Chciałabym się rozpisać, ale nie mam za bardzo czasu, więc przejdę od razu do rzeczy - rozdział krótki. Tak nieprzyzwoicie krótki, że możecie mnie zabić, serio. Niestety jutro zaczynam nowy semestr i wolę wrzucić to, co mam, niż bawić się z tym jeszcze przez hoho. Ale ale! W ramach pocieszenia wspomnę, że jestem w trakcie pisania kolejnej miniatury, która obecnie jest trzy razy dłuższa, niż to śmieszne coś. I jeszcze trochę się na pewno rozrośnie.
Z tworu poniżej nie jestem zadowolona. Nic się w nim nie dzieje, ale obiecuję, że w następnym już na pewno zacznie. Nie czuję tego, nie mogłam się zupełnie wczuć w klimat, wymęczyłam ten tekst i nigdy więcej nie chcę na niego patrzeć, o.
Pozdrawiam!
__________________________________________________________
Naruto od
samego rana nie czuł się najlepiej. Niepokój nie opuszczał go od zeszłego
wieczoru, kiedy dotarło do niego, co właściwie zrobił. Jak zwykle ryzykował i
jak zwykle zupełnie tego nie przemyślał.
Wierzył w
Sasuke. To mogło wydawać się cholernie głupie, ale naprawdę zaczął powoli
polegać na tym draniu. Zaufał mu i zdradził jedną ze swoich największych
tajemnic. Podzielił się czymś, o czym nie miał pojęcia żaden z jego przyjaciół.
I choć wierzył, że Uchiha nie wykorzysta tych informacji, by go pogrążyć, to
czuł się odsłonięty.
Równie dobrze
mógłby stać przed nim zupełnie nagi. Sasuke lustrowałby jego sylwetkę z kpiącym
uśmieszkiem na ustach.
Był przekonany,
że w takiej sytuacji czułby się podobnie.
Dlatego teraz,
choć starał się skupić na tym co mówił do niego Shikamaru, tak naprawdę myślami
był gdzieś indziej. Co rusz rozglądał się nerwowo dookoła, szukając Uchihy.
Chciał go jak najszybciej zobaczyć. Jedno krótkie spojrzenie w oczy wystarczyłoby,
żeby uspokoić szybkie bicie serca i stłumić niepokój.
Przed Naruto
zmaterializowałby się jakiś szlafrok, którym mógłby owinąć swoje nagie ciało i
spojrzeć Sasuke w twarz, stając z nim na równi.
Dlaczego
założył, że w jego oczach dostrzegłby zrozumienie? Czysty optymizm. Ciężko mu
było pomyśleć inaczej, biorąc pod uwagę, że przez pół życia patrzył na świat
przez różowe okulary.
Kiedy więc
czarna czupryna pojawiła się na horyzoncie, Naruto poczuł, że serce zaczyna mu
walić w piersi.
Uchiha przeszedł
korytarzem i zajął swoje zwyczajowe miejsce przy ścianie w samym rogu. Nie
odrywając od niego wzroku, Uzumaki potakiwał pytającemu o coś Choujiemu. Miał
szczerą nadzieję, że Sasuke zwróci w końcu na niego uwagę.
Na próżno.
Uchiha wyjął z
torby jakieś grube tomiszcze i otwierając tam, gdzie skończył, zajął się czytaniem,
zupełnie ignorując kręcących się po korytarzu ludzi.
Naruto czuł,
że traci cierpliwość. Najchętniej, to by po prostu do niego podbiegł. Zamachałby
mu rękoma przed oczami i spytał, co słychać. A może zacząłby skakać, by ściągnąć
na siebie jego uwagę? Krzyknął coś? Przewrócił się? Nabrał ochoty, by zdzielić
się porządnie w łeb, kiedy uświadomił sobie, że zachowuje się jak
rozemocjonowana nastolatka na widok miłości swojego życia.
– Co robisz po szkole? – zapytał Chouji,
przełykając ostatni kęs batona.
– Tak –
przytaknął Naruto, wciąż wpatrując się w Sasuke.
