Witam ponownie.
Zanim przejdziemy do kolejnej części, chciałabym coś więcej o niej napisać. Właściwie nie jestem nawet pewna, czy powinnam to tutaj publikować i zaliczyć jako kolejny rozdział tej historii. Cały ten tekst powstał w oparciu o mój trochę dziwny ostatnio nastrój. Odbiega on od tego, co zamieściłam do tej pory. Mam jednak nadzieję, że nie zniszczy powstałej w mojej głowie historii. Jest to bowiem w pewnym sensie taka mała dygresja. Zresztą sami zobaczycie.
Miłego czytania!
__________________________________________________________
Najważniejszym
jest, nauczenie się życia. Znoszenie cierpienia, płytkich spojrzeń i momentami
tak ciężkiej i nieprzyjemnej samotności. Nawet dla kogoś takiego jak on.
Ponieważ każdy ma uczucia, nieważne, jak bardzo starałby się to ukryć. Krzywda,
której on doznał, złamała go na tyle, iż przestał wierzyć w ludzi. Celem życia
stało się nie dać się oszukać, nie pozwolić się przywiązać. Od tamtego czasu
nie potrafił już rozmawiać, nie potrafił ufać. Rzeczywistość po raz kolejny
kopnęła go w tyłek i kazała samemu znaleźć sobie rozwiązanie. Potrafił,
odnalazł to, czego szukał. I choć było to mylne rozwiązanie, które doprowadzi
do jeszcze większego nieszczęścia, nie potrafił już inaczej. Mimo pozornej
siły, był na to zbyt słaby. Akurat w tej dziedzinie, naprawdę czuł się
bezbronny. Nie umiał jednak wołać o pomoc. W swojej sile czuł słabość.
Wystarczająco długo był bowiem niezniszczalny. Rozpoczął się gorszy okres w
życiu, przyszła kolejna niemoc i rezygnacja. Siła była w końcu pojęciem
względnym, a człowiekiem słabym był ten, który zbyt długo samotnie był silny.
Nie wiedział, jak długo tym razem będzie się musiał męczyć, nim przyjdzie
ukojenie. Zanim naładuje na nowo baterie, podniesie się. Prawdą było, że lęk
nie potrafił go opuścić. Bał się życia, nowego wyzwania. Stał na skraju.
Przepaść bądź ponowna próba życia. Cierpienie do końca swoich dni lub ryzyko.
Poszukiwanie własnej, nieskończonej utopii, w której i tak prędzej czy później
zajdzie słońce. Był to jednak dla niego za wielki krok, sam nie potrafił sobie
z tym poradzić.
Naruto stracił
momentalnie swój dobry nastrój. Nie przepełniał go jednak smutek, lecz złość.
Nie rozumiał, nie potrafił. Jego pogląd na życie, na świat, był czymś
zdecydowanie innym. To, co zostało tu napisane, zaprzeczało wszystkiemu, było
jednym wielkim kłamstwem, a on nienawidził kłamstwa. Nie znał sytuacji, lecz
nie potrafił zrozumieć, jak można od tak się poddać. Do czegokolwiek by to
prowadziło, nie wolno było zaprzestać. A gdzie temu człowiekowi umknęła jego
własna wola?
Blondyn
zmrużył gniewnie oczy i kopnął wiklinowy kosz stojący w rogu pokoju. Życie
było cudowne, świat pełen barw, czegóż chcieć więcej? Uzumaki wychodził z
założenia, że było ono z zasady piękne. Wystarczyło się nim tylko cieszyć, by
dojrzeć dobre strony nawet w całkowitym mroku. Zupełnie nie potrafił zrozumieć
ludzi wiecznie nieszczęśliwych. Stojąc nad przepaścią należało dołożyć
wszelkich starań, by nie spaść, a nie dobrowolnie skakać w dół. Życie to
nieustanna walka, to fakt. Zwycięstwo gwarantowało nagrodę – szczęście. Porażka
była zaś sygnałem, że włożyło się w tę walkę zbyt mało sił, za mało starań. A
jeżeli już potrafiło się podnieść i ponownie podjąć wyzwanie, człowiek już wówczas
powinien być szczęśliwy. Oznaczało to, że na tyle zależy mu na życiu, że będzie
niezmiennie dążył do własnego sukcesu, który zapewne prędzej czy później
osiągnie. A czymże jest sukces? Zależy kto, co przez to rozumie. Rodzina,
miłość, kariera, pieniądze, ogólnie rzecz biorąc były nim marzenia. Więc jeśli
człowiek dąży do spełnienia tego, o czym skrycie marzy, to czy nie powinien być
szczęśliwy, czy nie dąży wówczas do doskonałości? Według blondyna owszem. Sama
zaś doskonałość była dla niego czymś, z czego już koniecznie należy czerpać
radość. Zmierzanie ku niej, również powinno ją powodować, w końcu było to
zajmowanie się tym, co miało sprawić nam przyjemność. Jakże więc można było być
człowiekiem niezadowolonym z życia, skoro oddawało mu się niemal wszystko? Idąc
tym tokiem myślenia, samo dążenia do szczęścia już nim było.
Naruto
skrzywił się nieznacznie i zamknął brązową teczkę, w którą zapakowany był
rękopis.
– Jeżeli cały
ten tekst, to taki stek bzdur, to ja dziękuję bardzo, ale autor jest idiotą –
wymruczał sam do siebie chłopak.
Nie
wypowiedział tego jednak ze stuprocentowym przekonaniem. Jego oczy przybrały
ciemniejszą barwę. Tekst nie dawał mu bowiem spokoju. Z zaciekawieniem, lecz
wahaniem jednocześnie, wyjął kolejną zapisaną w całości kartkę.
Wiedział,
jak czuje się człowiek, który nie ma dla kogo żyć. Samotny z przymusu,
zazwyczaj staje się w późniejszym życiu samotnym z wyboru. To, co kiedyś było
udręką, staje się normą, tą przyjemniejszą odsłoną rzeczywistości. Bo kiedy
człowiek staje się zupełnie wyalienowany, nie ma już czego szukać. Budzą się
zwierzęce instynkty. Nie jakość, a ilość jest stawiana na pierwszym miejscu.
Wątpliwość życia, fakt, na który większość zagubionych nie ma argumentu
przeciwstawnego. Co z sobą począć, kiedy temat życia staje się kwestią sporną w
naszych sercach? Nie wiedział, jaką ma podjąć decyzję. Wiedząc, że postępuje
niewłaściwie, nie potrafił inaczej. Potrzebował niewątpliwie natychmiastowej
pomocy. Doszło do etapu, w którym jego własne „ja” nie należało już wyłącznie
do niego samego. Mimo iż nigdy tego nie chciał, to ludzie zaczęli przejmować
nad nim władzę. Ciągła walka, bitwa o sens. Gdy pozornie czuł zwycięstwo,
rzeczywistość ukazywała tę niestrawną, znienawidzoną stronę, która doprowadzała
do kolejnych rozczarowań. Czuł się jak w klatce. Zamknięty ptak, który mając
wpływ na własne istnienie, tak naprawdę go nie posiadał i zmierzał donikąd.
Zaślepiony głupiec, który śmie uważać, że jego życie zależy od niego samego, że
ma wpływ na przyszłość i to, jaką obierze drogę. Już niejednokrotnie przekonał
się, że jest inaczej. Kiedy tylko chwytał byka za rogi i zmierzał w obranym
przez siebie kierunku, uderzał czołem w mur. Mur z twardej, czerwonej cegły.
Był za niski by go przeskoczyć, zbyt słaby by obejść, zbyt zaślepiony, by
ujrzeć jak świat funkcjonuje za nim. Nie potrafił korzystać ze swoich oczu,
patrzeć i widzieć własnych możliwości. Zazdrościł nawet tym niewidomym, którzy
widzieli, jakie naprawdę jest życie. Byli tego świadomi, choć często zdarzało
im się nawet na moment nie ujrzeć prawdziwego świata. Cały ten byt był w ich
mniemaniu oczywisty, wiedzieli czego chcą i dokąd zmierzają, i potrafili
ujrzeć, co będzie im na tej drodze do szczęścia stawało. Wdrapywali się na
własny mur i pokonywali go. Dlaczego on, rozdzierany od środka z nieszczęścia,
nie potrafił sobie z tym poradzić? Jak się nijak miało wysportowanie, które
sobie w życiu zapewnił, do pokonywania przeszkód życiowych. Jako dziecko,
jego własna wartość była na tyle wysoka, że potrafił spojrzeć w przyszły
świat. Niestety walor ten uległ zmianie, a on zapomniał. Najzwyczajniej w
świecie zapomniał, jak naprawdę i bezpiecznie żyć. Z każdym dniem mimo
wszelkiej woli, kurczył się. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego zamiast się
rozwijać, cofał się. Jego światopogląd, spojrzenie, wszystko to nieodłącznie z
każdym rozczarowaniem ulegało pogorszeniu. A on był zbyt słaby, by próbować
powstrzymać zachodzące zmiany. Brakowało mu oparcia, nikt go nie wspierał, gdy
próbował naprawić swoją sytuację. Każdy minimalny sukces powodował radość.
Jednakże czymże jest osiąganie sukcesów, przy śmierci? Zaskoczyła, na co były
więc jego starania? Osiągnął jedno, stracił zaś drugie. Cena, jaką zapłacił
była zbyt wysoka. Tylko wycofanie się mogło uchronić przed kolejnym zaskokiem.
Wówczas i on zdał sobie sprawę, że cała ta walka jest nic niewarta. Po
najmniejszej linii oporu, byle tylko jakoś przetrwać.
W
pomieszczeniu było ciemno, tylko mała lampka oświetlała młodą twarz. Ukazywała
niebieski oczy, w tej chwili już lekko smutne, lecz i z nutką wściekłości
jednocześnie. Odsłaniała zaciętość ich właściciela, pięści mocno zaciśnięte na
rękopisie. Przymknął oczy, lecz wyraz jego twarzy nie zmienił się, usta wciąż
miał zaciśnięte. Odetchnął raz jeszcze, po czym poluźnił uścisk. Odłożył i tak
już pogniecioną kartkę papieru na biurko, by następnie zgasić lampkę. Nie
ruszył się jednak z miejsca, trwał sam w absolutnej ciemności.
***
Sasuke
postanowił zarwać kolejną noc skupiając się na pisaniu. W takich chwilach jak
ta, nie liczył się fakt, że ręka niemal mu odpadała. I tak było to
przyjemniejsze od tego, co czuł wewnątrz. Brunet co jakiś czas przerywał i
kładł rękę na klatce piersiowej w miejscu, w którym znajdowało się serce.
– Jeszcze
bije.. – szeptał sam do siebie.
Śnieg sypał.
Wkrótce miała wybić godzina druga, lecz chłopak wciąż był zbyt rozdygotany, by
się położyć. Nawet nie zwracał uwagi, jak bardzo się cały trząsł. Było zimno,
dlaczego było tak zimno?
Brunet
doskonale wiedział, skąd brał się ten chłód. Nie on był jednak teraz taki
najstraszniejszy.
Gdy nastał
ranek, młody Uchiha wciąż siedział przy biurku i pisał. Nabawił się odcisku w
miejscu, w którym trzymał długopis. Ręka niemiłosiernie go bolała i ledwo był w
stanie poruszać nią dalej po papierze. Pismo stawało się coraz mniej czytelne.
Wzrok chłopaka był przymglony. Oczy, zazwyczaj nie wyrażające żadnych emocji,
teraz były puste, lecz w innym tego słowa znaczeniu. Nie miał już siły,
brakowało mu odpoczynku.
Sasuke nie
zapewnił go żadnej cząstce samego siebie. Wymęczył się doszczętnie zarówno
fizycznie, jak i psychicznie. Co więcej, pisanie nie potrafiło mu pomóc. Tyle
nad tym siedział, tyle słów przelał już na papier, tyle włożył w to serca.
Naciskał ten ból, prowokował, próbował się go wyzbyć. Wysiłek psychiczny jednak
tylko osłabił jego zdolność do znoszenia go.
Nie dawał
rady. Za mocno, zbyt głęboko wbiło się zatrute ostrze. Nie potrafił pływać,
lodowata głębia zatapiała jego marzenia, zatapiała jego istnienie. Życie stało
się klątwą, rzeczywistość torturą. Wszystko pochłaniał ocean cierpienia, ostry
jak brzytwa ból. Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa!
Sasuke
zacisnął mocno pięści. Uderzył w stolik tak mocno, że krew zaczęła ciurkiem
ściekać mu po dłoni. Nie potrafił jednak nic w tej sytuacji zrobić, ukojenie
uśpiło jego zdolność do myślenia. Po prostu stał i nieprzytomnym wzrokiem
patrzył, jak gorąca czerwień pochłania całą powierzchnię dłoni. Łapał
tchu, oddychał, jak gdyby miał to być ostatni raz. W jego pustych oczach
odbijał się teraz już tylko szkarłat.
***
Muzyka
wypełniała obie niespokojne dusze. Piosenka buzowała w ich umysłach. Słowa
rozdzierały gardło, jednak żadne z nich nie odnalazło ujścia w rzeczywistości.
Melodia wypełniała pomieszczenia. Mimo tego w obu panował ten sam spokój i nuta
samotności.
Ano suihei sen ga touzakatte iku
Ao sugita sora ni wa ashita sura egake nakute
Iki mo dekinai kurai yodonda hito no mure
Boku wa itsukara koko ni moguri konda nda *
Ao sugita sora ni wa ashita sura egake nakute
Iki mo dekinai kurai yodonda hito no mure
Boku wa itsukara koko ni moguri konda nda *
Ciche dźwięki
wydobyły się z niezdolnego do śpiewu gardła. Smutne, niebieskie oczy rozjaśniły
panującą wokół ciemność. Słowa były ciche, brakowało im akcentu, rytmu, lecz
przynosiły ukojenie pokaleczonej przez życie duszy.
Iki o shitakute koko wa kurushikute
Yami o miageru dake no yoru wa
Ukabu gen'atsushou no daibaa
Ikite iru n datte tashikametakute
Fukai kaitei o mezashite mouichido kokyuu o shiyou **
Yami o miageru dake no yoru wa
Ukabu gen'atsushou no daibaa
Ikite iru n datte tashikametakute
Fukai kaitei o mezashite mouichido kokyuu o shiyou **
Kontrast
między jego skórą a tęczówkami, widoczny był nawet w absolutnej ciemności. Obie
dłonie zaciśnięte zostały na włosach. Ciało drżało. Muzyka huczała w jego
uszach. Pięści zaciskały się kurczowo. Przez moment zdawało się, że wyrwą
ten kawałek nocy. Krew uschła na pokaleczonej dłoni. Oczy zacisnęły się mocno,
podbródek poruszał się niespokojnie. Brunet mocno wciągał powietrze
wypełniające pomieszczenie. Nawet ono zdawało się smakować śmiercią, chłodne i
ostre zarazem.
Atama no naka no chizu o hikkurikaeshitara
Tarinai mono darake de ichi nin obieta yuube
Boku wa tsuyoi n datte zutto omotte ita
Dare yori mo tsuyoi tte zutto omotte ita ***
Tarinai mono darake de ichi nin obieta yuube
Boku wa tsuyoi n datte zutto omotte ita
Dare yori mo tsuyoi tte zutto omotte ita ***
Ciało blondyna
delikatnie poruszało się w rytm nieistniejącej muzyki. Wypełniła każdą jego
komórkę. Przymknięte oczy nie widziały już tego, co rozgrywało się przed nim.
Cały świat wokół przestał istnieć. Liczyła się tylko ta jedna, ulotna chwila.
Iki o shitakute koko wa kurushikute
Yami o miageru dake no boku ja
Ukabu koto mo nai daibaa
Ikite iru n datte tashikametainara sou
Fukai kaitei o mezashite mouichido dake
Iki o shite mite
Tada no shiawase ni kizuitara mou nidoto oborenai yo ****
Yami o miageru dake no boku ja
Ukabu koto mo nai daibaa
Ikite iru n datte tashikametainara sou
Fukai kaitei o mezashite mouichido dake
Iki o shite mite
Tada no shiawase ni kizuitara mou nidoto oborenai yo ****
Wiedział, że
już się poddał, że sam dla siebie nie zrobi już nic. To był koniec. Sam sobie
koła ratunkowego rzucić nie mógł. Był samotny w zachodzącym czernią oceanie.
Dostawał dreszczy. To nie ta temperatura do przetrwania. To nie jego świat, a
już na pewno nie bajka. Mrok pochłaniał wszystko. Chciał wyrzucić ręce w górę i
szukać pomocy, krzyczeć i płakać. Odebrało mu jednak wszelkie do tego
zdolności.
W
pomieszczeniu rozbrzmiewał tylko delikatny, melodyjny głos. Z pozoru nic
nieznaczące słowa, koiły całą jego duszę. Czerpał z nich radość, czerpał siłę,
której akurat było mu brak. Już się nie bał. Podniósł się i całym sobą gotów
był czerpać z życia radość. Błękitne oczy otworzyły się ponownie.
Do
pomieszczenia wpadł strumień jasnego, porannego słońca. Na ustach blondyna
gościł już tylko delikatny uśmiech.
_____________________________________________________________________________________
Nico Touches the Walls – Diver
Nico Touches the Walls – Diver
Tekst oraz tłumaczenie piosenki
pochodzą ze strony tekstowo.pl
* Horyzont zanika
Nie potrafisz nawet zobrazować jutra w tak błękitnym niebie
Nie jestem w stanie nawet oddychać pomiędzy tłumami zamarzniętych ludzi
Jak dużo czasu minęło, odkąd dopłynąłem do tego miejsca?
Nie potrafisz nawet zobrazować jutra w tak błękitnym niebie
Nie jestem w stanie nawet oddychać pomiędzy tłumami zamarzniętych ludzi
Jak dużo czasu minęło, odkąd dopłynąłem do tego miejsca?
** Chcę oddychać, lecz mam z tym problemy.
Po prostu spojrzeć w ciemność nocy, Jestem nurkiem zmagającym się z chorobą dekompresyjną
Chcącym potwierdzić, że jest żywy.
Weźmy jeszcze jeden oddech, kierując się w dół
na dno oceanu.
Po prostu spojrzeć w ciemność nocy, Jestem nurkiem zmagającym się z chorobą dekompresyjną
Chcącym potwierdzić, że jest żywy.
Weźmy jeszcze jeden oddech, kierując się w dół
na dno oceanu.
*** Kiedy ostatniej nocy odwróciłem mapę w mym umyśle,
była wypełniona wiedzą o tym czego mi brak, pozostawiając mnie samego i przerażonego
Nawet jeśli zawsze myślałem że jestem silny,
chociaż zawsze myślałem że jestem silniejszy od innych.
była wypełniona wiedzą o tym czego mi brak, pozostawiając mnie samego i przerażonego
Nawet jeśli zawsze myślałem że jestem silny,
chociaż zawsze myślałem że jestem silniejszy od innych.
**** Chcę oddychać lecz jest to bolesne.
Po prostu spojrzeć w ciemność jako nurek bez wynurzenia się
Nawet jeśli jestem żywy, muszę być idealnie pewnym
Spróbuję mych sił w oddychaniu.
Jeżeli mógłbym poczuć odrobinę szczęścia, nigdy nie zanurzyłbym się ponownie.
Po prostu spojrzeć w ciemność jako nurek bez wynurzenia się
Nawet jeśli jestem żywy, muszę być idealnie pewnym
Spróbuję mych sił w oddychaniu.
Jeżeli mógłbym poczuć odrobinę szczęścia, nigdy nie zanurzyłbym się ponownie.
Witaj. Właśnie skończyłem czytać twój blog. No i jestem pod wrażeniem! Już nie mogę się doczekać następnych części tego opowiadania. Wytrwałości w pisaniu i powodzenia!
OdpowiedzUsuńŚwietne.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejną część ! ...
OdpowiedzUsuńJa tak samo, chciałam skomentować na koniec, ale się nie da.
OdpowiedzUsuńPowiem Uwagę najszerzej, jak potrafię. Nigdy, w swoim życiu, nie czytałam nigdy lepszego rozdziału. Żaden nie przypadł mi do gustu bardziej, niż ten. Poruszyłaś moje serce do głębi i za to Ci dziękuje. Nie po japońsku, angielsku, czy jakoś tak. W ojczystym języku -dziękuję Ci.
Tekst, który pisał Sasuke, czyli Ty.. Taki prawdziwy, wspaniały, nieosiągalnie dobry. Nie wiem jak to się stało, że spośród czterystu blogów o tematyce Naruto, trafiłam na Twój, lecz wiem, że lepiej trafić nie mogłam. To było .. piękne.
I choć nie opisywałas żadnej tragicznej miłości, śmierci czy czego tam jeszcze, to możesz wierzyć, łza popłynęła. Odnalazłam wierny opis mojego życia, bo choć mam rodzinę,czy kogoś bliskiego, czuję się dokładnie, jak Twój Sasuke. Dziękuję, że piszesz dla nas. Twoje teksty, to czysty skarb. I gdybyś napisała książkę, stałabym pierwsza w kolejnce, by ją zakupić.
Opisałas samotności człowieka w taki sposób, że niektórzy mogą w końcu poczuć, że ktoś ich rozumie. I choć wiem, że ktoś, czytając mój komentarz, mógłby pomyśleć "przecież to tylko głupie yaoi", to wiedz, że ja odnalazłam w tym głębię co do mojego życia. Mojego i osób do mnie podobnych.
A piosenka i wzajemne przeżycia bohaterów.. Wiem, mało chwale, ale musisz mi wybaczyć, jestem pod tak ogromnym wrażeniem, zaczarowana, że nie umiem wyrazić tego, jakim to było wspaniałe.
Inata-chan
Powiem Tobie jak najszczerzej *
OdpowiedzUsuńI dodam, że boli, jak się widzi, że prawdziwe cuda nie są doceniane i rzadko kto je czyta. Możesz być pewna, że polecę Cię na swoim blogu.
boskie *.*
OdpowiedzUsuńDzusuaj zaczelam i bardzo mi sie pkdoba. To jest jedni z tych PROFEAJONALNYCH opowiadań. Z niecierpliwością czeka. na ciag dalszy.
OdpowiedzUsuńAliceChikara
Podobnie jak ktoś wyżej, także chciałam skomentować całość, gdy już ją przeczytam. Nie dałam jednak rady, by się powstrzymać przed napisaniem czegokolwiek już teraz. Piszesz niesamowicie, Twoje opisy są godne podziwu i są wzorem do naśladowania, którego ja sama potrzebuję. To dopiero początek historii, jednak wydaje mi się ona tak magiczna, jednocześnie będąc zwyczajną, że to aż niesamowite. I patrząc na to, kiedy został napisany właśnie ten rozdział, jestem przekonana, że w chwili obecnej jesteś jeszcze lepsza w pisaniu, czego jestem już teraz cholernie ciekawa. Aż nie wiem, co więcej powiedzieć. Mam nadzieję, że nauczę się pisać tak pięknie, jak Ty. Ten opis, rękopis Sasuke... Jest tak piękny... Rozczulił mnie, mimo iż był tak cholernie smutny. Jest to napisane tak idealnie, że nie w sposób się nie wczuć w to, co mógł czuć autor tych słów. I-de-al-ne. Naprawdę.
OdpowiedzUsuńPlus "Diver" - jedna z moich ulubionych piosenek, która była umieszczona w Shippuudenie jako opening. Cudowna piosenka, o pięknej symbolice. Podziwiam Cię.
OdpowiedzUsuń