[Aktualizacja: 6.01.2015]
__________________________________________________________
Sasuke
przekręcił klucz w drzwiach, po czym wkroczył do mieszkania. Zapalił światło,
gdyż w pomieszczeniu panowała ciemność. Niestety, lampka poświeciła zaledwie
chwilę, zanim zgasła. Skrzywił się lekko, zdając sobie sprawę z tego, że znowu
będzie musiał wymienić żarówkę. To już piąta w tym miesiącu! W tym mieszkaniu
zdecydowanie było coś nie tak z instalacją.
Po ciemku udał
się do kuchni, mając nadzieję, że w lodówce znajduje się jeszcze coś zdatnego
do spożycia. Prawdą bowiem było, że niechętnie chadzał na zakupy, na czym tylko
cierpiała jego dieta. Nie żywił się może zupkami w proszku, ale na
przygotowanie pełnowartościowych potraw miał stanowczo zbyt mało czasu.
Uchiha
przejrzał dokładnie zawartość wszystkich szafek, zanim zdecydował się na rozpoczęcie
obiadu od jabłka. Później zrobi sobie jakąś kanapkę, czy coś. Zapewne zrobiłby
to od razu, gdyby nie to, że w drodze do domu naszedł go pewien pomysł i teraz
nie potrafił się powstrzymać przed jego natychmiastową realizacją. Sasuke nie
był niecierpliwy, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak ulotna
potrafiła być wena. Pomysły zbyt szybko odchodziły, by jeszcze kazać im czekać.
Nie minęły
chwila, gdy znalazł się w sypialni, rzucił torbę na podłogę i prędko usiadł
przy biurku. Krótką chwilę wpatrywał się w niebo za oknem, na którym powoli stawały
się widoczne gwiazdy, po czym sięgnął do szuflady po spory plik kartek i pióro.
Zapalił jeszcze lampkę, po czym pozwolił sobie odpłynąć w świat wyobraźni.
Z początku
historia stanowiła skupisko jego chaotycznych myśli. Zbyt wiele się ich w
ostatnim czasie zgromadziło w jego głowie, by był w stanie tak po prostu się
ich wyprzeć i skupić na czymś innym. Pisał o życiu, śmierci, cierpieniu. Pisał,
choć wiedział, że nie miało to sensu. Przepełniony negatywnymi emocjami nie był
w stanie obiektywnie spojrzeć na zapisywaną historię. Pozwolił sobie na odrobinę
dramatyzmu, nie zdając sobie sprawy z tego, że cały tekst wręcz nim ocieka.
Tak, zdecydowanie przesadzał.
Kiedy już
wyzbył się tego, co leżało mu na sercu, skupił się na tym, co pierwotnie chciał
zawrzeć w swojej opowieści. Historia o samotności, która miała trwać wiecznie.
Historia o człowieku, który przerwał to błędne koło, wyciągając go z ciemności.
Sasuke
przerwał na moment, zamazując swoje imię, które nieświadomie zapisał na kartce.
Nie, to nie jest o nim. Nie zawracając sobie jednak głowy nadaniem bohaterowi
jakiegoś innego imienia, postanowił pisać o nim po prostu w trzeciej osobie.
Nie był to najlepszy pomysł? Trudno.
Godziny
mijały, a historia zaczęła przybierać nieoczekiwany obrót. Dodatkowy bohater,
którego brunet wprowadził do opowiadania, nie dość, że sam miał trudny
charakter, to jeszcze pełen był najróżniejszych sprzeczności. Przez pewien czas
Sasuke nawet zastanawiał się, czy nie powinien inaczej wykreować tej postaci. Ukierunkować
w jedną, konkretną stronę, porzucił jednak tę myśl. Co jak co, ale ludzie tacy
właśnie byli. Nikt nie był idealny, a już na pewno nie miał jednoznacznego
charakteru. Człowiek z natury był sprzecznością. Nie od nas jednak zależało,
jak bardzo różne cechy posiadaliśmy.