Jego natrętne
wgapianie się jeszcze nie zwróciło uwagi Uchihy. Na początku trochę go to
zdziwiło, ale szybko sobie przypomniał, że przecież Sasuke był przyzwyczajony,
że ludzie na niego patrzą i był mistrzem w ignorowaniu spojrzeń.
Chouji uniósł
pytająco brew i spojrzał w tym samym kierunku, co przyjaciel. Nie drążył
tematu.
Naruto
przyglądał się, jak Sasuke mruży oczy i przewraca kartkę. Jego wzrok przesuwał
się po papierze, aż w końcu na ustach pojawił się nikły uśmiech. Podobało mu
się. Najwyraźniej przeczytał coś, co przypadło mu do gustu. Czy historia, którą
tak pochłaniał była zabawna? Naruto raczej nie spodziewałby się po Sasuke
zainteresowania czymś innym, niż dramaty. Chociaż może jego życie natworzyło
ich już wystarczająco wiele i Uchiha w wolnej chwili wolał się od nich uwolnić?
Uzumaki bardzo chciałby się tego dowiedzieć.
Kiedy wybiła
godzina rozpoczęcia pierwszych zajęć, Sasuke zamknął książkę i włożył ją do
torby. Przeczesał dłonią włosy i spojrzał. Tak, w końcu spojrzał w kierunku
Naruto. Znajdowali się w dość sporej odległości od siebie, a jednak Uzumaki
miał wrażenie, że stoją ze sobą twarzą w twarz.
Kiedy ich
spojrzenia się spotkały, żaden z nich nawet nie drgnął.
Naruto nie dał
po sobie poznać, jak bardzo czekał na tę chwilę. Sasuke na niego patrzył. I to
nie byle jak patrzył. Żaden mięsień mu nie zadrżał. Brwi się nie zmarszczyły,
usta nie wykrzywiły. Po prostu mu się przyglądał.
Czy Uzumaki
nie był zbytnim optymistą, zakładając, że to dobrze wróżyło?
Postanowił
więc zrobić jeszcze jeden krok.
Kąciki jego
ust drgnęły, a na ustach pojawił się cwany uśmiech. Jak na zawołanie, Sasuke
odwrócił wzrok nie dając po sobie poznać, czy w ogóle zdążył to zauważyć. Tym
sposobem nić porozumienia, której dopatrzył się Naruto, po prostu zniknęła. Być
może nigdy jej nie było, choć Uzumaki mógł przysiąc, że jeszcze chwilę temu ją widział
i czuł. Wydawała mu się taka namacalna, że nie było mowy o pomyłce, coś się
między nimi rodziło. A jednego był pewien - Sasuke na pewno z nim porozmawia i
już dziś wyjaśnią sobie wszystko. Naruto w końcu dowie się, na czym stoi i
wspólnie ustalą, w którą stronę to wszystko zmierza.
– Nie licz na
cud, Uzumaki, on się nie zdarzy – powiedział Shikamaru, wzdychając na widok
jego miny.
– Jeszcze
zobaczymy.
Nara przez
chwilę lustrował szeroki uśmiech, którym uraczył go przyjaciel, po czym
pokręcił zrezygnowany głową.
– Żebyś się
nie rozczarował.
***
Naruto krążył
po boisku, wydeptując każdy jeszcze nienaruszony centymetr kwadratowy śniegu.
Znowu sypało.
Temperatura
odrobinę spadła i w powietrzu można było wyczuć zapowiedź naprawdę mroźnej
nocy. Uzumaki owinął się szczelniej szalikiem i spojrzał w stronę budynku. Czekał
na Sasuke, a że Sasuke wiedział, że on na niego czeka, to najwyraźniej
postanowił ociągać się tak długo, jak to było tylko możliwe.
Uzumaki skrzywił
się, kiedy nie znalazł rękawiczek. Sprawdził w kurtce, spodniach, nawet zajrzał
do plecaka, ale nigdzie ich nie było. Niestety palce już zdążyły mu skostnieć,
pomimo trzymania rąk w kieszeniach kurtki. Potarł dłonie o siebie, chcąc trochę
je rozgrzać. Jak tak dalej pójdzie, to zamarznie, zanim Uchiha postanowi
wychynąć ze szkoły.
Jeżeli ten
drań myślał, że Naruto wymięknie i sobie odpuści, to grubo się mylił. Prędzej
umarłby z głodu, niż dał mu tę satysfakcję. Ale na szczęście nie musiał się o
to specjalnie martwić, ponieważ zanim by do tego doszło, zamknęliby budynek
szkoły na cztery spusty, uprzednio wyrzucając z niej Sasuke.
Naruto ze
zniecierpliwienia przeskakiwał z nogi na nogę, kiedy w końcu drzwi się
otworzyły i stanął w nich Uchiha.
Nie sam.
W towarzystwie
Sakury, która uśmiechała się do niego radośnie i coś mu opowiadała. Uzumaki
wiedział, że tę parę coś łączyło, a jednak poczuł się lekko zdziwiony, dostrzegając
ich razem. A najbardziej zszokowała go mina Sasuke, który wydawał się
zainteresowany wywodem dziewczyny. Tak naprawdę zainteresowany. Tak bardzo, że
zerkał na nią raz po raz, a kąciki jego ust drgały mimowolnie. Czy on właśnie
walczył ze sobą, by się przypadkiem nie uśmiechnąć?
Kiedy para
zeszła ze schodów i zauważyła przyglądającego się im Naruto, miny nieco im
zrzedły. Sakura zamilkła, najwyraźniej nie wiedząc, co ma o tym sądzić, a
Sasuke… Sasuke się skrzywił.
– Hejka! –
zawołał Naruto, wykrzywiając twarz w szerokim uśmiechu.
Sasuke
odburknął coś pod nosem, a Sakura skrzyżowała ręce, marszcząc brwi.
– Czego
chcesz? – spytała nie kryjąc raczej wrogiego nastawienia i przyglądając mu się
nieufnie.
– Pogadać z
Sasuke. – Naruto starał się brzmieć lekko i przyjaźnie, ale chyba nie zdołał
przekonać do siebie dziewczyny.
– Powodzenia –
odpowiedział mu Uchiha, jak gdyby nigdy nic dając znak Sakurze, by szła za nim.
Wyminęli zszokowanego Uzumakiego.
Naruto jednak
nie dał się tak szybko spławić, doganiając tę dwójkę i wciskając się pomiędzy
nich.
– Czyli Sakura
też będzie obecna przy naszej rozmowie? Spoko, mnie to nie przeszkadza.
Zanim jednak
zdołał powiedzieć lub zrobić coś jeszcze, poczuł szarpnięcie i zauważył przed
sobą zdenerwowaną dziewczynę. Haruno pociągnęła go za ten szalik, który jeszcze
przed chwilą starał się porządnie zawiązać i teraz czuł, że chyba mu się udało.
Nawet za dobrze, bo Sakura mogłaby go nim udusić, gdyby tylko chciała.
– Słuchaj, nie
wiem, czego chcesz od Sasuke, ale…
– Wystarczy –
przerwał jej Uchiha, łapiąc za rękę i odsuwając od Uzumakiego. – Nie potrzebuję
adwokata. – Następnie odwrócił się w stronę Naruto i ze zmarszczonymi brwiami
dodał. – Innym razem.
– Wiesz co,
Sasuke? Ja może dużo nie czytam, ale oglądam sporo filmów i wyobraź sobie, że z
nich też można się wiele nauczyć. Przede wszystkim tego, że ważny jest element
zaskoczenia. Ten już, niestety, nieodwołalnie minął. Ale co jeszcze można
zrobić, kiedy wycofanie się nie wchodzi w grę? Działać. Na tyle szybko, by
druga strona nie zdążyła wszystkiego przemyśleć i ułożyć jakiegoś planu –
wyjaśnił Naruto, nie przerywając kontaktu wzrokowego. – Więc gadaj co chcesz,
ale ja ci dziś nie dam uciec. Nawet jeśli to oznacza, że twoja dziewczyna
będzie mnie musiała zabić.
– Nie jestem
jego dziewczyną – prychnęła Sakura, zaciskając pięści. – Głodna jestem, więc z
łaski swojej załatwiajcie to szybciej.
– O –
zainteresował się Naruto. – A co byś zjadła?
Sakura
wydawała się być trochę zdziwiona, że chłopak tak szybko zapomniał o rozmowie z
Sasuke i przeszedł do tematu jedzenia, ale nie skomentowała tego.
– Mieliśmy iść
na pizzę – odpowiedziała, wzruszając ramionami.
– Fajnie! To
pójdę z wami.
– Co?
– Nie –
powiedział Sasuke, tonem nieznoszącym sprzeciwu. Przynajmniej jego zdaniem, bo
Naruto zdawał się zupełnie nim nie przejąć.
– Chyba nie
masz nic przeciwko, nie? – spytał Uzumaki, kierując te słowa do Sakury. – Właściwie,
to nie mieliśmy okazji lepiej się poznać, a nie wydajesz się być już tak
negatywnie do mnie nastawiona, więc… – Uśmiechnął się do niej zachęcająco.
– Nie –
warknął ponownie Uchiha, jednak towarzystwo zdawało się w ogóle nie zwracać na
niego uwagi.
Haruno
zmarszczyła brwi i zaczęła się zastanawiać nad propozycją. Naruto wydawał się
być przyjazny, a Sasuke był „na nie”, jak już zdążył dwukrotnie zaznaczyć.
Czymże jednak było to „nie”, w porównaniu do jego zwyczajowego zachowania,
kiedy w zasięgu wzroku znajdował się ktoś, za kim naprawdę nie przepadał. To
mogło oznaczać tylko jedno - Uzumaki w jakimś stopniu zaskarbił sobie jego
sympatię.
– Okej,
uznajmy, że mnie zaintrygowałeś. Niemniej miałam iść z Sasuke i to do niego
należy decyzja.
Naruto trochę
mina zrzedła, ale uznał, że jeszcze nie wszystko stracone. Odwrócił się do
Uchihy.
– Czyli
wszystko jasne – powiedział posyłając Sasuke zalotny uśmiech. – Bo wiesz… jak znowu
powiesz, że nie, to ja i tak za wami pójdę. Może nie znamy się zbyt dobrze, ale
chyba już zdążyłeś zauważyć, że jestem raczej uparty.
– Jest jeszcze
jedno wyjście – warknął Uchiha.
– Jakie? –
przerwał mu. – Bić się chcesz? Ale ja mam przewagę – rzucił wesoło Naruto. –
Dwie sprawne nogi.
Sasuke zacisnął
zęby. Nie będzie się przecież z nim licytował. Sakura, która początkowo chciała
załatwić to siłą, też już zrezygnowała z tego pomysłu. W dodatku wpatrywała się
w blondyna z wyraźnym zaciekawieniem.
Korzystając z
okazji, że Naruto trochę się rozproszył, Uchiha pociągnął go mocno za rękaw
kurtki i odciągnął z dala od Sakury. Kiedy już znaleźli się na tyle daleko, że
dziewczyna nie miała szans ich usłyszeć, puścił Uzumakiego i skrzyżował ręce.
– Czego chcesz?
– wycedził.
Na twarzy
chłopaka przez chwilę malowała się niepewność, szybko jednak zniknęła.
– Przecież
wiesz – odpowiedział spokojnie, a kąciki jego ust drgnęły, układając się w
delikatny uśmiech.
– Nie dziś.
Naruto przez
chwilę zastanawiał się, na ile sobie może pozwolić. Sasuke spuścił nieco z
tonu, ale wyraz jego twarzy się nie zmienił. Nikogo nie można było zmusić do
rozmowy. A po Sasuke widać było, że jest zdeterminowany i nic mu nie powie.
Jednakże jego
uwadze nie umknęły również słowa Uchihy. „Nie dziś” oznaczało, że być może
jutro. A jeśli nie jutro, to za tydzień. Oznaczało, że kiedyś na pewno. Sasuke
złożył mu obietnicę, że z nim porozmawia i bynajmniej nie zrobił tego
nieświadomie. Uzumaki zrozumiał aluzję.
– Okej, to
może inaczej – zaczął Naruto, spoglądając w niebo, z którego wciąż sypał śnieg.
– Chciałbym pójść z wami i tak.
– A ja mam się
na to zgodzić, bo…?
– Bo nie tylko
ja nie wiem niczego o tobie. Ty też wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
Sasuke
przewrócił oczami.
– Wiem, że
jesteś bratobójcą – warknął. – Są jeszcze jakieś rewelacje, którymi chciałbyś
się podzielić?
W oczach
Uzumakiego dostrzegł złość. Nie zdążył jednak w żaden sposób zareagować, bo
został pociągnięty za poły płaszcza, a ich twarze znalazły się niebezpiecznie
blisko siebie. Właściwie, to niemal stykali się nosami.
Naruto jednak
nic więcej nie zrobił. Szybko się opanował i odepchnął od siebie zszokowanego
Uchihę, który ledwo złapał pion i uchronił się przed upadkiem. Skrzywił się,
bo nieświadomie przechylił ciężar ciała na ranną stopę. Ból nie był już tak
silny, jak tuż po wypadku, a jednak wciąż dawał o sobie znać.
– O tym
właśnie mówiłem – odparł sucho Naruto. – Nic o mnie nie wiesz.
– Wiem tyle,
ile zdołałeś mi napisać. I wybacz, ale po przeczytaniu tego jednego fragmentu
jakoś nie odniosłem wrażenia, że powinienem ci współczuć – zakpił Uchiha,
marszcząc brwi.
– Akurat
pisarz, to powinien wiedzieć, że nie pozna wszystkich motywów i uczuć bohatera
po przeczytaniu o nim kilku zdań.
– Wiem o tym –
powiedział zimnym tonem Sasuke. – Dlatego pisząc tak krótki tekst powinno się
skupić na tym, co najważniejsze.
– I tak
właśnie zrobiłem.
Naruto poruszył
palcami, które odruchowo zacisnął w pięść. Uchiha trafił w jego czuły punkt,
ale nie można go było za to winić. List, który podrzucił mu Uzumaki był dosyć…
kontrowersyjny. Właściwie, to zdziwiłby się, gdyby Sasuke przyjął to ze
stoickim spokojem i uznał, że nie widzi w tym żadnego problemu. Nie oznaczało
to jednak, że takie słowa nie bolały.
Uchiha
oczywiście zdawał sobie z tego sprawę. Bądź co bądź, Naruto nie był najlepszy w
ukrywaniu uczuć.
– To chyba
zrobiłeś to bardzo nieudolnie – odpowiedział Sasuke, również się uspokajając. –
Słowo daję, że zrobiłbym to dużo lepiej.
– No nie
wątpię – prychnął Naruto. – Kto wie, może nawet pozwolę ci o tym napisać. Ale
teraz, to bym coś zjadł. Najlepiej pizzę.
Uchiha
przewrócił oczami i, po krótkim namyśle, dał mu znak, by ruszył za nim. Sakura
zaczynała się już nieco niecierpliwić, więc czym prędzej we trójkę opuścili
teren szkoły, kierując się do centrum.
Powiem krótko to było supeeer~ Tylko szkoda że takie krótkie, ale nadal fajne xD
OdpowiedzUsuńWięc życze dużo wenki i czekam na nexa.
Bay~ <3
Fajny, krótki ale fajny :) Życzę dużo weny i upominam się o następne rozdziały opo: 'Jakie wariactwa może przynieść nam życie'. Bardzo mnie wciągnęło :) powodzenia w życiu i abyś znalazła mnóstwo czasu dla siebie i tego wspaniałego bloga.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szczerze, że nie pamiętałam za bardzo o co cho, w tym opowiadaniu, musiałam sobie przypomnieć parę rozdziałów wstecz. I tak, masz rację, zabiję Cię za długość, ale wynagrodziłam to sobie Twoim poprzednim opowiadaniem oneshotemlongerem xd W każdym razie... CO DALEJ ;C? Zlituj się, nie lubię żyć w stresie, a oni mnie strasznie stresują. Mam wrażenie, że ta Sakura zaraz wybije Uzumakiemu za coś zęby, albo nwm co jeszcze.
OdpowiedzUsuńOgólnie nie komentowałam wcześniej tego opowiadania, ale czytałam je jakiś czas temu. Powiem tylko, że nienawidzę, jak do kogoś nic nie dociera. A tutaj Sasuke jest ewidentnie niekumaty. Tzn jest kumaty. Ale nie rozumie i nie przyjmuje do wiadomości chęci pomocy. Wkurza mnie trochę taki cykor z niego, bo a nóż widelec zostanę zraniony, dlatego się pozamykam w swoim świecie na 4 spusty ;-;
Narzekam sobie narzekam, ale opowiadanie bardzo mi się podoba. Liczę na szybką kontynuację i weny życzę <3
Kiedy następne opko ?? Ja tu cierpie katusze T^T
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajne opowiadanie ^~^ Mam nadzieję, że jeszcze coś się pojawi na tym blogu - nie zawieszenie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na ciąg dalszy,
Sao-chan
Kiedy wracasz? Masz następny rozdział zaczęty, albo prawie skończony? Kiedy coś dodasz?
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie. Sasuke jest tu taki, że ma się ochotę go przytulić i nie puszczać. Choć nie podałaś po kolei całej historii jego życia, rozumiem jego nieufność. Gdyby te wszystkie śmierci zawaliły się mu na raz na głowę, to mogłabym się czepiać. Jednak teraz myślę, że po prostu po kolei tracił wszystko i nie może zwyczajnie znowu podnieść głowy. W sensie, że już za dużo razy oberwał. A teraz jeszcze w szkole obrywa za niewinność. Zazwyczaj staram się widzieć dobre strony ludzi, ale tutaj nie zdziwiłabym się gdyby się okazało, że ktoś specjalnie wymyślił tę plotkę z gwałtem, żeby mu dokopać. Tylko czekam aż Naruto dowie się prawdy i... coś się wtedy zacznie, nie?
Co do Naruto. Jest taki... realistyczny chyba. Zastanawiam się tylko, dlaczego nie mieszka w domu dziecka, ale liczę, że to wyjaśnisz. Cóż, Sasuke też się tyczy ta kwestia. W historii z listu podobały mi się dwie rzeczy. Pierwszą jest sam fakt istnienia rodzeństwa Naruto. Osobiście uważam, że gdyby jego rodzice żyli, w oryginale miałby ze dwójkę rodzeństwa. Nie lubię, kiedy robi się z niego takiego jedynaka. Bo dlaczego tylko Sasuke może mieć większą rodzinę? Druga rzecz jest taka, że, choć skończyło się tragicznie, nie zrobiłaś z Minato złego człowieka. On po prostu nie wytrzymał psychicznie. Ale się starał i to widać. Lubię tę postać prawie na równi z moim ukochanym Itachim.
Chyba ten komentarz stracił sens i ład, ale nic. Sedno jest takie, że pisz i dodawaj, bo mnie skręca z ciekawości.
A w ogóle wróci jeszcze wątek proroczego opowiadania napisanego przez Sasuke na samym początku? Czy to było tylko takie wprowadzenie żeby nas zaciekawić?
Z. U.
Witam!
UsuńKiedy wracam? Mam nadzieję, że jak najszybciej. Będę szczera - mam trzy zaczęte i niedokończone wersje kolejnego rozdziału i szlag mnie trafia za każdym razem, kiedy próbuję którąś wersję skończyć. Nie znoszę tak czegoś odkładać i nie kończyć, więc jestem na siebie trochę wściekła, ale i zrezygnowana tą sytuacją. Prawdę mówiąc, nie wiem, czy potrafię jeszcze pisać to opowiadanie... trochę mi się styl zmienił, nie potrafię wczuć się w klimat i w ogóle, ale póki co, nie zamierzam się jeszcze poddawać. Obecnie jestem przed sesją, więc chwilowo to nie bardzo mam kiedy, ale w lipcu spróbuję ruszyć to trochę do przodu :-)
Cieszę się bardzo, że opowiadanie Ci się podoba! Wątek z tekstem napisanym przez Sasuke wróci w swoim czasie. Obawiam się jednak, że jeśli nie zmienię tempa pisania kolejnych rozdziałów, to nieprędko... okej, może powinnam być większą optymistką :D
Szczerze mówiąc, to nigdy się nie zastanawiałam nad rodzeństwem Uzumakiego. Ten wątek wyszedł mi przypadkiem, ale jak tak teraz o tym myślę, to w sumie masz sporo racji.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!
Hej.
OdpowiedzUsuńjak zwykle dobrze napisane. Musze jednak zasięgnąć do poprzednich rozdziałów, bo jakiś opuściłam, a nijak nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi.
Pisz dalej, jak zawsze proszę.
N.
A gdzie rozdzial 16?!?!
OdpowiedzUsuńJuz znalazlam ;) w spisie tersci pod rozdzialem 16 masz odnosnik do rozdzialu 17 XD fajne opo czekam na wiecej!
UsuńFaktycznie xD już poprawiłam!
UsuńDziękuję, mam nadzieję, że już wkrótce coś wrzucę.
Hej, napiszesz coś jeszcze? To już prawie pół roku...
OdpowiedzUsuńHej, staram się, ale niczego nie obiecuję...
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńtrafiłam tutaj niedawno, opowiadnie bardzo mi się podoba, choć miałam czytać i pod kazdym zostawiać ślad, nie udało się, bo jedynie o czym myslałam po skończeniu czytać rozdziału to tylko co dalej...
mam nadzieję, że niebawem pojawi się kolejny rozdział...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
No, no, kochana, zapusciłaś się. ;D . To już 7 miesięcy.. Niedługo mam nadzieję coś urodzisz ;D . No dobra, nie będę sobie pozwalać. Mam mentalną rozterkę. Wiem, że nie wrócę już do pisania mojego bloga. Waham się nad usunięciem, znowu. (W tym względzie zachowuję się jak nastolatka - tak, tak, nie, tak, nie, tak, nie, nie....). Szkoda mi tylko tej perełki, jak nazwałaś coś tam mojego. Mam propozycję, mam nadzieję, nie do odrzucenia. Co Ty na to, żebym podesłała Ci te skończone one shoty, a Ty wrzuciłabys je do siebie na bloga? Opatrzyłabyś je tylko jakąś moją parafką.. Bo wiesz, to moje dzieci i z niektórych jestem dumna. Wolałabym, żeby nie opuszczały swojego internetowego domu. Że też ja wcześniej na to nie wpadłam.. Mogłabyś, o ile rzecz jasna się zgodzisz, zrobić osobną zakładkę i tam wrzucić kilka moich prac. Baardzo nie chcę ich kasować, a skoro wiem, że większość lubiłaś, mogłyby być u Ciebie. Czekam na kontakt w tej sprawie. I nie zadręczaj się myślą, czemu nie napisałam na Fb, po prostu jestem inna. No, i może chciałam podbić statystyki Twoich komentarzy, choć wcale nie twierdze, że trzeba to robić.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka, Inata Shinjitsu.
Wszystko fajnie, tylko ja od dwóch tygodni też zastanawiam się nad skasowaniem bloga xD jestem już niemal pewna, że nic się tu więcej nie pojawi, niestety. I kiedy już podejmę decyzję, to napiszę informacyjnego posta, bo jednak jestem to winna ewentualnym czytelnikom.
UsuńKasowanie nie ma sensu - Ty to wiesz i ja to wiem, ale obie o tym myślimy. Pewnie tego nie zrobię, bo lubię czasem przeczytać coś swojego i się pośmiać z tego, jak pisałam kiedyś, a pliki na kompie zawsze mogą... zaginąć. Dlatego umówmy się tak - nie wracasz do bloga, ale go nie kasujesz i ja robię dokładnie tak samo.
Pisania nie rzucam, ale czuję, że muszę się od tego odciąć i ochłonąć. Pewnie, jak spłodzę coś nowego, to wrócę pod innym adresem i nickiem. Na razie stop.
Pozdrawiam
Awww... No, dobra. Dla mnie czytanie, szczególnie głównego opowiadania, jest powodem do wstydu ;D. Jakoś tak to odczuwam.
UsuńZostawmy więc te nasze niewychowane dzieci, niech brykają. Chyba 'dorosłyśmy' albo coś w tym stylu. Ostatnio kusi mnie napisanie książki. Tylko o czym, hm, hmm, hmmm.... Pozdrawiam!
Szkoda, że nie ma kontynuacji.. Świetnie się czytało..
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, Naruto jest bardzo uparty...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia