Witam!
W miarę szybko (jak na mnie) pojawiam się z nowym rozdziałem. Gdyby nie to, że podczas pisania tego tekstu czułam, jakbym się powoli wypalała (chociaż nie pisałam niczego na siłę), to byłabym nawet z siebie dumna. Bardzo mnie cieszy widok nowych czytelników i mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej :-)
Jeśli chodzi o kwestię przekonywania się Sasuke do Naruto (w opowiadaniu głównym), to bez obaw. Owszem, chcę trochę przyspieszyć akcję (bo jak tak dalej pójdzie, to przez następne 3 lata nie uda mi się doprowadzić choćby do pocałunku bohaterów), ale planuję to zrobić w odpowiednim tempie. Ich ostatnia rozmowa, to jeszcze nie to ;>. A gdybym się przypadkiem zapędziła pod wpływem chwili, to proszę mnie po prostu trzasnąć. Chyba tyle w temacie.
Może jeszcze się pochwalę, że w drugim terminie zdałam cholerstwo, które w snach prześladowało mnie już od wakacji. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek zdanie egzaminu przyniosło mi tyle radości ;-)
Zapraszam!
__________________________________________________________
__________________________________________________________
Sobota była
dniem magicznym. Niezależnie od tego, czy trwała właśnie sesja, czy też nie,
tego dnia Uzumaki czuł się w pełni zrelaksowany i niczym się nie przejmował.
Nie, żeby w inne dni drżał ze strachu na myśl o zbliżających się egzaminach,
ale w sobotę ulatywał z niego nawet ten najmniejszy dyskomfort spowodowany
myśleniem o uczelni.
Naruto niemal
wbiegł do galerii handlowej, w której umówił się z Hyuugą, przy okazji zerkając
na zegarek. O tak, miał co najmniej trzydzieści minut opóźnienia, Neji będzie
zachwycony! Kiedy tylko wparował do środka, zaczął niezdarnie zrzucać z siebie
odzienie wierzchnie, gdyż jak to bywało w tego typu miejscach, ogrzewanie było podkręcone
do maksimum.
Chłopak w
ciągu krótkiej chwili znalazł się na ruchomych schodach i ze zniecierpliwieniem
pukał palcem w poręcz. Dlaczego to zawsze tak wolno jedzie?! Gdyby nie fakt, że
przed nim kłębił się tłum ludzi, zapewne wbiegłby po prostu na górę, by nie
marnować czasu. Zamiast tego jednak postanowił skupić się na czymś innym, na
przykład na zniewalającym zapachu jedzenia, który docierał do niego z
najwyższego piętra. Nic bowiem nie pachniało tak cudownie, jak fast food.
Zapach frytek smażonych na głębokim tłuszczu, kotletów, które nie miały nic
wspólnego z mięsem, bułek z modyfikowanej genetycznie pszenicy i sałaty, która
nigdy nie miała kontaktu z ziemią. Tyle dobra w jednym miejscu!
Kiedy już
Uzumaki znalazł się na górze, rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu przyjaciela.
Uśmiechnął się dostrzegając go w samym rogu, maksymalnie oddalonego od tych
wszystkich restauracji serwujących śmieciowe żarcie. Tak, jakby to mogło
cokolwiek zmienić. Naruto i tak zamierzał objeść się tak, żeby aż było mu
niedobrze.
– Siemka! –
krzyknął, uśmiechając się szeroko i zupełnie ignorując fakt, że Hyuuga znowu
zaczytywał się w jakiejś dziwacznej książce. Kusiło go, by to skomentować, ale
postanowił się powstrzymać. Bądź, co bądź, on w końcu się spóźnił.
– Lecę po
żarcie – dodał nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony przyjaciela.
Po niespełna
pięciu minutach był z powrotem z tacą pełną zawiniętych w papierowe torebki
kanapek. Rozsiadł się wygodnie naprzeciwko Hyuugi i zabrał się za pałaszowanie.
– Co tam? –
zapytał z ustami pełnymi jedzenia.
Neji odłożył
na bok książkę, po czym spojrzał na niego. Naruto od razu domyślając się, o co chodzi,
zburzył potężną kupkę składającą się z hamburgerów i wyjął shake’a
truskawkowego. Podał go brunetowi, który podziękował skinieniem głowy.
Parę lat temu
– może trzy, może cztery – kiedy po raz kolejny Naruto spóźnił się na umówione
spotkanie, Neji postanowił ustalić z nim jakieś zasady i konsekwencje ich
nieprzestrzegania. Ojciec Naruto nie przywiązywał wagi do punktualności, więc
chłopak nigdy nie zwracał na to uwagi. Jednakże dla Nejiego, który pochodził z
konserwatywnej rodziny, takie zachowanie było nie do przyjęcia. Zaczęło się od
próśb. Z czasem jednak prośby te zaczęły przypominać rozkazy, a to dlatego, że
Naruto nie był na tyle uprzejmy, by je spełniać. Rozkazy i groźby jednak też
nie przynosiły pożądanego efektu, więc w końcu postanowili zawrzeć umowę. Na
piśmie, żeby żaden nie mógł się jej później wyprzeć. Każde spóźnienie
Uzumakiego równało się z postawieniem Nejiemu shake’a truskawkowego, do których
brunet miał słabość. Na to obaj zgodzili się od razu. Jednakże taka umowa nie
przynosiła Naruto żadnych korzyści, zaczął więc negocjować dodatkowe warunki.
Neji absolutnie nie zgadzał się na to, by stawiać piwo Uzumakiemu za każde
pojawienie się punktualnie, więc skończyło się na tym, że stawiał je tylko
wówczas, gdy sam nie zjawiał się o czasie. Umowa obowiązywała od lat i do tej
pory Uzumaki wydał majątek na mleczne napoje, natomiast Neji spóźnił się… raz.
– O czym
chciałeś porozmawiać? – spytał Neji, ignorując wcześniejsze pytanie.
– Chciałem się
komuś pożalić i wyciągnąć na piwo.
– A sesja zdana?
– No… tak nie
do końca – odpowiedział, po czym podrapał się ze zdenerwowania po głowie. –
Zdałem dwa na cztery egzaminy, czyli muszę jeszcze ogarnąć coś na te dwie
poprawki, no i… projekt.
Hyuuga
westchnął cicho, po czym pociągnął łyk napoju przez słomkę.
– Co tym
razem?
– A weź nawet
nie pytaj! Poszedłem do niego w czwartek. Daję mu to chujstwo i mówię, że
poprawiłem. No to ten się uśmiechnął, popatrzył i uśmiechnął się szerzej. Już
wtedy wiedziałem, że mnie znowu uwali, ale nie, nie wyjdę. Pierdzieli mi coś o
jakimś zaworze bezpieczeństwa, że nie w tym miejscu. No to ja mu łub! Książka
na stół. Wiedziałem, że coś się święci, więc ją wziąłem ze sobą. I tu
naliczyłem sobie punkt, bo się mocno zdziwił. Otwieram mu to na odpowiedniej
stronie i pokazuję, a ten co? Zaczął się śmiać!
Naruto urwał
na chwilę, ze zdenerwowania wciskając sobie od razu całą kanapkę do ust. Neji
nie zdradzając zainteresowania dalszym ciągiem historii, upił łyczek napoju,
delektując się jego truskawkowym smakiem.
– Ja jun malem
taie nelly zle go njelyt upejemie sy…
– Przełknij.
Naruto pokiwał
tylko głową, po czym dokończył jeść, zlizując sos cieknący mu po dłoni.
– Ja już
miałem takie nerwy, że go niezbyt uprzejmie spytałem, o co mu tym razem chodzi.
