…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Strasznie mi się spodobał klimat tego opowiadania ale i w umie to całego bloga... piszesz tak płynnie i lekko, wydaje Ci się to nie sprawiać problemów... jejku ile bym dał by móc pisać tak rozległą historię i to tak pięknie?
OdpowiedzUsuńCuda tworzysz! Nie mogę się doczekać dalszej części!
Pozdrawiam, Luca
Bardzo było by mi miło gdybyś kontynuowała to opo, ponieważ z wszystkich właśnie to mnie najbardziej zaciekawiło <3 Pozdrawiam i weny życzę.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, ale obecnie nie mam tego w planach. Wiem, że to opowiadanie jest specyficzne i chętnie bym je kontynuowała, ale chyba obecnie nie potrafię. Ta historia miała swoją inspirację, która dawno temu odeszła w niepamięć. Może kiedyś...
UsuńDzięki za komentarz!