Z czasem,
dosyć powoli, między bohaterami pojawiła się nić porozumienia. Cieniutka tak,
że bez najmniejszego problemu można by ją zerwać. Tym bardziej należało o nią
dobrze dbać, czym zainteresowana był tylko jedna ze stron. Bezimienny blondyn
bardzo zaangażował się w tę znajomość. Z każdą kolejną linijką zależało mu
coraz bardziej, aż w końcu swoim zaangażowaniem zaraził drugiego bohatera. Tak,
tak właśnie nazywał go w myślach Sasuke – drugi bohater. Nie potrafił scharakteryzować
go w inny sposób. Zapewne gdyby zdobył się na opis wyglądu, postać ta stałaby
się podobna do niego samego. Nie, nie potrafił określić go nawet jako bruneta,
był on po prostu drugim bohaterem, tyle. Nie nałożył na siebie jednak tylu
ograniczeń w stosunku do blondyna. On mógł mieć kolor włosów, mógł mieć kolor
oczu, figurę, swój styl, ukierunkowane zainteresowania. Nieświadomie stał się
niemal całkowitym przeciwieństwem Uchihy.
Sasuke
zdecydował się na chwilę przerwy, gdy za oknem zrobiło się już całkiem ciemno,
a zegarek wskazywał godzinę drugą dwadzieścia. Nie przejmując się cichym
burczeniem w brzuchu, udał się do kuchni, by poprzestać na zaspokojeniu
pragnienia. Kiedy już wydudlił szklankę wody i nieco rozprostował kości, wrócił
do sypialni.
Przyglądając
się swojej pracy, zdał sobie sprawę, że od dłuższego czasu musiał kierować nim
pospiech, ponieważ jego pismo z każdym kolejnym słowem stawało się coraz mniej
staranne. Nie zawracając sobie tym jednak zbytnio głowy, przeczytał ostatnie
zapisane zdanie, po czym ponownie dał się ponieść wyobraźni. Ponownie zaczął
fantazjować, tym razem przekraczając już wszelkie granice.
***
Otworzenie
oczu i zwleczenie się z łóżka, przyszło mu tego ranka z trudem. Spał zaledwie
dwie godziny, a więc daleko mu było do wypoczęcia. Nie mógł sobie jednak
pozwolić na opuszczenie dnia w szkole, więc mimo wszelkich przeciwności losu
postanowił dowlec się jakoś na miejsce.
Obudził go
nieco, dopiero chłodny powiew powietrza, gdy otworzył okno w kuchni. Prognoza
pogody tym razem nie kłamała, temperatura naprawdę spadła poniżej zera. Uchiha
przez chwilę wpatrywał się w płatki śniegu, które dosyć nieśmiało spadały z
nieba, po czym zamknął okno.
Kiedy już był
gotowy do wyjścia, przypomniał sobie, z jakiego powodu zarwał noc. Spojrzał
szybko na zegarek i kiedy zdał sobie sprawę z tego, że ma jeszcze chwilę, udał
się do pokoju, by spojrzeć na to, co wczoraj napisał. Chwilę przewracał kartki,
przyglądając się, jak tego dużo. Na oko było to co najmniej sto stron. Bez
zastanowienia wpakował całość do brązowej teczki na gumkę, po czym wrzucił do
torby. Nie ociągając się ani chwili dłużej, wyszedł z domu.
Opuszczając
klatkę schodową, zdał sobie sprawę, że jest zimniej, niż mu się wydawało. Nie,
żeby mróz jakoś szczególnie mu przeszkadzał. Właściwie, to chłopak lubił zimę,
choć to głównie z nią wiązały się
wszystkie przykre sytuacje w jego życiu. Kiedy miał zaledwie sześć lat, jego
najbliżsi zginęli w wypadku samochodowym. Rodzice wraz z jego starszym bratem
wracali z urodzin jednego z bliskich znajomych ojca. Mężczyzna był trzeźwy, ale
przecież nie każdy kierowca mógł się pochwalić tym samym. Do tego doszedł fakt,
że drogi były całkowicie oblodzone i… stało się. Mały Sasuke trafił pod opiekę
dziadów. Niestety zaledwie w tamtym roku oboje w dość krótkim odstępie czasu
odeszli z tego świata. Najpierw dziadek, niedługo potem babcia. Sasuke został
sam.
Kiedy dotarł
do przystanku autobusowego, nie musiał długo czekać. Kierowca posiadał
niesamowite wyczucie czasu. Sasuke wsiadł do autobusu, ulokował się w takim miejscu,
by nikomu nie przeszkadzać, po czym zajął się powtarzaniem materiału na
kartkówkę z biologii. Miał jeszcze sporo czasu.
***
– Cześć,
Sasuke – powiedziała dziewczyna, czekająca na niego przy pasach.
Uchiha skinął
koleżance głową, po czym wraz z nią udał się w kierunku szkoły. Sakura czasem
czekała tutaj na niego. Zazwyczaj, kiedy miała coś ważnego do obgadania lub po
prostu dopisywał jej humor.
Szali w
milczeniu, zupełnie nie zwracając uwagi na spojrzenia, którymi zaszczycała ich
większość uczniów. Niektórzy patrzyli z pogardą, inni z nienawiścią, jednak
nikt nie zaszczycał ich przyjaznym spojrzeniem.
Kiedy
przekroczyli próg szkoły i znaleźli się w szatni, zamilkły wszystkie prowadzone
do tej pory rozmowy. Sasuke szybko zdjął z siebie płaszcz, szalik i rękawiczki
wrzucając do torby, Sakurze rozebranie się nie zajęło dużo więcej czasu. Chwilę
bowiem mocowała się z kozakami, przy których najwyższy czas było wymienić
zamek. Po chwili oboje znaleźli się na korytarzu i skierowali w stronę klasy,
pod którą mieli mieć zajęcia.
– Nie, żebym
zabiegała o ich sympatię, ale serio, muszą zawsze przerywać rozmowy na nasz
widok? – odezwała się Sakura.
– Widocznie
wydaje im się, że bardzo nas to obchodzi.
– Powiem
szczerze, że na początku mnie to trochę bawiło, ale powoli zaczyna denerwować.
– Dziewczyna skrzywiła się lekko.
– Wyluzuj –
odpowiedział Uchiha, na tym najwyraźniej kończąc rozmowę.
Haruno jednak
skrzyżowała ręce na piersi, przypatrując się chłodno kolejnej grupce uczniów,
która zainteresowała się ich przybyciem. Sasuke miał rację, nie było się czym
przejmować. Mimo to dziwiło ją, że minęło już tyle czasu odkąd zostali
wykluczeni z szkolnej społeczności, a oni wszyscy dalej zachowują się w ten
sposób. Po tak długim czasie jej by się znudziło i po prostu ignorowałaby
osoby, z którymi nie miała ochoty mieć do czynienia. Oni natomiast zwracali na
nich uwagę, jak gdyby cała ta afera z Uchihą dopiero co się zaczęła.
Dziewczyna
przyjrzała się posępnemu koledze, przypominając sobie, jak to wszystko się
zaczęło. Nie minęła chwila, a coś przyszło jej do głowy.
– Napisałeś
coś ostatnio?
– Czemu
pytasz? – Sasuke spojrzał na nią.
– Bo wyglądasz
jak trup. Jakbyś nie spał całą noc.
Uchiha przez
chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
– Coś tam
napisałem.
– Dasz
przeczytać? – W jej głosie dało się wyczuć podekscytowanie.
– Zastanowię
się.
Haruno nic
więcej nie powiedziała, bo znaleźli się przed salą. Kilka rozmów standardowo
ucichło na ich widok, ale nie wszystkie. Niektórzy trajkotali wesoło zupełnie
nie przejmując się ich obecnością. Grupka ta nie była jednak zbyt liczna. Akimichi,
Nara i Uzumaki dyskutowali o czymś zawzięcie. Chociaż właściwie to mówili
głównie Chouji i Naruto, Shikamaru zaś czasem wtrącił tylko zdanie lub dwa.
Sasuke oparł
się wygodnie o ścianę, ignorując całe to towarzystwo. Przymknął na chwilę oczy,
jak gdyby miało mu to pomóc i zrelaksować. Gdyby teraz leżał, zapewne bez
problemu by zasnął, jednak w tych warunkach było to raczej niemożliwe. Kiedy
przed drzwiami do sali stawił się nauczyciel, Uchiha otworzył zmęczone oczy i
wraz z klasą wszedł do pomieszczenia.
***
Po trzech mało
interesujących lekcjach, nadeszło wreszcie upragnione okienko. Upragnione
przynajmniej dla Sasuke, który przez ostatnie godziny dzielnie walczył ze snem.
Tak się złożyło, że żadna z lekcji, którą do tej pory odbył, nie była na tyle
interesująca, by mógł zapomnieć o zmęczeniu. Wykładany materiał wręcz je
potęgował. Gdyby nie fakt, że siedział prawie na końcu klasy, a nauczyciele
raczej nie zwracali na niego uwagi, zapewne nie mógłby sobie pozwolić na
szkicowanie. Tak, Sasuke wydobył z skoroszytu kilka czystych kartek i zajął się
rysowaniem. Nie był jednak przyzwyczajony do tego, że ktoś zagląda mu przez
ramię i w dodatku głośno komentuje jego prace, więc dość szybko pokłócił się z
Uzumakim.
Naruto
uczęszczał do ich klasy od zaledwie kilku dni, więc Sasuke nie zdołał się
jeszcze przyzwyczaić do tego, że ktoś z nim siedzi. Wcześniej, mimo iż sadzeni
byli alfabetycznie, uczniów nie było aż tylu, by zapełnić wszystkie ławki.
Niestety wraz z nadejściem blondyna jego wolność się skończyła. Naruto z
początku dość nieufnie nastawiony do nich wszystkich, szybko się wyluzował i
zaczął rozmawiać z ludźmi. Zawieranie znajomości zaczął od Sasuke, z którym w
końcu miał dzielić jedną ławkę. Brunet był jednak tak wrogo do niego
nastawiony, że Uzumaki dość szybko się zniechęcił. Pod swoje skrzydła wkrótce
potem przygarnęli go Chouji i Shikamaru. Jednak wszystko wskazywało na to, że
Naruto nie odpuścił i kiedy znowu nadarzyła się okazja, zaczął zagadywać Sasuke.
Pochwalił talent bruneta, po czym sam zaczął mu opowiadać o tym, jak on do
takich prac ma dwie lewe ręce. Dopóki gadał o sobie, Uchiha starał się go
ignorować, jednak gdy Uzumaki zaczął go wypytywać o różne kwestie, nie
wytrzymał i kazał chłopakowi nie wtykać nosa w nie swoje sprawy.
Uchiha wszedł
pospiesznie do szatni, a kiedy upewnił się, że sprzątaczki zamknęły sektor, w
którym znajdował się jego płaszcz, wydobył z torby szalik i rękawiczki, po czym
opuścił teren szkoły. Mróz panujący na dworze nieco go orzeźwił, dzięki czemu
chłopak poczuł się odrobinę lepiej. Szybkim krokiem ruszył w stronę pobliskiego
parku. Przyglądał się oszronionym chodnikom, szadzi na drzewach. Czymże było to
zimno, w porównaniu z lodem w jego sercu? Chłód, który panował w jego wnętrzu
zahartował go na tyle, że niskie temperatury przestały robić na nim wrażenie.
Owszem, odczuwał je, ale nie cierpiał szczególnie z ich powodu. W krytycznych
chwilach zdawało mu się wręcz, że wilgotne, mroźne powietrze jest przyjemne i
kojące. Jako artysta posiadał na to odpowiednio ubrane w słowa wyjaśnienia,
które niejednokrotnie spisywał do grubego, starego zeszytu. To w nim właśnie
gromadził wszystkie swoje najskrytsze, najciemniejsze myśli.
Śnieg nie
padał już z takim zaangażowaniem jak rano, toteż Sasuke zdecydował się spożyć
drugie śniadanie na ławce w parku. Póki pogoda była odpowiednia, on nie musiał
martwić się, że przemokną mu spodnie, a co najwyżej odmarzną pośladki. Trudno,
coś za coś. Przynajmniej będzie mógł przez chwilę nacieszyć oko zimowym
krajobrazem, który mimo swojej surowości prezentował się znacznie ciekawiej,
niż szkolne ściany.
Sasuke szybkim
krokiem udał się w stronę swojej ławki. Kiedy już nieco przeczyścił porządnie
zaśnieżone deski, z torby wydobył starą gazetę, którą wyłożył oblodzoną
powierzchnię. Może nie było to wystarczające zabezpieczenie, ale zawsze lepsze
takie, niż żadne. Kiedy już wymościł sobie wystarczająco wygodne gniazdko,
wyjął parę kanapek oraz wczorajszy „zlepek słów” jak zwykł mawiać o swoich tekstach.
Minuty mijały,
łososia w chlebie ubywało, a historia rozkręcała się w niesamowitym tempie. To
było pierwsze spostrzeżenie poczynione przez Uchihę – akcja rozgrywała się
zdecydowanie za szybko. Wydobył z torby swój notes, otworzył na odpowiedniej stronie,
zapisał datę oraz tytuł opowiadania (w tym przypadku zapisał „bez tytułu”), po
czym postawił sobie pierwszego minusa wraz z objaśnieniem. Cóż, zawsze znajdzie
się coś, co należy poprawić. Na nadmiar emocji nie zwrócił jednak szczególnej
uwagi, gdyż było to coś, do czego zdążył się już przyzwyczaić. Ilekroć wstawiał
sobie z tego powodu krechę i obiecywał poprawę, łamał daną obietnicę. Nie, na
obecnym poziomie nie potrafił utrzymać historii na jednakowym poziomie.
Postanowił więc dać sobie po prostu czas.
Mimo
nasilającego się wiatru, Sasuke nie odczuwał specjalnie zimna. Do czasu. Kiedy
natknął się na pierwszy flirt pomiędzy bohaterami, po czym ich pierwszy
pocałunek, poczuł jak jego serce zamienia się z bryłkę lodu. Nie przestawał
jednak czytać, zachowując wewnętrzny spokój. Poczuł, jak żałosnym stworzeniem
się stał, dopiero kiedy opowieść przeistoczyła się w jawny romans. I chociaż
ani przez moment nie było cukierkowo, a pomiędzy bohaterami nie padły takie
słowa jak „kocham cię”, to Uchiha czuł już wewnętrzną porażkę.
MIŁOŚĆ – stanowiło kolejne hasło, przy prawdopodobnie
największym minusie w tej historii.
***
Kiedy ostatnia
lekcja dobiegła końca, Sasuke szybko pożegnał się z Sakurą i popędził w
kierunku szatni. Nauczyciel przeciągnął nieco zajęcia, a jemu spieszyło się na
autobus. Nie tracąc czasu zarzucił na siebie płaszcz, narzucił byle jak szalik
i szybkim krokiem opuścił szkolny budynek. Po drodze na przystanek zwolnił
nieco, by zawiązać szczelniej szalik, jednak kiedy spojrzał na zegarek i zdał
sobie sprawę z tego, która jest godzina, puścił się biegiem. Co prawda
zawiązywanie szalika nie zajmowało dużo czasu, jednak w tej chwili liczyła się
każda sekunda.
Sasuke nigdy
nie należał do typu sportowca, więc kondycję miał raczej słabą i biec nie potrafił
zbyt szybko. Jednakże dodatkowo motywował go fakt, że jeśli nie zdąży na ten
konkretny autobus, będzie musiał spędzić kolejną godzinę w oczekiwaniu na
następny lub zdecydować się na powrót pełen przesiadek w różnych częściach
miasta. Tak to już było, kiedy mieszkało się na obrzeżach.
Mimo to
chłopak nie miał do siebie pretensji o tę chwilę ociągania się. Płaszcz mógł
mieć rozpięty całą drogę, ba, mógł nawet go na sobie nie mieć, jednak szalik
musiał być szczelnie owinięty wokół szyi. Jeżeli coś mu szczerze przeszkadzało,
to kiedy czuł chłód w okolicach gardła. Była to jedna z niewielu jego obsesji.
Coś, czego za nic nie potrafił zignorować i choćby się paliło, musiał
przystanąć i pedantycznie poprawić węzeł na szyi.
Delikatny
uśmiech zagościł na jego twarzy, kiedy w ostatniej chwili dopadł stojący na
przystanku autobus. Nie zwrócił szczególnej uwagi na pustkę, która w nim
panowała, a zamiast tego zajął miejsce przy oknie po prawej stronie. Czasu miał
wystarczająco, by skończyć czytać to, co już zdążyło go dziś tak zdołować. Odnalazł
ostatnio czytane zdanie, po czym kontynuował bez specjalnej nadziei, że coś
jest jeszcze stanie uratować tę
historię. Niestety po raz kolejny zawiódł samego siebie, bo choć zdawał sobie
sprawę z tego, że swoją opowieść doprawił odrobiną czegoś, co jeszcze wczoraj
nazwałby po prostu pożądaniem, to dziś okazało się ono tanim romansem,
przynajmniej w jego oczach. Jak to się działo, że wszystko wyglądało zawsze
lepiej podczas tworzenia? Sasuke bardzo chciałby znać odpowiedź na to pytanie,
gdyż nie po raz pierwszy budził się ze snu, podczas czytania czegoś, co zdawało
mu się, pisał będąc myślami obecny w rzeczywistości. Jednak jak się później
okazywało – znowu marzył gdzieś od niej daleko.
Kiedy opowieść
dobiegła końca (i niestety nie ratowało jej nawet zakończenie), Sasuke wyjrzał
przez szybę i szybko zdał sobie sprawę z tego, że nie rozpoznaje okolicy. Korzystając
z okazji, że stali akurat na przystanku, zerwał się szybko z miejsca i pognał
do drzwi, zanim kierowca postanowił ruszyć w dalszą trasę. Brunet był zły na
siebie z powodu pomylenia autobusu, więc nawet nie zauważył, że o czymś
zapomniał.
***
Naruto Uzumaki
przemierzał ulice, podziwiając zimowy krajobraz. Był to dla niego widok raczej
niecodzienny, gdyż w miejscu, z którego pochodził, rzadko padał śnieg. Zimy
bywały raczej dosyć ciepłe, więc każdy opad inny niż deszcz, sprawiał mu
niemałą przyjemność. Sprawa miała się nieco inaczej, odkąd wraz z Iruką
przenieśli się bardziej na północ. I chodź mróz, do którego nie był
przyzwyczajony, dawał się we znaki, Naruto delektował się śnieżnym widokiem i
zastanawiał, czy kiedykolwiek mu się on znudzi. Zapewne tak, ponieważ bywał w
końcu na tyle zmienny, że sam się w tym gubił.
Z tego też
powodu, ostatnimi czasy powroty ze szkoły zajmowały mu znacznie więcej czasu.
Gdyby mógł, zapewne całą drogę przebyłby piechotą, jednakże mieszkał
zdecydowanie za daleko, by móc sobie na to pozwolić. W zupełności wystarczało
mu pokonanie w ten sposób choćby kawałka sporej trasy. Po przejściu przez pełne
życia centrum i parę malowniczych parków, Uzumaki wsiadał w pierwszy lepszy
autobus jadący w odpowiednią stronę i tym razem delektował się ciepełkiem,
które panowało w pojeździe. Zazwyczaj ręce i nogi na tyle mu skostniały, że nie
miał do siebie żalu z powodu porzucenia dalszej pieszej wędrówki i dotleniania
organizmu.
Kiedy dotarł
na swój przystanek, w przeciwieństwie do reszty ludzi nie stanął pod wiatą.
Śnieg prószył na tyle delikatnie, że nawet ktoś, kto go szczerze nienawidził,
nie powinien narzekać. Mimo to ludzie w większości gnieździli się pod daszkiem,
ze zniecierpliwieniem zerkając na zegarek. Autobus jednak w końcu przyjechał i
tłum władował się grzecznie do środka.
Naruto
korzystając z okazji zajął jedno z ostatnich wolnych miejsc. Przed, rozejrzał
się jednak dookoła, upewniając się, że nigdzie nie czyha żadna staruszka, która
domagałyby się ustąpienia. Starsze panie co prawda mogłyby siąść gdzieś
indziej, ale, jak niemal każdy doskonale wie, największą frajdę sprawiało im
wyrzucanie z miejsca innych. Takie tam hobby na emeryturze.
Uzumaki pozbył
się szybko rękawiczek i mocno przycisnął dłonie do kaloryfera przy oknie.
Oczywiście za pierwszym razem szybko je odsunął, dochodząc do wniosku, że
parzy. Upuścił przy tym jednak jedną z rękawiczek, przez co musiał się schylać,
by wyjąć ją spod siedzenia. Jakież było jego zdziwienie, gdy zamiast dotknąć
miękkiego materiału, z którego wykonane były rękawiczki, chwycił coś sztywnego,
prawdopodobnie z papieru. Przedmiot szybko okazał się wypełnioną po brzegi,
lekko zniszczoną teczką. Kiedy już Naruto dostał w swoje ręce poszukiwaną rękawiczkę,
postanowił zajrzeć do aktówki. Znalazł tam spory plik kartek, zapisanych
starannym, drobnym pismem. Pierwsze strony były raczej dosyć czytelne, dopiero
gdzieś w połowie zaczynał się problem z odgadywaniem słów.
Czyżby opowiadanie? – pomyślał.
Następnie wzruszył ramionami i wpakował teczkę do plecaka. Będzie to musiał
później przeczytać.
Bardzo intrygujący początek.. Natychmiast biorę się za czytanie następnych rozdziałów!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Nie powiem, zaciekawiło mnie ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się twój styl i sposób w jaki potrafisz skłonić do daleszego czytania ;))
Tak i moje poprzedniczki. Uważam, że początek jest wyjątkowy.a oryginalny i w ogóle, niespotykany ;)
OdpowiedzUsuńZnalazłam Twojego bloga na spisie i szczerze mówiąc, po przeczytaniu opisu, nie spodziewałam się czegoś tak zaskakującego :)
Aczkolwiek gdy Sasuke wyjął teczkę w autobusie, widziałam, że Naruto ją znajdzie :) takie przeczucie. I dziwisz mnie trochę, nie robiąc z Sakury jedzy, ale to dobrze, bo osobiście mam tego dość ^^
Jestem, jak widzisz tu nowa, ale z pewnością tu zostanę i już wiem po pierwszym rozdziale, że będziesz u mnie w linkach :)
Na uwagę zasługuje też fakt, to, że notka była długa i pod każdym kątem (gramatyki, stylistyki, ortografii i interpunkcji) jak najbardziej poprawne. Gratulacje!
Daję o sobie znać i zastrzegam, że mogę pozostawić kilka komentarzy.
Pozdrawiam,
Inata-chan z yaoinaruto-by-inata-chan-nu.blogspot.com.
świetny początek *.*Będę częstym gościem tego bloga ;3
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest fantastyczne TT^TT Zostaję na dłużej ;*
OdpowiedzUsuńDosłownie dziś zabrałam się za szukanie jakiegoś naprawdę dobrego ff o Naruto i spadłaś mi z nieba! Te opisy czynności, przemyśleń... cudo! Rzadko kiedy komuś cokolwiek komentuję, więc wiedz, że zrobiłaś na mnie naprawdę świetne wrażenie :)
OdpowiedzUsuńPędzę czytać dalej!
Jaki dobry początek *.*
OdpowiedzUsuń