Ogarnął się, spojrzał na mnie i uśmiechnął tak… życzliwie. Oho, no to
wiedziałem, że teraz dopiero się zacznie. Patrzy na mnie chwilę, patrzy, ja
czekam i czekam. Kiedy już miałem ponowić pytanie, to ten mi wyskakuje, że
faktycznie, pomylił się. Stary, myślałem, że mi szczęka opadnie do ziemi! Już
zaczynałem zacieszać, a ten mi nagle wyskakuje z tekstem, że przeprasza, ale
wcześniej nie zwrócił uwagi, że mam zbiornik na wodę, a nie na gaz. No i że
gdybym czytelniej pisał w tym zeszycie z obliczeniami, to by mi wcześniej
powiedział, że… słuchaj teraz! Że cały pieprzony zbiornik mam nie taki, bo on
powinien być pionowy, a nie poziomy! Kurwa! No myślałem, że mnie trafi. A ten
kurdupel się jeszcze mocniej wyszczerzył i powiedział, że nawet by mi zaliczył
to, co mu dziś przyniosłem, ale skoro podstawy mam złe, to on nic nie może na
to poradzić i mam wypierdalać… znaczy się wyjść.
Hyuuga nie
mogąc już wytrzymać, zaniósł się głośnym śmiechem. Naruto aż się zapowietrzył
ze złości, widząc, ile radości sprawił przyjacielowi swoją opowieścią. Nie no,
zero wsparcia!
– Z czego
rżysz? – wycedził przez zęby. – Aż takie to zabawne?
– Szczerze
mówiąc, to nie – odpowiedział Neji, ścierając łzy, które popłynęły mu ze
śmiechu po policzkach. – To jest załamujące. Chłopie, czy ty myślisz?
Ton bruneta w
jednej chwili przeistoczył się z rozbawionego w poirytowany.
– Nie no,
kurwa, w książce było odwrotnie! To też mu wytknąłem, a ten na to, że on na
pierwszych wykładach mówił, że to jest błąd i będziemy rysować odwrotnie.
– Gdzie byłeś
na pierwszym wykładzie?
– To nie ma
nic do rzeczy! Miałeś mnie wesprzeć i powiedzieć, że Uchiha jest wrednym
chujem, a nie dołować. Mam za swoje, okej? Oszczędź mi tej pogadanki.
Naruto
skrzyżował ręce na piersi, po czym nadął śmiesznie policzki. Na znak protestu,
zaprzestał nawet na moment konsumpcji. Hyuuga przez chwilę przyglądał mu się z
zaciętym wyrazem twarzy, po czym postanowił odpuścić. Pogadankę i tak mu zrobi,
ale dopiero wtedy, kiedy Uzumaki ochłonie.
– Dobra, może
być piwo dziś wieczorem.
Uzumaki
wyszczerzył się w odpowiedzi i ponownie zaczął pałaszować hamburgery.
– Luz, tylko
powiem ojcu, że dziś zdany jest na siebie. Ufam, że sobie poradzi.
Neji przyjrzał
się uważnie przyjacielowi, już niestety domyślając się, o co chodzi.
– Bo ten… on
zdecydowanie ładniej to narysuje. – Zaczął się bronić Uzumaki, widząc
spojrzenie, jakim zaszczycił go brunet.
Następnie pół
godziny minęło im na drobnej kłótni. Neji nie potrafił się powstrzymać przed
wygłoszeniem wykładu, że to Naruto zamierza skończyć te studia i coś z nich
wynieść, a nie jego ojciec. Uzumaki przez cały ten czas kręcił głową i bronił
się zawzięcie, twierdząc, że to i tak mu się do niczego w życiu nie przyda.
Kiedy już wygłosił monolog o tym, że on ma zamiar takie rzeczy (jeśli już
faktycznie będzie musiał) projektować na komputerze, nie czekając na odpowiedź
Nejiego, zaczął kolejny.
–… i tak,
dobrze słyszysz! Jak już będzie ta wojna i wszystko zostanie zniszczone przez
broń atomową, a ludzie będą zamieszkiwać pod ziemią, to wtedy raz, że zbiorniki
ciśnieniowe nie będą nikomu potrzebne, a dwa, że i tak zawsze ktoś znajdzie
sposób, by skombinować trochę prądu, więc najwyżej odpalę kompa i coś tam
zaprojektuję.
– Czy ty
siebie człowieku słyszysz? – odpowiedział Hyuuga, który już od dobrych paru
minut wisiał nad stolikiem, opierając głowę na dłoniach.
– Noo… jak tak
teraz o tym myślę, to czemu my te zbiorniki mamy robić na papierze, a nie
możemy w AutoCADzie*?
– Idź spytaj
Uchihę. I opowiedz mu przy okazji swoją postapokaliptyczną wizję przyszłości.
Dodaj, że papier będzie trzeba oszczędzać, żeby było się czym podcierać i w
związku z tym, ty chcesz to zaprojektować na kompie. A jak nie, to tatuś ci to
będzie musiał narysować.
– Pff… bardzo
śmieszne! – prychnął Uzumaki.
***
– Więc mówisz,
że to koniec? – spytał znudzonym tonem Uchiha, sącząc przy tym kawę.
– I tylko tyle
masz mi do powiedzenia?
Uchiha
wzruszył ramionami, po czym oparł głowę na dłoni, przyglądając się od niechcenia
swojemu rozmówcy.
– Chyba sobie,
kurwa, żartujesz?! Naprawdę tylko tyle znaczył dla ciebie nasz związek? Z tobą
się nie da żyć!
Sasuke
powstrzymał ziewnięcie, które cisnęło mu się na usta, po czym wziął kolejny łyk
kawy. To była już trzecia dzisiaj, a jemu wciąż chciało się spać. Fakt, pogoda była
dziś nieco senna, ale bez przesady. Zegarek wskazywał ledwo wpół do piątej.
– Jesteś
nienormalny człowieku, słyszysz?! Nigdy tak naprawdę nie rozmawialiśmy, więc
nie masz czemu się dziwić, że cię zostawiam!
– Nie mówiłem,
że się dziwię – odpowiedział, na powrót przypominając sobie o osobie, która
siedziała naprzeciwko.
– Nienawidzę
cię! Zniszczyłeś mi życie! To koniec, a jednocześnie początek. Początek mojego
nowego szczęśliwszego, bez ciebie!
Sasuke
uśmiechnął się, bawiąc się łyżeczką.
– Nikt cię
przy mnie nie trzymał.
– Mógłbyś
chociaż raz na mnie spojrzeć?!
Uchiha podniósł
wzrok, nie kryjąc znudzenia zaistniałą sytuacją. W następnej chwili poczuł
uderzenie i odruchowo złapał się za piekący policzek. Jego twarz nie wyrażała
jednak ani zaskoczenia, ani tym bardziej smutku z powodu zaistniałej sytuacji.
Spojrzał z rezygnacją na osobę naprzeciwko, która mamrocząc coś pod nosem,
zaczęła upychać swoje rzeczy do sportowej torby, by w następnej chwili mocno
trzasnąć drzwiami.
Cóż, zdarza
się. Sasuke wzruszył ramionami, po czym pociągnął kolejny łyk kawy.
***
Jedno piwo szybko
przerodziło się w trzy, towarzystwo poszerzyło się o jedną rozgadaną Ino, a
impreza przeniosła do jej pokoju w akademiku. Nie chcąc zakłócać innym nauki do
sesji, muzyka została puszczona względnie cicho, a towarzystwo zalęgło przed
komputerem. A właściwie, to Ino przykleiła się niemal do ekranu, zawzięcie
stukając w klawisze, podczas gdy Naruto wraz z Nejim oblegali niewielką kanapę,
która stała w rogu pokoju. Prowadzili dosyć luźną rozmowę na temat ostatnich
hitów kinowych, dopóki Yamanaka nie dostała smsa, po którym dorwała się do
laptopa i od tej pory jedynie przytakiwała, gdy któryś z nich coś mówił.
– Ino,
mogłabyś zostawić ten komputer w spokoju? – zapytał Uzumaki, bawiąc się swoją
butelką. – Neji by powiedział, że to niekulturalne, ale niekulturalnym byłoby
zwracać ci uwagę, więc tego nie zrobi. Ale ja ci powiem, więc słuchaj – to
niekulturalne.
– Wybaczcie,
serio. To wyjątkowa sytuacja.
– Wszystko w
porządku?
Yamanaka
potaknęła, po czym ponownie zaczęła stukać w klawisze.
– Po prostu
mój przyjaciel od pół godziny jest singlem i nienajlepiej się trzyma.
– To może… –
Uzumaki przerwał na chwilę, zerkając w stronę Hyuugi. – Zaproś go tutaj? Napije
się z nami i mu się polepszy.
Naruto
wyszczerzył się szeroko, sięgając ręką do miski z chipsami. Ino przez chwilę
się nad tym zastanawiała.
– A nie
będziecie mieli nic przeciwko?
– A gdzie tam!
– odpowiedział Uzumaki, wygodniej rozwalając się na kanapie. – Prawda, Neji?
Hyuuga tylko
kiwnął głową na znak, że się zgadza. Yamanaka uśmiechnęła się do nich, po czym
sięgnęła po komputer. Po chwili oznajmiła im, że przyjaciel się zgodził, a że
był akurat w pobliżu, to powinien za chwilę się pojawić.
Naruto
wyciągnął z reklamówki wszystkie butelki, które im zostały i zaczął wyliczać,
po ile przypadnie. Cóż, zakupy zrobili na bogato, więc doliczając dodatkową osobę,
wyszło im po pięć na głowę. Żyć nie umierać.
Po niecałych
pięciu minutach, ktoś zapukał do drzwi. Blondynka wpuściła gościa z szerokim
uśmiechem na twarzy.
– Neji,
Naruto, poznajcie Kibę.
Chłopak uśmiechnął
się do nich niepewnie, po czym podał każdemu z osobna dłoń. Kiedy już
zakończyli część oficjalną, chłopak siadł na pufie, która znajdowała się na
środku pokoju.
– Trzymaj –
powiedział Uzumaki, wciskając mu piwo.
– Co się
stało? – spytała Ino, kładąc chłopakowi dłoń na ramieniu. – Nie wspominałeś, że
wam się nie układa.
Inuzuka
skrzywił się lekko, po czym pociągnął spory łyk alkoholu. Następnie wykrzywił
się jeszcze mocniej i przyjrzał dokładniej etykietce znajdującej się na
butelce. No tak, studenci lubowali się w tanich, wysokoprocentowych piwach.
– Powinienem
dostać medal za to, że wytrzymałem aż pół roku – prychnął chłopak.
– To… – zaczął
zmieszany Uzumaki. – Nie jest ci przykro?
– Co ty!
Jestem wściekły na siebie, że nie zrobiłem tego wcześniej. Czemu ja się w ogóle
łudziłem, że to wszystko może się udać? Jestem idiotą.
Kiba
przechylił butelkę, wypijając na raz całą jej zawartość. Odstawił ją na podłogę,
a następnie przyjął kolejną z rąk Ino.
– Czekaj, to
znaczy, że to ty z nią zerwałeś? – spytała, po czym zabrała dłoń z jego
ramienia i usiadła na krześle przy biurku. – Myślałam, że jesteś zdołowany, bo
cię rzuciła.
Inuzuka
pokręcił przecząco głową, po czym zabrał się za podważanie kapsla kluczem.
– To super, bo
już się martwiłem, że będziesz nam się wypłakiwał – powiedział Uzumaki, za co
został zaraz zdzielony łokciem przez Nejiego.
Kiba roześmiał
się tylko, po czym pociągnął kolejny łyk z butelki, rejestrując przy okazji, że
powoli zaczyna mu wirować świat przed oczami. No tak, jak się ma słabą głowę, a
dodatkowo dudli się jedno piwo za drugim, to można się naprawdę szybko wstawić.
– Zawsze mogę
się jeszcze rozkleić z innego powodu. Na twoim miejscu nie czułbym się tak
pewnie.
– Dobra,
cicho. Powiesz, o co poszło? – Ino nie kryła swojego zainteresowania całą
sprawą.
– Ile czasu
mogłabyś być z kimś, kto traktuje cię jak kogoś gorszego i się wiecznie
wymądrza? Z kimś, kto ci ciągle wypomina porażki i krytykuje twoje wybory? Po
prostu okazało się, że wszystko we mnie jest nie takie!
– To dlaczego
wcześniej tego nie zakończyłeś? – Po raz pierwszy od przyjścia Kiby odezwał się
Hyuuga.
– Bo byłem
naiwny. Ślepo wierzyłem, że może jeszcze wszystko się zmieni. Że mi zaufa i
może nawet… pokocha? Śmiać mi się chce, jak sam siebie słucham. Nigdy dobrego
słowa na swój temat nie usłyszałem.
Inuzuka
odstawił piwo na podłogę, po czym podparł twarz na dłoniach.
– Hej, hej,
spokojnie. – Interweniował Naruto, który nie miał najmniejszej ochoty na
pocieszanie chłopaka, gdyby ten jednak zapragnął się rozkleić. – Ale już jesteś
wolny, nie? To chyba raczej powinniśmy to świętować, a nie się użalać.
– Kochałeś ją?
– spytała Ino.
Kiba pokręcił
głową, po czym podniósł wzrok. Następnie opróżnił do dna drugą dziś butelkę.
Zaczęło porządnie szumieć mu w głowie.
Neji patrzył
na chłopaka z dobrze skrywanym współczuciem. Doskonale pamiętał, jak on sam
trzymał się po ostatnim rozstaniu. Nie było mu przykro, nie tęsknił za nią, a
jednak targało nim tyle emocji, że spił się do nieprzytomności i zasnął
Uzumakiemu na kolanach. Obiecał sobie, że to był pierwszy i ostatni raz.
– Wyobraźcie
sobie, że nawet mój kierunek studiów stanowił problem. Co z tego, że
interesowałem się tym całe życie! Powinienem iść na coś ambitniejszego, bo
przynoszę wstyd.
– A co
studiujesz?
– Zoofilię…
znaczy zootechnikę! – Szybko poprawił się chłopak.
Naruto
wybuchnął głośnym śmiechem i tym razem nie uciszyło go nawet dźgnięcie łokciem.
– A wy? –
spytał niespecjalnie tym zainteresowany Kiba, dobierając się do kolejnej
butelki.
– Naruto jest
ze mną na roku. Neji ten sam kierunek, tyle, że kończy drugi stopień.
– Wasz
kierunek z pewnością bardziej by się spodobał – odparł z przekąsem.
Na chwilę zapanowała
cisza. Naruto kiwał głową w rytm piosenki, która akurat leciała w radiu, a Ino
wpatrywała się w swoje piwo. Kiba w końcu otworzył butelkę, podniósł ją do ust,
ale w pewnym momencie skrzywił się i odstawił na podłogę.
– Nie drążmy
może już więcej tematu mojego związku. Jak jest z wami?
– Raczej… nie
mamy o czym opowiadać – odpowiedział Uzumaki, po czym wskazał palcem na
Nejiego. – Ten tu jest singlem z wyboru, bo
wszystkie na niego lecą, ale on żadnej nie chce. A ja raczej nie szukam
nikogo na dłużej, niż jedną noc.
– U mnie też
bez zmian – westchnęła Ino.
– Czemu tylko
na jedną noc Na… Naruto, tak?
Blondyn kiwnął
głową, po czym upił trochę piwa.
– Bo kobiety
są irytujące. Sorry, Ino. – Dodał widząc pochmurne spojrzenie koleżanki. – Wiecznie
potrzebują uwagi, chcą zapewnień o miłości, zaproszeń do kina na jakieś denne
filmy, do restauracji, no i w ogóle. Nigdy nie byłem w żadnym związku dłużej niż miesiąc. Nie, to nie dla mnie.
– Wiesz, że
nie wszystkie kobiety są takie?
– Wiem, Ino,
wiem. Jak już znajdę tę odpowiednią, to na pewno się z nią zwiążę i cię o tym
poinformuję. – Uzumaki
wyszczerzył się do blondynki, po czym spojrzał na Kibę. – Stary, może
też powinieneś zakosztować takiego życia? Wiesz, ile cudownych laseczek można
spotkać w dobrym klubie? Wszystkie są chętne… i bez zobowiązań.
Naruto
poruszył sugestywnie brwiami. Wyraz twarzy Yamanaki wyraźnie stężał. Nie odezwała
się jednak, już nie raz to przerabiali.
– Wiesz, ja
nie znoszę monotonii, a seks co tydzień z inną laską pomaga mi jej skutecznie
uniknąć. – Uzumaki nachylił się bardziej w kierunku Kiby, ściszając głos. –
Nawet nie przypuszczałem, że seks może się tak bardzo od siebie różnić, nawet,
jeśli preferuję głównie jedną pozycję. Mówię ci, wtedy dopiero sobie
uświadamiasz, co cię tak naprawdę kręci. Jak się bzykasz ciągle z jedną laską,
to tak jakby stoisz w miejscu. Zrób krok z stronę poznania samego siebie i
prześpij się z kilkoma.
Ino z hukiem
odłożyła butelkę na blat biurka.
– Uzumaki,
zapomniałeś chyba, że bardzo ci się spieszy do domu.
Naruto zaśmiał
się nerwowo, po czym podrapał z zakłopotaniem po karku. Wstał i szybko opróżnił
zawartość swojej butelki do dna. Wiedział, że z dziewczyną nie ma żartów.
– Masz rację,
zasiedziałem się troszkę. Sorry za kłopot. Neji, idziesz też?
Przyjaciel
kiwnął mu tylko głową, po czym sam wstał i zaczął ubierać kurtkę.
Yamanaka tymczasem nie spuszczała blondyna z oczu.
Kiba tępym
wzrokiem wpatrywał się w swoje dłonie. Co prawda właściwie dopiero przyszedł,
ale jakoś nie miał ochoty zostawać sam na sam z Ino. Powiedział już to, co
leżało mu na sercu i nie czuł potrzeby, by jeszcze coś dodawać. Dziewczynie zapewne wydawało się, że jak jej znajomi wyjdą, to on dopiero tak naprawdę się
otworzy i wyrzuci z siebie, co się naprawdę stało. Otóż nie. Towarzystwo jej
kolegów nie robiło mu specjalnej różnicy i gdyby chciał powiedzieć coś jeszcze,
to zrobiłby to przy nich. Szkoda tylko, że dziewczynie tak trudno to będzie
zrozumieć. Co więc powinien teraz zrobić? Ależ oczywiście uniknąć sytuacji, z
której wynikną tylko nieporozumienia.
– Ja już chyba
też będę się zbierał – burknął Kiba, po czym z trudem podniósł się z pufy.
Lekko kręciło mu się w głowie, ale postanowił to zignorować.
– W którym
kierunku idziesz? – zapytał Uzumaki, szarpiąc się z szalikiem.
– Na plac
kwietniowy.
– Super! Mieszkam
w okolicy, więc przejdę się z tobą.
Naruto
wyszczerzył się do Inuzuki, po czym postanowił pożegnać z Ino. Kiedy jednak
zobaczył jej wyraz twarzy, postanowił ograniczyć się do machnięcia jej ręką. Kibie
troszkę świat wirował, więc również darował sobie wykonywania niepotrzebnych
ruchów. Jedynie Neji okazał się być na tyle odważny i kulturalny, by należycie
pożegnać się z dziewczyną.
– Zobaczymy
się po sesji! – rzucił jeszcze Uzumaki w drzwiach, po czym zatrzasnął je i wraz
z pozostałą dwójką skierował się w kierunku windy.
*AutoCAD – program komputerowy do projektowania różnych takich. Po szczegóły odsyłam do google.
*AutoCAD – program komputerowy do projektowania różnych takich. Po szczegóły odsyłam do google.
Hm, czyżby nowy rozdział jako prezent z okazji wczorajszego dnia pi? :D Ale Sasuke jest draniem w tym opowiadaniu, nie lubię go :/ I nie takim Narutowym draniem, tylko takim drańskim draniem... eh, myślę, że łapiesz o co chodzi ;)
OdpowiedzUsuńFajny ten rozdzial. Dopiero dzis znalazlam to opowiadanie a i tak mi sie bardzo podoba ogolnoe duzo dobrze napisnych blogow na ten temat nie ma lecz twoj jest bardzo dobtry. Nie wiem czy sa bledy czy nie sama nie jestem z tego orlem wiec nie krytykuje . Sama notak jest dobrze napisana. Wole to op od glownego jest bardziej (hym) zywe. Jesli moge prosic to powiadamiaj na gg 36296629. Dzieki :-)
OdpowiedzUsuńSorry za bledy posze z komorki
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńon tak świetne, Kiba chodził z Sasuke, ciekawe co by było jak by powiedział z kim chodził
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia