Witam!
Jak tak patrzę na daty ostatnich publikacji, to dochodzę do wniosku, że tym razem jakoś szybko się uwinęłam. Mam nadzieję, że to nie wpłynęło na jakość rozdziału, ale to ocenicie sami. Chciałabym podziękować za wszystkie komentarze, które do najkrótszych nie należą i bardzo przyjemnie się je czyta :-)
Nie mam w zwyczaju odpisywania każdemu z osobna, ale muszę się odnieść do tego, co napisała Kaja Jelonek. Ja również cierpię tu na niedobór SasuNaru. Jeśli już coś mnie w związku z tym opowiadaniem prześladuje i męczy, to właśnie to. Niemniej jednak nie mogę za szybko poruszyć tego wątku, biorąc pod uwagę fakt, w co wkopałam Sasuke. Gwałt? No Naruto tego tak szybko chyba nie przełknie. Mimo to obiecuję, że akcja się rozkręci... kiedyś :D
Nie mam w zwyczaju odpisywania każdemu z osobna, ale muszę się odnieść do tego, co napisała Kaja Jelonek. Ja również cierpię tu na niedobór SasuNaru. Jeśli już coś mnie w związku z tym opowiadaniem prześladuje i męczy, to właśnie to. Niemniej jednak nie mogę za szybko poruszyć tego wątku, biorąc pod uwagę fakt, w co wkopałam Sasuke. Gwałt? No Naruto tego tak szybko chyba nie przełknie. Mimo to obiecuję, że akcja się rozkręci... kiedyś :D
Zapraszam do czytania :)
__________________________________________________________
Stał naprawdę
blisko. Całą swoją uwagę skupiał na ciągu cyfr i znaków, które znajdowały się
centralnie przed jego oczami. To zadziwiające, ale mógł przysiąc, że jego
nozdrza wyłapują ulotny zapach szkolnej kredy. Odruchowo zaczął się zastanawiać,
czy kiedykolwiek wcześniej stojąc tu, doznawał takich wrażeń. Czuł się jak w
transie. Niewielkie, białe litery falowały po powierzchni tablicy, jakby chcąc
uciec i uchronić się przed jego wzrokiem. Kiedy już doliczył się dwudziestu,
kolejne cyfry rozpoczęły migrację, mieszając mu w głowie i przerywając
liczenie. Przy następnym, uspokajającym wdechu znowu to poczuł. Mógłby
przysiąc, że kreda znajdująca się w jego ręku pachniała niezwykle intensywnie.
Zaciągnął się powoli, starając się panować nad szalejącymi w tym momencie
zmysłami. A przecież niczego nie brał. Krucha biała kreda znajdująca się w jego
dłoni, poruszyła się nieznacznie, ocierając tym samym o jego smukłe palce. Oczy
zaszły mgiełką i choć z całej siły starał się wybudzić, czuł, że i tę bitwę
przegra z kretesem. Kiedy ponownie uchylił powieki, cyfry zaprzestały
wędrowania po tablicy. Biorąc głęboki oddech i ignorując uzależniający zapach
kalcytu i gipsu, podniósł dłoń wyżej, i przykładając tę mieszankę do tafli
tablicy, zapisał pierwszy ciąg równania. Jego zmysły szalały, gdy kreda
zmieniła się w drobny pył i omiotła całą jego postać. Zatonął w białym puchu,
który skutecznie przysłonił mu całą widoczność i porwał go w krainę
wszechobecnej bieli.
– Masz coś
jeszcze do dodania? – spytał nauczyciel, starając się opanować stukanie palcami
w blat biurka, spowodowane rosnącym zniecierpliwieniem.
Uchiha
momentalnie powrócił do rzeczywistego świata i spojrzał najpierw na lekko
poirytowanego Kakashiego, po czym ponownie przeniósł wzrok na tablicę. Była
niemal pusta. Prócz równania zapisanego przez nauczyciela, znajdowało się na
niej niewiele więcej. Parę niedorobionych, chaotycznych kresek, które musiał
postawić będąc w małym amoku.
Czarne
tęczówki skierowały się w stronę dłoni, w której trzymał kawałek kredy. Nie
mówiła, nie poruszała się również. Co więcej, podejrzewał, że wcale nie
pachniała na tyle, by był w stanie ją wyczuć.
– Uchiha,
zadałem ci pytanie. Jeśli to wszystko, to skończ marnować mój czas. – Głos
Hatake był niespotykanie zimny, co zadziwiło pozostałych uczniów. Jednak Sasuke
nie był tym ani odrobinę zdziwiony. Po tym, jak go ostatnio potraktował, mógł
się tego spodziewać.
– To wszystko
– odpowiedział, odkładając przy okazji kredę na miejsce. Odwrócił się przodem
do klasy i nie czekając na werdykt, ruszył na swoje miejsce, przy okazji
starając się nie potknąć o plecaki kolegów porozrzucane po całej sali, co było
dosyć trudne przy manewrowaniu kulami.
– Doskonale –
rzekł nauczyciel, pochylając się nad dziennikiem. – Twoja sytuacja się nie
poprawia, Uchiha.
Sasuke, który
właśnie usiadł z powrotem w swojej ławce, starał się wyglądać na zupełnie tym
faktem nieprzejętego. Jednak gdy Hatake zażyczył sobie, by wszyscy wyciągnęli
karteczki, bo napiszą sobie małą kartkóweczkę, nie mógł się powstrzymać przed
zaciśnięciem mocno pięści pod ławką. Kakashi chciał go zniszczyć.
Brunet całkowicie
zapomniał o Uzumakim, który był dziś wyjątkowo cichy i, zdawać by się mogło,
nieprzytomny. Kiedy nauczyciel zbliżał się do ich ławki, a blondyn w dalszym
ciągu leżał głową na blacie stołu, Uchiha postanowił go szturchnąć łokciem.
Starając się to robić względnie lekko, uderzył chłopaka w ramie. Nie doczekał
się jednak żadnej większej reakcji, prócz cichego „mphg”, które wydobyło się z
uchylonych warg wciąż leżącego na ławce blondyna. Twarz Uchihy stężała, a jego
usta zwęziły się w wąską kreskę. Do trzech razy sztuka? Nie, do dwóch. Tym
razem brunet delikatność porzucił na rzecz siły, o czym miał doskonale okazje
przekonać się młody Uzumaki, który w efekcie aż podskoczył na krześle. Stłumił
w ustach jęk bólu i przeklinając w myślach bruneta, rzucił mu mordercze
spojrzenie. Nie dane mu było jednak nic powiedzieć, gdyż po chwili tuż przed
jego nosem wylądowała jedna z kartek z przykładami, które rozdawał Kakashi.
Naruto
spojrzał po raz ostatni w stronę bruneta, rzucając mu lekko zniesmaczone
spojrzenie, po czym szybko wyrywając czysty kawałek papieru z zeszytu, rzucił
okiem na swoje zadanie. Łeb bolał go niemiłosiernie, jednak dokonując
pospiesznych obliczeń w głowie, doszedł do wniosku, że powinien sobie spokojnie
z tym poradzić nawet będąc w takim stanie. Sięgnął do niewielkiego piórnika w
kształcie puchatej owcy po długopis, po czym ignorując ogarniające go
otępienie, zabrał się do roboty.
Zupełnie
inaczej miały się odczucia Sasuke, co do zadanej pracy. Chłopak zmrużył brwi,
przyglądając się przykładowi, który w jego mniemaniu nie prezentował się zbyt
interesująco. Jedno szybkie spojrzenie w bok wystarczyło, by utwierdził się w
przekonaniu, że kolega z ławki choć ma inny, to jednak podobny. Niby niewiele,
lecz brunet postanowił wykorzystać nawet tak drobny fakt. Po pochyleniu się
możliwie jak najbardziej nad swoją pracą i upewnieniu, że Hatake aktualnie go
nie obserwuje, rzucił szybkie spojrzenie w bok, przyglądając się koślawym
znaczkom stawianym przez Uzumakiego. Następnie skierował wzrok z powrotem do
swojego przykładu i wyciągając wnioski z tego, co dostrzegł, zapisał pierwszą
linijkę obliczeń.
Sasuke nie
miał zbyt dużo czasu na zastanawianie się. Wiedział, że kartkówki u matematyka
trwają góra pięć minut i jeśli się szybko za to nie zabierze, straci jedyną
szansę. Wykorzystywał każdą możliwą okazję, by rzucić okiem na pracę kolegi i
zrozumieć tok jego myślenia. Zdolności matematycznych nie posiadał, ale to nie
pozbawiło go również umiejętności logicznego myślenia. Choć robił to na trochę
zwolnionych obrotach, analizował i z całych sił starał się wyciągnąć
odpowiednie wnioski. Uzumaki porządkował wyrazy podobne, Uzumaki sumował,
Uzumaki wyciągał wspólny czynnik przed nawias, Uzumaki porównywał jedną stronę
równania z drugą, Sasuke zaś pospiesznie robił zupełnie to samo ze swoim
przykładem.
Pióro, którym
od niepamiętnych czasów pisał, zatrzymało się nagle w połowie drogi i nic nie
wskazywało na to, by miało kontynuować swoją podróż. Schody pojawiły się
dopiero wówczas, gdy Naruto z nieznanych brunetowi powodów, zaczął wyliczać
deltę i choć wyszła mu ona ujemna, pierwiastkował i zapisywał coś dalej.
Uchiha
niespiesznie położył dłoń na głowie, chcąc zamaskował przed Kakashim spojrzenie
skierowane w stronę nie swojej pracy. W tym celu osłonił twarz ręką, powoli
drapiąc się po czubku głowy. Myślenie logiczne na tym etapie odmówiło
posłuszeństwa i chłopak nie był już pewien, co powinien dalej robić. Z lekkim
wahaniem zaczął coś całkiem intuicyjnie zapisywać. Trochę zgubił go fakt, że
jemu delta wyszła dodatnia i w tym momencie już całkowicie zaprzestał liczenia.
A co jeśli w takim wypadku liczy się to dalej zupełnie inaczej? Lepiej było
oddać zadanie zrobione zaledwie w połowie, niż wkurzać Kakashiego i wypisywać
dalej jakieś głupoty, za które nauczyciel prawdopodobnie jeszcze odjąłby mu
punkty i zaprosił ponownie pod tablicę.
Oddał swoją
pracę ani na chwilę nie zerkając w stronę Hatake.
***
– Zrobi
wszystko, żeby mnie tylko udupić – szepnął brunet krzywiąc się lekko.
– Dziś był
wyjątkowo wkurwiony. – Sakura zatrzymała się podchodząc do wysokiego okna,
znajdującego się na końcu wąskiego korytarza, na najwyższym piętrze. – Coś się
między wami wydarzyło? – zapytała, siadając przy okazji na parapecie i
obserwując życie, które toczyło się poza murami szkoły.
– Nawrzucałem
mu i kazałem się odpierdolić, kiedy odwoził mnie do domu po akcji z Kibą i omal
nie spowodował wypadku.
W powietrzu
rozległ się głośny śmiech Haruno, którego dziewczyna za nic nie potrafiła
opanować. Histeryczny podźwięk rozniósł się po całym, niemal pustym korytarzu i
nie ustawał, dopóki nie zabrakło jej tchu i zmusiło do uspokojenia się.
– Masz
przesrane – rzekła szczerząc się do Uchihy, którego wzrok w innej bajce mógłby
prawdopodobnie zabijać.
Brunet
przysiadł na parapecie, lecz w przeciwieństwie do dziewczyny, on postanowił
omieść wzrokiem ciemny korytarz. Wraz z Sakurą znajdowali się właśnie na
ostatnim piętrze budynku, który zaledwie w tamtym roku został wyłączony i nie
odbywały się na nim już żadne zajęcia. Nie oznaczało to jednak, że był
opuszczony. Wielu odludków i wygnańców takich, jakimi byli oni sami,
przychodziło tu, by w spokoju przetrwać przerwę.
Ta część
budynku zapomniała, czym jest światło i przyjemne dla ciała ciepło. Wraz z
zamknięciem tego fragmentu szkoły, poznikały tu wszelkie żarówki, a kaloryfery
zostały odcięte od źródła ogrzewania. Ludzie spędzali tu czas w półmroku, a
jedyne, co im towarzyszyło, to para wydobywająca się z ust przy każdym, nawet
najmniejszym oddechu. Gdyby nie ogromne okiennice znajdujące się na samym końcu
korytarza, mogliby zapomnieć, że znajdują się na szczycie, a nie w wilgotnych
piwnicach. Jednak mało kto miał ochotę wyglądać przez oszkloną taflę, dającą
jedyne, nikłe źródło światła. Większość wykluczonych ze społeczeństwa uczniów
kryła się gdzieś po kątach, spożywając śniadanie lub paląc papierosy. Mimo iż
nie zawarli między sobą żadnej umowy, każdy wiedział, czyj kąt należał do kogo
i nie próbował wchodzić mu w drogę. Okno z widokiem na ogromny park znajdujący
się tuż obok szkoły, jednocześnie będące jedynym obszarem, z którego można było
dokładnie obserwować cały korytarz, było miejscówką Haruno i Uchihy.
Sakura
poprawiła intensywnie zielony szalik, którym oplotła szyję i sięgnęła do
kieszeni w poszukiwaniu paczki papierosów. Już po chwili jej szczupła dłoń
ubrana jedynie w czarną rękawiczkę bez palców, wyjęła kartonowe pudełko, szybko
wdzierając się do środka. Haruno skrzywiła się, widząc, że zostały jej jedynie
cztery fajki. Mimo to nie potrafiła zrezygnować z zapalenia.
– Rzuć to –
rzekł brunet, którego twarz po chwili zniknęła w gęstym, szarym dymie. – To
obrzydliwe – dodał, widząc jak dziewczyna zaciąga się z przyjemnością. Zamachał
dłonią, gdy kolejne kłęby znalazły się wokół niego. – Zgaś to. – Jego głos
przybrał na sile.
– Przestań
jęczeć. – Dziewczyna westchnęła, po czym po raz kolejny zaciągnęła się
papierosem, którego żywot, w jej mniemaniu niestety, dobiegał końca. – Gaszę –
powiedziała, po czym rozgniotła peta o parapet obok siebie.
– Przerwa się
kończy, wracajmy.
***
Przeklinał ten
dzień, w którym zachciało mu się imprezować. Przeklinał z całych sił,
wykorzystując do tego dosłownie wszystkie epitety, które zdołał poznać w swoim
nastoletnim życiu. Miał już dzisiejszego dnia po dziurki w nosie. Od porannego
kaca zaczynając, na upierdliwej sytuacji, w której się znalazł, kończąc. Nie
spodziewał się, że tak szybko będzie zmuszony zawieść się na nowych kolegach.
***
Blondyn czuł
się dziś wyjątkowo kiepsko. Miał tyle pytań, wątpliwości, tylu rzeczy chciałby
się dowiedzieć, a jak się okazało nie bardzo miał z kim na ten temat pogadać.
Ból głowy nie ustępował, a kac moralny rósł z każdą chwilą. Rano, tuż po
wstaniu wydawało mu się, że to nic takiego. Zdanie zmienił dopiero
przekraczając próg szkoły. Shikamaru patrzył na niego krzywo i nie miał ochoty
z nim rozmawiać, nieważne ile razy blondyn próbował zmusić go do choćby
krótkiej wymiany zdań. Brunet zwyczajnie postanowił się obrazić, co w jego
przypadku objawiało się unikaniem i ignorowaniem kolegi. Kiedy już Uzumakiemu
udało się go dopaść, ten odpowiadał półsłówkami i ulotnił się, kiedy tylko
nadarzyła się okazja.
Prawdę mówiąc
Naruto niewiele pamiętał z wczorajszej imprezy. Przez głowę przelatywały mu
wyłącznie pojedyncze obrazy. Wszystko zdawało się być takie rozmazane i
nierzeczywiste, lecz on sam dobrze wiedział, że coś wydarzyć się musiało. Z
jakiegoś powodu jego dobry kolega, ba, niemal przyjaciel, unikał go. Niektórzy
rzucali mu zagadkowe spojrzenia, ni to szydząc, ni naśmiewając się. Zdawał
sobie sprawę, że część z nich na pewno spowodowana jest akcją ratowania Uchihy,
jednak naprawdę nie sądził, by temat ten stał się aż tak popularny. Coś
zdecydowanie musiało być na rzeczy. Mgliste wspomnienia dotyczące nagiej,
kobiecej piersi i namiętnych pocałunków gdzieś na stole, wcale mu nie pomagały.
Szczerze mówiąc chłopak miał nadzieje, że to wszystko to tylko zwykły sen.
Łudził się, że może wspólnie oglądali jakiś film pornograficzny, choć w głębi
serca czuł, że było zupełnie inaczej.
Gdy tylko
udało mu się nieco wytrzeźwieć, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Chciał do
tego celu wykorzystać przerwę obiadową, jednak przez wrodzony brak
cierpliwości, w końcu postanowił inaczej. Kiedy tylko geografia dobiegła końca,
Uzumaki zaczaił się na swoją ofiarę w pobliżu szkolnego sklepiku. Właśnie
skończyła się ich trzecia na dzisiaj lekcja, a co się z tym wiązało, należało
uzupełnić zapasy niezbędnego do życia pokarmu. Kiedy tylko Choji pojawił się na
horyzoncie, blondyn chwycił go za ramie i pociągnął w stronę jakiegoś ustronnego
miejsca. Ciekawość Naruto dodatkowo wzrosła, gdy ujrzał zmieszaną twarz kolegi,
na której obliczu pojawiły się delikatne rumieńce. Musiał się natychmiast
dowiedzieć, o co chodzi.
– Mówisz mi
wszyściuteńko tu i teraz, ale już! – Dłonie blondyna wylądowały na ramionach
kolegi, potrząsając nim lekko.
W odpowiedzi
Akimichi zrobił się tylko bardziej czerwony. Już wydawać by się mogło, że nie
zabierze głosu, jednak niebieskie tęczówki Uzumakiego wpatrujące się w niego
wyczekująco zrobiły swoje.
– Ale co? –
odpowiedział niezbyt mądrze, sięgając do kieszeni po czekoladowego batonika,
którego miał zamiar zachować na później, jednak stresująca sytuacja wymagała
spożycia go teraz, natychmiast.
– Ale wszystko
– powiedział z determinacją blondyn. – Dlaczego prawie nic nie pamiętam z tej
imprezy? Co tam się wydarzyło? Dlaczego Shikamaru nie chce ze mną rozmawiać?
– Ała –
szepnął szatyn krzywiąc się lekko na samą myśl. – Wiesz, że oberwie mi się,
jeśli chociaż spróbuję się wygadać? – Chłopak wahał się przez chwilę, po czym
włożył do ust niemal całego batona na raz. – Ja chciałem wytłumaczyć, że to
niegrzeczne, ale nawet nie dały mi dojść do głosu. – Mówił z pełnymi ustami.
– Kto? –
Uzumaki położył ręce na biodrach i pochylił się nad kolegą. Jego oczy wyrażały
złość mieszającą się z determinacją.
– Ino i
Temari. Postanowiły cię upić, by było zabawniej. Potem, gdy już byłeś całkiem
pijany, sam zacząłeś sobie nalewać.
– I
pozwoliliście na to?! – Blondyn krzyknął odrobinę głośniej, niż zamierzał, czym
zwrócił uwagę grupki osób stojącej nieopodal.
Choji skulił
się w sobie. Jeśli czegoś z całego serca nienawidził, to właśnie awantur. Nie
przewidział jednak, że jeśli nie pokłóci się o to z dziewczynami, będzie
zmuszony przeżyć starcie z Uzumakim. Chłopak cały chodził. Trząsł się ze
złości, a jego pięści zacisnęły się same, całkiem nieświadomie. Niebieskie
tęczówki pociemniały i przybrały odcień granatu.
– Przepraszam.
– Jedynie tyle zdążył powiedzieć szatyn, zanim Naruto nie odszedł szybkim
krokiem.
***
To było takie
cudowne uczucie. Życie w ciągu chwili stawało się filmem. Co w tym jednak było
najpiękniejsze? Że by przeobrazić się w jednego z aktorów, naprawdę nie trzeba
było wiele. Wrażenie to, przypominało odrobinę zamroczenie alkoholem. Widok był
lekko zamazany, wszystko przelatywało w zwolnionym tempie, nie po to jednak, by
widz mógł zwrócić uwagę na detale. W głowie zachowany został jeden obraz, a
oczy rozglądając się wokół poszukiwały tylko tego jednego, na inne rzeczy
zupełnie nie zwracając uwagi.
Gdyby nie jego
aktualny stan, zapewne czerpałby dziecięcą radość z tego doświadczenia. Bywało
tak zawsze, gdy wpadał w ten trans pod wpływem radości. Czasem miał jej pod
dostatkiem tyle, że nie sposób było gromadzić ją całą wewnątrz siebie. Właśnie
wówczas wpadał w stan częściowego odrętwienia, a ogarniające go szczęścia wręcz
można było dostrzec wokół. Niejednokrotnie wydawało mu się, że pozytywne
odczucia, które go wypełniają, mają odcień pomarańczy. Wszystko wokół
zachodziło delikatną mgiełką i ogrzewało go od środka, jak gdyby właśnie przed
chwilą połknął słońce. Kochał ten stan, gdy świat ukrywał się pod miodową
kalką, a wszystko zdawało się być równie radosne, jak w tej chwili i on sam.
Hipnoza, w
której się aktualnie znajdował nieco różniła się od tego przyjemnie błogiego
stanu. Wpadał w nią równie często i zazwyczaj charakteryzowała się tym, że
krótko po tym wpadał w kłopoty. Logiczne myślenie ustępowało emocjom, których
zaś nadmiar ulatywał z niego pod postacią zupełnie innej barwy. Nigdy jednak nie
określił, jaka ona była. Głowę aż przepełnioną miał od niebezpiecznych myśli, a
uczucia wręcz buchały z niego wraz z parą z uszu. Zamroczenie to nie pozwalało
mu się cieszyć tą dziwną mgiełką, sprawiało, że czasem wręcz jej nie
dostrzegał.
Na ziemię
wracał jednak równie szybko, jak z niej uciekał. Zazwyczaj wystarczył mały
gest, spojrzenie, krótki oddech, a on tracił tę ogarniającą go siłę i z
powrotem znajdował się w świecie zwanym rzeczywistością. Tym razem
podświadomość postawiła na wzrok. Jedno spojrzenie przestraszonych, błękitnych
oczu, a umysł zwyciężył. Walka o dominację zakończyła się, mózg przejmował
stery, przy okazji szybko starając się zorientować w sytuacji.
Dziewczyna
patrzyła na niego lekko zszokowana, nie bardzo wiedząc, co z siebie wydusić. Z
jednej strony towarzyszyło jej oburzenie spowodowane zachowaniem blondyna, z
drugiej zaś strach, wywołany z grubsza tym samym. W jej postawie pojawiło się
jednak coś jeszcze, czyżby subtelna nutka zmartwienia?
– Naruto, w
porządku? – spytała siląc się na spokojniejszy ton. – Co cię tak zdenerwowało?
Chłopak mimo
iż zdołał się już opanować, wciąż był lekko nabuzowany i spoglądał na
towarzyszkę z lekko zmarszczonymi w złości brwiami. Nie bardzo pamiętał, jak
się tutaj znalazł, jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że w tej rozmowie nikt
nie będzie im przeszkadzał. Przeciągnął dziewczynę przez pół szkoły, by znaleźć
się w jednym z niewielu ustronnych i cichych miejsc. Aktualnie stali przy
schodach prowadzących na ostatnie piętro szkoły, od jakiegoś czasu już
nieczynne. Wejść można było już jedynie na półpiętro, gdyż reszta została
odcięta grubymi deskami. Nie trzeba było stać tuż przy nich, by czuć ten chłód
z górnej części pomieszczenia. Uzumaki wzdrygnął się, gdy po jego karku
przepłynęło mroźne, zimowe powietrze.
– Ino, nie
jest w porządku. Po co to zrobiłyście? Nie miałem nastroju do picia, więc nie
piłem, proste! – Jego usta zeszły się w wąską linię. Spojrzał blondynce prosto
w oczy.
Dziewczyna
przez chwilę zdawała się być lekko zmieszana zaistniałą sytuacją, jednak szybko
odzyskała rezon.
– Chyba
zamiast się wściekać, powinieneś mi podziękować! – Yamanaka skrzyżowała ręce na
piersi, jej mina zaś wyrażała jawne oburzenie. – I to nazywasz wdzięcznością?
– Słucham? –
Skołowany Uzumaki, starał się zebrać myśli. – Podziękować? Wdzięczność? Ale za
co? Za upijanie mnie i pakowanie do łóżka z jakąś dziewuchą?
Naruto sporo
zaryzykował. Skutki tego, poczuł na własnym policzku po zaledwie chwili. Jego
twarz odleciała nieznacznie w bok, a on złapał się odruchowo za piekący
policzek. Po chwili, której potrzebował na ogarnięcie się, spojrzał w kierunku
wściekłej dziewczyny.
– To moja
przyjaciółka! Jak śmiesz tak mówić o Temari?!
Chłopakowi co
nieco zaświtało w głowie. Całkowicie ignorując wściekłą dziewczynę, podrapał się
po karku. By się maksymalnie nie rozpraszać, spojrzenie przeniósł w górę.
Zgonił się jednak szybko za te poczynania, nic go tak bowiem nie denerwowało
jak biały sufit.
– Ino, ja
niewiele pamiętam – rzekł, starając się o spokój. – Cokolwiek się między nami
wydarzyło, nie chciałem tego, rozumiesz? Jeśli uważasz, że uszczęśliwiłyście
mnie tym, to się mylisz.
– Ale dzięki
mnie jesteście parą.
– Powiedz mi.
– Chłopak pochylił się maksymalnie do przodu, znajdując się tym samym bardzo
blisko blondynki. – Czy ja z nią spałem?
– Żartujesz
sobie? Ona nie jest taka łatwa! – Widząc jednak niedowierzające spojrzenie
Uzumakiego, szybko dodała. – Nie chciałeś.
Naruto poczuł,
jak szybko uchodzi z niego całe napięcie. Ulżyło mu tak bardzo, że musiał
podtrzymać się rękoma kolan, by nie upaść. Temu wszystkiemu towarzyszyło
jeszcze głośne „uff”, które niekontrolowanie wydobyło się z jego ust. Chłopak
poczuł, jak odruchowo na jego twarzy pojawia się uśmiech. Prostując się wytarł
jeszcze kropelki potu, które zebrały się na jego czole, po czym zwrócił twarz w
kierunku naburmuszonej blondynki. Mimo tego, jak bardzo go wkurzyła, jakoś
uśmiech nie potrafił zejść mu z twarzy.
– Dobra, to
teraz jeszcze to odkręć i może ci wybaczę – powiedział nawet nie siląc się na
poważny ton. – Mówię serio. – Dodał dla pewności.
***
Sakura
przyglądał się temu wszystkiemu z niemałym zaciekawieniem. Co jakiś czas z jej
ust wydobywał się cichy chichot świadczący o tym, że najwyraźniej bawi ją cała
ta zaistniała sytuacja.
– Ale jaja –
szepnęła odwracając się w stronę bruneta, który siedział nieopodal na szczycie
schodów. – Słyszałeś?
– Tak i nie
rozumiem, czym się tak ekscytujesz.
Uchiha sięgnął
po szalik, który wciąż zapleciony miał wokół szyi, z zamiarem zdjęcia go.
Niepożądana dwójka już się oddaliła, o czym zdołała poinformować go już Haruno,
która przez cały ten czas wyglądała przez dziurkę w jednej z desek i
obserwowała rozwój wydarzeń.
– Fakt, nie
interesują mnie ich problemy, ale nawet zabawnie było tego posłuchać. Taka
klasowa telenowela.
– Oni chyba
innych problemów, niż związanych z nadmiernym piciem, nie posiadają – rzekł
brunet, postanawiając w końcu się podnieść. – Tylko mogli sobie znaleźć lepsze
miejsce na załatwianie ich.
Sakura tylko
skinęła głową, po czym ponownie zaczęła rozglądać się przez niewielki otwór.
Kiedy tylko upewniła się, że nikogo wokół nie ma, starając się to robić
możliwie jak najciszej, zaczęła przesuwać poluzowane deski. Gdy już utworzyło
się małe przejście, Uchiha podszedł i przytrzymał drewno, by dziewczyna mogła
spokojnie się wydostać. Następnie podał jej swoje kule i przecisnął się sam.
Niby to zaledwie kilka desek, w dodatku nieszczelnych, a jednak różnica
temperatur była niemal powalająca. Brunet skrzywił się lekko, gdy zrobiło mu
się niesamowicie duszno. Jednak doskonale rozumiał, za co tak bardzo kocha
zimę.
Ohajo :)
OdpowiedzUsuńWybacz, że dopiero teraz. Niemal od razu widziałam, że wrzuciłas coś nowego (super, że tak szybko), ale nie miałam ochoty, żeby zabrać się za czytanie. Nie mogłam się zmusić. Problemy zabiły we mnie resztki siły, energii i wiary w siebie. Najlepiej, to bym się gdzieś zamknęła i przespała z rok , jednocześnie zapominając. Co nie znaczy, że nie cenie Twojego opowiadania i mi się mniej podoba.
Nie, nie, w tym względzie nie zmieniłam zdania.
Powiem nawet więcej. Ja się cieszę, że jest tak mało SasuNaru, bo przez to opowiadanie jest bardziej szczegółowe, zawieraw w nim mega wielką gamę uczuć i możemy poznać naszych bohaterów z każdej strony. Ja opisuje szczegółowo sytuacje, Ty targające ludźmi uczucia i chwala Ci na to :)
Rozdział, jak zwykle świetny, zero błędów jak dla mnie, napisany ładnym językiem, bogatym i interesującym, dojrzałym.
Naruto i jego sytuacja. Powiem szczerze, że Shika nie ma prawa go winić i zachowuje się troszkę.. dziecinnie? Żal mi trochę Chojiego, bo w sumie trochę oponował przed planem dziewczyn, aczkolwiek wiem też, że nie jest do końca taki niewinny.
Sasuke i Sakura. Właśnie przez Twój stosunek do tej dziewczyny i ich przyjaźni obustronnej, bardziej lubie i cenię Twoje opowiadanie. Oczywiście szanuję , że każdy ma swoje zdanie, czy gusta, ale jednocześnie mam dość po dziurki w nosie hejtowania Haruno i wrogiego stosunku do niej. I bardzo mi się podoba, że Twoja twórczość nie jest kolejną , która ją neguje. Mega duży + dla Ciebie za to. Powiem Ci jeszcze, że Twój 'wzór' przyjaźni między Sakurą, a Sasuke inspiruje mnie do pewnego projektu, ale to się jeszcze zobaczy :) . Oczywiście Twój pomysł bym wykorzystała, mając Twoją zgodę.
Matematyka. Mimo, że opisałaś lekcję bardzo wzniośle, że tak to ujmę, oraz te 'logiczne umiejętności' Uchihy, ja nazywałabym to po prostu zrzynaniem (zżynaniem?), bądź ściąganiem :)
Jestem jak zwykle zachwycona Twoim rozdziałem, oraz umiejętnościami pisarskimi :)
Mam nadzieję, że z kolejną notką uwiniesz się równie szybko.
pozdrawiam serdecznie, życząc weny:
Inata-chan :* .
Okej! W końcu, mam czas, by skomentować ten rozdział. Szczerze, to już kilka godzin po dodaniu go przeczytałam, ale byłam tak zawalona nauką, odrabianiem zadań, że zeszło mi tak aż do teraz.
OdpowiedzUsuńDobra, zacznę od tego, że ja za długo się nie musiałam naczekać na coś nowego c; Opublikowałaś coś wcześnie - super! Ale na pewno to wcześniejsze dodanie nie wpłynęło negatywnie na rozdział. Pfu! Co ja mówię? Takiego tekstu nic by nie zepsuło!
Może nieco bardziej się rozdrobnię i powiem coś o relacjach ukazujących się tutaj.
Sakura i Sasuke. Ciekawie, że zrobiłaś z nich przyjaciół. Ja tam za bardzo za Sakurą nie przepadam, ale Ty wykreowałaś ją na tyle oryginalnie, że jej postać mnie zaciekawiła.
Shikamaru "strzelił focha" - tego jeszcze nie było! Zwykle taki znudzony wszystkich teraz unika blondyna. Według mnie bezpodstawnie, bo gdyby Naruto był trzeźwy, ani na sekundę nie obejrzałby się za Temari. Jezu, i jeszcze Ino... Przysłowiowa blondynka. A Naru mógł jej przywalić, a co!
No, ja jestem w szoku. Twój styl pisania... Zakochałam się w nim. Opisujesz uczucia bardzo szczegółowo, co dodaje rozdziałowi kolorów, wszystko jest idealnie ze sobą uzupełnione i żywe, nawet jeśli opisujesz sceny tragiczne lub smutne. To jak piszesz jest po prostu tak realne, nie zawiera ani grama sztuczności! I na pewno Twoje teksty wywołują u Czytelnika różne emocje. Poprzez smutek, przygnębienie, radość, i humor (Naru mówiący do swoich zadań z matematyki - kocham <3). I ta Twoja dojrzałość. Umiesz zmaterializować na kartce (klawiaturze?) powszechne, a jednak tak rzadko opisywane problemy. Nie mówiąc już o tym, że jak zaczniesz jakiś temat, to umiesz pisać o nim prawie non-stop, co jest dużym plusem. Widać jak dużą masz wyobraźnię, jak dobrze umiesz wprowadzić uczucia do tekstu.
No, napomnę także, że niewiele osób pisze tak uczuciowo i charakterystycznie jak Ty. Oprócz Ciebie, znalazłam chyba tylko jedną autorkę, która pisała podobnie, tylko, że ona już dawno porzuciła swojego bloga.
Akcja. Kolejny plus z mojej strony. Fabuła, nie jest banalna, wciąga, zmusza do głębszej interpretacji notki.
Naprawdę, wiedząc, że tak jak Inata, zaliczasz się do osób powyżej dwudziestki, czuję się jak jakiś bachor.
I wiesz co, zwracam honor i zgadzam się z Inatą, całkiem fajnie, że jest jeszcze tak mało SasuNaru. Można najpierw poznać bohaterów, wymyślić swoją własna opinię na ich temat i dopiero powoli ich zacząć do siebie przybliżać.
Jeju, jeszcze raz mówię, ale piszesz to wszystko tak płynnie, tak czysto, że sprawiasz wrażenie, jakby pisanie tego rozdziału sprawiało Ci radość (taką przynajmniej mam nadzieję, że sprawiało Ci to radość ;])
Chyba tylko u Ciebie stawiam tak mało emotikonów... Ale mam na to wyjaśnienie. Po prostu nie chcę zaśmiecać komentarza jakimiś bezwartościowymi minkami, bo chcę, żebyś zrozumiała, że piszesz obłędnie!
Jeszcze raz: Jesteś wyjątkowa.
Jejusiu, ile ja słodzę xD Ale cóż, taka prawda, szczere moje poglądy c;
Mam nadzieję, że nie zaczekam na coś nowego za długo c;
Życzę Ci mnóstwo weny, która będzie Cię zalewała, aż wypłynie przez uszy. Jeszcze więcej pomysłów i czasu na pisanie.
I pamiętaj. Nie liczy się ilość wyrazów w tekście, ale ilość uczuć w nich zawartych c; (chyba czymś się musiałam za mocno sztachnąć, że takie filozoficzne rzeczy mówię ;-;)
Pozdrawiam gorąco i życzę jeszcze więcej tak boskich tekstów ;)
Kaja Jelonek
Ohayo, kochana!
OdpowiedzUsuńBardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam wiadomość o nowym rozdziale u ciebie. Pierwsze co sobie pomyślałam to: co? tak szybko? Muszę przeczytać! Tak więc jestem, tym razem nieco szybciej. ;3
Zastanawiam się co mogę ci właściwie napisać, bo nic poza tak zwanym słodzeniem chyba mi nie pozostaje. :3 Zacznę od twoich opisów, których, przyznam szczerze, zazdroszczę. Są na prawdę świetne i mega wciągają, jednocześnie nie są puste, to jest są w nich zawarte emocje. Choćby pierwszy akapit, przy którym Sasuke odpowiada przy tablicy. Niby sytuacja banalna i teoretycznie zwyczajna i mało ciekawa, a ty stworzyłaś z niej cos fantastycznego. Jestem pełna podziwu. :3 Swoją drogą, zawsze układam sobie w głowie, że Sasuke jest ideałem pod każdym względem, a Naruto jest jego przeciwieństwem. Ty ten mój tok myślenia nieco zburzyłaś, ale muszę przyznać, że twój pomysł bardzo mi się podoba. Generalnie cały ten wątek "Sasuke i gwałt", nie mogę się doczekać, aż co nieco się wyjaśni! Na tą chwilę nie potrafię cię rozgryźć, co ty tam planujesz, jednak czuję, że wcale to nie będzie takie oczywiste.
Sakura - postać, której w anime nie znoszę. U ciebie... Wręcz przeciwnie. Podoba mi się ten powiedziałabym, niecodzienny wątek przyjaźni jej i Sasuke. Po za tym nasza różowo włosa w twoim opowiadaniu jest fajną dziewczyną, która jak na razie jak najbardziej przypadła mi do gustu. :3
Rozbawiła mnie ta sytuacja, w jaką został wrobiony Naruto. Po części cieszę się, że ja nie mam przyjaciół z tak chorymi pomysłami. ;D
Kochana, życzę ci standardowo weny, ale przede wszystkim tego, żebyś pisała jak najwięcej takich wspaniałych tekstów i dodawała ja równie często jak ostatnio. :))
Buziaki. ;**
Witam,
OdpowiedzUsuńChciałabym zacząć od tego, że to mój pierwszy komentarz na twoim blogu, bo i odkryłam go zaledwie kilka dni temu. Jakoś przypadkiem kliknęłam na avatara w jednym z twoich komentarzy na innym blogu - ale to nieistotne.
W każdym bądź razie postanowiłam przeczytać i zapoznać się z twoją twórczością i muszę przyznać iż nie żałuję.
Co ja mówię - wybacz. Jest wręcz przeciwnie. Jestem zauroczona głębią jaką do się wyczuć prawie w każdym zdaniu. Jednym słowem historia bardzo ambitna, a sposób opisywania przez ciebie uczuć bohaterów wręcz poruszający. Chociaż nie wiem czy to słowo w pełni oddaje to co chciałam przekazać. Mam jednak nadzieje, że chociaż po części mi się to udało.
Ogólnie opowiadanie do mnie przemawia, chociaż muszę przyznać iż momentami czułam się przytłoczona ciężarem uczuć Uchihy. Wymyśliłaś mu naprawdę trudny żywot. Chciałabym się jednak dowiedzieć czegoś więcej o tym, co było do tej pory tylko napomknięte, a mianowicie, co się działo w przeszłości Naruto.
Podoba mi się także, że relacje pomiędzy Sasu i Naru przebiegają tak a nie inaczej, to coś nowego.
Co do wątku gwałtu - w winę Uchihy oczywiście nie wierzę - to jednak nie podobało mi się jedno (mam nadzieje, że nie urażę), ale Naturo zbyt szybko uwierzył w winę Sasuke (przynajmniej takie sprawiał pozory). Wydaje mi się, że znając wersję tylko jednej strony nie można osądzać innych, ale to moje zdanie.
Ale już nie marudząc - z góry przepraszam - chciałabym pogratulować talentu! Tak moja droga, uważam, że masz naprawdę talent do pisania, dlatego z niecierpliwością będę czekać na kolejne rozdziały twojej historii. Oczywiście nie ukrywam, że niecierpliwy ze mnie człowiek, więc częstotliwość dodawania przez Ciebie rozdziałów trochę mnie martwi, ale przeżyję :D
A wracając do opowiadania to muszę przyznać, że o ile nie przepadam za Sakurą - zresztą chyba nie ja jedyna - to jednak tutaj tą postać da się lubić. Od razu dało się wyczuć, że nie jest ona żadnym pustostanem, wręcz przeciwnie i chociaż jej relacja z Uchihą jest dość specyficzna, żeby nie powiedzieć dziwna, to jednak jako jedyna nie osądziła ona naszego bohatera po tym tzw. "incydencie". Można nawet powiedzieć iż jest nawet bardziej "dorosła" niż jej rówieśnicy, a już na pewno w porównaniu z Ino, której wybryk na imprezie mnie zniesmaczył, a jej późniejszy tekst do Naturo, że ma być jej za to wdzięczny? Ja chyba mam jakiś nielogiczny sposób myślenia, bo jak dla mnie to on jej powinien sprać tyłek :D (oczywiście bez żadnych aluzji, proszę).
W każdym bądź razie nie przedłużam, zamiast tego serdecznie pozdrawiam i życzę dużo weny, Lena.
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział.. biedny Uchiha, cudnie opisałaś te jego zmagania z matma na kartkówce.... dziewczyny nie ładnie się zachowały, tak upijać Naruto i go wkręcać w takie sytuacje.... Shikamaru nie bocz się na Naruto to nie jego wina, a poza tym trzeba było nie pozwolić go upić...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Twoje zgłoszenie zostało zaakceptowane i opublikowane. Bardzo dziękuję za dołączenie swojego bloga do Lapidarium Narutowskiego. Pozdrawiam i zachęcam do zgłaszania nowych rozdziałów!
OdpowiedzUsuńHej. Postanowiłam od razu odpowiedzieć na Twój komentarz, bo.. a nie wiem, jakoś czuję z Tobą pewną dziwną, niewytłumaczalną więź. Zresztą idą święta, a ja lubię sobie czasem tak popisać... ;p
OdpowiedzUsuńWątek Nejiego będzie królował od następnego rozdziaŁu. Po części chciałam, żebyście o nim 'zapomnieli', bo łatwiej mi będzie Was zaskoczyć.
A jeśli chodzi o wyświetlenie, to chyba wiem co się stało. Z niewyjaśnionych przyczyn blogger wyświetla Wam wersję dla komórek na komputerach. Trzeba wtedy przewinąć na sam dół strony i wyłączyć tą wersję. Nie wiem właśnie dlaczego tak się dzieje, ani jak to naprawić, ale wolałam Ci wyjaśnić bo zapewne i następny rozdział czy shot się tak ukaże. A jako , że nienajlepiej Ci się czytało, postanowiłam napisać, co możesz wtedy zrobić, dopóki, rzecz jasna, ja nie dojdę do tego, jak to naprawić ;/
Bardzo dziękuję na komentarz, tym bardziej dlatego , że znalazłaś czas, mimo obowiązków domowych. Jednocześnie przepraszam, że komunikuję się z Tobą w taki sposób i zaśmiecam Ci komentarze.
Pozdrawiam, życząc Wesołych Świąt ;)
Inata -, chan